Skocz do zawartości

Generał zwolniony przez Macierewicza o katastrofalnej sytuacji polskiego lotnictwa


Rekomendowane odpowiedzi

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/antoni-macierewicz-i-komisja-smolenska-opuszczaja-siedzibe-mon/pxwtvk2


Antoni Macierewicz i komisja smoleńska opuszczają siedzibę MON

Były minister obrony Antoni Macierewicz i tzw. komisja smoleńska opuścili budynek MON przy ul. Klonowej w Warszawie vis-a-vis Belwederu, dowiedziała się PAP w źródłach zbliżonych do wojska. Informacje o przeprowadzce podkomisji na ul. Kolską potwierdziło centrum operacyjne MON.
35
‹ wróć
Macierewicz jako szef MON urzędował w tradycyjnej siedzibie ministrów tego resortu - w pałacyku przy ul. Klonowej. Po zmianie na stanowisku, jego następca Mariusz Błaszczak zdecydował, że będzie miał gabinet w warszawskim gmachu MON przy al. Niepodległości 218, gdzie mieści się większość departamentów.
Minister Błaszczak pod koniec stycznia poinformował, że z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości przeniósł swoją siedzibę do budynku przy al. Niepodległości w Warszawie. Ulokowano tam też Centrum Operacyjne szefa MON.

Macierewicz, który jest przewodniczącym komisji ds. zbadania katastrofy TU-152M w Smoleńsku, po odwołaniu pozostawał w budynku, w którym jako szef MON miał gabinet.

"Podkomisja do spraw Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego zmieniła swoją siedzibę i obecnie znajduje się na ul. Kolskiej 13 - poinformowało Centrum Operacyjne MON. "Dotychczasowa siedziba podkomisji będzie wykorzystywana na potrzeby Ministerstwa Obrony Narodowej - zapewniono.

Minister Mariusz Błaszczak zastąpił Macierewicza na stanowisko ministra obrony wraz z powołaniem rządu Mateusza Morawieckiego - 9 stycznia 2018 r. Kilka dni później Macierewicz został powołany na przewodniczącego podkomisji."

Szkoda, że nie pod adres Kolska 2/4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej

Może faktycznie przenosiny na ul. Kolską dobrze zrobią całej tej komisji i jej szefowi :) ?

(dla niezorientowanych: w Warszawie przy ul. Kolskiej 2/4 mieści się Stołeczny Ośrodek dla Osób Nietrzeźwych", czyli jak to się popularnie nazywa, izba wytrzeźwień :) ).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23846620,polskie-lotnictwo-jest-w-stanie-zawalu-polowa-samolotow-nie.html

Sytuacja kryzysowa w polskim lotnictwie. Połowa samolotów nie lata. "Pierwszy raz w historii

Jeszcze nigdy nie było tak źle. Teoretycznie polskie lotnictwo ma setkę samolotów bojowych, ale dzisiaj gotowych do walki jest ich 20-30. Od niemal dwóch miesięcy 48 starszych poradzieckich maszyn stoi na ziemi. Nie wiadomo kiedy polecą. - Taka sytuacja jest pierwszy raz w historii. Jedna decyzja może zlikwidować ponad połowę stanu posiadania w lotnictwie taktycznym - mówi Gazeta.pl generał Tomasz Drewniak, ekspert fundacji Stratpoints.

Sytuacja kryzysowa rozpoczęła się 6 lipca, kiedy rozbił się myśliwiec MiG-29 i zginął jego pilot. Ponieważ nie było pewne, co doprowadziło do tragedii, ogłoszono uziemienie wszystkich maszyn tego typu. To standardowe postępowanie - samoloty co do których sprawności jest jakaś wątpliwość, trzyma się na ziemi do wyjaśnienia sytuacji.

Zazwyczaj taka zapobiegawcza decyzja jest utrzymywana w mocy dni, może tygodnie. Tak było po poprzedniej katastrofie myśliwca MiG-29 w grudniu 2017 roku. Wówczas zakaz lotu tych maszyn zniesiono po trzech tygodniach.

Zamiast na misji i na pokazach stoją na ziemi

Teraz od katastrofy minęły już niemal dwa miesiące i uziemienie nadal obowiązuje. Potwierdził to Gazeta.pl zastępca rzecznika prasowego Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (DGRSZ), podpułkownik Marek Pawlak. Śledczy musieli więc stwierdzić jakiś poważniejszy problem z samolotami.

Myśliwce MiG-29 ani nie wzięły udziału w warszawskiej paradzie z okazji Dnia Wojska Polskiego 15 sierpnia, ani w obchodach Święta Lotnictwa Polskiego 28 sierpnia, ani w radomskich pokazach lotniczych w ostatnich dniach sierpnia.

Co jednak najbardziej niepokojące, zostały również wycofane z zaplanowanego udziału w misji Baltic Air Policing na początku 2019 roku. Zamiast nich polecą F-16. Oznacza to, że wojsko nie jest pewne, czy myśliwce MiG-29 będą w pełni sprawne nawet za trzy miesiące.

Kluczowe zabezpieczenie

Co więcej, wojsko przyznało, iż uziemione są też maszyny szturmowo-bombowe Su-22. Jedynym istotnym elementem łączącym je z myśliwcami MiG-29 jest fotel katapultowy K-36DM. Uziemienie obu typów samolotów jednoznacznie sugeruje, że śledczy stwierdzili jakiś problem z tym kluczowym systemem. Fotel katapultowy ma za zadanie ratować życie pilota w krytycznym momencie wystrzeliwując go na zewnątrz maszyny, umożliwiając rozwinięcie spadochronu i w miarę bezpieczne lądowanie na ziemi.

- Każdego pilota samolotu odrzutowego na całym świecie uczy się prostej metodyki: jak coś zawiedzie - "pociągnij za uszy (widoczne na zdjęciu poniżej czerwone uchwyty - red.) - czyli uruchom system ratowniczy i zawsze, ale to zawsze, on uratuje ci życie. Przykładów można podać całe mnóstwo i nigdy nie słyszałem, aby system zawiódł - mówi Gazeta.pl generał Drewniak, który do 2017 roku był Inspektorem Sił Powietrznych, czyli faktycznie dowódcą polskiego lotnictwa wojskowego. Dzisiaj jest ekspertem fundacji Stratpoints.

- Jeżeli zawiódł system, to po prostu piloci nie wsiądą do tych samolotów i nic ich do tego nie przekona - dodaje ekspert.

Problematyczna wschodnia technologia

Oficjalnie nie wiadomo, co jest nie tak z fotelami K-36DM. Dotychczas były powszechnie określane jako świetne. Te zamontowane w polskich MiG-29 i Su-22 od wielu lat serwisują i remontują zakłady WZL-2 w Bydgoszczy. Są tam między innymi dokładnie testowane, a zużyte lub przeterminowane części są wymieniane.

Prace utrudnia to, że Polska już od wielu lat nie współpracuje z producentem foteli oraz części zamiennych do nich, czyli Rosją. Część tego co potrzebne odnawia się w zakładach WZL-2, albo wyciąga z zapasów otrzymanych od Czechów i Niemców, kiedy Polska przejęła ich MiG-29. - Reszta jest kupowana przez różnych pośredników - mówi Gazeta.pl Mariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa. Oznacza to zakupy z drugiej ręki na Białorusi, Ukrainie czy wręcz od Rosjan.

W dobie złych relacji z Rosją, jakie Polska ma obecnie, nawiązywanie oficjalnej współpracy z Rosjanami w celu pomocy przy serwisowaniu foteli K-36 byłoby karkołomnym zadaniem. Połowa polskiego lotnictwa bojowego byłaby uzależniona od firm z państwa uznawanego za największe zagrożenie i najbardziej prawdopodobnego przeciwnika.

Bardzo możliwe, że MiG-29 i Su-22 nadal będą po prostu serwisowane w WZL-2 a części nadal kupowane od pośredników. Już po pierwszej katastrofie myśliwca pod koniec 2017 roku wojsko ogłosiło w lutym 2018 roku przetarg na dostawy między innymi tak zwanych pironabojów do foteli K-36DM, które są podstawą ich działania. Pod koniec lipca (już po drugiej katastrofie) otwarto oferty, ale do dzisiaj nie ma informacji o wyborze dostawcy. Z ostatniego ogłoszenia wynika, że kwoty jakich oczekiwały firmy, istotnie przekraczają te, które na zakup chciało przeznaczyć wojsko.

Możemy stracić pilotów

Czasu na decyzje i działanie nie ma jednak wiele. Jak zaznacza generał Drewniak, miesiące stania samolotów na ziemi oznaczają poważne problemy dla pilotów. Każdy z nich musi regularnie latać, aby utrzymywać niezbędne nawyki i uprawnienia, bez których nie mogą zasiąść za sterami. - Wielomiesięcznie "uziemienie na pewno spowoduje poważne problemy w szkoleniu - mówi generał.

- Po sześciu miesiącach stracą aktualność nawet ci najbardziej doświadczeni i nie zostanie nikt, kto będzie mógł latać. Chcąc "wznowić pilota należy odbyć z nim loty na samolocie dwumiejscowym z instruktorem. Tylko co zrobić jak nie będzie instruktorów? - mówi generał. Dodatkowo proces odnawiania uprawnień dla pilotów może zająć dużo czasu, ponieważ w każdej z dwóch eskadr na maszynach MiG-29 są po maksymalnie dwie dwumiejscowe.

- Reasumując, każdy dzień nie latania powoduje poważne straty, których nadrobienie będzie bardzo trudne, aż do osiągnięcia momentu całkowitej utraty uprawnień przez cały personel - mówi generał.

W odpowiedzi na pytania Gazeta.pl o sytuację pilotów DGRSZ deklaruje jednak, że nie ma powodów do niepokoju, choć przerwa w lotach ma na nich "negatywny wpływ. - Niemniej jednak w tym czasie lotnictwo bojowe realizuje treningi na symulatorach, zgłębia tajniki wiedzy taktycznej oraz wykonuje loty w charakterze pilotów obserwatorów na samolotach F-16. Dotychczasowa przerwa w lotach nie wpłynęła negatywnie na zdolność wykonywania zadań oraz podtrzymania nawyków - zapewnił podpułkownik Pawlak.

Najczarniejszy scenariusz

Przedstawiciel DGRSZ zapewnia, że "nie ma takiej możliwości, aby problemów nie udało się rozwiązać a MiG-29 i Su-22 nie wróciły do służby.

Wojsko nie ma tutaj wielkiego wyboru, ponieważ inaczej doszłoby do zapaści Sił Powietrznych. - Jedna decyzja może zlikwidować ponad połowę stanu posiadania w lotnictwie taktycznym - mówi generał Drewniak. Polskie lotnictwo ma 30 maszyn MiG-29 i 18 Su-22. To dokładnie połowa wszystkich maszyn bojowych. Pozostałe to 48 F-16, których gotowość do służby oficjalnie wynosi 70-75 procent, podczas gdy nieoficjalnie jest znacznie niższa ze względu na problemy z naprawami. Gotowa do misji ma być może około połowa F-16, czyli 20-30 maszyn. To w tej chwili jedyne sprawne polskie samoloty bojowe.

Od co najmniej dekady wiadomo, że trzeba pilnie szukać następców maszyn poradzieckich. Su-22 nigdy nie przeszły poważniejszej modernizacji i reprezentują znikomy potencjał bojowy. Połowa MiG-29 też nie była modernizowana i jest bardzo zużyta. Tylko 16 MiG-29 (jeden z nich się rozbił w 2017 roku) przeszło ograniczone unowocześnienie i miało latać jeszcze do połowy przyszłej dekady. W 2017 roku rozpoczęto formalnie program Harpia, czyli zakupy nowych myśliwców, ale jego realizacja to odległa przyszłość połowy przyszłej dekady lub później. Pieniędzy w budżecie MON jest za mało, a stare poradzieckie maszyny miały jakoś trzymać fason i maskować poważne braki.

Gdyby więc doszło do najgorszego, to Polska zostaje formalnie z 48 F-16, podczas gdy jeszcze kilka lat temu wojskowi w analizach pisali, że optymalnie byłoby mieć w Siłach Powietrznych 200 maszyn bojowych. - Zakup nowych samolotów w trybie pilnym to w dzisiejszych realiach około pięciu lat. Jak łatwo policzyć, większość dzisiejszych pilotów MiG-29 i Su-22 nie doczeka tego momentu - mówi generał Drewniak."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23869932,miesiace-mijaja-kluczowych-dokumentow-nie-ma-mon-spi.html#MT

a modernizację wojska grozi prokurator. MON zaspał z kluczowymi dokumentami

Wojsko formalnie nie wie co ma się dziać po 2022 roku. Stosowne plany miały być gotowe w 2016 roku, ale z jakiegoś powodu MON zaspał i nadal ich nie przyjął. Wojskowi nie mogą podpisywać umów na zakupy po 2022 roku bez złamania przepisów a w świecie zbrojeń cztery lata to bardzo mało czasu. - To znacznie utrudnia realizowanie zakupów uzbrojenia - stwierdza generał Adam Duda, były szef Inspektoratu Uzbrojenia.

Chodzi o brak szeregu dokumentów, które określają jak ma być rozwijane wojsko i jaki ma być dla niego kupowany sprzęt. Od niedawna powinny obejmować 15 lat w przód (choć wcześniej było 10 lat) i być aktualizowane co cztery lata. Obecnie obejmują jednak czas do 2022 roku. Ostatni raz były aktualizowane sześć lat temu.

- Już w 2016 roku, negocjując umowę na dostawy dmo Regina/Krab (wyposażenie dla jednostek przezbrajanych w nowe armatohaubice Krab - red.), wskazywałem MON na pilną potrzebę posiadania aktualnego PMT na kolejną perspektywę 2017-2026 - mówi Gazecie.pl generał Duda, do końca 2016 roku szef Inspektoratu Uzbrojenia, odpowiedzialnego za zakupy dla wojska. Obecnie jest ekspertem fundacji Stratpoints.

Zakupy tylko do 2022 roku

Pomimo napomnień, MON pod kierownictwem Antoniego Macierewicza sprawy nie załatwił. W tym samym czasie pod jego patronatem prowadzono Strategiczny Przegląd Obronny (SPO), który miał być autorską analizą sytuacji wojska i źródłem rekomendacji oraz planów na przyszłość. Opublikowano go w połowie 2017 roku. SPO nie mógł jednak zastąpić tradycyjnych planów, ponieważ nie miał odpowiednich podstaw prawnych. W przeciwieństwie do dokumentów, które miały być w 2016 roku.

I nie ma ich do dzisiaj. Zadaliśmy w tej sprawie pytania MON, jednak pomimo upływu dwóch tygodni nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Jak mówi generał Duda, brak dokumentów utrudnia modernizowanie wojska. Każdy większy program zbrojeniowy zakłada bowiem dostawy uzbrojenia na wiele lat w przód. Wojskowi negocjatorzy, rozmawiający dzisiaj z zagranicznymi firmami na przykład o wartych dziesiątki miliardów złotych programach Orka (zakup okrętów podwodnych), Homar (rakiet dalekiego zasięgu), Harpia (nowe samoloty bojowe), Narew (obrona przeciwlotnicza krótkiego zasięgu) czy Wisła II (druga część zakupu rakiet Patriot), mają poważnie utrudnioną pracę. Wszystkie te programy zakładają bowiem przynajmniej część dostaw na po 2022 roku. Wojskowi nie mają jednak formalnych dokumentów, które określałyby, czy po 2022 roku rzeczywiście ten sprzęt będzie potrzebny i czy będą na niego pieniądze.

Jak tłumaczy generał Duda, zawieranie przez wojskowych kontraktów bez odpowiednich dokumentów, może się skończyć naruszeniem ustawy i interwencją prokuratury. - Podpisanie umów wykraczających zobowiązaniami finansowymi poza ten horyzont naraża ich na odpowiedzialność za naruszenie dyscypliny finansów publicznych - stwierdza generał.

Długie prace nad wieloma dokumentami 

Przedstawiciele MON z okresu rządów Macierewicza jeszcze na przełomie ubiegłego i obecnego roku deklarowali, że prace nad dokumentami trwają i będą one gotowe wczesną wiosną. Jednak dopiero w czerwcu rząd zrobił pierwszy istotny krok - przyjęto uchwałę "Szczegółowe Kierunki Przebudowy i Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych 2017-2026. Na tej podstawie MON powinien opracować "Programu Rozwoju Sił Zbrojnych, co prawdopodobnie obecnie robi. Generał Duda określa ten dokument jako "bardzo obszerny, a prace nad nim mogą trwać kilka miesięcy.

- Dopiero na podstawie tego programu opracowuje się w MON tak zwane Centralne Plany Rzeczowe stanowiące podstawę do zakupów. Są to: Plan Modernizacji Technicznej na kolejne 10 lat (PMT), Plan Zakupu Środków Materiałowych (PZSM), Plan Inwestycji Budowlanych (PIB) i Plan Inwestycji NSIP (wspólnie z NATO) - mówi generał Duda.

Droga do finału prac nad dokumentami nie jest więc szybka i prosta bo wymaga szczegółowych analiz oraz uzgodnień. Kiedy można się więc spodziewać nadrobienia już prawie dwuletnich zaległości? Były szef Inspektoratu Uzbrojenia przypuszcza, że przy priorytetowym traktowaniu sprawy jest możliwość pojawienia się dokumentów do końca 2018 roku. Dokładnie dwa lata po terminie.

Ambitne zmiany, ale braki u podstaw 

Sytuację komplikuje fakt, że MON postanowił zmienić po drodze to, jak planowanie rozwoju wojska ma wyglądać. Rząd przyjął pod koniec sierpnia projekt nowelizacji ustawy o modernizacji i finansowaniu sił zbrojnych, który zakłada wydłużenie okresu planowania z 10 na 15 lat. Nie ujawniono od kiedy ma obowiązywać zmiana i czy obejmie te dokumenty, które są prawdopodobnie już przygotowywane. Jeśli tak, to na pewno wydłużyło by to prace, bo zamiast do 2026 roku, obejmowałyby one okres do 2031 roku.

W ogólnej ocenie generała Dudy wprowadzana przez MON zmiana jest jednak pozytywna, ponieważ ustabilizuje planowanie rozwoju wojska. - Ponadto taka zmiana będzie korzystna dla krajowego przemysłu obronnego, gdyż zaplanowanie niektórych zakupów sprzętu z 15-letnim wyprzedzeniem da możliwość prowadzenia prac badawczych i rozwojowych w określonym kierunku - stwierdza ekspert fundacji Stratpoints.

Na razie plany obejmują jednak nie 15 lat a 4."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowych szczegółowych planów modernizacji polskiego wojska można się spodziewać dopiero na początku 2019 roku. Napisało to MON w komunikacie będącą odpowiedzią na nasz artykuł, w którym spekulowaliśmy, iż mogą być gotowe do końca tego roku. Okazuje się więc, że plany będą jeszcze bardziej opóźnione. W sumie o ponad dwa lata.

Chodzi o szereg tak zwanych Centralnych Planów Rzeczowych obejmujących okres do 2026 roku. Opisują one szczegółowo jak ma być rozwijane wojsko w przyszłości. Między innymi jakie uzbrojenie w jakich ilościach i za jakie kwoty ma być kupowane.

Zgodnie z przepisami plany powinny być gotowe do końca 2016 roku, aby wojsko miało przed sobą jasną perspektywę na całą dekadę. Nie ma ich do dzisiaj i jak właśnie stwierdziło MON, będą gdzieś na przełomie stycznia i lutego 2019 roku.
Odpowiedź ministerstwa

W piątkowym artykule na Gazeta.pl szczegółowo wyjaśniliśmy problem z brakiem planów. Nie jest jasne z czego wynika opóźnienie w ich opracowaniu. Na nasze pytania MON nie odpowiedziało pomimo upływu dwóch tygodni. Kilka godzin po opublikowaniu artykułu zamieściło jednak na swojej stronie komunikat.

Anonimowy autor zarzuca w nim, iż wbrew doniesieniom Gazety Wyborczej" (tu resort pomylił media - red.) w MON są prowadzone w sposób skoordynowany" prace nad usprawnieniem procesu modernizacji" i że są one oparte są na rzetelnych analizach".

W naszym artykule nie twierdziliśmy, iż prace się nie odbywają (ponieważ to jasne, że się odbywają) lub są prowadzone źle (nie mamy kompetencji, aby to oceniać). Stwierdzaliśmy jedynie, że z nieznanych przyczyn są one opóźnione o prawie dwa lata i że istotnie utrudnia to proces modernizacji wojska.
Plany na początku 2019 roku

W dalszej części swojego komunikatu MON podaje jednak bardzo istotną informację, o którą pytaliśmy, ale nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Ministerstwo stwierdza, że pod koniec maja Rada Ministrów przyjęła uchwałę Szczegółowe kierunki przebudowy i modernizacji technicznej Sił Zbrojnych na lata 2017-2026". MON wydał w tej sprawie oficjalny komunikat dopiero czwartego czerwca, stąd w artykule była informacja, iż stało się to w czerwcu.

Pada następnie stwierdzenie, iż kolejne kroki tworzenia szczegółowych planów zajmą odpowiednio pięć miesięcy (na stworzenie Programu Rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2017-2026) oraz trzy miesiące (na stworzenie Centralnych Planów Rzeczowych). Oznacza to, że te ostatnie będą gotowe zgodnie z harmonogramem gdzieś pod koniec stycznia 2019 roku. Ponad dwa lata po przewidzianym pierwotnie terminie.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23901877,plany-modernizacji-wojska-jeszcze-bardziej-opoznione-ministerstwo.html#BoxOpinionImg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

http://wiadomosci.wp.pl/irracjonalne-general-miroslaw-rozanski-potepia-pomysly-mariusza-blaszczaka-6294797933966977a

\"Irracjonalne. Generał Mirosław Różański potępia pomysły Mariusza Błaszczaka
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak chwali się, że resort pod jego kierownictwem zwiększa bezpieczeństwo kraju. Generał Mirosław Różański, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, podkreśla, że to "nieporozumienie. Mówi o "przepisie na wielką masakrę.

Szef MON Mariusz Błaszczak powołał czwartą dywizję Wojska Polskiego. Generał Mirosław Różański nie rozumie dlaczego. Tłumaczy Polakom, by nie traktowali działań resortu jako sukcesu.

- Wcale się nie cieszę. Uważam to za propozycję irracjonalną. Sam gest utworzenia nowej dywizji nie jest dla mnie działaniem strategicznym, ale populistycznym gestem przedwyborczym. Nie zwiększa się liczba żołnierzy, nie zwiększa się bezpieczeństwo Polski. (...) To nieporozumienie. Dywizja jest tworzona z dwóch brygad już istniejących i zapowiedzianej nowej brygady, której jeszcze nie ma. (...) Zaproponowano twór papierowy - podkreślił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.

Zasugerował też, że rządzący dużo mówią, ale nic nie robią. - Wielkość sił zbrojnych w Polsce określa rząd, a środki na to przeznacza Sejm. Sformułowanie o budowaniu armii liczącej 200 tys. żołnierzy jest absolutnie bez pokrycia, dopóki rząd nie określi etatów, a Sejm nie przydzieli pieniędzy. Od ogłoszenia utworzenia czwartej dywizji nie przybyło ani jednego etatu i ani jednej złotówki - zwrócił uwagę.

Gen. Różański apeluje, by nie dać się zwieść słowom przedstawicieli MON. Jak przyznał, "Brygada Pancerna im. Tadeusza Kościuszki, która ma wejść w skład czwartej dywizji, to oficjalnie dwa bataliony czołgów, w tym nowoczesne leopardy II brzmi groźnie. Ma jednak sporo "ale.

- Czołgi zostały przerzucone do Wesołej z Żagania. W Wesołej ciągle nie ma zaplecza do szkolenia i obsługi tych czołgów. Te bataliony ciągle są budowane i nie zostały certyfikowane w żadnych ćwiczeniach. Przygotowanie i eksploatację sprzętu w tej brygadzie oceniam na razie na niedostateczny. (...) A sytuacja naszej armii wygląda następująco: marynarka Wojenna straciła zdolności bojowe, nasze lotnictwo bojowe to obecnie 48 F-16, bo MiG-29 i Su-22 są decyzją ministra uziemione [po lipcowej katastrofie miga pod Pasłękiem], a my ogłaszamy budowę czwartej dywizji - podkreślił.

To nie wszystko. Gen. Różański wieszczy Polsce kompromitację w NATO. - Przypomnę, o co chodzi: podczas szczytu w Warszawie w 2016 r. zobowiązaliśmy się do budowy dowództwa dywizji, które będzie dowodziło natowskimi batalionami w Polsce, na Litwie, Łotwie i w Estonii. Przyznanie zaś takiego dowództwa Polsce było olbrzymim sukcesem także wojskowych. Bataliony natowskie już są, ale dowództwa dywizji nie ma. (...) Co więcej, dowództwo jednej z trzech dotychczasowych polskich dywizji zostało przeniesione z Elbląga, bo budynki zostały zajęte przez dywizję natowską. Obecnie to dowództwo siedzi w Białobrzegach pod Warszawą, skupione na powierzchni niewiele większej od sali gimnastycznej. Nie zbudowaliśmy więc nie tylko natowskiego dowództwa dywizji, ale równocześnie skanibalizowaliśmy naszą dywizję - tłumaczył.

Zdaniem generała część sprzętu, którym dysponuje polska armia "nadaje się do muzeum. Ponadto pomysł ministerstwa, by czwarta dywizja w Siedlcach współdziałała w wojskami obrony terytorialnej, gen. Różański ocenił jako "przepis na jakąś kolejną wielką masakrę.

Nie obyło się też bez bezpośredniej oceny rządzących. - Ministrowie bez przerwy w trakcie uroczystości patriotycznych powtarzają, że trzeba być gotowym, by ponieść najwyższą ofiarę i zginąć za ojczyznę. Przywołam George’a Pattona [słynny dowódca wojs USA], który tłumaczył: "Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci skurwiele umierali za swoją. Rozumni dowódcy mają obowiązek robić wszystko, aby ich żołnierze nie ginęli, ale aby zadawali jak najwyższe straty przeciwnikowi, a po wojnie żywi wracali do domu i pomnażali dorobek Rzeczypospolitej - podsumował."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie