Skocz do zawartości

Andrzej Duda objął patronatem święto Brygady Świętokrzyskiej. Tej, która kolaborowała z okupantem


Rekomendowane odpowiedzi

To nie jest przypadek, i nie jest to komunistyczna propaganda.

Kolaboracja BŚ z Niemcami miała charakter agenturalny, więc główni aktorzy zdawali sobie sprawę że stąpają po kruchym lodzie.

Naturalnym jest, że unikali fotografowania się w mieszanym towarzystwie. Było to tym łatwiejsze, że nie były to czasy smartfona z aparatem w każdej kieszeni - nawet do wykonania fotografii zwykłym boxem, potrzeba było trochę umiejętności i chwili czasu.

Pytanie pomocnicze - ile jest znanych fotografii Fuchsa i Tomy? Jakichkolwiek?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 559
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
57 minut temu, les05 napisał:

Im się udało to są uśmiechnięci. Ale zdjęć BS z Niemcami nie masz. Towarzysze broni nie robili sobie zdjęć? Czy kolaboracja, to tylko wytwór komunistycznej propagandy?

W sumie to masz rację, bo powszechnie wiadomo, że Niemcy wprost uwielbiali polskich partyzantów, a szczególnie Gestapo w Radomiu. Dlatego też nie może dziwić, że ci z BŚ, którzy maszerują przez okupowany przez Niemców kraj, są tacy zadowoleni. Każdy by się cieszył, gdyby od Niemców dostał broń, zaopatrzenie, a nawet miejsca w szpitalach dla chorych i jeszcze bonus w postaci darmowego szkolenia na niemieckich "cichociemnych". Do tego należy pamiętać o tym, że Niemcy wtedy bronili Europy przed bolszewikami, a więc kolaboracja z nimi nie hańbi, a wręcz nobilituje. A czy jakieś wspólne zdjęcia były? Być może, ale nie było powodu aby się nimi chwalić Amerykanom...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolaboracja - bardzo ogólne i pojemne pojęcie. Pod to pojęcie można podciągnąć mnóstwo różnych sytuacji.

Na przykład kolaborantami można byłoby uznać pracowników elektrowni, która wytworzonym prądem elektrycznym oświetlała placówkę gestapo zwalczającą ruch oporu - gestapowiec mógł więc dzięki tym pracownikom pracować do późnego wieczora z lepszymi efektami. Albo motorniczy tramwaju dowożący miedzy innymi tegoż gestapowca wygodnie do pracy - oczywisty kolaborant.

Poza tym u nas nadal pokutuje dawna, ukuta przez ówczesną propagandę ocena współpracy z okupantem; na przykład aktorzy występujący w teatrach pod nadzorem okupanta niemieckiego byli uważani za kolaborantów, odsądzani od czci i wiary, mieli zakaz występowania (po wojnie) natomiast aktorzy występujący w teatrach pod nadzorem okupanta sowieckiego we Lwowie czy Wilnie nie mieli najmniejszych kłopotów z tego powodu i mogli spokojnie kontynuować kariery. Na przykład dziennikarze piszacy do niemieckiej prasy często odsiadywali tą współpracę po wojnie natomiast piszacy do sowieckich gadzinówek w rodzaju "Czerwonego Sztandaru" również nie mieli najmniejszych kłopotów z tego tytułu.

A okupant był przecież taki sam.

Więc nie szermujmy na lewo i prawo pojęciem "kolaborant" bez większego zastanowienia się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, magius28 napisał:

Z tymi TW to bym był ostrożny jednak. Produkowano ich na potęgę (kasa misiu kasa) i czasem nawet sam TW nie miał zielonego pojęcia o tym, że niby TW jest. 

Wręcz odwrotnie, spalono tony teczek, a w pierwszej kolejności spalono teczki księży i purpuratów. Dzisiaj, to co się ostało, to jakieś śladowe ilości i do "dobrego tonu" należy, jak kogoś złapią za rękę, powiedzieć że to była fałszywka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Czlowieksniegu napisał:

Magius- ciekawe, dlaczego tylko niektóre teczki są beee a inne cacy...

Też mnie to zastanawia. 
Tyle, że po zapoznaniu się z historią rodzonego brata mojego ojczulka (to linki do jego bloga), człowieka za którego ręcyma i nogyma mój szanowny staruszek ręczy a i sam fakt sprawy założonej w prokuraturze w latach 80 przez wujaszka pamięta, jestem cholernie ostrożny w podejściu do IPN-owskich rewelacji, niezależnie czy dot. osób z mojej bajki, czy jakiejś innej. 
Fakty są bowiem takie, że esbecy mogli liczyć na dodatkowe apanaże za pozyskanie i prowadzenie TW. Nie dziwi więc to, że błyskawicznie ktoś wpadł na pomysł tworzenia fikcyjnych TW i czerpał z tego wymierne korzyści. Z mojej wiedzy w temacie, wynika, że proceder nie był wcale jakimś wielkim wyjątkiem. 
Dziś, w bardzo wielu przypadkach, nie mamy możliwości stwierdzić co jest, a co nie esbecką radosną twórczością, ponadto należy pamiętać, że w ostatnim czasie historię w naszym wspaniałym kraiku znów podporządkowano ideologii. Dlatego uważam, że "przerzucanie się teczkami" jest, delikatnie powiedziawszy, niesmaczne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem kiedyś jakieś opracowanie na temat SB, a w nim stało, że mieli pod koniec lat 80-tych 100 tysięcy informatorów i TW, a drugie tyle było chętnych do współpracy, ale SB nie było zainteresowane, bo nie przedstawiali dla nich specjalnej wartości. Pisanie więc dziś, że SB tworzyło jakieś "martwe dusze" aby się wykazać i zarobić premię, to po prostu bzdura nastawiona na wybielanie swoich. Ale jak z teczki zostały jedynie okładki, albo tylko jakaś sygnatura w rejestrze akt, które już nie istnieją, to zawsze można powiedzieć, że to była fałszywka. Tu jeszcze należy dodać, że teczki były weryfikowane na kilku poziomach i stworzyć fałszywkę, aby coś na boku zarobić, to było w zasadzie niemożliwe, bo prędzej czy później by się wydało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, balans napisał:

Czytałem kiedyś jakieś opracowanie na temat SB, a w nim stało, że mieli pod koniec lat 80-tych 100 tysięcy informatorów i TW, a drugie tyle było chętnych do współpracy, ale SB nie było zainteresowane, bo nie przedstawiali dla nich specjalnej wartości. Pisanie więc dziś, że SB tworzyło jakieś "martwe dusze" aby się wykazać i zarobić premię, to po prostu bzdura nastawiona na wybielanie swoich. Ale jak z teczki zostały jedynie okładki, albo tylko jakaś sygnatura w rejestrze akt, które już nie istnieją, to zawsze można powiedzieć, że to była fałszywka. Tu jeszcze należy dodać, że teczki były weryfikowane na kilku poziomach i stworzyć fałszywkę, aby coś na boku zarobić, to było w zasadzie niemożliwe, bo prędzej czy później by się wydało.

Balans, za dużą pokładasz wiarę w wysoki poziom SB.

To były zwyczajne, łase na kasę i mściwe dupki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu offtop przeze mnie, w końcu dostanę w łeb od adminów ? ale co tam, zaryzykuję.

@Czlowieksniegu, lista Wildsteina nie była niczym innym jak indeksem archiwalnym - wykazem wszystkich nazwisk jakie w IPN się znalazły. Na tejże liście figurował również mój szanowny ojczulek. Problem w tym, że teczkę staruszka przeglądałem, jest tam wiele ciekawych informacji, od nakazu wydalenia z Politechniki Wrocławskiej i wcielenia do służby wojskowej w 68 r. przez decyzję o internowaniu, liczne protokoły z rewizji i przesłuchań, informacje na jego temat, jakie przekazywali prawdziwi TW (kilka nazwisk mnie mocno zdziwiło), decyzję o aresztowaniu, akt oskarżenia, wyrok sądu, aż do decyzji o rehabilitacji przez Cimoszewicza w 1994 r. Ale nie ma jakiegokolwiek śladu by mój szanowny rodziciel w jakikolwiek sposób z SB współpracował. 

@balanso pracy  SB to mam nieco odmienne zdanie. Co prawda w latach 80 byłem dzieciak, ale na własne oczy widziałem tych "ekspertów" jak się zastanawiali, dlaczego pryzma koksu piszczy pod detektorem, tudzież innego geniusza który nie potrafił zrobić zdjęcia secesyjnego stolika od singera (ich zdaniem części od tzw. pedałówki) bo to cyt. "nie jego aparat jest".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, magius28 napisał:

o pracy  SB to mam nieco odmienne zdanie.

Ja się opieram na tym, co kiedyś opublikował ktoś z IPN-u, a tam stało, że SB miało w latach 80-tych tak wielu chętnych do współpracy, że tylko wybierali tych, którzy stanowili dla nich potencjalnie wartościowe źródła informacji [dzisiaj to zapewne system Pegasus i jeszcze kilka innych, jest podstawą działań kilku służb, które zajmują się inwigilacją obywateli, acz i TW też pewnie mają]. Dlatego nie wierzę w fałszywe teczki, zakładane jakoby dla kasy.

W latach 80-tych miałem wątpliwą przyjemność trafić na dołek i być przesłuchiwanym przez SB-cję. Ale widocznie SB-ek słabo mnie wtedy straszył, bo lojalki nie podpisałem. Na liście Wildsteina mnie nie ma, a jedynie w takim podziemnym pisemku pt. "Paragraf" jestem wymieniony z imienia i nazwiska jako represjonowany. No cóż, człowiek młody i głupi był i wierzył w ideały...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, balans napisał:

Ja się opieram na tym, co kiedyś opublikował ktoś z IPN-u, a tam stało, że SB miało w latach 80-tych tak wielu chętnych do współpracy...

Jak to było w latach 80 dogłębnej wiedzy nie posiadam, zaś przytoczona przeze mnie sprawa rzekomego TW Jakub dotyczy lat 76-79.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie