Skocz do zawartości

Erih

Użytkownik forum
  • Zawartość

    6 261
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    30

Zawartość dodana przez Erih

  1. Kiedy mieli ku temu okazję? Z tego co widziałem, to topili głównie drugowojenną masówkę. Dwa, Japończycy z tego co wiem uważają broń drugowojenną za "broń hańby" (albo "klęski") i raczej jej nie postawią na domopwym ołtarzyku. Co innego tą choćby trochę starszą, zwłaszcza "prawdziwie japońską". Natomiast "commonwealthczycy" i Francuzi mieli doskonałe warunki do handlu z Japończykami od początku epoki Meiji aż do DWS (prawie) kiedy to Japonia dynamicznie odchodziła od feudalnej przeszłości. A kasta samurajów z hukiem odchodziła w niebyt. PS Swoją drogą największy wolumen po Amerykanach oczywiście, szpeja japońskiego to zgarnęła Armia Czerwona. Może z syberyjskich magazynów kiedyś wypłyną znaczące ilości tego sprzętu. PS Z pewnością są wyjątki, ale generalnie Amerykanie wydają się mieć mocno odmienne podejście do kolekcjonerstwa. Im np zupełnie nie przeszkadza wieszanie dekoracyjnych wiktoriańskich tarcz razem z autentycznie historyczną bronią, a egzemplarz w kolekcji ma błyszczeć - niezależnie ile na takiej "renowacji" straci z oryginału. Ci których spotykałem na różnych ekspozycjach np zupełnie nie widzieli sensu wystawiania wczesnośredniowiecznych, wykopkowych mieczy (zżartych przez korozję, bez opraw, często pogiętych i przepalonych na stosach pogrzebowych). Oni by je od razu dali do odnowienia tak że "mucha nie siada".
  2. Nie to żebym popierał jakoś szczególnie to co wyprawia Izrael w Gazie (ani to co Hamas odstawił w Izraelu) ale pan fotograf chyba celowo nie zauważył że Hamas jest dosyć cienki w propagande. I takie "badania" można co najwyżej psu pod ogon.
  3. Pamiętam te zdjęcia. Tyle że do morza szły sprzęty z uzbrojenia cesarskiej Armii i Marynarki, a nie miecze "historyczne" czyli galanteria do stroju z epoki Edo. Czy też miecze i inna broń prawdziwie historyczna. Ta była zbyt cenną pamiątką by się jej pozbywać - na ogół trafiała na amerykański rynek kolekcjonerski. A że Amerykanie są jak sroki, to również wykupywali takie sztuki jeszcze długo po wojnie, w trakcie okupacji Japonii. PS Co ciekawe, w Europie do dziś wypływają takie sztuki, że Amerykanom oko by zbielało. Oczywiście tym, którzy w ogóle wiedzieli by z czym co się je, a nie tylko podziwiali misterny hamon.
  4. Zaraz zaraz. Lokalny patriotyzm jak najbardziej istnieje - w Polsce najbardziej poszukiwane są polonika, które już w Niemczech aż takiego wzięcia nie mają, we Francji najbardziej lubiany jest sprzęt francuski (zwłaszcza z epoki napoleońskiej), USA też swój ogonek chwali (no sprzedaj w Europie szablę z USA w cenie analogicznego modelu europejskiego pomimo że jest dużo rzadsza) itd. Z kolei Rosja zbiera przede wszystkim broń wschodnią i tak dalej. Oczywiście są tematy "międzynarodowe" - pewnie na całym świecie znajdą się kolekcjonerzy szpeju USA czy niemieckiego. No i oczywiście Japonia, przypadek szczególny. Ichniejsza broń została po DWS (i to raczej grubo po DWS) tak silnie wypromowana, tak mocno zaistniała w popkulturze że... Tym bardziej że sporo tej broni przejęło USA, rozkręcając handel nią. Ale i wcześniej, w Europie była fala fascynacji Dalekim Wschodem, czego świadectwem krakowska Manggha. Swoją drogą odnoszę wrażenie że dziś chyba w Europie łatwiej trafić na naprawdę ciekawą japońską broń niż w Stanach. Poza tym Amerykanie jak taką broń odnawiają, to robią to na wysoki połysk często gubiąc przy tym bezpowrotnie historię- często niebanalną-przedmiotu. Ale może o Japonii to by się ktoś naprawdę kompetentny wypowiedział, a nie ja- człowiek który z ledwością odróżnia kozuki od tachi ;).
  5. Azerowie poczuli że mogą być następni. A widocznie nie tęsknią do statusu republiki związkowej. Jeżeli reszta byłych republik radzieckich pójdzie w ich ślady, to Rosji może się zrobić ciasno.
  6. Trochę się koledzy mylicie co do cen kolekcjonerskich. Pewne reguły istnieją, jeżeli mówimy o przedmiotach istniejących w większej liczbie. Generalnie, istnieje jakiś (zmienny) wolumen sprzedaży zależny od popularności przedmiotu (ile go dotrwało do naszych czasów) i od dostępności na danym rynku. Drugi czynnik to oczywiście popyt na danym rynku czyli ilość chętnych na dany przedmiot. Jeżeli podaż przewyższa (a co najmniej zaspokaja) popyt, wtedy mamy rynek kupującego, jeżeli jest więcej chętnych niż towaru do sprzedaży, rynek sprzedającego. W pierwszym wypadku ceny równają w dół, w drugim w górę. Jeżeli dany przedmiot jest w handlu dostępny, to można śledząc transakcje wyznaczyć jakieś widełki cenowe - za ile jest oferowany i co ważniejsze po ile jest sprzedawany. następnie liczy się stan oraz detale. Np Taki sam hełm M1 będzie miał różną cenę w zależności od wersji, stanu oraz detali - dokładnie taki sam, ale z oznaczeniami (epokowymi) konkretnej jednostki będzie droższy. Są też czynniki jednostkowe ( trafi się kolekcjoner któremu na dokładnie takiej sztuce zależy i wywinduje cenę, albo też potrzebuje konkretnego szpeju na już). No i trzeba pamiętać o brzydkim zwyczaju podbijania cen przez część sprzedających na portalach aukcyjnych. Generalnie, temat-rzeka.
  7. Gustlik, w jednym z ostatnich odcinków, tytuł Wysoka Fala, załoga broniła się w przejętym budynku przy śluzie, a że pod ręką mieli dużo moździerzowych niewypałów, to obrzucali nimi kontratakujących Niemców.
  8. Czterej Pancerni byli pierwsi!
  9. U mnie podobnie ze strony ojca, przy czym dziadek zgłosił się na roboty "na ochotnika" i na lewych papierach żeby zniknąć z horyzontu miejscowych służb bezpieczeństwa.
  10. Taki Paweł Grabowski, Stanisław Kublicki i dużo innych.
  11. Nie wierz wiki. Większość myślicieli sarmatyzmu kształciła się na europejskich (znaczy zachodnich) uniwersytetach I choć sarmatyzm podkreślał odrębność rodzimej kultury, to z tej zachodniej czerpał równie ochoczo co ze wschodniej. Skutkiem tego, to sarmacki zaścianek zbuntował się przeciwko "oświeconej" magnaterii, zrzeszonej w Konfederacji Targowickiej. Gębę sarmatyzmowi dorobiła propaganda czasów komuny, utożsamiając tradycjonalizm (sarmatyzm) z Targowicą.
  12. Nie do końca się nie zgadzam. Ale zwiększenie uprawnień państwowego aparatu terroru oznacza że będzie on bardzo potrzebny. Wręcz niezbędny. Po co? Żeby podwyższyć efektywność działania państwa na stopie wojennej? Nie sądzę.
  13. Obrońcy sarmatyzmu prędzej znaleźli by się w pierwszej grupie. Ta druga to głównie magnateria, jak najbardziej elitarna i oświeceniowa. Tak że analogia nie do końca się spina.
  14. Zdaje się że chodziło o "wielką czystkę" a nie o rewolucję 1917 roku ;)
  15. Z drugiej strony, dysponując takim rojem dronów z najprostszą możliwą amunicja można przeciwnikowi urządzić nalot dywanowy. Na cele mocno zamaskowane, albo z silną ochroną WRE bliskiego zasięgu. Tyle że to kosztowny pomysł i wymaga posiadania dużego nadmiaru maszyn.
  16. Nie jestem zwolennikiem cancel culture, ale ten typ zwyczajnie mnie wkurza. W dodatku jego działalność uderza w bardzo potrzebne inicjatywy jak zbadanie do spodu zbrodni w Jedwabnym łącząc ten proces z prymitywnym negacjonizmem i antysemityzmem.
  17. Kształt fajny, ale to raczej piaskowiec, nieprzydatny jako narzędzie.
  18. Tylko jeżeli to jest produkt współczesny.
  19. Też tak przez moment myślałem, ale jednak nie. Ta część którą widzimy, była przybita na płasko - na pierwszym zdjęciu widać oczka na gwoździe na ramionach krzyżyka. Powyżej mamy przegub, do którego coś było mocowane. Niespecjalnie widzę taką konstrukcję przy meblach.
  20. Raczej za małe. Obstawiam na jakieś zapięcie.
  21. raczej nie ten temat...
  22. Widać duży, wydłużony kosz - pewnie lot widokowy na krótkim dystansie.
  23. Mnie najpierw przyszedł do głowy pasek od torebki. tylko nie takiej "podręczne biuro" a "balowa kopertka".
  24. Na 100% nie są to resztki strzykawki, może faktycznie jakiś stary retraktor/zgłębnik?
  25. Od szuflady.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie