Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    9 122
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Pomarańczowy świr jutro ogłosi, że wschodnia granica amerykańskich wód terytorialnych to linia biegnąca wzdłuż 16 południka i że US Navy ustanowi mobilne „rogatki” na tej linii, a na tych „rogatkach” będzie pobierane myto od każdego statku.
  2. Nawet jeśli to szkolenie wojskowe będzie przymusowe to na pierwszy sygnał, że być może nadciąga „W” połowa Oskarków w rurkach pryśnie z Polski, jak pokazują badania. Chyba że Polska pójdzie po rozum do głowy na podstawie doświadczeń ukraińskich i gdyby „W” nadciągało to zamknie się granice. Ważniejsze, żeby Polska – mając już rakietę balistyczną, bo ją mamy – udała się do pani Pelagii po poradę, jak się produkuje to, co produkowała pani Pelagia.
  3. Brawo Kanada. Jak tak dalej pójdzie to nie wykluczałbym filmików znanych już z historii – z wylewaniem amerykańskiej gorzały do ścieków. Moja teksaska rodzina tzw. prawdziwych Amerykanów (z dziada/pradziada/prapradziada/praprapradziada itd. zawsze z Teksasu) ładnie melduje, jaki jest odbiór sytuacji przez Amerykanów po ostatnich wyborach, tylko że zorientowali się dopiero teraz, co narobili (na szczęście nie ci moi). Wątpię, żeby ta banda z białego domu dotrwała do końca kadencji. Być może już najbliższe wybory połówkowe do Kongresu skasują tę dzicz QAnon i innych „błogosławionych” popaprańców, jak wczoraj oświadczył marco rubio z krzyżem na czole. Po performansie bydlaka j.d. vance'a w Monachium to nie chciałbym być w skórze jakiegoś członka administracji trumpowskiej przyjeżdżającego do Europy. Chyba że ktoś lubi jajka latające lotem koszącym.
  4. Ano nie jednemu psu FAI :-) Napisałem o tym Eutelsacie, bo 9 lat i 10 miesięcy pracowałem dla niego. Dziś np. w necie nie ma ani słowa o tym, że były prezes Giuliano Berretta to spec od łączności satelitarnej okrętów podwodnych. I takich speców będących albo byłymi wojskowymi, albo cywilami wcześniej pracującymi dla wojska nie brak w tej organizacji. Pracowałem dla Eutelsatu właśnie wtedy, gdy Berretta był CEO. Dlatego nie tylko się cieszę, że ewentualnie Eutelsat przejąłby na Ukrainie łączność od tego afrykanerskiego wypierdka muska, ale wręcz jestem pewien, że byłby to skok jakościowy dla Ukrainy. Eutelsat to np. pionier telemedycyny satelitarnej. Jak była wojna w b. Jugosławii to lekarze w namiotach przeprowadzali najbardziej skomplikowane operacje, nawet na otwartym sercu, a lekarze z innych części świata przez satelitę zarządzali tymi operacjami. Ponadto Eutelsat ma swoje dwa systemy nawigacyjne niczym nie ustępujące GPSowi – jeden system jest dla cywilnych statków i flot rybackich; drugi jest dla samochodów. Oba systemy to jednocześnie systemy łączności i pozycjonowania. Wszystko byłoby bardzo przydatne dla ukraińskich sił zbrojnych. Więc afrykanerski naziol musk naprawdę może spadać na baobab z tymi jego starlinkami.
  5. No, klawe to jest. Oglądam od jakiegoś czasu. Skarb dla rekonstruktorów i kostiumografów pracujących przy filmach o II wojnie.
  6. WarNewsPL musi się douczyć. Eutelsat nie jest żadnym „francuskim operatorem satelitarnym”; to bzdury. To tak, jak gdyby twierdzić, że FAI, czyli Fédération Aéronautique Internationale jest organizacją francuską, bo jak raz ma siedzibę w Paryżu. W myśl takich bzdur – Frontex to organizacja polska, bo ma siedzibę w Warszawie? Eutelsat ma tylko siedzibę w Paryżu i jest notowany na paryskiej giełdzie, bo gdzieś być musi. Poza tym Eutelsaty są dwa – jeden to komercyjny société anonyme, a drugi to organizacja rządowa 48 państw, głównie europejskich i Polska jest w tej organizacji jednym z głównych udziałowców. Jeśli jest informacja, że Eutelsat da Ukrainie swoją łączność satelitarną to znaczy, że nie żadna Francja ją da, ale wszystkie państwa europejskie. Więc niech WarNewsPL nie wypisuje dziwacznych wieści. Do roku 2009 prezesem Eutelsatu był kapitalny gość – Giuliano Berretta. Był wybitnym specem od łączności satelitarnej okrętów podwodnych. Eutelsat dobrze obsłuży potrzeby Ukrainy, a afrykański naziol musk może spadać na baobab z jego starlinkami, bo gdy Eutelsat i jego ludzie zajmowali się łącznością satelitarną to naziol musk pracował u jego kuzyna w Kanadzie przy czyszczeniu kotłów.
  7. Tą „jedyną osobą na planecie” jest pomarańczowy męt będący królem amerykańskich wyrokowców zarazem nie będący królem amerykańskich garowników, co jest oksymoronem, ale chwilowo niestety tak jest. Ci ostatni, czyli zacni amerykańscy garownicy, na pewno sprzedaliby pomarańczowemu mętowi śrubokręt pod żebro gdzieś w pralni albo pod prysznicem za to, że ten męt nie siedzi po 34 wyrokach z Kodeksu Karnego, ale niestety garownicy chwilowo nie mają takiej miłej możliwości. Chwilowo, bo 4 lata jak dla brata, a po 4 latach Dom Spokojnej Starości Leavenworth będzie czekał na pomarańczowego króla wyrokowców-chwilowo nie króla garowników. Życie takie błędy bardzo ładnie naprawia.
  8. Najwyższy czas kupić wielki, gruby zeszyt A4 i zacząć pisać Poczet Wielkich Amerykańskich Popaprańców w Przenośni i Dosłownie.
  9. Nie należy być zdziwionym. Kash Patel to kolejny US popapraniec; fanatyk ruskiego agenta donalda Krasnowa trumpa ps. „prezydent USA”. Patel sam jest ruskim agentem. Całe lata poświęcał na tuszowanie informacji o rosyjskich powiązaniach trumpa. W zacietrzewieniu nad tym zadaniem wyprodukował nawet serię książeczek dla dzieci, w których to książeczkach udowadniało się, że agent donald Krasnow ps. „prezydent USA” nigdy nie miał nic wspólnego z ZSRR/Rosją. Kash Patel był finansowany przez rosyjskiego propagandzistę Igora Łopatonka. Sam Łopatonek jest opłacany przez specjalny fundusz ustanowiony przez putina A więc nie dziwmy się „informacjom” Patela.
  10. Dobre. Ten debil z malowanymi oczami trafiony bombą gejowską Made in Pentagon & Democratic Party (© Alex Jones) nie ma pojęcia, że 43 lata temu brytyjscy piloci na Falklandach walczyli tak, jak nigdy w całej ich historii nie walczyli żadni piloci morscy USN i USMC. „Prymityw”, Arturze Micku, to mało powiedzieć.
  11. Chyba wszyscy spodziewaliśmy się, że wojna na Ukrainie wcześniej lub później zazna wszelkiej maści US szurów, świrów, foliarzy, quanonowców, ludzi-bizonów i wszelkich innych US poprańców, ale jednak skala tych ludzi u US władzy i takich nieokrzesanych chamów, jak didżej Lans jest imponująca; trzeba im to przyznać.
  12. Na razie bomby gejowskie spółki autorskiej Pentagon & Partia Demokratyczna zostały wypróbowane na didżeju Lansie. Jego pięknie podmalowane konturówką oczęta zdecydowanie na to wskazują.
  13. Ja polecam tfurczość Alexa Jonesa – amerykańskiego fanatycznego zwolennika agenta Donalda Krasnowa pseudonim „prezydent USA”. Alex Jones, dziennikarz, publicysta, producent mediów (5 mln followersów) twierdzi, że Pentagon pod rządami demokratów opracował i używał w USA „bomby gejowskie” – bomby ze specjalnymi chemikaliami mającymi za zadanie przeistaczanie heteroseksualnych mężczyzn w gejów. Czy w takim razie Rosja nie powinna być wdzięczna Donaldowi Krasnowowi za dzisiejszą decyzję o całkowitym wstrzymaniu pomocy wojskowej dla Ukrainy? Przecież ukraińskie F-16 na sto procent zrzucały na ruskich bomby gejowskie.
  14. Czyli agent KGB donald trump zwerbowany w 1987 roku i noszący nick „Krasnow” działa prawidłowo. Nie należy się dziwić. Ten męt z 34 wyrokami za 34 przestępstwa z zakresu kodeksu karnego dodatkowo ma jeszcze czelność twierdzić, że ón jest „biznesmenem” – dobre sobie. Z donalda „Krasnowa” trumpa to taki „biznesmen”, jak z koziego jelita grubego trąba. Agent Trump „Krasnow” bankrutował aż sześć razy i prawie zawsze wyciągały go z tarapatów ruskie pieniądze – jak na porządnego kagiebistę przystało. I do tego afrykański neonaziol musk – kompanija zgrana uwiła sobie gniazdko przy 1600 Pennsylvania Avenue, N.W., Washington, DC 20500.
  15. Kapitalne bydło zalęgło się w białym domu – biseks didżej Lans z oczami podmalowanymi konturówką i jego szefuncio pomarańczowy pajac. Rewelacja. Republikanin Ronald Reagan przewraca się w grobie.
  16. Być może ostatnie takie filmiki... :-( Trump może zatrzymać pomoc wojskową dla Kijowa. Dziś rozmowy
  17. Ha! No to czadersko, być może faktycznie coś jest na rzeczy. Bywałem w biurach PHZ Pezetel, czyli u eksportera Wilg, ale nigdy o tym nie słyszałem, niemniej o niczym to nie świadczy. Tak, jak Polska oficjalnie nie chwali się tym, że niemal do ludobójstwa wyszkoliła etiopskich pilotów Mi-24 (wiadomo to tylko wśród znajomych odpowiedniego królika) to być może tak samo oficjalnie nic nie wiadomo, że Wilgi jak nie z pylonami do jakiegoś uzbrojenia to z „bombami doniczkowymi” gdzieś na końcu świata kogoś atakowały. Oby ta baśń o uzbrojonych Draco Wilgach się spełniła, bo w razie „W” byłyby jak znalazł, a potencjalni piloci do nich są wręcz już i to w setkach.
  18. Nie staną okoniem, tak jak nasi nie stanęli okoniem w trakcie zakupu FA-50 po trzech dniach „analiz” do tego zakupu, jak już dziś wiadomo. Ostatni bunt żołnierzy amerykańskich (USAAC w tym przypadku) był w roku 1934. I był to taki pełnokrwisty bunt, jakiego oczekujesz – żołnierze byli sądzeni. Różnica pomiędzy rokiem 1934 a 2025 jest taka, że prezydent Roosevelt trzymał stronę buntowników i ich uniewinniał, a przywódcę buntowników wręcz awansował, natomiast dziś pomarańczowy troglodyta po buncie żołnierzy powtrącałby ich do więzień. Żeby się zbuntować to trzeba mieć na oku drugą robotę, bo… kredyt na dom, żona, dzieci itp. Nie ma pewności, ilu z buntowników znalazłoby robotę w sektorze prywatnym. Bo na znalezienie po buncie roboty w sektorze państwowym to bym nie liczył w przypadku tych żołnierzy, gdy Heilon Musk wyrzuca na bruk tysiące urzędników państwowych, w tym specjalistów różnych dziedzin. Bunt to, a i owszem, będzie w USA, ale nie w siłach zbrojnych, tylko taki ogólnospołeczny, gdy Amerykanie zorientują się, co sobie wybrali – pomarańczowego pajaca do spółki z didżejem z oczami malowanymi konturówką (też dobry agregat).
  19. Nie mam pojęcia, gdzie na świecie walczyły uzbrojone Wilgi i skąd autor jedynej takiej informacji (post na FB) zaczerpnął takie coś. Jedno, co wiem na pewno, to to, że polscy piloci Mi-24 wyszkolili etiopskich pilotów Mi-24, a była to wielka tajemnica (i w zasadzie jest nadal), bo reżim etiopski pacyfikował tymi śmigłowcami opozycję i nie tylko, bo po prostu całe wsie były tak pacyfikowane z powietrza. Do dziś to mało chwalebny fakt w historii LWP. Poznałem kiedyś polskiego pułkownika z Mi-24, który w Etiopii był właśnie szefem szkolenia Etiopczyków na Mi-24. O uzbrojonych Wilgach walczących gdzieś po jakichś bantustanach nie słyszałem, ale oczywiście wykluczyć tego nie można. Ale czas „uzbrojonych Wilg” i „innych takich” na pewno nadchodzi (a przynajmniej w naszej części świata), tzn. nadchodzi come back takich samolotów. Z dużym rozbawieniem obserwowałem, jak do roku 1981 wyśmiewana była Pucará, a po roku 1982 świat się zachłystywał jaki to latający ideał do pewnych zadań. I czas takich samolotów ma swój wielki come back. Bo niby kto i co ma zestrzeliwać latające Trabanty w rodzaju Shahedów i pochodnych? Nie da się na całej długości 24. południka co kilka kilometrów poustawiać antydronowych systemów Tarnowa, Hertza i APSu, bo żadnego państwa nie byłoby na to stać. Coś tam się oczywiście poustawia, ale musi też być druga linia obrony przeciwko temu, co przedarło się przez systemy naziemne, dokładnie tak, jak na Ukrainie, że za Trabantami ganiają Jaki-52, Mi-ósemki i Mi-24. No ale na uroczyste tegoroczne 35-lecie baśni ekipy Gotowały o „uzbrojonych Orlikach” może jakiś wojskowy beton ruszy wreszcie głową i dokupi się „gun pods” do tych samolotów i zacznie się szkolić pilotów w zestrzeliwaniu dronów.
  20. Ukraińcy na pewno braliby te samoloty i jeszcze całowali po rękach. Tym bardziej, że właśnie piloci tego general aviation (GA) są idealni do pilotowania wynalazków tego typu. A kraje wielkości Ukrainy czy Polski mają tysiące pilotów GA. Trzeba by ich tylko wylaszować na taki samolot. Samo wylaszowanie w sensie pilotażowym pilotom jakichś Cessn czy Piperów zajęłoby 2-3 dni. Posługiwanie się systemami broni pokładowej myślę, że 2-3 tygodnie. Powiedzmy, że po miesiącu szkolenia średnio rozgarnięty pilot samolotowy GA spokojnie mógłby walczyć z dronami takim Sky Wardenem. Dlatego wciąż powtarzam – piloci GA to jest skarb narodowy w razie „W”. Nawet ci tylko szybowcowi, bo ich też szybko można wyszkolić do latania takim czymś w stylu Sky Wardena czy Draco Wilgi. Po dwóch miesiącach szkolenia byliby gotowi do ganiania za dronami. Tylko oczywiście dane państwo musi im mieć co dać spośród tanich lekkich bojowych samolotów nieodrzutowych. Nie F-35 i nie F-16 będą ganiać za każdym byle dronem typu Shahed rozwijającym prędkość 185 km/h, bo F-35 i F-16 mają co innego do roboty w razie „W”. A jak pokazuje wojna na Ukrainie cały narodowy system opl ruscy dają radę przesaturować, gdy się wyśle 200 dronów. Nie ma cudów, zawsze kilka-kilkanaście przeniknie w głąb atakowanego kraju. A na następnej wojnie dzicz będzie przeciwko komuś wysyłała dziennie nie 200, a 300-400 dronów, jeśli będzie dzikim zależało na jakimś celu. Żyjemy w dziwacznych czasach – lada moment będzie taka sama gigantyczna fascynacja lekkimi bojowymi samolotami nieodrzutowymi, jak w latach 80. i trochę w 90. XX wieku. Wtedy ta fascynacja różnych sił zbrojnych (nawet NATOwskich) była związana z zadaniami typu COIN i helicopter killing. A teraz takie samoloty to nagle ideał do ścigania dronów bojowych z napędem tłokowym lub elektrycznym, czyli dronów wolnych. W czasach, kiedy np. Wielka Brytania dostała bzika na punkcie takich samolotów COIN/helicopter killer to chciano zrobić taki rodzaj samolotu nawet z NDN Firecrackera. Wszystkie T-6, Tucany, PC-7, PC-9, PC-21, Sky Warden „i inne takie” zyskują dziś na wartości, bo to idealne drone killery, o wiele lepsze niż ten ukraiński Jak-52 ze „strzelcem pokładowym”. Draco Wilga „orłem prędkości” nie będzie, ale zawsze będzie szybsza od dronów shahedopodobnych, więc potencjał antydronowy będzie.
  21. Wszystko prawda, tylko w kontekście uzbrojonych Draco Wilg, o jakich pisałem, to są dwie różne ligi. To racja, że drony przewodowe na światłowodzie niby robią furorę, bo są całkowicie odporne na WRE, tyle tylko, że ta „furora” ma swój zasięg. Z tego, co wiadomo to szpule światłowodów do takich dronów mają 10-11 km przewodu. A to nie oznacza maksymalnego zasięgu, bo drony kluczą i tak naprawdę realny zasięg może wynosić 4-7 km od linii frontu. A to z kolei nie jest przestrzeń operacyjna dla uzbrojonych Draco Wilg, bo z miejsca oberwałyby MANPADSem albo czymś innym. Gdy/jeśli powstaną te uzbrojone Draco Wilgi to dla nich robota jest w głębi kraju 150-200 km od linii frontu i wtedy atakowanie wyrobów shahedopodobnych albo dronów rozpoznawczych, które wcześniej przepuścił cały system opl, F-16 i ewentualnie latający cud techniki z Korei, jeśli NIK nie skieruje tego do prokuratury, bo sprawa jest w toku. Wiadomo, że najlepsze do takiej roboty byłyby uzbrojone Orliki, bo mają skrzydła przygotowane pod pylony i jakieś lekkie uzbrojenie, ale jak słyszę hasło „uzbrojone Orliki” to mi się niedobrze robi. Już od roku 1990 „uzbrojone Orliki” miały być remedium na wszystko niczym ta maszyna, co krawaty wiąże i usuwa niepożądaną ciążę. W myśl baśni ekipy Gotowały czego to nie miały robić „uzbrojone Orliki”? Na ścianie wschodniej miały wspierać Policję i Straż Graniczną; miały ganiać i zestrzeliwać białoruską, ruską i ukraińską kontrabandę przerzucaną do Polski samolotami i śmigłowcami. Miały patrolować wschodnią granicę i choćby tylko samą swoją obecnością odstraszać powietrznych intruzów. Właśnie obchodzimy 35-lecie tych baśni. A teraz w razie „W” faktycznie bardzo przydałyby się te „uzbrojone Orliki”, żeby nie robić sobie takich jaj, jak ten ukraiński Jak-52 ze „strzelcem pokładowym” z kałachem. Zobaczymy, co wyjdzie z marketingowej baśni o „uzbrojonych Draco Wilgach”. Jako niegdyś związany z Pratt & Whitney Canada i z silnikami rodziny PT6 mogę powiedzieć, że te Draco Wilgi będą miały świetne silniki PT6A-135A, więc ewentualnie z takim napędem da się ganiać za tymi dronami, które są powolne.
  22. Właśnie tak to wygląda. Dlatego polskie MON powinno mieć zarejestrowanych wszystkich pilotów GA; absolutnie wszystkich (z wyjątkiem szmatolotów) – szybowcowych, wiatrakowcowych, samolotowych i śmigłowcowych oraz takich (bo są tacy), którzy mają papiery i na stałopłaty i na wiropłaty. I ci ludzie powinni mieć status paramilitarny, dokładnie tak jak w Belgii mają pewne środowiska społeczno-zawodowe o konkretnej wiedzy i zdolnościach przydatnych w razie wojny. Bo gdyby było „W” to po co na wariata rekwirować np. Jackowi Maince jego T-6 i wstawiać mu kaem do tylnej kabiny (bo T-6 jest do tego przystosowany), żeby ganiał drony jak ten słynny ukraiński Jak-52? Po co? To wszystko powinno już teraz być przygotowane zawczasu przynajmniej w sensie rejestracyjnym i organizacyjnym. Sto procent pilotów GA ma podlegać MON w razie „W” i to natychmiast, a nie w ramach łapanki, gdy już ruskie drony tu będą latały. Gdyby było „W” to Dęblin na dzień dobry będzie skasowany cruise'ami tak jak charkowska akademia ukraińskich sił powietrznych. Polski system kształcenia i szkolenia pilotów wojskowych wywędruje tak, jak ukraiński, czyli do któregoś z państw zachodnich. I wtedy powinno się sięgnąć po zarejestrowanych w MON w czasie „P” wszystkich pilotów GA i powinno się ich poselekcjonować na takich, którzy wstępnie nadają się do dalszego kształcenia i szkolenia co najmniej na F-16 i na takich (starszych wiekowo, mniej latających, mniej doświadczonych), którzy spokojnie mogą robić działania antydronowe samolotami GA, jak ten ukraiński Jak-52. Bo wszystkich shahedopodobnych dronów siły powietrzne i opl nie zestrzelą, nie ma takich cudów, tym bardziej, że jest tak, jak napisałeś – dzicz szykuje miliony dronów i całe pułki dronowe. Już teraz liczba shahedopodobnych dronów wystrzeliwanych przeciwko Ukrainie dziennie podchodzi pod 200 sztuk, więc nie ma takiej siły, aby wojsko dało radę całe to shit zestrzeliwać. I dlatego też firma Draco Aircraft, czy się to komuś podoba, czy nie, powinna być wpisana na listę firm o strategicznym znaczeniu, skoro uzbrojone Draco Wilgi mają być produkowane w Warszawie.. Nowa Draco Wilga będzie miała prędkość maksymalną ok. 243 km/h. Shahedopodobne drony nie przekraczają prędkości 190 km/h. Wniosek nasuwa się sam – przymusowy i finansowany przez państwo type rating pilotów GA na uzbrojone Draco Wilgi, żeby był lekko zamrożony potencjał w razie „W”. A założę się, że wielu pilotów GA nie trzeba będzie zmuszać do czegoś takiego, tylko będą mieli z tego satysfakcję. Sam bym się zgłosił na ochotnika :-)
  23. Po tym, co pomarańczowy i jego troglodyci dla niepoznaki ubrani w garniaki nawywijali przedwczoraj to odpowiedź nadejdzie, mam nadzieję, na dniach lub tygodniach. Któraś z pracowni badania opinii publicznej powinna zadać Polakom dwa proste pytania: 1. Czy wierzysz, że Stany Zjednoczone przyjdą z pomocą Polsce w sytuacji, gdy będzie zaatakowana przez Rosję? 2. Podaj – w skali od 0 do 10 – jak oceniasz wiarygodność Stanów Zjednoczonych jako partnera współodpowiedzialnego za zbiorowe bezpieczeństwo ich sojuszników w jakimś pakcie wojskowym o charakterze obronnym. Na miejscu tych trzech US chamideł (trump, vance, hegseth) nie byłbym zainteresowany czytaniem wyników ankiety. A co do Polski i broni… Odcinać pępowinę od USA. Hołubić i dopieszczać twórców Borsuka i wieży ZSSW-30; hołubić i dopieszczać PGZ i WZL 1 jako twórców polskiej rakiety balistycznej; hołubić i dopieszczać Grupę WB zdolną do zaprojektowania i produkcji polskich cruise'ów; hołubić i dopieszczać polsko-brytyjski zespół APS SA i MSI Defence Systems za ich systemy antydronowe. Powiem więcej – hołubić i dopieszczać twórców uzbrojonej Draco Wilgi, bo w razie „W” prędzej ona będzie zdolna do ganiania za ruskimi Shahedami, niż to koreańskie guano z Janowa, do którego to guana nie da się zdobyć ani jednej sztuki 20-milimetrowej amunicji kolekcjonerskiej. I tym samym hołubić polskich pilotów GA, bo to oni w razie „W” mogliby w Draco Wilgach ganiać za dużymi ruskimi dronami uderzeniowymi.
  24. Nie ma tutaj dobrej odpowiedzi, ponieważ zależy, jak na to patrzeć. Oczywiście, że taką ilością F-16, jak obecnie, czyli prawdopodobnie kilkunastoma sztukami i tyluż pilotami wojny się ani nie wygra, ani nawet nie wniosą te samoloty bardzo znaczącej poprawy stanu rzeczy na froncie. Tylko że znane już zdjęcia ukraińskich F-16 pokazują, że są one dobrze, albo wręcz bardzo dobrze przygotowane do walki z dzikimi. I na tym polega dramat, bo duża liczba tak świetnie jak teraz wyposażonych ukraińskich F-16 mogłaby już sporo zmienić na froncie pod warunkiem stałego dopływu całej broni i serwisu do nich. Więc gdyby Ukraina faktycznie miała dostać wszystkie 79 obiecanych pełnosprawnych F-16 od czterech państw (i 10 nielotów F-16 na części od Norwegii, jak było obiecywane) i te samoloty byłyby tak uzbrojone i wyposażone, jak już widać, to sytuacja byłaby wtedy zupełnie inna. 79 solidnie podrasowanych F-16 (a takie one są) to jest bardzo duża siła, a zauważmy, że już obecnie samoloty dzikich nie przekraczają linii frontu i to od bardzo dawna, wręcz od prawie dwóch lat. Ale po białodomowym performansie trzech chamów dla niepoznaki ubranych w garnitury cały projekt przekazania Ukrainie 79 F-16 prawdopodobnie legł w gruzach. Jeśli pomarańczowy prymityw zakręci Ukrainie kurek z dostawami broni do F-16 oraz z całym serwisem to europejscy użytkownicy F-16 żeby pękli to nie dadzą rady utrzymać tych samolotów. Ukraina prędzej czy później (raczej prędzej) wystrzela się z całej broni do F-16 i co wtedy? Nawet gdyby zrobić europejską zrzutkę kpr do F-16 dla Ukrainy i zrzutkę broni pow-ziemia to ile można robić takie zrzutki…? I serwis. Te ukraińskie F-16 będą błyskawicznie zajeżdżone na śmierć bez olbrzymich zapasów części. A skąd je brać po odcięciu amerykańskiej pomocy? Owszem, może trochę podzielą się europejscy użytkownicy F-16, ale ile tak można działać? To też ma ograniczone działanie, bo nikt dla Ukrainy nie rozbroi swoich F-16 i nie wyczyści magazynów z części zamiennych. Poza tym część serwisu i tak musi się odbywać w USA. A skala wojny w powietrzu nad Ukrainą jest niespotykana w historii. Przy tej skali wojny pilot wykonuje 4-6 lotów bojowych dziennie, a przykłady tego są. Przy takiej skali walk resursy wszystkiego wypalają się w postępie geometrycznym. Dlatego absolutnie nie należy lekceważyć tych bardzo dobrze przygotowanych do walki ukraińskich F-16. Problem jedynie w tym, że ta amerykańska proruska troglodyterka w garniakach najprawdopodobniej uśmierci projekt 79 F-16 dla Ukrainy. Temu państwu prawdopodobnie zostanie tych kilka-kilkanaście F-16 na pamiątkę, w sam raz dla muzeów. Dlatego tak gorzko wspomniałem o krakowskim MLP, bo w każdym ukraińskim F-16 jest także część polskiego zaangażowania w te samoloty choćby tylko w postaci kształcenia i szkolenia pilotów ukraińskich.
  25. Hello Bjar, Cronos, Cypis i Karpik Tak, czy inaczej, po wczorajszej awanturze w Białym Domu krakowskie MLP może już szykować miejsce na ukraińskiego F-16. Są już doniesienia, że pomarańczowy schizofrenik odcina całą pomoc dla Ukrainy, w tym wojskową. Więc te samoloty za długo nie polatają, nawet gdyby Europejczycy oddawali im swoje bomby i kpr i nawet gdyby to się odbywało tak, jak Polska finansuje ukraińskie Starlinki. To już nie o to chodzi. Uzbrojenie to nie wszystko. Liczy się serwis. Cały dwuprzepływowy silnik turboodrzutowy, jak w F-16, jest obłożony agregatami, bo to on je napędza (elektrykę, hydraulikę, pneumatykę). A one szybko się zużywają i muszą albo być wymieniane, albo co najmniej regenerowane, tylko że to regenerowanie też nie trwa w nieskończoność, bo np. lotnicze pompy zębatkowe są, owszem, fajne i dobre, ale wieczne nie są. Centra serwisowe F-16 takie jak w Belgii lub w Polsce nie dadzą rady, żeby serwisować wszystko, tym bardziej, że Belgia już dawno umyła od tego ręce, bo u nich F-16 to model schodzący. Awionika (baaardzo droga, droższa niż wszystko inne) też nie rośnie na drzewach i wymaga serwisowania, albo wymiany różnych modułów. A od wczoraj jest ponoć szlaban na to wszystko. Więc na miejscu krakowskiego MLP już robiłbym miejsce na ukraińskiego F-16, a z attaché wojskowym Ambasady Ukrainy w Polsce już bym załatwiał przekazanie takiego samolotu do muzeum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie