Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
@lesO5, a jak to wogóle możliwe że tacy patriotyczni , tacy kryształowo czyści, na kolanach na każdej państwowej imprezie, cmokający w pierścień kradną? Banda moralnych meneli które próbowały mi wmówić że ich grabie grabią od siebie, przekupując elektorat nie swoimi pieniędzmi dorwała się chwilowo do władzy, ale apogeum już zostało osiągnięte teraz to już tylko swobodny lot na zderzenie.Piszesz że poprzednia ekipa kradła, możesz wymienić choć jednego skazanego prawomocnym wyrokiem sądowym za kradzieże i malwersacje z poprzedniej ekipy? Z każdą twoją wypociną na tym forum przyznaję rację tym którzy twierdzą że 80% każdej populacji to idioci.
Napisano
http://wiadomosci.wp.pl/beata-szydlo-latala-casa-mon-podalo-liczbe-wszystkich-lotow-6249361173378689a

Beata Szydło latała Casą. MON podało liczbę wszystkich lotów

Beata Szydło, kiedy była szefową rządu, skorzystała z wojskowych samolotów transportowych 77 razy. Takiej informacji udzieliło ministerstwo obrony w odpowiedzi na interpelację poselską.

Na początku 2017 r. ujawniliśmy, że premier Beata Szydło lata wojskowymi samolotami do Krakowa. Informator Wirtualnej Polski twierdził, że premier i prezydent latają do Krakowa "praktycznie co tydzień. Do tych podróży wykorzystywano Embraery oraz wojskowe Casy. Wcześniej tych drugich maszyn politycy mieli nie wykorzystywać oprócz wyjątkowych sytuacji.

Poseł Nowoczesnej Krzysztof Truskolaski zapytał MON, ile razy Beata Szydło skorzystała z wojskowych samolotów transportowych, kiedy była szefową rządu. W odpowiedzi wiceminister Wojciech Skurkiewicz poinformował, że odbyło się 77 takich lotów.

MON milczy na temat kosztów lotów, o które też pytał Krzysztof Truskolaski w swojej interpelacji. Poseł przypomina, że według wcześniejszych doniesień jeden lot Casą mógł kosztować 34 tys. zł. Jeśli te informacje są zgodne z prawdą, jak wylicza poseł, loty Szydło mogły kosztować podatników ponad 2,6 mln złotych.

Rok temu o loty Beaty Szydło wojskowymi samolotami zapytali posłowie PO. W kwietniu 2017 r. wiceminister Bartosz Kownacki informował o 31 lotach o statusie HEAD z premier na pokładzie."
Napisano
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/574123,miesiecznice-smolensk-kaczynski-ochrona-bor.html

Snajperzy zamiast chronić prezydenta byli wysyłani na miesięcznice

Podczas miesięcznic ochroniarze prezesa PiS wydawali dyspozycje borowcom, a marsze bez udziału Andrzeja Dudy i Beaty Szydło były objęte ochroną BOR w stopniu przysługującym jedynie prezydentowi i premierowi – donosi Wirtualna Polska.

Byli funkcjonariusze BOR i obecni SOP w rozmowie z "WP zwracają uwagę, że 10. każdego miesiąca na Krakowskim Przedmieściu o względach bezpieczeństwa nie decydował tylko BOR, chroniący najważniejszych polityków, ale również Grom Group, prywatna firma chroniąca Jarosława Kaczyńskiego.

- Są uznawani za bóstwa, bo są blisko prezesa PiS i sami taki mit wytwarzają. Nawet politycy PiS się ich boją, choć sam prezes nie ma z ochroną jakiś bliskich relacji - mówi portalowi były oficer BOR.

- Podczas miesięcznic rządzili ludzie z Grom Group. Kierownictwo BOR dało nam do zrozumienia, że mamy ich słuchać. Potrafili nakazać, byśmy wpuszczali za barierki ludzi bez sprawdzenia pirotechnicznego. Co mieliśmy robić? Wykonałem polecenie i odsunąłem się na bezpieczną odległość, jak by ktoś wniósł bombę - twierdzi z kolei oficer SOP.

- Wszyscy w BOR wiedzieli, że mamy działać tak, by nie było spięć z ochroną prezesa. Pawlikowski też o to dbał, by nie było problemów - dodaje były funkcjonariusz BOR.

Gen. Andrzej Pawlikowski, który był szefem BOR w latach 2006-2007 i 2015-2017, w rozmowie z Wirtualną Polską przyznaje, że ochrona Jarosława Kaczyńskiego chciała mieć dużo do powiedzenia, ale zaprzecza, by wydał borowcom polecenie słuchania dyspozycji ochroniarzy prezesa PiS.

- Realizując ustawowe zadania formacji ochronnej i czując ciężar odpowiedzialności za ich realizację, nie pozwalałem, by firma prywatna ingerowała w zadania służby państwowej, co niejednokrotnie było przedmiotem sporu z niektórymi politykami – wyjaśnia.

Natomiast pytany, czy dotarło do niego, że funkcjonariusze BOR wykonywali polecania Grom Group, w tym dotyczące wstrzymania sprawdzeń pirotechnicznych, odpowiada: - Niejednokrotnie po tego rodzaju incydentach w rozmowach z właścicielami Grom Group wyrażałem oburzenie zaistniałymi sytuacjami, wyjaśniając im, że nie mają prawa ustawiać funkcjonariuszy BOR. Był o to duży bój, bo niestety próbowali mocno ingerować w działania ochronne służb państwowych.

- Miesięcznice to był priorytet. Grupy przygotowujące wizyty premier i prezydenta w okolicach 10. były często poszkodowane, bo musiały oddawać ludzi - zauważa oficer SOP.

- Podczas jednej z wizyt krajowych Andrzeja Dudy snajperzy BOR, rozmieszczani zwykle na dachach, zamiast chronić prezydenta byli wysłani na miesięcznice. Dostaliśmy snajperów z policji, ale było ich mniej – przyznaje informator "WP.

- Miesięcznice miały ochronę BOR na poziomie prezydenta, premiera i koronowanych głów, choć Szydło pojawiała się rzadko. Krakowskie Przedmieście było sprawdzane jak tzw. miejsce czasowego pobytu jednej z najważniejszych osób. Decyzję o tak wysokim stopniu ochrony może podjąć tylko minister spraw wewnętrznych – podsumowuje były funkcjonariusz BOR."
Napisano
Za free nikt nie da, a kasę przeznaczoną na wiatraki suweren przeżarł i waadza sobie trochę przywłaszczyła, się wqa należało przecież.
Napisano
Świr smoleński i jego pomysł datowany na AD2016
http://www.defence24.pl/macierewicz-polsko-ukrainskie-smiglowce-dla-europy-srodkowo-wschodniej


Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz zapowiedział budowę polsko-ukraińskiego śmigłowca. Realizacja projektu ma umożliwić usamodzielnienie się rejonu Europy Środkowo-Wschodniej w dziedzinie produkcji wiropłatów.

Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz zapowiedział w wywiadzie dla TW Trwam budowę polsko-ukraińskiego śmigłowca. Program miałby być zrealizowany w dalszej przyszłości, niezależnie od kontraktu na 50 maszyn wielozadaniowych. W perspektywie konstrukcja mogłaby w opinii Antoniego Macierewicza umożliwić usamodzielnienie się w dziedzinie produkcji śmigłowców, które miałyby być przeznaczone dla całego rejonu Europy Środkowo-Wschodniej.

Konstrukcja śmigłowca, który miałby być zupełnie nową platformą ma bazować na potencjale przemysłowym Polski i Ukrainy takich jak silniki ukraińskiej firmy Motor Sicz czy zdolności polskich zakładów do produkcji skorup kompozytowych. Szef MON nie sprecyzował przy tym jakiej dokładnie klasy miałaby to być maszyna. Nowy polsko-ukraiński śmigłowiec ma jednak nie ustępować osiągami maszynom zachodnim.

W wywiadzie dla tygodnika W Sieci Antoni Macierewicz powiedział z kolei, że potencjał ukraińskich zakładów Motor Sicz produkujących silniki samolotowe i śmigłowcowe daje możliwość zwiększenia skuteczności i osiągów maszyn Mi-8 i Mi-24 niemal dwukrotnie, co umożliwia zarówno modernizację sprzętu rosyjskiego, jak i budowę zupełnie nowej konstrukcji.


Pomijając znane już i omawiane losy programu śmigłowcowego, oto co słychać o firmie Motor Sicz w roku 2018:


W kwietniu właściciele spółki OARZ (Orszańskie lotnicze zakłady remontowe) – ukraińska PAO Motor Sicz (kontrolowana przez Wiaczesława Bogusłajewa) i białoruska ZAO Sistiemy inwiesticji i innowacji (SII, własność Aleksandra Sadowego), poinformowali władze Białorusi o chęci zwrócenia państwu akcji niedawno sprywatyzowanego przedsiębiorstwa. Zwrócili przy tym uwagę na małe szanse powodzenia pierwotnych planów inwestycyjnych. Chodzi o możliwość rozpoczęcia produkcji śmigłowców przez OARZ. Wcześniej władze Białorusi nabrały poważnych wątpliwości co do możliwości finansowych i technicznych inwestorów.
OARZ został sprywatyzowany w 2012. Za zgodą prezydenta Aleksandra Łukaszenki 59,5% akcji spółki nabyła PAO Motor Sicz, a 39,7% ZAO SII. Nowi właściciele zgodzili się zainwestować w przedsiębiorstwo w ciągu 4 lat równowartość 12 mln USD i utworzyć ponad 300 nowych miejsc pracy. Mieli też zmodernizować miejscowość Bołbasowo, w której znajduje się OARZ.
Przedsiębiorstwo miało produkować i remontować śmigłowce z ukraińskimi zespołami napędowymi, oferując je przede wszystkim Rosji i armii białoruskiej (szukano też klientów w Ugandzie, Wenezueli, Sudanie, Nigerii i Jemenie). Przewrót na Ukrainie i pogorszenie stosunków między tym państwem i Białorusią, a przede wszystkim Rosją uniemożliwiły zrealizowanie tych planów. Najpoważniejszym problemem stało się wstrzymanie dostaw części z FR. W efekcie doszło do ostrych sporów między wspólnikami, którzy rozpoczęli walkę prawną i słanie donosów do władz państwowych. Sytuację skomplikowało pojawienie się informacji o sprzedaży 56% akcji Motor Sicz inwestorom z ChRL, czym zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.

W odpowiedzi na rosnące problemy sprawą zajęła się białoruska prokuratura, która wstępnie stwierdziła poważne nieprawidłowości w działaniach inwestorów.

Wcześniej, 23 kwietnia, do siedziby spółki Motor Sicz na Zaporożu wkroczyli funkcjonariusze SBU.

http://www.altair.com.pl/news/view?news_id=25111

M.
Napisano
bliżej nieokreślonej liczby lekkich śmigłowców szkolnych" (http://www.tvn24.pl).
Gdyby Pan ekspert-redaktor" trochę się postarał, to by wiedział, że chodzi o dwa 1-silnikowe, 3-osobowe śmiglowce dla Szkoły Orląt - prawie pewne, że będą to R-44.
Seasprity to najlepsze morskie śmigłowce, jakie mamy i szkoda by je bylo stracić - Kaman inwestuje teraz w inne dziedziny i wiadomo, że dla kilku jeszcze latających nie bedzie utrzymywał linii produkujących cokolwiek- dużo ich stoi zmagazynowanych w USA, wiec może uda sie pozyskac części z tego żrodła, tym bardziej,że nawet kupno Seahawk nic nie da bo są one za duże na nasze fregaty, chyba,że jest to sygnał, że sprawa kupna fregat australijskich dojdzie do skutku ?
Napisano
husky1 (2549 / 26) 2018-05-12 15:00:24

Ja bym się, akurat, liczbą nie ekscytował- czy to będzie 3/4, 4, czy 7.
Ważniejsze i bardziej dramatyczne są informacje, że w większości przypadków mowa o po 2022 roku".
Napisano
husky1 (2551 / 26) 2018-05-12 17:24:32

Jakoś mnie to nie cieszy...

Tym bardziej, im bardziej mam świadomość, że zmarnowane zostało kilka lat i pracy, i kalendarza".
A AM, który gruszki na wierzbie obiecywał, obrażając każdego, kto mu kłamstwo i bajkopisarstwo zarzucał, nadal w glorii i chwale.. bez żadnych konsekwencji.
Napisano
http://wyborcza.pl/7,75398,23399409,polska-armia-remontuje-zlom-z-zapowiadanej-przez-pis-modernizacji.html

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/zamiast-kupic-nowy-sprzet-beda-remontowac-stary/15rfsgm

amiast kupić nowy sprzęt, będą remontować stary

Wyższe niż planowano koszty programu "Wisła, wzrost kursu dolara i wysokie koszty tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej, spowodowały, że MON musi ciąć wydatki. Jak informuje dzisiejsza "Gazeta Wyborcza w efekcie zamiast kupować nowy sprzęt Polska będzie remontować przestarzałe maszyny.

Budżet MON wynosi 41 mld złotych, z czego 10 mld ma zostać przeznaczone na modernizację techniczną.
Jednak rosnące wydatki sprawiły, że nie będzie wielu nowych i potrzebnych zakupów. Wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz zapowiedział już, że nie będzie nowych śmigłowców wielozadaniowych. W zamian będą przeprowadzone prace "w zakresie przedłużenia możliwości działania o 10 lat wyeksploatowanych maszyn, czyli poradzieckich Mi-17 i Mi-8.

Budżet na modernizację floty śmigłowcowej został ograniczony z 7,2 mld zł do 4,7 mld zł. MON wycofuje ze służby śmigłowce zwalczające okręty podwodne SH-2G. Powód? Brak wsparcia producenta, czyli brak części. Wojsko będzie za to próbować remontować stare Mi-14 oraz Mi-24, które służyły jeszcze 30 lat temu w Afganistanie.

MON rezygnuje również z zakupu nowych okrętów podwodnych. Niepewna jest również przyszłość programu zakupu systemów rakietowych Homar, bo rozmowy z USA zostały zerwane w 2017 roku. Pojawiły się jednak informacje, że jest nowy kontrahent z Izraela.

Jak informuje "GW rząd będzie remontował poradzieckie czołgi T-72 i PT-91. Wojsko chce je wyposażyć w słowacką lub ukraińską armatę, termowizję i nowocześniejsze pancerze."
Napisano
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1748770,1,czy-pis-kasuje-smiglowce.read

Czy PiS kasuje śmigłowce?

Rząd każe wojskowym pilotom latać przynajmniej kolejne dziesięć lat na niemal muzealnym sprzęcie. Z ambitnego programu śmigłowcowego nie zostało prawie nic.

Szok i niedowierzanie – to uczucie towarzyszyło sejmowej wypowiedzi wiceministra obrony Wojciecha Skurkiewicza, który w miniony czwartek, przy okazji odpowiedzi na poselskie pytanie, przedstawiał kształt wojskowego programu zakupu śmigłowców. Szok – bo minister praktycznie ten program skasował. Niedowierzanie – bo gdzieś tli się jeszcze nadzieja, że albo się pomylił, albo na kartkach, z których czytał, miał wypisane złe dane. Tylko dlatego tytuł tego artykułu zawiera znak zapytania.

Trzeba przypomnieć, że program śmigłowcowy dla wojska jeszcze w poprzedniej kadencji zakładał kupno w ciągu kilku lat 50–70 śmigłowców wielozadaniowych (ściślej: kilku wyspecjalizowanych typów zbudowanych na wspólnej platformie) oraz 30 uderzeniowych. Postępowanie na zakup śmigłowców wielozadaniowych wygrały francuskie H225M Caracal, ale do zakupu nie doszło, bo rząd PiS w 2016 roku anulował zamówienie od Airbusa. Procedura zakupu śmigłowców bojowych, mimo zapowiedzi uznania ich za priorytet w maju 2014 roku, nie zaczęła się ani w poprzedniej, ani w tej kadencji.

Śmigłowce – test dla nowego MON

Temat śmigłowców należy do najchętniej dyskutowanych w mediach i przez polityków. Za czasów Antoniego Macierewicza był też osią wielu niespełnionych deklaracji. Po fiasku kilku deklarowanych terminów ostatecznie w zeszłym roku uruchomiono dwa zamówienia – na osiem śmigłowców dla sił specjalnych i na cztery do ośmiu (bo to była już opcja) maszyn do zwalczania okrętów podwodnych z funkcją morskiego poszukiwania i ratownictwa.

Postępowanie trwa już ponad rok, ale wciąż nie udało się nawet zebrać ofert ostatecznych na te pierwsze. Te drugie są na jeszcze wcześniejszym etapie. Dlatego trudno się dziwić, że po dymisji ministra Macierewicza i zastąpieniu jego ekipy przez ludzi ściągniętych z MSWiA przez Mariusza Błaszczaka śmigłowce były jednym z obszarów testowych, mających pokazać, do jakiego stopnia nowi ludzie będą gotowi naprawić sytuację i czy wreszcie zakupią potrzebne wojsku maszyny.

Jeśli ocenę tę oprzeć na deklaracjach Wojciecha Skurkiewicza, to test wypada negatywnie: ekipa Błaszczaka sytuacji ze śmigłowcami nie naprawia, a wręcz dramatycznie ją pogarsza. Usłyszeliśmy bowiem, że plany zakupów uległy drastycznej redukcji, a w zamian wojsku oferuje się renowację sprzętu iście muzealnego.

Skurkiewicz obcina śmigła

Wojciech Skurkiewicz, do niedawna szeregowy, choć aktywny poseł PiS z Radomia, członek komisji obrony, awansował do MON po dymisji Macierewicza i od razu został rzucony na głęboką wodę. Nazajutrz po powołaniu, w lutym, musiał na posiedzeniu komisji przedstawiać plany modernizacji armii. Już wtedy sygnalizował, że nie na wszystkie duże programy zbrojeniowe są pieniądze, a resort musi na nowo przeliczyć, na co go stać.

Po trzech miesiącach Skurkiewicz, bogatszy o wiedzę, ile kosztuje program obrony powietrznej w pierwszej fazie, sygnalizuje, jakie decyzje nastąpią odnośnie do śmigłowców i nie są to słowa optymistyczne. – W stosunku do najbardziej wyeksploatowanych śmigłowców rozpoczęte zostały prace w zakresie określenia możliwości przedłużenia ich docelowej normy eksploatacji, która pozwoli na dalsze użytkowanie tych śmigłowców przez siły zbrojne.

Nie będzie więc zakupów, będą remonty, by – na papierze – wszystko było OK. Nie można tego nazwać inaczej niż lekceważeniem potrzeb operacyjnych wojska i igraniem z bezpieczeństwem załóg.

Pokładowa zagadka

Program śmigłowcowy w obecnej wersji został według Skurkiewicza ograniczony do zakupu czterech nowych maszyn – zwalczania okrętów podwodnych z funkcją morskiego poszukiwania i ratownictwa. Dziś te funkcje pełnią cztery kamany super seasprite, które Polska dokupiła z USA po otrzymaniu dwóch fregat rakietowych klasy OHP (ORP Kazimierz Pułaski i ORP Tadeusz Kościuszko). Śmigłowce nie były stare, ledwie dziesięcioletnie, w Polsce trzy z nich zmodernizowano i dozbrojono, czwarty był magazynem części zamiennych.

Według MON osiągnęły zaledwie połowę swojej normy eksploatacji, ale muszą zostać wycofane, bo producent nie oferuje już wsparcia technicznego. Firma Kaman rzeczywiście pozbywa się obciążenia, jakim jest dla niej SH-2G, który nie zdobył dużego rynku i jest wypierany przez pokładowe black hawki SH-60.
Ale nie znaczy to, że wsparcie dla super seasprite′ów nie będzie oferowane. Marynarka wojena Peru podpisała niedawno kontrakt na utrzymanie tych śmigłowców z General Dynamics Canada, któremu Kaman przekazał odpowiednie kompetencje. Tak więc relatywnie młodych śmigłowców wcale nie trzeba wycofywać, wystarczy poszukać innego dostawcy usług.

Rozmiar ma znaczenie

Minister zaznaczył wyraźnie: – Obecnie najpilniejszym zadaniem jest pozyskanie nowych śmigłowców zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) w wersji podkładowej celem zastąpienia nimi planowanych do wycofania już w najbliższych latach śmigłowców SH-2G.
Zdanie to, jeśli rzeczywiście odzwierciedla kierunek myślenia MON, może oznaczać nowy zwrot w programie śmigłowcowym. Pytanie bowiem, jak pogodzić relatywnie niewielkie wymiary pokładowego SH-2G z obecnymi wymaganiami? Trwające w Inspektoracie Uzbrojenia postępowanie dotyczy czterech (do ośmiu w opcji) śmigłowców łączących role zwalczania okrętów podwodnych (ZOP) i morskiego poszukiwania i ratownictwa (SAR).

Gdy ponad rok temu wysyłano zaproszenia do oferentów, mówiło się o zastąpieniu przez nie ciężkich, bazujących na lądzie Mi-14. Jeśli minister Skurkiewicz mówi teraz o pokładowej roli śmigłowców ZOP, to zmienia zasadniczo założenia tego zakupu. Po pierwsze, sam wymóg łączenia ról wymusza duży rozmiar maszyn. Po drugie, perspektywa zastąpienia Mi-14 – z jego wielkością, zasięgiem i udźwigiem – również premiuje duże maszyny. Po trzecie, nasze fregaty OHP są nieperspektywiczne i nie ma sensu „pod nie” kupować śmigłowców.

Owszem, kiedyś mówiło się o śmigłowcach mogących lądować na korwetach Miecznik czy patrolowcach Czapla, ale oba programy okrętów nawodnych skasowano de facto za Macierewicza. Lądowisko ma też patrolowiec Ślązak, ale na jego pokładzie można co najwyżej przysiąść w celu dotankowania, zabrania lub zostawienia rozbitka czy załadunku amunicji.

Oferty na śmigłowce ZOP są dwie: 11-tonowy H225M Caracal i 14-tonowy AW101. SH-2G jest dużo mniejszy, to maszyna klasy 6 ton. Różnica jest zbyt duża, by dało się to łatwo pogodzić, a może nawet w ogóle się nie da.

Powietrzne muzeum polata dłużej

– Planowane są remonty śmigłowców transportowych Mi-17, Mi-8, W-3. Pozwoli to na dalszą ich eksploatację i zapewni realizację zadań transportowych sił zbrojnych w najbliższych dziesięciu latach – to zdanie ministra Skurkiewicza powinno budzić największy niepokój u pilotów. Mi-8 to konstrukcja z początku lat 60., powszechnie uznawana za wzorzec niezawodności i odporności na niekorzystne warunki, bodaj najbardziej ceniony wyrób radzieckiego przemysłu helikopterowego, latający pomnik wybitnego konstruktora Michaiła Milla. Ale te pomniki mają swoje lata.

Najmłodsze maszyny Mi-8 służące dziś w wojsku wyprodukowano na początku lat 80., większość to czterdziestolatki. Jest szansa, że po kolejnym wydłużeniu służby przekroczą pięćdziesiątkę. Samo w sobie to jeszcze nie jest dramatem, bo wszak i odrzutowe szkolne iskry dawno już przekroczyły ten wiek i ciągle latają, a i na świecie konstrukcji w podobnym wieku w użyciu jest sporo. Katastrofą jest jednak kompletne fiasko planów unowocześnienia tej floty.

Na tle Mi-8 ich późniejsze eksportowe wersje Mi-17 to młodzież. W Polsce pojawiły się najpierw pod koniec komuny, a w większej liczbie dopiero w XXI wieku, kiedy MON musiał łatać luki we flocie powietrznej afgańskiego kontyngentu. Od 2006 roku kupiliśmy 12 sztuk Mi-17, które polatają pewnie do połowy stulecia. Na ich tle polski W-3 Sokół, produkowany od końca lat 80., to może nie młodzieniaszek, ale maszyny, zwłaszcza wyprodukowane w XXI wieku, można jeszcze długo użytkować.

Kruk odleciał na dekadę

Znacznie gorzej wygląda sytuacja ze śmigłowcami bojowymi Mi-24. Większość pozostających w służbie maszyn tego typu pochodzi z lat 80., zdarzają się o dekadę młodsze, więc nie wiek jest tu zasadniczym problemem. Więc te słowa Wojciecha Skurkiewicza nie powinny jeszcze budzić grozy: – W przypadku śmigłowców bojowych planowana jest ograniczona modernizacja śmigłowców Mi-24 oraz pozyskanie nowych śmigłowców uderzeniowych po roku 2022.
Jeśli jednak zbije się je z zapowiadanym od czterech lat zakupem nowoczesnych śmigłowców bojowych i przypomni, że temat modernizacji Mi-24 był dyskutowany w MON na początku lat 2000., widzimy, jak bardzo cofnęliśmy się wobec ambicji i potrzeb. W planach sprzed prawie 20 lat były wielonarodowy projekt Grupy Wyszehradzkiej i modernizacja w Polsce ponad setki maszyn.

Nic z tego nie wyszło. Później zarówno przemysł krajowy, jak i zagraniczni oferenci przedstawiali od czasu do czasu swoje propozycje unowocześnienia maszyny nadal mającej wiele unikalnych cech, jak udźwig, prędkość, możliwość przenoszenia desantu w kabinie. Ale przynajmniej od 2012 roku Polska na horyzoncie miała zakup nowych śmigłowców uderzeniowych, a minister Macierewicz jeszcze w zeszłym roku osobiście wskazywał swojego faworyta – Apacza.

Dzisiaj dowiadujemy się, że program Kruk odleciał na okres po 2022 roku, a Mi-24 czeka „ograniczona modernizacja”. Jaka? Tego pewnie nieprędko się dowiemy, bo nawet przygotowanie takich zamówień zabiera lata. Jeśli oferta zostanie określona, a określony model wybrany do 2020 roku, minimum kolejne dwa lata zajmie jego wdrożenie. Czyli Mi-24 mają szansę zostać zmodernizowane najwcześniej wtedy, kiedy MON ma się przymierzyć do programu Kruk. Ale skoro będą już zmodernizowane, to po co wtedy kupować nowe? Przecież unowocześnione maszyny będą miały przed sobą minimum dziesięć lat służby.

Specjalne zaginęły w boju

Co ciekawe, minister Skurkiewicz nie zająknął się ani słowem na temat śmigłowców dla sił specjalnych, i to mimo trwającej w Inspektoracie Uzbrojenia procedury ich zakupu. To właśnie śmigłowce dla specjalsów wskazywał Antoni Macierewicz jako najpilniejszą sprawę, co dziwiło wojskowych ekspertów.

Ale minister od razu wymieniał konkretną nazwę, więc było jasne, o co chodzi. Black hawki miały zaspokoić nie tyle potrzeby wojska, ile polityki. Produkowane na Podkarpaciu, ale noszące markę amerykańskiej firmy, śmigłowce te byłyby dla Macierewicza idealnym połączeniem inwestycji w strategiczny sojusz ze „wstawaniem z kolan” największej polskiej wytwórni lotniczej. Bo przecież w zależności od doraźnych potrzeb fabryki w Mielcu i Świdniku (ta druga w rękach włoskiego Leonardo) mogą być rdzennie polskie albo wrednie obce.

Po niespełnionych obietnicach ekspresowego zakupu black hawków pod koniec 2016 roku Inspektorat Uzbrojenia na życzenie Macierewicza i na podstawie dokumentu zwanego „pilną potrzebą operacyjną” rozpisał w lutym 2017 roku przetarg na osiem śmigłowców dla specjalsów. Tyle że poza Mielcem z Black Hawkiem zgłosiły się Świdnik-Leonardo z dużym AW-101, a nawet nielubiany w PiS Airbus z Caracalem.

Postępowanie jest pilne tylko z pozoru, faktycznie zaś wygląda na zawieszone. Do dziś nie udało się doprowadzić do złożenia przez producentów ofert ostatecznych, tzn. zawierających cenę. Nie ma raczej mowy o spełnieniu wymogu terminu dostaw w połowie przyszłego roku. A teraz wiceminister obrony nawet o śmigłowcach tych nie wspomina. Czy to przeoczenie? MON będzie musiał zapewne na te pytania jeszcze odpowiedzieć. Na razie sytuacja jest taka, że śmigłowce dla sił specjalnych zaginęły w akcji.

Na ratunek po remoncie

– W odniesieniu do śmigłowców SAR realizowana jest modernizacja śmigłowców W-3 do wersji W-3ARM Anakonda. Ponadto zadania SAR realizowane są przez zmodernizowane śmigłowce Mi-14 – w tym akapicie minister Skurkiewicz zawarł kolejny znak zapytania, tym razem dla systemu morskiego poszukiwania i ratownictwa, prowadzonego z lądowych baz nad Bałtykiem.

Aby zrozumieć sprawę, trzeba sobie uświadomić, że wynikająca z międzynarodowych zobowiązań polska strefa odpowiedzialności za działania ratownicze na morzu rozciąga się daleko poza granice wód terytorialnych i sięga od Świnoujścia prawie po Bornholm i od granicy Obwodu Kaliningradzkiego prawie po środek mapy Bałtyku. Aby je realizować należycie, trzeba mieć nie tylko szybkie i pojemne kutry, ale i duże, odpowiednio wyposażone śmigłowce, zdolne do długotrwałego wykonywania misji z dala od brzegu.

Tymczasem minister Skurkiewicz stwierdził, że zadania alarmowe z baz lądowych w Gdyni i Darłowie będą wykonywać polskie śmigłowce W3-ARM Anakonda (pięć w służbie, MON ma plan dokupienia trzech) oraz dwa odremontowane Mi-14. Te ostatnie miały być wycofane w przyszłym roku, ale decyzją MON skierowano je w 2017 roku na kolejny remont i wydłużenie okresu eksploatacji. We wcześniejszych planach Mi-14 miały być zastąpione przez nowe śmigłowce, kupione w ramach dużego przetargu, a po jego anulowaniu – przez cztery maszyny kupione w trwającym obecnie zamówieniu MON.
Anakondy mają dwukrotnie mniejszy zasięg od Mi-14, mniejszą prędkość dolotu, dwa razy krócej mogą prowadzić akcję i zabierają na pokład dwukrotnie mniej rozbitków. Jeśli zgodnie ze słowami wiceministra teraz priorytetem jest kupno pokładowych, a więc mniejszych śmigłowców ZOP/SAR, trzeba zadać pytanie, jak długo pociągną dwa Mi-14, czy będą czymś zastąpione, no i czy same anakondy wystarczą, nawet jeśli będzie ich więcej. Wygląda jednak na to, że Polsce grozi redukcja zdolności poszukiwawczo-ratowniczych.

Znikające miliardy

Poza szczegółowymi kwestiami technicznymi największe zaskoczenie tkwi w funduszach. Wojciech Skurkiewicz na koniec swej wypowiedzi tak podsumował wydatki MON na śmigłowce: – Na powyższe zamierzenia w planie modernizacji technicznej do roku 2022, co warto zaznaczyć, przeznacza się łączne nakłady w wysokości 4700 mln zł.

Dla mniej zorientowanych odbiorców to duża kwota, ale wystarczy sięgnąć do wypowiedzi minister finansów Teresy Czerwińskiej sprzed kwartału, by przekonać się, że jest znacznie zaniżona w stosunku do wcześniej zapowiadanych. W styczniu Czerwińska mówiła bowiem tak: – Jeśli chodzi o plan modernizacji technicznej w latach 2018–2022, to mamy zabezpieczone łącznie 7,2 mld zł na program śmigłowcowy. I tutaj postępowanie jest w toku, jeśli chodzi o śmigłowce w wersji bojowego poszukiwania i ratownictwa, osiem sztuk dla pododdziałów wojsk specjalnych, natomiast jeśli chodzi o kwestię śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych, opracowane są warunki zamówienia publicznego uwzględniające wyniki negocjacji i opracowane jest zaproszenie do składania ofert ostatecznych.
Czyli jeszcze w styczniu rząd planował wydać tylko na dwa zakupy nowych typów maszyn prawie dwa razy więcej, niż teraz zamierza wydać na całość działań dotyczących śmigłowców. Jeśli z budżetu wyparowały niemal trzy miliardy, nie może dziwić, że osiem maszyn dla specjalsów wypadło z planu. Tylko dlaczego nikt nam o tym do tej pory nie powiedział?

Obniżka ambicji i wiarygodności

Niezależnie od tego, czy wystąpienie ministra Skurkiewicza w stu procentach odzwierciedla nowe priorytety i kierunek decyzji MON co do śmigłowców, można stwierdzić, że stanowi ono pożegnanie z ambicjami polskiego programu ich szerokiej modernizacji. W ciągu dwóch lat odeszliśmy od planu zakupu 50 maszyn wielozadaniowych do zapowiedzi kupna zaledwie czterech (o ile rzeczywiście nie będzie ośmiu dla wojsk specjalnych). Zrezygnowaliśmy też z priorytetu dla śmigłowców bojowych z prawdziwego zdarzenia na rzecz modernizacji typu już kiedyś uznanego za mało perspektywiczny.

Stanowi to dowód dramatycznej wręcz niestabilności polskich planów zbrojeniowych i wysokiej labilności decyzyjnej MON. Dla wojska to cios wymierzony w stabilność planowania, obniżający w perspektywie kolejnej dekady zdolności sił zbrojnych. Dla naszych sojuszników, partnerów czy dostawców jest to potwierdzenie spadającej wiarygodności. Dla naszych nieprzyjaciół – braku determinacji i siły. Dla podatników – potwierdzenie niejasności w wydatkowaniu funduszy publicznych. Dla wyborców – kolejną niespełnioną zapowiedzią rządzących."
Napisano
http://www.defence24.pl/aktualizacja-smiglowcowych-przetargow-mon-potwierdza

Aktualizacja śmigłowcowych przetargów. MON potwierdza

Resort obrony oficjalnie potwierdza informacje o trwającej redefinicji założeń postępowań na śmigłowce dla Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej.

W związku z niedawnymi wypowiedziami wiceministra Skurkiewicza dotyczącymi planów pozyskania śmigłowców CSAR SOF i ZOP ze zdolnością CSAR skierowaliśmy pytania do resortu obrony. MON nie potwierdził planu podpisania umów na śmigłowce SOF w 2018 roku, choć pierwotnie deklarowano zakończenie postępowania w 2017 roku. Resort poinformował jednocześnie: „w Inspektoracie Uzbrojenia trwają prace nad aktualizacją dokumentów dotyczących zakupu śmigłowców dla Wojsk Specjalnych i Marynarki Wojennej”.

Nieoficjalnie Defence24.pl dowiaduje się, że postępowanie SOF ma być najprawdopodobniej całkowicie anulowane. Minister Skurkiewicz w zasadzie nie odniósł się do zakupów śmigłowców dla Wojsk Specjalnych w trakcie posiedzenia w Sejmie. Natomiast zakup dla marynarki ma być kontynuowany z uwagi na bardzo pilną konieczność wymiany śmigłowców pokładowych.

Jak powiedział wiceszef MON: „Najpilniejsza sytuacja obecnie występuje w zakresie utrzymania sprawności śmigłowców SH-2G, które pomimo wykorzystania docelowej normy eksploatacji na poziomie 50 procent będą musiały zostać wycofane z powodu braku dalszego wsparcia tych śmigłowców przez producenta.”.

Śmigłowce SH-2G są używane przez Marynarkę Wojenną, na pokładach fregat typu Perry. Ich następcy mają zostać wyłonieni w postępowaniu na śmigłowce ZOP z możliwością prowadzenia misji ratowniczych. Deklaracje ministra Skurkiewicza, jak i informacje o prawdopodobnym anulowaniu postępowania na śmigłowce SOF świadczą o zmianach priorytetów i dalszych opóźnieniach w programach śmigłowcowych.

Początkowo zakładano, że łącznie w obu postępowaniach dla specjalsów i marynarki będzie zakupionych maksymalnie 16 śmigłowców, w tym osiem dla Wojsk Specjalnych i osiem dla MW, przy czym dopuszczano podział ostatniego tego zamówienia na dwie części (po cztery śmigłowce w każdej). Wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz mówił jeszcze w lutym w Sejmie, że trwa analiza dotycząca rozłożenia możliwości dostaw maszyn dla specjalsów na dwie części.

Z kolei w ubiegły czwartek wiceminister stwierdził, że na realizację wszystkich zadań związanych z zakupem śmigłowców MON planuje przeznaczyć do 2022 4,7 mld zł. Oprócz zakupu nowych maszyn ta kwota obejmuje również remonty Mi-17, Mi-8 i W-3 Sokół, wszystkich SW-4 Puszczyk, a także Mi-2. Wiceminister oficjalnie potwierdził też, że realizacja programu śmigłowca szturmowego Kruk opóźniła się poza rok 2022, planowana jest też ograniczona modernizacja Mi-24.

Jeszcze w listopadzie ub. r. ówczesny wiceszef MON Michał Dworczyk mówił, że na śmigłowce do 2022 roku zaplanowano „blisko 7 mld zł”. Obecnie resort zamierza przeznaczyć znacznie mniej pieniędzy na nowe maszyny, a oprócz tego w szerokim zakresie będą realizowane remonty i wsparcie istniejących śmigłowców. To oznacza, że zakupy nowych śmigłowców będą musiały być dalej ograniczane, przynajmniej w najbliższych latach. Na dziś nie wiadomo ani kiedy zostaną podjęte decyzje, ani kiedy te postępowania będą sfinalizowane.

Wiceminister obrony zapowiedział też, że dalsze decyzje dotyczące pozyskania śmigłowców po 2022 roku będą mogły zostać wypracowane w ramach prac nad programem rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2017-2026. - „Dalsze decyzje dotyczące pozyskania kolejnych śmigłowców różnych typów w okresie po roku 2022 zostaną wypracowane w ramach prac nad programem rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2017–2026. Przewidywany termin zakończenia prac uzależniony jest od przyjęcia przez Radę Ministrów szczegółowych kierunków przebudowy i modernizacji technicznej Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej na lata 2017–2026.” - stwierdził.

Dostawy nowych śmigłowców odsuwają się – w większości – na okres po 2022 roku, a sama realizacja procedur zależna jest od wypracowania dokumentów, które muszą dopiero zostać przyjęte. Obok wymienionych programów, w planach jest przecież np. także zakup lekkiego śmigłowca Perkoz, następcy Mi-2. Jest jednak niemal pewne, że w najbliższych latach Wojsko Polskie będzie musiało bazować w zdecydowanej większości na istniejącej flocie śmigłowców."
Napisano
http://www.rp.pl/Rzad-PiS/305169923-MON-nie-wie-czy-i-gdzie-bedzie-dywizja-widmo.html

MON nie wie, czy i gdzie będzie dywizja widmo

Choć Ministerstwo Obrony Narodowej obiecuje nową dywizję wojska, nawet nie wiadomo, gdzie i kiedy ona powstanie. Ani czy nas na nią stać.
Obecnie trzon polskich sił lądowych skupiony jest w trzech dywizjach, czyli 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej (siedziba Żagań), 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej (Szczecin) i 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej (Elbląg). Dowództwa dywizji znajdują się w zachodniej oraz północnej Polsce.

O konieczności powołania czwartej dywizji – usytuowanej na południowy wschód od Warszawy – od wielu miesięcy mówią eksperci, a także wojskowi. Taki zamiar wpisał do Strategicznego Przeglądu Obronnego w poprzednim roku wiceminister ON Tomasz Szatkowski. Minister Mariusz Błaszczak zapowiedział jej tworzenie w trakcie odprawy z dowództwem Sił Zbrojnych z udziałem prezydenta RP Andrzeja Dudy.

Na razie jednak o tej jednostce stało się głośno, gdy oficerowie Sztabu Generalnego WP przeprowadzili rekonesans w Siedlcach, którego celem było znalezienie miejsca dla nowej dywizji. Jednak nie z powodu zachwytów nad tą lokalizacją, tylko potencjalnych protestów. Bo minister Antoni Macierewicz obiecał, że w tym mieście będzie działało centrum szkoleniowe Wojsk Obrony Terytorialnej. A dwie duże jednostki wojskowe w Siedlcach się nie pomieszczą.

Wiadomo, że wojsko sonduje też inne lokalizacje – Zamość, Chełm, a może też Legionowo, Warszawa-Wesoła. Rekomendacje dotyczące jej ulokowania trafią na biurko Mariusza Błaszczaka, który podejmie decyzję. Sęk w tym, że na razie nie wiadomo, kiedy to się stanie.

To niejedyny znak zapytania. Zapytaliśmy MON, ilu żołnierzy będzie liczyła, w jaki sprzęt będą wyposażeni, ile będzie kosztowało jej utworzenie, do kiedy zostanie sformowana.

Odpowiedź resortu może świadczyć o tym, że o tej jednostce na razie możemy tylko marzyć albo że proces jej tworzenia będzie rozpisany na wiele lat, np. 10. „Zmieniająca się sytuacja bezpieczeństwa na świecie i w regionie, a także sojusznicza obecność na wschodniej flance NATO powodują, że w Siłach Zbrojnych RP nieustannie prowadzone są analizy i prace koncepcyjne mające na celu wypracowanie optymalnego wariantu rozmieszczenia jednostek wojskowych" – usłyszeliśmy. Dalsza część odpowiedzi była równie niekonkretna. „Na obecnym etapie bierzemy pod uwagę różne możliwości i nie wykluczamy żadnej lokalizacji, by móc spełnić nadrzędny cel – zapewnić nienaruszalność i integralność granic Polski.

Zakładając, że w Sztabie Generalnym WP trwają tajne prace nad stworzeniem takiej jednostki, można mieć tylko nadzieję, że będzie tworzona od podstaw i wyposażona w nowy sprzęt. Skąd te obawy? Otóż kilka miesięcy temu Antoni Macierewicz mówił o budowaniu 200 tys. armii. Gdy teraz zapytaliśmy MON o tę deklarację, resort uchylił się od odpowiedzi. A bez większej liczby żołnierzy (chodzi o to, aby dywizja była w pełni skompletowana) jej tworzenie będzie polegało, na przelewaniu pustego w próżne. Siła polskiej armii nie wzrośnie. Chyba że rządowi zależy tylko na efekcie propagandowym?

Czy idea utworzenia nowej dywizji zostanie zatopiona przez rząd podobnie jak program zakupu śmigłowców, okrętów podwodnych, już na etapie prac koncepcyjnych? Oby nie. Ale nie można zapominać, że jej budowa to koszt rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych. Dzisiaj Polski na taki wydatek nie stać."
Napisano
http://fakty.interia.pl/swiat/news-wezwanie-na-arbitraz-przeciwko-polsce-w-sprawie-caracali-cof,nId,2583093

Jak podała Prokuratoria, w piśmie z 15 maja Airbus Helicopters S.A.S. i Airbus S.E. cofnęły wezwanie na arbitraż z 20 grudnia 2017 r., wniesione przeciwko RP na podstawie umowy z 1992 r. między Rzecząpospolitą Polską i Królestwem Holandii o popieraniu i wzajemnej ochronie inwestycji (BIT). Inwestorzy nie zrzekli się jednak roszczeń.

PG poinformowała też, że jako przyczynę decyzji o wycofaniu się z arbitrażu inwestorzy wskazali wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z tzw. sprawie Achmea. Wyrok ten stwierdza, że klauzule arbitrażowe zawarte w umowach BIT między państwami członkowskimi Unii Europejskiej są niezgodne z unijnym prawem.
Napisano
Na co oni liczą? Nie wiedzą, że PiS zniszczył niezależność polskich sądów:)

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/airbus-helicopters-bedziemy-dochodzic-roszczen-przed-polskimi-sadami/sxzqhxw?utm_v=2&utm_medium=nitro&utm_campaign=allonet_nitro_new&srcc=ucs&utm_source=wiadomosci_viasg
Napisano
Czlowieksniegu (18306 / 1011)2018-05-19 12:20:02

Pewien amerykański analityk będąc w Polsce na jakiejś konferencji wyraził opinię, z którą się całkowicie zgadzam, o stanie i potrzebach naszej armii. Wg niego potrzebujemy - dużo dobrych czołgów, artylerię, rakiety ppanc i pelot oraz miny w każdej postaci - to plus kilkaset tys żołnierzy wystarczy do obrony.

Śmigłowce, samoloty, fregaty, okręty podwodne, transportery, bwp, Raki itp sprzęty to są potrzeby dwu- a nawet trzeciorzędne. Nawet F-16, które mamy w symbolicznej ilości mogą co najwyżej Słowaków odstraszyć od agresji na nas. Jeśli NATO będzie chciało nam pomóc to przyśle 200 samolotów w 2 dni, a jeśli sojusznicy zawiodą to i nasze F-16 na niewiele się zdadzą.

Należy skupić się na sprawach najważniejszych. I pod tym względem lepiej jest niż gorzej.
Z planami u nas jest tak, że na ogół rzadko który jest do końca wprowadzany w życie. Dlatego tak trudno stwierdzić, czy był chory czy nie. Ale dla ciebie to żaden problem.
Sprawność twoich palców na klawiaturze, to za mało, warto mieć jeszcze jakieś argumenty, najlepiej merytoryczne.
Napisano
Ja, w sumie, nie mogę uwierzyć, że ty to wszystko serio piszesz, naprawdę.

Śmigłowce, samoloty...."

Nie wiem, śmiać się czy płakać.

Już pal licho, że twój idol sam otwarcie mówił, że śmigłowce są niezbędne.

Ale nasze LWP z przydawkami nie ma ani transportowych, ani ratunkowych, ani szturmowych...

... transportery..."

Masz rację- zawsze można rowerami, albo zgodnie z planami W zająć prywatne samochody.

...dużo dobrych czołgów..."

Jakby jeszcze amunicja do nich była, to ho-ho...

...kilkaset tys żołnierzy..."

Yhm- nie bez powodu AM bredził coś o wznowieniu z-tki. Pasuje, zwłaszcza, że orzeszki będą odnawiać.

Wymieniać dalej?
Napisano
Amerykańscy naukowcy stwierdzili też iż alkohol wyprodukowany z ziemniaków bardziej uszczęśliwia ludzi, niż wyprodukowane z ziemniaków frytki.Łykniesz każdą najbzdurniejszą teorię , byle pochodziła z ust amerykańskich naukowców".
Napisano
Czlowieksniegu (18309 / 1011) 2018-05-19 13:19:10

A ty znowu swoje. Populizm w postaci nieskażonej, styl godny zblazowanego polityka. Wybory wkrótce, startujesz?

Masz rację- zawsze można rowerami, albo zgodnie z planami W zająć prywatne samochody"
Przy takich argumentach" mój mózg wysiada, zwoje mózgowe prostują się a połączenia synaptyczne zanikają, dlatego proszę - dalej nie wymieniaj.
Płacą wam za wierszówki?
Napisano
Mogę zabrać pacjenta do Hobby Shop tam sobie sprzętu nakupi bo na inny nie ma kasy.Nakarmiono suwerena i ziemskich namiestników władcy niebios, waadza wyrównała sobie osiem lat chudych z nawiązką o się należało", i cały ten rozpierdziel zostawią następcą.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie