Skocz do zawartości

Grabież kolekcji w majestacie prawa (?) Gdynia


Por. Wojas

Rekomendowane odpowiedzi

Popatrzcie, gdzie my żyjemy...

http://plus.dziennikbaltycki.pl/polityka-panstwa-zapukala-do-drzwi-kolekcjonera/ar/13510124

Tuż po 6 rano do drzwi schorowanego gdyńskiego kolekcjonera zapukali policjanci. To, co się później stało, dla jednych było wstępem do odzyskiwania zrabowanych państwu dóbr, dla innych próbą kradzieży prywatnej kolekcji w majestacie prawa.

W tym środowisku wieści rozchodzą się szybko. Od kilku tygodni dzwonią do niego kolekcjonerzy z całej Polski. Pytają, czy to prawda.

- Prawda - odpowiada. Czasem dodaje, że czuje się jak bohater powieści Franza Kafki. I że nie spocznie, póki nie odzyska zbiorów gromadzonych od 50 lat, na które wydawał każdą zaoszczędzoną złotówkę.

Jacek Urbański, kolekcjoner z Gdyni, mówi, że wcześniej bał się tylko włamywaczy i oszustów. Kiedy przed dwudziestoma laty w „Gońcu Rumskim” miał ukazać się o nim artykuł, zastrzegł, by nie pojawiły się tam zdjęcie i adres. - Tak, bałem się, by przez przestępców nie stracić kolekcji - śmieje się gorzko. - A teraz wszystko zabrano mi w majestacie prawa. Nawet książki. Czuję się jak matka, która straciła swoje dzieci.

Polityka państwa zapukała do drzwi kolekcjonera
Marek Seyda
Policjanci zastukali do drzwi mieszkania Urbańskiego w czwartek, 9 sierpnia, tuż po godzinie 6 rano. Pokazali podpisane przez prokurator Joannę Świątek postanowienie nakazujące wydanie „zbiorów zabytkowych monet datowanych na okres średniowiecza, późniejszego osadnictwa, bitew napoleońskich i okresu II wojny światowej”, które Urbański jako „ordon3” zaoferował między 27 a 30 kwietnia tego roku do sprzedaży na portalu Allegro.

- Policjant chciał, bym mu wydał konkretne trzy monety- opowiada Urbański. - Minęły ponad 3 miesiące od aukcji, poprosiłem więc, by pokazał zdjęcia, żebym wiedział, o jakie monety mu chodzi. Odparł, że zdjęć zapomniał, ale za to mogą wziąć wszystko, co mam.

Po jakimś czasie w mieszkaniu Urbańskiego pojawili się przedstawiciele Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Kobieta i mężczyzna. Kobieta miała powiedzieć, że zbiory kolekcjonera nie leżą w sferze zainteresowań urzędu konserwatora. Mężczyzna, że leżą. I że jego kolega pisze pracę magisterską, więc przydadzą się znalezione u kolekcjonera zabytkowe plomby, używane przed wiekami do zabezpieczania towarów i pomieszczeń.

- Gdzie ma pan wykrywacz? - zapytali policjanci.

- Nie mam - odparł. - Nigdy go nie używałem, to sprzeczne z moimi zasadami. Zbiory odziedziczyłem, kupiłem lub wymieniłem.

Podczas przeszukania wykrywacza nie znaleziono.

Następnie prokurator ręcznie dopisała do postanowienia żądanie „wydania rzeczy mogących stanowić dowód w sprawie, których posiadanie jest zabronione, mogących posłużyć do popełnienia przestępstwa”. Po ośmiu godzinach funkcjonariusze opuścili mieszkanie Urbańskiego, zabierając dziesięć dużych kartonów wypełnionych monetami, znakami pielgrzymimi, plombami, książkami. Tylko w jednym z mniejszych kartonów znajdowały się 1203 plomby ze zbiorów prof. Jerzego Wiśniewskiego, nestora polskich kolekcjonerów,podarowane Urbańskiemu. Zabrano też komputer.

- Sprawa jest bulwersująca - mówi mec. Sławomir Chibowski, prawnik reprezentujący kolekcjonera. - Nie ma żadnych dowodów, świadczących o nielegalnym pochodzeniu prywatnej własności mojego klienta. Wygląda to tak, jakby do pani domu weszła policja i zabrała zabytkowe sztućce po dziadkach, żądając, by to pani udowodniła ich pochodzenie.

Bez litości
- Komenda Miejska Policji w Gdyni prowadzi pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Gdyni postępowanie przygotowawcze, w trakcie którego zostały zabezpieczone przedmioty osoby, która prowadziła ich sprzedaż za pośrednictwem jednego z portali internetowych - potwierdza kom. Krzysztof Kuśmierczyk, rzecznik prasowy gdyńskiej policji. - Z uwagi na dobro prowadzonego postępowania na tę chwilę mogę udzielić jedynie informacji, że postępowanie jest w toku i w zależności od ustaleń poczynionych przez śledczych podejmowane będą dalsze decyzje w tej sprawie.

Prokurator Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, dodaje, że postępowanie wobec Jacka Urbańskiego zostało zainicjowane przez wydział ds. walki z Cyberprzestępczością KWP w Gdańsku. Policjanci, analizując jedną ze stron internetowych, zwrócili uwagę na osobę, która w ostatnim czasie regularnie wystawiała na sprzedaż zabytkowe przedmioty.

- Wszczęto postępowanie w sprawie, a nie przeciw komuś - podkreśla prokurator Wawryniuk. Przedmioty zabezpieczono na poczet postępowania, obecnie śledczy ustalają, czy nie zostały pozyskane nielegalnie.

Akcja policji to nie przypadek. Od początku roku obowiązuje znowelizowana ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, która m.in. miała uderzyć w nielegalnych poszukiwaczy, krążących po lasach z wykrywaczami. Obecnie wykopanie obiektów archeologicznych bez zezwolenia nie jest już tylko wykroczeniem, ale przestępstwem zagrożonym karą do dwóch lat pozbawienia wolności. Wcześniej także rozporządzeniem ministra kultury nakazano antykwariatom, galeriom i prywatnym handlarzom prowadzenie ksiąg ewidencyjnych, rejestrujących każdy sprzedany zabytek w cenie powyżej 10 tys. zł.

- Polityka państwa jest oczywista - mówi prywatnie osoba związana z ochroną zabytków. - Pod przykrywką różnego rodzaju grup miłośników historii lub kolekcjonerskich działają osoby będące tak naprawdę złodziejami i paserami. Niby nic nie znajdują, a potem na różnych serwisach pojawiają się oferty sprzedaży zabytków archeologicznych. W resorcie kultury postanowiono się za to zabrać, policja też ma działać bez litości.

W lutym tego roku zostało podpisane porozumienie pomiędzy generalnym konserwatorem zabytków a komendantem głównym policji w sprawie „współdziałania w zakresie zapobiegania i zwalczania przestępczości skierowanej przeciwko zabytkom oraz innym dobrom kultury”. Podobne porozumienie z komendantem wojewódzkim policji w Gdańsku w maju podpisała Agnieszka Kowalska, pomorska wojewódzka konserwator zabytków. Stąd obecność przedstawicieli urzędu konserwatora zabytków w domu kolekcjonera.

- Przebiegu postępowania nie będziemy komentować- mówi Marcin Tymiński, rzecznik WUKZ w Gdańsku. - Chciałbym jednak przypomnieć, że zabytki archeologiczne są własnością Skarbu Państwa. Osoby prywatne nie mogą nimi handlować. Jeśli ktoś ma taką kolekcję, powinien ją zalegalizować, tworząc np. fundację lub muzeum. Próba sprzedaży może spowodować zainteresowanie policji. Przy czym na detalistów nikt nie zwraca uwagi, ale już przy oferowaniu większej liczby przedmiotów, trzeba liczyć się z problemami.

- Tylko skąd wniosek, że kolekcja mojego klienta składa się z zabytków archeologicznych? - zastanawia się mec. Chibowski. - Z definicji jasno wynika, iż zabytek ruchomy jest zabytkiem archeologicznym tylko wtedy, gdy znajduje się w obrębie nieruchomości - na jej powierzchni lub pod powierzchnią, w warstwie kulturowej zawierającej ślady działalności człowieka. Nie ma żadnych dowodów, że kolekcja pana Urbańskiego została nielegalnie wydobyta ze stanowiska archeologicznego. Stosowana przez urzędników interpretacja mogłaby oznaczać, że każdy zabytek ruchomy (moneta, plomba itp. itd.) musiałby mieć status zabytku archeologicznego. W konsekwencji wszystko byłoby własnością Skarbu Państwa.

Mecenas przypomina, że prawo dopuszcza własność osób fizycznych w odniesieniu do zabytków. I nie dziwi się zaniepokojeniu w środowisku kolekcjonerów, którzy boją się, że państwo zamierza położyć rękę na ich prywatnej własności.

Denar z Desy
Przygoda z monetami zaczęła się, gdy Jacek Urbański miał kilka lat. Ojciec, oficer Marynarki Handlowej, z każdego rejsu przywoził synowi garść egzotycznych drobniaków. Kiedy Jacek skończył 9 lat, jego zbiór ważył już przeszło 30 kg. A potem zmarł dziadek, Julian Samulewicz, pozostawiając wnukowi przeszło 200 starych monet. Wśród nich najcenniejszą pamiątkę rodzinną, trzygroszówkę Augusta III.

- Wiedziałem, że to będzie moja pasja - wspomina Urbański. - Miałem 11 lat, gdy ściskając kieszonkowe w dłoni, wszedłem do Desy w Gdyni. Tam za 30 złotych kupiłem swój pierwszy denar Maksymiliana II Habsburga.

Zbierał monety, ucząc się w gdyńskiej „szóstce”, zbierał podczas studiów prawniczych na Uniwersytecie Gdańskim.

- Wyrzucono mnie ze studiów na piątym roku - opowiada. - Za obecność podczas strajku 13 grudnia 1981 r. w Stoczni Gdańskiej. Trafiłem do celi 64 Zakładu Karnego w Starogardzie Gd.

Po wyjściu na wolność próbował ułożyć sobie życie. Po rozpadzie pierwszego małżeństwa wyjechał do Rabki. Tam z drugiego związku przyszły na świat bliźniaki - syn i córka. W Rabce był sklep numizmatyczny, jego właściciel namówił Jacka na wyjazd na Słowację, gdzie do miejscowości Martin zjeżdżali się kolekcjonerzy z Niemiec, Słowacji, Czech i Polski.

Rodzice osiedli w Australii. Pojechał do nich. Tuż przed śmiercią matka dała mu pieniądze na powrót do kraju. Wszystko wydał w sklepie numizmatycznym.

Pracował legalnie w Norwegii, co zarobił, przeznaczał na kolejne zakupy do kolekcji. Działał najpierw w rumskim, a potem w Gdyńskim Klubie Kolekcjonerów.

- W Trójmieście korzystałem z ogromnej wiedzy prof. Jerzego Wiśniewskiego - wspomina. - Nietuzinkowej postaci, jednego z największych kolekcjonerów przedmiotów z cyny, którego zbiory prezentowano podczas wielu wystaw muzealnych. Regularnie go odwiedzałem, spędzaliśmy ze sobą całe dnie. Profesor proponował mi nawet, bym sporządził pierwszy w Europie katalog plomb tekstylnych.

Profesor, odznaczony m.in. przez ministra kultury Złotą Odznaką za Opiekę nad Zabytkami, zmarł w ub. roku w wieku 95 lat. Jego rodzina przekazała Jackowi Urbańskiemu część plomb, gdańskich żetonów, odważników, starych psich numerków z XIX -wiecznego Gdańska oraz naparstków ze zbiorów profesora.

Dostał też woreczek ze średniowiecznymi znakami pielgrzymimi.

Jakimś dziwnym trafem do policyjnego depozytu nie trafiła jedna z pamiątek po profesorze - średniowieczny znak pielgrzymi w kształcie wozu drabiniastego.

- Piękny, prawda? - Urbański kładzie na dłoni kilkusetletnie cacko.

Sytuacja absurdalna
Przed dziesięcioma laty Urbański zaczął kupować i sprzedawać w internecie swoje zbiory. Ostatnio sytuacja się zmieniła - dziś częściej już sprzedaje, niż kupuje. Dlaczego?

- Przeżyłem tragedię, zmarł mój syn - odpowiada cicho. - Po tej tragedii posypało mi się zdrowie. Migotanie przedsionków, usunięcie części żołądka, problemy z krwią. Nie zliczę już, ile razy lądowałem w szpitalu. Spytałem córki, czy interesuje ją moja kolekcja. Powiedziała, że nie. I że powinienem pomyśleć wreszcie o sobie, o leczeniu, może jakimś samochodzie. A nie tylko wszystko przeznaczać na jeden cel.

Stąd na Allegro oferty „ordona3”, te same, którymi zainteresowała się policja.

Edward Zimmermann, publicysta historyczny, sekretarz Gdyńskiego Klubu Kolekcjonerów, uważa, że w tym przypadku pomylono praworządnego, poważnego kolekcjonera, który niemal od pół wieku gromadzi swoje zbiory, z eksploratorem, który nielegalnie wydobywa z ziemi monety i inne artefakty za pomocą wykrywacza metali i według obecnie obowiązującego prawa jest przestępcą.

- Jacka Urbańskiego, którego jestem rówieśnikiem, przez kilkadziesiąt lat spotykałem na giełdach kolekcjonerskich, gdzie poszukiwałem starych pocztówek i fotografii, m.in. na Poczcie Głównej w Gdyni, w budynku dworca PKP Gdynia Główna, a później w Miejskim Domu Kultury w Rumi i Muzeum Miasta Gdyni - wspomina. - Jest on członkiem Gdyńskiego Klubu Kolekcjonerów od początku jego istnienia . Często przygotowywał prelekcje i prezentacje z zakresu numizmatyki, podobnie jak przez kilkanaście lat w Sekcji Historycznej Miejskiego Domu Kultury w Rumi. Ponoć w jego sprawie pracownik służb konserwatorskich miał stwierdzić, że nie wolno posiadać starych monet. To jakieś nieporozumienie, biorąc pod uwagę fakt, że już na początku lat siedemdziesiątych XX w. w państwowej Desie w Gdyni przy ul. Świętojańskiej można było kupić mające około 2 tys. lat pospolite monety rzymskie po 10 zł… Co dla moich szkolnych kolegów, początkujących zbieraczy monet, stanowiło równowartość dwóch batonów krymskich. Tak stare monety były dla nich wtedy powodem do dumy, a teraz okazuje się, że mogą być powodem do potraktowania ich jak przestępców.

Dr Jarosław Dutkowski, prezes Stowarzyszenia Numizmatyków Profesjonalnych, od 25 lat rzeczoznawca i biegły sądowy w dziedzinie numizmatyki, określa działania wobec Jacka Urbańskiego jako „sytuację wyjątkowo absurdalną”.

- Do tej pory policja raczej nie wchodziła o godzinie 6 rano do mieszkań kolekcjonerów- mówi dr Dutkowski. - W kręgu ich zainteresowań były raczej osoby chodzące po lasach z wykrywaczami. Nie przypominam sobie żadnej takiej sytuacji z ostatnich lat. Odwrócono relacje prawne, stawiając człowieka w sytuacji, gdy to nie jemu udowadnia się popełnienie przestępstwa, ale on musi udowodnić, że przestępcą nie jest.

Kiedy (i czy) oddadzą ?
Przez kilka dni po zabraniu kolekcji Jacek Urbański codziennie odwiedzał KMP w Gdyni, by uczestniczyć w dokładnym opisaniu każdego zabranego przedmiotu.

- Chociaż słyszałem komentarze, że - tu użyję innego słowa - niegrzeczne jest zmuszanie funkcjonariuszy państwowej służby do liczenia tysięcy przedmiotów i robienia im zdjęć, bardzo się przy tym upierałem - opowiada. - Muszę być pewny, że wszystko do mnie wróci. Chociaż nie wiem, kiedy...

Ponoć śledczy zamierzają zwrócić się o opinie biegłych, którzy mają ocenić, czy Urbański zbierał zwykłe zabytki, czy zabytki archeologiczne. Biegłych będzie zapewne co najmniej troje - jeden od monet, jeden od plomb i naparstków (tych samych, które prof. Wiśniewski wcześniej użyczał na wystawy w państwowych muzeach), a jeden od znaków pielgrzymich.

Co prawda ze skompletowaniem biegłych może być kłopot, więc kolekcja poleży jeszcze w policyjnym depozycie. W dodatku i tak ich opinia najwyżej pozwoli na stwierdzenie, jakie numizmaty z jakiego okresu znajdują się w kolekcji Urbańskiego. Biegli nie odpowiedzą na pytanie, bo skąd mogliby to wiedzieć, kiedy i w jaki sposób znalazły się one w zbiorach gdyńskiego kolekcjonera. Mówiąc krótko - nie przesądzą, czy są one zabytkami archeologicznymi, na których rękę mogłoby położyć państwo.

W tej sytuacji mec. Chibowski, argumentując, że samo posiadanie zabytkowych przedmiotów nie jest w Polsce nielegalne, wystąpił do Prokuratury Rejonowej w Gdyni o zwrot wywiezionej z domu Urbańskiego kolekcji.

- Jeśli nie oddadzą, pójdę nawet do Strasburga - mówi zdeterminowany Jacek Urbański. - To jest grabież! Już raz, przed sześcioma laty, Polska przegrała podobny proces przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Oskarżenie wniósł kolekcjoner broni, były harcerz i uczestnik ruchu oporu, ekspert współpracujący m.in. z Muzeum Powstania Warszawskiego, któremu zarekwirowano całą kolekcję. Trybunał uznał, że zostało naruszone prawo do spokojnego korzystania z własności, nakazał zwrot kolekcji i wypłatę odszkodowania.

Na razie w domu Urbańskiego nadal dzwonią telefony. Cierpliwie odpowiada na pytania o postępy śledztwa.

- Sytuacja kolekcjonera z Gdyni to swoisty papierek lakmusowy - mówi jeden ze znanych numizmatyków. - Decyzja prokuratury pokaże, czy każdy z nas - pasjonat, właściciel zabytkowych zbiorów - może czuć się w Polsce bezpieczny".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, grubo. Polecą głowy mundurowych, polecą i w prokuraturze.
Oby też nasadzono na gruby kołek analfabetów z lokalnego WKZ.
Szkoda tylko że ewentualne odszkodowania zostaną wypłacone z podatków obywateli, a nie z majątku tych indolentów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Erih, nic nie poleci. Ustawa jednoznacznie wskazuje co i jak. Jak to już zostało powiedziane duuużo wcześniej - w świetle rozporządzenia ministra kultury i znanej nam ustawy, nawet na poszukiwanie na strychu czy w składnicy złomu trzeba mieć zezwolenie WKZ.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idel, tylko, że ten człowiek nie posiada wykrywacza, więc ta kwestia nie wchodzi w grę. Jedyne co, to może beknąc za paserke, bo jak znam chore realia tego kraju, to do czegoś będą chcieli przyjebac się na siłę...
Debilizm osiągnął zenit, jedna osoba twierdzi że te przedmioty nie leżą w obszarze zakazanym, a drugi debil twierdzi, że jednak leżą. Wychodzi na to, że dowolnie można interpretować takie akcje i pozbawiac ludzi dowolnych przedmiotów.
Inna sprawa, daj Polakowi władzę, to cie zniszczy...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idel, czas pokaże... A stawiam, że gość wszystko odzyska, dostanie odszkodowanie (jeśli o nie wystąpi) a za wszystko zapłacisz Ty, ja i cała reszta...

Karolsawiak, w tym kraju teraz można tworzyć dowolną archeologie absurdu. Jest ktoś, kto trzyma łapę na całym tym burdlu, i póki nie wykolei się parszywa zmiana, nie będzie lepiej. Wszystko w naszych
rękach i już niebawem każdy z nas będzie mógł pogonic to dziadostwo, które niszczy ten kraj...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No śiweta racja, dziadostwo teraz i tyle. Za poprzedniej władzy to było dobrze. Nikt nikogo sie nie czepiał, a o 6 rano do ludzi przychodzili wybitni znaffcy sztuki podzielić się wiedzą an temat pordzewiałych łusek... Wam już t apolityka się na mózg rzuca...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadza się i naiwnościa jest myśłenie, że jak się władza zmieni to sie sytuacja poszukiwaczy poprawi... nic bardziej mylnego. Co jedni przyklepią to drudzy nie ruszą i tak sie kręci ten interesik. Kruk krukowi oka nie wykole, chocby nie wiem jak na siebie wczesniej krakały. Ja się zastanawiam tylko czy obecnie omawiana sprawa nie ma jkiegoś drugiego dna z ludzką zawiścią w tle... A co do sytuacji poszukiwaczy to ta sie nie poprawi doputy dopuki w środowisku będzie tak jak w wątku o corocznych poszukiwaniach na Grunwaldzie... I wygląda to wszysttko trochę tak jak by samemu srodowisku poszukoiwaczy nie zalezało na zmianie tej stuyacji (powody dopowiedzcie sobie sami)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli jest prawdą że organy państwa świadomie łamią prawo co jest możliwe ale wymaga wyjaśnienia to ktoś musi ponieść tego konsekwencje. Mam tylko nadzieję że nie jest to nowa forma pozyskiwania zabytków dla państwowych muzeów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...
Swoją drogą Ci co zabierali przedmioty plomby monety powinni dokładnie opisać każdy przedmiot, każdą monetę. Nie mogli chyba tak po prostu wszystkiego zabrać? Inaczej nawet po zwróceniu kolekcji życia może sie okazać tak że zostanie zwrócona tylko część kolekcji . Jak to udowodnić?
PS. co raz gorzej w tym kraju się dzieje.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Oddawajcie pamiątki po dziadkach. Już nie należą do was. Obrazy ze ścian i stare sztućce z kredensu też wysyłajcie do Ziobry ?

Można obracać wirtualnymi kryptowalutami a nie możesz zbierać rupieci. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

karpik- a Ty byś w ciemno wiedział, które z 10 tys sztuk są tymi, od których się zaczęło? Oczywista oczywistość patrząc od strony proroka i służb.

 

https://plus.dziennikbaltycki.pl/czy-gdynski-kolekcjoner-odzyska-cenne-gromadzone-przez-pol-wieku-zbiory-zarekwirowane-przed-dwoma-laty-przez-policje/ar/c3-15313901

 

https://www.fakt.pl/wydarzenia/gdynia-kolekcja-monet-odebrana-polskiemu-kolekcjonerowi/ksdchzk

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardzo groźny precedens. Sprawę umorzono, nie udowodniono, że kolekcja pochodzi z nielegalnych źródeł, ale skonfiskowano, bo jest stare. To znaczy, że jak Polak ma w domu coś starszego niż 100 lat, to ta rzecz nie należy do niego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karpik- a dlaczego "niż sto lat" ?


Zwróć uwagę na:

"„zbiorów zabytkowych monet datowanych na okres średniowiecza, późniejszego osadnictwa, bitew napoleońskich i okresu II wojny światowej

 

Równie, jeśli nie bardziej ciekawe:

"wydania trzech monet"

Ma ktoś pomysł, w jaki sposób trzy monety mogą być z czterech różnych epok?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem sympatykiem tzw. komuny, a wręcz przeciwnie. Ale po latach dotarło do mnie, że w wielu aspektach życia zwykłego obywatela wolność skończyła się wraz z upadkiem PRL-u. Jeszcze przez dobre dwie dekady panowała anarchia, bo kolejne rządy były zainteresowane grabieniem majątku narodowego i tolerowaniem mafii, ale nastał właśnie czas, w którym wzięto się za zastraszanie i zmuszanie do posłuszeństwa zwykłych obywateli. Aby się nie rozpisywać, to jedynie dodam, że gdyby to padło na kogoś z konotacjami arystokratycznymi, albo na jakiegoś milionera, to by mu o 6 rano na chatę nie wchodzili. A tak to chyba została mu tylko Bruksela...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lata pracy na marne. Państwo zabrało gdyńskiemu kolekcjonerowi dorobek jego życia

Okazuje się, że ogromna kolekcja zbierana w pocie czoła, latami i za prywatne pieniądze przez niejakiego Jacka Urbańskiego z Gdyni nie jest wcale taka prywatna. Prokuratura poinformowała kolekcjonera, że 10 z 13 tys. zebranych przez niego historycznych monet to zabytki. Oznacza to, że należą do Skarbu Państwa, a bogu ducha winny numizmatyk nie ma prawa do własnego mienia.

Dramat Jacka Urbańskiego, znanego kolekcjonera z Gdyni, rozpoczął się jeszcze w 2018 r. Wtedy do jego domu wtargnęła policja i zarekwirowała jego 13-tys. kolekcję numizmatów. Miały być kradzione. Mężczyzna długo nie dawał za wygraną. Obecnie stracił jednak wszelką nadzieję, bo prokuratura uznała, że jego prywatne mienia należy do Skarbu Państwa – pisze "Gazeta Wyborcza"

Co ciekawe sprawa, w efekcie której doszło do przejęcia mienia przez funkcjonariuszy została przez sąd prawomocnie umorzona. Mimo to, wielka kolekcja monet nigdy nie wróciła do Urbańskiego. Zabrano też wtedy laptopa, w którym znawca trzymał spis swojej kolekcji.

Komputer oddano mu po dwóch latach, już bez dokumentacji zbiorów. Obecnie nie ma więc już nawet dowodu, że kiedykolwiek posiadał zagarnięte mu monety. Teraz wydaje się zaś, że prokuratura znalazła nową wymówkę, by zatrzymać bezcenne okazy przy sobie.

Prokuratorzy podparli się opinią badaczy z Muzeum Archeologicznego w Gdańsku. Ci uznali, że 3 tys. obiektów ze zbiorów gdynianina to "przedmioty kolekcjonerskie" bez większej wartości. Zawrotne 10 tys. określono jednak jako "zabytki". Prokuratura uznaje więc, że większość kolekcji od początku należała do państwa w myśl art. 35 ustawy o ochronie zabytków

Jak mówi sam Urbański, decyzja ta oznacza dla niego "utratę całego dorobku życia". Wartość kolekcji zbieranej od kilkudziesięciu lat określa na zawrotne kilkaset tysięcy złotych. 62-latek wskazał, że nie interesują go też "ogryzki po kolekcji" i nawet ich nie odbierze.

"Działaniom prokuratury brak konsekwencji i logiki, a jedynym celem obecnie prowadzonego postępowania jest zabór mienia obywatela przez Państwo, co jest znamienne dla systemów totalitarnych" – napisał w zażaleniu na decyzję Prokuratury Rejonowej Sławomir Chibowski, radca prawny kolekcjonera.

Konfiskata prewencyjna

W INNPoland.pl pisaliśmy już o urokach tzw. konfiskaty prewencyjnej majątku. To projekt resortu Zbigniewa Ziobry, zakładający, że państwo będzie mogło przejmować majątek, który w ciągu ostatnich pięciu lat należał do osoby podejrzanej lub oskarżonej o działanie w grupie przestępczej.

Co więcej, nie będzie liczyło się, do kogo mienie należy obecnie. Nie trzeba też będzie wyroku - wystarczy podejrzenie o przestępstwo.

"Ustawodawca chce przerzucić na obywatela ciężar udowodnienia, że jego majątek pochodzi z legalnych źródeł. Oznacza to de facto wprowadzenie domniemania winy" – czytamy w apelu członków Rady Przedsiębiorczości, działającej w ramach organizacji Pracodawcy RP.

Choć intencja ustawodawcy - zapobieganie ukrywaniu dóbr przez przestępców - może wydawać się słuszna, to w rzeczywistości jest niepotrzebna, ponieważ w polskim prawie istnieje już tzw. konfiskata rozszerzona, umożliwiająca państwu przejęcie mienia osób, które nabyły majątki nielegalnie lub od sprawców przestępstw.

– To, co robi robi resort Ziobry, jest nie do pomyślenia w cywilizowanym świecie. Wprowadzenie odpowiedzialności zbiorowej za popełnione przez kogoś grzechy i to bez udowodnienia winy to powrót do komuny. Draństwo, zamach na wolność i własność – mówi w rozmowie z INNPoland.pl podlaski przedsiębiorca, który woli pozostać anonimowy.

Biznesmen denerwuje się, że uczciwi przedsiębiorcy nie posiadają ani narzędzi, ani uprawnień, by kontrolować czyjeś podejrzane transakcje, ponieważ są one objęte tajemnicą handlową. Zauważa, że uczciwie działający przedsiębiorcy nie mają szans w starciu z grupą przestępczą.

https://innpoland.pl/166435,zbiera-monety-od-lat-panstwo-mowi-zabytki-i-zabiera-kolekcje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yeti, a Ty dlaczego taki zdziwiony? Przecież żyjemy w państwie z Orwella, gdzie jak mawiał klasyk wszyscy są podejrzani, ale nie wszystkich udało się jeszcze skutecznie przesłuchać, acz wszyscy są inwigilowani [Pegasus]. Ironia losu polega na tym, że niektóre głupolki nawet tu na forum uwierzyły w przekaz "dobrej zmiany", że brak wolności jest wolnością...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Balans- a gdzie Ty widzisz, że ja zdziwiony?
Wcale.. Choć na takie wykorzystanie konfiskaty prewencyjnej nie wpadłem.
A powinienem, skoro się ze bandytów nie potrafi lub nie chce, to najłatwiej pierwszego z brzegu.

Wypada pamiętać- Obywatelu, nie kradnij- rząd nie lubi konkurencji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inna sprawa, sprawa pana Nowakowskiego, powstańca warszawskiego i jego broni miała miejsce jeszcze przed rządami pisowskiej "sprawiedliwości", więc gnębienie normalnych ludzi tylko za to, że lubią historię nie jest domeną państwa z dykty w obecnej formie. Trzeba natomiast przyznać, że jest coraz gorzej w temacie kolekcjonerstwa itp. itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie