Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    10 630
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. To jest dokładnie to, co mówią wszyscy polscy generałowie wyrzuceni na bruk przez PiS, albo zmuszeni przez PiS do zwolnienia się ze służby. Oni mówią jednym głosem - jedno takie zgrupowanie wozów i czołgów jak 23 lutego 2022 nad ukraińską granicą i to nie dzicz zaatakuje, ale my mamy obowiązek zaatakować takie zgrupowania. Bo to nie są ćwiczenia, ale (cytat z amerykańskiego wywiadu) zgrupowania z wozami z bankami krwi do transfuzji oraz zgrupowania, w których zgodnie z ruskimi przepisami czołg od czołgu stoi w odległości 5 m w ramach BHP i ochrony przed wybuchami amunicji w sąsiednich czołgach. Na ćwiczenia tak się nie parkuje czołgów.
  2. Jaka jest pierwsza, naczelna, absolutnie najważniejsza zasada wywiadu? Odpowiedź: Ta zasada to „Korek, worek i rozporek”. Jest to świętość każdego wywiadu. A w związku z tym, takie upadłe, umysłowe i moralne zero, jak pomarańczowy, zasadzie tej podlega.
  3. Arturze Micku, Realizmu. Realizmu i obejrzenia podcastu, który podlinkowałem powyżej. Normalni - czyli po ostatnim weekendzie wściekli od upokorzenia - Amerykanie domagają się ujawnienia listy Epsteina, którą najprawdopodobniej mają ruscy, bo co to dla nich wielkiego? Zacharski zdobył masę planów amerykańskiego sprzętu wojskowego o strategicznym znaczeniu to wywiad dziczy nie zdobyłby czegoś cywilnego w postaci listy Epsteina?
  4. Białorusin z zarzutami planowania działań dywersyjnych i aktów sabotażu Ukraina odpowiada Węgrom. „Skargi kierujcie do Moskwy”
  5. @Catadero Dzięki za ten post, bo lubiłem ten serial i właśnie miałem pytać @Cypis czy wszystkie pojazdy były w tym serialu koszerne dla okresu, miejsca i tematyki.
  6. Tylko pytanie, jaka będzie skuteczność i wiarygodność tych sił? Bo jeśli taka, jak batalionu holenderskiego w Srebrenicy to szkoda fatygi tych sił oraz pieniędzy na ich paliwo i wyżywienie.
  7. Brzmi jak coś, co się wydawało nieprzytomnemu Witkoffowi.
  8. Nareszcie pediatrze ktoś chyba fundnął gumowy młotek, jakim posługują się różni mechanicy.
  9. Wspomniałem wcześniej, że w listopadzie 1942 r. Brytyjczycy powołali do życia jednostkę rozpoznawczo-wywiadowczą zwaną Burma Intelligence Corps. Amerykanów nigdy w Indiach nie było, zjechali tam nagle i nieco na wariata, żeby pomagać Brytyjczykom. Ale do szykowanej wielkiej tzw. drugiej ekspedycji Chinditów (operacja Thursday) nie chcieli polegać na czyichś informacjach wywiadowczych, a już szczególnie być pod tym względem na łasce agresywnego pieniacza Orde Wingate'a, który Amerykanów nienawidził, jak zresztą prawie wszystkich w tej jego patologicznej osobowości (np. do RAF też się wiecznie przyczepiał). Na przełomie 1943/1944 na front CBI zawitała amerykańska jednostka OSS (czyli protoplasty CIA) pn. OSS Detachment 101. Odtąd wywiadowcze przygotowywanie działań przeciwko Japończykom było już brytyjsko-amerykańskie i USAAF miały stuprocentowy przepływ informacji rozpoznawczo-wywiadowczej. Agenci OSS nosili się na różne sposoby. Na przykład w Europie bez względu na rangę nosili gołe mundury amerykańskie kompletnie bez żadnych oznak stopnia, odznak, naszywek. Nic, kompletnie niż z takich rzeczy. Jedynie na furażerkach czasami nosili to „U.S.”, jakie nosiło się na klapach kurtek mundurowych. Ewentualnie – z rzadka – nosili naszywkę dziennikarza-korespondenta wojennego. Na froncie CBI też nosili mało rzeczy wojskowych i też kompletnie bez żadnych oznak, odznak, naszywek i tym podobnej falerystyki. OSS Detachment 101 dostał zadanie zorganizowania dla załóg USAAF wspierających Chinditów szkoły przetrwania. Nazwano ją Jungle School i działała w Dolinie Taro w Birmie. Generalnie u Chinditów było tak, że za naukę survivalu odpowiadali Gurkhowie. Z kolei było też tak, że jak już Ameryka wyruszyła na wszystkie fronty azjatycko-pacyficzne to podręczniki survivalu dla wojska pisali ówcześni najwybitniejsi survivalowcy, przyrodnicy i podróżnicy, jak np. bracia Frank i John Craigheadowie, a głównie John. Ale OSS dostało zadanie, żeby jeszcze do tego wszystkiego dla lotników w Birmie ściągnąć porządnych instruktorów tych wszystkich technik przetrwania. Poniżej obrazek z tej szkoły survivalu w Dolinie Taro w Birmie. Trwa dla lotników lekcja tego, do czego może się przydać łodyga bananowca. Postać pierwsza z lewej to agent OSS. Ma z tyłu przypiętą maczetę lokalnego wyrobu. Gdyby chciał to dostałby amerykańską wojskową maczetę M1942 (jaką pokazałem na poprzedniej stronie), ale od razu dla japońskiej agentury byłby jak oznaczony fluorescencyjnym markerem.
  10. Republikanin skrytykował postawę Trumpa. „Wstydzę się za mój kraj”, „okropna porażka”
  11. ● Zero wykształcenia i doświadczenia technicznego potrzebnego w omawianym fachu; ● Zero wykształcenia i doświadczenia biznesowego potrzebnego w omawianym fachu; ● Zero wcześniejszej wiedzy o wojsku, wojskowości, technice wojskowej, o zasadach zawierania kontraktów na broń; ● Nigdy niezweryfikowany na rynku pracy w konkursie na jakiekolwiek stanowisko pracy; ● Nieskażony jakąkolwiek uczciwą pracą niezałatwioną przez partię; ● Całe pasożytnicze życie wyłącznie na utrzymaniu partii, czyli podatnika.
  12. Jak pokazuje ten reportaż pediatra nie lepszy - pełne odziedziczenie nawet pisowskiej nomenklatury „umowa ramowa”, która jest świstkiem.
  13. Zdobyte przez Chinditów za liniami japońskimi lądowisko szybowcowe pod kryptonimem „Broadway”. Biały dowódca jednego z pododdziałów Gurkhów. Za pasem kukri bez pochwy.
  14. Silni, zwarci, gotowi.
  15. Gurkha z nieustalonej jednostki w Birmie. Widać kukri. Chinditami było pięć batalionów Gurkhów z czterech pułków Gurkhów.
  16. Jaki wynalazek tam jeździ robiąc za Tigera to będzie można rozpoznać m.in. po budżecie filmu, ale jak na razie widzę, że jest utajniony, bo wszyscy wiedzą, jakie są budżety porządnych filmów wojennych. Ciekawe, czy b. Jugosławia zezłomowała jej „Tygrysy” ze „Złota dla zuchwałych” i z tych ich filmów partyzanckich?
  17. Myślę, że gdyby zrobić normalny film np. o kanadyjskiej załodze Shermana sierżanta Leo R. Gariepy'ego (znanego z książek Alexandra McKee) to byłby to też ciekawy i emocjonujący dla widzów film. Ale niestety nastała era takich idiotyzmów, jak „Fury”. A nawet gorzej. Trwa teraz reklamowanie filmu „Ministerstwo niebezpiecznych drani”. To taka hybryda „Wilków morskich”, „Sprzymierzonych”, „Ucieczki na Atenę” i „Bękartów wojny” tylko w wersji jeszcze bardziej komiksowej. Koncertowe zarżnięcie tematu operacji Postmaster. Normalnych filmów pełnometrażowych o drugowojennych operacjach specjalnych, jak np. „Cockleshell Heroes” już się nie robi.
  18. Birma, maj 1944 roku, lotnisko Shingbiwyang. Przed szybowcem CG-4A należącym do 1st Air Commando Group USAAF stoją żołnierze amerykańskich wojsk inżynieryjnych. Jeden szczęśliwiec ma amerykańską wojskową maczetę M1942, jaką pokazałem na poprzedniej stronie.
  19. Rosja atakuje Polskę. Potroiła uderzenia Polska codziennie jest narażona średnio na 300 cyberataków Rosji, powiedział wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski w wywiadzie opublikowanym w czwartek w brytyjskim „Timesie”. Zapewnił, że kraj jest przygotowany na próby odcięcia sieci wodociągowej lub energetycznej przez Rosjan.
  20. Będzie walczyć o Oscara. Pierwszy taki niemiecki film wojenny
  21. Tak, uroczy majcher o charakterze hybrydy tasaka/maczety/bolo był przydziałowy, ale nie dla USAAFmenów, jak na tym zdjęciu. Tu się otwiera poletko dla dłuższego wykładu, ale takie rzeczy to nie na fora. Spróbujmy więc w skrócie. Skąd mógł się wziąć majcher RAAF na ludziach USAAF? Bo teoretycznie nie miał prawa, ale to oczywiście śmieszne na wojnie. 1. Mógł się wziąć z przenikalności załóg lotniczych pomiędzy państwami alianckimi. Jedni latali u drugich, a drudzy latali u tych pierwszych. Wspomniałem powyżej S/L Terence'a O'Briena - Australijczyka, który bez żadnych zbędnych formalności latał i walczył w RAAF, RAF i USAAF. Dziwaczne, ale tak było. I w drugą stronę mechanizm działał identycznie, jeśli chodzi o przenikanie się wyposażenia lotniczego - Australijczyk F/L Colin C. Linn latał w RAAF i USAAF i jaką dla odmiany miał lotniczą składaną maczetę survivalową? Bo nie swoją państwową, tak jak ci USAAFmeni z wrzuconego przeze mnie zdjęcia. Miał maczetę USAAFowską taką jak pokazałem powyżej. 2. Wątek jest o brytyjskim froncie SEAC, przy okazji o amerykańskim froncie CBI częściowo przenikającym się z SEAC. Zdjęcie załogantów USAAF jest z Filipin. Według umów alianckich Filipiny to granica SEAC z Amerykanami. Więc na Filipinach byli wszyscy - i RAF, i RAAF, i USAAF. Skoro były USAAF to musiały tam być amerykańskie wojskowe sklepy Post Exchange (PX). Sklepy PX na wszystkich frontach handlowały towarem amerykańskim (wojskowym kontraktowym i komercyjnym niekontraktowym, ale robionym à la kontraktowy) oraz towarem od innych aliantów, jak również towarem od lokalnych manufaktur. Tym sposobem USAAFmeni z frontu MTO (śródziemnomorskiego) chodzili w brytyjskich battledressach zrobionych z egipskiej, czy algierskiej, czy marokańskiej serży, a w Wielkiej Brytanii od wojskowego towaru brytyjskiego amerykańskie wojskowe sklepy PX aż pękały w szwach. Więc nie inaczej było w Indiach czy na Filipinach, gdzie w sklepach PX musiał na pewno być towar i brytyjski, i australijski, i indyjski obok oczywiście amerykańskiego. 3. Jak wspomniałem wcześniej noży i maczet Amerykanom wiecznie brakowało. Nawet taka elita, jak piloci szybowcowi 1st Air Commando Group do walki w Birmie, którzy w USA przeszli tzw. kursy commando, czyli sił specjalnych (czyli kursy OSS, rangersów itp.) dostali zbieraninę noży - M3, Cattaraugus 225Q i PAL RH-36, a niektórzy żadnych nie dostali i jak widać na powyższym zdjęciu od płatnika jednostki dostawali kasę na to, żeby kupili sobie jakiś majcher na indyjskim rynku. Taka sama granda była na amerykańskich lotniskowcach na Pacyfiku. Czym po służbie na sprzęcie zajmowali się mechanicy lotniczy? Wyrobem noży dla pilotów. Poniżej takie noże-produkty mechaników lotniczych z lotniskowców (fotografia z kwitu z roku 1944). Więc australijski majcher lotniczy u USAAFmenów mógł się też wziąć ze zwykłego „machniom”, jak z „Czterech pancernych”. Być może było „machniom” z Australijczykami, którym w jakimś miejscu Indii czy Filipin, czy gdzieś indziej w pobliżu jak raz nie brakowało tych majchrów survivalowych. 4. Jest jeszcze jedna wersja wydarzeń, skąd u USAAFmenów mogłyby się wziąć omawiane australijskie majchry. Być może ze zwykłej wdzięczności commonwealthowców, ale to byłby przedmiot jeszcze dłuższego wykładu, a to nie na forum takie rzeczy. Zachowało się sto procent kwitów z międzyalianckiej Konferencji Trident (12-27 maja 1943), jak Commonwealth prosi Amerykanów o wsparcie na froncie SEAC; tak samo jest sto procent kwitów z międzyalianckiej Konferencji Quadrant (17-24 sierpnia 1943), gdy Commowealth doprecyzowuje prośby do Amerykanów o ich wsparcie na commonwealthowskim froncie SEAC. Commonwealthowcy dostali od Amerykanów dużo więcej niż prosili i załatwił to dowódca USAAF gen. Arnold. Jak USAAF wylądował w Indiach to commonwealthowcy myśleli, że pan bóg tam zstąpił. Mały cytat ze wspomnianego S/L Terence'a O'Briena, który woził Chinditów szybowcami CG-4A oraz bytował z nimi w terenie: Żarcie commonwealthowskie było nieludzko potworne, wszyscy tym pluli. Nigdy w uzgodnieniach na linii Brytyjczycy z Indii - USA nie było mowy o dożywianiu Chinditów przez USAAF. A tymczasem tak się stało. Więc było bardzo dużo powodów do tego, żeby commonwealthowcy odwdzięczali się USAAFmenom pod względem tego, czego jak raz w USAAF brakowało.
  22. Wszystkiego dobrego, fajnego i ciekawego! Normalni ludzie w tę farsę i ocean fałszu nie wierzą, a normalnych jest jednak wciąż bardzo dużo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie