Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Krwi zasmakował i pojawiły się w nim symptomy atawizmu. I tak cud, że nie zeżarł tego rowerzysty. Wszak Prasłowianie rozkoszowali się w konsumpcji pokonanych.
Napisano
Poważnie Erih to ja dwóch takich ostatnio ze swojego lasu wy..... Prosiłem.Mam szwagra myśliwego ale ni huhu tego krwawego sportu nie rozumiem.
A mniej poważnie mięso trza szamać ale dużo więcej roboty jest w tym by go samemu wyhodować a nie z kalibrem na gotowe się zasdzic.
Napisano
Erih, byłem kiedyś w pewnym rezerwacie archeologicznym w Czechach lub Słowacji (nie pamiętam dla mnie to cały czas Czechosłowacja) i sporo na ten temat mówili ichni archeolodzy, pokazując między innymi ślady po ołtarzu ofiarnym. Ponoć, przed X w. były to nierzadko propagowane praktyki wśród plemion w naszej części Europy. Kiedyś też, powtórzył podobną tezę pewien archeolog z Koszalina przy okazji zwiedzania pochówków kultury pomorskiej.
Napisano
Erih, co do dbania o rewir - nie sądzę,aby zwierzyna podzielała pasję mordercy z flintą, tylko dlatego, że zamiast iść do mięsnego" po kiełbasę, musi dla szpanu pozbawić życia Bogu ducha winne zwierzę.
Napisano
...a i nierzadko (jak fakty wskazują) ... człowieka...
Ja z tym środowiskiem miałem do czynienia i ... dałem sobie spokój...
Na prawdę, nawet lans ma swoje granice...
Napisano
Erih co ty mi tu chrzan wciskasz z tym że przy inwentarzu domowym mniej roboty jest.Pochodzę ze wsi i wiem ile to kosztuje pracy żeby coś urosła i żeby można to było zjeść.To jest codzienny żmódny obowiązek a nie weekendowa przyjemność posłania czemuś lub niedaj Boże komuś kulki.
A myśliwym to naprawdę się wełbach poprzewracalo odnośnie tego co im wolno.
Napisano
IdeL, liczyłem na jakieś konkretniejsze info, temat mnie zaciekawił.
A co do twojej niechęci do łowiectwa, to kotlet który zjadłeś też był jeszcze niedawno żywą istotą.
Tyle że kupując mięso w sklepie, ludzie pomijają tą mniej estetyczną stronę przygotowania posiłku.
Może kiedyś faktycznie trafiłeś na menelskie koło i się zraziłeś, ja trafiłem na porządne. Takie w którym większość wyglądała jak klony stalkera Pietrowa, a jednocześnie o inżynierii środowiskowej (słowo ekologia" było na indeksie)wiedzieli każdy w pojedynkę więcej niż wszyscy zieloni w Polsce do kupy wzięci.
Toska, też pochodzę ze wsi i pamiętam czasy kiedy powszechnie używało się głównie narzędzi ręcznych, a mechanizacja rolnictwa to była baśń przyszłości, i mam skalę porównawczą.
Zaś co do tego co myśliwym wolno, to bardzo wielu rolników najpierw na myśliwych nadaje, ale jak jakieś zwierzę im szkód narobi, pierwsi lecą do koła po pieniądze.
Napisano
Erih, zasadniczo, rzadko jadam mięcho. Ale jeśli jadam,to ze sklepu. Tym samym nie muszę patrzeć na konającą sarnę, której wielkie oczy po prostu łzawią po postrzale.
Nie pastwię się na zającem czy lisem.
Sam zrezygnowałem z tego sportu", ale mam świadomość, że w innych kołach jest tak samo.
Wystarczy,że przemysł mięsny hoduje i zabija zwierzęta na tę przysłowiową kiszkę.
Menelskie? Pewnie tak - tych co ja znam,to same chirurgi, dentysty, generały, pułkowniki, profesory...
W gruncie rzeczy wielu z nich, to fajni ludzie, ale hobby mają cośkolwiek mało fajne.
Ale też wiem, że 3/4, dzięki znajomościom wywinęłoby się od wyroku, gdyby upolowali jakiegoś rowerzystę, rolnika, dzieciaka na grzybach czy babinę idącą po chrust...
Napisano
Wiecie co, krówka też ma piękne oczy, nie tylko sarenki.
A z jajek wykluwają się takie śliczne pierzaste kurczaczki...
A nad nimi lata motylek...
IdeL, właśnie podałeś przepis na menelskie koło. Zbyt dużo elyty" za mało leśnych dziadków.
Napisano
Z Zenonem Kruczyńskim rozmawia Anna Dobiegała
24 lutego 2017 | 04:05
Polowanie

Nęcisko to miejsce kaźni, które degeneruje myślistwo ostatecznie - zaprosić zwierzę na posiłek tylko po to, żeby je zastrzelić z wieżyczki żywcem skopiowanej z obozów II wojny światowej, nazwanej dziwacznie amboną.

Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej

Anna Dobiegała: Polowanie to nałóg?
Zenon Kruczyński*: Dla wielu myśliwych najważniejsza sprawa w życiu. I nierzadko działa jak każdy nałóg, który z samej natury zasłania wszystko – związki, rodzinę, pracę... Los myśliwego jest bardzo trudny. Proszę to sobie wyobrazić – wciąż zabijać lub ranić zwierzęta, rozcinać im brzuchy… Myśliwy zostawia za sobą morze cierpienia. Nierzadko tydzień w tydzień ma ręce po łokcie we krwi. Według badań Polskiego Związku Łowieckiego sprzed paru miesięcy tylko 10 proc. ludzi w Polsce akceptuje myślistwo.
Co przy tym trzyma myśliwego?
– Na skali przemocy, jakiej dopuszcza się człowiek, a zabijanie jest jej najwyższym aktem, dalej nie można się posunąć. Zabijanie daje ekscytację, chyba że jest się skrajnym psychopatą i niczego się nie czuje. Gdy częściej doświadcza się tak silnego działania adrenaliny, codzienne życie staje się nudnawe. Zabić – to wstrząsające przeżycie. Do tego dochodzi wewnętrzny, mentalny krajobraz – „jestem dzielny, zmagam się z dzikimi zwierzętami”. Co jest bałamutne, bo najczęściej myśliwy wchodzi na ambonę – nasz kraj jest nimi dosłownie upstrzony – wystawia lufę przez okienko i dokonuje egzekucji. Dodatkowym aspektem jest to, że gdy idzie się do lasu, żeby zabić, może się zdarzyć wszystko okropne to, czego człowiek nie chciałby, żeby się zdarzyło – zwierzę ucieka z odstrzeloną nogą albo przestrzelonym brzuchem. To zostaje w człowieku na zawsze.
Pamiętam łanię harataną kolejnymi kulami – nie mogła już biec, miała jelita na wierzchu, ale jeszcze szła. W końcu za którymś strzałem padła. Człowiek, który ją zastrzelił – a było to pierwsze zwierzę, które zabił – dwa dni pił. Ale potem dalej polował.





Myśliwi przekonują, że nie robią nic złego. Dbają o równowagę w przyrodzie i o interes rolników – zabijają lisy, które kradną kury z kurników...
– Lisy niezwykle rzadko odżywiają się kurami z kurnika. Jeśli myśliwi chcą pomóc rolnikom, niech zostawią lisy w spokoju. Lis to podstawowy myszołap w Polsce. Od 60 do 80 proc. diety lisa to gryzonie – a te zjadają gigantyczne ilości ziarna na polach. Także myśliwi, którzy mówią, że lisy wybiły zające, mogliby się douczyć przyrodniczego elementarza. W składzie pokarmowym lisów zajęczaki to ok. 5 proc. Lis jest w stanie pobiec z chwilową prędkością 50 km na godz., zając rozwija 64 km na godz. Zdrowy zając dla lisa to siwy kurz nie do złapania.
Kiedyś myśliwi w Polsce zabijali 1,2 mln zajęcy rocznie. Dziś gatunek prawie zanikł. Zostało ich trochę w południowych rejonach, ale myśliwi nie mają żadnej litości i od śrutu ginie jeszcze ok. 15 tys. zajęcy rocznie. W Polsce żyje ok. 600 gatunków kręgowców. Myśliwi zajmują się 30. Skoro twierdzą, że równowaga w przyrodzie jest zachwiana i trzeba ją przywrócić, to zastanówmy się, co „zajmuje się” regulacją populacji pozostałych 570 gatunków.
Pomyślmy też, kto naprawdę rozregulowuje środowisko. Myśliwi wożą w łowiska ok. 100 tys. ton karmy rocznie – w hodowli zamkniętej z takiej ilości karmy można wyhodować 250 tys. tuczników o wadze 100-115 kg. Z drugiej strony stosują tzw. odstrzał stabilizacyjny – rok w rok wybijają zwierzęta do stada podstawowego. Wielkie dokarmianie i zabijanie – to jest nieustanne potrząsanie przyrodą. W związku z tak masywnym dokarmianiem i zabijaniem ok. 1,5 mln zwierząt rocznie mechanizmy rozrodcze zwierząt łownych pracują na najwyższych obrotach – „musimy urodzić jak najwięcej, bo zostaniemy zastrzeleni”. Populacje jeleni i dzików w Polsce wymknęły się spod kontroli.
Dokarmianie zwierząt to kolejny argument, którym bronią się myśliwi.
– Dokarmianie to wymysł ostatnich kilkudziesięciu lat, gdy pojawiła się duża nadwyżka żywności w Europie. Kto dokarmiał zwierzęta przez minione tysiąclecia? Ogromna większość myśliwskiej paszy idzie nie do zimowych paśników, tylko na nęciska przez okrągły rok. Nęcisko to miejsce kaźni. Rocznie na jednym można zabić nawet kilkadziesiąt zwierząt. To jest zjawisko, które degeneruje myślistwo ostatecznie – zaprosić zwierzę na posiłek tylko po to, żeby móc je zastrzelić z wieżyczki żywcem skopiowanej z obozów II wojny światowej, nazwanej dziwacznie amboną.
Posłowie pracują nad zmianą przepisów łowieckich. Co grozi przeciętnemu Kowalskiemu, jeśli wejdą w życie?
– Jeśli jest właścicielem gruntu, nie będzie miał nic do powiedzenia, kiedy myśliwi będą na jego ziemi polować, budować ambony czy urządzać polowania zbiorowe. 100 m od jego domu myśliwy będzie mógł zabić sarnę, kuropatwę czy koziołka. Może być nawet tak dramatycznie, że zwierzę trafione kulą 100 m od domu, pobiegnie i ranne upadnie pod płotem Kowalskiego. Myśliwy będzie musiał je dobić. Czy będzie pod tym płotem strzelał, czego mu nie wolno, czy też wyciągnie nóż, żeby dorżnąć tego rannego biedaka?
Załóżmy, że właściciel gruntu powie: „Nie chcę, żeby ktoś na moim terenie polował”. Nie będzie mógł przeszkodzić w wyznaczeniu obwodu łowieckiego na swojej posesji, lecz jedynie wytoczyć na własny koszt proces sądowy i wykazać przed sądem, że doktryna religijna, z którą ma udokumentowany, przekonujący sąd związek, nie pozwala na zabijanie zwierząt na jego prywatnym terenie.
A co, jeśli jest ateistą?
– Nic. Ustawa nie przewiduje istnienia takich osób. Warto też dodać, że ten przepis daje ograniczone możliwości wyłącznie osobom fizycznym. Osoba prawna, np. Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, nie ma możliwości, aby na swoich terenach zakazać zabijania jarząbków, gołębi grzywaczy czy cyraneczek.
Po nowelizacji ustawy człowiek pójdzie na spacer do lasu, ale jeśli w tym lesie trwa polowanie, może zostać oskarżony przez myśliwego, że celowo mu przeszkadza. I usłyszeć: „Proszę opuścić ten teren!”. Jeżeli nie posłucha, myśliwy będzie mógł zadzwonić po policję i „przeszkadzający” dostanie 500 zł grzywny. Jeżeli odmówi płacenia, trafi pod sąd. Jeśli i tam nie zapłaci – pójdzie do więzienia. Oj, trzeba będzie uważać, wybierając się do lasu na grzyby czy na rower.
W Polsce, jak mało gdzie w Europie, lasy są ogólnodostępne. Chyba nie docenialiśmy tego wystarczająco. Teraz ma się to zmienić – 120 tys. myśliwych będzie miało nadrzędne prawo do dobra wspólnego pod pretekstem wykonywania tzw. gospodarki łowieckiej. Z powodu szkód łowieckich nikomu nie grozi niedostatek – w Polsce to kwota 1,77 zł na obywatela rocznie. Myśliwi chronią jedynie swoje prywatne hobby. Rocznie zabijają około czterech osób, a 20 ranią.
– Te dane dotyczą tylko wypadków związanych z polowaniem. Policja podaje w statystykach ok. 40 zabitych rocznie z powodu użycia broni cywilnej. Myśliwi nie mogą uniknąć wypadków, strzelają w otwartej, wspólnej przestrzeni. Żeby zabić 1,5 mln zwierząt rocznie, naprawdę trzeba się nastrzelać. Część tych kul trafia nie w to, w co myśliwi by chcieli. Znałem takiego, który strzelił koledze w udo – kula wyrwała mięsień, a przy upadku pękła kość udowa i wyszła przez ciało. Inny mój znajomy oporządzał w kuchni swoją broń i z dwóch metrów 12-letniemu synkowi odstrzelił rękę. Tego nie ma w myśliwskich statystykach.
Dlaczego politycy ulegają myśliwym?
– Kiedyś prawo do zabijania dużych zwierząt było w Polsce przywilejem arystokracji. Współcześni politycy jakby w odruchu warunkowym zachowują się tak, jakby mieli do czynienia z grupą obdarzoną przez władcę specjalną troską. Poluje 0,3 proc. społeczeństwa. Myśliwi zajmują eksponowane miejsca w polityce. Co piąty-szósty poseł i senator to myśliwy. W Sejmie działało kiedyś Koło Przyjaciół Myśliwych, zrzeszało 80 posłów. Korzyść z polowań odnoszą tylko myśliwi – np. tu, w Puszczy Białowieskiej, gdzie mieszkam, za jeden strzał do dzika w zeszłym sezonie dostawali ekstra 400 zł. Jeśli pomnożyć to przez liczbę zabitych zwierząt, wychodzą grube pieniądze.
Myśliwym jest obecny minister środowiska, w jego resorcie pracują myśliwi. Wydaje się, bez względu na opcję polityczną, że politycy rządzący w obecności myśliwych tracą rozeznanie. Przestają „wiedzieć”, że tylko 0,3 proc. społeczeństwa poluje, że tylko 10 proc. to popiera i że jest to trwały trend społeczny. Myślistwo to skamieniałe brzemię, które ciągnie polityków w dół. W poprzedniej kadencji to był jeden z ważnych powodów, dla których obóz rządzący poszedł w odstawkę. Obecna władza zachowuje się podobnie. 90 proc. polskiego społeczeństwa jest „po stronie życia”. Czy w dzisiejszych czasach da się obronić postawę „po stronie zabijania”?

Zenon Kruczyński, a także Adam Wajrak, Agnieszka Holland, Olga Tokarczuk będą we wtorek, 28.02. panelistami dyskusji Czy czeka nas zemsta zwierząt" , po specjalnym pokazie filmu Pokot". Dyskusja ta będzie transmitowana w internecie na fun page Pokotu". Początek, godz. 20.

*Zenon Kruczyński - od 23 lat nie poluje, jest inicjatorem kampanii „Niech żyją!”, której celem jest skreślenie ptaków z listy zwierząt łownych. Działa w Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. Pracuje w sejmowej podkomisji ds. nowelizacji ustawy Prawo łowieckie. Jest wegetarianinem, nauczycielem mindfulnessu. W maju nakładem wydawnictwa Czarne ukaże się drugie, zmienione i poszerzone wydanie jego książki „Farba znaczy krew”.
Napisano
Nic dodać,nic ująć.Widać powoli kres zabawy" w polowanie wraz z wymieraniem starego etonu" umysłowego,a takie poronione ustawy to tylko chwytanie się brzytwy przy coraz większym sprzeciwie.
Tymi nęciskami pod ambonami to chyba najbardziej strzelają sobie w kolano - wystarczy pokazać takie coś każdemu z poza środowiska,aby momentalnie nastawił się negatywnie do polowań.
Napisano
Smutny i prawdziwy artykuł, utwierdzający, że banda nieokrzesanych durniów z psychopatycznymi skłonnościami realizuje je kosztem życia zwierząt i ludzi.
Napisano
Ostatnio spotkałem ambonę na skraju lasu. 10 metrów od niej stał sobie słupek na którym umieszczono solną lizawkę. Bliżej już nie szło. Wydeptana ziemia pokazywała, że cieszy się dużym powodzeniem.
W tym samym lesie na każdym skrzyżowaniu dróg ambony z możliwością ostrzału w 3-4 kierunkach i lizawki. Już troszkę dalej ale na każdym kierunku. Bo spaślakom w ambonach musi być łatwo.
Napisano

Wchodzenie na ambonę jest nader męczące.Spaślakom bardziej przypada ostatnio do gustu strzelanie z samochodu.Jeździ se taki w te i nazad po skraju lasu/pola i nie ruszając kupra z siedzenia grzeje przez okno.

Napisano
http://www.forest-monitor.com/pl/jak-postepowac-w-przypadku-sabotowania-polowania/

Co bardziej śmiechowe fragmenty -

Dla aktywisty jest rozgłos A i Z, bez niego jego działalność przechodzi bez echa. Twoim celem jako myśliwego jest zablokowanie tego i odebranie aktywiście inicjatywy"

Gospodarka łowiecka i polowania to część gospodarki na terenach wiejskich, choćby w formie turystyki myśliwskiej czy produkcji dziczyzny. Dziczyzny której „produkcja” jest znacznie ludzka i moralniejsza niż „produkcja” wołowiny lub wieprzowiny"

Czyli możemy wyprosić aktywistów z naszych terenów łowieckich ale witamy zbieraczy grzybów czy jagód i pomagamy im w miarę możliwości. To powinni oni czuć wyraźnie z naszej strony"

Oj zdecydowanie czują,zimny oddech śmierci za kołnierzem:)
Napisano
W niedzielę byłem połazić w terenie , na skraju lasu ambona a w odległości ok. 30 m od niej - nęcisko ? - wysypane tak na oko ze 150 kg padliny ,- szynki , kiełbasy , zgniłe ryby i kurczaki , z daleka waliło smrodem jak diabli , a padlinę roznosiły kruki ,wioska niedaleko ,było widać chałupy , dobrze że nie było upalnie bo może i jakaś zaraza by się wylęgła.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie