Skocz do zawartości

Postrzelony przez myśliwego


witian

Rekomendowane odpowiedzi

"Wilk nie jest dobry, ani zły". Za to człowiek... [WYWIAD]

W Brzozowie odstrzelono trzy wilki, które miały zaatakować w lesie grupę pilarzy. Podobne sytuacje pojawiają się co roku, a wśród części myśliwych coraz częściej słychać głosy o konieczności redukcji populacji. Dlaczego wilki "atakują", jak się przed nimi chronić i czy trzeba na nie polować? - Według badań, częściowa redukcja wilków utrzymuje szkody na tym samym poziomie lub większym, podczas gdy zastosowanie metod alternatywnych powoduje spadek szkód - mówi w rozmowie z Onetem Adam Gełdon z Nadleśnictwa Spychowo, którego pasją są wilki.

W Brzozowie w województwie podkarpackim trzy wilki miały zaatakować grupę pilarzy w lesie. Decyzją Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska zostały odstrzelone

Podobne historie pojawiają się co roku, a zdaniem części myśliwych odstrzał to jedyny sposób na rozwiązanie problemu z wilkami

Inne zdanie ma Adam Gełdon, który od lat obserwuje wilki w Polsce. - Celowe nęcenie bądź nieumyślne dokarmianie zwierząt dzikich, niezabezpieczanie stad zwierząt hodowlanych, trzymanie psów na łańcuchach wiedząc, że w okolicy są wilki, czy nawet próby nielegalnego wychowywania i przetrzymywania młodych wilków zwiększają prawdopodobieństwo konfliktu - mówi leśniczy z Nadleśnictwa Spychowo

W momencie objęcia tego gatunku ochroną na terenie całego kraju w 1998 r, liczebność szacowano na poziomie ok. 500 osobników. Trzon populacji obejmował wówczas Polskę północno-wschodnią, wschodnią oraz Karpaty. Obecnie krajową populację wilka, na podstawie prac zleconych przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, określono na ok. 2 tys. osobników

Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

Alicja Wirwicka, Onet: Historia z Brzozowa rozgrzała wyobraźnię. Ale czy wilki faktycznie atakują ludzi w taki sposób i w takich okolicznościach jak historia pilarzy?

Adam Gełdon, Nadleśnictwo Spychowo, specjalista od wilków: Jeśli wierzyć zeznaniom uczestników, to dwa wilki podeszły bardzo blisko, na odległość kilku metrów, co faktycznie było niepokojące, i warczały. Żaden wilk nie rzucił się na człowieka i nie było pogryzienia. Warczenie u młodych wilków nie jest chęcią do ataku, a bardziej próbą wystraszenia i przepłoszenia rywala. Być może te wilki chciały odciągnąć pilarzy od jakiegoś pokarmu zlokalizowanego przy nich. Trudno powiedzieć. W każdym razie sytuacja z pewnością była potencjalnie niebezpieczna, gdyż wilki nie uciekały na widok ludzi z bliskiej odległości, jak to mają powszechnie w zwyczaju.

Skąd zatem takie zachowanie w tym przypadku?

Sekcje zwłok wilków zastrzelonych w konsekwencji tego zdarzenia wykazały, że były to dziesięciomiesięczne samice, wychudzone jak na swój wiek, a w treści przewodu pokarmowego znaleziono odpady pochodzące z ludzkiej działalności. Sytuacja oczywiście nietypowa, ponieważ w tym wieku młode wilki jeszcze nie biorą udziału w polowaniach, więc możliwe, że były zmuszone na samodzielne poszukiwania pokarmu, np. na skutek śmierci rodziców. Takie młode i niedoświadczone wilki szukały pokarmu w otoczeniu człowieka, przez co szybciej uległy habituacji i stały się konfliktowe. Takie sytuacje w skali Europy są niezwykle rzadkie, ale mimo wszystko warto wiedzieć jak reagować.

Jakie są wytyczne?

Naukowcy z grupy eksperckiej działającej przy Światowej Unii Ochrony Przyrody opracowali zestaw dobrych praktyk w kontaktach z wilkami. Ogólnie jeśli wilk wielokrotnie podchodzi do człowieka na odległość 30 m i mniej lub nie ucieka, to dopiero jest to sytuacja wymagająca naszej uwagi. Możliwe, że nastąpiło silne oswojenie (np. pokarmowe) i wówczas należy takiego wilka przepłoszyć, np. krzykiem, machając rękoma, rzucać przedmiotami, spokojnie się wycofywać i oczywiście powiadomić odpowiednie służby, takie jak Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, która dalej zajmie się sprawą.

Po ostatniej sytuacji z Brzozowa wrócił temat, który pojawia się co roku. Czy faktycznie wilków jest więcej, czy stały się bardziej śmiałe wobec ludzi? Taki argument często się pojawia, a to rozbudza ludzką wyobraźnię.

Liczebność wilków w naszym kraju faktycznie wzrosła, na skutek wprowadzenia ochrony ścisłej. W naszych lasach, których powierzchnia i kondycja rośnie, wilki mają odpowiednie warunki do życia, rozrodu i zdobywania pokarmu. W momencie objęcia tego gatunku ochroną na terenie całego kraju w 1998 r. liczebność szacowano na poziomie ok. 500 osobników. Trzon populacji obejmował wówczas Polskę północno-wschodnią, wschodnią oraz Karpaty. Obecnie krajową populację wilka, na podstawie prac zleconych przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, określono na ok. 2 tys. osobników.

Wilki występują już niemal na obszarze całego kraju i zajmują wszystkie większe kompleksy leśne. Wzrost liczebności i jednocześnie zasięgu występowania tego drapieżnika był więc spodziewany i pożądany, bo taki był właśnie cel objęcia wilka ochroną gatunkową. Dlatego obserwujemy proces rekolonizacji obszarów, na których wilki kiedyś występowały bądź znalazły dla siebie nowe odpowiadające siedliska. Naturalnym więc jest, że wraz ze wzrostem liczebności danego gatunku, ślady jego bytowania są częściej obserwowane oraz częściej może dochodzić do sytuacji konfliktowych z człowiekiem.

Czyli więcej wilków w całej Polsce to także więcej zdjęć w mediach społecznościowych i więcej zdarzeń podobnych do tych w Brzozowie?

Przede wszystkim wzrost liczebności tego gatunku sprawia, że takich sytuacji jest więcej. Ale należy zwrócić uwagę, jaka jest tego skala. W ostatnich miesiącach są to trzy sprawy, niosące się głośnym echem w mediach. Mam na myśli wilka wykazującego silne oswojenie i odłowionego w Białowieży, watahę chorych na świerzb wilków spod Swarzędza koło Poznania i wreszcie sprawę dwóch wilków podchodzących do pilarzy koło Brzozowa. Tak naprawdę każdy z tych incydentów jest zupełnie inny i każdy należy analizować indywidualnie.

Jeśli chodzi o ataki wilków na psy i inwentarz, to one zawsze się zdarzały, szczególnie na obszarach, w których wilki występowały nieprzerwanie. Z pewnością ataki na zwierzęta hodowlane i psy są bardziej nagłaśniane tam, gdzie wilków przez ostatnie kilkadziesiąt lat nie było, a ludzie odzwyczaili się od obecności tego drapieżnika w swoim sąsiedztwie. Sytuacje konfliktowe też są generowane przez człowieka. Celowe nęcenie bądź nieumyślne dokarmianie zwierząt dzikich, niezabezpieczanie stad zwierząt hodowlanych, trzymanie psów na łańcuchach, wiedząc, że w okolicy są wilki, czy nawet próby nielegalnego wychowywania i przetrzymywania młodych wilków zwiększają prawdopodobieństwo konfliktu.

Czyli to my, ludzie, robimy źle?

Niewątpliwie nasze zachowanie i działania mogą mocno wpłynąć na poziom konfliktu z tym drapieżnikiem. Ważne jest, by wiedzieć, jak postępować podczas bezpośredniego spotkania z wilkiem, kiedy jego zachowanie powinno budzić naszą wątpliwość, a kiedy jest całkowicie normalne, ale też nie demonizować czy nie idealizować tego gatunku. Często obserwacja wilka z samochodu czy przechodzącego koło zabudowań niesie nieuzasadnioną obawę o własne bezpieczeństwo.

Ważne jest, by nasza wiedza opierała się na naukowych badaniach i opiniach, a nie doniesieniach z mediów społecznościowych czy poglądach laików. Wzbudzanie paniki i strachu niczego nie rozwiązuje, a jedynie prowadzi do eskalacji problemu, co nie jest dobre ani dla wilków, ani dla ludzi. Dlatego tak ważna jest edukacja społeczeństwa w zakresie biologii i ekologii tego drapieżnika, ale także sposobów minimalizowania szkód w inwentarzu, które są nieinwazyjne i w dodatku skuteczne.

Wydaje mi się, że sami się często prosimy o kłopoty. Co powinniśmy zrobić, by podobnych zdarzeń było jak najmniej?

Przede wszystkim zmienić swoje przyzwyczajenia i zachowania, szczególnie na terenach, na których od niedawna wilki się osiedliły. Warto zadbać o swoje psy, nie puszczać ich luzem po lesie, dbać o szczelność ogrodzenia, nie trzymać na łańcuchu, a na noc wprowadzać do kojca lub domu. Podobnie należy chronić swój inwentarz. Jest dużo metod ochrony stad przed atakami wilków i są one naprawdę skuteczne. Nawet najprostsze i najmniej kosztowne fladry dają dobre efekty.

Badania naukowe pokazały, że to metody alternatywne, takie jak ogrodzenia, płoszenia, fladry mają największą skuteczność w ochronie zwierząt hodowlanych. Najmniejszą skuteczność ma właśnie częściowy odstrzał. Według badań, częściowa redukcja wilków utrzymuje szkody na tym samym poziomie lub większym, podczas gdy zastosowanie metod alternatywnych powoduje spadek szkód. Warto również wziąć pod uwagę, że losowy odstrzał może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Oczywiście, kiedy inne metody ochrony inwentarza nie działają lub metody nieinwazyjne nie są skuteczne w sprawach wilków silnie oswojonych, wówczas odstrzał staje się konieczny i niestety, trzeba to zaakceptować. Pamiętajmy, że w ochronie gatunkowej najważniejszy jest właściwy rozwój całej populacji.

Kolejną sprawą jest dbałość o nasze odpady. Nie wyrzucajmy śmieci i padłych zwierząt do lasu, zabezpieczajmy kontenery i kompostowniki. Wilki są wszystkożerne i potrafią korzystać również z pokarmu roślinnego. Tak jak zabezpieczamy kurniki przez lisami i kunami, a gołębniki przed atakami drapieżników z powietrza, tak i w naszym interesie jest zadbać o swój dobytek i inwentarz. No i ostatnią rzeczą minimalizującą konflikt z człowiekiem jest zadbanie o naturalny pokarm wilków, czyli duże ssaki kopytne. Tutaj nieocenioną rolę mają właśnie myśliwi, którzy powinni gospodarować zwierzyną łowną w sposób zabezpieczający również bazę pokarmową dla dużych drapieżników.

Według danych dotyczących wypłacanych odszkodowań procentowo ataki wilków są znikome. Dlaczego więc wywołują tak wiele emocji?

Wysokość odszkodowań za szkody powodowane przez wilki w naszym kraju sięgają ok. miliona złotych rocznie i są niewspółmiernie niskie w stosunku do szkód powodowanych przez bobry, które sięgają ponad 22 mln zł. Co więcej, nie obserwuje się dramatycznego wzrostu tych szkód, a procentowy udział szkód w stosunku do ogólnej liczby zwierząt hodowlanych wynosi dosłownie promile. Także w skali kraju szkody powodowane przez wilki nie są problemem, choć lokalnie bywają uciążliwe.

Ale bobrów się nie boimy, wilków już tak.

Emocje często są wynikiem właśnie demonizowania bądź idealizowania tego gatunku, bez znajomości fachowej wiedzy. Należy pamiętać, że wilk nie jest ani dobry, ani zły i jak pisał David Mech: "wilk nie jest ani świętym, ani grzesznikiem; tylko niektórzy chcą go takim uczynić". Często media potęgują te emocje, używając w swych komunikatach języka strachu, publikując nierzetelne informacje, a nawet fake newsy. Dzięki temu są duże zasięgi, ale robi się zamieszanie i dezinformacja.

Dlatego wszelkie doniesienia medialne należy traktować z dystansem i weryfikować fakty albo spokojnie poczekać na oficjalne komunikaty naukowców. Wilk jest niestety gatunkiem medialnym i dotyka wielu aspektów działalności człowieka, stąd tyle emocji i kontrowersji. Ale jak to mówią: "tylko spokój może nas uratować".

Grupy myśliwych podnoszą, że jedynym sposobem jest odstrzał wilków. Czy Pan się zgadza z taką tezą? Czy faktycznie wilków w Polsce jest zbyt dużo i musimy zmniejszyć ich populację?

Nie wiadomo, czy jest wilków za dużo, bo nie określono, ile ich powinno być i na podstawie jakich wytycznych. Nie wiadomo nawet, ile wilków dokładnie jest w naszym kraju. Dlatego jednym z kluczowych aspektów w ochronie tego gatunku powinien być rzetelny, krajowy system monitoringu. Na tę chwilę takiego systemu nie ma. Kontrolowany odstrzał jest oczywiście sposobem na sytuacje konfliktowe, ale powinien być ostatecznością. Kiedy nie skutkują metody nieinwazyjne, alternatywne, bądź mamy do czynienia z osobnikiem silnie oswojonym, który zaatakował człowieka, to wówczas Dyrektor Generalny Ochrony Środowiska ma prawo, nawet ustnie, wydać zgodę na odstępstwo od zakazu zabicia gatunku objętego ochroną. I takie rzeczy mają miejsce nie od dziś.

Takich sytuacji nie ma zbyt wiele.

Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie, tym bardziej, że w skali Europy jest ich niewiele. Dla porównania, psów w kraju mamy ponad 7 mln i ataki psów na ludzi zdarzają się często i każdego roku. A mimo to nikt nie planuje redukować ich liczebności. Co więcej, zmniejszanie populacji wilków przez odstrzał miałoby charakter wyłącznie losowy.

Brak znajomości struktury socjalnej poszczególnych watah oraz słabo zaznaczony dymorfizm płciowy, nie daje żadnej możliwości selekcji, jak np. u jelenia. A należy pamiętać, że pozbawienie watahy dorosłych wilków, może doprowadzić do tego, że osierocone i niedoświadczone szczeniaki będą na własną rękę szukać łatwego pożywienia, które najszybciej znajdą w otoczeniu człowieka. Stopniowo będą się oswajały z obecnością ludzi i będą kojarzyć obecność człowieka z dostarczeniem pokarmu. Tak rodzą się sytuacje konfliktowe, bo każde dzikie zwierzę, które zostaje oswajane, może zachować się nieprzewidywalnie.

Skąd zatem taka argumentacja myśliwych?

Ciężko mi powiedzieć. Myślę, że to pytanie bardziej do rzecznika Polskiego Związku Łowieckiego. Środowisko myśliwych jest również podzielone. Znam takich, którzy są za ochroną wilka, uwzględniają jego drapieżnictwo w planowaniu łowieckim i nie przeszkadza im obecność wilków w łowisku. Ale są również tacy, którzy mają inne zdanie i nawołują do kontrolowania liczebności populacji. Jednak wydaje mi się, że zarówno myśliwi, leśnicy jak i inne grupy zawodowe związane z lasem, nie mają w swym zakresie obowiązków wywierania nacisku na decyzyjność w stosunku do gatunku, który jest poza ich zakresem działania. Zadaniem jednych i drugich jest realizowanie konkretnych celów wynikających z przepisów prawa czy powierzonego mienia Skarbu Państwa.

Czy takie lobbowanie za odstrzałem może mieć związek z pewną rentownością? Opłaca się polować na wilki?

Kiedyś były cenniki na odstrzał wilka, rysia. Więc sprzedawano takie polowania. Ale nie wiem, czy taki jest cel, aby powrócić do sprzedaży polowań. Raczej wątpliwe, przynajmniej na tym etapie sytuacji prawnej gatunku.

https://www.onet.pl/informacje/onetolsztyn/ataki-wilkow-na-ludzi-to-zazwyczaj-wina-czlowieka-wywiad/m6z5thw,79cfc278

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...
  • 2 weeks later...
47 minut temu, bjar_1 napisał:

Wiedziałem że "myśliwy" bo jest ich tu kilku, choć na początku nie było wiadomo (podobno też psa "ktoś" odstrzelił) , teraz o niczym innym się teraz nie gada u nas

Edytowane przez predi888
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Zapadł wyrok w sprawie zabicia psa Ponga. Myśliwy, który twierdził, że pomylił huskiego z dzikiem, został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, a także grzywnę i zadośćuczynienie na rzecz właścicieli.

[...]

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,27826995,zapadl-wyrok-ws-zabicia-ponga-mysliwy-twierdzil-ze-pomylil.html#s=BoxOpImg5

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sławomir Ż. nad ranem wrócił pijany do domu w Myszkowie w województwie śląskim i obudził żonę, która opowiedziała mu, że w dzieciństwie była źle traktowana przez ojca. Wziął kałasznikowa i pojechał do pobliskiej wsi. Tam - jak ustalili śledczy - strzelił cztery razy w drzwi i okna domu teścia. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Ż. będzie odpowiadać za usiłowanie zabójstwa.

Prokuratura Rejonowa w Myszkowie skierowała do Sądu Okręgowego w Częstochowie akt oskarżenia przeciwko Sławomirowi Ż., dotyczący usiłowania zabójstwa teścia poprzez ostrzelanie jego domu z karabinu AK Kałasznikow.

Do zdarzenia doszło 16 czerwca 2021 roku. Jak ustalono w śledztwie, 34-letni Sławomir Ż. około godziny 4 nad ranem wrócił do domu w Myszkowie i obudził żonę. Rozmawiali, a kobieta miała opowiedzieć mężowi, że w dzieciństwie była źle traktowana przez ojca. - Wiadomość ta bardzo wzburzyła oskarżonego i postanowił udać się niezwłocznie do teścia, aby ten przeprosił za swoje postępowanie - informuje Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.

Sławomir Ż. zabrał ze sobą karabin AK Kałasznikow, przerobiony do oddawania pojedynczych strzałów. Posiadał go legalnie do celów myśliwskich.

Cztery strzały w drzwi i okna

Teść mieszkał we wsi Markowice, oddalonej o 15 kilometrów od Myszkowa. 16 czerwca nad ranem był w domu z konkubiną i innymi dwoma domownikami. Na szczęście został ostrzeżony, zanim Ż. do niego dotarł.

Ze śledztwa wynika, że zadzwoniła do niego siostra i poinformowała, że zięć pytał telefonicznie o adres teścia. Kobieta miała mu także powiedzieć, że Ż. jest myśliwym i posiada broń palną. Wtedy konkubina mieszkańca Markowic zadzwoniła na komisariat policji w Koziegłowach i zawiadomiła o zagrożeniu.

- Po pewnej chwili Sławomir Ż. podjechał pod dom teścia i zaczął krzyczeć, że go zabije. Następnie przeskoczył przez płot i oddał cztery strzały z karabinu w drzwi wejściowe i okna domu. W tym czasie teść oskarżonego i jego konkubina oraz dwóch innych domowników ukryło się na piętrze w sypialni. Potem Sławomir Ż. oddalił się samochodem, a pod dom podjechał policyjny radiowóz - relacjonuje prokuratura.

130 tysięcy złotych poręczenia, po zażaleniu prokuratury areszt

Sławomir Ż. został zatrzymany. Badanie alkomatem wykazało, że miał w wydychanym powietrzu około 1,5 promila alkoholu.

Prokurator przedstawił mu zarzuty popełnienia przestępstw usiłowania zabójstwa teścia i prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Przesłuchany w charakterze podejrzanego mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu usiłowania zabójstwa i wyjaśnił, że oddając strzały w budynek, chciał jedynie nastraszyć teścia i zmusić go do wyjścia na zewnątrz.

Prokurator wystąpił do Sądu Rejonowego w Myszkowie o zastosowanie wobec Sławomira Ż. tymczasowego aresztowania. Wniosek ten nie został uwzględniony. Sąd zastosował wobec podejrzanego poręczenie majątkowe w kwocie 130 tysięcy złotych i dozór policji. Ż. został tymczasowo aresztowany dopiero 16 lipca 2021 roku przez Sąd Okręgowy w Częstochowie na skutek zażalenia złożonego przez prokuratora.

Ż. nie był w przeszłości karany.

Przestępstwo zabójstwa jest zagrożone karą pozbawienia wolności od ośmiu do 15 lat, karą 25 lat pozbawienia wolności albo karą dożywotniego pozbawienia wolności. Taką samą karą jest zagrożone usiłowanie zabójstwa. Natomiast przestępstwo prowadzenia pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości jest zagrożone karą pozbawienia wolności do dwóch lat.

https://tvn24.pl/polska/markowice-mysliwy-ostrzelal-z-kalasznikowa-dom-tescia-bo-ten-mial-zle-traktowac-swoja-corke-przed-sadem-odpowie-za-usilowanie-zabojstwa-5510969

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myśliwy z Tomaszowa Lubelskiego postrzelił psa na oczach właściciela. Następnie zszedł z ambony, wsiadł w samochód i odjechał. - Wrzeszczałem do niego, żeby pomógł, ale on uciekł. Minuta i już go nie było - mówi pan Tomasz, właściciel Bąbla. Psa, mimo starań, nie udało się uratować.

[...]

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,27879947,lubelskie-mysliwy-postrzelil-psa-na-oczach-wlasciciela-i-uciekl.html#s=BoxLoCpMT

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Erih napisał:

Powinien jeszcze właściciela pod... podać na tacy właściwym organom.

Kiedy psiarze się nauczą, że psa prowadzi się na smyczy i w kagańcu?

Dopiero wtedy się nauczymy, gdy myśliwych będą wyprowadzać na smyczy i w kagańcu...

  • Tak trzymać 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wałbrzych. Odstrzał dzików przestraszył mieszkańców. Wezwano policję

Chwile grozy przeżyli mieszkańcy wałbrzyskiego Podzamcza, gdy w poniedziałek po godz. 13 usłyszeli strzały, a następnie zobaczyli ślady krwi na chodniku przy ul. Fortecznej. Jak się okazało, jeden z mężczyzn wykonał odstrzał dzików. W rozmowie z policją zapewnił, że otrzymał w tej sprawie zlecenie z koła łowieckiego.

O sprawie jako pierwszy poinformował "Dziennik Wałbrzych". Mieszkańcy ul. Fortecznej na wałbrzyskim Podzamczu usłyszeli co najmniej kilka strzałów. Część z nich przeraziła się, gdy zobaczyła ślady krwi na chodniku.

Kilkanaście metrów dalej, na trawnikach przed tamtejszym blokami, można było dostrzec ciała zabitych dzików. Jak się okazało, strzały w kierunku watahy oddał jeden z mężczyzn. Na miejsce wezwano policję.

Strzały i krew na chodniku. Przerażenie w Wałbrzychu

Mężczyzna został wylegitymowany przez funkcjonariuszy. W rozmowie z nimi stwierdził, że otrzymał zlecenie na odstrzał dzików z koła łowieckiego. Przyznał się przy tym do zabicia sześciu z czternastu dzików, robiąc wszystko zgodnie ze sztuką łowiecką.

- Dzieci wracają ze szkoły, a pan sobie biega wesoło po trawniku i chodniku pod balkonami i strzela z ostrej broni - cytuje z kolei jednego z mieszkańców portal walbrzych24.com. Marta Wosak, która nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych dodała, że "to jest nagięcie przepisów, bo zgoda na odstrzał jest, ale sposób w jaki to zostało zrobione jest niedopuszczalny".

Urząd Miejski w Wałbrzychu potwierdził, że wydano decyzję o odstrzale dzików w rejonie Podzamcza. W ostatnich tygodniach okoliczni mieszkańcy narzekali bowiem na dzikie zwierzęta, które podchodziły do budynków w poszukiwaniu jedzenia. Dało się je dostrzec m.in. w pobliżu wiat śmietnikowych.

Z kolei wałbrzyska policja poinformowała, że mężczyzna miał zabrać z terenów przed blokami przy ul. Fortecznej zastrzelone dziki. Jednak reporterzy "Dziennika Wałbrzych" donieśli, że jeszcze po dwóch godzinach od zdarzenia na Podzamczu można było znaleźć martwe osobniki leżące przed blokami.

https://wiadomosci.wp.pl/strzaly-i-krew-na-chodniku-przerazenie-w-walbrzychu-6712543587904224a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie