-
Zawartość
9 012 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
I co? Nikt, nic? Franku Taylorze, gdzie jesteś, nie piszesz, nie dzwonisz, a ludzie tęskną. Miałeś cztery lata na wyjaśnienie szczegółów zamachu smoleńskiego i co? -
-
-
Widać, że byłby już czas porozmawiać o wzorach kombinezonów spadochroniarskich w II RP. Ile ich było? Ewentualnie można by w wolnej chwili policzyć je na zdjęciach.
-
Czyli jest to klasyka tamtych lat – coś, na czym skakano przez ponad 30 lat (lata 20./30./40./50.) na Zachodzie, w Europie Środkowej i w ZSRR. Zwyczajna okrągła czasza „sterowalna” tylko poprzez odpowiednie ściąganie taśm zanim nie wymyślono spadochronów wykonujących w trakcie opadania ruchu postępowego do przodu wraz z możliwością bardzo łatwego sterowania lotem. Może się mylę, ale rysunek trochę wygląda na uwspółcześniony (styl grafiki) i jego terminologia częściowo też jest współczesna, jest poglądowy, nie jest rysunkiem konstrukcyjnym, ale nie szkodzi, do dyskusji wystarczy, bardzo dobrze, że jest. Tak tylko na marginesie: w tamtych latach to, co na tym rysunku jest nazywane „pasem lub brytem” zwane było klinem; to, co na rysunku jest nazywane „płachtą” zwane było płatem; szef „promieniowy podłużny” był po prostu zwany szefem promienistym. Ale to już oczywiście detale. Rzeczony na rysunku kominek miewał w takich okrągłych czaszach tamtych czasów średnicę 45-49 cm. Międzywojenny ZSRR dokonał takiego samego zakupu licencji Irvinów. Nazywały się one PŁ-1, PN-1 i PT-1. Ciekawe to o tyle, że Rosjanie mieli dobrych konstruktorów spadochronów i były to postaci wybitne i kompetentne, bo także wyczynowo skaczące. Jeden z nich był wręcz spadochronowym mistrzem ZSRR. Poniżej jest radziecki rysunek Irvina 28-klinowego, jaki też był licencyjnie zakupiony przez II RP.
-
Zanim przejdę do innych interesujących nas spraw... Formoza - jak Cię uczyli lądować? Z wiatrem, czy pod wiatr? Pytam, bo coś mnie rozśmieszyło w literaturze przedmiotu.
-
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Aaaaaaa, chociaż przepraszam, nie wiem, jakie Elektra miała busole, tzn. w jakim ośrodku ciekłym pracowały - czy w nafcie, czy w spirytusie? Tych ostatnich sami Amerykanie nie znosili i nazywali je pogardliwie „whisky compass”. W tych busolach niestety „wódeczka” parowała i piloci całego świata nie cenili tych busol, ponieważ kulka potrafiła się tam zahaczyć o karter busoli i oszukiwać na kursie. Jak to mawia Piotr Bałtroczyk - „Najgorszy szok jest wtedy, że flaszka się skończyła” -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Mnie się identycznie wydaje. Na pewno jakiś pakiet szpeju serwisowego był kupiony, ale był kupiony zdroworozsądkowo, czyli wszystko to, co trzeba wymieniać w ciągu resursu płatowca, napędu i przyrządów pokładowych, chociaż one to zazwyczaj mają dość długi czas legalizacji, a np. busola to już rzecz ani metryczna, ani calowa i kompensację busoli robiło się magnesikami na stanowisku naziemnym - jak zawsze w lotnictwie. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Ponieważ od dekad zajmuję się wypadkowością lotniczą to niestety słabo wierzę w tę informację. Tzw. utrata orientacji w przestrzeni to klasyka general aviation (polskiego), ale nie w wojsku i nie na takich samolotach. Podczas II wojny to jeszcze może bym uwierzył... -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Wielka szkoda, że nic nie zrozumiałeś z mojego postu - jak zawsze zresztą, więc zdziwiony nie jestem. -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Nie jest tak, jak napisałeś. Konstrukcją koła zębatego w systemie metrycznym rządzi moduł, a w systemie calowym circular pitch albo diametral pitch. Gdybym nie był kiedyś technologiem od takich spraw to bym tego, co powyżej, nie napisał. Jeszcze w na przełomie lat. 80./90. nie tak łatwo było w Polsce skopiować na obrabiarce systemu metrycznego jakąkolwiek zębatkę skonstruowaną w systemie calowym, albo w ogóle nie było to możliwe. Tak samo z innymi wspomnianymi sprawami. Nawet zawleczki do lotniczych nakrętek Elektry musiały mieć z systemu calowego i nie tak zaraz znalazłoby się/zrobiłoby się w Polsce podobne. -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Bardzo mnie ciekawi, jaki Polska kupiła pakiet serwisowy do tych samolotów - calowych przecież - że wszystko robiła sobie sama? Klucz dynamometryczny do różnych rzeczy w silniku - w systemie calowym (ale to jeszcze pół biedy). Wszystkie dzusy - w systemie calowym; jak by któryś trzeba było wymienić to na obrabiarce metrycznej się nie dorobi (dziś tak, wtedy raczej nie). Wszystkie przewody metalowe - calowe. Wszystkie gwinty, śruby, podkładki, nakrętki - calowe. Klucze do nich - też calowe, choć powiedzmy, że mogłyby być nastawne. Blachy pokryciowe - wszystko typoszeregi calowe; jak by coś trzeba było wymienić (np. po jakimś małym wgnieceniu) to klops. Nity - typoszeregi calowe; w razie drobnej naprawy płatowca nic się nie dopasuje z nitów systemu metrycznego. Wszystkie koła zębate i zębatki - calowe. Gdyby poszła jakaś pompa zębatkowa to klops, nic się nie dorobi na obrabiarce systemu metrycznego, trzeba by mieć części zapasowe i je wstawiać. Ot, ciekawostka, czy tę całą galanterię też kupiono? -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Tak, czy siak, piękne samoloty to były. Epoka jak z książki (wspaniałej) „Los jest myśliwym”. -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Okay, dzięki, jak zawsze ? -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
I Polska miała uprawnienia na absolutnie wszystko - na płatowiec, przyrządy pokładowe i napęd? -
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Fajne one były. Czy wiadomo, kto miał uprawnienia w II RP do serwisowania tych Elektr? -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Czysty darwinizm, za coś w końcu zostaje się zacnym laureatem Nagrody Darwina I Stopnia. Dobrze, że to był Puchatek, bo kompozytowy to i mocny. Gdyby to był Bocian, a ciągle jeszcze są, to i z pilotem mogłoby być nie za wesoło, -
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
Ja tak tylko grzecznie chciałem zapytać o zdrowie Franka Taylora? Wszystko u niego okay? Miał być gwiazdą, a już tak długo nie ma go w życiu scenicznym, więc się martwię, bo obaj jesteśmy z branży aeronautycznej, to i po branżowej życzliwości o zdrowie pytam... -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Ten samolot ma niestety właściwości podobne do prototypów PZL-130 i ich pierwszej wersji seryjnej. Słabo się toto trzyma powietrza i wystarczy sekunda zapomnienia o niezbyt interesujących cechach mechaniki lotu tego latadła i nieszczęście gotowe. Ale z drugiej strony wypadek jest bardzo, ale to bardzo dziwny. Nie widać zabiegów pilota nie tylko o wyjście z korkociągu, ale nawet o pierwszą czynność, jaką się robi dla wyjścia z korkociągu. Typowe to nie jest. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Witamy kolejnego laureata Nagrody Darwina. Wszystko już widziałem na lotniskach polskiego general aviation, ale kretyna motocrossowca, który by wjechał na lotnisko w czasie lotów to jeszcze nie. Czekamy teraz na godnego rywala tego laureata, który może wjedzie przed lądujący statek powietrzny na elektrycznej hulajnodze. -
Sylwetki Lotników II RP 1921- 1939 cz.2
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Ten kombinezon to z jakiejś skóry lakierowanej? Tak z wyglądu to ciut bliżej mu do ubioru nurka. -
Jak zawsze obu Wam dziękuję za fajne komentarze. Ciekawa rzecz z tym brakiem polskich noży dedykowanych dla spadochroniarstwa – ogólnie dla spadochroniarstwa, czy to wojskowego, czy cywilnego, bo to bez znaczenia. Jak się tak poznaje ten wątek to widać, że polskie spadochroniarstwo międzywojnia nie dość, że nie odstawało od zachodniego i radzieckiego, to w niektórych aspektach je wyprzedzało, co zawsze staram się tutaj pokazywać. Naprawdę można mieć szacunek wobec pewnych aspektów spadochroniarstwa II RP. Ale z tymi nożami to chyba ktoś trochę zaspał, bo skoczek (bez względu na to, czy wojskowy, czy cywilny) musi mieć nóż i zaraz podam przykład ponadczasowy pewnego wypadku. W tamtych latach Niemcy, Brytyjczycy i Amerykanie wraz z rozwojem swojego spadochroniarstwa niemal równolegle dopracowywali noże dla spadochroniarzy. Nie mam na myśli noży wojskowych, „bojowych”, czy jakkolwiek by ich nie nazywać, ale małe noże coś à la nóż sprężynowy albo scyzoryk może nie wielo-, ale kilkufunkcyjny. Dziś to się różnie nazywa, zazwyczaj czymś w rodzaju „bezpieczeństwa i higieny skoczka spadochronowego”, ale czy zachował się jakiś regulamin skoków spadochronowych w II RP? Jakiś dokument, albo może czyjeś wspomnienia o wymogach bezpieczeństwa skoków spadochronowych? Skoro oficjalnych noży spadochroniarskich nie było, to może pod wpływem własnych obserwacji (i wypadkowości, która w tamtych czasach była duża) u niektórych polskich skoczków włączał się zdrowy rozsądek i jakieś noże zabierali na czas skoku? Z tego, co widzę, ten luźny workowaty kombinezon spadochroniarski miał kieszenie, a ponadto workowatość tego kombinezonu była taka, że chyba spokojnie można się było dobrać do ubrania pod nim i ewentualnie sięgnąć do takiej kieszeni, która nie była przyciśnięta uprzężą spadochronu. A teraz przykład, jaki obiecałem powyżej, czyli przykład całkowicie ponadczasowego zdarzenia podczas wykonywania skoku, które to zdarzenie mogłoby mieć miejsce (i na 100 proc. miało i ma) w całym przekroju historii spadochroniarstwa światowego, od jego pierwszych dni do dziś. I zarazem przykład, że skoczek każdy, czy to cywilny, czy wojskowy, musi mieć nóż. Zaplątanie się skoczka w linki spadochronu ma miejsce w spadochroniarstwie od zawsze jako jedna z kategorii wypadkowości. Przykład z mojego kursu spadochronowego i coś, co na własne oczy obserwowałem z przerażeniem. Jak to na kursie podstawowym – skakaliśmy „na linę”, czyli spadochrony same nam się otwierały po ok. trzech sekundach od opuszczenia samolotu. „Na linę” uznaje się (słusznie, czy nie, to już inna sprawa i poza tym wątkiem) za bezpieczniejszą formę skoku niż skok z samootwarciem spadochronu przez skoczka. Ja już wylądowałem i obserwowałem, jak skaczą koleżanki i koledzy, a wszyscy skakali „na linę”. Jednego z opadających kolegów linka spadochronu złapała za nogę. „Kalafiorem” to na szczęście nie groziło, czasza była dobrze wypełniona i miała tylko minimalną deformację z powodu „skrócenia się” jednej linki na nodze kolegi, niemniej dobrze to nie wyglądało. Nieszczęśnik leciał z gigantycznym szpagatem – jedna noga na dole, druga zadarta aż do klatki piersiowej. Walczył, żeby tę linkę ściągnąć z nogi, ale nie dawał rady. Opadał tak, że musiałby lądować na jednej nodze, a to jest niedopuszczalne. Powinien tę linkę odciąć i byłoby po kłopocie, spadochron nadal byłby bezpieczny bez jednej linki. Nie odciął, bo nie miał czym. Granda polegała na tym, że – mimo przepisów o tym, że skoczek musi mieć nóż – dano nam, aeroklubowcom, szmelc po wojsku. Wszyscy mieliśmy do spadochronów zapasowych przytroczone wojskowe noże spadochroniarskie wz. 65, tylko co z tego? Jak wyciągnąłem z pochwy mój nóż to tylko parsknąłem śmiechem – był tak tępy, że kostki masła bym nim nie przekroił, a co dopiero mówić o cięciu czegoś z konstrukcji spadochronu. Równie dobrze moglibyśmy skakać bez tych noży. Oczywiście tę grandę zatuszowano i zamieciono pod dywan, mimo że powinna być zgłoszona do organu nadzoru lotniczego Chłopak wylądował na jednej nodze i tylko cudem nic mu się nie stało. Gdyby był kontuzjowany to parę osób poniosłoby konsekwencje za złamanie przepisów, a tak, jak to w polskim bajzelku, wszystko spowiła zasłona milczenia. I wracając do II RP – takie, i o wiele gorsze wypadki z linkami, zawsze miały i będą mieć miejsce w spadochroniarstwie. Każdy skoczek zawsze musi mieć nóż, bo licho nigdy nie śpi. Już nie chcę przytaczać niedawnej śmierci pilota szybowcowego, który wykonał spadochronowy skok ratowniczy, ale z pewnych przyczyn zabił go brak noża. Więc być może w II RP było tak, że rządził tym po prostu zdrowy rozsądek. Nie wiem, czy LOPP emitowała okresowe biuletyny na temat bezpieczeństwa w spadochroniarstwie, ale może skoczkowie widząc, jak wygląda praktyka spadochroniarstwa po prostu brali do kieszeni jakiś nóż. Pozdrowienia!