
Erih
Użytkownik forum-
Zawartość
6 208 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
30
Zawartość dodana przez Erih
-
Widzę tu pewną sprzeczność. Przy podłej pogodzie bieda-drony mają problem z lataniem w ogóle, a w szczególności z zasięgiem, przy wyłączonej nawigacji satelitarnej nie są w ogóle celne. Zwalczaniem dronów zajmują się zupełnie inne "kalibry" opl niż zwalczaniem balistyków/cruisów. Więc o saturacji opl nie ma mowy. Osobiście sądzę że jedynym poważnym zagrożeniem są balistyki, może pociski manewrujące. Tak kluczowy system powinien mieć własną opl, mam nadzieję że będzie ją miał na odpowiednim poziomie. I znowu, nie znamy szczegółów Barbary, ale nie byłbym zdziwiony gdyby na wypadek podłej pogody była możliwość spuszczenia gazu z balona, i schowania go do... no właśnie, nawet nie do mysiej dziury a na pakę ciężarówki. Moim skromnym, infrastruktura systemu powinna być właśnie łatwo przenośna, i w razie potrzeby operować nie z 4 a co najmniej z 16 lokalizacji. Oczywiście każdorazowe zwijanie i rozwijanie będzie mieć wpływ na trwałość aerostatu, ale sama powłoka będzie raczej elementem wymiennym. Tylko że patrząc na dolę polskich DOLi, pewnie nikt o tym nawet nie pomyśli...
-
Tylko że duży front atmosferyczny z dużą zmianą ciśnienia to po pierwsze trudne warunki dla śnp, po drugie jeżeli balon nie ma sztywnej konstrukcji wewnętrznej (a wydaje się że nie ma) to po ściągnięciu na ziemię zostanie spuszczony gaz nośny i balon można złożyć w kostkę i schować do mysiej dziury. Albo wywieźć gdzieś w cholerę, na balonowy DOL. Razem z częścią naziemną.
-
Nie znam detali systemu Barbara ale jaka jest możliwość schowania części naziemnej pod ziemię, a samego aerostatu na tyle wysoko, by ew eksplozje naziemne mu nie zagroziły? W możliwość zestrzelenia czymkolwiek naprowadzającym się w balon niespecjalnie wierzę - mała powierzchnia skuteczna odbicia, przyzerowa sygnatura cieplna...
-
Widocznie miał w tym swój interes. Liczył zapewne na protekcję w Moskwie. Nihil admirandum. O ile dobrze odmieniam, przepraszam, ale bejce Starwaxa strasznie walą w dekiel.
-
Ktoś jeszcze się dziwi, że Ukraińcy chcą na zachód za wszelką cenę?
-
Skupy surowców wtórnych działały prężnie, nie to co dzisiejszy "recykling". A i na domowe soki (te niepasteryzowane raczej) mogły się nadać.
-
Bardziej mnie zajmują obecnie rumuńskie krzesła.
-
Też oczywiście miałem, ale dowcipu nadal nie łapię. A misje były różne.
-
W takim razie ciekawe, skąd w moim domu rodzinnym (budowany na przełomie lat 50/60 XX wieku) w piwnicy takie butelki? I to w liczbie kilkunastu sztuk? Tak długo przetrwały w obiegu?
-
Żołnierze (nawet za tzw komuny) nie mieli książeczek SKO.
-
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
Hartowanie selektywne stosowano aby utwardzić samo ostrze, pozostawiając resztę głowni bardziej elastyczną. Metoda była dosyć prosta- głownię pokrywano glinką, którą usuwano z obszaru który miał podlegać hartowaniu. Po nagrzaniu do odpowiedniej temperatury, głownię zanurzano w wodzie (później zapewne w oleju) w celu zahartowania. Miejsca odsłonięte hartowały się mocniej (uzyskiwały większą twardość) niż miejsca osłonięte warstwą glinki (schładzały się wolniej). W epokach dawnych zabieg ten miał znaczenie czysto użytkowe, w epokach późniejszych fantazyjne przejście od stali zahartowanej od tej bardziej plastycznej stanowił o wizualnej atrakcyjności miecza. Nazywa się to linią hamon. -
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
To tak w uproszczeni, to co Stani pominął, zapewne uważając to za oczywistą oczywistość. W historii japońskiej broni białej bocznej długiej - czyli wszelkie szable i miecze- istniało wiele typów, i mając z ichnią armią do czynienia warto znać te podstawowe. Najstarszym historycznie japońskim mieczem jest miecz Tachi (psinco prawda!) dosyć długi, jednosieczny, mniej lub bardziej wygięty, będący uzbrojeniem konnego samuraja. Noszony tak jak klasyczna europejska szabla, na dwóch ryfkach ostrzem w dół. Dosyć długi, w granicach 80-90 cm choć istniała też odmiana ponad dwumetrowa. Przetrwał do dziś jako miecz ceremonialny. Towarzyszył mu miecz pomocniczy - zwany dziś wakizaschi- dużo krótszy, przeznaczony do walki w zwarciu albo po utracie broni zasadniczej. W epoce, kiedy samuraje z walki konnej przestawili się na walkę pieszo, pojawił się kolejny typ-Katana. To znaczy, my Europejczycy tak sobie to skracamy i upraszczamy.Miecz ten, krótszy od Tachi, noszony był za pasem, w parze znów z Wakizaschi, ostrzem do góry. I to ten miecz stał się ikoną japońskiego miecza w popkulturze. Duet ten królował w epoce Edo. Kiedy to w Japonii zapanował pokój, wymuszany przez siogunów rodu Tokugawa. Ale nadeszła kolejna epoka - Meiji. Japonia postanowiła się otworzyć, unowocześnić i zostać lokalnym mocarstwem. Co w sumie się udało. Dla nowej organizacji armii lądowej przyjęła wzór pruski, dla marynarki-brytyjski. Przyjęła też na uzbrojenie szable wzorowane na europejskich - typ 25 Gunto i typ 34 gunto. Ale! Rosnące nastroje nacjonalistyczne i imperialistyczne spowodowały że japońskie władze wojskowe postanowiły uzbroić oficerów i podoficerów w "prawdziwie japońskie miecze" - i wprowadziły dla nich miecze Gunto (nie szable!) mocniej osadzone w lokalnej tradycji. To typ 94, 95 i 98. Miecze te wzorowane były na mieczach Tachi sprzed prawie 900 lat...i zdecydowanie różniły się od starszych o kilkadziesiąt do 300 lat mieczy Katana. Między innymi dlatego opis aukcji który załączyłeś już w tytule pachnie marketingową ściemą. PS Miło by było żeby kol Stani mający odpowiedni materiał ikonograficzny pod ręką pokazał obrazkowo różnice pomiędzy poszczególnymi typami japońskiej broni białej. -
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
A to proszę o wybaczenie, pisałem ten tekst na kolanie wczoraj koło północy, i jakoś tak odruchowo przyjąłem że metoda kucia sanmai albo weriha-tetsu będzie pasująca do sytuacji w opozycji do metody makuri - "miękki rdzeń w twardej skórze" uważanej obecnie za tą "prawdziwie japońską". A ta właśnie jak czytam daje ostrza dające się wyostrzyć "idealnie" ale nadmiernie wrażliwe na uderzenia w płaz lub tylec głowni. Jaką więc metodę powinien wybrać, ewentualnie jakiej stali użyć mistrz kowalstwa z epok dawnych wojen. Skrajny pragmatyk, zaznaczam, nastawiony przede wszystkim na tworzenie ostrzy efektywnych w walce, a walory estetyczne stawiający na drugim albo i dalszym planie. W dodatku mający od Bogini powierzoną misję ratowania rodzimego kowalstwa przed błędami i wypaczeniami zrodzonymi w czasach izolacjonizmu rodu Tokugawa a podniesionymi do n-tej potęgi przez nacjonalistów-mitomanów ery nowożytnej? Czy po prostu wybrałby dobrej jakości stal jednorodną? W każdym tekście, nawet krótkim, jeżeli ma być rzetelny, korekta jest wysoce wskazana, tak więc poproszę o nią. Oczywiście można ten aspekt pominąć, pisząc na przykład tak: Japonia centralna. Dzisiaj. Noc. (Albo późny wieczór, jak kto woli) Otwierają się wrota starożytnego grobowca a w progu staje zmartwychwstały ON. Mistrz kowalski wieku XV, epoki Kraju w Wojnie. Twórca mieczy które brały udział w dziesięciu wojnach i setce bitew (w tym co najmniej czterech walnych), niezliczonej liczbie pojedynków i zwykłych utarczek. I nigdy żaden miecz który wyszedł spod jego reki (ani nawet spod rąk jego uczniów) nie zawiódł. Do dziś miecze te, oczywiście jeżeli przetrwały, stanowią w Japonii dobra narodowe szczególnego znaczenia. Mistrz rozgląda się i myśli "Bogini Amateratsu, nakazała mi wrócić tu i sprawdzić co się dzieje z kowalstwem w naszym narodzie, albowiem doszły ją słuchy że źle się dzieje... No cóż, jak trzeba to trzeba, znajdźmy jakąś kuźnię". I ruszył w dół zbocza, tam skąd jego nadnaturalnie czułe zmysły wyczuły zapach palonego węgla drzewnego i rozgrzanego żelaza. I stanął we wrotach kuźni (tradycyjnej) załomotał w nie, i przedstawił się kowalom: "Jam jest mistrz miecza epoki Muromachi, twórca szkoły płatnerskiej "Taki to a Taki" z martwych powstały na wezwanie bogów po 600 latach, i lepiej mi wytłumaczcie, co wy tu odiwaniacie kując tradycyjne japońskie miecze? Mistrzowie zgłębiający od dziesięcioleci tajniki tradycyjnej sztuki japońskiego kowalstwa pokłonili się przed szanownym atentatem, i licząc w skrytości ducha na skorzystanie z jego tajemnej wiedzy w temacie najprawdziwszych tradycyjnie i prawdziwie japońskich mieczy prezentują mu swoje wyroby, co do jednego rodzime i wykute zgodnie z wszystkimi zasadami. A Mistrz przybyły poprzez otchłanie wieków bierze te piękne tradycyjnie odkute głownie, ogląda, podziwia detale kucia, ostrość i subtelną linię hamon, i tylko brwi coraz bardziej ma nastroszone. Aż w końcu wybiera miecz najpiękniejszy i... Stuka nim o krawędź kowadła. Nawet niespecjalnie mocno. I z pogardą patrzy jak to dzieło sztuki łamie się na pół. Więc bierze kolejny i kolejny...I za każdym razem powtarza się to samo. Wszystkie miecze, nieważne jak piękne, po niezbyt mocnym puknięciu, rozpadają się na części. Mistrz dostaje szału. Lata po kuźni wściekły, ciska czym popadnie i ciska gromy na kowali którzy... nie są w stanie wykuć użytecznej głowni! Na koniec łapie zupełnie już na ślepo jakiś poplamiony smarem worek i łubudu! o kowadło. Z worka zaś wysypują się klingi. Tyulko że o dziwo... żadna z nich nie pęka. Twarz mistrza przestaje być czarna od wściekłości, powoli normalnieje, siada sobie, bierze do ręki klingę z worka, ogląda tak i tak, wygina na kolanie, ostukuje tajemniczym młoteczkiem i aż mruczy z zadowolenia. W końcu podnosi głowę i pyta: Kto to wykuł? Z samego końca sali spod ściany podnosi się pryszczaty małolat i mówi: Mistrzu, to ja zrobiłem. Za młody jestem żeby pracować z czystą japońską stalą, skuwać miliony warstw, więc klepię ostrza treningowe z byle jakiej stali by zarobić na przywilej nauki... Mistrz: jaka to stal? Uczeń: Chińska... Mistrz: Dobrze! Z takiej stali kuliśmy miecze - i te kupowane na wiązki, służące w jednej bitwie, i te najlepsze, noszone przez japońskich jeźdźców z pokolenia na pokolenie! Mistrz uśmiecha się. Bo już wie jak zapobiec kryzysowi o którym mówiła mu bogini Amateratsu Mistrz: Wszyscy wypad za próg, razem z tymi dziełami sztuki! Teraz z moim uczniem będziemy kuć prawdziwie japoński miecz! Miecz z którym prawdziwy bushi bez obaw ruszy do bitwy! Miecz który się ugnie, a nie złamie, miecz który będzie ciął, a nie wyglądał! PS Młody oto lekcja pierwsza: z piasku bata nie ukręcisz! A tym bardziej nie stworzysz dobrego miecza! Głownia ma się ugiąć, a nie złamać, ma po pierwsze ciąć, a dopiero potem wyglądać!! I we dwóch stworzyli Miecze prawdziwie japońskie i prawdziwie starożytne. Takie które naprawdę tną i rąbią, a nie jedynie wyglądają. PS Ale jednak bardziej mi pasuje, niż użycie stali jednorodnej jedynie o twardości zróżnicowanej przez selektywne hartowanie, użycie kilku rodzajów stali o różnej twardości. Może i tkwię w mylnym błędzie? Stani, jak sądzisz? -
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
Powiem tak. O broni białej nie tylko japońskiej ale i z Azji Południowo-Wschodniej sporo wie kolega Jelopano, i on będzie mógł ją zidentyfikować. A i zdobycie z fachową pomocą nie musi być wcale niemożliwe. Trudne, być może, wymagające cierpliwości i wyłożenia jakiejś kasy - tak, ale nie niemożliwe. Wspomniałeś gdzieś powyżej o masówce w kontekście japońskich mieczy wojskowych ery nowożytnej. Otóż (ciekawostka!) to właśnie ta "masówka" robiona bez zachowania prawideł sztuki trzymała jakość prawdziwie starożytnych japońskich mieczy, nie "elitarne" i "tradycyjne" to były pełną gębą japońskie miecze. Wbrew opinii miejscowych nacjonalistów-mitomanów epoki Showa. Jak chcesz, to taka opowiastka, mojego autorstwa, całkowicie fantastyczna ale oparta na twardych faktach. Japonia centralna. Dzisiaj. Noc. (Albo późny wieczór, jak kto woli) Otwierają się wrota starożytnego grobowca a w progu staje zmartwychwstały ON. Mistrz kowalski wieku XV, epoki Kraju w Wojnie. Twórca mieczy które brały udział w dziesięciu wojnach i setce bitew (w tym co najmniej czterech walnych), niezliczonej liczbie pojedynków i zwykłych utarczek. I nigdy żaden miecz który wyszedł spod jego reki (ani nawet spod rąk jego uczniów) nie zawiódł. Do dziś miecze te, oczywiście jeżeli przetrwały, stanowią w Japonii dobra narodowe szczególnego znaczenia. Mistrz rozgląda się i myśli "Bogini Amateratsu, nakazała mi wrócić tu i sprawdzić co się dzieje z kowalstwem w naszym narodzie, albowiem doszły ją słuchy że źle się dzieje... No cóż, jak trzeba to trzeba, znajdźmy jakąś kuźnię". I ruszył w dół zbocza, tam skąd jego nadnaturalnie czułe zmysły wyczuły zapach palonego węgla drzewnego i rozgrzanego żelaza. I stanął we wrotach kuźni (tradycyjnej) załomotał w nie, i przedstawił się kowalom: "Jam jest mistrz miecza epoki Muromachi, twórca szkoły płatnerskiej "Taki to a Taki" z martwych powstały na wezwanie bogów po 600 latach, i lepiej mi wytłumaczcie, co wy tu odiwaniacie kując tradycyjne japońskie miecze? Mistrzowie zgłębiający od dziesięcioleci tajniki tradycyjnej sztuki japońskiego kowalstwa pokłonili się przed szanownym atentatem, i licząc w skrytości ducha na skorzystanie z jego tajemnej wiedzy w temacie najprawdziwszych tradycyjnie i prawdziwie japońskich mieczy prezentują mu swoje wyroby, co do jednego rodzime i wykute zgodnie z wszystkimi zasadami. A Mistrz przybyły poprzez otchłanie wieków bierze te piękne tradycyjnie odkute głownie, ogląda, podziwia detale kucia, ostrość i subtelną linię hamon, i tylko brwi coraz bardziej ma nastroszone. Aż w końcu wybiera miecz najpiękniejszy i... Stuka nim o krawędź kowadła. Nawet niespecjalnie mocno. I z pogardą patrzy jak to dzieło sztuki łamie się na pół. Więc bierze kolejny i kolejny...I za każdym razem powtarza się to samo. Wszystkie miecze, nieważne jak piękne, po niezbyt mocnym puknięciu, rozpadają się na części. Mistrz dostaje szału. Lata po kuźni wściekły, ciska czym popadnie i ciska gromy na kowali którzy... nie są w stanie wykuć użytecznej głowni! Na koniec łapie zupełnie już na ślepo jakiś poplamiony smarem worek i łubudu! o kowadło. Z worka zaś wysypują się klingi. Tyulko że o dziwo... żadna z nich nie pęka. Twarz mistrza przestaje być czarna od wściekłości, powoli normalnieje, siada sobie, bierze do ręki klingę z worka, ogląda tak i tak, wygina na kolanie, ostukuje tajemniczym młoteczkiem i aż mruczy z zadowolenia. W końcu podnosi głowę i pyta: Kto to wykuł? Z samego końca sali spod ściany podnosi się pryszczaty małolat i mówi: Mistrzu, to ja zrobiłem. Za młody jestem żeby pracować z czystą japońską stalą, skuwać miliony warstw, więc klepię ostrza treningowe z byle jakiej stali by zarobić na przywilej nauki... Mistrz: jaka to stal? Uczeń: Chińska... Mistrz: Dobrze! Mistrz uśmiecha się. Bo już wie jak zapobiec kryzysowi o którym mówiła mu bogini Amateratsu Mistrz: Wszyscy wypad za próg, razem z tymi dziełami sztuki! Teraz z moim uczniem będziemy kuć prawdziwie japoński miecz! Miecz z którym prawdziwy bushi bez obaw ruszy do bitwy! Miecz który się ugnie, a nie złamie, miecz który będzie ciął, a nie wyglądał! PS Młody to jaką stal mamy do wyboru? Potrzebujemy takiej twardszej na ostrze i bardziej elastycznej na płaszcz. ta technika skuwania nazywa się... I we dwóch stworzyli Miecze prawdziwie japońskie i prawdziwie starożytne. Takie które naprawdę tną i rombią, a nie jedynie wyglądają. -
Jeżeli zachowała się większość długości głowni, to masz destrukt miecza Wakizachi - tego krótszego z pary. Cieszy to że zachowało się sporo elementów oprawy w tym tsuba - są one osobną kategorią kolekcjonerską. Inkrustacja metalami szlachetnymi świadczy o wyrobie wysokiej klasy. Stan zachowania zaś pozwala domyślać się że elementy oprawy zrobiono z brązu. Kształt to któraś odmiana mokko-gata (czwórliść). Zając na fuchi oraz roślina na tsubie mają znaczenie symboliczne - zając z pewnością symbolizował powodzenie, roślina - zależy jaka. Więcej mógłby powiedzieć jakiś ekspert - ja jestem tylko amatorem :). Proponuję założyć nowy wątek w dziale Identyfikacja (bez numizmatów) i zaprosić do niego kolegę Toyotomi - on będzie wiedział o niebo więcej ode mnie. A tego offtopa pewnie nawet nie zauważył. Mogę jeszcze dodać, że szlak "berliński" jest znacznie prawdopodobniejszy od szlaku "wschodniego". Niemcy aż do DWS kiedy to zostali sojusznikami (ale kontakty były utrudnione) utrzymywali ożywione stosunki dyplomatyczno-handlowe z Japonią i jakiś Niemiec mógł takowy miecz albo otrzymać w prezencie, albo też zakupić. Natomiast Rosjanie i Sowieci stosunki z Japonią mieli tradycyjnie złe, a większą zdobycz mieli dopiero pod koniec 1945 roku kiedy rozgromili Armię Kwantuńską. PS No i byłoby miło gdybyś miecz zwymiarował, tak w całości jak i poszczególne części, zdjęcie tsuby zrobił dokładnie na wprost.
-
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
Po pierwsze, odległość i klimat. Po drugie - liczebność wojujących tam sił. Po jednej i po drugiej stronie frontu, w porównaniu do walk w Europie te siły były raczej niewielkie. W dodatku, podejrzewam (jeżeli się mylę to mnie naprostuj) obie strony używały typowego dla nich (i tego teatru działań) wyposażenia. Więc trudno danego fanta powiązać z konkretnymi wydarzeniami. Mógł tam trafić zarówno jako wojenny przydział, jak i zakup grubo powojenny z brytyjskich (czy innych) magazynów w trakcie późniejszych wojen. Może jedynie wspomnianych przez Ciebie naszywek to nie dotyczy - były robione pod konkretne formacje które istniały stosunkowo krótko. Zapewne ich historię da się prześledzić. Miecze Gunto (nie żadne katany!) to jest dosyć limitowana produkcja, ściśle ewidencjonowana i solidnie obijana. Znawcy - taki na przykład Stani - nie mają problemu z weryfikacją oryginalności. Oczywiście, przypisanie do konkretnej osoby (i teatru działań) ma wpływ na cenę. Gorzej ze sprzętem z drugiej strony - tam używano typowych sortów dla tego TW, więc stwierdzenie oryginalności jest cokolwiek trudne. I przypisanie go do konkretnego członka rodziny też jest dowodem takim sobie. Ten sprzęt (niewykorzystany) po wojnie trafił do magazynów, z których był potem wyprzedawany - również na okoliczność lokalnych konfliktów. Albo wręcz magazyn w ramach dekolonizacji był pozostawiany sam sobie, by po latach trafić na rynek. Zawartość oczywiście, nie budynek ;). Oczywiście - dlatego jeżeli taki sprzęt nie został specjalnie oznaczony (sztuka okopowa;) ) to nie da się dziś w żaden sposób go przypisać do konkretnych formacji. Bo to był zwykły sprzęt gospodarski, okazjonalnie używany w wojsku. W dodatku zapewne wyklepany przez lokalnego kowala zgodnie z lokalnym zapotrzebowaniem. Z pewnością jakiś lokals-Chindita, jeżeli miał możliwość zabrać ze sobą np zdobyczny bagnet, to go zabierał i używał. Z kolei Chindita-oficer, raczej Europejczyk, nie tachał ze sobą do domu skrzyni bagnetów, a zabierał zdobyty (albo kupiony) oficerski miecz. Ewentualnie jakiś mebelek z lokalnej rezydencji japońskiego dygnitarza. Tak więc siłą rzeczy, szpeju po zwykłych żołnierzach zachowało się niewiele, natomiast dobra powiedzmy luksusowe miały więcej szans na przetrwanie. -
Jakaś odmiana suwaka logarytmicznego?
-
Głupi i głupszy v2.0. Jeżeli dojdzie (co nie jest pewne) do spotkania Trumpa z Putinem, to spodziewam się fajerwerków.
-
Nie chce mi się o tej porze sprawdzać w podręcznikach, ale to zupełnie możliwe. Wszystko zależy od różnic potencjałów. Ja bym z metodami elektrochemicznymi nie ryzykował. Insza inszość, że jeżeli powłoka z metalu szlachetnego podeszła rdzą od spodu, to i tak jest po niej.
-
O ile kojarzę, to butelki z przetłoczeniami i inne niestandardowe występowały do drugiej połowy lat sześćdziesiątych. W latach 70tych XX wieku nastąpiła unifikacja.
-
Zdaje się, tamte maszyny miały używać uzbrojenia lufowego. Ten wynalazek jest nosicielem rakiet krótkiego zasięgu- w sam raz na wrogie drony. Można walić z bezpiecznej odległości i niekoniecznie na wprost własnego dziobu.
-
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
Ale ja wcale nie przeczę, że "commonwelthczycy" zabierali sobie pamiątki z wojny, a broń biała była pamiątką cenną. Ja jedynie twierdzę że gro z tej broni to była regulaminowa broń wojskowa - taka jaką widać na zdjęciach. Natomiast tradycyjne miecze trafiały się stosunkowo rzadko. Natomiast Europejczycy mogli kupować tradycyjne miecze (i inne dobra kultury) dosyć swobodnie w okresie Meiji, kiedy Japonia stała się krajem otwartym, na potęgę się unowocześniała, natomiast klasa samurajów została zdeklasowana. I często musiała pozbywać się rodowych skarbów po prostu z przyczyn ekonomicznych, albo też przestała przywiązywać do nich znaczenie. Trend ten odwrócił się przed DWS - kiedy na nowo zaczęto odbudowywać mit "japońskiego samuraja" jako lokalną odmianę imperializmu. Potem był kolejny zjazd po klęsce w DWS i tak jakoś od drugiej połowy XX wieku powolna odbudowa wraz z sukcesami japońskiej gospodarki, oparta w dużej mierze na popkulturze. Która faktycznie, powielając nacjonalistyczne mity sięgające okresu Edo, wykreowała "japoński miecz" jako najlepszą broń białą świata. -
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
Ok. Piszesz o terytoriach okupowanych przez Japonię. Tylko zastanów się jak wielu japońskich oficerów/urzędników przenosiło się z całym rodzinnym majątkiem (i rodzinnymi skarbami) na terytoria świeżo nabyte? Być może byli i tacy, ale raczej najważniejsze skarby rodowe pozostawały na rodzimych wyspach. Większość (przytłaczająca) zdobyczy w tych kampaniach to siłą rzeczy był regulaminowy osprzęt armijny. Mający swoją kolekcjonerską wartość, zwłaszcza obecnie w USA, ale jednak nie wyjątkowy. No ja na tych zdjęciach widzę miecze w oprawach gunto, czyli drugowojennych i niewiele starszych. Oczywiście wiem, że czasami w taką oprawę wkładano dużo starszą głownię, ale z tego co czytałem, były to raczej wyjątki niż reguła. Natomiast ja miałem na myśli miecze, gdzie zarówno głownie, jak i częściowo oprawy maja po kilkaset lat - pamiętają okres Muromachi, kiedy samurajowie faktycznie zajmowali się wojaczką. -
II w.ś. - aliancki front SEAC / CBI ● Bronie białe i narzędzia tnące
temat odpowiedział Erih → na Jedburgh_Ops → Wojny Światowe
Kiedy mieli ku temu okazję? Z tego co widziałem, to topili głównie drugowojenną masówkę. Dwa, Japończycy z tego co wiem uważają broń drugowojenną za "broń hańby" (albo "klęski") i raczej jej nie postawią na domopwym ołtarzyku. Co innego tą choćby trochę starszą, zwłaszcza "prawdziwie japońską". Natomiast "commonwealthczycy" i Francuzi mieli doskonałe warunki do handlu z Japończykami od początku epoki Meiji aż do DWS (prawie) kiedy to Japonia dynamicznie odchodziła od feudalnej przeszłości. A kasta samurajów z hukiem odchodziła w niebyt. PS Swoją drogą największy wolumen po Amerykanach oczywiście, szpeja japońskiego to zgarnęła Armia Czerwona. Może z syberyjskich magazynów kiedyś wypłyną znaczące ilości tego sprzętu. PS Z pewnością są wyjątki, ale generalnie Amerykanie wydają się mieć mocno odmienne podejście do kolekcjonerstwa. Im np zupełnie nie przeszkadza wieszanie dekoracyjnych wiktoriańskich tarcz razem z autentycznie historyczną bronią, a egzemplarz w kolekcji ma błyszczeć - niezależnie ile na takiej "renowacji" straci z oryginału. Ci których spotykałem na różnych ekspozycjach np zupełnie nie widzieli sensu wystawiania wczesnośredniowiecznych, wykopkowych mieczy (zżartych przez korozję, bez opraw, często pogiętych i przepalonych na stosach pogrzebowych). Oni by je od razu dali do odnowienia tak że "mucha nie siada". -
Nie to żebym popierał jakoś szczególnie to co wyprawia Izrael w Gazie (ani to co Hamas odstawił w Izraelu) ale pan fotograf chyba celowo nie zauważył że Hamas jest dosyć cienki w propagande. I takie "badania" można co najwyżej psu pod ogon.