Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    11 087
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Jest jeszcze inny rynek historycznych militariów - tych najcenniejszych. Jest to taki półpodziemny rynek aukcji przerwanych. Głównie Manion's był oskarżany o takie nieetyczne numery, choć niby w regulaminie było, że nie wolno takich rzeczy robić. eBay jest niezmiernie surowy za takie numery i jak tylko zwietrzy, że jakaś przewalanka była za kulisami przerwanej aukcji to od razu jest ban konta oferenta i przepada bezpowrotnie cały feedback pozytywów. To są tzw. bidding wars a do tego oferent wycofuje przedmiot z aukcji. Od razu widać, że sprawa śmierdzi i ktoś chce się dogadać z oferentem za kulisami eBay. To mogą być np. aukcje na mundury po jakichś generałach, gdzie jest gwarancja sprzedawcy, że to autentyk, bo sprzedaje go rodzina i potrafi udowodnić, że to rodzina. Tak samo jest z innymi fantami po znanych, czy słynnych wojskowych. Potrafiły się nieraz dziać cuda na takich aukcjach. Nagle „oferent zachorował” albo „umarła mu matka” i już „nie miał czasu” być przed komputerem itd., itp. i miał nie mieć czasu na wysyłkę towaru w regulaminowym czasie.
  2. Tak, to oczywiście racja. Amerykański eBay stał się światowym centrum obrotu historycznymi militariami ze wszystkich państw. Mało kto zawraca sobie głowę wrzucaniem czegoś na inne narodowe eBaye, a co najwyżej robi się tak, że jako główną aukcję ustanawia się aukcję na eBayu amerykańskim, a jednocześnie równolegle to coś podlinkowuje się na eBayu brytyjskim czy niemieckim, bo tak też można robić. Kiedyś największy światowy obrót historycznymi militariami (w tym także za astronomiczne pieniądze) był na Manion's International Auction House, ale w roku 2014 zlikwidowano ten biznes w takiej nie za dobrej atmosferze wokół tego.
  3. Temat-rzeka o tyle, że nie poruszyliśmy tu ciekawej kwestii obrotu militariami jako lokaty kapitału, a to jest bardzo ważny temat, jaki obserwuję od dekad. O tym też tutejszy „ekspert” Landszaft nie ma zielonego pojęcia. Rok gigantycznego przełomu na światowym rynku militariów to rok 1998. Niech „ekspert” Landszaft wytłumaczy dlaczego? Od wspomnianej daty ceny ściśle określonych fantów wzrosły wtedy z tygodnia na tydzień o dziesiątki tysięcy procent i tak już zostało do dziś. Cena jednego takiego konkretnego fantu wzrosła o 1,356 mln procent i utrzymuje się do dziś, a chętnych na to coś nie brakuje. Ściśle określone fanty drugowojenne, które przed dekady walały się po antykwariatach z militariami po kilkanaście-kilkadziesiąt centów lub eurocentów i nikt tego nie chciał po roku 1998 i do dziś kosztują tyle, że obecnie stanowią równowartość samochodu segmentu A, a w niektórych przypadkach segmentu B. W roku 1998 w ciągu kilku tygodni cwaniacy wyczyścili wszystkie światowe antykwariaty z militariami z takich właśnie przedmiotów i żyją sobie świetnie z handlu nimi.
  4. Jaki mądry pies! Zupełnie, jak mój ś.p. Gończy Polski - jeez, jak on nienawidził sterowca Allegro i w ogóle wszystkich statków powietrznych...
  5. PS To tak nie działa - działa wyłącznie według reguł, że nie ma prostych reguł. Na przykład: Mam w kolekcji amerykański wczesny hełm M1 w stanie prawie idealnym z II wojny. Taki bardzo wczesny; nie będę tu opisywał na czym to polega, na ilu detalach technicznych, bo to nieważne. Czyli taki hełm najcenniejszy dla muzeów i dla kolekcjonerów - żadne polskie muzeum takiego nie ma. Nie żebym był milionerem - zdobyłem go w roku 1999 za zaledwie 160 USD. Znając wydrwigroszostwo Allegro to wątpię, żebym na polskim Allegro dziś dostał za niego więcej niż 900 zł. Na amerykańskim eBay ceny takich wczesnych hełmów i w takim prawie idealnym stanie rozpoczynają się od 2500 USD a kończą na kilkunastu tysiącach. Są reguły? Nie ma reguł
  6. Oczywiście możesz mieć rację w tym sensie, że nie ma prostych powtarzalności pomiędzy różnymi sytuacjami. Tzw. eBayerem na US eBayu w sekcji kolekcjonerskiej jestem od 27 lat, więc widzę, co się tam dzieje, a co więcej wiem, kto i jak to wszystko generuje, co się tam dzieje. Na US eBay obowiązuje czas PDT. Kto z Europy ma czas i zdrowie, żeby walczyć na aukcjach o 3, 4 czy 5 nad ranem? Odpowiedź: ja, bo to lubię i jestem nocnym Markiem. Ale ja to nie wszyscy. Jestem na takim specjalistycznym forum kolekcjonerów starych przedmiotów, a głównie militariów, gdzie jest np. sympatycznych Włoch, który lubi spać i gdy jest jakaś aukcja na amerykańskim eBayu, z której on musi mieć licytowany przedmiot to on jest właśnie gościem typu „cena nie gra roli”. Wrzuca do automatu licytującego 10, 20, czy 50 tysięcy baksów i idzie spać, a rano zgarnia wymarzony przedmiot.
  7. Dziwaczne i kompletnie nieświadome, odrealnione są prośby o „wycenianie” tutaj czegokolwiek starego, historycznego. Coś, co na polskim Allegro jest spośród takich przedmiotów warte x to na zagranicznych eBayach jest warte ×10 albo ×100, a na amerykańskim eBay w ogóle nie podlega żadnym ograniczeniom cenowym, bo tam dla kolekcjonerów „cena nie gra roli”.
  8. Kijów chce pożyczyć od Polski pół miliarda zł. Wyda je na naszą broń
  9. Kwintesencja cywilizacji turańskiej: Domniemana córka Putina przerywa milczenie. Padły mocne oskarżenia
  10. To jest taki wątek edukacyjny. Kompletnie niepoważny i nieprofesjonalny post kategorycznie żąda kontaktu wyłącznie z ludźmi „poważnymi” oraz z „profesjonalistami” kolekcjonerstwa „starych gazet". Wielka szkoda, że nie padła w tym poście - w ramach jego kategoryczności - definicja „profesjonalnego kolekcjonera”. Czy to taki, który - jak w bibliotekach - przerzuca karty gazet i czasopism - pod przymusem biblioteki - w rękawiczkach? Czy może „profesjonalny kolekcjoner” „starych gazet” to taki, który na światowych aukcjach kupuje owe „stare gazety” z „DJ” (Dust Jacket), czyli w folii ochronnej? Czy o co chodzi z tym „profesjonalizmem”? Trzeba być magistrem albo doktorem medioznawstwa? Może na przyszłość ktoś inny kategorycznie żądający kontaktu z ludźmi „poważnymi” oraz „profesjonalistami” tego forum spojrzy na ten wątek i zastanowi się nad samą tylko kulturą takiego „przesłania” dla forumowiczów.
  11. Su-30SM zniszczony, kolejne samoloty uszkodzone. Ukraiński atak na Krym
  12. Trafiłeś na forum złożone między innymi z „kolekcjonerów starych gazet”, bo inaczej nie pisalibyśmy tutaj bardzo wielu treści, tylko nie wiemy, czy spełniamy Twoje standardy bycia „poważnymi” oraz „profesjonalistami”, jak również, czy kolekcjonujemy „ciekawe artykuły”. A już na serio… Po takim poście inauguracyjnym mam pewne wątpliwości, czy zgłoszą się ci kolekcjonerzy (zgodnie z wymogiem) „poważni” i „profesjonalni”.
  13. Fascynujące, że te wszystkie typy mają tych samych fryzjerów od roku 1933 oraz tych samych stylistów modowych uznających tylko jedną barwę. Aż strach zapytać, czy seks u nich jest też taki sam, jak w filmie „Zmierzch bogów” traktującym w zasadzie o tym samym towarzystwie.
  14. M. Budzisz odkrywczy oczywiście nie jest. Rosja jest odrębną cywilizacją, a i owszem - turańską z jej wszystkimi „wartościami”.
  15. W Rosji chętnych na śmierć nie brakuje, wręcz przeciwnie. Ogromne pieniądze wygrywają
  16. @Sedco Express @formoza58 Bardzo dziękuję za Wasze posty z lotnikami. To jest ten grubszy post, który Wam obiecałem pod wpływem tego, że pokazujecie właśnie polskich lotników noszących jeden ściśle określony wzór (acz w różnych wykonaniach) amerykańskich butów kawaleryjskich. Najpierw podstawowe amerykańskie fakty, żeby było jasne, skąd pewne sprawy się wzięły, a następnie będą to fakty do pożenienia ich na finał z faktami w WP. 1. W omawianym tu okresie U.S. Cavalry miała się za coś (naj)lepszego w dziejach wojskowości, a może i ludzkości. Taki stan trwał do końca II w.ś. Znienawidzone przez wszystkich lobby kawaleryjskie szarogęsiło się w Białym Domu przy prezydencie i usiłowało rządzić np. nawet tym, z kim prezydent ma się spotykać, a z kim nie. Była to autokreacja kawalerzystów na coś wyjątkowego pod każdym względem, a pod względem wyposażenia było to podobnie, jak z USMC. Obie te formacje były krzykliwe, roszczeniowe, żądające dla siebie specjalnego traktowania i projektowania dla nich rzeczy innych, niż dla zwyczajnej piechoty. Kawalerię otaczał nimb „najlepszości” i oczywiście takiej samej „najlepszości” tego, co U.S. Cavalry miała na swoim wyposażeniu. 2. W nawiązaniu do faktów powyższych – dokładnie przeciwnie było w omawianym okresie (tuż po I w.ś. aż do lat 30.) z amerykańskim lotnictwem wojskowym, które traktowano nieraz w sposób upokarzający i narastał w tymże lotnictwie bunt, który potem eksplodował na skalę nieznaną do dziś w historii amerykańskiej wojskowości. Te sprawy zostawiamy jednak na boku, bo nie o takich zdarzeniach jest ten wątek. Chcę tylko powiedzieć, że całe to szpanerstwo U.S. Cavalry swoją „najlepszością” mogło mieć przełożenie na kompleksy lotników amerykańskich. Być może dlatego zaczęli kupować sobie buty kawaleryjskie. Taka była moda wojskowa u Amerykanów, takie fasoniarstwo i potem takie zjawiska dojechały aż do II wojny, gdy każdy chciał mieć buty spadochroniarskie US Army, mimo że był to towar deficytowy. Z wyjątkiem marynarzy to już widziałem chyba wszystkich możliwych cwaniaków, którzy załatwiali sobie na lewo nienależne im spadochroniarskie „jump boots”. 3. Czyli noszenie przez pilotów U.S. Army Air Service (USAAS) z I wojny światowej butów kawaleryjskich to po prostu moda, fasoniarstwo, nic więcej. Taka sama moda, jak maniakalne noszenie czapek oficerskich kawalerii przez lotników USAAF podczas II wojny światowej. Nikt im przecież tego nie kazał, a jak się obejrzy tysiące zdjęć USAAFowców z tamtych czasów to 30-40 proc. z nich ma czapki kawalerii, a nie piechoty, które normalnie musieli nosić zgodnie z regulaminem. Po prostu lotnicy kupowali w wojskowych sklepach PX czapki kawalerii, a potem robili z nich te wariackie czapki USAAFowskie, czyli wyrzucali sztywnik, kupowali te gigantyczne nieregulaminowe orły i tak chodzili w tych sflaczałych czapkach. Nikt tego nie gonił, bo dyscyplina formalna wobec lotników była prawie zerowa, żeby nie naruszać im morale. 4. Identycznie – jeśli chodzi o modę, fasoniarstwo – musiało widocznie być u lotników amerykańskich podczas I wojny światowej, tylko tym razem chodziło nie o czapki kawaleryjskie, ale o buty kawalerii U.S. Army. Posprawdzałem wszystkie, jakie mam, reklamy z epoki wyposażenia i ubioru dla amerykańskich lotników i nikt nigdy nie oferował im żadnych wysokich butów, a już szczególnie kawaleryjskich. W ogóle nie było obowiązku latania z zakrytymi spodniami w butach po kolana, bo przecież w kabinach od podłogi do kolan nie kłębiły się jakieś wajchy, o które można by zahaczać spodniami. Generalnie piloci USAAS latali wtedy albo w butach lekko za kostki i z wpuszczonymi w buty spodniami, albo ze spodniami pokrytymi do kolan owijaczami piechoty, albo w jakichś wysokich butach pod kolana, czy to kawaleryjskich, czy innych ze sklepów cywilnych. Czyli latali bardzo podobnie, jak nasi lotnicy w tamtym czasie. W każdym razie nikt lotnikom USAAS nie oferował czegoś, co pokrywałoby spodnie od kostek aż pod kolana. 5. Drobny wyjątek to wielki cywilno-wojskowy nowojorski dom handlowy Chas S. Warshaw, który był dystrybutorem zarówno rzeczy z kontraktów wojskowych, jak i rzeczy czysto cywilnych. Dom specjalizował się w produktach dla wojska i dla wszelkich usportowionych i bardzo aktywnych cywilów uprawiających swoje pasje w terenie, czyli dla scoutów, wędkarzy, myśliwych, podróżników, dla wszelkiej maści „Indianów Jonesów”. Chas S. Warshaw dla personelu latającego oferował kompletnie wszystko, nawet nie będę wyliczał co, bo po prostu wszystko. I dom ten jedyne, co oferował na nogi od butów pod kolana to skórzane opinacze – coś takiego, jak opinacze piechoty tylko z grubej skóry anatomicznie wyprofilowanej na łydkę. 6. Te zdjęcia amerykańskich pilotów np. Eskadry Lafayette, które znam, to wszystkie pokazują, iż lotnicy ci latali też w butach U.S. Cavalry, tylko wzoru, jakiego tu do tej pory nie pokazałem, żeby nie robić niepotrzebnego tłoku i zbędnego spamu, a tym bardziej, że tego akurat wzoru butów jeszcze nie odkryliśmy na polskich żołnierzach. Jeśli odkryjemy to je pokażę. Na razie tylko informacja, że amerykańscy lafajetczycy też latali w butach kawalerii. 7. Moda na latanie w butach kawalerii U.S. Army trwała długo po I wojnie i panowała tak w wojsku, jak i w „general aviation”. Wielki działacz szybownictwa, mjr pil. w st. spocz. William L. Purcell nawet szybowcami latał w butach kawaleryjskich. I tak było wszędzie. Mam takie zdjęcie członków nowojorskiego klubu szybowcowego i też dwóch gości jest w butach kawaleryjskich. 8. Coś o tych amerykańskich butach kawaleryjskich z liczbą mosiężnych haczyków od 8 do 17, bo mamy już nowego rekordzistę (17), dzięki postowi Sedco z kpt. pil. bal. Marianem Trawińskim. Ogólnie rzecz biorąc to diabeł za tym nie trafi i sami amerykańscy badacze militariów, zarazem kolekcjonerzy, też nie dają rady. Pod pewnymi względami dla Amerykanów wojny I i II niczym się nie różniły, a ten czynnik charakteryzujący obie wojny to niewyrabianie się przemysłu z produkcją odpowiednich standaryzowanych rzeczy dla wojska podczas obu wojen. O ile przed I wojną były w U.S. Army jeszcze jakieś urzędowo zatwierdzone wzory butów kawaleryjskich (np. M1872 i M1876) to im bliżej I wojny tym bardziej wchodzono w system, w którym płatnik pułku dawał kawalerzystom pieniądze na buty, a oni szli do lokalnego dealera firm obuwniczych i kupowali to, co wojsko z grubsza zatwierdzało. W omawianym tu przez nas okresie było pięciu wielkich potentatów obuwniczych pracujących zarówno na kontraktach z U.S. Cavalry, jak i na rynek cywilny. Były to firmy The Dehner Company i J. C. Teitzel Boot Company (obie powstałe w roku 1875); A. E. Nettleton Company (istniejąca od 1879 r.); Teitzel-Jones Boot Company (założona w 1889 r.) i Holick's Manufacturing Company (istniejąca od 1891 r.). Wszystkie one produkowały buty kawaleryjskie, ale zapewne różniące się nieco wykonaniami. Ogólna koncepcja była narzucona przez wojsko, czyli buty sznurowane na haczyki i przez nity oczkowe, ale nikt już się nie czepiał o ilość haczyków i nitów. I tak już u Amerykanów było zawsze aż do II wojny. Amerykańskie drugowojenne wysokie buty spadochroniarskie też miały zatwierdzoną przez wojsko konstrukcję, ale co producent to była inna liczba nitów oczkowych do sznurowania. ● Teraz poletko dyskusyjne już bardziej dla Was, żeby pożenić powyższe fakty amerykańskie z faktami WP II RP. 9. Skąd polscy lotnicy zainfekowali się amerykańską modą na używanie w powietrzu butów amerykańskiej kawalerii, jak gdyby brakowało w Polsce szewców oraz firm obuwniczych i niedostępne były w Polsce wszelkie inne wysokie buty aż pod kolana, jeśli już ktoś odczuwał wolę latania w takich butach, choć nie było takiej potrzeby z punktu widzenia bezpieczeństwa lotów? Moda i fasoniarstwo, jak u Amerykanów? Czyli pytanie tak jakby o to, jaka była przenikalność w rozpatrywanym okresie lotników amerykańskich z polskimi (wiadomo – 7. Eskadra Lotnicza, ale co jeszcze i gdzie jeszcze w Europie?), żeby polscy lotnicy też chcieli wyglądać tak, jak Amerykanie w tych kawaleryjskich butach? 10. Kanały dystrybucji w WP amerykańskich butów kawaleryjskich i skala zjawiska. Skąd w ogóle wziął się w WP cały ten amerykański szpej (czy z AEF, czy z USA, czy może i stąd, i stąd) to nie znam żadnej takiej wiarygodnej informacji, za to mam bardzo zdecydowaną własną tezę, bo to widać na niezliczonych, wręcz na wszystkich, zdjęciach polskich żołnierzy z czymś amerykańskim na nich. Ale temu będzie poświęcony odrębny wątek tego podforum, więc tego tematu tutaj nie ruszajmy. Za to pomyślmy teraz o kilku sprawach: a) Jakim cudem tyle tych butów U.S. Cavalry znalazło się w WP? Tyle, że wystarczało i dla lądówki, i dla lotnictwa? I jakim cudem właśnie dla lotnictwa? Czy to nie było tak po peerelowsku, że „Polak potrafi” i kto z lotników miał lepsze chody u jakichś magazynierów lub kwatermistrzów to sobie na lewo skombinował takie buty na szpan? A potem też „po amerykańsku” nikt tego nie gonił w WP w ramach dyscypliny formalnej? b) Jeśli buty U.S. Cavalry pochodziły z American Expeditionary Forces (AEF) po I wojnie to przecież U.S. Army nie miała tu w Europie jakichś niezliczonych jednostek kawalerii, żeby potem przekazać Polsce tyle tych butów – sami amerykańscy kawalerzyści też przecież musieli w czymś chodzić, w czymś wrócić do USA, a im też amerykańskich butów kawaleryjskich brakowało i chodzili także w butach brytyjskich firmy Manfield & Sons. W I wojnie walczyły tylko dwa pułki 15. Dywizji Kawalerii amerykańskiej i jeden szwadron z amerykańskiego 3. pułku kawalerii. Nawet jeśli założyć, że każdy amerykański kawalerzysta miał dwie pary butów i AEF jakoś odkupił od nich jedną parę, żeby dać Polsce, to i tak nie czyni to jakiejś takiej liczby par, żeby to poszło i do lądówki, i do lotnictwa. c) Zakładam, że nie było w Polsce amerykańskiego dealera butów U.S. Cavalry, bo nikt by ich nie kupił, ewentualnie może jacyś oficerowie starsi (a i to nie wszyscy), albo oficerowie z bogatych rodzin. Cena butów U.S. Cavalry była zaporowa jak na kieszeń kawalerzysty WP. Na przełomie lat 20./30. sierżant WP miał uposażenia miesięcznego 171 zł, czyli 33,01 USD; podporucznik 206 zł, czyli 39,77 USD; major 435 zł, czyli 83,98 USD. Sztywny kurs dolara wynosił wtedy w Polsce 5,18 zł za 1 USD. Amerykańskie buty kawaleryjskie kosztowały wtedy (w USA, bez kosztów transportu do Europy) w zakresie 9,50÷12,50 USD, czyli w złotówkach 49,21÷64,75 złotych. Ceny masakryczne, jak na kieszeń polskiego żołnierza. Zatem te buty, jakie widzimy na historycznych fotografiach chyba raczej pochodziły z magazynów WP, a wcześniej były pozyskane przez M.S.Wojsk. od US Army, a może od dealera w USA? No to teraz możecie przyłożyć się z Waszą wiedzą i z różnymi przemyśleniami o tych butach.
  17. Również oby tak dalej: Przekręt roku. Rosyjska firma przebiła wszystkich - dostarczyła armii 30 tys. kamizelek „kuloodpornych” bez wkładek z kevlaru
  18. Prawidłowa szachownica na esdekaefzecie, zgodna z zasadami heraldyki, którą na szczęście w III RP po raz pierwszy w historii wdrożono.
  19. Dzięki Bodziu. Wspaniały tekst. Dla takich tekstów i przemyśleń ten wątek powstał.
  20. Czy normalnie było tak, że hitlerowska policja trochę (albo i nie trochę) miała prawo wtrącać się w jakiekolwiek sprawy wojskowe? Czy w tym przypadku po prostu było już za grubo (dosłownie i w przenośni) i policja zaraportowała coś o tym Gigancie?
  21. A według badań Centrum Lewady 1/3 ruskich nadal popiera atak FR na Ukrainę. Pralnia mózgów działa i ma się wyśmienicie.
  22. Piękne. Bardzo to się różni od zwierząt? A WDW to jest elita elit ruskiej soldateski. Teraz wyobraźmy sobie, że takie szumowiny, kompletne degrengole najeżdżają nasz kraj.
  23. A zauważacie na YT po odpaleniu tamże czegokolwiek spoty z kampanią wizerunkową Izraela? Koślawą polszczyzną lektorka mówi, jak to się świat uwziął na Izrael i nic tylko rozpowszechnia na jego temat fakenewsy.
  24. No niby tak, tylko nam, cywilizacji łacińskiej, nie wolno ruskiej dziczy usprawiedliwiać tą sudbą. Oni są gorsi niż SS i Waffen-SS. SSmani przy ruskich to miłe misie. Nie wiem, czy Dirlewanger mógłby się równać z ruską dziczą? Wątpię. Warto przeczytać kanadyjską książkę Tony'ego Fostera pt. „Meeting of Generals”. W pewnych sprawach korespondowałem z jej autorem. Napisał ją syn kanadyjskiego generała Harry'ego W. Fostera, czyli dowódcy kanadyjskiej 4. DPanc z Normandii i z całego frontu Europy zachodniej. Generał Harry W. Foster po wojnie był w grupie tych Kanadyjczyków, którzy sądzili Niemców za zbrodnie wojenne. Jego syn opisuje – oczywiście na podstawie wspomnień i zapisków ojca – jak sądzony był SS-Brigadeführer Kurt Meyer, czyli dowódca 12. DPanc Waffen-SS. A przy okazji opisuje rozmowy z Meyerem. On zawsze mówił, że jego dywizja nigdy nie będzie się zachowywała jak (cytat z niego) „rosyjscy barbarzyńcy” i są tego francuscy świadkowie. Pewnego razu w Normandii jeden z grenadierów pancernych dywizji Meyera zgwałcił dziewczynkę. Była to córka wójta tej wsi. Gwałciciela natychmiast złapano siłami niemieckimi i postawiono przed sądem polowym. Meyer od razu bez ceregieli skazał go na śmierć. Na wykonanie wyroku zaproszony był ojciec dziewczynki. Ruskie frontowe bydło na Ukrainie zgwałciło już 8-letnią dziewczynkę i 9-letnią – obie nie przeżyły gwałtów. I co? I nic. Bezkarnie. Gwałty ruskich zwierząt na Ukrainie idą już w dziesiątki, jeśli nie w setki tysięcy (także na własnych ruskich żołnierkach do stopnia majora włącznie, bo są na to już i ruskie dane) i co? I nic. Ruskiej dziczy nic w życiu nie przeszkadza. Mogą żyć bez wody i pić wodę z kałuż, jak pokazał Bjar i Ty, aby tylko nie narazić się carowi i nie zrobić mu przykrości jakąś uwagą na ten temat.
  25. PS Zobaczcie, jakie są różnice cywilizacyjne, kulturowe, mentalnościowe między Polakami a Rosjanami. Gdyby w PRL w jakimś polskim mieście leciała z kranów raz na tydzień czarno-brązowa woda, a w pozostałych dniach tygodnia w ogóle nic by z kranów nie leciało, to Polacy zmieniliby ustrój państwa. Cuchnące kotlety w stołówce pracowniczej WSK PZL-Świdnik zainicjowały „Solidarność” (bo nie żaden Gdańsk) i obaliły komunę najpierw w Polsce, a potem we wszystkich demoludach, po reakcji łańcuchowej. A ruska dzicz miejska biadoli, że kompletnie nie ma wody, nie ma kanalizacji, defekuje się do torebek plastikowych i wszystko jest okay, chociaż trochę smutno. Nikomu do głowy nie przyjdzie jakiś bunt, tak jak nikomu w FR nie przyjdzie do głowy, żeby wzniecić bunt solidarnościowy z tymi nieszczęśnikami. Wszystko jest normalnie, w porządku, tylko są drobne „błędy i wypaczenia” w trosce cara o lud pracujący miast i wsi. Ale to jest przecież absolutnie wybaczalne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie