Skocz do zawartości

Bolesna prawda o II wojnie światowej


Rekomendowane odpowiedzi

Bolesna prawda o II wojnie światowej

Namawialiśmy Państwa do rozmów z dziadkami, sąsiadami i krewnymi o II Wojnie Światowej. Chcieliśmy, byście wysłuchali ich opowieści o wojnie, spisali je i przysłali na nasz konkurs. I oto mamy zwycięzców. Najciekawszą naszym zdaniem rozmowę z dziadkiem, autorstwa Eweliny Skrentnej z Krzywej Wsi, zamieszczamy poniżej. Historie wyróżnione, Małgorzaty Piątkowskiej z Okonka i Mariusza Szczepańskiego z Lipki, będziecie mogli Państwo przeczytać w najbliższych dniach na portalu zlotowskie.pl
Ewelina Skrentna
Krzywa Wieś

Mój dziadek urodził się 14 grudnia 1929 roku. Obecnie jest na emeryturze. Mieszka wraz ze swoją żoną Heleną w Jastrowiu. Ma pięciu synów i jedną córkę oraz czternaścioro wnucząt i dwoje prawnucząt. Jest człowiekiem kochającym życie. Dziadek mimo swojego wieku wciąż ma wiele ciekawych pomysłów. Nie potrafi usiedzieć bezczynnie nawet pięciu minut. Uwielbia fotografować wszystko i wszystkich. Posiada wiele albumów, w których gromadzi swoje zdjęcia. Prowadzi rodzinną kronikę, w której opisuje ważne wydarzenia. Jakiś czas temu w „Aktualnościach Lokalnych” ukazywał się „Pamiętnik Autochtona”, którego autorem był dziadek.

Gdzie mieszkałeś przed wojną?
Mieszkałem w Złotowie, który należał wtedy do Rzeszy Niemieckiej. Granica przebiegała gdzieś za Kujanem i Rudną.

Ile miałeś wtedy lat?
Kiedy rozpoczęła się wojna miałem około 10 lat.

Gdzie uczęszczałeś do szkoły?
Na terenie Rzeszy Niemieckiej chodziłem do szkoły niemieckiej. W 1945 skończyłem VII klasę szkoły podstawowej, a następnie w Pile ukończyłem jedną klasę niemieckiej szkoły średniej.

W jakim języku się porozumiewaliście?
Byłem autochtonem, a wszystkie autochtońskie rodziny w tamtym czasie znały przede wszystkim język niemiecki. Przed rozpoczęciem wojny właściwie nie znałem języka polskiego. W domu mówiło się głównie po niemiecku. Nawet modliliśmy się w tym języku, bo w Złotowie był kościół ewangelicki.
Co wskazywało na to, że rozpocznie się wojna?
Przede wszystkim potężna koncentracja wojsk niemieckich. Budowano ogromne obozy wojska niemieckiego. Obóz, z którego Niemcy bezpośrednio uderzali na Polskę znajdował się w Złotowie na ulicy Kujańskiej. Było to duże pole otoczone drutem kolczastym. Tam Niemcy przeprowadzali ćwiczenia. Spodziewano się również ataku ze strony Polski. Na początku wojny Złotów był bardzo spokojnym miastem i nic nie wskazywało na to, że Polacy mogliby atakować. Wojska niemieckie stacjonowały wszędzie. Robili legowiska w stodołach. Tam gromadzili broń i przygotowywali się do wojny. Za mostem kolejowym w Złotowie jest brama, za którą ustawiono działa przeciwpancerne, w razie gdyby polskie czołgi chciały atakować Złotów z kierunku Rudnej. Co naturalnie się nie stało. Ta koncentracja wojsk była jedyną oznaką, że dzieje się coś niewłaściwego. Ale ja, jako małe dziecko traktowałem to raczej jako zabawę.

Jak wyglądał atak 1 września 1939 roku?
Wieczorem 1 września w chwili ataku potężne kompanie wojsk z orkiestrą szły na Polskę. Śpiewali. Ja, jako dziecko z moim 10-letnim kuzynem Jankiem Hoppe odprowadzaliśmy ich ze Złotowa aż do Świętej. Żołnierze trzymali nas za ręce. Odbył się potężny przelot sił powietrznych. Czołgi jechały w kierunku Świętej i koło Rudnej, przekraczały granicę niemiecką.

Czy kogoś z rodziny zamknięto w obozie koncentracyjnym?
Z mojej rodziny tylko syn mojego dziadka Ignacy Skrentny, za działalność z ZPwN, został zamknięty w obozie koncentracyjnym. Właściwie już w 1938 roku wylądował w Sachsenhausen koło Berlina. O swoich tragicznych przeżyciach i psychicznych torturach obozu koncentracyjnego mówił Ignacy jeszcze wiele lat po wojnie. Wraz z przekroczeniem obozowej bramy mój stryj znalazł się w nowej ponurej rzeczywistości pozbawiony rzeczy osobistych, ubrany w cienkie pasiaki i drewniane chodaki. Nie był już Ignacym Skrentnym, a jedynie numerem 1338. Przed „zakwaterowaniem” spisano jego dane, Gestapowiec zapytał o adres rodziny, aby było kogo powiadomić w przypadku rozstrzelania. Ciężkie pobicia więźniów łącznie z morderstwami były na porządku dziennym. Zanim otrzymał przydział do prac fizycznych Ignacy musiał najpierw przejść tzw. „zaprawę sportową” pod nadzorem SS-manów. Na te nieludzkie ćwiczenia składały się biegi, toczenie się po ziemi, żabie skoki z rękoma nad głową. Zamiast skórzanego obuwia nosili drewniaki co utrudniało wykonanie tych ruchów, a trwało to cały dzień. Codzienne roboty fizyczne głównie poniżały więźniów poprzez traktowanie ich jak bezmyślne maszyny. Jednego dnia kazano wozić taczkami piach na drugi koniec lasu, po to aby następnego dnia wozić go w poprzednie miejsce. Słynne też były niespodziewane apele poranne i wieczorne, podczas których więźniów bez ruchu trzymano godzinami na mrozie.

Oprócz tego nikogo z mojej rodziny nie prześladowano, ponieważ pozostali członkowie nie brali udziału w wielkim spisku przeciwko Rzeszy Niemieckiej.

Co się stało z resztą rodziny?
Tu była taka dziwna dwoistość losu naszych ludzi. Na przykład mój stryj wylądował w obozie koncentracyjnym za wrogą działalność przeciwko III Rzeszy, a jego bracia wylądowali w Wehrmachcie, ale przecież mieliśmy obywatelstwo niemieckie. Ta dwoistość istoty i poglądów politycznych polegała na tym, że wszyscy moi stryjowie czuli się Polakami, ale ze względu na swoją przynależność do obywatelstwa niemieckiego musieli służyć w Wehrmachcie. Mój ojciec i wszyscy jego bracia również tam służyli i brali udział na froncie wschodnim w bitwie o Stalingrad. Johannes Skrentny, brat mojego ojca, tam właśnie zginął. Kto by przypuszczał, że zginie za wielką ideę Rzeszy Niemieckiej, bo przecież Niemców nastawiono bardzo wrogo do Polski i ich rzeczywistości. Polaków uważano za niższą, a Niemców za wyższą rasę.

Czułeś się bardziej Polakiem, czy Niemcem?
Tu w Złotowie czuliśmy się przede wszystkim Niemcami. Złotów był właściwie miastem bardziej niemieckim, niż polskim. Polaków było tu niewielu, chyba, że kilku autochtonów.

Czy należałeś do jakiejś organizacji?
Należałem do Hitler Jugend i Jung Volk. Była to faszystowska organizacja młodzieży niemieckiej. Ubrano nas w różnego rodzaju piękne mundury, uczestniczyliśmy w wspaniałych szkoleniach i mieliśmy swoje domy Jugend Heihm. Siedziba Hitler Jugend znajdowała się nad jeziorem Zaleskim w Złotowie. Była to potężna budowla.

Kto był Waszym nauczycielem?
Ćwiczyli nas oficerowie wojsk niemieckich. Takim bezpośrednim przełożonym był Rudolf Schtemler –as lotnictwa niemieckiego. Byli to ludzie bardzo wysoko cenieni przez naród niemiecki i ludność złotowską. W czasie urlopów przed całą szkołą opowiadali o swoich wyczynach bojowych.

Oni kształtowali naszą osobowość. Naszymi nauczycielami byli również oficerowie SS. Oni naturalnie nigdy nie chwalili się tym, że byli zabójcami, a wojnę traktowali jako zło konieczne.

Czy wiedzieliście jak Niemcy traktują Polaków?
My mieliśmy inaczej niż moi rówieśnicy w Polsce, albo w krajach podbitych, tam gdzie panowała nędza i głód, gdzie Niemcy prześladowali. O tym wszystkim właściwie dowiedziałem się po wojnie z radia, prasy i telewizji. O obozach żaden z autochtonów nigdy się nie dowiadywał. Zawsze uważaliśmy, że Niemcy są narodem bardzo szlachetnym i w tym duchu nas wychowywano. Uwielbialiśmy polityką wodza Niemiec, bo nam się tu bardzo dobrze powodziło. Moja pięcioosobowa rodzina przez cały okres wojny nigdy nie zaznała głodu.

Czy spotkałeś kiedyś Adolfa Hitlera?
Tak, to było w roku 1944. Wojna skłaniała się już chyba ku końcowi, ale Niemcy jeszcze wierzyli w to, że Hitler wygra wojnę. Wtedy cała nasza jednostka Hitler Jugend ze Złotowa pojechała do Berlina na wielką manifestację. Nocą przemaszerowałem przed Hitlerem. Ludzie wariacko wiwatowali na cześć swojego wodza. Hitler stał około 40-50 metrów ode mnie. Przebiegaliśmy pod jego trybunami w otoczeniu generacji niemieckiej. Hitler pozdrawiał. Wygłosił potężną mowę do narodu niemieckiego. Oni zatruwali jadem, nienawiścią wszystko, co było antygermańskie, a przede wszystkim nienawidzili Żydów. Dziwiłem się, że Hitler jest w stanie otumanić 38 milionów Niemców, 99% z nich wierzyło w słuszność i zwycięstwo Hitlera. Tak właśnie wyglądało moje spotkanie z Hitlerem.

Czy walczyłeś z bronią w ręku?
Właściwie bezpośrednio nie walczyłem. W 1945 roku, kiedy wojska polskie i wojska niemieckie nacierały na Piłę, wszystkich młodzieżowców wysłano na linię frontu koło Berlina. Staliśmy w okopach jakieś 3-4 dni, a później wszystkie dzieci zabrano do domów. Brałem udział w ataku lotnictwa angielskiego na Piłę. To był straszny dzień. Bombardowano zakłady, w których pracowałem. Anglicy rzucali na te tereny bomby fosforowe, które przy rozpryskaniu paliły wszystko, co spotkały na swojej drodze.

Jak wyglądało Twoje życie po wojnie?
Moje życie po wojnie było okropne. Jeśli na przykład Polacy, na wschodzie, cieszyli się wyzwoleniem i zakończeniem wojny, to moja rodzina i autochtoni nie czuliśmy się zwycięzcami, to nie było zwycięstwo nad faszyzmem. Czuliśmy się jak niewolnicy, jak ludzie, którzy zostali okupowani przez wojska polskie i radzieckie. Polacy i radzieccy żołnierze robili wszystko, aby odrzucić od siebie całe moje pokolenie autochtonów złotowskich. Nie czuliśmy żadnej sympatii do wojsk polskich i radzieckich. Traktowaliśmy je nie jako wojska wyzwoleńcze, tylko jako wojska okupacyjne. Uczyniono nam niestety wiele krzywdy. Moją matkę zgwałcono na oczach całej rodziny. Mojego stryja Janka Hoppe zamęczono w komendanturze wojennej. Moją ciotkę Annę Hoppe zarażono syfilisem i zmarła w wielkich mękach. Wielu naszych ziomków traktowano w bestialski sposób, jak zwyczajnych przestępców, a przecież my nie robiliśmy nikomu krzywdy. Autochton dla wojsk polskich był Niemcem. W lutym 1945 roku komendantura polska zrobiła nagonkę na autochtonów. Zgarnięto nas, około 1000 osób, do dzisiejszego Starostwa. Tam nas więziono i traktowano jak niewolników niemieckich. Pod kontrolą silnie uzbrojonych wojsk polskich przeprowadzono nas do obozu koncentracyjnego w Pile. Czyli byłem więźniem obozu koncentracyjnego, który Polacy urządzili dla Niemców, na tych terenach niby wyzwolonych. W samym obozie działy się okropne sceny. Mojego przyjaciela, 14-letniego chłopca, zastrzelono dlatego, że miał przy sobie nóż do czyszczenia paznokci. Wielu ludzi zastrzelono na oczach całego obozu. Niektórzy umierali w nocy ze strachu. Podczas pobytu w obozie musieliśmy pracować przy sprzątaniu tych bomb, które nie eksplodowały. To była bardzo niebezpieczna praca. Ale jako niewolnicy niemieccy nie mogliśmy pozwolić sobie na żaden opór. W maju czy w czerwcu 1945 roku 5-6 tysięcy osób z obozu wywieziono do kopalń na Śląsk, gdzie pracowali przez pół roku. Nikt z tych ludzi nie powrócił po wojnie do swoich rodzin. Dla nas ten okres był tragiczny. Wielu moich przyjaciół Polacy zastrzelili tylko dlatego, że byli ranni. Polacy zabijali swoich chlebodawców, u których pracowali. Tak zabito moich kolegów, tylko dlatego, że to była chęć odwetu, albo zwyczajna radość z zabijania. My nigdy nie czuliśmy sympatii do tych Polaków.

Czy uważasz, że obecne pokolenie młodzieży odczuwa we właściwy sposób groźne następstwa II Wojny Światowej?
Na ten temat nie mam wyrobionego zdania. Ostatnio np. pan burmistrz Wojtiuk zorganizował w naszym mieście bardzo ciekawy Piknik Militarny. I tak np. w letnim kinie wyświetlony został film zrealizowany na podstawie sztuki Leona Kruczkowskiego „ Pierwszy dzień wolności”, ponieważ z tą postacią dramaturga i pisarza, który jako żołnierz więziony był w pobliskim oflagu Gross Born związana jest najnowsza historia Jastrowia. Młodszym czytelnikom warto przypomnieć, że sztuka i film powstała na podstawie zdarzeń, które miały miejsce w Jastrowiu. Oczywiście było wiele innych atrakcji m.in. inscenizacja walk o Jastrowie w wykonaniu grup rekonstrukcyjnych. Była wystawa pojazdów militarnych z możliwością przejażdżki, były również stoiska handlowe z militariami i liczne konkursy dla dorosłych i dzieci, która sprawdzała się w szczekaniu z broni pneumatycznej.

Pomyślano, że może warto stworzyć taką szansę by społeczność nawet w formie rozrywkowej mogło się zapoznać z historią II Wojny Światowej. Na początku źle mi się kojarzyła taka impreza- ze śmiercią wielu żołnierzy, uważałem bowiem, że to jest szarganie świętości. Kiedy jednak osobiście uczestniczyłem w tym wielkim festynie, przyglądając się tym rozrywkom widziałem, że Jastrowianie chyba po raz pierwszy od wielu lat tłumnie uczestniczyli w powyższej imprezie i przy okazji świetnie się bawili. Organizatorzy przy okazji wywołali całkowicie nowe spojrzenie na tragiczne losy ostatniej wojny światowej. Jestem również przekonany, że taka ocena będzie w przyszłości tematem intensywnych badań historycznych naukowców, ponieważ każde pokolenie na swój sposób komentuje wydarzenia tamtych lat.

Czy po tak drastycznych przeżyciach dziś możesz powiedzieć że jesteś spełnionym i szczęśliwym człowiekiem?
Prawda historyczna o zbrodniach hitlerowskich na wschodzie i nie tylko tam dotarła do mojego germańskiego mózgu długo po zakończeniu wojny. Gdybym znał ją wcześniej, nie zdziwiła by mnie tak boleśnie żądza odwetu tuż po zajęciu terenów złotowskich przez żołnierzy polsko - radzieckich. Mój osąd tych „czynów” byłby bardziej obiektywny, ale czy zbrodnia jako taka, niezależnie od tego przez kogo dokonana, może być liberalnie traktowana? Niestety opisane przeze mnie bestialstwa ze strony Polaków i Sowietów nie są sprawiedliwie osądzone. Mało tego, polscy historycy też jakby nabrali wody w usta, jaka jest różnica między Katyniem, a zachodem Polski, skąd przepędzono miliony Niemców, zgwałcono w tym czasie setki młodych dziewcząt niemieckich, zamordowano wielu Niemców, katowano starców i kobiety. Osobiście mogę opisać wiele takich wypadków. Wszystko o czym piszę, jest oparte o tragiczne fakty historyczne i osobiste przeżycia. Dlaczego więc rozpamiętuję te mroczne nawet dla mnie zakamarki tak odległych przecież wydarzeń? Po trochę dlatego, by w taki właśnie sposób podziękować swoim wspaniałym przodkom, babciom i dziadkom, rodzicom, siostrom i bratu za pomoc w rozumieniu samego siebie. Wnikanie w zakamarki własnej duszy pomaga niekiedy w prowadzeniu ładu i rozsądku pomiędzy chciejstwem stale nienasyconym ciałem ludzkim i moralnym wyborem właściwej drogi życia! Po co moi wnukowie i wnuczki mają błądzić w obłokach, by twardo lądować, kiedy niechciane eksperymenty dziadka choć w pewnej mierze złagodzą to lądowanie lub wstrząsy na wyboistym padole ich też niełatwych ścieżek. Gdybym tego nie napisał, ta przeklęta wojna się dla nich nigdy nie skończy, gdyż bolesne wspomnienia zatrują radość współczesnych doznań. Człowiek mojego pokroju i wnętrza zbyt łatwo staje się łupem w rękach wytrawnych graczy. Nigdy nie miałem odwagi, aby rozpoczęte dzieło doprowadzić bezkompromisowo do zwycięskiego finału. Studiowałem ekonomikę, rolnictwo, nie broniąc pracy magisterskiej. W wojsku awansowałem do stopnia kapitana, nie służąc zawodowo; budowałem nowe spółdzielnie produkcyjne od podstaw w gołym polu, kiedy już była rentowna budowałem nową. Nigdy nie korzystałem z górnego pułapu przysługujących mi według ustawy poborów, a przydzielone nagrody i premie dzieliłem wśród kadry, bo na nie wspólnie przecież pracowaliśmy. Z tego też powodu aktualnie otrzymuję emeryturę na poziomie ubogiego krewnego. Życie w kłamstwie i bez miłości jest gorsze niż śmierć, więc taką właśnie drogę przez mękę wybrałbym ponownie, gdybym miał znów 20 lat. Hartowałem się dość długo, na starość jestem wreszcie w pełni dojrzałym dziadkiem swoich wnuków i prawnuków, z których cieszę się i tęsknię za każdą chwilą wspólnych doznań.

http://zlotowskie.pl/bolesna-prawda-o-ii-wojnie-swiatowej,9110.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 128
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
99% Niemców wierzyło w słuszność i zwycięstwo Hitlera"

a wśród nich i Polacy-autochtoni :)

Pogmatwane to wszystko, Polak-autochton, bardziej Niemiec (w domu rozmawiają po niemiecku), w Hitler Jugend, defiluje przed Hitlerem, w czasie wojny nie zaznaje głodu, chłodu, o bestialstwach niemieckich nic nie wie.

Później ogląda wstrząsające mordy Polaków i Rosjan na Niemcach i się dziwi. I właściwie tylko z tej strony zna okropności wojny. Gwałty Rosjan (nie wiem czy Polaków też) na ludności niemieckiej z tzw. Ziem Odzyskanych i nie tylko to oczywiście kolejny skutek wojny, jednak autor nie miał możności dostrzec podobnych zachowań ze strony swoich pobratymców (powiedzmy szczerze Niemców, bo chyba jednak bardziej czuł się Niemcem niż Polakiem). To wypacza jego obraz.

Właściwie nie jest to opis samych przeżyć z wojny tylko tuż przed i tuż po.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tradycyjnie sami niewinni, pokrzywdzeni i do tego oszukani.Przeczytałem i łezka mi się zakręciła w oku, w połączeniu z opowieściami babci jednego z naszych forumowych kolegów której to Niemcy przez całą wojnę pomagali powinienem żałować że moich wszystkich Niemcy nie wybili. Ale nie żałuję, oj ja niewdzięczny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
A skad chlop np na farmie w Bawarii mial wiedziec- z gazet?
Wiedzieli o rabunkach i pracy przymusowej- bo efekty tego docieraly do zwyklych obywateli jako nagroda za tzw trud wojenny- ale o obozach etc nikt przeciez nie trabil na prawo i lewo. Wiedzieli Niemcy z terenow wschodnich, zolnierze, politycy/dzialacze. Malo ktory o tym glosno mowil- a listy z frontu byly cenzurowane- wiec nawet jesli Hans" mial sumienie, to i tak wiele w liscie do domu nie napisal.
...Nie, nikogo nie bronie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O obozach to wiedzieli wszyscy - w koncu bylo ich w Niemczech wiele. Mialy jak kazde inne takie miejsce rowniez (jezeli ni glownie) role zastraszajaca. I roli by nie spelnialy jezeli nikt o tym nie wiedzial.

O skali i 'specjalnych' obozach to zgoda, mogl przecietny smiertelnik nie wiedziec ale raczej jezeli nie chcial wiedziec bo ploty o tym byly w obiegu codziennym. Za to jestem gotow przyjac ze logicznie myslacy czlowiek mogl te ploty odrzucic jako nieprawdopodobne - bo koniec koncow przeciez to bylo obledne - nawet jezeli sie pominie zagadnienia etyczne - gdy panstwo bylo w smiertenym zagrozeniu kierowac takich rozmiarow resorty od produkcji wojennej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obozy- jak najbardziej, nawet cieszyly sie wielkim poparciem. To tam przeciez ODOSOBNIANO jednostki szkodliwe (komunisci, homoseksualisci, kryminalisci- pewnie nawet w takiej kolejnosci priorytety im nadawano). Natomiast to co sie dzialo juz pozniej, w czasie wojny, bylo nieporownywalne. Te informacje juz nie byly tak rozpowszechniane, a nazwa funkcjonowal ta sama- oboz koncetracyjny, czyli miejsce zbiorowego odosobnienia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mauzz, o czym Ty do nas rozmawiasz...

Powiedz mi, kto wybijał szyby w żydowskich sklepach przed wojną? Jak Niemcy tłumaczyli nagłe zniknięcie ich żydowskich, polskich, cygańskich, niepełnosprawnych, homoseksualnych sąsiadów?

Poza tym wachamni i obsługa obozów jeździła do domu na urlopy, gdzie przy sznapsie mówili o tym, co robią. Niemcy doskonale wiedzieli, co się dzieje. A chłop z zapadłej wiochy w Bawarii wiedział najlepiej, bo na co dzień korzystał z pracy robotników przymusowych.

Oczywiście, że 100% mogło nie zdawać sobie sprawy ze skali i metod, natomiast samo zjawisko było jak najbardziej znane i powszechnie akceptowane.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry jesli urazilem- odnioslem sie jedynie do stwierdzenia, ze o BESTIALSTWACH wiedzieli wszyscy niemcy"
Tak jak nie lubie Niemcow- tak nie lubie uogolnien... Bo kozystanie z pracy przymusowej i wybijanie szyb to jeszcze nie bestialstwo, jakkolwiek by tego nie osadzac.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praca przymusowa to nie bestialstwo? Tu bym polemizował. Mój śp. Dziadek jako młody chłopak został wysłany na roboty do niemieckiego bauera. Spał w chlewie ze świniami i zazwyczaj jadł to co one. Jak to nazwać, jeżeli nie bestialstwem właśnie?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja rodzina od strony dziadka (ur.33) została wywieziona na północ Niemiec i swego bauera wspominają bardzo dobrze, mieszkali w ludzkich warunkach, pracowali na polu nie ciężej niż u siebie w Polsce - i co wspomina mój dziadek zawsze zasiadali razem do stołu, przy jednym stole z niemiecką rodziną jedli to samo jedzenie - co jak się nie mylę było przez Niemców karane.


Z rodziną babci (ur.'31) było trochę gorzej, gdyż jej brat trafił w '43 do obozu, z którego już nigdy nie wyszedł. Podczas wojny zginął też jej najmłodszy brat, który nie otrzymał podstawowej opieki medycznej. Koło jej domu (starego, jeszcze drewnianego)był nowy murowany - gdzie osiedlili się Niemcy, prawdopodobnie oficerowie SchuPo. Wśród nich był Ślązak August Polak (nie wiem czy tak się pisze)- którego babcia wspomina mile, od niego jadła pierwszy raz czekoladę, zawsze jak dostawał paczki to np. czekoladę wymieniał na masło czy śmietanę. Oczywiście we wsi nie brakowało też złych Niemców, babcia wspomina szczególnie o jednym bodajże nazwisko Schultz (nie znam pisowni nazwiska i imienia)- nieraz od niego dostałą, a raz jak pijaku wpadł do jakiejś płytkiej studni to wpadł do domu i groził, że ich wszystkich pozabija, ale prababcia zaczęła go błagać, płakać, modlić się przy nim, że w końcu odpuścił. Babcia też bardzo dobrze pamięta, jak raz pojechała do księdza z ich wsi który był więziony w więzieniu Montelupich w Krakowie (ok.40 km od wsi), niedługo po uwolnieniu owy ksiądz zmarł. Babcia też mówiła o tym jak ukrywali kilku żydów na polu w stogach siana.

Jeszcze długo bym mógł tak pisać, i co ciekawe babcia nie jest żądną bohaterką, nie brała udziału w żadnych walkach, powstaniu, to była zwykła pomoc dla ludzi których praktycznie znała od urodzenia - każdy robił tyle ile mógł.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój śp. Dziadek jako młody chłopak został wysłany na roboty do niemieckiego bauera. Spał w chlewie ze świniami i zazwyczaj jadł to co one. Jak to nazwać, jeżeli nie bestialstwem właśnie?"

Lipek, twój śp. dziadek dzięki temu bestialstwu zapewne przeżył wojnę i raczej większego głodu nie zaznał.
Najwyraźniej chyba nie do końca rozumiesz słowa estialstwo". Bo jeżeli tak chcesz nazywać to co spotkało twojego dziadka, to jak w takim razie nazwiemy rzezie Ukraińców na Polakach na Wołyniu, gdzie zastosowane metody zabijania ludzi można przyrównać jedynie do stosowanych wśród ludów barbarzyńskich czy sytuacje w obozach zagłady.

Mój śp. dziadek i żyjący ojciec przeżyli Syberię. Bywały dni gdy za jedyne dzienne pożywienie służyła pieczona w ogniu cebula. Byli jak sądzę w sytuacji znacznie gorszej niż twój dziadek, a jednak nigdy nie mówili o bestialstwie bolszewików, co najwyżej o nieludzkich warunkach życia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem ten artykuł z ciekawością. Ukazuje inny punkt widzenia, z którym mamy prawo się nie zgadzać, momentami wydaje się jednak szczery. To wspomnienia nastolatka z małego, zapyziałego miasteczka, dosyć wąska perspektywa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Domilud, co ty człowieku wypisujesz za banialuki? Nawet nie chce mi się tego komentować. Zamiast tego mam propozycję: zamknij się na cały miesiąc (proponuję styczeń) w chlewie i odżywiaj się tylko obierkami i innym badziewiem. Zobaczymy, ile pożyjesz.

Jeżeli chcesz stopniować bestialstwo to powodzenia. Chętnie zapoznam się z Twoją skalą. Rozpoczynasz jakiś wyścig na zbrodnie? Dla mnie bestialstwem jest traktowanie ludzi jak świnie, dla Ciebie to jak widzę luzik i nic zdrożnego. Jak widać każdy ma swoją wrażliwość.

Równie dobrze mogę napisać, że twoi bliscy też przeżyli wojnę tylko dzięki temu, że zostali zesłani na Syberię, daleko poza linię frontu. Bezsens, prawda?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogodzę was.
Proponuję pamiętać o docelowych planach nazistów. To że w opisanej sytuacji ktoś trafił na ludzkiego Niemca nie zmienia faktu ze docelowo naród polski przewidziany był do eksterminacji a jego część ta mniej rozumna do niewolniczej pracy. To ze ktoś dostał od Niemca kromkę chleba czy czekoladę nie zmienia faktu że może za 5-6 lat został by przepuszczony przez komin w Auschwitz czy innym sanatorium.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Były takie wizje nazistów w stosunku do Słowian (oni nawet unikali rozróżniania narodowości słowiańskich). Trzeba o tym pamiętać. Była także dosyć powszechna niechęć, nienawiść, pogarda do Polaków, wśród przeciętnych Niemców z końca lat 30-ych. Było to znane wcześniej zjawisko, ale pogłębiane, podsycane umiejętną propagandą.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
Witam:) Niemcy byli różni, tak jak i Polacy:) mój dziadek strzelec CKM 83Pułku Strzelców Poleskich po poddaniu się Modlina trafił na 5lat i 7 miesięcy na roboty do Niemiec. Pracował u Bauera w Bawarii. Z zawodu był szewcem, ale umiał też strzyc :) Pochodził ze wsi, więc wiedział co i jak. Pracował u człowieka który nienawidził Polaków. Opowiadał jak go bił, głodził i znęcał się nad nim. Pracował od 5 rano do późnej nocy. czasem cichcem wziął jajko żeby zjeść w tajemnicy na surowo:) Ale do rzeczy. Ten bauer miał 3 synów, najmłodszy miał 17lat to on najbardziej znęcał się nad moim dziadkiem był zawziętym nazistą, dwaj pozostali( starsi) nie byli tacy źli. Wszyscy trzej trafili na front wschodni. wrócił tylko najmłodszy. Bez nóg i z jedną ręką. Dzidek wspominał że po Stalingradzie już nie był nazistą:) Poglądy mu się zmieniły:) Dwaj starsi zginęli. Był też sąsiad który (niemiec) który przychodził do dziadka żeby ten nareperował mu buty. W tajemnicy przynosił mu jedzenie, Był przeciwnikiem Hitlera od początku, tez stracił kilku synów na wojnie. Dziadek opowiadał jak wyzwalali ich rosjanie. Podczas wkroczenia do gospodarstwa w którym pracował mój dziadek rosjanin zapytał mojego dziadka: Charoszy czeławiek ilja niet? Bo jak niet to rozstrelajem wsiech w pizdiet?:) Dziadek widząc strach i przerażenie w oczach gospodarza i jego rodziny( żony i córki) powiedział Charoszy. i tak uratował im życie, mimo wszystkich krzywd. Mój wujek posiada jeszcze zdjęcia dziadka z owymi Niemkami na tle domu w Bawarii:) Natomiast inny robotnik mieszkający kilka domów dalej kazał swoich gospodarzy rozstrzelać i ruscy bez namysłu ich rozstrzelali. ale co tu dużo mówić:) Plany Hitlera co do losów Polaków były jasne i nie ma co się spierać: Są ludzie i ludziska:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
za to mój śp. dziadek mieszkał na mazurach w pobliżu granicy niemieckiej. Gdy wojska niemieckie zajęły Polskę żyło mu się średnio. W roku 42 dostał przymusowe wezwanie do wojska niemieckiego za niestawienie groziło rozstrzelanie. Zgłosił się bo bał się o swoją rodzinne. W taki sposób nazbierali grupkę polaków których szkolono do walki z aliantami. Po przeszkoleniu na terenie Niemiec miasta nie pamiętam ale to było na północy niemiec bo opowiadał, że kąpał się w morzu. Jego jednostka składała się z polaków i kilku niemcow co mieli pilnować ich aby wykonywali rozkazy dostała rozkaz obrony francuskiego miasta Caen. Opowiadał jak strzelała artyleria, a on w tm czasie myślał jak się poddać i trafić do sprzymierzonych. Aż w końcu udało mu się oddalić od jednostki zostawił broń amunicję i kurtkę wermahtu w rowie i poszedł z takim jednym poddać się, trafił do Kanadyjczyków.
Kilka dni spędził w obozie jenieckim a potem udało mu się przekonać dowódcę obozu, że jest Polakiem i został przymusowo wcielony do wermahtu. Dostał się do RAF`u ale nie był pilotem tylko pracował w obsłudze naziemnej, uzbrajał samoloty i pomagał je naprawiać. W czasie wojny przyznano mu 3 medale a po wojnie jeszcze 2 w roku 1990. Nigdy nie lubił rozmawiać o wojnie i tylko opowiedział kilka szczegółów....
pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie