Skocz do zawartości

Powstanie Warszawskie poniosło absolutną klęskę"


grzeb

Rekomendowane odpowiedzi

Nie moja wina że to forum jest tak nie reformowalne jak ty.
To co piszesz to tak jak TAK WŁAŚNIE BYŁO a kto w to wątpi jest komuchem, żydem, masonem i cyklistą w jednym. Urodzeni po 80 roku, tak. Nie napisałem że nie mają prawa głosu, ale poprostu ich wiedza pochodzi skąd ? Z podręczników pisanych pod dyktando polityków AWS, z opowieści frustratów z IPN i stron aszego dziennika" itp.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 526
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Jako, że forum, z założenia, ma za zadanie niesienie pomocy innym użytkownikom, pozwolę sobie na offtopa i zamieszczę to co wynalazłem na googlach w związku z problemami kolegi Pyra. Nie popadaj we frustrację, może ktoś w końcu pokocha...
Ten link może być pomocny
http://www.google.pl/search?q=biuro+matrymonialne&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzieło "bajkopisarzy IPN"

Fragmenty artykułu Pawła Ukielskiego SPÓR O POWSTANIE WARSZAWSKIE" Biuletyn IPN 8-9 2009 :

Powstanie Warszawskie jest jednym z najważniejszych wydarzeń w polskiej historii XX w. Można je odczytywać na trzech płaszczyznach i na każdej odkrywać jego wyjątkowość. Dyskusja poświęcona celowości podjętej decyzji, a także jego sensowi i znaczeniu, zarówno w bliskiej, jak i dalszej perspektywie czasowej, pozostaje wciąż żywym tematem w polskiej debacie publicznej.
Pierwszą z płaszczyzn zrozumienia powstania stanowi perspektywa warszawska, lokalna, z której jawi się ono jako najistotniejszy element tożsamości miasta. To właśnie wówczas, w 1944 r. z powierzchni ziemi zniknęła jedna Warszawa, na której miejsce pojawiła się po wojnie druga, całkiem inna. Ponad 150 tys. mieszkańców miasta straciło życie, zaś pozostałych z niego wypędzono. Powstanie
Warszawskie łączy obie Warszawy, stając się elementem
kluczowym dla zrozumienia współczesnej stolicy Polski.
Drugim poziomem rozumienia Powstania jest perspektywa
ogólnopolska. Warszawa przez te dwa miesiące była wolną Polską z legalnymi władzami, administracją, armią i wszystkimi atrybutami państwowości. Powstańcza Warszawa była Rzecząpospolitą, niedoszłą III RP, która mogłaby powstać po wojnie, gdyby totalitarny plan Józefa
Stalina nie udaremnił tej szansy. Co więcej, owa Rzeczpospolita była państwem nowoczesnym
i demokratycznym – w ekstremalnych warunkach ciężkiej bitwy miejskiej wydano dwa „Dzienniki Ustaw”, tworzące ramy prawne dla krajowych władz cywilnych oraz przygotowujące
podstawy prawa wolnego państwa po wojnie.
Trzecia płaszczyzna ukazuje najszerszą formułę percepcji Powstania – pozwalającą zrozumieć historię II wojny światowej oraz dzieje XX w. w Europie. Najbardziej bezpośrednio ukazuje bowiem sytuację całej Europy Środkowej pod koniec wojny – sytuację, w której uniknięcie totalitarnego reżimu było niemożliwe. Na przykładzie Powstania Warszawskiego widać również, że w wojnie udział brały trzy strony, a nie jak zwykło się uważać (zwłaszcza
na Zachodzie) – dwie (dobro i zło). W rzeczywistości Sowieci dopiero po niemieckiej agresji w 1941 r. weszli w skład koalicji antyhitlerowskiej, zaś ich cele nigdy nie były tożsame z celami aliantów zachodnich. Najdotkliwiej
ten fakt odczuły kraje środkowoeuropejskie, inkorporowane bądź zsowietyzowane przy pozostawieniu formalnej niepodległości. Kulminacyjnym dowodem sowieckich intencji, niepozostawiającym jakichkolwiek złudzeń, było pozostawienie Powstania bez pomocy..."

Spór o celowość rozpoczęcia walk 1 sierpnia 1944 r. z pełną mocą rozgorzał po upadku Powstania i zakończeniu II wojny światowej. Klęska ostatniej próby zachowania suwerenności bardzo negatywnie wpłynęła na możliwość debaty publicznej w kraju. Zgodnie z Orwellowską zasadą „kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość; kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość”, komuniści rządzący w Polsce powojennej starali się zafałszować pamięć Powstania Warszawskiego.
Ujawnienie prawdy o jego istocie miałoby bowiem
dla nich dramatyczne skutki – ukazałoby całkowity brak
legitymacji władz do rządzenia.
Komunistyczna propaganda miała oczywiście różne
fazy – zarówno pod względem intensywności, jak i przekazu.
W pierwszym okresie – w latach stalinowskich 1944–
–1956 – sama przynależność do AK bywała wystarczającym
powodem do wieloletniego wyroku, żołnierze często
przedstawiani byli jako niemieccy kolaboranci i bandyci.
Wielu z nich zostało zgładzonych w wyniku zbrodni sądowych.
Taki, najbardziej brutalnie fałszujący rzeczywistość obraz pojawiał się w komunistycznej prasie jeszcze
w trakcie wojny: „Wyrodki spod znaku AK i NSZ, wyznawcy
hr[abiego] Bora-Komorowskiego i pupile pana Arciszewskiego
i jego łajdackiej spółki sanacyjno-endeckiej, tropią i mordują polskich patriotów, pomagają okupantowi w łapankach i wywożeniu ludności polskiej”9. Zbyt prymitywna nagonka na Powstańców mogła jednak przynieść więcej szkody niż pożytku, zatem równolegle pojawiła się znacznie bardziej wysublimowana metoda zniekształcania prawdy o Powstaniu. Jeszcze w 1945 r. sformułował ją I Sekretarz KC PPR, Władysław Gomułka, który zarysował linię podziału między „bohaterskimi szeregowymi powstańcami” a dowództwem. Temu ostatniemu zarzucił chęć przywrócenia stosunków sprzed wojny, próbę wzniecenia wojny domowej i obalenia PKWN, dążenie do zaostrzenia stosunków polsko-sowieckich, osłabianie jedności alianckiej oraz prowadzenie kampanii propagandowej przeciwko „siłom demokracji”10. Podział na bohaterskie doły żołnierskie oraz zbrodniczych (bądź tylko „nieudolnych”) dowódców obowiązywał w zasadzie do końca istnienia peerelu. Powstanie Warszawskie było przedstawiane jako „zryw ludu Warszawy” (często z całkowitym pominięciem zagadnienia istnienia zorganizowanej struktury wojskowej), prowadzonego do walki przez przywódców realizujących cele „politycznych bankrutów”. Całkowitym tabu pozostawała państwowotwórcza rola Powstania oraz reakcja Stalina na jego wybuch i ponaddwumiesięczne walki..."

Pierwszy, najbardziej podstawowy i oczywisty poziom sporu dotyczył samej decyzji o wybuchu Powstania. Przeciwnicy
podjętego rozwiązania dysponowali potężnymi argumentami – przede wszystkim ryzyko zostało podjęte w celu ocalenia suwerenności kraju, co nie zostało osiągnięte, gdyż Powstanie poniosło militarną i polityczną klęskę. Co więcej, została ona okupiona niewyobrażalnymi stratami – ponad 150 tys. ludzi straciło życie, mieszkańcy zostali
wypędzeni z miasta, zaś sama Warszawa kompletnie ograbiona, a następnie starta z powierzchni ziemi. Nie dość, że nie udało się zatem osiągnąć celu, jakim było uratowanie
niepodległości, to jeszcze utracono główny ośrodek intelektualny, polityczny i kulturalny, liczne dobra kultury, znaczną część majątku narodowego oraz – co podkreślano z największą mocą – kwiat młodej inteligencji,
która na czas nadchodzącego zniewolenia sowieckiego była na wagę złota.
Broniący decyzji o wybuchu Powstania nie zgadzali się przede wszystkim z tezą o nieuchronności klęski. Argumentowali, że Powstanie nie było wcale ze swej istoty
skazane na porażkę, zaś plany militarne zostały
przygotowane poprawnie, o czym świadczyć miała niemal identyczna ocena sytuacji na froncie wschodnim dokonana przez niemieckie dowództwo. Według takiej interpretacji
podjęte zostało duże ryzyko, jednak konieczne, gdyż jedynym innym rozwiązaniem wobec niego była całkowita kapitulacja wobec wkraczającej Armii Czerwonej, ergo – zgoda na
zniewolenie. Założenia czynione były ponadto na podstawie wyrywkowych danych – brak pełnej wiedzy o ustaleniach z konferencji w Teheranie, nie do końca oczywista skłonność
zachodnich sojuszników do podporządkowania się woli Stalina w sposób istotny utrudniały pełną ocenę sytuacji. Dodatkowym czynnikiem była trudna do przewidzenia i bezsensowna z militarnego punktu widzenia decyzja Związku Sowieckiego o wstrzymaniu ofensywy na kolejnych kilka miesięcy. Najzwięźlej tę linię argumentacji ujął w dwa dni po podpisaniu aktu kapitulacyjnego Aleksander Kamiński: „Walka jest ryzykiem. Stąd też nie zawsze może się kończyć zwycięstwem”
Drugi poziom debaty, obejmujący zagadnienie polskiej polityki podczas II wojny światowej był bezpośrednio związany z pierwszym. Zwolennicy Powstania nierzadko bowiem
podkreślali, że jego wybuch był logiczną konsekwencją podjęcia walki we wrześniu 1939 r. oraz powołania do życia Polskiego Państwa Podziemnego. Negowanie koncepcji Powstania
Warszawskiego można byłoby zatem – argumentowali – kontynuować i zgodnie z taką logiką, cofając się w czasie z analizą decyzji władz
RP, zakwestionować całość polskiej polityki od 1939 r.
i podjęcie walki z Hitlerem. Oprócz nielicznych głosów
przychylających się do takiej interpretacji, pojawili się
liczni krytycy, którzy twierdzili, że sytuacja w latach
1939 i 1944 była diametralnie różna. Kisielewski czy
Paweł Jasienica podkreślali, że w 1939 r. istniały rząd,
armia, Polska była związana sojuszami, co powodowało,
że ryzyko militarne – mimo porażki – zostało skalkulowane
racjonalnie. Odmiennie rzecz wyglądała natomiast
w 1944 r. – po Teheranie i klęsce akcji „Burza” sprawa
polska była już całkowicie przegrana. Ich polemiści
jednak wskazywali na dwa zagadnienia pojawiające się
wraz z przyjęciem podobnej interpretacji: po pierwsze
bardzo skomplikowana i złożona zbiorowość, jaką jest
naród, podjąwszy decyzję o walce na śmierć i życie, nie
jest w stanie w jednej chwili całkowicie zmienić swojego
postępowania, po drugie natomiast, skoro irracjonalną
była decyzja o walce w Warszawie w sierpniu i wrześniu
1944 r., ponieważ „sprawa polska była przegrana”, to
nie mniej bezsensowne mogą się jawić wysiłki polskich
żołnierzy pod Monte Cassino, w Normandii czy pod Arnhem,
skoro wówczas także już nie walczyli „o swoją sprawę”.
W debacie o Powstaniu bardzo często pojawiała się również teza o jego nieuchronności. Część jej zwolenników podkreślała atmosferę stolicy po pięciu latach brutalnej okupacji i gorące pragnienie odwetu, które mogłoby doprowadzić do wybuchu spontanicznego, co mogliby wykorzystać komuniści. W tej logice niezwykle istotne miejsce zajmował przywoływany już wcześniej argument, w myśl którego decyzja de facto zapadła we wrześniu 1939 r.
wraz z powołaniem do życia Polskiego Państwa Podziemnego. Obrazowo przedstawił to delegat Rządu na Kraj, Stanisław Jankowski w rozmowie z Janem Nowakiem-Jeziorańskim
tuż przed rozpoczęciem Powstania: „Niech pan sobie wyobrazi człowieka, który przez pięć lat rozpędza się do skoku przez jakiś mur, biegnie coraz szybciej i o krok przed przeszkodą
pada komenda: stop! On tak się już rozpędził, że zatrzymać się nie może. Jeśli nie skoczy – rozbije się o mur”
Argument o nieuchronności wybuchu Powstania przyjmowało również wielu jego krytyków, jednakże w ich oczach wzmacniał on jedynie negatywne stanowisko. Według takiej
interpretacji świadczyć miał on o niedojrzałości społeczeństwa i zbyt emocjonalnym stosunku wobec polityki. W ten sposób debata przenosiła się na poziom najwyższy – dyskurs o polskiej tradycji narodowej i historii, w którym główne linie konfliktu koncentrowały się wokół romantyzmu i tradycji insurekcyjnej, a jej zwieńczeniem miało być Powstanie Warszawskie. Wyłącznie romantyzm pozwalał odnaleźć sens w wydarzeniu pełnym bohaterstwa i tragizmu. Jasno rodowód Powstania definiowali m.in. Stefania Zahorska: „Nie byłoby powstania warszawskiego, gdyby nie było poezji romantycznej i literatury powstaniowej”, czy
Stanisław Podlewski: „Jesteśmy zdania, że [Powstanie] było szaleństwem, które ma swój rodowód, linię genealogiczną w szarży szwoleżerów pod Somosierrą, w czynie ułanów
pod Rokitnem…”17. Przyjęcie takiej perspektywy, przy niewyobrażalnej skali bohaterstwa i cierpień, wielu autorów popychało w kierunku patosu, którym przesycone są zwłaszcza
teksty powstałe tuż po wojnie. Ofiara poniesiona przez naród nie była w tej logice daremna – miała dać moralną siłę na nadchodzące lata niewoli. Najkrócej i najdobitniej stanowisko to ujął pisarz i publicysta Jan Bielatowicz: „Lecz na miły Bóg, nie mówmy o winie! Wszak Powstanie było nie tylko dziejową koniecznością między dwiema niewolami, ale bodaj najwspanialszym czynem w ciągu ostatnich lat kilkudziesięciu, płonącą pochodnią, zapaloną przez naród na długie lata niewoli”..."

Powstanie było najważniejszym doświadczeniem życiowym całego pokolenia. Ta generacja – zgodnie z postulatami licznych polemistów – wyciągnęła wnioski z lekcji 1944 r.
i gdy w 1956 r. ponownie w kraju zaistniały warunki insurekcyjne – nie sięgnęła po broń. Kolejne pokolenie na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych podjęło próbę fascynującej syntezy obu tradycji – romantycznej i realistycznej, poprzez „samoograniczającą się rewolucję” pierwszej „Solidarności”. O ile jej przywódcy byli realistami i przeprowadzili pierwsze w dziejach Polski bezkrwawe powstanie, to zaczyn pod nie położył papież Jan Paweł II podczas swej pierwszej pielgrzymki do kraju w 1979 r. W słynnej homilii na pl. Zwycięstwa
w Warszawie mówił: „Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną – bez Chrystusa. Nie sposób zrozumieć tego
miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu. Nie sposób zrozumieć dziejów Polski od Stanisława na Skałce do Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu, jeśli się nie przyłoży do nich tego jeszcze jednego i tego podstawowego kryterium, któremu na imię Jezus Chrystus”20. Te wzniosłe, wyrastające z tradycji romantycznej słowa, wierność idei wolności w połączeniu z pragmatycznym, realistycznym doborem środków w dążeniu do niej, ostatecznie, w 1989 r. doprowadziły do zwycięstwa -odzyskania wolności."

Pozdrawiam Wszystkich

pustertal, rocznik 1957
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra synteza socjologiczna... Jedynie brak tu jeszcze dokładniejszego opisu uwarunkowań militarnych i politycznych na dzień decyzji o Powstaniu, które jedynie z poziomu dzisiejszej wiedzy świadczą, że podjęcie jej było fatalne w skutkach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Pyra, może rozwiniesz Pan inwektywę frustraci z IPN"? Bo ja tego nie rozumiem, wydaje mi się że to raczej prace IPN wywołują frustrację różnych Bolków, Szechterów, ozich, ubeków i wszelkiej czerwonej ferajny. Czyż nie mam racji? Czy likwidacja IPN przez Bronka nie jest wyrazem jego frustracji? Czy ataki GW na IPN to nie eskalacja frustracji? Wyjaśnij, czym Twoim zdaniem przejawia się frustracja IPNu". Czy tym, że wydaje doskonałe prace naukowe o historii najnowszej? A może tym, że wyraża prawdę historyczną, różniącą się mocno od oficjalnej, słusznej wersji głoszonej przez salon? Czy może dlatego, że IPN przywrócił honor żołnierzom wyklętym, opluwanym i skazywanym na niepamięć przez lewicowych intelektualistów" z UW i KL, czyli obecnie rządzących? Czy o frustracji świadczą śledztwa prowadzone przez IPN w sprawach zbrodni popełnionych przez czerwonych, choćby braciszka Michnika? Czy może według Ciebie frustracją jest wspieranie przez IPN mitu żydokomuny"? Wszak praca o Żydach w aparacie bezpieczeństwa potwierdziła to, o czym każdy wykształcony człowiek wiedział od dawna, że mit żydokomuny" nie jest mitem :) To dopiero wywołało potężną frustrację u postępowej części Polaków :) Dla różowych hańbienie pamięci Powstania jest częścią wielkiego planu czyszczenia historii", a przy okazji, po Smoleńsku stało się pretekstem do zaorania pamięci o zmarłym Prezydencie (proszę przeczytać ostatnie teksty komisarzy historycznych Michnika, w których używa się formuły Muzeum Powstania, tak przesadnie rozreklamowane"). W tym planie, wykazując rzekomy bezsens Powstania, będzie również miejsce na kontynuację oczerniania AK, w takim stylu, jak na przykład GW bredziła o mordzie dokonanym w Ejszyszkach". Analiza" Powstania Warszawskiego dokonana przez lewicowych intelektualistów" tyle właśnie ma wspólnego z faktami historycznymi, co owa bajeczka o Ejszyszkach. Więc śmiało, Panie Pyra, niech Pan uwolni swój strumień świadomości i wyjawi nam, co miał na myśli, pisząc o frustracji IPN" i jej domniemanych źródłach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Martian, czy z poziomu dzisiejszej wiedzy czy wiedzy ktora byc moze jeszcze nabedziemy, zawsze bedzie widac ze powstanie bylo fatalne w skutkach.Brak wystarczajacej ilosci uzbrojenia,zapasow amunicji, zywnosci, niewyszkoleni zolnierze, brak ustalen ze strona rosyjska, a jedynie pobozne zyczenie ze pomoga . Podjecie w takich warunkach decyzji o powstaniu przeczy jakiejkolwiek logice , a kwalifikacje wydajacych te rozkazy stawia pod znakiem zapytania.Liczenie na opatrznosc i przyslowiowe jakos to bedzie" jest praktykowane w narodzie do dzis, a efekt jest taki ze za co bysmy sie nie wzieli to wyjdzie jak zawsze.
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pusteral, fakt , tylko ze dla mnie wyglaqda to tak ze rozburzylismy stary dom w ktorym dach przeciekal i byl nieocieplony , nie myslac przedtem z czego zbudujemy nowy,
wiec zostalismy ze sterta gruzow , ktorych nam sie nawet uprzatnac nie chce.
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę, by ktoś podejmujący decyzję o powstaniu mógł przewidzieć tak tragiczne skutki... Na pewno liczono się z przegraną jak to zazwyczaj bywa podejmując walkę, ale ze zrównaniem Warszawy i orgią zbrodniarzy pewnie nie... Więc argument, że dowódcy skazali na zagładę ludność cywilną i miasto nie trzyma się kupy! Chyba nadal w świadomości pokutował stereotyp,choć mocno nadszarpnięty i nawet podczas I wś a w szczególności II wś, o rycerskości armii niemieckiej... Zobacz dzisiaj! Dziś znów wracamy do tego stereotypu- Wehrmacht- rycerski ino ss i hitler zły... Przypomnę, że w czasie podejmowania decyzji nie takimi siłami dysponowali Niemcy w Warszawie jak po kilkunastu dniach i reszcie czasu darowanego im przez stalina... Dziwię się tylko stalinowi, że nie wykorzystał tak doskonałej okazji do przejęcia tak ważnego węzła jak Warszawa i przyśpieszenia zakończenia wojny i to nie na Łabie tylko dużo dalej, jedynie ze wzg na swoje antypatie polityczne i klasowe, choć może to był pragmatyzm i nie chciał posunąć się za daleko w zdobywaniu Europy, obawiając się fermentu w podbitych krajach. Dziś wiemy, że nie słusznie, gdyż i Niemcy i nawet Francja nie miała by pewnie tak strasznie wielkich zastrzeżeń...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogło być dużo gorzej, bo Niemcy mogli wymordować wszystkich mieszkańców miasta i nie przyznać praw kombatanckich żołnierzom AK [tak zresztą postępowali na samym początku powstania]. Dlaczego zmienili zdanie? To kolejna zagadka powstania.
Ale należy wrócić do samego początku, czyli do momentu gdy podejmowano decyzje o powstaniu. A ta decyzja zapadła po ozpoznaniu" polegającym na tym, że taki jeden gościu pojechał tramwajem na peryferie miasta, gdzie usłyszał plotkę o tym, że sowieckie czołgi są już blisko" [w rzeczywistości te niby sowieckie czołgi były tak naprawdę niemieckimi czołgami]. No i na podstawie takiego ozpoznania" podjęto bardzo ryzykowną decyzję o powstaniu. Jeżeli nie jest to skrajna nieodpowiedzialność - no to co to jest?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Płk Iranek-Osmecki - Szef Wywiadu KG AK

Ostrzegał Bora, że Niemcy koncentrują na przedpolu Warszawy doborowe dywizje pancerne SS. Niestety, gdy dostał informację, że dywizje te przeszły już do kontrnatarcia – spóźnił się na ostatnia odprawę, na której Bór wydał rozkaz rozpoczęcia nazajutrz powstania.

cytat KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO"
ten za to pochodził z Warszawy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
Należy pamiętać, że Sikorski nie jest osobą prywatną, tylko publiczną. Mało tego kształtuje on linię polityki międzynarodowej, w tym historycznej tego państwa. Takie wypowiedzi dają wrogim Polsce mediom zagranicznym, a jest ich od groma, karmę na lata. Nawet jeśli się z tym nie zgadza, to jego psim obowiązkiem jest nagłaśniać w całym świecie, że była to największa operacja podziemia w całej wojnie, że męstwo walczących było bezprecedensowe, że Warszawa została zdradzona przez aliantów, a w szczególności Rosjan, że mieliśmy obiecaną pomoc materialną, której nie było. To są komunikaty, które należy wysyłać w świat, a nie, że to klęska narodowa. Takie wypowiedzi zakrawają o zdradę i działanie na rzecz obcych państw.

Nie dziwne, że Amerykanie mówią o polskich obozach zagłady, a Niemcy o biednych wypędzonych i konieczności stworzenia autonomicznego Śląska. Mówią to na co im Polska (MSZ) pozwala.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie