
Erih
Użytkownik forum-
Zawartość
6 198 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
30
Zawartość dodana przez Erih
-
Żadna tajemnica, Kielecczyzna. Ale "rajdowców" spotkasz wszędzie. O butelki popytaj może pod miejscowym sklepem - tam znajdziesz tych co z ambony korzystali w celach spożywczych. Podobnie odpadki, chyba że za "syf" uważasz jabłka czy kukurydzę. A flaki w lesie w 100% to nie pamiątka po polowaniu, tylko po uboju gospodarczym. O robienie dróg w lesie popytaj kolegę Takafura, wyjaśni ci z detalami. PS Pospaceruj sobie przed świtem po lesie tak w grudniu czy styczniu, będziesz miał nos jak Rudolof bez wspomagaczy.
-
Psinco sobie poradzono z krosiarzami, qadowcami i baranami urządzającymi sobie na "prywatnych drogach" rajdy ile fabryka dała na bani. W rodzinnych okolicach żony taki "kozak" tego lata skasował przystanek z którego minutę wcześniej bus zabrał dzieciaki. On przecież po swoim polu pycił... A ktoś mu tam przystanek bez jego zgody postawił... Barany na motorkach czy tam rowerkach rozpychający się po górach to inny temat. A myśliwi polujący w granicach swojego obwodu po prostu w prawie są, i takiemu durniowi, posiadaczowi zagajnika zwyczajnie w niczym nie przeszkadzają. Korzystać ze swojego "kawałka lasu" może w pełni. No, chyba że jest chorobliwym pieniaczem któremu wszystko i wszyscy przeszkadzają.
-
Pretensje do panów R i Ch że wkleili nas w określoną sytuację geopolityczną, gdzie wszystkie lasy były państwowe (a jeżeli nie były, to tylko niedopatrzenie miejscowych organów). A z tym korzystaniem, to już pisałem - korzysta zwierzyna rozmaita. Myśliwi korzystając ze zwierzyny płacą - od każdej pozyskanej sztuki. Plus płacą za wszelkie poczynione przez zwierzynę szkody. W dodatku zwierzyna w podogoniu ma, czy las jest "prywatny" czy "państwowy". Inny przykład - jak po "prywatnej" drodze ktoś będzie pycił 200/h na dużej bani, to też się oburzysz, że mu smerfy prawko zabiorą i do pierdla wsadzą?
-
Psie sranie pod garażem, klatką, na chodniku czy placu zabaw jest zabronione - ustawowo. Jeżeli się zdarzy - właściciel ma psi obowiązek po swoim pupilu posprzątać.
-
Oczywiście, jeżeli jest on częścią obwodu łowieckiego. Właściciel może go z obwodu wyłączyć (na dziś - nie dać zgody na włączenie) wtedy nikt z myśliwych tam zaglądał nie będzie. Tylko w takim wypadku, zapomnij np o odszkodowaniach itp. Wyjątkiem są odstrzały sanitarne.
-
Coś mi edycja nie działa. W temacie psów bez smyczy: https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,27908846,wolbrom-lod-zalamal-sie-pod-czterema-osobami-trwa-akcja-ratunkowa.html#s=BoxLoCpLink tylko trzy trupy.
-
Jakieś dwa typy zdemolowały aptekę i pobiły aptekarza, który zażądał założenia maseczki. Żona domaga się żebym siadł u niej na bramce z siekierą albo innym odpowiednim narzędziem, by egzekwować wymogi sanitarne. Bo w razie czego, to jej sanepid wlepi srogi mandat, a pajace którym maseczka gryzie liczko myślą nie skażone, dadzą w długą. Tak że tego...
-
Pieseł oszczał komuś alufelgi, właściciel "fury" się wkurzył. Dziś rano obsobaczyłem pańcię, której pieseł srał u mnie pod garażem. Pieseł przeżył, pańcia uciekła z płaczem. PS Pies w terenie ma mieć kaganiec na mordzie, i chodzić na smyczy. Jak będzie ganiał zwierzynę leśno-polną, może zostać odstrzelony. A nawet powinien.
-
Yeti, ludzie pazury mają marne (wyjąwszy niektóre panie), kły też niespecjalne, więc muszą nadrabiać nowinkami technologicznymi w rodzaju atlatla. PS Jak powiem znajomym że ich Iże i Mośki to nowinki techniczne to spuchną z dumy.
-
To samo napisałem powyżej. PS Yeti, urocze zdjęcie. PS do PS jakby się ktoś pytał, ten w futrze to jak najbardziej myśliwy
-
Chodzi o to że nie wiemy jak wyglądała umowa i kto co spierdolił. Ja na ten przykład, nie będąc myśliwym za to potrafiąc dobrze strzelać, na taką imprezę bym się za żadne pieniądze nie pisał. Zażądałbym obstawy policji, opróżnienia terenu z osób postronnych w promieniu kilometra i jeszcze cholera wie czego. No i jeszcze ubezpieczenia od wszelakich roszczeń odszkodowawczych. O ile zakład, że nie dostałbym zlecenia?
-
Owszem. Bo znając życie dał się podpuścić miejskim urzędasom, że taki odstrzał jest w porządku. Nie każdy myśliwy jest mistrzem Masterminda przewidującym na 5 ruchów do przodu. Gdyby strzelec był mądry, to zażądałby obstawy straży miejskiej, nagonki, odpowiedniego terenu, stanowiska strzeleckiego z przewyżką i innych szykan. I wtedy miejski magiel mógłby mu naskoczyć. A że był głupi, to ganiał te dziki po osiedlowych alejkach, usiłując wypracować sobie możliwie czysty strzał, a teraz będzie się srogo tłumaczył.
-
Nie wiem, czy ten osobnik z cyrku uciekł, jest myśliwym czy kupił uprawnienia na bazarze. Odstrzał zleciło miasto, i o ile wiem, to miejscy urzędnicy powinni zadbać by odbył się on w sposób bezpieczny dla mieszkańców. Na 99% urzędasy nic w tym kierunku nie poczyniły, tylko znalazły jelenia, który za małą kasę dostał zlecenie na odstrzał niebezpiecznych zwierząt. Sam miałem nieprzyjemność obserwować podobne działania miejskich urzędasów, tylko w moim wypadku trafiła kosa na kamień, i miasto musiało zapłacić za całość . Ale wili się jak glizdy w occie do ostatniej chwili.
-
Czyli miasto zleciło odstrzał, a jak zrobiło się o sprawie głośno to polecieli do prokuratury. W dodatku zleciło to, jak sadzę, "po taniości", jednemu człowiekowi, bez zapewnienia mu wsparcia. Paradne. Strzelec był głupi, że na takie coś poszedł, ale winę ponosi co najwyżej częściową jeżeli jakąkolwiek (z filmików psinco wynika).
-
No fakt zjeść się nie da. Dziczyznę da się zjeść z przyjemnością. Znaczki, kadry i te inne to działalność zastępcza. A te kilka dzienników to tak jakby przykłady proszę.
-
Pełna zgoda. Z tym że o tym, czy były jakieś zabezpieczenia czy nie, nic nie wiemy. W jaki sposób odstrzał był prowadzony, też nic. Po pierwsze, z tymi "nieuzbrojonymi zwierzętami" to jakiś żart. Po drugie, nasi przodkowie byli drapieżcami zanim stali się ludźmi, i dziwienie się że upolowanie obiadu samodzielnie sprawia satysfakcję jest co najmniej dziecinne. Jeden poluje na numizmaty, inny na cudne kadry, albo szable, a są tacy co polują na dziki. No, oczywiście są i tacy co polują na najtańszego browca w promocji, i serial w telewizji, ale tych pomijam.
-
No widać że się nie znasz. Leśniczy nie zajmuję się zwierzyną zamieszkującą lasy (no, chyba że przy okazji jest myśliwym). PS Chętnych na polowanie z łukiem i dzidą było by sporo, Ale, zauważ, przepisy na to u nas nie pozwalają. PS II Nie wiem czy lekko przerobiony Mauser 1898 czy mosiek, albo myśliwska dwururka "Iż" to jest wypasiony sprzęt. Ale zapewniam, że skuteczność w polowaniu gwarantują mocne nogi, cierpliwość, znajomość terenu i tematu, dobre oczy i słuch. Bez tego "wypasiony" sztucer za dziesiąt tysięcy będzie tylko przedmiotem kolekcjonerskim.
-
Fala, raczej nierównowagi, i nie my - nie jestem myśliwym. Myśliwi, wyobraź sobie, dbają o populację zwierzyny wszelakiej w lasach i na polach, reintrodukują rozmaite gatunki itd. W dodatku robią to skutecznie i z głową - w przeciwieństwie do "zawodowych ochroniarzy przyrody" którzy najczęściej w DE byli, a nie w lesie, GB widzieli a nie węża. Bo oni się na tym zwyczajnie znają - z praktyki.
-
Fala , inna była by śpiewka gdyby dziki zdążyły kogoś uszkodzić. A wiele nie potrzeba.
-
Czyli mieszkańcy najpierw na dziki narzekali, a potem narzekali że do dzików strzelano. I w dodatku za wolno je sprzątano. Paradne acz typowe.
-
Nie chcę straszyć, ale myśliwi zaczynają się powoli przekonywać do dokumentowania takich incydentów. Skończy się szczekanie jak jeden z drugim zapłaci słony mandat za wałęsającego się psa.
-
Powinien jeszcze właściciela pod... podać na tacy właściwym organom. Kiedy psiarze się nauczą, że psa prowadzi się na smyczy i w kagańcu?
-
Celował w drzwi i okna. Cel spory, więc pewnie trafienie zaliczył.
-
Prawdę mówiąc nie mam. W dodatku nie widzę co coponiektórych razi w takim sposobie noszenia broni.
-
Na starość poczucie humoru chyba mi zanika.