Skocz do zawartości

Duchy na Wykopkach


Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio trafiłem takie mroczne miejsce w starym parku dworskim. Myslałem, że będzie kupa kapsli, zakrętek z jaboli i wódy, tym bardziej, że blisko był PGR, a tu nic. Miejsce ponure, wszystkie drzewa oplecione roślinami jakby lianami, nawet menele tam nie chodzą. Miałem niezbyt przyjemne odczucia. Trafiłem tam ponad 50 monetek w prostokącie ok. 15 na 8 metrów. Jak sie później dowiedziałem miejscowi się tam nie zapuszczają, po prostu nie lubią tam chodzić. W przypadku wielbicieli jaboli z pobliskich popegeerowskich domów dziwny argument.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Louis - Kuna domowa potrafi tak hałasować na strychu, że ma się wrażenie, że łazi po nim stado ludzi. Też kiedyś nocowałem w starym poniemieckim domu i byłem przekonany, że ktoś tupie na strychu. Wybrałem się na górę i zobaczyłem kupki winowajczyni. Od tej pory spaliśmy spokojnie. Za kilka dni w nocy pani kuna pojawiła sie osobiście przebiegając przez drogę do domu. Bardzo sympatyczne zwierzątko.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:) pozwolicie że sie usmiechne na początek. Ja tam w duchy, demony nie wierze a mieszakm w najbarziej nawiedzonym miejscu.... Oj czasem i racjonalnemu człowiekowi coś do łba fantazja wciśnie ale o tylko wyobraźnia...

Pracuję jako oficer ochrony w pewnym zamkniętym osiedlu. Od 18 wieku był to szpital Royal Navy. Wielu ludzi tam umierało, po wielkich bitwach zwożono rannych łodziami a oni tam dogorywali. Pub stojący na miejscu pobliskiego cmentarza nosi nazwe No place Inn" bo nie było gdzie chować marynarzy. Podczas wojny Luftwaffe ostro zbąbardowała miejsce. Zniszczyli 2 bloki szpitala z jedenastu i zginęła pielęgniarka. Moi koledzy na patrolach a to ją widują, a to potykają sie o nia, a to czują jej perfumy. Ja czasem w ciemne, dżdżyste poranki czuję w tym samy miejscu (długa kolumnada z niesamowitym echem, bardzo zimne miejsce)a to swąd spalenizny, a to te stare angielskie perfumy, a to automatyczne drzwi otwierają sie w oddali jakby ktos wchodził... I jak dotąd nie wierzę w takie głupoty. To poprostu wyobraźnia a wszystko da się racjonalnie wyjaśnić. Rodzina mojego ojca pochodziła z Polesia i co oni sobie opowiadali to włos się dziecku jezył na głowie. Bez urazy ale im bardziej prosta społecznośc ty straszniejze bajki opowiadają. Historie o czarnych łapach, baranach, utopcach... to wszystko bajki. A w to zdjęcię wlepiam gąły i widze tylko złe zdjęcie. Zwykła nadinterpretacja. Jeszcze nigdy nie widziałem zdjęcia ducha które nie wyglądąło by idiotycznie :).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie" (Jan 4,48)

Po dwóch dniach wyszedł stamtąd do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie. Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto. Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający. Jezus rzekł do niego: Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie. Powiedział do Niego urzędnik królewski: Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko. Rzekł do niego Jezus: Idź, syn twój żyje. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem. A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka. Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: Syn twój żyje. I uwierzył on sam i cała jego rodzina. Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei. (J 4:43-54)

Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie - mówi Jezus i czyni znak. Co to za przesłanie dla nas? Otóż jeżeli potrzebujesz znaku dla swojej wiary, jeżeli czujesz że teraz jest ci to potrzebne na tym etapie twojego życia - bo nie każdemu, naprawdę nie każdemu jest potrzebne, nie każdy szuka znaków na drodze swojej wiary - ale być może ty właśnie teraz potrzebujesz - to powiedz o tym Bogu, to poproś o to Jezusa. Poproś Go w otwarty sposób, ale równocześnie poproś Go o jeszcze jedną rzecz - mianowicie błagaj, żeby dał ci wrażliwe serce, dobrze widzące oczy, które będą w stanie zobaczyć, które będą w stanie wychwycić ten znak, który otrzymasz od Pana Boga. Bo tak naprawdę to otrzymujemy dziesiątki, setki różnego rodzaju sygnałów potwierdzających Jego obecność, Jego mądrość i Jego działanie. Tylko bardzo często jest tak, że my jesteśmy strasznie skupieni na sobie, na naszych brakach, niedoskonałościach, z różnych powodów jesteśmy skupieni na tym, czego nie otrzymaliśmy. To odgradza nas od tej niesamowicie bogatej rzeczywistości działania Boga, w której czyni On wiele znaków w życiu innych ludzi. Żebyśmy tylko chcieli ich słuchać, chcieli uważnie patrzeć, a zobaczylibyśmy niejeden znak, o który prosimy i mamy prawo prosić
"

pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, proszono mnie, żeby się wypowiedzieć, chyba wiem, o którą historię chodzi. 6 lat temu, jak jeszcze miałem śmiałość grzebać po okopach, wygrzebaliśmy w zawalonej niemieckiej ziemiance, prócz kupy kości, rozbitego telefonu polowego, strzępów butów, itp, wygrzebaliśmy otóż destrukt parabelki. Właściciela nie wygrzebaliśmy, zanadto był rozdrobniony. Destrukt totalny, mimo prób rozruszania, okazał się, że to bryłka rdzy i żelaza. Po kilku miesiącach wracamy w miejsce trafienia, parabelka służy jako rekwizyt wzajemnych żartów ęce do góry". Śpimy u kolegi, mieszkającego w pobliżu naszego pobojowiska. Ja mam parabelę, śpię na podłodze. W nocy śni mi się bitwa, przełamanie pozycji przez rosjan, i nagle sen przenosi się do .. pokoju w którym śpię, widzę niemieckiego oficera, który podniesionym głosem mówi coś do mnie i wyciąga rękę. Oddaję mu jego parabellum, a on wali mnie nią w czoło.. budzę się jęcząc, z rozbitego czoła płynie krew. Prawdziwa. Okazało się, że budząc się gwałtownie wstałem, i przypitoliłem czołem w kaloryfer. Historia może byłaby i śmieszna, gdyby nie to, że parabellum zniknęło, i do dziś się nie znalazło.

A może to nie ta historia? Może chodzi o rabina? Mieszkałem w małej miejscowości, gdzie grubo przed wojną przemieszkiwała, jakby to dziś określono, mniejszość żydowska ;) Grubo przed, bo to Dolny Śląsk, po l933 to tylko kirkut został. No i o tym kirkucie właśnie. W moich" czasach po kirkucie nie było śladu, park miejski i szkoła (jak kopali fundamenty pod salkę katechetyczną, to tylko czaszki i nagrobki fruwały). O tym, że to miejsce pochówku, dowiedziałem się od ojca, który opowiadał, że jeszcze w latach 60tych, jako dowódca drużyny, lubił prowadzić tamtędy natarcie, bo się fajnie między tymi grobami chowało. Do rzeczy. Jesień l993, biegam sobie o (wczesnym) poranku dla zdrowotności po parku, świt ledwie bieleje, a ja przebiegam obok (cóż za dziwna pora na spacery dla starszego pana??), obok autentycznego starozakonnego - a on tylko patrzy na mnie, i patrzy, i się nawet nie porusza. Oprzytomniałem jakieś 50 metrów za nim, szybkość, z jaką się znalazłem w domu, to chyba do dziś rekord na dystans kilometra.

Aaa, żeby nie było -ja tam jakiś bardzo przesądny nie jestem. Moim zdaniem, jestem tego pewien, na zdjęciu kolegi założyciela wątku, typowe dla fotek z lampą błyskową - zdjęcie oparów świeżo rozkopanej ziemi (Niskie Łąki, wilgoć) - wzrokiem tego nie wychwycisz, cyfrówka z fleszem - tak. Jak chcecie, to wrzucę z dziesięć takich duchów - ostatnio fociłem w Złotym Stoku w sztolniach, zdjęcia wyszły takie, że normalnie same duchy, aż strach się bać :):):)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiem wam taką ciekawostkę jaka wydarzyła mi się podczas pracy :
Rok temu wracałem ze Szczytna do domu z dwoma pasażerami których szkoliłem . Dzień ładny , słoneczny , bezwietrzny - aż chce się żyć. W samochodzie z radia płynie muzyka to rozmowy , to przyśpiewki , kawały itd .W pewnym momencie dojeżdżam do długiego zakrętu i nagle ni stąd ni zowąd wyskoczył mi niespodziewanie z prawej strony drogi śliczny , biały ,duży , lśniący gołąb .Aż mnie przytkało z wrażenia .Zacząłem ostro hamować żeby niepotrzebnego placka na jezdni nie zrobić a on sobie spokojnie na moim pasie ruchu sfrunął i na sekundę zatrzymał a następnie w ostatnim momencie zatrzepotał swoimi dużymi skrzydłami i wzbił się w powietrze i odfrunął .Z ulgą zdjąłem nogę z pedału hamulca i ze zdziwieniem sądząc razem z moimi pasażerami że to jakiś znak aby wolniej jechać prowadziliśmy dalszą jazdę .
Wiadomo człowiek uhahany jak ma już niedaleko do domu a to jeszcze przy piątku , ostatni dzień roboty to się o niczym innym nie myśli jak tylko o wolnym weekendzie .

Dojeżdżając do skrzyżowania w ostatniej miejscowości coś mnie tknęło aby zerknąć na prędkościomierz prędkość była przepisowa i przypomniała mi się stara maksyma -spiesz się powoli - i kontynuowałem dalszą jazdę . Zauważyłem z prawej strony skrzyżowania czerwonego poloneza który zatrzymał się aby mnie przepuścić gdyż jechałem drogą z pierwszeństwem .
Nagle coś poszło nie tak :-) i koleś włącza się do ruchu z impetem .Ja znowu ostro w pedał hamulca i w ułamkach sekundy patrzę czy nie jedzie nikt lewym pasem odbijam fajerą w lewo by uniknąć mocniejszego, czołowego zderzenia .Ale to były setne sekundy i niestety zderzenie było nieuniknione .Skasował mi tylko prawą , przednią stronę pojazdu ale na szczęście dalej mogłem kontynuować jazdę do mechanika .Polonez niestety na lawetę .
Po unieruchomieniu pojazdu spojrzeliśmy po sobie i zdecydowanie stwierdziliśmy że duży , lśniący gołąb był dla nas znakiem i to cud że nie jechałem bardzo szybko ( co rzadko mi sie to zdarza ) bo by nas tam zbierali kawałkami----a co najlepsze w tym wszystkim to CMENTARZ położony na rogu skrzyżowania do którego mieliśmy tylko kilka metrów .
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ubenfurer,mieszkam za Wrockiem,ale Szczytno to moje rodzinne miasto,tam mieszkałem ćwierć wieku.Co porabiasz w moim" mieście? Do Ortelsburga przyjerzdżam 1,2 razy w roku t.j. urlop i Sw.Zmarłych.Jak nie będę mieć kasy to wezmę porzyczkę ale w wakacje przyjadę.Mam konkretne i BARDZO ciekawe namiary.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, z tymi gołebiami... Jechałem a ze sześć lat temu do pracy . Zima, ślizgawica, noc, maluszkiem nie dało się więcej, niż 50-60 km/h. Przy wjeździe do wsi (ostra górka w dół na zakręcie) na szczycie górki na drodze siedzi GOŁĄB. Zwolniłem delikatnie do 20, hamować się bałem. Przy zjeżdżaniu z tej górki wpadłem w poślizg, obróciło mnie ze dwa razy i znalazłem się w rowie 20 cm od drzewa. Samochód nawet nie draśnięty. Jak wyszedłem z auta okazało sie, że na tej górce jest tak ślisko, że stojąc bez ruchu zjeżdżałem na butach w dół. Od tej pory jak widzę gołebia na asfalcie-zawsze zwalniam :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!
storczyk-jeżeli będziesz się wybierał w okolice Poznania to nie kieruj się na centrum,bo tutaj na każdym skrzyżowaniu jest tego stworzenia pełno,więc nie prędko przejedziesz to miasto;)
Mimo wszystko coś w tym jest.
Pozdrawiam 281!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z gołębiami niestety nie miałem do czynienia... Aczkolwiek z innym ptactwem :) - razu pewnego gdy jechałem do Krotoszyna cokolwiek za szybko, rozmazałem na masce wróbla, który nagle zmienił kierunek lotu prosto na mnie (samobójca?)... Parę kilometrów dalej czekali na mnie z suszarką :(
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

he,he, jak ty wróbla to potem lotni" ciebie

Ja miałem inaczej - ponad dwa lata temu w nocy śniło mi się że ktoś mnie szarpie, trzyma za klapy marynarki - zbagatelizowałem, no i zapomniałem w mieście o znaku zakazu skrętu - kilkadziesiąt metrów dalej stał radiowóz :/

Różnie to bywa......
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajomi znajomego.Exploratorzy grot,podziemi,fortyfikacji pojechali na MRU.Nie wiem czy to mozliwe ale wyprawe mieli tak zaplanowaną ze nie wychodzili z podziemi kilka dni.(jak ktos sie zna na mru to moze potwierdzic czy to mozliwe)Spali w podziemiach.W tunelach podobno kazdy krok,głos slychac bardzo dobrze zwłaszcza w całkowitej ciszy.Tak więc w miejscu gdzie przez bardzo długi odcinek nie było jak wejść/wyjść,zero światła i takie tam - usłyszeli w nocy kroki.Mieli wszystko pogaszone a kroki kilku ludzi wyraznie się zbliżały.W momencie kiedy te osoby(?) przechodziły (w całkowitych ciemnosciach!) obok nich -zapalili światła.Oczom ich ukazały się postacie całkowicie na czarno,w czarnych skórzanych płaszczach i białych maskach na twarzach.Gdy zapalili światła postacie się zatrzymały i obróciły głowy patrząc na nich.Po czym ruszyły znowu do przodu w całkowitej ciszy,i znikneły w ciemnosciach.Podobno zgasili światła a postacie po prostu się oddaliły,nie miały oswietlenia,noktowizorów-po prostu nic,tak jakby widziały w ciemnościach.Jesli na tym forum jest osoba która była na tej akcji zachęcam do wypowiedzi.Chodzi mi miedzy innymi o ludzi którzy oprowadzają wycieczki w podziemiach Gdanska,Katowni itp.bo to oni podobno byli świadkami tego.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Ale fajny temat, lubię takie :D

Do Patryk_Wro - spróbuj zeskanować tę fotę w lepszej rozdzielczości i lepszym skanerem i wrzuć na jakieś imageshare, błagam. To będzie o wiele lepsze niż 10krotne wciepywanie pobazgranych i spikselowanych fotek i to jescze w nędznych rozmiarach :>

Może nie z wykopalisk :( ale co do przeczuć to mając około 10lat nawiedził mnie sen, że kuzynka mieszkająca 200 kilosów dalej zemdlała w kościele i trafiła do szpitala. Rano w niedzielę tak dręczyłem tym rodziców, że zadzwonili na wieś.. no i ciocia się bardzo wręcz przeraziła jakim cudem to przeczułem :). Zwykłe omdlenie.. nie wiem dlaczego akurat to mi się przyśniło..? Potem okazało się, że tata będąc dzieckiem na wakacjach ze swoją babcią miał silne wrażenie, że moja mała ciocia zostająca w mieście zachorowała. Nie było telefonów, wrócili i okazało się to prawdą. Takie dziedziczne jednokrotne objawianie chyba :) Ponadto często miewam realistyczne deja vu... chyba jak wiele osób :) A jak próbuję na złość komuś wejść w słowo żeby nie powiedział czegoś co skądś wiem, ze MA POWIEDZIEĆ to ludzie się na mnie patrzą jak na wariata. Ale uczucie fajne - pokonać Deja Vu... :)

Co do straszenia na strychach, moje wujostwo mieszka w takim popeegerowskim parterowcu na kilka rodzin. Też im coś często chodzi po strychu, hałasuje. Polowali na zwierza wielokrotnie i nic. Może i kuna, ale kuna nie powoduje zwalenia się nagle okapu kuchennego ze ściany ze śrubami i pryśnięcia szyby w salonie w kryształki czy spalenia puszki do kontaktu.. Egzorcyzmy podobno były..i nic. Przyzwyczaili się do tego, ale wiem, że kuzynka nieźle wyła ze strachu z tą szybą..

Na koniec.. podobno dzieci widzą rzeczy, których nie widzimy, potrafią rozmawiać z powietrzem, śmiać się w przestrzeń... jeżeli wasz maluch kiedyś zacznie się śmieć do wirtualnej" babci, nie zabijajcie tego w nim, bo nie wypada, bo nic tam nie ma... Skoro dziecko się tego nie boi, wy też się nie bójcie.. może to zobaczycie i uwierzycie i może zrozumiecie o co do cholery tutaj tak naprawdę chodzi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mógłbym jeszcze trochę poopowiadać, ale to nie związane z wykopkami nic :P

ogólnie ten świat to nie jest tylko to co widzimy.. wszystko się przenika.. skoro możliwe jest po ćwiczeniach opuszczenie ciała duszą podczas snu i swobodne podróżowanie, to duchy są jak najbardziej możliwe..
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.. jak już o duchach" na zdjęciach mowa..
a co powiecie o czymś takim" na filmie?
Jest taki film(chyba z lat '90) Trzech mężczyzn i dziecko" ..chyba.. z m.in.Tomem Seleckiem - w połowie filmu (jakaś 59 min.- wiem bo ogladałem na kasecie) jest scena gdy do domu przychodzi starsza pani i w trakcie rozmowy z mężczyzną wracając do wyjścia kamera obejmuje m.in. okno balkonowe. I w tym momencie trzeba włączyć przewijanie poklatkowe(boosze.. kto dziś jeszcze używa magnetowidu?) :) no i w oknie balkonowym widać... postać 10-latka ze strzelbą... oglądałem to nie raz.
Robi wrażenie, nie powiem... W jakiejś gazetce ezo.." był artykuł o tym i pisali, że to duch syna jakiegoś policjanta (który mieszkał kiedyś w tym mieszkanku). Chłopaczek bawił sie pozostawioną bronią i coś mu do głowy strzeliło"...
Film osiągalny napewno w wypożyczalniach kaset więc sprawa możliwa do weryfikacji.
Miłego oglądania! idę spać bo godzina duchów już blisko..
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie