Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)
7 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

Czy wiadomo coś o tym, kto te wszystkie podesty dla spadochroniarzy dorabiał, czy to się odbywało pod kontrolą organu nadzoru lotniczego, czy to było certyfikowane? Czy może tylko lotniskowy Kazio to dorabiał?

Całkiem możliwe, że " złota rączka" z warsztatów. W końcu ile maszyn było przeznaczonych do dyspozycji skoczków? Chyba niewiele. Przypomnę inny podest różniący się od tego ostatniego. Jest różnica, a typ maszyny chyba ten sam.

lot spad1.JPG

Edytowane przez formoza58
  • Odpowiedzi 668
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Napisano

Podesty do zeskoków były na samolotach Farman F-68BN4 "Goliath".

Ze sprowadzonych do Polski (od 1926 r.) z Francji 32 szt. w/w w Centralnych Warsztatach Lotniczych przerobiono 4 egz. (P7, 20, 22, 23) dodając platformy. Jedne dla pojedynczego skoczka (razem dwóch na samolocie) a inne dla dwóch skoczków na jednym skrzydle (razem czterech). W LSSiB (Grudziądz) egz. P9 przerobiono w 1928 r. tak by skoczkowie (razem na burcie do 6 ) mogli skakać przez drzwi w burcie kadłuba. Skoki z podestów - metoda zrywu i skoczek trzymał się rozpórki (słupka) ale na zdjęciach widać, ze skakali też otwierając spadochron w locie. Skoki z Farmanów trenowano w latach 1927-1933

Napisano (edytowane)

A w tle "Lotowski" Fokker F-VIIa/1M, ciekawe który z sześciu noszących oznaczenia (od 1929 r.) SP-AAM, SP-AAN, SP-AAO, SP-AAP, SP-AAR, SP- AAS.

A fotografia wykonana zapewne po 1935 r. albowiem począwszy od maja tegoż roku dotychczasowe silniki rzędowe Lorraine-Dietrich LD-12 Eb wymieniono na gwiazdowe Bristol "Jupiter" VII F.

Edytowane przez Edmundo
Napisano

Byłoby świetnie, gdyby moderacji/administracji udało się połączyć ten wątek z wątkiem „Spadochroniarze okresu międzywojnia”, jeśli tylko werk forum na to pozwala, bo szkoda, żeby takie fajne informacje się rozproszkowywały.

Napisano

Poprosiłem Człowieka Śniegu, żeby mechanicy forum spróbowali połączyć dwa takie same wątki spadochroniarskie w tym dziale, bo szkoda, żeby ciekawe informacje rozproszkowywały się. Poprosiłem, żeby dołączyli ten po wielokroć mniejszy wątek do tego i żeby zachowali tytuł wątku, jaki nadał mu Formoza.

Napisano
8 godzin temu, Sedco Express napisał:

Podesty do zeskoków były na samolotach Farman F-68BN4 "Goliath".

Ze sprowadzonych do Polski (od 1926 r.) z Francji 32 szt. w/w w Centralnych Warsztatach Lotniczych przerobiono 4 egz. (P7, 20, 22, 23) dodając platformy. Jedne dla pojedynczego skoczka (razem dwóch na samolocie) a inne dla dwóch skoczków na jednym skrzydle (razem czterech). W LSSiB (Grudziądz) egz. P9 przerobiono w 1928 r. tak by skoczkowie (razem na burcie do 6 ) mogli skakać przez drzwi w burcie kadłuba. Skoki z podestów - metoda zrywu i skoczek trzymał się rozpórki (słupka) ale na zdjęciach widać, ze skakali też otwierając spadochron w locie. Skoki z Farmanów trenowano w latach 1927-1933

Czyli było to robione profesjonalnie, a czy było certyfikowane po próbach państwowych to już pewnie nikt nie dojdzie. Wypadkowości z tym spadochroniarskimi samolotami chyba nie było, z tego co pamiętam.

Przerabiane były także zastrzały (widać na zdjęciach), gdzie dodawano uchwyty dla skoczków, ale to już domyślam się, że było to robione we wspomnianych CWL, więc zapewne też profesjonalnie.

Fascynuje mnie jeszcze jedna rzecz - „ciąg pieszy” (jak to się dziś mówi w branży deweloperskiej) od kadłuba, po skrzydle do podestu skoczka. Pomijam grandę z chwytaniem się cięgien przez skoczków, ale jak oni stąpali po skrzydle, żeby w płóciennym pokryciu nie zrobić nogą dziury? Tak na logikę to chyba musieli mieć surowy nakaz stąpania wyłącznie po żebrach, bo przecież inaczej dewastowaliby pokrycie skrzydeł, a ono jest na zdjęciach nienaruszone. Czy zachował się jakiś opis procedury stawiania kroków po skrzydle do podestu?

Napisano

Kilka drobnych wyjaśnień.

Nie są to zastrzały lecz słupki (stójki) - zastrzały łączą pod kątem kadłub z centropłatem a także jeśli są kadłub ze statecznikiem poziomym. Uchwyty dla skoczków są na słupkach. Nikt nie chodził po pokryciu dolnych skrzydeł - skoczkowie gramolili się na podesty na lotnisku i z nimi "poterodaktyl" wzlatywał. Nie było żadnych "ścieżek" na poszyciu (jeżeli już, to takie wzmocnienia były na płatach przy kadłubie dla wchodzenia do kokpitu ale nie  na tych Farmanach bo załoga wchodziła przez drzwi w kadłubie). Skoczkowie nie mieli potrzeby chwytać się "cięgien" (nawiasem mówiąc nie są to cięgna tylko  wykrzyżowane naciągi - ścięgna w komorze płatów dające sztywność całości - cięgna to linki od lotek/sterów), stali na podestach obejmując słupki.

By mieć pewność, że spadochron się otworzy stosowano skoki metodą tzw. zrywu co zwiększało bezpieczeństwo szkolących się dopiero skoczków.

Napisano

Dziękuję za oświecenie, że skoczkowie startowali już na skrzydłach. Teraz już wszystko jasne.

 

W innych kwestiach…

 

Nie jest to wątek budowy płatowców, więc nie chcę kontynuować takich tematów, bo nie miejsce tutaj na nie, ale na chwilę i tylko na marginesie – nie było i nie ma czegoś takiego, jak „wykrzyżowane naciągi”. To w ogóle nie jest język lotnictwa i techniki lotniczej (a już szczególnie tamtych czasów), w każdym razie nie jest profesjonalny. Są wyłącznie cięgna. W tamtych czasach było 10 typów cięgien. A cięgno to jest coś, co zarówno usztywnia konstrukcję płatowca, jak i służy do układów sterowania. Farman Goliath ma ściągacze cięgien i to kończy wątpliwości, czy to cięgna, czy coś innego. Nawet słynne od czasów pionierskich lotnictwa aż do wybuchu II wojny skrzydło typu monospar – w którym dużo rzeczy „się krzyżuje” – nie ma żadnych „wykrzyżowanych naciągów”, a jedynie ma cięgna. Świetne, bardzo cenione skrzydło, bo bardzo praktyczne, jako że lekkie, mocne i sztywne, także dzięki cięgnom.

 

Co do zastrzałów i słupków – nie ten wątek. :classic_smile:

Napisano
W dniu ‎2010‎-‎03‎-‎29 o 21:24, bodziu000000 napisał:

to zdjęcie bardziej pasuje tutaj

Kurs skoczków spadochronowych LOP w Masłowie k/Kielc 1938"

fot_627_copy.jpg&x=800

Mój ś.p. tata jako dziecko nie opuszczał tego lotniska i to wszystko tam w międzywojniu obserwował. Źle się to skończyło - padło mu na głowę. Został inżynierem lotniczym.

Napisano
Teraz, Sedco Express napisał:

Jak najbardziej polski skoczek.

Okay, dzięki. A ponieważ jesteś mistrzem takich spraw - mógłbyś napisać coś o jego pilotce/hełmofonie/hełmie... nie wiem, jak to nazwać widząc to coś...?

Napisano
W dniu ‎2018‎-‎09‎-‎03 o 17:56, Sedco Express napisał:

Przed startem

start.jpg&x=800

Tu jest nieco podobna ochrona głowy. Czy było w II RP nieco podobnie, jak u Amerykanów, żeby z hełmu dla sportowców (w przypadku USA hełmu dla futbolistów amerykańskich) zrobić coś ochronnego dla spadochroniarzy, tzn. coś pokombinować z jakimś usztywnieniem/wzmocnieniem hełmu spadochroniarskiego?

Napisano (edytowane)

Tylko czy to aby na pewno skoczkowie, zdaje się że widziałem już powyższą fotografię z podpisem że jest to jedna za załóg 1 Pułku Lotniczego a w jego składzie była 211, 212 i 213 Eskadra Bombowa na Fokkerach F VIIB/3m.

Edytowane przez Edmundo
Napisano

Tak jak napisał Edmudo - to załoga Fokkera. Na głowach mają pilotki lotnicze z kieszonkami na słuchawki (łączność w samolocie).

Może są one rodzimej produkcji ? Na zdjęciach archiwalnych z tego okresu można rozpoznać  kilka, jeśli nie więcej  różnych  odmian/wzorów. Wielka szkoda, że nie ma kompleksowego opracowania dotyczącego właśnie wyposażenia lotniczego załóg.

Napisano
3 minuty temu, Sedco Express napisał:

Wielka szkoda, że nie ma kompleksowego opracowania dotyczącego właśnie wyposażenia lotniczego załóg.

Fakt. Pod tym względem fatalnie przegrywamy z Zachodem. Oni mają opisane w książkach każde gogle lotnicze, każdą pilotkę, każdą klamerkę, sprzączkę, kaburę dla pilotów, każdy pas, guzik, pętelkę i co tam jeszcze. U nas jakoś nikt o takich sprawach jak dotąd nie pomyślał.

Napisano
11 godzin temu, Edmundo napisał:

A w tle "Lotowski" Fokker F-VIIa/1M, ciekawe który z sześciu noszących oznaczenia (od 1929 r.) SP-AAM, SP-AAN, SP-AAO, SP-AAP, SP-AAR, SP- AAS.

A fotografia wykonana zapewne po 1935 r. albowiem począwszy od maja tegoż roku dotychczasowe silniki rzędowe Lorraine-Dietrich LD-12 Eb wymieniono na gwiazdowe Bristol "Jupiter" VII F.

To jest może ciut mniej lotnicze, a bardziej dla filozofów idei, ale jest rzeczą zabawną obserwowanie, jak dalece pewne mechanizmy II RP niczym nie różniły się od ich PRL-owskich odpowiedników. Aeroklub II RP i Aeroklub PRL - obie organizacje w zasadzie paramilitarne, przesiąknięte wpływami wojska i z managementem w sporej części wojskowym, nawet jeśli w garniturach na pokaz; LOPP w II RP i LOK w PRL - tak samo paramilitarne; „LOT” w II RP i „LOT” w PRL - to samo, przesiąknięte na wskroś wspomaganiem wojska, a w PRL dodatkowo specsłużb i wojskowych dorabiających za sterami do finału kariery pilota. Chyba tylko lotnictwo sanitarne w II RP i w PRL nie było czymś, na czym aparat przemocy położył łapę, aczkolwiek do czasu, o czym sam bardzo boleśnie się przekonałem w stanie wojennym.

To tak tylko z uśmiechem i pod rozwagę wszystkim bezkrytycznym miłośnikom sanacji, którym się wydaje, że tzw. komuniści (których tu nigdy nie było, bo wszyscy wyginęli do lat 50.) coś zrobili z powojenną Polską, a co nie byłoby znane z II RP.

:classic_smile:

Napisano
W dniu ‎2009‎-‎11‎-‎21 o 18:31, leszek01 napisał:

Czy ten męszczyzna pod kombinezonem nosi cywilne ubranie? Wydaje mi się,że wyrażnie widać krawat. (fragment fotki ROGERYSLAW 2008-06-11 18:18:24)

beztytuu_copy91.jpg&x=800

Workowatość tych polskich kombinezonów była taka, że nie tylko garnitur by się pod nimi zmieścił, ale i zimowe ubranie. Takie to były czasy. W US Army też wtedy wciskali spadochroniarzom takie workowate ubiory do skakania, ale żołnierze pogonili twórców tych worów i skończyło się na sensownych ubiorach polowych w niczym nie przypominających tych worów, jakie żołnierzom wciskano do testów.

Napisano
W dniu ‎2019‎-‎05‎-‎30 o 20:16, formoza58 napisał:

lot spad pck 38rook.JPG

Teraz już mamy zespolone do jednej całości oba wątki spadochroniarskie, jeszcze tylko Główny Mechanik skoryguje tytuł tego wątku na ten, jaki pierwotnie dał Formoza, bo się werk zaciął i mamy spadek po koledze z umiarkowaną znajomością polszczyzny.

Jeszcze raz przejrzałem powoli całe oba wątki, już teraz zespolone, i nigdzie nie ma takiego zdjęcia, jak to powyższe, nad którym się zastanawialiśmy kilka dni temu, co to może być. Czyli kombinujemy nadal...

Napisano
7 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

Czyli kombinujemy nadal...

Czy może być tak, że zdjęcie zrobiono w końcowej fazie rozwijania się czaszy spadochronu?

Napisano
6 godzin temu, MarekA napisał:

Czy może być tak, że zdjęcie zrobiono w końcowej fazie rozwijania się czaszy spadochronu?

 

Chyba raczej nie. Podejrzewam, że może tutaj chodzić o coś innego, ale głowy nie dam. Nie zachowały się archiwa LOPP, a więc cała masa papierów m.in. na temat spadochroniarstwa i spadochronów, a to by bardzo pomogło w ocenie tego zdjęcia. Publicyści historyczni piszący coś o LOPP zawsze korzystali z wiedzy i prywatnych zapisków byłych działaczy (dopóki jeszcze żyli) LOPP, którzy przeżyli wojnę. Ale twarde papiery, takie jak np. dokumentacja polskich Irvinów, budowa ich czaszy, liczba linek, a przede wszystkim rozmieszczenie linek na czaszy to się raczej nie zachowały. Czy Polska modyfikowała zakupiony wzór Irvina też nie wiadomo, a z tego, co widać, być może wykluczyć tego nie można.

 

A właśnie dokładny rysunek budowy czaszy polskiego Irvina mógłby dać odpowiedź na pytanie, co widzimy na tym zdjęciu z pielęgniarką na spadochronie. Niestety nie widzę nigdzie nawet wzoru Irvina, jaki został kupiony przez II RP, a tylko pisze się „Irvin”. Ale jaki? Gdyby był znany wzór to może znalazłby się rysunek jego czaszy, a wtedy już nieco łatwiej byłoby się zmierzyć z omawianym zdjęciem. Nie wiadomo nawet, z czego Polska robiła czasze tych Irvinów – z jedwabiu japońskiego, czy z perkalu? Relacje II RP z Japonią były dobre, więc można tylko się domyślać, że być może z jedwabiu, bo Japonia nakładała wtedy embargo na swój jedwab tylko wobec tych państw, które miały złe stosunki z nią.

 

Pielęgniarka wbrew pozorom nie robi ślizgu, nie ściąga jednej z głównych szelek nośnych, więc nie o takie coś tutaj chodzi. Skoczek (przynajmniej wtedy) musiał lądować z wiatrem. Spadochronów wykonujących ruch postępowy do przodu (jak dziś) wtedy nie było, ani nadzwyczajnie sterownych też nie. Ale jak wspomniałem wcześniej w tamtych latach kombinowano już z czaszami z tzw. kilem. „Kil” miał sprawić, że łatwiej było obrócić się tak, aby mieć do lądowania wiatr w plecy. „Kil” nie był elementem konstrukcyjnym czaszy, ale osiągało się go (po całkowitym otwarciu czaszy) poprzez inny (mniej więcej trzykrotnie rzadszy) rozstaw linek na pewnej części czaszy. Nie jestem pewien, czy to właśnie coś takiego widać na tym zdjęciu, ale być może. I tu następuje powrót do pytania, czy Polska modyfikowała swoje licencyjne Irviny, bo jak dotąd jest to jedyne zdjęcie w tym wątku z tak uformowaną czaszą. Chyba, że to nie jest Irvin i dano tym pielęgniarkom jakieś inne spadochrony, pytanie tylko, co by to mogło być?

 

Ciekawe, że tak uformowanych czasz, jak u tej pielęgniarki, nie widać na brytyjskich spadochronach desantowych z II wojny, w których firma Irvin (choć nie samodzielnie) też miała swój udział.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie