Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    9 829
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Kompletnie nie masz racji. Wątpliwe? W czasie tej wojny ruscy całkowicie sparaliżowali działalność na Ukrainie dwóch amerykańskich korporacji i grup kapitałowych – TNA Corporate oraz NCH Capital. I co, bali się Amerykanów? Nie chcieli im „zrobić przykrości”? Nie gniewaj się, ale nie za bardzo orientujesz się, co twierdzisz. Po pierwsze: Twoim zdaniem PZL Mielec, czyli amerykański Lockheed Martin w razie „W” bardzo chętnie narazi się na wysokie polskie kary umowne za brak serwisowania M28 używanych przez SP, MW i SG oraz S-70i również polskiej mundurówki, za to weźmie (cytat z Ciebie) „tłusty kontrakt” na drony. Nie podejmuję się z takim twierdzeniem dyskutować. W porównaniu do tego, co teraz robi w Mielcu Lockheed ten Twój „tłusty kontrakt” na drony to byłoby tyle, ile „Board of Directors” Lockheeda wydaje na wakacje. Po drugie: Twoim zdaniem polska filia Lockheeda wda się w wojnę handlową z dwoma polskimi filiami amerykańskiej korporacji P&W (Pratt & Whitney Kalisz i Pratt & Whitney Rzeszów), zerwie z nimi umowy długoterminowe na obsługę silników w polskich M28, znowu narazi się na kary umowne, tym razem amerykańskie, tylko po to, żeby w porywie miłości do Polski robić Polsce drony w zakładzie pod ruskimi bombami. Wiesz, gdzie jest Mielec? Zaledwie 225 km od granicy z Białorusią i 452 km od granicy z Rosją (na północy rzecz jasna). Dla ruskich to luksusowe warunki do zasypywania polskiej zbrojeniówki na „ścianie wschodniej” przez śnp, a polskie lotnictwo PZL Mielec/Lockheeda nie obroni. Do tego, co proponujesz, nawet nie potrzeba zniszczenia fabryki przez ruskich, bo proponujesz polskiemu Lockheedowi samozniszczenie jego biznesu. Czy widziałeś kiedyś wnętrze zakładu produkcyjnego samolotów i śmigłowców, jak w przypadku Lockheeda w PZL Mielec? Czy Tobie się wydaje, że autoklawy do produkcji śmigłowcowych łopat wirnika głównego i śmigieł ogonowych to jest to, co na skinięcie palcem będzie produkowało drony? Czy Tobie się wydaje, że specjalistyczne, tylko dla normalnego lotnictwa, maszyny do obróbki plastycznej wielkogabarytowych blach cienkich o określonych kształtach kadłubów lotniczych i skrzydeł, na pstryk palcami zaczną robić drony? Wydaje Ci się, że olbrzymia lotnicza maszyna do kształtowania pokryć integralnych to jest blacharnia picerii samochodowej do klepania dronów? Czy wydaje Ci się, że przyrządy montażowe wielkości TIR-a, albo ciut mniejsze, do montażu kadłubów lotniczych to jest coś, co będzie klepać drony? Czy Tobie się wydaje, że te wszystkie wielkie linie technologiczne można poprzesuwać pod ściany hali fabrycznej, a w uzyskanym na środku miejscu uruchomić manufakturę do klepania dronów? Bo chyba nie myślisz, że w Polsce pod ruskimi bombami i jak na złość w zagłębiu polskiej zbrojeniówki do polskiej fabryki Lockheeda w Mielcu spokojnie przyjadą nie atakowane z powietrza setki TIR-ów i wywiozą wszystko, co tam jest do produkcji i serwisowania M28 oraz S-70i, a inne setki TIR-ów również nie atakowanych z powietrza przywiozą do tej fabryki jakieś maszyny do produkcji dronów w ramach groszowego kontraktu na drony dla WP i po zapłaceniu przez Lockheeda ww. kar umownych polskiemu rządowi oraz dwóm filiom Pratt & Whitney. Podsumowując: Zgłaszasz pomysły, jakie nie mogą podlegać jakiejś racjonalnej dyskusji.
  2. Ekscytacja Węgrów tym faktem zrozumiała. Powinni jednak uszanować i podziwiać osiągnięcia ich polskiego sojusznika, bo jest szansa rywalizacji na podobne fakty. Do kancelarii polskiego nowego, uzależnionego od środków psychoaktywnych prezydęta podobno szykuje się obywatel cenckiewicz - były działacz prorosyjskich organizacji pn. Niezależna Grupa Polityczna, a potem Ruch Narodowy. Nad oboma organizacjami, w których był cenckiewicz, oficjalnie sprawował patronat pułkownik GRU (pracownik ambasady FR w Polsce) Anatolij Szarkow, zastępca attaché wojskowego ambasady. Aż tak bardzo różnią się te dwa fakty...?
  3. Ale jaki piękny będzie sojusz sutenersko-agenturalny. Nikt tego nie przebije.
  4. Czyli AIM-9X są wyjątkowo odporne na wilgoć i wodę. Nie to co AIM-9L, które nad Falklandami pod wpływem wilgoci i wody działały jak chciały - te L to te, które mają stanowić uzbrojenie FA-50GF nie strzelających niczym, jak na razie, może poza pięknymi oczami pani major pilot Hołowni.
  5. Musi. Polska pod względem dronów jest w identycznej sytuacji, jak USA 7 grudnia 1941 roku. W dnia ataku na Stany Zjednoczone nie miały one ani jednego szybowca transportowego i ani jednej łodzi desantowej Higginsa (czy jak kto woli LCVP), a nagle, z dnia na dzień, potrzebowały ich w liczbie dziesiątków tysięcy. To się tak tylko mówi, że system kapitalistyczny z jego metodami zarządzania procesami wytwórczymi jest najlepszy, najsprawniejszy na świecie. Może i jest, ale w obrębie korporacji, czyli w skali mikro, ale gdy wybucha wojna to potrzebne jest zarządzanie w skali makro, czyli kraju. Dlatego natychmiast po Pearl Harbor w USA utworzono agendę rządową pn. War Production Board i to ona pożeniła ze sobą setki tysięcy małych i średnich firm z korporacjami, aby właśnie wytwarzać wszystko w dziesiątkach tysięcy wyrobów finalnych i żeby do takiej masowej produkcji był nieustanny, niezakłócony dopływ komponentów. Do szybowców CG-4A komponenty takie dostarczały nawet maleńkie warsztaty produkujące wyłącznie trumny. Zabawne, ale system się sprawdził. Małe i średnie drony FPV są tak prostej konstrukcji, że spokojnie komponenty do nich mogłyby robić na wtryskarkach nawet maleńkie garażowe firemki, jakie dostarczają tandetę odpustową, albo „pamiątki znad morza”, czyli ciupagi z termometrem. Tak to się dzieje na Ukrainie i to się sprawdza. To jest dokładnie amerykański system produkcyjny z II w.ś., gdy władze w godzinę po Pearl Harbor wzięły za twarz całą amerykańską wytwórczość czegokolwiek. W sposób nieformalny każdy został zmilitaryzowany na rzecz wysiłku wojennego. To byłby stan idealny, gdyby faktycznie zajęły się tym wielkie koncerny, tylko że my ich nie mamy. Polski państwowy „koncern” zbrojeniowy PGZ wiecznie targany wichrami politycznymi tak się skompromitował swoim projektem drona, że lepiej nie mówić - lepiej obejrzeć sobie film „Kacza zupa” z braćmi Marx to wyniesie się więcej wiedzy o sprawach wojskowych, niż z takich polskich „koncernów” zbrojeniowych zarządzanych na przykład przez akwarystę z nadania politycznego. Nie można oczywiście wykluczyć, że w razie „W” siły putlera nie wysłałyby śnp przeciwko PZL Mielec należącym do amerykańskiego Lockheeda, żeby nie zrobić przykrości jego przyjacielowi trumpowi, tylko jest pytanie, czy to cokolwiek zmieniłoby pod względem dramatycznej polskiej potrzeby wytwórczości dronów? Żeby jakaś korporacja zechciała się przyłożyć do polskiego wysiłku wojennego to musiałaby choć trochę coś czuć wobec Polski, jak nie patriotyzm to chociaż sympatię. Czy amerykańska korporacja Lockheed Martin z jej takim, a nie innym zarządem czułaby cokolwiek ciepłego, życzliwego wobec Polski? Ja przynajmniej nie wierzę, ale może są osoby większej wiary :-)
  6. Okay, tylko to jest nie całkiem to, co ma miejsce na Ukrainie w ramach dronizacji ich sił zbrojnych. Ustawa mówi raczej o firmach dużych i oczywistych, czyli takich, jakie w pierwszej kolejności w razie „W” byłyby przez ruskich zwalczane z powietrza. W produkcji dronów Ukraińcy podeszli do tego inaczej - tak, jak Amerykanie podczas II w.ś. produkowali szybowce CG-4A, albo jak produkowali promy kosmiczne. Podeszli inaczej, bo przecież już na początku wojny zobaczyli, że ruscy skasowali im infrastrukturę fabryki lotniczej Antonowa. Na Ukrainie produkcja dronów jest bardzo rozproszona terytorialnie i rozpisana na małe i średnie firmy z branż mechaniki, elektromechaniki i tworzyw sztucznych, które albo istniały przed wojną, albo szybko zostały założone. I to ten sektor i ten model działania powinien być w Polsce szykowany na ewentualność „W”, bo jest bardzo mało prawdopodobne, że polska opl, mikroskopijna liczba systemów antydronowych i lotnictwo obronią te polskie zakłady duże i średnie+. Jeśli ma to być dobry, efektywny system to polskie trabanty muszą być rozpisane tak, jak wspomniane CG-4A czy promy kosmiczne - na setki małych i średnich firm już choćby z tego powodu nie do odkrycia przez ruski wywiad.
  7. PS Odpowiedziałem Ci na to: Po pierwsze: Polskie fabryki Leonardo, Airbusa i Lockheeda w razie „W” jako pierwsze będą obiektami ataku ruskich śnp - na równi ze spółkami PGZ, Grupy WB i przede wszystkim polskimi fabrykami systemów antydronowych (Tarnów, Hertz i APS). Po drugie: W razie „W” nie istnieje możliwość wkroczenia do polskich fabryk Leonardo, Airbusa i Lockheeda i wywalenie z nich linii technologicznych do produkcji śmigłowców i elementów samolotów Airbusa i powiedzenie brygadzistom oraz robotnikom - „Od dziś robita drony”. Roczny budżet MON AD 2025 to 186,6 mld zł. Po dzisiejszym kursie średnim dolara to jest 50 mld USD. Wątpię, żeby trzy roczne budżety MON wystarczyły Polsce na odszkodowania dla tych trzech światowych korporacji lotniczych za to, co zaproponowałeś. One policzyłyby sobie zarówno straty bieżące (ze zniszczenia im przez Polaków ich fabryk), jak i straty przyszłe wynikające z dezorganizacji produkcji i niemożności wywiązania się ze zobowiązań kontraktowych na lata do przodu. Wymieniłem Ci cztery sądy arbitrażu międzynarodowego, przed jakimi zostałaby postawiona Polska (gdyby przetrwała „W”), ewentualnie Rząd Londyński 2.0 za to, co proponujesz. Przez pewien zbieg okoliczności żyję w środowisku prawników stale występujących w tych sądach i wiem, jak ten system działa. Polska pod ruskimi śnp nie miałaby żadnych szans na skombinowanie takich odszkodowań, jakie byłyby przyznane Leonardo, Airbusowi i Lockheedowi.
  8. Ja natomiast wierzę głęboko, więc musimy różnić się pięknie. FR zebrała na Ukrainie takie doświadczenie i takie nauczki na skutek wcześniejszego kompletnego braku wyobraźni co do tego, co atakować „na dzień dobry”, że drugi raz takich błędów nie popełni. Dokąd zwieją? Na pewno nie do Polski ziejącej urzędową nienawiścią wobec Ukrainy. Nie do polski nawrockiego, mentzena, bosaka i brauna, a taka Polska będzie lada chwilę. Niech nikt nie liczy na to, że ukraińscy inżynierowie będą takiej Polsce przekazywać w darze dokumentację ich dronów i całe doświadczenie z tym związane i techniczne, i operacyjne. Ale co dalej? To jest z Twojej strony sugestia... nie wiem, czego - nacjonalizacji polskich fabryk Leonardo (Włochy, Wielka Brytania), Airbusa (Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania) i Lockheeda (USA)? Zwyczajnego zagarnięcia tych zakładów nawet bezustawowego? A potem mielibyśmy oczekiwać, że ci sami sojusznicy w uznaniu za to posunięcie pomogą nam bronić się przed ruską dziczą? W „uznaniu” tego posunięcia na dzień dobry Polska nie dostanie wsparcia wojskowego, tylko pozwy od NATOwskich sojuszników przed międzynarodowe sądy, które takimi sprawami się zajmują. I strony pozywające nawet zadbają o to, żeby Polska nie miała daleko do tych sądów, ponieważ w Europie są cztery takie sądy – w Londynie (LCIA), Paryżu (ICC), Sztokholmie (SCC) i Genewie (SCAI). I tu się zgadzamy, bo organizacja wszystkich podmiotów, które mogą wytwarzać cokolwiek do dronów już dawno powinna w Polsce nastąpić. Wręcz ustawa powinna być temu poświęcona.
  9. No właśnie. Wcześniej odrobinę pożartowaliśmy, ale w przypadku pralek i dziczy ze Wschodu żartów nie ma. I - co najważniejsze - nie ja tak twierdzę, chociaż jako były technolog od półprzewodników ja też (opisałem to wcześniej i to nieraz). Nie pamiętam, który naukowiec to powiedział, ale stwierdził, że nie ma wielkich różnic między programatorem pralki a programatorem cruise'a. Jeśli mamy nowoczesną pralkę w tym samym miejscu, w którym jest nasz „tron”, i gdy jak raz siedzimy „na tronie”, a przed nami, czy obok nas, pracuje nowoczesna pralka to widzimy przecież, ile ona wykonuje różnych czynności, i jakich, z sekundową dokładnością. Tak samo lata cruise. Od początku tej wojny, wręcz od jej pierwszych tygodni, są doniesienia, że wróciły na front ruskie trofiejszczyki. Dokładnie jak podczas II wojny światowej. I dokładnie wiadomo z wielu doniesień ukraińskich i ruskich, czym te trofiejszczyki się zajmują. Ich zajęcie numer jeden to jest wymontowywanie elektroniki z pralek. To jest dla tej dziczy jedyna szansa na pozyskanie kości, jakich nigdy by nie zdobyli na skutek embarga dla tej dziczy. Zapewniam, że te wszystkie skośnookie zwyrole z Buriacji czy Kałmucji, którzy byli w Buczy i w setkach innych ukraińskich miejsc, a których widzieliśmy na czołgach i bewupach, jak wieźli ukradzione Ukraińcom pralki nie dowieźli ich za linię frontu. Wszystkie te pralki przechwyciły trofiejszczyki, żeby elektronikę z nich dalej przekazać do ruskiego przemysłu zbrojeniowego. Dlatego naprawdę - gdyby dzicz turańska miała kiedykolwiek wkroczyć do Polski to przed ucieczką z własnego domu lepiej, żeby pan domu odkręcił odpowiedni dekiel pralki, wziął łom, młotek czy siekierkę i porąbał w drobny mak elektronikę.
  10. Jeden z nielicznych ludzi Zachodu, który dobrze czuje dzicz turańską i jej nienawiść wobec cywilizacji łacińskiej oraz dobrze widzi to, jak wygląda wojna putlera z Ukrainą.
  11. Dokładnie w tym duchu. Podcast sprzed godziny świetnej Arlety Bojke. CICHY PODBÓJ ROSJI. CHINY JUŻ TAM SĄ. ROSJANKI WOLĄ CHIŃCZYKÓW
  12. Dobry gościu jest! Idealnie jak jeden z naszych dwóch kotów (druga to kotka). Nasz kocur nie odpuszcza - wszystko, co lata jest pilnowane i tylko czeka, aż latadło obniży pułap. U nas w domu żadna mucha, ćma czy inne takie nie ma szans na przeżycie paru godzin.
  13. Nie zapominajmy o innej metodzie zmniejszenia pogłowia ruskiego bydła - o podłączeniu miny do każdej muszli klozetowej. Zanim dzicy podeszliby mniej więcej do linii Białystok-Lublin to spokojnie można liczyć, że próby kradzieży zaminowanych muszli ukatrupiłyby równowartość ludności Kałmucji (267 tys.)
  14. Marek Meissner mówi, że to jest już czwarty ukraiński atak na tę fabrykę, a teraz walnęło w nią 11 dronów. A dzicy bezradni. Druga Armia (Trzeciego) Świata.
  15. Ku czci pisowskich mętów i błaszczaka. Amunicja do działka A-50 case study.
  16. Jestem przekonany, że gdy/jeśli będzie „W” to właśnie ów pleciony pudel okrywający flaszkę głównie będzie ćwiczony przez decydentów politycznych i wojskowych wraz z głupimi minami pt. „Co to teraz będzie?” Po doświadczeniu z Ukrainą dzicy musieliby zwariować, żeby na okoliczność „W” z nami na dzień dobry nie wysłać balistyków, cruise'ów i dronów uderzeniowych w Instytut Lotnictwa, ITWL, WAT i wydziały lotnicze Politechnik Warszawskiej i Rzeszowskiej. Właśnie po to, żeby nie było komu zaprojektować naszych trabantów do odgryzania się dzikim. A u nas trwa bal na Titanicu i wszystko jest fajnie. Jak będzie „W” to ci wszyscy beznadziejni polscy politycy i wojskowi padną na kolana przed klubem absolwentów MEiL-u działającym w Boeingu, żeby im zaprojektować takie trabanty, jakimi Ukraińcy kasują ruskie rafinerie i fabryki. I jeśli jeszcze będzie tutaj działał internet to może ci absolwenci prześlą z USA plany takich trabantów. Tylko kto to wyprodukuje w tysiącach egzemplarzy? Te ździebko większe od garażowych polskie manufaktury szybowcowe w rodzaju Peszke s.c., Margański & Mysłowski SA, Axel Sailplanes sp. z o.o., Allstar PZL Glider sp. z o.o. albo Solaris Aviation sp. z o.o.?
  17. U nas nie ma ani jednej fabryki, która w razie „W” robiłaby takie trabanty, żeby się nimi odgryzać ruskim, a jak widać jest to bardzo skuteczne. Na pierwszy zapach nadciągającej „W” właściciele „polskich” zakładów Airbusa, Leonardo i Lockheeda spakują manatki i tyle się ich zobaczy. A wtedy trzeba będzie paść na kolana przed Ukraińcami, aby albo sprzedawali nam ich trabanty, albo żeby założyć z nimi na Ukrainie polsko-ukraińskie joint-venture ds. produkcji takich trabantów.
  18. Nikt nie wygenerował takiego zamieszania, jak Norwegia, jeśli chodzi o liczbę podarowanych Ukrainie F-16. Niemal co kwartał to inna informacja. Miało być 22 F-16, z których 10 na części, a 12 pełnosprawnych. Potem te liczby się rozszalały i tak jest do dziś.
  19. Długo tego szukałem, bo mi to wcięło w komputerze, ale znalazłem. Zrobiłem sobie kadr z tego filmu. W USA Ukrainiec siedzi (z instruktorem) w F-16D i kręci głową szukając F-15C, który symuluje Su-35. Kto chce ten odnajdzie sobie tego F-15C na tym zdjęciu :-)
  20. Zauważ, że to, co opisałem, to jest epoka wdrażania do produkcji Su-27 i prototypów Su-35. To jakiej jakości i niezawodności jest tam awionika? Te obecne Su-35S to jest przecież Su-27 po liftingu.
  21. Wspaniała dzicz, naprawdę rewelacyjna. Nie wiem, czy na Zachodzie ktoś dowierza w takie materiały filmowe. Od początku tej wojny czekam na inny film - bitych, kopanych, poniżanych, lżonych przez oficerów starszych ruskich podporuczników i poruczników, którym coś nie wyszło na froncie, albo odmówili bycia mięsem. Ruskich doniesień na ten temat jest dużo, szczególnie o normalnym biciu kijami oficerów młodszych.
  22. Хорошая техника :-) Ja jestem jak ksiądz-spowiednik, jeśli chodzi o ruską technikę, a spowiednika nic nie dziwi. Mam nadzieję, że forumowicze pamiętają te ruskie płytki drukowane wyciągnięte... nie pamiętam, albo z cruise'a, albo z drona. Pamiętacie? Lutowania dokonała tam „lutownica” z naostrzonego pręta zbrojeniowego ∅ 40.
  23. Dzięki Paweł. Dobre to jest. Indie są od kilku lat w luksusowej pozycji, bo mają taką ofertę zakupu sprzętu zachodniego, w tym amerykańskiego, jakiego nie mieli nigdy w historii. A dziś walczy w powietrzu przede wszystkim elektronika/awionika. Jaka w związku z tym jest najlepsza elektronika/awionika? Odpowiedź: Taka, która jest nie tylko autentycznie dobra, ale jest w stu procentach produkowana przez jej oferenta, który od nikogo i niczego nie jest uzależniony. Ewentualnie można dodać, że taka, której producenci są w silnym, trwałym i przewidywalnym sojuszu gospodarczym i wojskowym. Czyli jest to elektronika/awionika na kościach amerykańskich, tajwańskich, japońskich i francuskich. Zauważ, że nie wymieniłem RFN. Nie wymieniłem z dwóch powodów – z powodu „Taurus case study” oraz z powodu własnego doświadczenia jako technologa od pewnych spraw półprzewodnikowych, a to półprzewodniki dziś decydują o wszystkim. Zobacz jaki katastrofalny błąd (liczony już dekadami) popełnili i popełniają Niemcy. We Francji byłoby to niemożliwe i pisałem tu już kiedyś o tym. Niemcy zrobili te Taurusy na kościach różnych, w tym amerykańskich. We Francji byłby to kryminał, bo tam wszystkie kości w broniach są francuskie. I jak Niemcy chcieli/chcą dać Taurusy Ukraińcom to USA powiedziały – nie, bo są tam między innymi amerykańskie kości. I teraz mój wątek osobisty – proces produkcji półprzewodników wojskowych jest bardzo długi i skomplikowany z olbrzymim odpadem technologicznym nie trzymającym parametrów. Do jednego z etapów tej produkcji Niemcy robią najdoskonalszą na świecie maszynę. Ale sami z niej nie korzystają. Znam świetnie tę maszynę, bo byłem jednym z technologów odpowiedzialnych za jej funkcjonowanie, ale nie w RFN, w innym państwie. I tak się popełnia strategiczne błędy. Niby Niemcy robią dobre systemy broni, po czym siurpryza – chcą komuś coś dać z tych systemów, a ktoś inny wysyła do Niemców pogróżkę, że nie wolno im tego zrobić, bo tam są części emitenta pogróżki. W USA i Francji byłoby to niemożliwe. I teraz jeśli ruscy chcą w stu procentach przekazać Indiom „mózg”, jak to oni nazywają, samolotu Su-57 to Indie musiałyby zwariować, żeby na to przystać. Bo na jakich kościach będzie ten „mózg”? Na ruskich i chińskich, ewentualnie na jakichś od zagranicznych cwaniaków, którym choć trochę uda się obejść embargo wobec FR i nielegalnie zdobyć kości przynajmniej podwójnego zastosowania. I jeszcze jedno: Co jest najważniejszym i elementarnym parametrem technologicznym? Powtarzalność procesu wytwórczego. U ruskich tego nie ma. U nich awionika czy to w A-50, czy w Su-35, czy w Su-57 jest na takich kościach, jakie w danej chwili da się skombinować. Moja wiara w ruską awionikę jest żadna, ale oczywiście nie przekażę tej wieści Indiom :-) Jeden jedyny raz byłem świadkiem, jak ekipa ruskich (czyli na sto procent szpionów przemysłowych i wojskowych) wizytowała fabrykę półprzewodników cywilnych i wojskowych. Był to przełom dwóch epok – późny Gorbaczow/wczesny Jelcyn. Naiwny świat myślał, że od tej pory z ruskimi teraz już wszystko będzie normalnie, jak z przyzwoitym państwem demokratycznym, stąd te wszystkie pięknoduchowskie inicjatywy w rodzaju „Otwartego Nieba” i inne takie zwariowane pięknoduchostwa. Wciąż byłem technologiem od półprzewodników. Przyjeżdża do nas ekipa ruskich. Na liniach produkcyjnych są urządzenia i maszyny szwajcarskie, francuskie, niemieckie i amerykańskie oraz materiały eksploatacyjne z tych państw, a dodatkowo ze Szwecji i Belgii. Już od wejścia dzicy rozdziawiają gęby, nie za bardzo dowierzają w to, co widzą. Owo „wejście” to pierwszy dział, gdzie tnie się kwarc po ustaleniu płaszczyzny atomowej. Potem dzicy mieli opad szczęk w każdym dziale. Nie pokazaliśmy im tylko jednego, bo chyba by padli. Najcięższy problem przy obróbce kwarcu to pomiar jego częstotliwości w środowisku mokrym i brudnym w trakcie szlifowania, czyli w wodzie ze ścierniwem albo z chłodziwem lub w samym chłodziwie. Jest to morderczo trudne. Tylko jedna firma świata potrafi to dokładnie mierzyć. Tego dzikim nie pokazaliśmy. Większości z tych maszyn i urządzeń ruscy by nie zdobyli, bo mimo, że COCOM istniał tylko do roku 1995 to państwom produkującym sprzęt do wytwarzania półprzewodników rozumu nie odebrało wraz z tą datą. Dlatego niech ruscy ciosają sobie swoją awionikę, niech wciskają kit Indiom i innym, że te ich samoloty i ta awionika z ich „mózgami”, jak oni to nazywają to „аналогов в мире нет”.
  24. Dobre. I dziwić się, że te wszystkie przereklamowane Pancyry i inne takie nie są w stanie obronić ruskich lotnisk. Może wśród Übermenschów żyją jeszcze ostatni weterani flaku to mogliby nauczyć dzicz jak się strzela do obiektów powietrznych. Jak dzicy trabanta nie są w stanie zestrzelić to co dopiero będzie z ukraińskimi balistykami, bo już drugi model jest dopracowany.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie