Skocz do zawartości

Erih

Użytkownik forum
  • Zawartość

    6 132
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    30

Zawartość dodana przez Erih

  1. Krzyżacy byli z założenia zakonem niemieckim. Konflikty były nie z Niemcami jako z państwem (bo takiego przez circa ebaut 800 lat nie było) a z poszczególnymi niemieckimi organizmami. Przy czym z jednymi współpracowaliśmy, a z innymi walczyliśmy. Na przykład w czasie Potopu, Cesarstwo stało po stronie RON, a Prusy wspierały Szwedów. Czyli jednocześnie z Niemcami walczyliśmy, ale i byliśmy w tej walce przez Niemców wspierani. Brzmi sprzecznie? No nie. Bo w owym czasie nie było jednych Niemiec. Były Prusy. Saxonia. Bawaria, i sporo innych.
  2. Po prostu byli Niemcy, z którymi żyliśmy w poprawnych stosunkach, i byli Niemcy którzy usiłowali na nas żerować. Niemcy zwyczajnie nie stanowili jedności, rozbicie dzielnicowe skończyło się u nich dopiero w XIX wieku. Tak ci tylko przypomnę, że niektórzy królowie polscy (elekcyjni) byli m.in. z dynastii Wettynów. Jak najbardziej niemieckiej. Z drugiej strony, Polska wysyłała oddziały ochotnicze na pomoc niemieckiemu cesarzowi w trakcie wojny trzydziestoletniej, czy też wspierała Cesarstwo w walkach z Turkami. Zwracam ci po prostu uwagę, że stosunki polsko-niemieckie były normalnymi stosunkami sąsiedzkimi, nie pozbawionymi zarówno okresów współpracy, jak i konfliktów. Tym bardziej skomplikowanymi, że Niemcy nie prowadzili jednolitej polityki - Cesarstwo mogło wspierać RON w czasie, kiedy Prusy i Brandenburgia wspierały Szwecję RON łupiącą. A co do wojny 1410 roku, to nieistotne jest jaki był skład osobowy poszczególnych wojsk - ważne jest kto kierował oboma stronami. Po naszej stronie walczyli Rusini i Tatarzy, po krzyżackiej np Szwajcarzy. Czy czyni to z tej wojny konflikt tatarsko- szwajcarski?
  3. Trudno żeby były, skoro Niemcy jako państwo w tym czasie nie istniały. Z drugiej strony, wojowaliśmy najpierw z Krzyżakami (głównie Niemcy) potem z Prusami też były problemy.
  4. Na stałym lotnisku, czy na lądowisku polowym, bo to robi różnicę. Jak możesz, podaj linka.
  5. Film bardzo niskiej jakości. To mogły być śmigłowce... ale mogły też być makiety ze sklejki ze wstawioną do środka beczką ropy dla efektu. Nie jestem lotnikiem, ale przypadek że śmigłowce stoją na jednym lądowisku, w skupieniu, na tyle długo że Rosjanie namierzają je i trafiają Iskanderem, wydaje mi się albo dowodem skrajnej niekompetencji strony ukraińskiej, albo propagandą tej lub drugiej strony konfliktu.
  6. Szlufka paska, ale może raczej od damskiej torebki?
  7. Problem leży gdzie indziej. Taki plecak dobrze mieć (ja mam dwa, mały i duży), ale nazwa "ucieczkowy" jest mocno nie trafiona medialnie. lepszy byłby "zestaw przetrwania" albo coś podobnego, co nie będzie się kojarzyć jednoznacznie z "szosą na Zaleszczyki".
  8. Na to jeszcze trzeba mieć linię produkcyjną zdolną takowe lufy wytwarzać. Pytanie pomocnicze nr1 kiedy zakończono produkcję Pionów i luf do nich. Pytanie pomocnicze nr2, co się stało z linią produkcyjną w czasie 30 lat bezczynności?
  9. Czołem . Furdyment piękny makaronizm, i warto żeby wrócił, niestety w kilku książkach o szablach i innej broni białej, znalazłem tak na szybko: Zabłocki "Cięcia..."tablica 73 "kosz ochraniający rękę z wygiętych i połączonych stalowych drutów" Kwaśniewicz "Dzieje szabli w Polsce" str67 ostatni akapit "...zaliczam szablę husarską z tzw furdymentem, czyli z bardzo rozbudowaną oprawą rękojeści typu koszowego", tamże cytat z Kitowicza , Czerwiński & Dudek tablica 38, opis szabli austriackiej kawaleryjskiej "Rękojeść zamknięta z jelcem koszowym, ze stalowej blachy ażurowo wycinanej we wzory". U Nadolskiego, mowa jest o oprawie otwartej, półotwartej i zamkniętej. Podsumowując, Stani, weź daj się w końcu uprosić i napisz książkę o szablach, bo najwyraźniej mamy semantyczny bałagan w temacie. W końcu większość pozycji które wymieniłem, swoje lata ma.
  10. U Sękowskiego na ten przykład.
  11. Kosz w szabli = rozwinięty jelec w formie tarczki. Ale oczywiście mogę się mylić
  12. Jakbyś delikatnie podczyścił czoło pierścionka, to może by się coś dało powiedzieć. No i jaki to materiał.
  13. Wymiary by nie zaszkodziły. Patrzyłem po literaturze, ale akurat tego modelu nie wypatrzyłem. Może być to broń któregoś z krajów niemieckich, może Benelux? Ten wytwórca sporo eksportował (jak wielu z okręgu Solingen) i broń jego produkcji mogła służyć w wielu krajach. Bardzo nietypowo ukształtowany kosz w tylnej części, więc ktoś kto się z tym typem spotkał, łatwo go rozpozna. Poczekaj na użytkownika Toyotomi, on tu ma o broni białej najszerszą wiedzę.
  14. Zauważyłem, natomiast ciekaw jestem co stanowiło surowiec do stworzenia tego artefaktu. Choć pewnie się nie dowiemy.
  15. Ja zaś chętnie bym zobaczył zdjęcia drugiej strony , grzbietu rękojeści, jelca od góry, ostrza po wyjęciu z pochwy. Jest szansa, że nie jest to 100% lipton z piątego parzenia, a naklejone wachmańskie znaczki to tylko dodatek handlowy. I wymiary-koniecznie, w tym średnica oczka na jelcu.
  16. Taka kulka rozpędzona do 300-400 m/s rozmieni drona na drobne. W dodatku nikt nie będzie używał stalowych, tylko z utwardzonego ołowiu. Na te 20-30 metrów masz sferę 250 takich kulek o średnicy około metra. Naprawdę nie trzeba mistrza strzelectwa do rzutków żeby takiego drona poszatkować.
  17. @Lycena33 dzięki za naświetlenie tematu. Czyli startuje kolejny wyścig "miecz kontra pancerz". Myślę że kolejnym etapem będą masowo produkowane drony ale już z wojskowym systemem łączności.
  18. Z tego co wiem, zmienianie używanych częstotliwości, to faktycznie żaden problem. Moje pytanie dotyczy, czy da się zagłuszać wszystko, poza tymi właśnie częstotliwościami?
  19. Po pierwsze, Abrams nie powinien działać jako pojedyncza maszyna, tylko w składzie co najmniej plutonu czołgów plus kompania piechoty. I to jest całkiem sensowny pomysł, żeby do takiej grupy bojowej dołączyć wóz OPL krótkiego zasięgu. A czy na tym wozie będzie gatling, laser czy mikrofalówka to rzecz drugorzędna. Ważne żeby był radar zdolny namierzyć wszelkie wrogie latacze z dystansu gwarantującego ich neutralizację. 100% bezpieczeństwa to nie zapewni - wrogi latacz-kamikaze może się przyczaić w jakimś wykrocie i wystartować w ostatnim momencie do krótkiej szarży - ale na ten przykład może zapewnić eliminację wrogich dronów obserwacyjnych. A to już dużo. PS A tak naprawdę dominację na polu walki dronów zapewni system zagłuszania łączności bezprzewodowej, działający totalnie poza własnymi, często zmienianymi częstotliwościami. Tylko nie wiem czy takie coś jest do zrealizowania.
  20. Jako uzbrojenie dodatkowe na szczeblu drużyny? Jakoś tego nie widzę. No i prawidłowo (że w końcu zrozumieli co i po co), takie coś na podwoziu gąsienicowym powinno towarzyszyć każdej baterii Krabów, czy OPL, czy co tam jeszcze cennego wysyłamy w strefę walk. Szybko by się wrogom latadełka skończyły. Zwłaszcza te obserwacyjne. A bez obserwacji celu, to uny se mogom. PS Już widzę frontową ksywkę tego ustrojstwa: singerek.
  21. Piękne to może i jest, ale skuteczne może przeciwko Kukuruźnikom albo Gieranom co najwyżej. Na te wszelakie drobnoustroje potrzeba czegoś o większej gęstości wiązki.
  22. Siatka ma dwie jak dla mnie zasadnicze wady- mały zasięg, i jednostrzałowość. Do tego sam sprzęt wydaje się spory. Na filmiku z chińskiego treningu masz przykład: dron oplątany siatką ma jeszcze dosyć mocy żeby wlecieć do okopu za żołnierzem. Śrut jest o tyle lepszy że dron trafiony jedną śruciną nie poleci w kierunku żołnierza - albo zostanie zbity w tył, albo w bok, ale kapotuje/eksploduje w dosyć bezpiecznej dla strzelca odległości. A co do trudności trafienia to kwestia wyszkolenia. Był gdzieś filmik jak rosyjscy żołnierze skutecznie drona zestrzeliwują, posługując się m.in strzelbą. Żołnierzy z prostymi strzelbami jako dodatkowym uzbrojeniem powinno być dwóch na drużynę. Drony mogą atakować w grupie i z różnych kierunków. Ps Szkolenie w SZ PRL było nastawione na zwalczanie głównie nieopancerzonych śmigłowców - a takie występowały raczej dekadę wcześniej. W czasach mojej służby w powszechnym użyciu po obu stronach Żelaznej Kurtyny latały już opancerzone maszyny szturmowe, którym żołnierz z AKM mógł co najwyżej lakier porysować. Więc tak, to była fikcja. Za to dziś taka taktyka mogła by przeżyć drugą młodość. PS II Lepsze jest to że po ponad 2 latach wojny dronów na Ukrainie u nas przewiduje się kompanię dronów na poziomie... brygady! Śmiech na sali. Powinna być drużyna na poziomie kompanii, i im wyżej tym więcej i z poważniejszymi maszynami. No i ktoś powinien od co najmniej roku pracować nad dronami FPV, ale takimi które po wylocie w razie nie odnalezienia celu można bezpiecznie odzyskać (mały pstryczek uzbrajający zapalnik tuż przed atakiem). Bo te latające nad Ukrainą mają zdaje się prosty zapalnik kontaktowy uzbrajany przez operatora przed wylotem, co czyni je jednorazowymi w ścisłym tego słowa znaczeniu. Tylko na to potrzeba specjalnej linii produkującej amunicję dla takich dronów, a nie rolki taśmy, pocisku od RPG i faceta z kombinerkami... Takie moje przemyślenia laika.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie