-
Zawartość
9 879 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
Zdjęcia naszych samolotów w latach 1920- 1939
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Nie ma w tym żadnej przesady. II RP to nie USA i nie Niemcy z kulturą posiadania w międzywojniu - nie jako czegoś nadzwyczajnego - radia, lodówki i aparatu fotograficznego. W Polsce do lat 60. aparat fotograficzny w gospodarstwie domowym to było wielkie halo, a w latach późniejszych ruskiego Zenitha TTL trzeba było zdobywać w „kolejce społecznej”. W 1939 r. ceny aparatów fotograficznych Kodaka na rynku zaczynały się od dwóch dolarów, a w wojskowym sklepie PX od 25 centów. W samych tylko Stanach Zjednoczonych aparaty fotograficzne na rynek komercyjny robiło pięć firm. Jak z takimi sprawami było w Polsce to każdy zorientowany w historii raczej chyba wie. -
Przekleństwo aliantów, czyli niefartowny most w Arnhem c.d. Jak już państwo z USAAF nie popisało się 30 września, to USAAF jednak się zawzięły, że ten cholerny most skasują. Ale gadać to sobie można. Wyprawy bombowe szły na ten most 3, 5 i 6 października 1944 r. I nic. Most jak stał, tak stał. Wreszcie 7 października dobito gada. Poszło wtedy ponad 300 bombowców B-26 i A-20 przeciwko różnym mostom w Holandii i Niemczech.
-
Podejdę do tematu po lotniczemu. Gdy już okazało się, że operacja Market Garden to klapa, to państwo alianci postanowili wobec mostu w Arnhem zastosować filozofię psa ogrodnika – „ja nie będę miał, ale i ty nie będziesz miał”. Tyle tylko, że nie okazało się to takie proste i szybkie. Jest sobota 30 września 1944 r. USAAF-owska 387. Grupa Bombowa dostaje rozkaz skasowania mostu drogowego w Arnhem. Wysyła w tym celu 14 bombowców B-26. Chyba kpt. John Yossarian dowodził akcją, bo z 14 bombowców zaledwie 11 bomb spadło w okolicy mostu nie uszkadzając go. Gdzie spadły pozostałe bomby i ilu Übermenschów (jeśli w ogóle), a ilu niewinnych Holendrów zabiły to już chyba dziś nikt nie odpowie.
-
Dobry wątek, jakoś go wcześniej nie wykryłem. Ale oglądanie mojego ulubionego Glider Pilot Regiment w upokorzeniu to ździebko nie na moje nerwy. No nic, przyłączę się do tego wątku na dniach.
-
Czy ktoś wie, w którym miejscu w Grudziądzu zrobiono to zdjęcie?
-
Wieże spadochronowe w okresie międzywojnia.
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Wieża kompletnie nie w stylu inż. Koziołka, czyli „ojca” polskich wież spadochronowych... -
Na hasło „pathfinderzy” większości osób wydaje się, że pathfinder = Europa, front ETO, D-Day, 82. i 101. DPD. A to tak nie działa. Największe tryumfy system Rebecca/Eureka święcił na froncie CBI, tylko że pies z kulawą nogą o tym pisze.
-
Teraz widzę. że do drugiego postu z serii Draculi nie załadował mi się schemat parapacków, żeby z grubsza wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Nadrabiam zatem...
-
Operacja Dracula – Gurkowie-spadochroniarze Na koniec bohaterowie tej akcji. W tle samolot Douglas C-47B-1-DL Skytrain.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT, finał Szerszy przegląd sytuacji 8 km na południowy zachód od Elephant Point nad Zatoką Martaban. Wspólne zrzutowisko Gurków i zasobników „parapacków”.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT c.d. Tu wreszcie USAAF-owscy cargomasterzy mogli się popisać celnością swoich działań. Na zdjęciu widać ostatnich desantowanych Gurkhów i pierwsze parapacki uwolnione z pylonów samolotów C-47. Zasada była taka, że najpierw następował zrzut spadochroniarzy, potem zaś zasobników z zaopatrzeniem, czyli parapacków.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT c.d. Patfinderzy oznaczyli zrzutowisko sygnalizacją dymną (widać w tle zdjęcia) i Gurkowie wysypują się z amerykańskich samolotów.
-
-
Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT Gurkowie już w drzwiach C-47 i gotowi do skoku nad zaplanowanym zrzutowiskiem. W głębi kabiny amerykański jumpmaster noszący na głowie wkładkę do hełmu M1 – bardzo rzadką wkładkę firmy Westinghouse, która jako jedyna podczas II wojny produkowała te wkładki w kamuflażu. W zasadzie jedyni amerykańscy żołnierze, jakich widać wyposażonych w te wkładki to żołnierze na Dalekim Wschodzie, a głównie w Birmie. Ale nie to jest najważniejsze. 1 maja 1945 r. o godz. 2.30 w nocy ww. 317th Troop Carrier Squadron USAAF zrzucił 20 spadochroniarzy-pathfinderów mających przygotować zrzutowisko. Chwilę później inny C-47 z ww. CCG zrzucił dwa tzw. zespoły VCP (Visual Control Party). Wszyscy ci ludzie mieli wspierać prawidłowość desantu. Desant właściwy wystartował z Akyab o godzinie 3 nad ranem. Był złożony z 39 samolotów C-47 USAAF. Pogoda była wredna, lał deszcz, a podstawa chmur była na 450 m. Do zrzutowiska desant doleciał o godzinie 6.35. Desant miał mieć dużą osłonę myśliwców amerykańskich, ale ze względu na podłą pogodę piloci P-51 „nie dali rady” i pogubili się. Ale nie wszyscy. Sześciu zawziętych nie poddało się i faktycznie odprowadziło desant do końca. Poziom wyszkolenia w USAAF (w USN i USMC zresztą też) w lotach bez widoczności był bardzo różny i niektórzy piloci „wymiękali” w podłej pogodzie, ale inni nie.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, finał przygotowań Tu już żarty się skończyły. Wszystkie C-47 są gotowe do startu z podłączonymi do pylonów parapackami, a Gurkhowie szykują się do wejścia na pokłady samolotów, aby desantować się nad tzw. Elephant Point w Rangunie. W tle samolot Douglas C-47A-90-DL Skytrain USAAF. Chociaż bitwę tę określa się mianem bitwy o Elephant Point to de facto spadochroniarzy zrzucono 8 km na południowy zachód od Elephant Point nad Zatoką Martaban.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania c.d. Po odprawie kapitana Williama Culpa załogi C-47 dokonują ostatniej indywidualnej odprawy przed desantem. Samolot tu widoczny to Douglas C-47B-1-DL Skytrain. Załoga samolotu jest już w pełni gotowa do lotu bojowego, ponieważ jest w lotniczych hełmach przeciwodłamkowych M3.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania c.d. Wspólna odprawa przed desantem dla dowódców załóg USAAF i Gurków. Prowadzi ją bardzo doświadczony kpt. USAAF William Culp – weteran normandzkiego D-Day przerzucony z Europy na front dalekowschodni.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania c.d. Gurkowie są już na miejscu i chodzą po lotnisku.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania Zlot samolotów C-47 USAAF mających stąd właśnie wziąć udział w desancie na Rangun. Na pierwszym planie samolot-pathfinder z anteną wczesnego typu do pathfinderskiego systemu Rebecca.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, finał przygotowań Załadunek Gurków przed odlotem na lotnisko Akyab w Birmie. W tle samolot Douglas C-47B-1-DL Skytrain USAAF.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, przygotowania c.d. Zbiórka Gurków-spadochroniarzy.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, przygotowania c.d. „Parapacki” gotowe i podwieszone pod samolotami C-47. Teraz czas na omówienie z Gurkami desantu w Rangunie.
-
Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, przygotowania c.d. Ciąg dalszy przygotowań do desantu na Rangun. Zasobniki „parapacki” spakowane i podłączane przez techników USAAF pod samolotami C-47 szykowanymi do desantu. Przy okazji warto spojrzeć, jak to działało w C-47. 1 maja 1945 r. to już nie były operacje powietrznodesantowe z frontów MTO i ETO. Zaopatrywanie z powietrza spadochroniarzy w trakcie desantów w północnej Francji, w południowej Francji i w Holandii to była prawie granda, albo granda. Co innego już było w Europie w operacjach „Repulse” i „Varsity”. Tam już wyciągnięto wnioski z wpadek wcześniejszych. Rangun i 1 maja 1945 miały to szczęście, że kumulowały w sobie wszystkie doświadczenia IX TCC USAAF w Europie i tym razem zadbano, aby zaopatrywanie spadochroniarzy z powietrza było tak idealne, jak tylko się dało. Pokładowy USAAF-owski cargomaster miał tylko jeden przełącznik elektryczny, aby grzmotnąć cały towar w sześciu parapackach za jednym zamachem. Robiono to z lotu prawie koszącego (jak w europejskiej Operacji „Repulse”) i celność zrzutu parapacków była idealna. Ponadto na froncie CBI bardzo dobrze działało to, czego w ogóle nie było w europejskich USAAF. Bardzo celnych zrzutów zaopatrzenia dokonywały tzw. L-Birdy, czyli samoloty łącznikowe.
-
Operacja Dracula – udział Gurków Operacja Dracula, czyli powietrzno-morski desant na Rangun 1 maja 1945 r. Warto wrócić do gurkaskiego desantu na Rangun i spojrzeć na niego w historii obrazkowej od samego początku, bo desanty nie biorą się znikąd, tylko mają swoje przygotowania. W Polsce jakoś nie specjalnie pisze się o takich epizodach historycznych z tamtego regionu świata. Czym była Operacja Dracula to – mgliście niestety, nierzetelnie i z wyżynaniem z niej Amerykanów – można coś odrobinę poczytać w necie. A jak raz wątki amerykańskie są bardzo ważne w wątkach gurkaskich. Tendencyjne, selektywne i niepełne informacje o Draculi piszą w necie chyba społeczności Commonwealthu, na dodatek chyba nie cierpiące Stanów Zjednoczonych, ponieważ zapomniało się tym autorom, jak adm. Louis Mountbatten bardzo usilnie prosił amerykańskiego szefa sztabu gen. Georgeꞌa C. Marshalla, żeby USAAF nie opuszczały Indii i Birmy przed operacją Dracula. Amerykanie już wcześniej ogłosili, że ich główne interesy są w Chinach i to tam przenoszą swoje lotnictwo. I Marshall jeszcze ten jeden raz poszedł na rękę Commonwealthowi. Chyba to nazbyt upokarzające do dziś dla commonwealthowców, bo to, co jest napisane o Draculi i USAAF np. w samej tylko Wikipedii to niepoważne, a już na pewno nieuczciwe. Na pewno autorzy tekstu o Draculi w Wikipedii nie korzystali z tych źródeł, jakie wymienili, bo by napisali swój tekst inaczej. No, chyba że są manipulantami. Wśród flag alianckich uczestników Operacji Dracula w Wikipedii znalazły się nawet flagi Francji i Holandii, a nie znalazła się flaga USA. Bardzo to dowcipne zaważywszy, ile USAAF naharowały się nad Draculą od początku kwietnia do końca operacji. Ale to już tylko na marginesie. Gurkhowie wiążą się jak najściślej z amerykańskim wsparciem na całym froncie CBI i także w operacji Dracula. Desant spadochronowy 1 maja 1945 r. na Rangun zrealizowały różne doraźnie dobrane pododdziały spadochronowe Gurkhów, ponieważ 44. Indyjska DPD w tamtym czasie była dopiero w stanie organizacji i na różnych etapach szkolenia. Oddział specjalny do desantu na Rangun, złożony z ok. 700 gurkhaskich spadochroniarzy, zebrano z najlepiej wyszkolonych żołnierzy 2. batalionu spadochronowego Gurkhów (z 77. Indyjskiej Brygady Spadochronowej) i 3. batalionu spadochronowego Gurkhów (z 50. Indyjskiej Brygady Spadochronowej). Z historią tego desantu wiążą się dwa lotniska - Kalaikundah w Indiach i Akyab w Birmie. Na tym pierwszym odbywały się przygotowania do desantu, po czym wszyscy przelecieli na to drugie i ono stało się miejscem startu do powietrznodesantowej części operacji Dracula. Przez „przygotowania” należy rozumieć przygotowania wszystkiego i wszystkich – zarówno spadochroniarzy, jak i załóg USAAF, personelu technicznego USAAF, samych samolotów i wreszcie służb zaopatrzeniowych muszących przygotować wszystko do tzw. parapacków samolotowych, czyli zasobników z wyposażeniem dla spadochroniarzy, ponieważ w desancie nie wzięły udziału zwykłe samoloty C-47, ale specjalizowane do precyzyjnych zrzutów zaopatrzenia. W poniższej historii obrazkowej nawet jeśli na jakimś zdjęciu nie będzie widać Gurkhów to jednak wszystko, co tam będzie, jest związane wyłącznie z nimi i z zapewnianiem im wsparcia po desancie. Zaczynamy od lotniska Kalaikundah (znane też z pisowni Kalaikunda). W pierwszej połowie kwietnia 1945 r. na lotnisko to ściągnięto USAAF-owskie dywizjony transportowe 317. (z 2nd Air Commando Group) i 319. (z 1st Air Commando Group), a dodatkowo wydzielony oddział samolotów transportowych C-47 z USAAF-owskiej CCG (Combat Cargo Group). Już wtedy byli tam Gurkhowie i dokładnie w tym czasie wszystkie trzy jednostki amerykańskiego lotnictwa transportowego zaczęły ćwiczyć z Gurkhami skoki spadochronowe. Na pierwszy ogień do ćwiczeń z USAAF-owcami poszedł ww. 2. batalion Gurków. Między 14 a 26 kwietnia przeprowadzono z Gurkhami szczególnie intensywne ćwiczenia nocne na celność zrzutu skoczków i parapacków z zaopatrzeniem. Proste to wszystko nie było, bo Amerykanie narzekali, że Gurkhowie są wyszkoleni w desantach „po brytyjsku”, a w USAAF działa to inaczej. Poniżej: Lotnisko Kalaikundah. Gurkhowie szykują sobie samolotowe parapacki, w tym przypadku z amunicją do karabinów maszynowych.
-
Kluczem do zrozumienia tego fenomenu są amerykańskie wojskowe sklepy PX, gdzie wszystko było za ćwierć darmo. Aparat fotograficzny tamże kosztował mniej niż pół dolara, więc kto by go sobie nie kupił na wojnę? Kto by nie kupił, zważywszy że miesięczny żołd sierżanta US Army wynosił 114 USD, a żołd podporucznika 150 USD?