Skocz do zawartości

Szybownictwo w II.RP


Rekomendowane odpowiedzi

…”W dniu (sic!) 31 grudnia 1948 r. P. MacCready uzyskał na „Orliku II” rekordową wysokość absolutną – 9 000 m, nie zgłosił jednak tego jako rekordu, gdyż następnego dnia John Robinson na szybowcu RS-1 Zanonia uzyskał wysokość 10 211 m n.p.m. Szybowiec był wyposażony w aparaturę tlenową i radiostację, a kabina otrzymała wzmocnioną osłonę oraz izolację ciepiną z waty szklanej. Podczas lotu rekordowego „Orlikowi II” towarzyszył samolot myśliwski Lockheed P-38 „Lightning””

Szybowce Kocjana  A. Glass,  str. 119

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

À propos, skoro zgadało się o wysokościach osiąganych przez polskie szybowce przedwojenne.

Wiadomo coś, jakie barografy były używane w szybownictwie Drugiej RP? W tym rekordowym locie MacCready'ego zakładam gdzieś tak na 70-80 proc. że miał w Orliku II barograf amerykańskiej firmy Feiber, bo takie wtedy królowały w tamtejszym szybownictwie. Ale niekoniecznie, dlatego zakładam to na 70-80 proc. a nie na 100. Wśród amerykańskich pilotów szybowców transportowych byli także sportowi piloci szybowcowi. Mogli po okupacji III Rzeszy przywieźć do USA jakieś barografy „trofiejne”. Przed wojną królowały w Europie barografy niemieckie – Bosch und Bosch oraz Askania Lhs 17.

Zachowało się jakieś zdjęcie polskiego przedwojennego pilota szybowcowego, gdy przed lotem ładuje do szybowca barograf, albo wyciąga go z szybowca po locie, żeby spróbować zidentyfikować to urządzenie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Koloman napisał:

244.png

Twój wpis jest z błędem, fotografia przedstawia „Akara” na Pierwszym Konkursie Ślizgowców w Białce Tatrzańskiej (Czarna Góra), 23 sierpnia -13 września 1923 r.

…„W kwietniu 1924 r. Sekcja Lotnicza urządziła wyprawę szybowcową na Babią Górę (Beskid Żywiecki), zabierając ze sobą ”Akara”. Podczas tej wyprawy 8 kwietnia 1924 r. T. Karpiński wykonał lot trwający 4 min. 5 s (był to nowy rekord krajowy), uzyskując wysokość 50 m ponad start i przelatując 2 km. W końcowej fazie tego lotu szybowiec przymusowo lądując uszkodził skrzydło i połamał kratownicę kadłuba”…

http://www.samolotypolskie.pl/samoloty/2594/126/SL-1-Akar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedburgh_Ops nie bierze też pod uwagę zaawansowania przemysłowego Niemiec vs Polski. Z litości nie wspomnę porównania kraju, gdzie najpowszechniejszym środkiem transportu była furmanka z USA bo to nie ma sensu. Wystarczy chociażby porównać ceny samochodów żeby wiedzieć jak droga w Rzeczpospolitej była zaawansowana jak na tamte czasy technologia. I to nie jest nic dziwnego w kraju, który dopiero budował przemysł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, TMD napisał:

Rhon Ranger nie kosztował 89,5 $ - tyle to kosztował jego kit, a ile potem trzeba było włożyć pracy to tego nikt nie wie.

Rhon Ranger kosztował 89,5 $, bo to jest jego jedyna cena. Że to był kit? Był. O to właśnie tutaj chodzi - o racjonalizację ceny szybowca na miarę siły nabywczej społeczeństwa, czego w II RP kompletnie nie było; w ogóle takiego myślenia o entuzjastach latania nie było, stąd cena za Wronę wzięta z Księżyca. Rhon Rangera można było kupić (wciąż jako kit) także wstępnie zmontowanego za 109 $, albo jeszcze bardziej zmontowanego za 129 $. I to nadal było na robotniczą kieszeń, by już nie wspominać tamtejszych oficerów.

Mleczny brat zarówno Wrony, jak i Rhon Rangera, lub niemieckiego Zöglinga, amerykański szybowiec szkolenia podstawowego Waco NAZ gotowy do lotu kosztował 385 $. I mógł sobie kosztować - w katalogach. Elegancko poległ na rynku z taką ceną. W fotoreportażach z epoki z klubów szybowcowych on nie istnieje; tak samo nie istnieje w opisach działalności klubów szybowcowych. Wszyscy robili wtedy szybowce z kitów. Obłąkańcza cena prymitywnego szybowca Waco NAZ to było 57% ceny szybowca Franklin P.S.2 (przejściówki na szybowce wyczynowe), który kosztował 675 $, więc trzeba było upaść na głowę, żeby kupić Waco NAZ zamiast np. trzech Rhon Rangerów dalece zmontowanych po 129 $ za sztukę.

1 godzinę temu, TMD napisał:

A ceny szybowców nie brały się z sufitu - także cena materiałów to nie cena gotowego szybowca. Rhönadler - komplet materiałów do jego budowy kosztował 500 reichsmarek, OK, ale dolicz potem jeszcze 10 000 godzin robocizny do tego i wyjdzie ci prawdziwa cena szybowca.

Entuzjazm do latania nie przelicza się na pieniądze, bo można by dojść do absurdów cenowych. Entuzjaście budującemu obecnie latającą replikę Orlika jego pomocnicy chyba nie wystawiają faktur i nie przeliczają swojej pracy na pieniądze? Tak jest od zarania szybownictwa i tak jest do dziś.

Na marginesie - Rhönadler nie powstawał w czasie 10 000 godzin, ale 1600 h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, TMD napisał:

W dalszym ciągu nie bierzesz pod uwagę, że Polska to nie była Ameryka, była dużo biedniejsza.

1 godzinę temu, Merill_Marauder napisał:

Jedburgh_Ops nie bierze też pod uwagę zaawansowania przemysłowego Niemiec vs Polski. Z litości nie wspomnę porównania kraju, gdzie najpowszechniejszym środkiem transportu była furmanka z USA bo to nie ma sensu. Wystarczy chociażby porównać ceny samochodów żeby wiedzieć jak droga w Rzeczpospolitej była zaawansowana jak na tamte czasy technologia. I to nie jest nic dziwnego w kraju, który dopiero budował przemysł.

W przypadku szybowców klasy Wrony, Rhon Rangera czy Zöglinga stopień uprzemysłowienia Polski, USA czy III Rzeszy nie ma kompletnie, ale to kompletnie nic do rzeczy. Chyba nie zaczniemy przekonywać się, że po zaborcach nie została w Polsce ani jedna ręczna gilotyna do cięcia blach, ani jedna sztancownica, ani jedna zaginarka itp. i że w latach 30., o których tu mówimy, najprostsze wyposażenie warsztatu ślusarskiego było w II RP ewenementem.

Te szybowce, ich poziom techniczny i technologiczny to czyste stolarstwo i ślusarstwo i to najprostsze. Nie ma tam elementów z wyrafinowanych tokarek, frezarek, czy maszyn wielofunkcyjnych o charakterze tokarko-frezarek. Do robienia niektórych, ale tylko niektórych, okuć można by ewentualnie wykorzystywać zaginarkę, ale też niekoniecznie, bo w imadle równie dobrze takie okucia by się zrobiło. Wiem, bo robiłem.

Nie mieszajmy do szybowców szkolenia podstawowego z lat 30. jakiegoś przemysłu i uprzemysłowienia, bo to jest nie na miejscu w tym przypadku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Jedburgh_Ops napisał:

Entuzjaście budującemu obecnie latającą replikę Orlika jego pomocnicy chyba nie wystawiają faktur i nie przeliczają swojej pracy na pieniądze? Tak jest od zarania szybownictwa i tak jest do dziś

Nie wiem jak w przypadku szybowców, bo pewnie jacyś nawiedzeni społecznicy się znajdują, ale w przypadku samochodów zabytkowych wystawiają i to na ciężkie setki tysięcy złotych.

4 hours ago, Jedburgh_Ops napisał:

Chyba nie zaczniemy przekonywać się, że po zaborcach nie została w Polsce ani jedna ręczna gilotyna do cięcia blach, ani jedna sztancownica, ani jedna zaginarka itp. i że w latach 30., o których tu mówimy, najprostsze wyposażenie warsztatu ślusarskiego było w II RP ewenementem.

Pewnie była. Tylko jednak ważniejsze było załatwianie ludziom garnków czy mebli niż czegoś tak abstrakcyjnego jak kaprys na odrywanie się od ziemi. I tu jest pies pogrzebany- trzeba mieć wolne moce przerobowe w kraju, w którym społeczeństwo robi ściepę na okręt podwodny, bo budżet kraju się średnio spina.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo interesująca dyskusja o finansach w szybownictwie, szczególnie o kosztach zakupu lub budowy szybowca przez amatorów.  Od jakiegoś czasu poszukuję informacji o jednym zapomnianym szybowcu zbudowanym przez amatorów, raczej młodych ludzi w większości bez kwalifikacji, ale z zapałem. Z odnalezionej notatki prasowej wynika, że budowa szybowca (niewiadomego typu) trwała 3 lata i zakończyła się we wrześniu 1936 roku. Szybowiec powstawał w małej wiosce pod Lublinem. Zainteresowani budową raczej nie należeli do ludzi zamożnych. Zapewne starali się ograniczyć koszty do niezbędnego minimum, możliwie jak najwięcej chcieli zrobić sami. Nurtuje mnie kilka pytań z tym związanych:

1) gdzie zdobyli plany (raczej to nie nasza konstrukcja) i ile mogły kosztować?

2) ile mogły kosztować potrzebne materiały?

3) jaki mógł być koszt naprawdę najniezbędniejszych prac fachowych?

4) czy można oszacować całkowity koszt budowy szybowca

Decyzję o budowie szybowca podjęto najprawdopodobniej pod koniec 1932 lub na początku 1933 roku, gdyż budowa trwała 3 lata z finałem w IX 1936 r.

Z pewnych wiadomości mamy informację, że budowę firmował miejscowy Oddział Związku Strzeleckiego. 

Zachowały się informacje, że Lubelska LOPP finansowała zakupy planów do budowy szybowców, ale myślę, że to  były raczej plany polskich szybowców. 

Wiadomo także, że uczniowie z pobliskiej szkoły powszechnej brali udział w organizowanych przez LOPP  zawodach modeli latających zajmując 2 miejsce w Okręgu Lubelskim.

W obu przypadkach przy pracach z drewnem korzystano z pomocy miejscowego stolarza.

Pytań jest znacznie więcej, ale w tym poście interesują mnie sprawy finansowe.

 

Szybowiec_1936_1_.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.02.2022 o 15:06, TMD napisał:

Ergo to nie była jakaś tam konstrukcja jak mniemam z USA :) Ciekaw jestem jak wyglądał ten szkolny szybowiec USA jako kit, z jakich on był materiałów. Bo chyba szybowiec ten z kartonu był :)

To jest język nielotniczy, nietechniczny, niehistoryczny, nie jakikolwiek merytoryczny. Nigdy w tym wątku takiego języka nie było, więc apel, żeby tego pożytecznego wątku nie rujnować takim językiem, bo ten wątek na to nie zasługuje, jako jeden z ciekawszych i poważniejszych na tym forum. Złośliwość pod adresem narodowych szybownictw innych państw to nie jest język jakiejkolwiek dyskusji. Wrona – bo o niej tutaj mowa – nie była szybowcem wybitnym na tle jej odpowiedników z Europy i innych kontynentów. Była szybowcem zwyczajnym i najprostszym do szkolenia podstawowego uczniów-pilotów, tak jak identyczne pod względem konstrukcyjnym szybowce światowe tej samej klasy.

Nie ma takiego narodowego szybownictwa świata z okresu międzywojennego, z którego przy złej woli nie można by dziś szydzić, włącznie z polskim, ale nikt tego tutaj nie robi w tym wątku forum. Więc prośba o powściągnięcie języka i emocji.

W dniu 12.02.2022 o 15:06, TMD napisał:

"Rhönadler nie powstawał w czasie 10 000 godzin, ale 1600 h" - taaaa, pobożne życzenia! Juniora dziś tyle się robi, a mamy kompozyty, dużo mniej elementów, także obrabiarki CNC. Bez kitu mi tu.

Mnie też tu bez kitu.

Zwróć się do Petera Ockera ze słowami, że nie podoba Ci się podana przez niego liczba 1,6 tys. roboczogodzin, aby wyprodukować Rhönadlera. Do tego Petera Ockera, który oddał kawał życia (a jest przy tym pilotem historycznych szybowców), aby badać cały dorobek Hansa Jacobsa i wszystkie dokumenty związane z produkcją szybowców jego konstrukcji.

Byłeś kiedykolwiek w SZD? Widziałeś tam produkcję szybowców kompozytowych? Z czego bierze się liczba roboczogodzin przy budowie szybowca? Z charakteru jego konstrukcji, czy może z organizacji pracy? Po raz kolejny apeluję, abyś nie mieszał w tym wątku pojęć oraz międzywojnia ze współczesnością, gdy potencjał wytwórczy szybownictwa III Rzeszy był inny niż taki sam potencjał w II RP, bo to jest po raz kolejny porównanie rzeczy nieporównywalnych i to znowu nie jest język lotnictwa.

W dniu 12.02.2022 o 15:06, TMD napisał:

Niestety okucia były już we Wronach frezowane - mocowania lotki inne...

W szybowcach szkolenia podstawowego z lat 30. XX wieku okucie frezowane nie ma żadnej - literalnie żadnej - przewagi nad okuciem robionym ręcznie przez ślusarza. Jest wręcz przeciwnie w przypadku kraju biednego, jakim była II RP, ponieważ frezowanie okuć daje dużo większy odpad technologiczny, czyli materiałowy. Ślusarz tak dużego odpadu nie wygeneruje.

Jeśli Wrona miała frezowane pakietowo okucia to nie dlatego, że istniała „wyższość” okuć frezowanych nad robionymi ręcznie na ślusarni, bo to jest całkowita nieprawda, więc bardzo proszę nie kreuj tutaj informacji mogących dezinformować czytelników tego wątku. Frezowane okucia we Wronach mogły być wyłącznie z jednego powodu - racjonalizacji produkcji. Wron powstało ponad 400 i tylko dlatego mogło się opłacać pakietowe frezowanie okuć do tego szybowca. Z żadnego innego powodu to się odbywać nie mogło.

W dniu 12.02.2022 o 15:06, TMD napisał:

...oczywiście można było od biedy coś z blachy powyginać i tak stoi w dokumentacji.

Kolego, nie gniewaj się, ale, z całym szacunkiem – nie pracowałeś na lotniczej ślusarni, frezerni, tokarni, szlifierni i spawalni, bo gdybyś pracował to byś takich rzeczy nie pisał i nie dezinformował forumowiczów z tego wątku. Najwyraźniej nie wiesz, co można do konstrukcji lotniczej zrobić na ślusarni ręcznie oraz przy pomocy wiertarki i zaginarki, czyli bez wychodzenia ze ślusarni, by już innych ww. działów nie wspominać. A jeśli doda się do tego spawacza to bogactwo możliwych do wykonania okuć rośnie jeszcze bardziej. Polecam na praktykę pracownię prototypów ITWL i tamtejszych ślusarzy, bo to jest szkoła taka, że ani żaden MEiL tego nie da, ani żadne posługiwanie się przedwojennymi dokumentami szybowcowymi. Po moich latach pracy tamże coś o tym wiem.

Jeśli dokumentacja Wrony mówiła o ręcznym robieniu okuć to znaczy, że to była bardzo mądra dokumentacja, a nie ja piszesz, że można było „od biedy coś z blachy powyginać”. Nie gniewaj się, ale nie wiesz, o czym piszesz i co z tej „blachy” można powyginać w charakterze okuć do szybowca klasy Wrony. Następuje u Ciebie nie informacja techniczna i historyczna, ale kreacja, jak gdyby Wrona była bóg wie jakim samolotem albo szybowcem wysokowyczynowym. Tymczasem we Wronie uczeń-pilot nawet nie miał pojęcia, co to jest choćby 2g, bo w najprostszym szybowcu szkolenia podstawowego z lat 30. do nauki lotu ustalonego nikt niczego o tym nie mógł wiedzieć, ponieważ nie miał szansy tego zaznać.

Tak tylko dla Twojej informacji: Wszystkie doświadczalne bomby do polskich Su-22M4 zawsze robili ślusarze w ITWL. 96% roboty to czyste ślusarstwo, 2% frezerstwo i 2% spawalnictwo. Żadne okucia, żadne profile, żadne inne elementy mechaniczne/wytrzymałościowe nie są tam frezowane. Także zaczepy bomb do belek podskrzydłowych to ręczna robota ślusarska i spawalnicza. A mówimy o samolocie, w którym pilot wie, co to jest 8g, a nie o szybowcu Wrona do nauki lotu ustalonego. Osiem polskich Su-22M4 ma mniej typową awionikę na bazie podzespołów zachodnich. Wiesz, kto zrobił całą mechanikę do tego, czyli obudowy i wszelkie mocowania w samolocie, aby to wytrzymywało normalny roboczy zakres przeciążeń w tym samolocie? Ręcznie zrobili to ślusarze, a frezer dołączył tylko pewną małą podstawkę. Itd. itp. A to wszystko powstaje na maszynach niczym nie różniących się od wyposażenia najprostszej ślusarni z okresu międzywojennego, nawiasem mówiąc niektóre z tych maszyn wiele młodsze nie są.

Więc bardzo uprzejma prośba, aby w tym wątku nie ośmieszać konstrukcji szybowcowych okresu międzywojennego z państw innych, niż Polska, i żeby nie ośmieszać także dużego potencjału ślusarstwa w wykonywaniu tak prostych okuć i innych elementów przenoszących obciążenia, jak w szybowcach klasy Wrony, Zöglinga, SG 38, Daglinga, Fledgelinga i wszystkich ich klonów, bo to nie są szybowce do nauki latania na pozakrytycznych kątach natarcia, akrobacji, sytuacji niebezpiecznych, lotów na termikę, a tylko do żabich podskoków i lotu ustalonego, podstawowego działania powierzchni sterowych, startu i lądowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.02.2022 o 13:56, TMD napisał:

Niestety nie ma budowy szybowca – amatorskiego - „bez kwalifikacji”.

To jest informacja z punktu widzenia idealistycznego, a na dodatek współczesnego, natomiast nie z punktu widzenia realiów międzywojnia. Znowu to jest informacja o stanie dzisiejszym, a nie z międzywojnia.

Nic nie wiadomo, czy strzyżewicki szybowiec Orlik przed oblotem był poddany jakimkolwiek badaniom kwalifikacyjnym i certyfikacji? Zdjęcie szybowca jest takie, że żadnych regów nie widać, a cokolwiek powinno być widać, gdyby faktycznie dostał reg po certyfikacji.

Zmorą całego światowego szybownictwa okresu międzywojennego była wypadkowość szybowców nierejestrowanych. Z tego, co widzę w lotniczych mediach międzywojennych to FAI prowadziła nawet statystykę wypadkowości amatorsko budowanych szybowców i nigdy nie rejestrowanych.

O strzyżewickim Orliku nic nie wiadomo pod względem aspektów prawnych jego wzniesienia się w powietrze oraz jego wypadku i skasowania szybowca, zatem nie da się powiedzieć, że „Niestety nie ma budowy szybowca – amatorskiego - bez kwalifikacji”, bo to jest informacja z dziś, a nie z omawianych tutaj czasów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, TMD napisał:

 

Nie neguję mistrzów ślusarstwa! :)

Kochanieńki, to bardzo się cieszę, bo to, co ja widziałem i robiłem ramię w ramię z tymi ślusarzami w ITWL to naprawdę taka szkoła warsztatu lotniczego, że głowa mała. A to nie byli goście po zawodówce lotniczej albo po technikum lotniczym. Po prostu byli znakomici w swoim fachu.

:classic_smile: 👍

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na logikę to oczywiście całkowicie się z Tobą zgadzam. I tak, jak piszesz II RP faktycznie nie była w międzywojniu ojczyzną latania na dziko jakimiś garażowo budowanymi wynalazkami poza kontrolą państwa, ale ten strzyżewicki Orlik jednak wymyka się ówczesnym polskim standardom w szybownictwie.

A powiedzmy sobie szczerze -  który budowniczy własnego latadła na finał budowy nie podskoczył nim w powietrzu bez regów i całej buchalterii zanim przyjedzie do niego organ nadzoru lotniczego? Tak było zawsze na świecie, zawsze w PRL (już nie polecę po personaliach), teraz też znany jest artysta, który odstawił niezły numer w powietrzu bez regów, więc tak to działa, bo to są ludzkie emocje; emocje nie do powstrzymania, gdy się zbudowało własny statek powietrzny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, pax :)

Ja wstawię lekkie podsumowanie- "wycena" zamieszczona przez TMD opiewa na 1051 złotych. Jeśli do tego dodamy nawet te 1600 godzin podane przez Jedburgh_Ops i przy przyjętym przy mnie założeniu stawki pracownika niewykwalifikowanego i kosztów robocizny na poziomie 1200 złotych (chociaż realnie powinienem przyjąć 43 złote, co daje 1720 złotych) to dalej szybowiec jest w Polsce tańszy niż samochód.

Dla porównania w USA wspomniany przez Jedburgh_Ops Rhönadler kosztował 89,5 dolara do tego doliczmy 1600 roboczogodzin za 50 centów za godzinę, daje nam to 889.5 dolara. Cena dwóch podstawowych samochodów.

Uprzedzając zarzuty- tak, wiem że samochody w Polsce były wyjątkowo drogie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Merill_Marauder napisał:

Panowie, pax :)

Ja wstawię lekkie podsumowanie- "wycena" zamieszczona przez TMD opiewa na 1051 złotych. Jeśli do tego dodamy nawet te 1600 godzin podane przez Jedburgh_Ops i przy przyjętym przy mnie założeniu stawki pracownika niewykwalifikowanego i kosztów robocizny na poziomie 1200 złotych (chociaż realnie powinienem przyjąć 43 złote, co daje 1720 złotych) to dalej szybowiec jest w Polsce tańszy niż samochód.

Dla porównania w USA wspomniany przez Jedburgh_Ops Rhönadler kosztował 89,5 dolara do tego doliczmy 1600 roboczogodzin za 50 centów za godzinę, daje nam to 889.5 dolara. Cena dwóch podstawowych samochodów.

Uprzedzając zarzuty- tak, wiem że samochody w Polsce były wyjątkowo drogie.

Z liczeniem roboczogodzin przy budowie szybowca tamtych czasów zawsze jest pewien problem. Idea w każdym państwie świata była taka, aby wokół budowy szybowca/szybowców od razu zawiązywał się klub szybowcowy. I tak zazwyczaj było. Na szybowiec „kit”, albo na materiały do szybowca nie „kit”, tylko plany, zrzucało się od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. A wtedy, gdy za budowę złapie się np. 10 osób to liczba roboczogodzin zawsze będzie inna, niż za tę budowę złapie się osób 20, 30 lub więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Merill_Marauder napisał:

Uprzedzając zarzuty- tak, wiem że samochody w Polsce były wyjątkowo drogie.

Jakaś część tego wątku forum jest - czy nam się to podoba, czy nie - poświęcona chorej ekonomii za sanacji (stuprocentowo, idealnie skopiowanej przez PRL). Jest na forum wątek na ten temat, a tu widać to na przykładzie branży lotniczej i sportu lotniczego. Tak więc nie przejmuj się, możesz tu spokojnie komentować pod kątem lotniczym (i w ogóle porównawczym) całą sanacyjną strukturę dochodów ludności do jej siły nabywczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie