Skocz do zawartości

Jaruzelski - byłem naładowany nienawiścią do Rosji


grzeb

Rekomendowane odpowiedzi

Lada chwila Jenerał spotka się z Tymi Pomordowanymi pod Wujkiem. Spotka się Ofiarami Służb Wiecznie Uśmiechniętych.

Ale na dzień dzisiejszy raz ... spotkał się z kamieniem. Pamiętacie ?

Szkoda, że organizując zebranie okrągłostołowe nie udało się doprowadzić do odtajnienia miejsc pochówku Pomordowanych Patriotów.
Zresztą, po dzień dzisiejszy jest to tematem Tabu", niestety.
A szkoda, bo choć wiele lat już po wojnie powojennej, to niejeden z żyjących chciałby zapalić świeczkę upamiętniającą na Grobie Bliskiego.

Śmierć Premiera Naszego, Jaroszewicza.
Ponoć miał jakieś niewygodne materiały na swoich Adwersarzy; w powyższych wypowiedziach wspominanych. Niektórzy widzieli w nich; w tych zaginionych papierach ... potwierdzenie istnienia pogestapowskiej Agentury w Kraju Nadwiślańkim.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 253
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Koledzy rok 1988 był bardzo ciekawym rokiem,myślę że znacznie ciekawszym niż 81.
Był to rok kiedy wszyscy czekali że znów coś się stanie-a nie stało się nic.
Do lat 80-opozycji ,,demokratycznej,, bym nie mieszał tu kto inny rozdawał karty znacznie ważniejszy a dziś o jego roli przemilczany.
Na koniec moje dwie refleksje robotnicy Wujka nie zostali zamordowani,policja czy milicja czy wojsko jak dostaje zadanie musi je wykonać./tak jest wszęd\\zie na zachodzie też/
Kto ponosi winę za ich śmierć dla mnie to proste -Przywódcy Strajku w tej kopalni.
Druga refleksja dziś mija 30-lat od pewnego wydarzenia i nic.
Nikt z kolegów nie pamięta?
A może nie wolno?
A może coraz mniej ludzi się tymi czasami interesuje.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jacek 1962 Ty jestes jakims prowokatorem czy po prostu cie pogielo???
winnymi smierci gornikow z wujka byli przywodcy strajku???
uzycie broni powinno byc wobec bezposredniego zagrozenia zycia...do Nich strzelano z daleka jak na strzelnicy...
Idac za twoim tokiem rozumowania sluszne jest wiezienie dla zgwalconej kobiety!!! bo to byl stosunek pozamalzenski...
stam wojenny przetracil i podzielil Polske i Polakow,ten stan trwa do tej pory!!!
W stanach za uzycie gazu przeciwko strajkujacym studentom policjant zostal ukarany...widzialem filmik,studenci siedzieli on podszedl z wielka butla gazu i rozpylajac po twarzach przeszedl przed |Nimi...oni byli winni czemu jego ukarano???
Co tu moge to jedynie stanowczo protestowac przeciwko takim jak Twoje sformuowaniom!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jacek! twoja wiedza historyczna jak i przemyślenia są nie do przecenienia. Radzę napisać książkę. Można by ją zatytułować:
JAJA czyli: Ja wam, ja tobie, ja im"-
podtytuł mógłby brzmieć:
Bajania historyczne na podstawie wypowiedzi źródłowych szwagra i inszej rodziny"
Mniemam, że twoja przepiękna polszczyzna w tym składnia i gramatyka, przyczyni się do powstania opasłego dzieła na miarę tamtych minionych czasów. Epistolografię i retorykę tamtego okresu masz opanowaną do perfekcji, więc nie będzie problemu z odtworzeniem klimatu epoki.
Dzieło może być naprawdę opasłe" gdyż używasz zdań pojedynczych i zapisujesz je od nowego akapitu. Jak jeszcze byś zaczął rymować to nawet nasi wieszczowie ci nie podskoczą...
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle co Wam Koledzy przyszło do głowy dyskutować na temat Wojtka sowieckiego kmiota??? Toż to już wszystko zostało powiedziane, są dokumenty, filmy, książki i zastanawianie się czy był dobry czy zły czy może nie miał wyjścia to jakaś kpina po prostu z najważniejszej z nauk-> HISTORII!

Nie miał wyjścia? - KAŻDY ma wyjście! Ci którym strzelano w głowę lub zakatowano na śmierć w więzieniu na Służewcu w NOWEJ WOLNEJ POLSCE a potem w nocy wywożono ich nagie zwłoki samochodami straży pożarnej do wcześniej przygotowanych dołów z wapnem (okolice kościoła Św. Katarzyny) tak żeby po nich śladu nie było- ONI TEŻ MIELI WYBÓR! Tak samo wszyscy straceńcy- powstańcy, żołnierze wyklęci i tysiące wspaniałych twardych, moralnie niezłomnych ludzi również ten wybór miało.
Oni wybrali walkę aż do śmierci... O CZYM TU W OGÓLE DYSKUTOWAĆ?!- Jakim chorym umysłem(?) trzeba być, żeby pisać takie farmazony jak kolega Jacek?!

Za takie wypowiedzi i herezje powinien być permanentny BAN! To obraża pamięć o ludziach którzy wtedy zginęli po to żebyś Ty Jacku, mógł się dzisiaj porządnie nawpie...ać jedzonka kupionego w sklepie! Po to żebyś mógł wybrać sobie czy chcesz dziecku kupić wrotki czy może zabrać do Disneylandu (to za granicą jakby co), po to żeby orzeł miał koronę i żeby godnie żyć. A co najważniejsze po to zginęli żebyś dzisiaj MIAŁ PRAWO do wyrażania swoich popapranych teorii.

Dziękuję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj nawet TW. Bolek" Wałęsa przyznał, że nie obchodzi rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, bo ON WIELKI wódz i rewolucjonista nie obchodzi klęsk! :)
Zatem rocznicy powstania Warszawskiego również nie powinien obchodzić ani 1 września, ani jakichkolwiek rocznic niepodległościowych, bo to były przecież same klęski z militarnego punktu widzenia.

Już niedługo, zobaczycie, niedługo media zaczną kolejny etap prania mózgów społeczeństwu. Tym razem pod hasłem: Wstydź się własnej historii". To co jest teraz to dopiero początek i małe piwko do wypicia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maufrais,czy Ty naprawde uwazasz,za Walesa byl agentem komunistow???jesli tak to sa oni-komunisci na tyle tempi,ze sami siebie wladzy pozbawili...
Ty sie praniu muzgu juz poddales,przypominam Ci ,ze jak narazie wszystkie sprawy sadawe,w ktorych Walese o to bolkostwo posadzano, WIELKI WODZ wygrywal...
Ale nie, przecie w sadach tez same koledzy siedza i swemu krzywdy nie zrobia...
Stan wojenny cofnol nasz kraj o dobre 10 lat,jest naprawde co swietowac!!!Trzeba pamietac, mowic i spierac sie o fakty,ku pamieci inscenizacie przygotowac,ale czy jest sens jakis uroczystosci specjalnych,swieto panstwowe urzadzac???moze dzien dodatkowo wolny od pracy wprowadzic???Mysle ,ze nie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jotem- absolutnie nie uważam, że należy z tego zrobić święto narodowe i tym bardziej dzień wolny od pracy. To już trąciłoby jakąś paranoją. Chodzi mi tylko o postawę Bolka.

Nie wiem czy wiesz, że postępowanie przeciwko Wałęsie nadal się toczy jak również śledztwo w sprawie ajemniczego zniknięcia" dokumentów z jego teczki w SB również.

Pan były prezydent raczył wypożyczając teczkę (zaraz po objęciu fotela) natychmiast zniszczyć, zgubić" lub ukryć część dokumentów i zwrócił ją do IPN... niekompletną!
Jeśli sądzisz, że zrobił to bo chciał mieć jakieś pamiątki a Nocną zmianę" przeprowadził w 1992 roku i w panice zastopował proces dekomunizacji (razem z Niesiołowskim, Pawlakiem i Tuskiem) w Polsce oraz niczego nie podpisał to proszę bardzo, masz tutaj słowa samego Bolka.


http://www.youtube.com/watch?v=kcOaEPaKqbo&feature=related


A tutaj jak kombinował razem z miłościwie nam panującymi usuwając rząd jedynego przyzwoitego człowieka wśród byłych już polityków:

http://www.youtube.com/watch?v=yJrOt3wPcxE

Dla mnie to jest najbardziej żałosna postać we współczesnej historii Polski. Wiem, że niektórym się to nie mieści w głowie. No bo jak symbol i ikona Solidarności może być podwójnym agentem i zdrajcą.

A tu znajdziesz pytania, na które nigdy nie odpowiedział swojej koleżance z czasów walki" Ś.P. Pani Annie Walentynowicz kiedy kandydował na urząd prezydenta. Cokolwiek to wszystko zastanawiające...

http://www.lustracja.eu/artykuly/list_Anny_Walentynowicz.htm

Więc zanim zarzucisz mi spranie mózgu, użyj własnego i nie ulegaj medialnej propagandzie tych najbardziej efektownych wizerunkowo telewizjom, które dzisiaj tłoczą nam do głów jedyną słuszną" i koszmarnie zniekształconą wersję historii po 89 roku... bo to niepodobne do myślącego człowieka.

Słyszałeś o powiedzeniu, że stan wojenny Skręcił kark narodowi Polskiemu"?
Właśnie o to chodziło i o to co napisał balans- Skłócenie Polaków i zamknięcie opozycji, bo w areszcie mogli zrobić z nimi wszystko- i werbować, i szantażować i grozić i nikt nie mógł się temu przeciwstawić.
Władza doskonale wiedziała, że to już koniec pieśni" i trzeba znaleźć takich (opozycjonistów) co zapewnią miękkie lądowanie" a pokraczny komunistyczny system prawny w rodzącym się demokratycznym państwie NIGDY nie doprowadzi do skazania zbrodniarzy poprzedniego ustroju.
Przypomnę Ci jeszcze, że system prawny w Polsce nadal jest KOMUNISTYCZNY i napisany przez POPRZEDNIĄ władzę i do dzisiaj jest jedynie nowelizowany.

Stąd mamy choćby totalnie poronioną ustawę z 1966 roku o zabytkach czy farsę z procesami gen. Kiszczaka lub samego Jaruzelskiego... tak to działa. Dlaczego?
Bo metody śledztwa i przesłuchań różnią się znacząco od tych jakimi posługiwali się ci Panowie".

Nie wiem co w tym trudnego do zrozumienia?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostre słowa o Jaruzelskim - o kłamstwo propagandy!


Znając dziś treść protokołów biura politycznego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego wiemy, że Moskwa była gotowa zgodzić się na wiele, nawet - na dalsze przemiany w Polsce. Niestety stan wojenny uniemożliwił wykorzystanie tej szansy
Dr Łukasz Kamiński

Wciąż znaczna część społeczeństwa wierzy w zapewnienia generała, ufa, że jego decyzja była niezbędna. Bez wątpienia to największy życiowy triumf generała. To skutki ówczesnej propagandy, która wtłaczała Polakom do głowy, że stan wojenny był koniecznością. Dziś wiemy, że było inaczej, że wprowadzono go, by ocalić system komunistyczny w Polsce - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Łukasz Kamiński, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Dr Kamiński odnosi się też do bilansu ofiar przedstawionego przez gen. Jaruzelskiego w najnowszej książce. - Mówienie o 16 ofiarach stanu wojennego jest kłamstwem propagandy stanu wojennego! - ostro protestuje.


Propaganda w stanie wojennym

Prezenterzy w mundurach, zamknięcie gazet, ścisła kontrola informacji i cotygodniowe konferencje rzecznika rządu Jerzego Urbana - tak wyglądała medialna rzeczywistość stanu wojennego. Czy kampania propagandowa była skuteczna?

Agnieszka Niesłuchowska: Od pół roku kieruje pan Instytutem Pamięci Narodowej. Zorganizowanie planu obchodów 30. rocznicy stanu wojennego, musiało być dla pana nie lada wyzwaniem.

Dr Łukasz Kamiński: Instytut ma już duże doświadczenie w takich działaniach. Do obchodów 30. rocznicy przygotowywaliśmy się od dawna. Już wiele miesięcy temu opracowaliśmy plan wystaw, publikacji, imprez towarzyszących. To nasz normalny rytm pracy. Dodam, że wcześniej, jako dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, przygotowywałem podobne rocznice.

Podczas jednej z konferencji nt. okrągłej rocznicy stanu wojennego mówił pan, że nie będzie ona adresowana tylko do bohaterów wydarzeń, ale i młodych ludzi, bo „wyrosło całe pokolenie ludzi w nowej Polsce, którym trzeba po prostu opowiedzieć tę historię".

- Tak, to prawda i od lat staramy się zachęcać młodych do poznawania najnowszej historii Polski. Organizujemy wykłady, zajęcia, konkursy dla szkół. Wspieramy także różne inicjatywy, czego świetnym przykładem jest książką i wystawa pt. „Ballada o stanie wojennym”, które zostały przygotowane przez uczennice warszawskiego licem im. Mikołaja Reja. Dziewczęta przez wiele miesięcy prowadziły i spisywały rozmowy z uczestnikami stanu wojennego, zgromadziły pamiątki oraz niepublikowane wcześniej zdjęcia z tamtego okresu. W efekcie powstała wspaniała publikacja oraz wystawa obrazujące różne aspekty życia w latach 80.

Wydawać by się jednak mogło, że młodych ludzi nie specjalnie interesuje to, co wydarzyło się przed trzydziestoma laty.

- Faktycznie, ale ma to swoje uzasadnienie. Dla uczniów gimnazjów czy liceów, którzy znają stan wojenny z opowieści dziadków lub rodziców, wydarzenia tamtych dni są bardzo odległe. Mogłoby się wydawać, że 30 lat to niewiele, a jednak tyle się przez ten czas zmieniło, że dla młodych jest to zupełnie inna rzeczywistość. Różnica jest tak wielka, że zaczyna prowokować młodzież do zadawania pytań. Po kilku latach osłabienia zainteresowania młodych ludzi historią najnowszą, od dwóch-trzech lat odnotowujemy tendencję zwyżkową.

Do zadawania pytań niewątpliwie prowokują także komentarze polityczne i coroczne manifestacje pod domem gen. Jaruzelskiego. Jak te protesty są odbierane przez młodzież?

- Jednych wydarzenia polityczne i wszelkie manifesty prowokują do zainteresowania się historią, innych skutecznie zniechęcają. Uważam, że powinniśmy kultywować pamięć o stanie wojennym i jego ofiarach w różnorodny sposób, każdy z nas ma prawo do wyboru własnej formy. Ważne jest, byśmy pamiętali, że to nasza wspólna rocznica.

Co roku o tej porze powraca pytanie: co by było, gdyby gen. Wojciech Jaruzelski nie podjął decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego? W jakim punkcie bylibyśmy dziś?

- Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Aby zbliżyć się do prawidłowej odpowiedzi, trzeba cofnąć się do wydarzeń, które miały miejsce pod koniec 1981 roku. Znając dziś treść protokołów biura politycznego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego wiemy, że Moskwa była gotowa zgodzić się na wiele, nawet - na dalsze przemiany w Polsce. Niestety stan wojenny uniemożliwił wykorzystanie tej szansy. Myślę, że straciliśmy osiem lat, straciliśmy wspaniałych ludzi. Nie tylko tych, którzy zginęli w czasie stanu wojennego, ale tych, którzy zostali zmuszeni do emigracji.

Co straciliśmy jako naród?

- Ogromny potencjał jakim była społeczna nadzieja i entuzjazm. Entuzjazm nie powrócił nawet w 1989 roku, gdy odzyskaliśmy wolność i brakuje nam go do dziś. Nie mamy zapału do publicznego działania oraz przekonania, że warto troszczyć się o wspólne sprawy.

Gen. Jaruzelski na łamach swojej najnowszej książki apeluje, aby podjął się pan wnikliwej analizy stanu wojennego i wydarzeń poprzedzających wprowadzenia go. Uważa bowiem, że historycy IPN po macoszemu podchodzą do „białych plam” w naszej współczesnej historii.

- Historycy, nie tylko ci z IPN, nie boją się podejmowania trudnych tematów i badają je od lat.


Dla mnie najbardziej interesujące w nowych deklaracjach generała jest to, że on – najwyraźniej wiedząc, że wiele dokumentów na temat reakcji strony sowieckiej zostało opublikowanych – nagle po raz kolejny zmienia linię obrony. Już nie akcentuje zagrożenia zewnętrznego, ale skupia się na sytuacji wewnętrznej kraju, mówi, że była bieda i kryzysDr Łukasz Kamiński
Dla mnie najbardziej interesujące w nowych deklaracjach generała jest to, że on – najwyraźniej wiedząc, że wiele dokumentów na temat reakcji strony sowieckiej zostało opublikowanych – nagle po raz kolejny zmienia linię obrony. Już nie akcentuje zagrożenia zewnętrznego, ale skupia się na sytuacji wewnętrznej kraju, mówi, że była bieda i kryzys. Tłumaczy, że wprowadzenie stanu wojennego było jedynym wyjściem z ciężkiej sytuacji i rzekomo jedyną drogą do zapanowania nad chaosem. A prawda jest taka, że w 1981 roku mieliśmy do czynienia z najbardziej niezwykłym, nie tylko dziejach Polski, ale i całego świata, samoorganizującym się ruchem społecznym, wielką chęcią społeczeństwa do wzięcia odpowiedzialności za własne losy. Stan wojenny odebrał ludziom tę szansę.


Ale generał zarzuca IPN m.in. to, że nie zajmuje się kluczowym wydarzeniem poprzedzającym wprowadzenie stanu wojennego – Spotkaniem Trzech z udziałem Lecha Wałęsy, prymasa Józefa Glempa i gen. Jaruzelskiego, które mogło zmienić przebieg tamtych dni.

- IPN pochyla się nad aspektami, o których mówi gen. Jaruzelski, ale trzeba pamiętać, że historycy badają całość wydarzeń. Jeśli mowa o Spotkaniu Trzech, musimy zastanowić się nad tym, co działo się wtedy za kulisami, na ile spotkanie przedstawicieli władzy, Kościoła i Solidarności było faktycznie próbą zawarcia porozumienia, a na ile odwracaniem uwagi od ostatnich przygotowań do stanu wojennego.


Gen. Jaruzelski twierdzi, że nie zgadza się z „rzucaniem księżycowymi liczbami wypadków śmiertelnych”. Dodaje, że w czasie stanu wojennego zginęło 16 osób, w tym jeden milicjant. Co pan na to?

- Mówienie o 16 ofiarach stanu wojennego jest kłamstwem propagandy stanu wojennego! Widocznie generał liczył tylko tych, którzy zostali bezpośrednio zastrzeleni w trakcie pacyfikacji strajków i demonstracji, a pominął osoby, które zostały zamordowane w innych okolicznościach (IPN ustalił 56 śmiertelnych ofiar stanu wojennego – przyp. red.). Przy tej okazji należy przypomnieć, że mówienie o 16 ofiarach stanu wojennego jest kłamstwem propagandy stanu wojennego! Generał, przygotowując się do stanu wojennego, nastawiał się na setki a nawet tysiące ofiar. Patrząc na bilans ofiar z takiej perspektywy, faktycznie można powiedzieć, że rzeczywistych ofiar było... niewieleDr Łukasz Kamiński
generał, przygotowując się do stanu wojennego, nastawiał się na setki a nawet tysiące ofiar. Patrząc na bilans ofiar z takiej perspektywy, faktycznie można powiedzieć, że rzeczywistych ofiar było... niewiele. Na szczęście, dzięki odpowiedzialności i dojrzałości społeczeństwa i przywódców Solidarności, nie doszło w grudniu 1981 roku do szeroko zakrojonych walk.


A czy można mówić, że był jakikolwiek pozytywny efekt wprowadzenia stanu wojennego?

- Ile byśmy nie szukali, nie znaleźlibyśmy nic pozytywnego. Nic.

Dlaczego zatem z badań ośrodków opinii publicznej wynika, że tak wielu ankietowanych ocenia wprowadzenie stanu wojennego za uzasadnione? Według ostatnich badań TNS OBOP wynika, że 51% badanych uważa decyzję gen. Jaruzelskiego za uzasadnioną. Z czego to wynika?

- Wciąż znaczna część społeczeństwa wierzy w zapewnienia generała, ufa, że jego decyzja była niezbędna. Bez wątpienia to największy życiowy triumf generała. To skutki ówczesnej propagandy, która wtłaczała Polakom do głowy, że stan wojenny był koniecznością. Dziś wiemy, że było inaczej, że wprowadzono go, by ocalić system komunistyczny w Polsce, ale i tak na dłuższą metę to się nie udało.


A może to kwestia litości dla schorowanego człowieka, który biega po sądach?

- Nie sądzę. Myślę, że wielu ludziom wciąż trudno zmierzyć się ze świadomością, że stan wojenny nie miał żadnego uzasadnienia. Bo co to oznacza w praktyce? Że 13 grudnia trzeba było mu się sprzeciwić, a jak wiemy, nie wszyscy mieli taką odwagę.


Pana poprzednik, Janusz Kurtyka, nazwał gen. Jaruzelskiego zdrajcą. Pan by się podpisał pod tymi słowami?

- Gen. Jaruzelski z pewnością nie jest pozytywnym bohaterem naszej historii.


W oświadczeniu przesłanym Wirtualnej Polsce pisze, że przeprasza, ale gdyby miał podjąć tę samą decyzję teraz, zrobiłby to jeszcze raz. Wierzy pan w „przepraszam” generała?

Dziwi mnie, gdy słyszę, że generał przeprasza, a potem dodaje, że zrobiłby to jeszcze raz. Gdzie tu żal i uznanie swojej winy? Nie wierzę w szczerość takich przeprosin. Dr Łukasz Kamiński
Dziwi mnie, gdy słyszę, że generał przeprasza, a potem dodaje, że zrobiłby to jeszcze raz. Gdzie tu żal i uznanie swojej winy? Nie wierzę w szczerość takich przeprosin. A jeśli chodzi o samą decyzję, to przypomnijmy, że obok historyków wypowiedziały się już w tej sprawie sądy. Ostatnio zapadł wyrok ws. jednej z osób oskarżonych w procesie sprawców stanu wojennego. Choć sprawa została umorzona, sąd stwierdził, że ówczesne działania władzy były bezprawne. O tym samym mówi wydany niedawno wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który był bardzo czytelny – stan wojenny był aktem absolutnie bezprawnym nawet w myśl ówczesnego komunistycznego prawa.

Myśli pan, że w ciągu najbliższych lat dowiemy się jeszcze czegoś, co zmieni nasze wyobrażenie o kulisach wprowadzenia stanu wojennego? Ile dokumentów może jeszcze zostać opublikowanych i które z nich mogą okazać się najcenniejsze?

- Jest wiele nieopublikowanych dokumentów, które tkwią w prywatnych zbiorach Polaków i co jakiś czas będę się pewnie ukazywać. Nie sądzę jednak, by okazały się przełomowe dla stanu naszej wiedzy. Bardziej sensacyjna może okazać się zawartość zagranicznych archiwów, do których wciąż nie mamy dostępu. Wbrew pozorom, nie chodzi tu tylko o dokumenty sowieckie, bo sporo z nich zostało już opublikowanych, ale także o amerykańskie. Gdybyśmy mieli dostęp do dokumentów USA z tamtego okresu, dowiedzielibyśmy się np. jak szeroki był zakres nieoficjalnej pomocy dla Solidarności. Frapujących nas kwestii jest znacznie więcej, ale nie sądzę byśmy w niedalekiej przyszłości uzyskali odpowiedzi na wszystkie pytania.

Rozmawiała: Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

http://wiadomosci.wp.pl/title,Szef-IPN-oburzony-slowa-generala-to-klamstwo,wid,14077612,wiadomosc.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejszy sondaż z Wiadomości:
56% Polaków uważa że wprowadzenie stanu wojennego było mniejszym złem i uchroniło Polskę przed inwazją ZSRR
i jednocześnie
47% Polaków uważa że twórców stanu wojennego należy ukarać

Sam prezenter zadał pytanie: Jak Polacy godzą taką sprzeczność, to już chyba tylko oni sami wiedzą? (coś w tym stylu).

Dla mnie to kolejne potwierdzenie - przepraszam za być może zbyt ostre słowo, ale wydaje mi się że jednak dziś dopuszczalne - idiocenia tego społeczeństwa.
I tyle w tym temacie.

@kindzal
Szkoda słów. Kolejne dokumenty czy z NATO czy Kremla nie dotrą do zakutych główek i nie przekonają większości społeczeństwa. Wystarczy że Generał wyda książkę czy pojawi się w programie Liska Chytruska i już jest fajnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie sondaży jest różnica...
Postawienie pytania...
Czy uważa pani/pan że stan wojenny był mniejszym złem?"
a postawienie pytania
Co pani sądzi o stanie wojennym, czy był dobry czy zły?"
Wyniki pewnie różniły by się o kilkadziesiąt procent- socjologia, psychologia i manipulacja...
Jak w reklamie:)
Nie trza się myć wystarczy dezodorant a wszystkie ulegną;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czego jak czego,ale braku eleranka" to spawaczowi" nie mogę podarować!!
teraz już nie ma co dywagować na temat Jaruzela,człowieka honoru",(wg.michnika)i innych komuchów.nie zrobiono wczesniej z nimi rozliczenia to teraz juz jest za późno.za pare lat się okaże że to Kiszczak z Jaruzelem obalili komunę" i jeszcze będą im stawiać pomniki wdzięczności,kwestia czasu.pamięć ludzka jest ułomna ale ja im tego co robili nie zapomnę,powinni być ciągani po sądach do końca swoich dni.zwłaszcza Kiszczak!(wiem,to nie po chrześcijańsku,ale w tym wypadkunie ma przebacz!).
I nie ma mniejszego zła" jak sądzą nie którzy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie społeczeństwo, jakieś takie niereformowalne...
Co roku w mediach te same żale nad internowanymi, wywiady z liderami - oczywiście odpowiednie kryteria doboru - , i ludźmi z ulicy w stylu : Pani Hanka pracowała wtedy na poczcie, czy w sklepie, a tu nagle sru" stan wojenny i co Pani wtedy czuła?. Kolejne scenki z sal sądowych gdzie Czesio Kiszczak i kumple (bo Jaruzela wyłączyli) zaliczają kolejną nic nie wnoszącą rozprawę i trochę innych migawek.
Ale to wszystko jakoś nie do końca na serio, trochę na wesoło, trochę na smutno.
A jakieś wnioski na przyszłość?
A po co zatruwać życie społeczeństwa. Ono ma teraz tyle innych problemów, kryzys się zbliża.
14 grudnia wszystko wraca do normy a społeczeństwo zostaje przy swoim, i tak już od 30 lat.
A propos sondaży, dzisiaj również powiedzieli w mediach, że rośnie grupa osób zupełnie nieświadomych tej daty.
I chyba o to chodzi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie cairo1, dobrze wiesz, że nie to miałem na myśli.
A wzrost?
Wołodyjowski też był nikczemnej postury, a serca wielkiego. Z kolei Longinus Podbipięta choć wielkolud, to jednak na umyśle trochę szwankował, a i Kmicic szybciej robił szabelką niż rozumem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cairo-> czytam sobie te Twoje spływające jadem głupawe komentarze od dłuższego czasu i zastanawiam się jaką Ty chłopie szkołę skończyłeś i czy w ogóle?
Zastanawia czy ktoś Tobie zaszczepił w dzieciństwie podstawowe wartości etyczne i moralne? Bo o wrażliwości czy jakiejkolwiek empatii nie ma co w ogóle mówić.

W związku z tym, ze Twojego bełkotu nie jestem już w stanie dłużej przetrawić życzę Ci z całego serca abyś doświadczył dokładnie tego samego czego doświadczyli Powstańcy Warszawscy nikczemnego wzrostu" i wdowy po alikach(?)". Życzę Ci żebyś musiał znosić śmiech oprawców kogoś Tobie bliskiego i przełykać gorycz niesprawiedliwości.

I na koniec zacytuję krzyk z ulicy (być może Twojego ojca?), zarejestrowany przez radiową trójkę w czasie pałowania ludzi na ulicy:
- Żeby ci zdechło coś co najbardziej kochasz zomowcu pier...lony"

Wtedy zrozumiesz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy-ja Was przepraszam ,ale tak nie kumam o co Wam chodzi.
Co ma dzisiejsze społeczeństwo do tzw ,,Stanu Wojennego,,.
Kiedy wprowadzano stan wojenny ja miałem 19-lat i w maju tegoż roku zdałem maturę.
Aby dzisiejsze społeczeństwo mogło się wypowiedzieć w tym temacie musiało by wtedy żyć życiem dorosłym a nie w przedszkolu lub żłobku.Bo aby zobaczyć różnice trzeba by żyć przed,w czasie i po Stanie Wojennym.
Co do ofiar Wujka to ofiary polityczne a winnymi ich śmierci nie są milicjanci tylko przywódcy Komitetu Strajkowego.
Ci co siedzieli sobie w bezpiecznym miejscu/sztabie /a na mury wysłano naiwnych ludzi.
Koledzy byłem- ,,żołnierzem ulicy,, nie było zadymy w Rzeszowie abym tam nie był.Ja miałem szczęście inni mieli mniej więc dostali po plecach i nie tylko.
Ja tam nie byłem z powodów politycznych bo w sumie za co 19-latek może nienawidzieć komunę.
Gdyby w tej kopalni zginął ktoś z mojej rodziny to nie paliłbym świeczek pod domem Jaruzelskiego tylko tych ,,łotrów,,.
Oni powinni mieć ocenę realiów czy mieli ,mieli Oni potrzebowali ,,ofiar,,do celów politycznych.
Ich śmierć była niepotrzebna ,komuna i tak by padła bo jak Wam już pisałem.
Prawdziwymi strażnikami komuny byli ludzie pamiętający ,,dobrobyt,, II RP.
Mojżesz wiódł naród wybrany przez pustynię 40-lat tyle aby umarli ludzie pamiętający życie w niewoli.
U nas obliczcie sobie sami.
Na koniec 12 grudnia tak ok 14 kończyłem praktykę w Urzędzie Przewozu Poczty nr 2 na ul Asnyka w Rzeszowie to była pracująca sobota.
Żegnał nas Przewodniczący Solidarności tego Urzędu.
O godz 22.00 ten człowiek był,, gościem,,internowanym w ZK Załęże.Jak z tego faktu wynika oficjalna data to 13 ale faktyczna to 12 Grudnia,o taka ciekawostka dla zainteresowanych.
I na koniec moja refleksja wg mnie Stan Wojenny był układem politycznym pomiędzy Władzą i Kościołem/taką Polską drogą do demokracji/aby można było wejść na tę drogę obydwie strony musiały wyciąć swoje ekstremy.
Czy mam rację myślę że mam,ja Wam podam moje argumenty a Wy poddacie je solidnej krytyce.
Kiedy? myślę że już niedługo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziane ze Sztabu Generalnego: wojska rosyjskie czekały tylko na rozkaz

Franciszek Puchała

Po fiasku pierwszej rundy rokowań radziecko-amerykańskich w sprawie redukcji broni strategicznej w Genewie oraz impasie w rokowaniach wiedeńskich NATO i UW w sprawie redukcji broni konwencjonalnej w Europie nastąpił kolejny etap wyścigu zbrojeń i zimnej wojny. Logika – nie tylko wojskowa – wskazywała, że ZSRR nie będzie lekceważył zagrożeń dla gotowości bojowej, systemu dowodzenia i zaopatrywania ok. 370-tysięcznego zgrupowania swoich wojsk w NRD oraz 65-tysięcznego zgrupowania i składów broni jądrowej w Polsce. Chodziło zwłaszcza o linie łączności, tranzytowe drogi kolejowe i samochodowe prowadzące przez Polskę do NRD, a także stanowiska dowodzenia Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego, przeprawy oraz rejony przeładunkowe w Polsce. Władze ZSRR traktowały wówczas nasz kraj jako „trzeci front”, który jednak miał dla nich kluczowe znaczenie (pozostałe dwa fronty uważane za mniej ważne to afgański i chiński).
Na podstawie archiwalnego dokumentu radzieckiego z 18 sierpnia 1980 r. można sądzić, że przygotowania do interwencji wojskowej w Polsce rozpoczęły się już w trakcie pierwszych dużych strajków. Potwierdzał to prof. Zbigniew Brzeziński, według którego już od września 1980 r. USA wiedziały o oddziałach zaciskających żelazny pierścień wokół Polski. Powoływał się on na źródła wywiadowcze, mówiąc: „W polskim Sztabie Generalnym był oficer współpracujący z nami. (...) Mieliśmy też doniesienia o rozmieszczeniu oddziałów radzieckich z wywiadu satelitarnego, z przechwyconej łączności i od kilku wyższych oficerów w radzieckim Sztabie Generalnym, którzy współpracowali z nami”. Wiadomo, że w pierwszym przypadku chodziło o płk. Ryszarda Kuklińskiego, który zdezerterował w listopadzie 1981 r.

Oczami Sztabu Generalnego

Oceniając zagrożenie zewnętrzne, Sztab Generalny WP analizował sytuację nieco szerzej. Brano pod uwagę, że na terenie Polski stacjonowała Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej (to jej oddziały w październiku 1956 r. maszerowały na Warszawę). Tuż za wschodnią granicą stacjonowały wojska trzech radzieckich okręgów wojskowych (OW) sąsiadujących z naszym najsłabszym wówczas, bo głęboko skadrowanym, Warszawskim OW. Oprócz Grupy Wojsk Radzieckich w NRD podobne zgrupowanie wojsk radzieckich stacjonowało w Czechosłowacji. Razem stanowiło to potencjał w postaci 59 dywizji, w tym 27 pancernych i trzech powietrznodesantowych. Dodatkowo należało brać pod uwagę dwa okręgi wojskowe Czechosłowackiej Armii Ludowej i dwa Narodowej Armii Ludowej NRD. Wokół granic Polski sąsiedzi mieli więc łącznie 75 dywizji, w tym 34 pancerne. Dawało im to nad polską armią istotną przewagę, bo pięciokrotną w dywizjach, przeszło siedmiokrotną w czołgach i niemal czterokrotną w samolotach.
„Sojuz-80”, pierwszy etap. Wojsko Polskie zostawić w koszarach

O realnej groźbie interwencji wojskowej UW w Polsce świadczył zamiar radzieckiego SG przeprowadzenia ćwiczenia koalicyjnego pod kryptonimem „Sojuz-80”. Oficerowie SG WP nadali mu wymowny kryptonim „SĄ JUŻ”. Zamierzeniu temu było poświęcone specjalne spotkanie u szefa radzieckiego SG, marszałka Nikołaja Ogarkowa, w Moskwie
1 grudnia 1980 r. Oprócz szefa Głównego Zarządu Mobilizacyjnego Sztabu Generalnego AR i pierwszego zastępcy szefa Sztabu Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW wezwano na nie przedstawicieli sztabów generalnych Polski, Czechosłowacji i NRD.
Ogarkow przedstawił uczestnikom spotkania zamiar zorganizowania ćwiczeń koalicyjnych, pod pozorem których 8 grudnia 1980 r. miało wkroczyć na teren Polski 18 związków taktycznych (15 dywizji AR, w tym dywizja powietrznodesantowa z terytorium ZSRR, dwie dywizje CzAL, jedna dywizja NAL NRD).
Na pytanie przedstawiciela SG WP gen. Tadeusza Hupałowskiego, dlaczego do ćwiczeń nie angażuje się oddziałów WP, marszałek Ogarkow odpowiedział, że polskie wojsko ma pozostać w koszarach. Kierownictwo polskie nigdy nie przewidywało takiego wariantu.
Ćwiczenia o takim charakterze i rozmachu nie mieściły się w konwencji dotychczasowych przedsięwzięć sojuszniczych. Na 1980 r. nie planował ich Sztab Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW. Nigdy dotychczas nie planowano prowadzenia ćwiczeń w grudniu, kiedy nie było już środków finansowych ani materiałowych na takie przedsięwzięcie. Wszystkie poligony wojskowe w Polsce nie były w stanie pomieścić takiej masy wojsk. Konieczność przeprowadzenia tego nadzwyczajnego ćwiczenia jeszcze w grudniu 1980 r. Ogarkow uzasadniał rosnącym napięciem w Europie oraz bardzo złożoną sytuacją w Polsce.
Od 4 do 7 grudnia 1980 r. pięć generalskich grup rekonesansowych (trzy z AR, po jednej z CzAL i NAL NRD) przeprowadziło rekonesans pięciu dróg przegrupowania i rejonów ześrodkowania wojsk. Nie było to okresowe, rutynowe sprawdzenie stanu dróg tranzytowych. Docelowymi rejonami zgrupowań wojsk były okolice dużych miast i ośrodków przemysłowych: Elbląga, Gdańska, Bydgoszczy, Koszalina, Szczecina oraz Poznania, Łodzi, Warszawy, a także Tarnowa, Krakowa, Katowic, Opola i Wrocławia.
Ćwiczenie „Sojuz-80” zamierzano przeprowadzić w dwóch etapach. W pierwszym pięć oddzielnych zgrupowań (po jednej dywizji lub po dwie) wojsk krajów ościennych miało prowadzić ćwiczenia taktyczne przez pięć-sześć dni na własnych terytoriach. Na początku drugiego etapu miały one wkroczyć do Polski (pięć-sześć dywizji AR, dwie dywizje CzAL i jedna dywizja NAL NRD). W tym etapie zamierzano rozwinąć sztab frontu i sztaby armii wydzielonych z ZSRR, Czechosłowacji i NRD oraz wprowadzić do Polski dodatkowo 22 dywizje (15 dywizji radzieckich, cztery czechosłowackie i trzy wschodnioniemieckie). W apogeum działań siły interwencyjne mogły osiągnąć nawet 30 dywizji ogólnowojskowych. Taką ocenę potencjału wojsk interwencyjnych można było znaleźć już 15 grudnia 1980 r. na łamach tygodnika „Newsweek”. Pozostaje zagadką, skąd tam o tym wiedziano.
Pod wpływem argumentów Stanisława Kani i gen. Wojciecha Jaruzelskiego oraz nacisków USA, radziecki SG odstąpił od realizacji „ćwiczeń Ogarkowa” na obszarze Polski. Natomiast prowadzono je w rejonach wyjściowych na terytoriach państw sąsiadujących z Polską. Dodam, że Kukliński w wywiadzie dla paryskiej „Kultury” oceniał, że moskiewski szczyt (5 grudnia 1980 r.) wcale nie zażegnał groźby interwencji. Uświadomił jedynie polskiemu kierownictwu, że od uderzenia nie ma odwrotu. Jeśli nie uderzą sami, zrobi to za nich Armia Czerwona z innymi wojskami Układu Warszawskiego. Ów szczyt, czyli spotkanie przywódców państw UW dotyczące sytuacji w Polsce, przypominał wydarzenia z 1968 r., kiedy także zwołano „naradę” w Moskwie, a równocześnie na terenie Czechosłowacji odbywały się ćwiczenia wojsk sojuszniczych.

Eskalacja. „Sojuz-81” w Polsce, „Zachód-81” od Morza Czarnego po Bałtyk

Kolejnym krokiem w kierunku interwencji było ćwiczenie „Sojuz-81” prowadzone na terenie Polski od 16 marca
do 7 kwietnia 1981 r. Jego przedłużenie przez kierownictwo radzieckie było w dziwny sposób skorelowane z głośnym pobiciem działaczy „Solidarności” w Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy. W ramach ćwiczenia rozwinięto w Legnicy stanowisko dowodzenia ND ZSZ UW. Zdecydowaną większość jego obsady stanowili oficerowie radzieccy. Były tam grupy operacyjne CzAL na czele z gen. Kuczerą i NAL NRD z gen. Gotwaldem. Włączono zaledwie kilku oficerów WP ze sztabu ZSZ UW z gen. Stanisławem Antosem na czele. Rozwinięto system łączności na potrzeby ND ZSZ oraz grup operacyjnych AR, CzAL i NAL NRD, a także grupy operacyjnej radzieckiego Sztabu Generalnego w Rembertowie. Na Centralnym Stanowisku Dowodzenia (CSD) Wojsk OPK pojawiła się grupa operacyjna oficerów radzieckich o liczebności zbliżonej do etatu czasu wojennego. Po zakończeniu ćwiczenia systemu nie usunięto, lecz wzmacniano go, rozwijając dodatkowo 18 polowych węzłów łączności. W toku ćwiczenia radzieckie grupy rekonesansowe prowadziły rozpoznanie obiektów Polskiego Radia i TVP, Huty Warszawa, FSO Żerań, Stoczni Gdańskiej, zakładów przemysłowych w Elblągu, Szczecinie, Wrocławiu i Świdniku. Jeszcze przed zakończeniem ćwiczenia uruchomiono radzieckie mosty powietrzne do niektórych garnizonów radzieckich w Polsce. Od
3 do 10 kwietnia miały miejsce przeloty 70 samolotów i 43 śmigłowców transportowych. Sztab Generalny WP oceniał to jako wzmacnianie PGW AR.
Proces przygotowania do interwencji był na tyle zaawansowany, że według rosyjskiej profesor Inessy S. Jażborowskiej, powołującej się na gen. Wiktora Dubynina, do wejścia do Polski wojska radzieckie były przygotowane w końcu listopada 1981 r. Wcześniej, w sierpniu, specjalne grupy prowadziły rozpoznanie najważniejszych obiektów administracji rządowej oraz instytucji wojskowych położonych głównie w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Gdańsku. Według relacji gen. Władysława Aczałowa, zgodnie z wytycznymi marszałka Ogarkowa dowódcy dwóch dywizji powietrznodesantowych oraz dowódcy pułków i batalionów powietrznodesantowych wchodzących w ich skład, z dowódcą radzieckich wojsk powietrznodesantowych gen. Suchorukowem na czele, wylądowali na lotnisku AR w Polsce. W strojach cywilnych przeprowadzili rozpoznanie obiektów KC PZPR, Sejmu, NBP, Ministerstwa Obrony Narodowej i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Rozpoznawano też lotnisko Okęcie w Warszawie i zapasowe lotnisko Lublinek koło Łodzi. W razie interwencji wojsk UW w Polsce dwie dywizje powietrznodesantowe miały opanować rozpoznane obiekty w Warszawie, internować generałów Jaruzelskiego, Siwickiego i innych oraz członków rządu i kierownictwa PZPR. Linią rozgraniczenia między działającymi dywizjami miała być ul. Marszałkowska.
O gotowości do wprowadzenia wojsk radzieckich do Polski w listopadzie-grudniu 1981 r. świadczą również relacje generałów Suchorukowa, Władimira Dudnika oraz pułkowników Ałksnisa, Kaczugurnego i Konowałowa.
Groźnym sygnałem dla polskiego kierownictwa państwowego były manewry AR na niespotykaną dotąd skalę prowadzone na terenie Ukrainy, Białorusi,
Litwy i we wschodniej części Bałtyku od 4 do 12 września 1981 r. pod kryptonimem „Zachód-81”. Były one jakby skorelowane tym razem z I Krajowym Zjazdem Delegatów „Solidarności”, a kierował nimi minister obrony ZSRR marszałek Dmitrij Ustinow. Ćwiczący
1. Front Białoruski miał przeprowadzić operację zaczepną na warszawskim kierunku operacyjnym połączoną z operacją lotnictwa i Floty Bałtyckiej. W 12.-15. dniu operacji miał opanować rubież Gdynia-Warszawa-Radom. Operacyjne Grupy Manewrowe (OGM) frontu (APanc i KA z odpowiednim wzmocnieniem) we współdziałaniu z desantami powietrznymi miały sforsować Wisłę i opanować rubieże: Gdynia-Warszawa-Radom i Tomaszów Mazowiecki-Kielce-Radom.
W 11. lub 12. dniu operacji 7. DPD miała być desantowana na wschód od Warszawy na kierunku działań jednej z OGM. Moja szczegółowa informacja o manewrach, które obserwowałem, ale już bez opisanych kierunków i rubieży do opanowania przez OGM, znajduje się wśród części raportów Kuklińskiego z 1981 r. odtajnionych przez CIA. Na pytanie, kto i dlaczego pominął istotny jej fragment, trudno dziś odpowiedzieć.
Z protokołów posiedzeń Biura Politycznego KPZR wynika, że na skutek zwlekania z wprowadzeniem stanu wojennego kierownictwo ZSRR coraz mniej dowierzało gen. Jaruzelskiemu. 11 listopada 1981 r. Michaił Susłow wystąpił na plenum KC KPZR z tajnym referatem, w którym oprócz wariantu A (stan wojenny) zaproponował wariant B. Zakładał on, że w wypadku narastania anarchii w Polsce władzę przy wsparciu wojsk radzieckich powinny przejąć „zdrowe siły” (twardogłowi) w PZPR. Według prof. Jażborowskiej grupa tzw. siłowników z gen. Mieczysławem Moczarem na czele była gotowa do przeforsowania odejścia gen. Jaruzelskiego. 19 listopada odbyła się ogólnopolska konferencja „zdrowych sił” z wojska i organów bezpieczeństwa. Jej uczestnicy wyrazili gotowość zdecydowanego rozprawienia się z „kontrrewolucją”.

Były przecieki i plany interwencji

O tym, że plany przygotowania stanu wojennego mogą być znane na Zachodzie, w Sztabie Generalnym WP wiedziano jeszcze przed dezercją Ryszarda Kuklińskiego. Pierwsze sygnały na ten temat pochodziły od polskiego attaché wojskowego z Rzymu. Szef Zarządu Operacyjnego i jego zastępcy dowiedzieli się o tym od zastępcy szefa SG WP, gen. Jerzego Skalskiego, na prowadzonej przez niego odprawie. Uczestniczył w niej także Kukliński. Z jego relacji dla paryskiej „Kultury” wynika, że informacja o przeciekach, którą usłyszał na odprawie, wpłynęła na jego dezercję do USA 7 listopada 1981 r. Dodam, że dr Sławomir Cenckiewicz wiąże ją także z wcześniejszą dezercją via Jugosławia sąsiada i przyjaciela Kuklińskie-
go, płk. Włodzimierza Ostaszewicza.
Po tym zdarzeniu było pewne, że Zachód zna plany stanu wojennego. To właśnie u Kuklińskiego zbiegały się wszystkie informacje związane z ich opracowaniem. Można było sądzić, że o przygotowaniach dowie się kierownictwo „Solidarności”, że trzeba będzie wszystko zmieniać, opracowywać jakieś nowe warianty planów itp. Jednak nawet pobyt marszałka Wiktora Kulikowa w Warszawie po dezercji Kuklińskiego i wizyta wicepremiera Zbigniewa Madeja w Waszyngtonie w dniach
6-9 grudnia 1981 r. nie spowodowały żadnych zmian. Dlaczego tak się stało, to kolejna zagadka.
O przygotowaniach do interwencji świadczą wypowiedzi wielu polityków i wojskowych. Na konferencji w Jachrance informacje o takich przygotowaniach potwierdzili m.in. Georgij Szachnazarow oraz marszałek Wiktor Kulikow i gen. Anatolij Gribkow, a przy innych okazjach także Michaił Gorbaczow i Eduard Szewardnadze.
Kulikow oceniał, że „»Solidarność« wkroczyła na drogę konfrontacji z partią, z władzą, która wtedy rządziła. Wszystko to zmuszało nas do utrzymywania wojsk w takim stopniu gotowości, by w odpowiednim momencie mogły działać, jeżeli wymagałaby tego sytuacja”. Nawiązując do ćwiczenia „Sojuz-81”, gen. Gribkow stwierdził m.in.: „Trudności domówienia się były z Jaruzelskim i Kanią. Obawiali się oni, aby pod pretekstem ćwiczeń wojska sojusznicze nie zostały wprowadzone do Polski. Słuszne jest pytanie: czy istniał realny plan wprowadzenia sojuszniczych wojsk do Polski. Tak, taki plan istniał”.
Istnienie planów interwencji Georgij Szachnazarow uzasadniał obawą przed wyjściem Polski z Układu Warszawskiego i niezdolnością ZSRR do obrony porządku jałtańskiego. Według niego do interwencji mogło dojść, gdyby w Polsce wybuchła wojna domowa lub gdyby władzę przejęły siły, które ogłoszą, że Polska wychodzi z UW i łączy się z NATO.
Przegrupowania wojsk radzieckich na trasie Moskwa-Mińsk-Brześć jesienią 1981 r. obserwował i opisał attaché wojskowy RFN S. Hartmut Digutsh. Oceniał on, że ich koncentracja może być wykorzystana przeciwko Polsce i oznaczać zagrożenie dla stabilizacji na tym obszarze. Ocena ta pokrywała się z raportem połączonych wywiadów USA z 12 czerwca 1981 r., w którym szacowano przygotowania wojsk radzieckich w Polsce i wokół jej granic na dochodzące do takich rozmiarów jak jesienią 1980 r.
O zagrożeniu interwencją wojskową UW w Polsce był przekonany Ryszard Kukliński uczestniczący w przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego. Potwierdził to pośrednio pierwszy prezes Sądu Najwyższego, stwierdzając, że „płk Kukliński swym desperackim działaniem podjął próbę przeciwdziałania zagrożeniu inwazją przez poinformowanie przywódców państw mających wpływ na losy świata, zaś poinformowanie takie nie było możliwe bez opuszczenia przez niego Polski”.

Nie było planów współdziałania z interwentami

W nawiązaniu do wręcz absurdalnych publikacji trzeba stwierdzić, że nie istniały żadne plany współdziałania WP z Armią Radziecką w ramach „pomocy sojuszniczej”, na którą jakoby czekano w Polsce. Nie było też planów wyprowadzenia Wojska Polskiego na ćwiczenia poza obszar kraju w przypadku obcej interwencji. Jednak „biograf” Kuklińskiego Józef Szaniawski oraz wspomniany
dr Cenckiewicz, a także Beniamin Weiser bezkrytycznie powtarzają groteskową sensację Kuklińskiego o tym, jakoby polska delegacja wojskowa woziła do zatwierdzenia w radzieckim Sztabie Generalnym plan wprowadzenia oddziałów Armii Czerwonej (sic!), NRD i czechosłowackiej na terytorium Polski.
Czyżby Kuklińskiemu pomylili się autorzy planów interwencji? A może wspomnianym badaczom chodziło o wygodną „prawdę”, chociaż mieli możliwość weryfikacji tak bałamutnej tezy? Może nie zdają sobie sprawy z tego, że – nawet wbrew temu, co twierdzą radzieccy politycy i wojskowi – bronią w ten sposób władz byłego ZSRR z Breżniewem na czele? Wątpią być może w skuteczność amerykańskich agencji wywiadowczych, łącznie z wywiadem satelitarnym, lub odporni są na wiedzę ze źródeł innych niż tylko Kukliński. Ten doskonale wiedział, że było inaczej, że plany interwencji opracowano nie w polskim, ale w radzieckim Sztabie Generalnym i nikt nie woził ich z Warszawy do Moskwy. W wywiadzie dla paryskiej „Kultury” powiedział on nawet: „Nie chcę choćby w najmniejszym stopniu sugerować, że gen. Jaruzelskiemu i Siwickiemu zależało na sprowadzeniu radzieckich posiłków do Polski. Byłoby to nieprawdą”.
W dniach 1-4 grudnia 1981 r. w Moskwie odbyło się kolejne posiedzenie Komitetu Ministrów Obrony Układu Warszawskiego, na którym stronę polską reprezentował gen. Florian Siwicki. Byłem jednym z członków polskiej delegacji. W nocy z 4 na 5 grudnia 1981 r. główni uczestnicy posiedzenia w rozmowie z gen. Siwickim niewybrednie atakowali polskie kierownictwo. Marszałek Ogarkow ostro napomniał, że tolerowanie kontrrewolucji, unikanie użycia siły doprowadziło w konsekwencji do krwawej rzezi na Węgrzech w 1956 r. Niezwykle groźnie brzmiała wypowiedź ministra obrony ZSRR, marszałka Ustinowa: „Niepokojące wydarzenia w Polsce mają wpływ na zdolności obronne UW, a kierownictwo polskie ustępuje wrogom socjalizmu. Trzeba działać zdecydowanie, ofensywnie, działania pasywne władzy równają się śmierci i pod żadnym pozorem nie dopuścimy do naruszenia interesów sojuszu”. Według relacji prof. Manfreda Wilkego z RFN, bazującej na dokumentach archiwalnych byłej NRD, marszałek Ustinov miał nawet powiedzieć wprost, że nastąpi interwencja UW, jeśli Wojsko Polskie samo nie opanuje sytuacji. Podobny charakter miały wypowiedzi pozostałych ministrów obrony.
W 1994 r. również gen. prof. Dmitrij Wołkogonow stwierdził, że z odtajnionych teczek specjalnych dowiedziano się o zbrojnej interwencji ZSRR na Węgrzech i w Czechosłowacji oraz o przygotowaniu do takiej samej interwencji w Polsce.
Reakcję kierownictwa radzieckiego na sytuację w Polsce przedstawił Michaił Gorbaczow w piśmie do sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej w 1995 r. Stwierdził on m.in., że kierownictwo radzieckie gorączkowo szukało wyjścia pomiędzy dwoma rozwiązaniami jednakowo dla niego nie do przyjęcia: pogodzić się z chaosem panującym w Polsce, niosącym rozpad całego obozu socjalistycznego, lub zareagować na wydarzenia siłą zbrojną. Potwierdził, że w ekstremalnych okolicznościach kolumny czołgów wzdłuż granic z Polską, jak również grupa wojsk radzieckich w samej Polsce mogły być uruchomione. W 1997 r. tenże polityk stwierdził, że wprowadzenie stanu wojennego w Polsce było wymuszoną, ale konieczną decyzją, która pozwoliła na uniknięcie wojny domowej oraz interwencji sojuszników PRL. Nasuwa się wniosek, że niedopuszczenie do takiej wojny usuwało więc bardzo istotną podstawę do interwencji. Ze względu na opinię światową sojusznikom wygodniej byłoby interweniować na zasadzie pacyfikacji polskiej anarchii, zbuntowanych tłumów, a więc właśnie w sytuacji wojny domowej w Polsce.
Radziecki dysydent Władimir Bukowski ocenił, że sprawa nie ograniczała się do pogróżek i słów Breżniewa o tym, że nie porzucą Polski w nieszczęściu. Ni mniej, ni więcej, tylko 44 radzieckie dywizje zostały ściągnięte nad polską granicę. Składając relacje przed sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej, prof. Manfred Wilke mówił, że armia NRD aż „przebierała nogami”, oczekując na interwencję w Polsce.

Zachód odetchnął z ulgą

Fragment odtajnionego raportu wywiadu USA z 3 kwietnia 1981 r. zawiera informację, że przywódcy ZSRR przychylali się wtedy do interwencji w Polsce, ponieważ uznali, że polscy komuniści stracili już możliwość utrzymania władzy. W tym celu na przełomie marca i kwietnia poczyniono wiele przygotowań do wkroczenia i utrzymywano w gotowości bojowej od 12 do 20 dywizji radzieckich.
Z wielu dokumentów i relacji różnych osób wynika, że wydzielone do interwencji w Polsce zgrupowania wojsk państw UW były utrzymywane w gotowości do kwietnia 1982 r. w NRD i aż do lipca 1982 r. w Czechosłowacji. W jednej z ambasad w Warszawie wobec licznej grupy polskich oficerów wspominał o tym attaché obrony Czechosłowacji w Polsce płk Karel Kocur, który był dowódcą pułku czołgów CzAL.
Bliski współpracownik ówczesnego prezydenta USA prof. Richard Pipes napisał we wspomnieniach, że kiedy Reagan wprowadzał się do Białego Domu, wszystko wskazywało na to, że Moskwa lada chwila wyśle do Polski wojska UW, tak jak zrobiła to w Czechosłowacji w 1968 r. Stanowisko państw Europy Zachodniej w sprawie kursu USA wobec Polski i stanu wojennego przedstawił on następująco: „Musieliśmy toczyć z nimi walkę, aby zaakceptowali nasz kierunek. W większości nasi europejscy sojusznicy byli zadowoleni z tego, co stało się w Polsce. Bali się, że wybuchnie tam jakiś konflikt zbrojny i Rosjanie będą zmuszeni wkroczyć”.
Były prezydent Francji François Mitterrand powiedział np: „Widziałem zawsze tylko dwie, a nie trzy możliwości: albo rząd polski przywróci porządek w kraju, albo uczyni to Związek Radziecki. Trzecią hipotezę, zakładającą, że mogłoby dojść do zwycięstwa »Solidarności«, uważałem zawsze za czystą fikcję. Ruch zostałby zmieciony przez radzieckie oddziały”.

Czołgi radzieckie czy polskie?

W pamięci oficerów SG WP pozostawał tryb przygotowania interwencji wojsk UW w Czechosłowacji (1968) i Armii Radzieckiej w Afganistanie (1980). Kierownictwo radzieckie nie spieszyło się z podejmowaniem ostatecznych decyzji w sprawie wkroczenia wojsk. Zawsze poszukiwano wariantów, które mogłyby ograniczyć niekorzystne dla ZSRR i UW skutki rozstrzygnięć. Kiedy uznawano, że interesy ZSRR są zagrożone, zapadały radykalne decyzje. Inwazję w Czechosłowacji poprzedziły ćwiczenia dowódczo-sztabowe z oznaczonymi wojskami rozpoczęte w maju 1968 r. („Szumawa”, „Pochmurne lato”), a właściwa inwazja (operacja „Dunaj”) nastąpiła 20 sierpnia i zakończyła się na początku listopada 1968 r. 18 marca 1979 r. Biuro Polityczne KC KPZR rozpatrywało kwestię wysłania wojsk do Afganistanu. Również wtedy słychać było głosy sprzeciwu kilku członków tego gremium, nawet marszałka Ustinowa. Jednak dziewięć miesięcy później wojska radzieckie wkroczyły do Afganistanu.
Nie można było nie brać pod uwagę tego, że niezależnie od zaangażowania wojsk w Afganistanie Związek Radziecki dysponował potencjałem pozwalającym na interwencję w Polsce. W lipcu 1980 r. operowało tam pięć dywizji zmechanizowanych i jedna dywizja piechoty (ok. 85 tys. żołnierzy) z Turkiestańskiego OW. W apogeum interwencji brało w niej udział ok. 110 tys. żołnierzy. Pod względem ściśle wojskowym w porównaniu z radzieckim potencjałem w europejskiej części ZSRR oraz w Polsce, Czechosłowacji i NRD nie było to zaangażowanie uniemożliwiające interwencję w naszym kraju.
W możliwość radzieckiej interwencji w Polsce nie wątpił znający sytuację ZSRR amerykański generał Alexander Haig. Stwierdził on np., że nie zamierza dołączać się do krytyki gen. Jaruzelskiego, który mając do wyboru czołgi radzieckie na ulicach Warszawy lub stan wojenny, wybrał to drugie. Realne niebezpieczeństwo interwencji dostrzegał Jan Nowak-Jeziorański, który pisał, że zgodnie z prawami każdej rewolucji wzbierająca fala parła do przodu, aż do zwycięstwa. Rok później mogły ją powstrzymać już tylko sowiecka inwazja albo użycie wojsk własnych. Dopiero jesienią 1981 r. to drugie rozwiązanie okazało się mniejszym złem.
Analiza dostępnych dokumentów oraz relacji świadków wydarzeń z lat 1980--1982 prowadzi do wniosku, że miały miejsce zarówno różnorodne naciski, jak i realna groźba interwencji i obawy przed obcą interwencją wojskową w Polsce były zasadne.
Prof. Jażborowska wnioskuje, że dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego doktryna Breżniewa straciła moc, a wprowadzenie stanu wojennego uratowało kraj przed dojściem do władzy „zdrowych sił” i nieuchronnym rozlewem krwi, przed śmiercią setek, a może i tysięcy ludzi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy ja Wam powtórzę to co kiedyś już napisałem.
Jesienia 1982 r zorganizowano nam na Uczelni spotkanie z Radzieckim wojskowym.Na tym spotkaniu sala była pełna,bo przyszli i studenci innych roczników.
Jeden kolega zadał temu człowiekowi pytanie czy jest możliwe aby ACz weszła do Polski.On powiedział że jeśli zostaną naruszone interesy polityczne ZSRR to wejdą.

Na koniec taka ciekawostka-na potrzeby stanu wojennego armia przedłużyła zasadniczą służbę wojskową o kilka miesięcy.
Po tym okresie ludzie ci oczywiście którzy spełniali warunki dostali prawo wstępu na każdą uczelnię bez egzaminu wstępnego.
Na moim roku miałem trzech takich kolegów.
Jak już pisałem o każdym wydarzeniu można pisać różnie gdy jeden traci zyskuje inny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wczoraj w wiadomościach mówiono o odtajnieniu dokumentów nato z których wynika że o rzadnej interwencji ze strony rosjan nie mogło być mowy." – twierdzi kempa

Polska jezyka - trudna jezyka, szczególnie jak się nie potrafi czytać ze zrozumieniem. Co podawała wczorajsza prasa na temat odtajnionych dokumentów NATO?


<< W grudniu 1980 roku Sojusz podkreślał jednak, że a razie nie ma żadnej oznaki, iż taka decyzja [o interwencji] została podjęta". Spodziewano się wtedy ostrzeżenia z wyprzedzeniem o 48 godzin lub ewentualnie mniej". >>

Czyli w grudniu 1980 NATO nie wykluczało wojskowej interwencji ZSRR w Polsce.


<< W marcu 1981 roku przygotowywane przez NATO scenariusze przewidywały: bezpośrednią inwazję ZSRR w Polsce na zaproszenie władz PRL lub bez; interwencję pod przykrywką ćwiczeń lub dyslokacji wojsk na dużą skalę; użycie siły przeciwko ludności przez polskie władze z apelem lub bez apelu o pomoc Układu Warszawskiego. >>

Wiosną 1981 na terenie Polski rozpoczęły się największe w historii Układu Warszawskiego manewry wojskowe. Pod tym pretekstem na teren Polski weszły duże ilości wojsk radzieckich. Po zakończeniu ćwiczeń wojska te zostały rozlokowane na terenie Polski. Jesienią 1981 przy granicy z Polską i na Bałtyku Rosjanie rozpoczęli kolejne wielkie manewry wojskowe.


<< W przygotowany 16 marca 1981 roku dla natowskich ministrów dokument proponował także możliwość rozpatrzenia nałożenia na ZSRR sankcji gospodarczych, w tym wprowadzenie ogólnego embarga na eksport" oraz zaniechanie projektów eksploatujących sowieckie źródła energii". >>

Skoro nie miało być żadnej interwencji ZSRR, to dlaczego NATO rozpatrywało w 1981 nałożenie sankcji na Rosjan???


<<... w grudniu 1981 roku nie było żadnych ruchów wskazujących na możliwą interwencję wojsk radzieckich w Polsce - wynika z dokumentów NATO z tamtego okresu, które upubliczniono w Brukseli. >>

To prawda. W grudniu 1981 Rosjanie nie wykonywali już żadnych ruchów - te ruchy zostały wykonane wcześniej. W grudniu 1981 stali w pogotowiu obserwując rozwój wypadków.


<< W grudniu 1981 roku NATO nie wykluczało, że dojdzie do załamania gospodarczego w lutym 1982. Przed samym stanem wojennym wskazywano na załamanie się negocjacji między opozycją i władzami oraz na strajki obejmujące również służby mundurowe... Komitet Wojskowy NATO już 9 grudnia ostrzegał, że kryzys w Polsce jest w krytycznym okresie, kiedy prawie wszystko jest możliwe" i że w kwestii Polski szykuje się coś niezwykłego". Biorąc pod uwagę polskie zamiłowanie do kompromisu, przewidywania są niemożliwe, ale COŚ się zdarzy" - głosi ten sam dokument przygotowany na ściśle tajną" sesję ministrów spraw zagranicznych Sojuszu. >>

Czyli zdaniem NATO sytuacja w Polce była coraz bardziej niestabilna i wszystko było możliwe.


Były doradca Ronalda Reagana Richard Pipes w wywiadzie dla RMF FM powiedział:
- [Reagan] chciał zniszczyć komunizm, ale nie chciał tego robić przez wojnę. Strasznie się bał wojny nuklearnej. Jedyna możliwość, żeby komunizm zniknął pokojowo to Solidarność. A teraz okazało się, że Rosjanie do tego nie dopuszczą, dlatego był zły jako polityk i jako człowiek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego coe a czy mógłbyś podać jakiś link do tego wywiadu z Richardem Pipes'em dla RMF FM?

Ciężko po prostu mi uwierzyć, że ten wykładowca Oxfordzki i największy autorytet na świecie w dziedzinie Rosji uraczył słuchaczy takimi bredniami z których jasno wynika, że najlepszym rozwiązaniem byłaby wymiana nuklearnych fajerwerków?

Miałem przyjemność uczyć się z Pipesa na studiach i albo coś poprzekręcałeś świadomie bądź nie, albo po prostu konfabulujesz?

Przy czym chętnie przyznam Ci rację jeśli się mylę...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie