Skocz do zawartości

Ersatz WOT


Rekomendowane odpowiedzi

  • 1 month later...
@wojtas, możesz coś więcej o tej własne broni?
Czy to znaczy że nie mają etatowej lub czy zamiast etatowej mogą się nią posługiwać?
Jak to się ma do logistyki, znaczy zaopatrzenia w ammunicję i części zamienne?
Jeśli jest prawdą co piszesz to ta organizacja jest większym cyrkiem niż nam to do tej pory przedstawiano.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolegów w pewnych organizacjach proobronnych i wiem jakim dysponują uzbrojeniem. W wersji semi. Od wszelkiej maści pochodnych kałachowych do wszelkiego rodzaju aerów 15. Oczywiście większość oszynowana, kolimatory, lasery, latarki i inne takie. Pistolety również prezentują się dobrze. Sprzęt za grube pieniądze, którym dysponują nasze służby specjalne.

W całym zamieszaniu nie bierze udziału WOT czy też NSR tylko cywilne organizacje proobronne. Coś co utrzymuje się tylko i wyłącznie z własnych składek, źródeł, zakupów.
Nazywanie chłopaków cyrkiem jest chyba nie na miejscu. Szkolą się przy pomocy byłych żołnierzy, którzy są członkami ich grup, sami opłacają szkolenia medycyny pola walki.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i mają sprzęt i umiejętności, ale to nie jest nawet WOT tylko cywile.
PS Nie dało się ich powołać na ćwiczenia rezerwy?
Skoro są tak proobronni, to chyba zaliczyli ZSW? Albo szkolenie podchorążych na studiach?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
http://oko.press/wot-jak-policja-pis-odrzucil-zakaz-uzycia-terytorialsow-przeciw-obywatelom-rp/

WOT jak policja? PiS odrzucił zakaz użycia terytorialsów przeciw obywatelom RP
W uchwalonym przez PiS stanie prawnym istnieje wyraźna możliwość, że tworzone pod politycznym nadzorem ministra obrony Wojska Obrony Terytorialnej zostaną użyte do takich działań przeciwko antyrządowym demonstracjom, które normalnie powinna wypełniać policja
10 listopada 2018 Andrzej Duda podpisał ustawę zmieniającą sposób zarządzania siłami zbrojnymi. Zmieniła ona strukturę najwyższego dowództwa. W ustawie nie ma postulowanego przez opozycję zastrzeżenia, że „Wojska Obrony Terytorialnej nie mogą zostać użyte przeciwko polskim obywatelom”.

Przeciwko temu zapisowi ostro zaprotestowali posłowie PiS. Antoni Macierewicz, b. minister obrony, uznał poprawkę za „skrajną bezczelność i obrażanie honoru żołnierza”, Piotr Kaleta stwierdził, że „nie jest w stanie zrozumieć, że coś takiego mogło się zrodzić w głowie posła”.

Jedynej próby udzielenia merytorycznej odpowiedzi podjęła się posłanka Anna Maria Siarkowska (klub PiS, przedtem Kukiz’15) – choć wcześniej stwierdziła, że poprawka i dyskusja o niej jest „tak absurdalna, że aż – mówiąc kolokwialnie – zęby bolą”.
"Wojska Obrony Terytorialnej są częścią sił zbrojnych i, panie pośle, generalnie obowiązują je te same zasady, co pozostałe rodzaje sił zbrojnych. - Anna Maria Siarkowska

Posłanka Siarkowska pominęła jednak jeden, fundamentalny element – Wojska Obrony Terytorialnej są wyłączone ze struktury dowodzenia i podporządkowane bezpośrednio ministrowi obrony narodowej.

W nowelizacji (Art. 1, ust. 1, pkt b) stwierdzono tylko, że stan taki będzie trwał, aż szef MON „stwierdzi, w drodze zarządzenia, osiągnięcie pełnej zdolności do działania przez Wojska Obrony Terytorialnej”.

Zniesienia tego dziwnego wyłączenia WOT spod wojskowego dowództwa (które powoduje podejrzenia, że w rzeczywistości WOT są budowane jako polityczna bojówka PiS) zaproponowała PO zgłaszając pakiet pięciu poprawek. Ich skutkiem byłoby podporządkowanie dowódcy WOT dowódcom generalnemu i operacyjnemu oraz szefowi Sztabu Generalnego. Tak jak są podporządkowane pozostałe cztery rodzaje sił zbrojnych (wojska lądowe, marynarka, lotnictwo i siły specjalne).

Poprawki zostały odrzucone. Art. 5 ust. 1 pkt 4 ustawy stanowi więc, że „Ministrowi ON podlega bezpośrednio (…) Dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej”, a art. 6, że „W czasie pokoju Minister Obrony Narodowej kieruje działalnością rodzajów Sił Zbrojnych przy pomocy Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz Dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej”.

Ustawa stwierdza też w Art. 8 ust. 1, że szef Sztabu Generalnego do tego czasu nie będzie miał nic do powiedzenia o działaniach Wojsk Obrony Terytorialnej. („Do zakresu działania Szefa SG Wojska Polskiego należy dowodzenie Siłami Zbrojnymi, z wyłączeniem Wojsk Obrony Terytorialnej – do czasu osiągnięcia pełnej zdolności do działania przez Wojska Obrony Terytorialnej”).

Posłanka Siarkowska nie ma więc racji – Wojsk Obrony Terytorialnej nie obowiązują te same zasady, co pozostałych rodzajów sił zbrojnych, ponieważ ich dowódca odpowiada bezpośrednio przed ministrem, a głównodowodzący Wojskiem Polskim nie mają ani wglądu w to, co robią „terytorialsi”, ani nic do powiedzenia w sprawie nowego rodzaju sił zbrojnych.

Wiceminister Skurkiewicz się kompromituje
Bezzasadność i „niepoważność” poprawki zakazującej użycia WOT przeciwko obywatelom polskim próbował udowodnić wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz. Zacytował pierwszy ustęp art. 26 Konstytucji RP (twierdząc, że „dosłownie cytuje” cały artykuł):

„Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic”.

Wiceminister przekonywał: „Nie ma tu nic o użyciu ich przeciwko ludności, dlatego proszę nie wprowadzać zamieszania i tego typu propozycji legislacyjnych pod obrady, bo są one absolutnie niepoważne i cofają nas do mrocznych czasów stanu wojennego, do totalitaryzmu”.
"Gdyby Wysoka Izba przyjęła taką właśnie poprawkę (…) to znaczyłoby, że pozostałe rodzaje sił zbrojnych mogą być użyte przeciwko polskiej ludności. - Wojciech Skurkiewicz

Ta wypowiedź to kompromitacja wiceministra i rządu. Oznacza, że w państwie PiS wysokie urzędy w ministerstwie obrony narodowej pełnią ludzie nie znający prawa, które bezpośrednio dotyczy sprawowanej przez nich funkcji.

Angażowania się Wojska Polskiego w sprawy polityczne zakazuje drugi, zupełnie przemilczany przez Skurkiewicza ustęp art. 26 Konstytucji, który głosi, że

„Siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli”.

Mogą jednak wystąpić okoliczności, w których wojsko zostanie zgodnie z prawem użyte przeciwko polskim obywatelom. Delegację konstytucyjną do tego daje słowo „bezpieczeństwo” w cytowanym przez Skurkiewicza pierwszym ustępie Art. 26.

Rozwinięto to w art. 18 ustawy o policji, który stanowi, że „jeżeli użycie oddziałów lub pododdziałów Policji okaże się lub może okazać się niewystarczające, do pomocy oddziałom i pododdziałom Policji mogą być użyte oddziały i pododdziały Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”, a „pomoc (…) może być udzielona również w formie prowadzonego samodzielnie przez oddziały i pododdziały Sił Zbrojnych przeciwdziałania zagrożeniu, w przypadku gdy oddziały i pododdziały Policji nie dysponują możliwościami skutecznego przeciwdziałania tym zagrożeniom”.

Ustawa stanowi, że taka pomoc może zostać udzielona „w razie zagrożenia bezpieczeństwa publicznego lub zakłócenia porządku publicznego” i wymienia szereg przypadków, takich jak

powszechne zagrożenie „życia, zdrowia lub wolności obywateli”,
bezpośrednie zagrożenie „mienia w znacznych rozmiarach”
lub bezpośrednie zagrożenie „obiektów i urządzeń ważnych dla bezpieczeństwa lub obronności państwa,
siedzib centralnych organów państwowych
albo wymiaru sprawiedliwości”
oraz zagrożenie „przestępstwem o charakterze terrorystycznym”.
Zgodnie z procedurą ustawy o policji postanowienie o użyciu wojska do wsparcia lub wypełniania obowiązków policji wydaje prezydent na wniosek premiera, jednak „w przypadkach niecierpiących zwłoki decyzję o udzieleniu pomocy (…) podejmuje Minister Obrony Narodowej na wniosek ministra właściwego do spraw wewnętrznych”, a prezydent „niezwłocznie wydaje postanowienie o zatwierdzeniu lub uchyleniu decyzji” szefa MON (tu warto zastrzec, że w państwie PiS słowo „niezwłocznie” oznaczać może nawet po kilku latach, bo tyle zajęło „niezwłoczne” wydrukowanie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego z 2016 roku).

Wreszcie żołnierze wypełniający rolę policjantów mają takie same jak policjanci uprawnienia w trakcie wykonywania czynności służbowych oraz w zakresie użycia środków przymusu bezpośredniego i broni palnej.

Podsumowując, w uchwalonym przez PiS stanie prawnym istnieje wyraźna możliwość, że tworzone pod politycznym nadzorem ministra obrony Wojska Obrony Terytorialnej zostaną użyte (nawet decyzją samego szefa MON, przy milczeniu prezydenta, który jest politycznie podporządkowany obozowi władzy) do takich działań przeciwko antyrządowym demonstracjom, które normalnie powinna wypełniać policja.

Jednak opozycja, chcąc to zablokować, powinna dążyć do wpisania do nowelizacji nie ogólnego zakazu użycia WOT przeciwko polskim obywatelom, a szczegółowego przepisu uniemożliwiającego użycie WOT w trybie przewidzianym przez art. 18 o policji (na przykład do czasu osiągnięcia pełnej zdolności do działania).

Przyjęcie poprawki uniemożliwiłoby naciąganie prawa w celu wykorzystania Wojsk Obrony Terytorialnej w roli politycznej bojówki, natomiast jej odrzucenie byłoby dla PiS dużo kosztowniejsze politycznie – opowiadając się przeciwko tak sformułowanej poprawce PiS właściwie przyznałoby, że ma plan używania Wojsk Obrony Terytorialnej do wykonywania działań policyjnych, z możliwością użycia broni palnej włącznie.

Taka forma poprawki nie zablokowałaby również jednej z niewielu potencjalnych zalet nowej formacji, jaką jest realizacja zadań z zakresu zarządzania kryzysowego – możliwość użycia Sił Zbrojnych w przypadku katastrof naturalnych i innych opisana jest w art. 25 ustawy o zarządzaniu kryzysowym.

Armia Macierewicza w lesie
Stan prawny to jedno, a rzeczywistość to co innego – o ile bowiem PiS może chcieć wykorzystywać WOT w roli bojówki politycznej, to na razie nie bardzo miałoby kogo posłać, by zwalczać antyrządowe demonstracje.

Zgodnie z szumnymi zapowiedziami z kampanii wyborczej i czasów obejmowania przez Antoniego Macierewicza stanowiska ministra obrony, sformowanie Wojsk Obrony Terytorialnej miało kosztować 3,5 mld złotych i zająć trzy lata.
"W [2017] roku liczba [żołnierzy WOT] wzrośnie do 18 tys. Do 2019 Wojska Obrony Terytorialnej będą liczyć 53 tys. żołnierzy - Antoni Macierewicz

Po pierwszej połowie 2018 roku WOT miały 11 tys. żołnierzy, więc słowa Macierewicza nie sprawdziły się w ogóle. Tylko trzy brygady (podlaska, lubelska, podkarpacka) istnieją, a trzy kolejne (warmińsko-mazurska i dwie mazowieckie) mają biura i rozpoczęły pierwsze szkolenia.

W zdecydowanej większości kraju – 11 województwach – ewentualni ochotnicy do WOT nie mają nawet gdzie zadzwonić, o rozpoczęciu szkoleń nie wspominając.

Po objęciu resortu obrony przez Mariusza Błaszczaka znacznie przycięto tempo budowy WOT. W rozmowie z portalem Defence24.pl rzecznik prasowy dowództwa WOT tłumaczył, że do końca tego roku ma być ok. 17 tys. żołnierzy (w tym ok. 2,5 tys. to żołnierze zawodowi).

Czas budowy WOT wydłużył się aż trzykrotnie – z trzech lat, o których mówił w 2016 roku Macierewicz, zrobiło się dziewięć – wiceminister Skurkiewicz podczas październikowego posiedzenia sejmowej komisji obrony narodowej tłumaczył, że budowa WOT potrwa aż do 2025 roku. Sama organizacja nowej siły zbrojnej ma trwać do 2022, kolejne trzy lata potrzebne będą na „nabywanie zdolności bojowych przez ostatnie brygady”.

Niewątpliwie najlepiej idzie rekrutacja kapelanów. Biuro ds. Utworzenia Obrony Terytorialnej miało opiekuna duchowego już 2 września 2016, gdy ustawa powołująca WOT tkwiła jeszcze w Sejmie i nie było dowódcy. Wiadomo, że kolejnych 17 etatów dla kapelanów zawodowych będzie powstawać wraz każdą kolejną brygadą obrony terytorialnej (obecnie jest ich sześć), a w czerwcu 2017 roku serwis „Gazety Polskiej” donosił, że w WOT będzie 70. kolejnych kapelanów.

Sprzęt i koszty
Między bajki można włożyć 3,5 mld zł do 2019 roku, za które według Macierewicza miały powstać i zostać wyszkolone oraz wyposażone wszystkie 17 brygad WOT. Tyle zostanie wydane do końca 2019, ale istnieć będzie wówczas mniej niż połowa brygad WOT.

A przed PiS najtrudniejsza część projektu – sformowanie brygad na zachodzie i zapewnienie pełnej obsady miejsc w centrum i na wschodzie kraju może wymagać znacznego podniesienia 500-złotowego dodatku do wynagrodzenia, które otrzymuje co miesiąc ochotnik WOT.

Według tygodnika „Polityka” wojska obrony terytorialnej są obecnie najdroższą formacją w polskiej armii – 130 tys. zł rocznie na jednego żołnierza; podczas gdy w wojskach specjalnych to 100 tys. zł rocznie.

Są też formacją najlepiej wyposażaną. Dzięki politycznemu parasolowi WOT korzystają z przyspieszonej i uproszczonej ścieżki zakupów – jako pierwsze dostały i drony, i polskie karabiny Grot. Obraz uzupełniają nowoczesne hełmy i kamizelki kuloodporne, noszone przez wychuchaną przez polityków formację w czasie, gdy w siłach lądowych w powszechnym użyciu są stalowe hełmy i karabiny Kałasznikowa – te same, z którymi polscy żołnierze udzielali „bratniej pomocy” Czechosłowacji w latach 60. ubiegłego stulecia."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1!a w czerwcu 2017 roku serwis „Gazety Polskiej” donosił, że w WOT będzie 70. kolejnych kapelanów.2!Niewątpliwie najlepiej idzie rekrutacja kapelanów."
O,na pewno!wierzę...po trzykroć.A w Policji braki etatowe i piniądzolowe.A może czas powołaćłokrutne łormo"czt.ORMO.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
http://serwisy.gazetaprawna.pl/praca-i-kariera/artykuly/1375709,wot-co-dalej-z-obrona-terytorialna.html

Obrona terytorialna w zamrażarce. Brakuje pieniędzy, oficerów i bazy szkoleniowej

Według planów byłego szefa MON Antoniego Macierewicza miały liczyć 17 brygad i 53 tys. żołnierzy. Jak wynika z informacji DGP, docelowo najpewniej zamkną się w liczbie 20 tys. Chodzi o zamrożenie formacji, która – jak można wyczytać z dokumentów MON opracowanych w czasach Macierewicza – miała: „nasycić pole walki patriotyzmem”. Według naszych rozmówców na Wojska Obrony Terytorialnej nie ma pieniędzy. Brakuje oficerów i bazy szkoleniowej, a wojska operacyjne patrzą na tę formację nieufnie.

Na posiedzeniu sejmowej komisji obrony o przyszłość WOT walczyć miała ich zwolenniczka, posłanka z klubu parlamentarnego PiS Anna Siarkowska. Nie chciała jednak komentować naszych informacji.

– Obecne kierownictwo wyhamuje tworzenie WOT– uważa poseł Czesław Mroczek z PO, były wiceminister obrony.

Jak wynika z informacji DGP, w przyszłym roku liczba niezawodowych żołnierzy obrony terytorialnej może się zwiększyć tylko o 3 tys. Wcześniej plany mówiły o ok. 10 tys.

Jeszcze w październiku w planie działania Ministerstwa Obrony Narodowej na rok 2019 „dla działu administracji rządowej” zapisano, że „liczebność stanów osobowych” Wojsk Obrony Terytorialnej ma wynosić 31,6 tys. żołnierzy. W tym 27 tys. pełniących Terytorialną Służbę Wojskową, czyli żołnierzy niezawodowych. Jednak już w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów, który MON przesłało do kancelarii premiera 26 listopada, można przeczytać, że „Ustala się liczbę żołnierzy rezerwy (…) , którzy mogą być powołani w 2019 r. do odbycia lub pełnienia czynnej służby wojskowej w ramach (…) terytorialnej służby wojskowej do 17 142 żołnierzy rezerwy”. To jest górny limit liczby żołnierzy ochotników obrony terytorialnej na rok 2019. Projekt ma być rozpatrywany za tydzień na Stałym Komitecie Rady Ministrów, być może zostaną do niego wprowadzone jeszcze poprawki.

Jednak ta liczba wydaje się też zgodna z Programem Rozwoju Sił Zbrojnych, który w ubiegłym tygodniu przyjął minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. To dokument niejawny, ale według informacji DGP także tam jest zapisane, że w najbliższych latach liczba żołnierzy obrony terytorialnej będzie oscylować wokół 20 tys. Na posiedzeniu sejmowej komisji obrony terytorialnej, na którym posłowie opiniowali ten dokument, awanturę w tej kwestii miała zrobić posłanka Anna Siarkowska, która jest gorącą zwolenniczką OT.

– Nie mogę komentować, ponieważ było to posiedzenie niejawne – ucina temat przewodnicząca Partii Republikańskiej, która jest w klubie parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości. – Obecne kierownictwo wyhamuje tworzenie wojsk OT i zamierza zamrozić liczbę żołnierzy tej formacji – komentuje poseł Czesław Mroczek z PO, były wiceminister obrony.

– Widzę dwa powody zwolnienia procesu rozwijania OT. Po pierwsze, już dawno było wiadomo, że plan był zbyt ambitny i potrzebna jest baza szkoleniowa, której na razie nie ma. Lepiej to robić wolniej, a dobrze – mówi DGP jeden z urzędników odpowiedzialnych za sprawy obronności. – Druga kwestia jest taka, że nie ma oddzielnych pieniędzy na Wojska Obrony Terytorialnej, a środków na zakupy wciąż brakuje – dodaje.

Inny z naszych rozmówców twierdzi, że pojawia się również poważny problem z tym, że brakuje oficerów, a wyszkolenie takiego żołnierza zajmuje co najmniej kilka lat.

Według informacji zawartych na stronie resortu obrony docelowo liczba członków obrony terytorialnej ma wynosić 53 tys. zgrupowanych w 17 brygad. – W ten weekend liczba żołnierzy zawodowych i pełniących terytorialną służbę wojskową w Wojskach Obrony Terytorialnej przekroczy 17 tys. – informował w piątek podpułkownik Marek Pietrzak, rzecznik prasowy dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej. W tym żołnierze zawodowi to ok. 3 tys.

Jeszcze pod koniec 2016 r. ówczesny minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiadał, że chce, by liczba żołnierzy obrony terytorialnej dobiła do 53 tys. do końca 2016 r. Z kolei w czerwcu tego roku dowództwo OT planowało, że na koniec 2019 r. w służbie tej formacji będzie ok. 30 tys. żołnierzy. Z najnowszych dokumentów wynika, że będzie ok. 20 tys.

W uzasadnieniu rozporządzenia zapisano również, że jeśli chodzi o Narodowe Siły Rezerwowe, to MON planuje „wstrzymanie powoływań nowych ochotników oraz zablokowanie możliwości przedłużania zawartych wcześniej kontraktów”, a resort obrony tę formację będzie wygaszać. Oficerowie OT twierdzą, że wkrótce powstaną schematy, według których żołnierze obrony terytorialnej będą mogli przechodzić do wojska operacyjnego. To miałoby m.in. zwiększyć poziom zaufania między obydwoma formacjami.

Najpierw śmigłowce, potem zestawy rakietowe

W piątek przedstawiciele MON podpisali umowę na zakup 8 systemów bezzałogowych statków powietrznych (w sumie 40 sztuk) za prawie 800 mln zł. Ten zakup powinien zwiększyć nasze zdolności rozpoznania. Dostawcą będzie Polska Grupa Zbrojeniowa. Tego samego dnia zakończono przyjmowanie ofert w postępowaniu na śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych. Jedynym oferentem jest Leonardo Helicopters ze swoją maszyną AW 101. Umowa może zostać zawarta w ciągu kilku – kilkunastu tygodni, w bardzo optymistycznym scenariuszu do końca roku. Również w piątek minister obrony Mariusz Błaszczak poinformował, że Departament Stanu USA zaakceptował wniosek rządu polskiego o sprzedaż na rzecz Wojska Polskiego zestawów rakietowych HIMARS. W tym wypadku negocjacje nie będą łatwe i mogą zająć jeszcze kilka – kilkanaście miesięcy."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Les, a kogo powoływać na ćwiczenia skoro służby z poboru nie ma, a ci co służyli w takowej to właśnie w taki wiek wskoczyli? wychowano pokolenie bezjajowców zapatrzonych w ekraniki popijajacych latte,optymistycznego zakończenia nie wieszczę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Les przestań straszyć wojną, bo dla Rosji nie mamy żadnego strategicznego znaczenia. A UPAina ma zajęcie w Donbasie i coraz większy bajzel u siebie, więc o 19 naszych powiatach na razie mogą zapomnieć. Z kolei Niemcy i tak nas mają ekonomicznie w garści, jak bocian żabę. No chyba, że Amerykanie coś wymodzą, bo mieli straszną ochotę na bazy na Krymie, ale się trochę spóźnili...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Balans, obawiam się, że masz problemy w postrzeganiu rzeczywistości. Odpowiedz sobie, z łaski swojej, na pytanie, w jakim celu Szwecja wprowadziła niedawno obowiązkową służbę wojskową. Zamierza napaść na Finlandię? A może Norwegia pała wrogą nienawiścią do pokojowo nastawionych Szwedów? Ciekawe, że i Niemcy przygotowują się do wprowadzenia poboru. Nie twierdzę, że wojna będzie w najbliższym czasie, ale wykluczyć takiej ewentualności też nie mogę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://portal-mundurowy.pl/index.php?option=com_k2&view=item&id=8561:trzy-glowne-przyczyny-problemow-wojsk-obrony-terytorialnej-cz-1

Trzy główne przyczyny problemów Wojsk Obrony Terytorialnej (cz.1)

Trzy główne przyczyny problemów praktycznej realizacji Wojsk Obrony Terytorialnej, to: zła koncepcja ogólna, zbyt duże wymogi wobec kandydatów oraz upolitycznienie.

Problem pierwszy objawił się już w postaci wydzielenia WOT jako osobnego rodzaju wojsk. Nie można było popełnić większego błędu na samym początku. W naszych realiach te Wojska powinny być częścią Wojsk Lądowych. To rozwiązałoby cały szereg problemów kadrowych, ambicjonalnych, logistycznych i zmniejszyło możliwość upolitycznienia tej formacji. Zwłaszcza jakby to była po prostu służba oparta na szkoleniach, a nie tromtadracja i napinanie się.

WOT skanibalizowało kadry z wojsk operacyjnych, a oświadczenia ambicjonalne polityków trudne do wyjaśnienia bez konsultacji psychiatrycznej, spotęgowały błąd założycielski. Chęć uczynienia z ochotników „leśnych-komandosów”, którzy mieliby zwalczać „Specnaz” to błąd w metodzie.

WOT obdarowano najnowszym uzbrojeniem (czy raczej obietnicą jego przydzielenia), czym zakłócono ciągłość rotacji sprzętu w Wojsku. W konsekwencji w cenie Wojsk Specjalnych osiągnięto próżnię. O tysiącu dronów nie wspominamy przez litość. Problem efektywności i skuteczności wydawania pieniędzy w tym kontekście jest sprawdzianem dla całego pomysłu i jego praktycznej realizacji.

Sama koncepcja wyszkolenia WOT na elementach szkolenia Wojsk Specjalnych jest słuszna. Tylko, że bez śmigłowców i transporterów opancerzonych to tylko lekka piechota. Lekka piechota zaś, powinna być szkolona i mieć zadania lekkiej piechoty. Czyli przede wszystkim zabezpieczanie terenu, silna zdolność do obrony przeciwpancernej oraz zdolność rażenia celów ogniem pośrednim na krótkich i średnich dystansach. Tymczasem podstawą są RPG-7. Tyle w temacie, bo zamówionych ciężarówek jeszcze nie ma, a o rozpoznaniu dalej, niż lornetkowanie też nie ma co mówić (i to w świetle dziennym, nokto- i termo- wizja to problem).

Wymogi wobec kandydatów powinny być niższe, kadra powinna być oparta na weteranach. Tak, żeby przywrócić Wojsku potencjał odchodzących do cywila. W ogóle każdy Żołnierz odchodzący z Wojsk operacyjnych powinien mieć opcję zatrudnienia w WOT. Natomiast logistyka tych formacji powinna być oparta o samorządy i odtwarzanie tego, co zdegradowała w zakresie bazy logistycznej poprzednia władza. Wiele obiektów można uratować, trzeba tylko chcieć traktować sieć WOT jako system, a nie lokalne, zatomizowane personalnie struktury.

Kadry powinny opierać się na środowiskach lokalnych, ludziach którzy znają się nawzajem i szkołą w wykorzystaniu tego potencjału, który mają dostępny. Wedle potrzeb pierwszym zadaniem rdzenia tak zorganizowanych Wojsk byłaby logistyka i inżynieria, służąca na rzecz wzmocnienia służb ratowniczych i zabezpieczenia obszaru działania na wypadek wojny. Najlepsi, jeżeli byłby do tego potencjał mogliby być wydzielani do wsparcia Wojsk operacyjnych. Jednak większość komponentu powinna zabezpieczać teren i służyć do działań zabezpieczenia, ponieważ więcej jest trudno wymagać od przeciętnego cywila. W tak zbudowanej formacji mogliby służyć wszyscy chętni, spełniający podstawowe obostrzenia psycho-fizyczne.

Tymczasem mamy wymagania jak do Wojsk operacyjnych, co wyklucza masę użytecznych ludzi, którzy są dostępni i chętni służyć w zakresie swoich możliwości. Trzeba uwzględnić, że na to żeby jeden Żołnierz mógł efektywnie walczyć dwóch lub trzech powinno go uzupełniać, zabezpieczać i w razie potrzeby rotować. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że jeden z tych trzech może nie dotrzeć na czas do jednostki, drugi być chory na czas „W”, to rozumiemy dlaczego potrzebne jest takie zabezpieczenie w formie przysłowiowej trzeciej osoby. Oznacza to postulat masowości, który jest podstawą tego typu koncepcji."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1380462,fake-newsy-ministra-blaszczaka.html

Fake newsy ministra Błaszczaka

W poniedziałek na łamach DGP napisaliśmy, że w przyszłym roku maksymalna liczba żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT), a więc ochotników, może wynosić nieco ponad 17 tys. Ta liczba pojawia się w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów, które przygotowało Ministerstwo Obrony Narodowej. Podobne wnioski płyną z innych dokumentów przygotowanych w resorcie obrony.

Wczoraj, podsumowując trzy lata działalności kierownictwa MON, minister obrony Mariusz Błaszczak stwierdził, że formowanie WOT nadal zostaje priorytetem. – Wbrew fake newsom nie wygaszamy służby terytorialnej. Jest wręcz przeciwnie. Dokładamy wszelkich starań, aby Wojska Obrony Terytorialnej rozwijały się w sposób zrównoważony – przemawiał polityk. Abstrahując od tego, że fake news to podobnie jak terytorialsi bardzo brzydki, psujący język anglicyzm, który konstytucyjny minister legitymizuje. Warto się odnieść do tego w innej kwestii. Bo choć minister nie wspomniał o Dzienniku Gazecie Prawnej wprost (nie przysłał również sprostowania), to jak rozumiem – inspiracją była publikacja na naszych łamach.

Nie napisałem, że Obrona Terytorialna zostanie wygaszona. Napisałem, że wygaszone zostaną Narodowe Siły Rezerwowe (NSR). Informację o tym można znaleźć w uzasadnieniu projektu rozporządzenia Rady Ministrów „w sprawie określenia liczby osób, które w 2019 r. mogą być powołane do czynnej służby wojskowej”. By było śmieszniej, w dokumencie napisanym wyjątkowo niechlujnie. Oto fragment jego uzasadnienia: „W kwestii dalszego powoływania żołnierzy z zawartymi kontraktami w ramach Narodowych Sił Zbrojnych (NSR), w kontekście zapowiadanego przez resort obrony narodowej wygaszania tego rodzaju służby wojskowej”. Przypomnę nieśmiało, że Narodowe Siły Zbrojne nie działają od ponad 70 lat.

W poniedziałek, opisując przyszłość Wojsk Obrony Terytorialnej (i zastrzegając, że ten projekt może być jeszcze zmieniony), napisaliśmy, że pomysł formowania WOT zostanie zamrożony. W Słowniku języka polskiego słowo „zamrozić” ma podane trzy desygnaty. Pierwszy to „poddać coś działaniu niskiej temperatury, doprowadzając do całkowitego lub częściowego zamarznięcia”. Drugi to „silnie schłodzić”. Wreszcie może też chodzić o to, by „wstrzymać realizację, użytkowanie lub sprzedaż czegoś”. Wyjaśniam: w poniedziałkowym tekście chodziło o wstrzymanie rozwoju, jak mówił wprost jeden z naszych rozmówców: „zwolnienie procesu rozwijania” Obrony Terytorialnej. Nie pisałem o tym, że projekt będzie zakończony albo wygaszony. Napisałem, że patrząc przez pryzmat dokumentów powstających w ostatnim czasie w MON, będzie się rozwijał wolniej, niż dotychczas przewidywano.

Zastanówmy się teraz, co mogą znaczyć słowa ministra Błaszczaka: „dokładamy wszelkich starań, aby wojska OT rozwijały się w sposób zrównoważony”? Zrównoważony to spokojny, opanowany. Z kolei „zrównoważyć” to „zapewnić równowagę pomiędzy pozycjami w bilansie”. Jeśli więc, tak jak napisaliśmy, w przyszłym roku Wojska Obrony Terytorialnej zasili 3 tys. żołnierzy, a nie 10 tys., to można rozumieć ten proces jako zrównoważony rozwój. Jeśli chcemy zrównoważyć sytuację w wojsku, dbając o równowagę między wojskami operacyjnymi a niezawodowymi, to wtedy będzie to „rozwój zrównoważony”.

Wczoraj minister Mariusz Błaszczak, mówiąc o fake newsach, potwierdził jedynie nasze prawdziwe informacje."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie