Skocz do zawartości

Sekrety polskiej polityki zagranicznej. 1935-45"


Pyra75

Rekomendowane odpowiedzi

a dusza słowiańska".
Ocieplenie stosunków czesko-radzieckich po 1935 roku zaowocowało;
1.Zakupem przez stronę radziecką prototypów nowoczesnych dział
wraz z licencją na ich produkcję (opracowanych w zakladach Skoda").Mam tu na myśli: działo górskie, kalibru 7,62 cm C5,działo dalekonośne, kalibru 210 mm VX( o zasiegu 30 km), haubica, kalibru 305 mm oraz działo przeciwlotnicze 7,5 cm vz.1937 (R 3).Zakłady Skoda" miały także opracować działa morskie , kalibru 400 mm dla radzieckich pancerników, będacych w trakcie budowy.
2. Strona czeska zakupiła licencję oraz rozpoczęła produkcją seryjną bombowca radzieckiego SB-2, pod oznaczeniem B-71.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 57
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
pomsee - Mylisz referendum z wyborami do sejmu a to kompletnie dwie rózne sprawy. Wybory rozpisano w okręgu którego przynależności jeszcze nie określono i właśnie na taką politykę faktów dokonanych, Czesi odpowiedzieli własną akcją. Można się zgadzać lub nie z argumentacją ich działan, ale trzymajmy się faktów.

Pozdrawiam

VW
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W okresie międzywojennym Polska i Czechosłowacja nie pałały do siebie sympatią i obie strony miały udział w takim stanie rzeczy. Tak się jednak złożyło, że to Polska w 1938 uczestniczyła w rozbiorze Czechosłowacji, a nie na odwrót. Każdy więc niech rozlicza się z własnych grzechów, bo kawały w stylu a za to u was biją murzynów" już dawno przestały śmieszyć.



Dars zapytał dlaczego nie napisałem o porozumieniu zawartym 5 listopada 1918 przez komitety narodowe polski i czeski? Zapewne przez roztargnienie przeoczył on fakt zapisania w tym porozumieniu iż musi być ono zatwierdzone przez rządy w Warszawie i Pradze. Rząd Czeski na to porozumienie się nie zgodził, co stanowi je NIEWAŻNYM.
Dziękuje również koledze za stwierdzenie, że choć dla niego niewygodne, to jednak przedstawiłem FAKTY.

Pomsee wspomniał o Traktacie Wersalskim…
Traktat pokojowy z Niemcami podpisano 28 czerwca 1919 roku w Wersalu.
Traktat pokojowy z Austro-Węgrami podpisano 10 września 1919 roku w Saint-Germain-en-Laye.
Traktat pokojowy z Bułgarią podpisano 27 listopada 1919 roku w Neuilly-sur-Seine
Traktat zamykający konferencję pokojową, powszechnie zwany Wersalskim został ratyfikowany i wszedł w życie 10 stycznia 1920 roku.
Pomsee, czy mógłbyś w przystępny sposób wytłumaczyć mi jak postanowienia traktatu ze stycznia 1920 roku mogły obowiązywać na Śląsku Cieszyńskim w styczniu 1919 roku?

Jeśli chodzi o plebiscyt…
Plebiscyt wyznaczony na maj 1920 zostało odwołany przez Międzysojuszniczą Komisję Plebiscytową ze względu na liczne incydenty polsko-czeskie.
4 czerwca 1920 Rada Najwyższa Ententy zaproponowała zamianę plebiscytu na arbitraż Króla Belgii – Czesi tą propozycję odrzucili.
7 lipca 1920 Rada Najwyższa Ententy zaproponowała nowy termin plebiscytu – Polska nie zgodziła się na plebiscyt.
Jak już pisałem wcześniej 28 lipca 1920 Rada dokonała arbitralnego podziału Śląska Cieszyńskiego.
Pomsee, napisz proszę coś więcej o tym plebiscycie, który Czesi pogwałcili poprzez interwencję zbrojną", bo ja o żadnym plebiscycie planowanym na rok 1919 nic nie słyszałem, a chętnie bym swoją wiedzę poszerzył.

W kwestii humorystycznego" zdjęcia (mam nadzieję, że tym kolejnym pomsee i nie tylko również się ubawią).
O czym mają takie zdjęcia świadczyć? A o czym świadczą międzypaństwowe wizyty a wysokim szczeblu"? – że odpowiem pytaniem na pytanie.
Przeważnie świadczą o dobrych relacjach między stronami. Między krajami o złych relacjach wzajemnych (tak jak w tamtych czasach między Polską i Czechosłowacją) do takich wizyt nie dochodziło (chociaż Beck miał oficjalne zaproszenie do Pragi).
Zgadam się z pomsee, że Hitler ma zapewne zdjęcia z korpusem dyplomatycznym wielu krajów – i wcale mnie to nie dziwi. Dziwi mnie natomiast, dlaczego dzisiaj oficjalna polska historia takie zdjęcia przemilcza"? Mamy coś do ukrycia? Wstydzimy się czegoś?



Pozwolę sobie zakończyć cytatem z felietonu Jerzego Marka Nowakowskiego:
>> Moi profesorowie od historii tłumaczyli, iż badaniom historyka poddaje się dopiero ta epoka, która nie ma bezpośredniego wpływu na czasy, w których historyk żyje. Poziom zakłamania i zmitologizowania epoki II wojny światowej wskazuje, że dotychczas częściej mieliśmy do czynienia z pamiętnikarstwem, propagandą i publicystyką niż z historiografią.(…) Najbliższe tygodnie będą w dużej mierze zdominowane przez rocznicę wybuchu wojny. Może warto przy tej okazji trochę w naszej wiedzy na temat najnowszej historii posprzątać.(…) Polska historia po raz pierwszy od dwustu lat nie musi być pisana ku pokrzepieniu serc". Może być pisana uczciwie. <<

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coe nie przez roztargnienie tylko to skrót myślowy. Po co referenda po co arbitraże jeśli ludność na danych terenach się dogadała. Pradze chodziło wyraźnie o zagarnięcie bogatszych terenów na Śląsku cieszyńskim. A trzymając się jedynie faktów to w 1938 nie było rozbioru gdyż nastąpiło porozumienie o zwrocie terenów Zaolzia Polsce. Nie zmieni to mojej opinii, że polityka lizania pewnej części ciała wszystkim naokoło przez Czechów by ugrać na konflikcie z Polską zaprzepaściła szanse na jakikolwiek kompromis w tej sprawie i zniweczyła szanse na pokój w Europie....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście z mojej strony doszło do kilku pomyłek - tak to jest jak człowiek nie zajrzy do książek i pisze z głowy o sprawach, którymi się dawno nie zajmował.

Wracając jednak do meritum - ogólnie zgadzając się co do faktów napisać trzeba, że strona czeska w konflikcie o Zaolzie wykazała się wobec strony polskiej agresją a także w świetle późniejszych ustaleń - niedotrzymywaniem tychże.
Polski rząd uznał decyzję Rady Ambasadorów (z 28 lipca 1920 r.) ze względu na pogarszającą się sytuację na froncie wojny polsko-bolszewickiej pod warunkiem przepuszczania przez Czechosłowację transportów z bronią dla Wojska Polskiego. Czechosłowacja mimo deklaracji Edvarda Beneša w Spa aż do bitwy warszawskiej żadnych transportów do Polski nie przepuściła.

W świetle wydarzeń wokół Zaolzia w latach 1919 - 1920 i postępowania strony czeskiej także w dwudziestoleciu międzywojennym wobec polskiej mniejszości narodowej na spornych terenach wystąpienie Polski w 1938 r. jest całkowicie usprawiedliwione.
Polacy zrobili po prostu to samo co Czesi w latach 1919-1920.

Co do zdjęć coe widzę, że kontynuujesz swój humorystyczny wątek. Piszesz np:
O czym mają takie zdjęcia świadczyć? /../Przeważnie świadczą o dobrych relacjach między stronami."
A to mi odkrycie Ameryki! Myślałem, że powszechnie wiadome jest, że po wzajemnym podpisaniu Deklaracji o nieagresji w 1934 r. stosunki polsko - niemieckie do 1938 r. były dobre lub nawet bardzo dobre. Widocznie coe uważasz, że fakt ten dyskredytuje nasz kraj, który zapewne powinien w tamtym okresie ignorować Niemcy razem z jej kanclerzem.

W istocie w swoich dywagacjach nie pierwszy raz popisujesz się daleko idącą ignorancją. Twoje wyraźnie filoczeskie poglądy ukrywasz podpierając się cytatami z J. M. Nowakowskiego. Piszesz o odmitologizowaniu polskiej historii a w istocie powtarzasz namiętnie tezy PRL-owskiej propagandy i to wszystko co napisano o zajęciu Zaolzia do 1989 r.

O jakości twoich poglądów świadczy humorystyczna teza o tym, że: dlaczegogo dzisiaj oficjalna polska historia takie zdjęcia "przemilcza
Otóż aby daleko nie szukać drogi, walczący z "mitami coe zajrzyj np. do dostępnego obecnie w Empiku zeszytu wydanego przez Politykę pt. "1939 Jak rozpętała się II wojna światowa. Tam na str. 64 znajdziesz zdjęcie Hitlera witającego na schodach (!) Berghofu ministra Becka ubranego w wytworną bekieszę. Sądząc z tonu twoich wypowiedzi zapewne będzie to jeden z dowodów na poparcie ostatnich tez forsowanych w Rosji, że Beck był hitlerowskim agentem wywiadu"
Jak już ochłoniesz z szoku to polecam ci książkę E. C. Króla pt. Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu w Niemczech 1919 - 1945", która to na prawie 700 stronach wyczerpująco opisuje stosunki polsko - niemieckie. Są w niej także o zgrozo! liczne fotografie ukazujące np. prezydenta Mościckiego z Goeringiem!


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 09:43 30-08-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby to wszystko takie proste było...

Nie wdając się w spór kto ma więcej racji w sprawie Zaolzia, pozostaje stwierdzić, że zajęcie go przez Czechów w takich, a nie innych okolicznościach spowodowało u nas głęboką niechęć do naszego południowego sąsiada.

Piszesz Pomsee cyt. Czesi, którzy przez całe dwudziestolecie ignorowali II RP mówiąc, że to "twór tymczasowy zebrali w 1938 r. owoce swojej polityki". No i Vice Versa! Bo przez całe międzywojenne dwudziestolecie my również byliśmy przekonani, że Czechosłowacja to taki wór tymczasowy". A w efekcie zamiast jakiegoś obronnego sojuszu z silnym ekonomicznie sąsiadem, zostaliśmy załatwieni" w osamotnieniu gdy astał czas" rewizji Traktatu Wersalskiego.

Aby nie być gołosłownym, to kilka faktów:
1. Polska w latach 30-tych zacieśniała współpracę ze słowackimi autonomistami.
2. W ramach tej współpracy pod koniec września 1938 roku dwaj czołowi ówcześnie słowaccy politycy: Karol Sidor i ... ks. Jozef Tiso odwiedzili naszego ambasadora w Pradze i przedstawili propozycję Unii polsko-słowackiej [nie dostali z Warszawy odpowiedzi, bo nam się już wtedy marzyła wspólna granica z Węgrami].
3. Ponieważ przed wojną prowadziliśmy mocarstwową politykę, to i na ogólnym rendzie" postanowiliśmy coś ugrać dla siebie i w związku z tym zażądaliśmy zwrotu nie tylko Zaolzia, ale należących do Słowacji terenów [Jaworzyna, Czadec, Łupkowa, niewielki kawałek Orawy i coś tam w okolicach Pienin].
4. No i dostaliśmy to czego żeśmy żądali, ale cena była bardzo wysoka - w polityce słowackiej nastąpił zwrot w stronę Berlina [23 marca 39 roku Słowacja podpisuje układ z Niemcami].
5. Czy nam się to wszystko opłaciło? Chyba nie bardzo, bo w parę miesięcy później zarobiliśmy" dodatkowy front wojny z Niemcami. Dodam, że na taki obrót spraw nie byliśmy zupełnie przygotowani i całego tego frontu od Tatr po nową granicę z Węgrami broniły tylko 2 Brygady Górskie, a sami Słowacy wystawili 3 Dywizje nie licząc sił niemieckich...

balans
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, kol. pomsee delikatnie przypomniał że ta dyskusja pt.Sekrety polskiej polityki zagranicznej. 1939-1945" nie dotyczy wątku Zaolzia. Dyskusję można prowadzić w odpowiednim do tej dyskusji wątku:Przyczyny konfliktów o "południową granicę w XXw.". Po co mamy odbiegać od tematu? Interesuje mnie tylko skandaliczna publikacja rosyjskiego wywiadu będąca prowokacją w stylu starego KGB. Z całym szacunkiem delikatnie przypomnę kol. coe że zbaczamy z torów dyskusji dot. rosyjskiej publikacji firmowanej przez rosyjski wywiad. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak dosłownie, to o co Ci chodzi kol. Mikael68? No bo przecież tytuł wątku jest: Sekrety polskiej polityki zagranicznej 1935-45"!
No dobrze, wiem że tak naprawdę rozchodzi Ci się o to, że to temat wywołany obecnie przez stronę rosyjską...

Moje zdanie w tym temacie, w punktach:
1. Każdy kraj stara się się przedstawiać swoją historię w jak najbardziej korzystnym świetle.
2. Im bardziej biedny kraj, tym bardziej stawia na narodowe mity, czego i my jesteśmy przykładem, ale i tak obecna Rosja przebija nas na przysłowiową głowę.
3. Ten temat to myśmy sami wywołali domagając się międzynarodowego potępienia Rosji za Pakt Ribbentrop-Mołotow w 1939 roku. Ale zapomnieliśmy o tym, że w Rosji, jak w dawnym CCCP, mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej jest tym co cementuje ten naród. Bo może być głodno i chłodno", ale to my" pokonaliśmy Giermańca!!!
4. Domaganie się więc przez nas rewizji tego mitu [w tle jakieś ewentualne odszkodowania] ZAWSZE spowoduje wręcz wściekłą reakcję Kremla - tak jak obecnie.
5. Tak ogólnie to jestem zwolennikiem myślenia o przyszłości, a nie fanatykiem wojny na mity...

Pozdrawiam
balans
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Premier W. Brytanii chciał dać Gdańsk Hitlerowi

W 1939 roku ówczesny brytyjski premier Neville Chamberlain gotów był zgodzić się na przyłączenie Gdańska do III Rzeszy, ponieważ sądził, iż układ z Polską zobowiązujący W. Brytanię do obrony niepodległości Polski nie oznacza, iż zobowiązuje ją także do obrony terytorialnej integralności Polski i jej praw na terenie Wolnego Miasta Gdańska - twierdzi w tygodniku Observer" brytyjski historyk Martin Gilbert.
Jego zdaniem w historii W. Brytanii niewiele jest równie udanych prób zatuszowania faktów, jak te dotyczące zabiegów rządu Chamberlaina zmierzających do zmuszenia Polaków do zrzeczenia się praw do Gdańska.


Po zajęciu Pragi przez wojska hitlerowskie w marcu 1939 roku Polska uzyskała od W. Brytanii gwarancje niepodległości, ale jak zaznacza Gilbert ie był to koniec brytyjskiej polityki appeasementu (ustępstw) wobec Adolfa Hitlera".

Historyk cytuje list Chamberlaina do siostry: - (Gwarancje) nie są prowokujące w tonie, choć stanowcze, wyraźne i akcentujące (...), że naszemu rządowi zależy nie na granicach państw, lecz na niedopuszczeniu do ataków na ich niepodległość. To rząd brytyjski będzie oceniał, czy ta niepodległość jest zagrożona.

Na wiosnę 1939 roku, gdy Niemcy wysunęły roszczenia wobec Gdańska zamieszkałego w większości przez Niemców, Chamberlain ie widział powodu, by miasto nie miało znaleźć się w orbicie hitlerowskich Niemiec i naciskał na Polskę, by przystąpiła z nimi do negocjacji" - pisze Gilbert.

25 sierpnia 1939 roku Adolf Hitler powiedział brytyjskiemu ambasadorowi w Berlinie Nevile'owi Hendersonowi, iż poza Gdańskiem, Niemcy nie mają żadnych innych spornych kwestii w stosunkach z Polską. Hitler dodał, że po jej uregulowaniu wycofa się z polityki i zgodnie z powołaniem zostanie artystą.

Szef brytyjskiego MSZ lord Halifax zwrócił się do przywódcy Włoch Benito Mussoliniego, by powiedział Hitlerowi, że Londyn gotów jest wywrzeć presję na Warszawę, by przystąpiła do negocjacji z Berlinem. Równocześnie, 25 sierpnia 1939 roku, dla uspokojenia Polski rząd brytyjski nadał gwarancjom jej niepodległości rangę formalnego układu sojuszniczego.

Niemal od razu Brytyjczycy posłużyli się też tym układem do wywarcia jeszcze silniejszych nacisków na Polskę, by zrzekła się praw do Gdańska. 28 sierpnia szef MSZ lord Halifax wysłał do ambasady brytyjskiej w Warszawie telegram: - Rząd Jego Królewskiej Mości szczerze wierzy, iż polski rząd upoważni go do poinformowania rządu Niemiec o tym, że Polska gotowa jest natychmiast przystąpić do bezpośrednich rozmów z Niemcami.

Hitler - jak zaznacza Gilbert - odebrał stanowisko Londynu jako oznakę słabości i 1 września zaatakował Polskę. Gdy niemieckie bomby spadały już na Warszawę, Chamberlain mówił w Izbie Gmin: Jeśli rząd Niemiec gotów byłby wycofać swe siły z Polski, to rząd Jego Królewskiej Mości będzie gotów uznać, iż położenie jest takie, jakie było zanim Niemcy przekroczyły granicę z Polską". Z chwilą, gdy Niemcy wycofają swe wojska droga będzie otwarta do dyskusji między Niemcami, a Polską, a W. Brytania będzie chciała w nich uczestniczyć - dodał premier.

Po tej wypowiedzi w Izbie Gmin wybuchła wrzawa. Przeciwko Chamberlainowi wystąpili nawet niektórzy członkowie jego gabinetu, łącznie z ministrem wojny Leslie Hore-Belishą. Odmówili oni opuszczenia Downing Street do czasu aż premier zgodzi się honorować postanowienia traktatu z Polską i wypowie Niemcom wojnę.

Chamberlain ugiął się i pod presją tej bezprecedensowej rewolty Londyn wysłał Berlinowi ultimatum z żądaniem natychmiastowego wycofania wojsk z Polski. Po jego upływie, 3 września 1939 roku Wielka Brytania oficjalnie znalazła się z Niemcami w stanie wojny.

Zabiegi Chamberlaina zmierzające do nakłonienia Polski do wyrzeczenia się praw do Gdańska i bunt w jego rządzie uszły uwadze brytyjskiej opinii. Następca Chamberlaina Winston Churchill sprzeciwił się wszczęciu dochodzenia w sprawie okoliczności poprzedzających wybuch II wojny światowej, ponieważ obawiał się, że podzieli to opinię publiczną i osłabi narodowe morale.

http://wiadomosci.onet.pl/2033705,11,item.html


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 17:41 30-08-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

List Putina do Polaków

Oto już 70 lat dzieli nas od tragicznej, czarnej daty w historii cywilizacji - 1 września 1939 roku. Pierwszego dnia najbardziej niszczycielskiej, krwawej wojny, której doświadczyły Europa i cała ludzkość.

Gdy Premier Polski Pan Donald Tusk skierował do mnie zaproszenie na uroczystości poświęcone rocznicy wybuchu II wojny światowej, przyjąłem je bez wahania. Po prostu nie mogłem postąpić inaczej. Ponieważ ta wojna zabrała życie 27 milionom moich rodaków i każda rosyjska rodzina odczuwa własny ból z powodu tamtych strat, z pokolenia na pokolenie jest u nas przekazywana duma z Wielkiego Zwycięstwa, z bohaterskich czynów ojców i dziadów, którzy przebyli szlak frontowy. Dlatego że Rosja i Polska były sojusznikami w tej sprawiedliwej bitwie. Wspólnym obowiązkiem moralnym dziś żyjących jest pochylić głowę przed poległymi, przed męstwem i odwagą żołnierzy różnych krajów, którzy walczyli i zmiażdżyli faszyzm...

...Proponują więc nam dzisiaj, byśmy bez zastanowienia i bez wahania przyznali, że jedynym spustem" II wojny światowej stał się radziecko-niemiecki pakt o nieagresji z 23 sierpnia 1939 roku. Zwolennicy takiego stanowiska nie zadają sobie elementarnych pytań - czy Układ Wersalski, który podsumował I wojnę światową, nie pozostawił po sobie mnóstwa ładunków z opóźnionym zapłonem"? Najważniejszy z nich - to nie tylko fakt klęski Niemiec, lecz również ich upokorzenie. Czyż granic w Europie nie zaczęto burzyć znacznie wcześniej niż 1 września 1939 roku? Czy nie było anszlusu Austrii, nie było rozszarpanej Czechosłowacji, kiedy nie tylko Niemcy, lecz również Węgry i Polska w istocie rzeczy wzięły udział w nowym podziale terytorialnym Europy? Tego samego dnia, gdy dokonano zmowy w Monachium, Polska wystosowała do Czechosłowacji własne ultimatum i równocześnie z niemieckimi jednostkami wprowadziła swoją armię do powiatów cieszyńskiego i frysztackiego.


http://wyborcza.pl/1,75248,6983945,List_Putina_do_Polakow___pelna_wersja.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosja nie jest gotowa do dialogu

Prof. Andrzej Nowak, komentując dla PAP opublikowany w “GW” artykuł rosyjskiego premiera Władimira Putina ocenił, że obecna Rosja, którą nazwał “Rosją Putina”, nie jest gotowa do uczciwego dialogu historycznego z Polską.


W opinii Nowaka “sugestia, że premier Putin reprezentuje w tej chwili jakąś prawdę historyczną i jakieś pojednanie z Polską, obraża m.in. wielu uczciwych Rosjan i działaczy walczących w Rosji o prawa człowieka i demokrację”. “Rosja Putina w tej chwili nie jest gotowa do żadnego uczciwego dialogu historycznego; udając ten dialog obrażamy uczciwych Rosjan, m.in. tych z Memoriału, którzy dostarczyli nam bezcennych dokumentów i wiadomości o prawdzie historycznej i zbrodni stalinowskiej” – zaakcentował prof. Nowak.

Nowak, odnosząc się do listu Putina opublikowanego w poniedziałkowej “GW”, zwrócił m.in. uwagę na zawarte w nim “konsekwencje rosyjskiej propagandy historycznej oraz fałszywe utożsamienia”. “Pakt Ribbentrop-Mołotow nie różni się (dla Putina – PAP) niczym od Traktatu Wersalskiego; pakt, który odebrał Polsce niepodległość nie różni się niczym od paktu, który dał Polsce i kilku innym krajom Europy Środkowo-Wschodniej niepodległość” – zwrócił uwagę Nowak.

Podkreślił on też użycie przez Putina “argumentu propagandy sowieckiej, stworzonej w latach 80. na zlecenie Michaiła Gorbaczowa, a mianowicie tezy o anty-Katyniu”. “Kiedy Gorbaczow zdecydował się ujawnić część prawdy o Katyniu, zlecił w 1988 roku swoim propagandystom, aby wymyślili coś, co byłoby odpowiedzią na ujawnienie części prawdziwych informacji o zbrodni katyńskiej. Wymyślono, że Polacy popełnili zbrodnie równie straszne na Rosjanach, jak Sowieci na Polakach. Wyciągnięto więc sprawę jeńców bolszewickich, którzy zmarli w polskiej niewoli w 1920 roku” – przypomniał Nowak.

Jak podkreślił, sprawa ta była wielokrotnie, rzetelnie wyjaśniana. “Trzy lata temu powstała wielka publikacja historyków rosyjskich i polskich, wydana w Moskwie pod patronatem naczelnej dyrekcji archiwów rosyjskich, która wyjaśniła tę sprawę do końca. Sprawa jeńców bolszewickich w żaden sposób nie jest porównywalna ze sprawą Katynia. Mimo tego, w ciągu ostatnich kilku lat te same tezy o +polskim Katyniu+, popełnionym rzekomo przez Polaków na rosyjskich jeńcach są nadal powtarzane, wraca do nich teraz sam Putin” – zaakcentował prof. Nowak.

“Te utożsamienia zapierają dech w piersiach, kiedy wypowiada je przed 1 września przyjeżdżający do Polski premier Putin. To szokująca bezczelność” – uznał Nowak.

W jego opinii odniesienie się Putina w liście do zbrodni katyńskiej i potępienie paktu Ribbentrop-Mołotow nie łagodzi wypowiedzi rosyjskiego premiera. “Jeszcze w 1989 roku Rada Najwyższa ZSRR potępiła pakt Ribbentrop-Mołotow (…) Nie uważam jego krytyki paktu za powód do radości ani za ustępstwo ze strony Putina” – podkreślił Nowak. “Co do Katynia – sprawa ta została uznana za zbrodnię sowiecką najpierw przez Gorbaczowa, a potem – w znacznie większym i uczciwym zakresie – przez Jelcyna. Prezydent Putin zaczął częściowo się z tego wycofywać, ale nigdy w pełni tego nie zrobił” – powiedział.

Zdaniem Nowaka “co wyraża istotę intencji premiera Putina, to propaganda uprawiana w jego kraju, na jego zlecenie”. “Należy pamiętać, że w Rosji nie ma żadnych mediów elektronicznych, telewizji, które byłyby niezależne. Ta propaganda jest propagandą rządu rosyjskiego, w której nadal wysuwa się tezę nawet tak szokującą, że Katyń popełnili jednak Niemcy. Te tezy wracają nawet teraz, w ostatnich dniach i to nie jest tak, że one się dzieją wbrew premierowi Rosji. Dokonują się w ścisłym związku z jego wizytą w Polsce. To rząd Rosji odpowiada za kampanię propagandową przeprowadzoną w Rosji przez media” – zaakcentował prof. Nowak.

Dobrym akcentem w liście Putina są – zdaniem Nowaka – słowa Putina o otwierającej się perspektywie partnerstwa, uwolnieniu stosunków rosyjsko-polskich od brzemienia nieufności i uprzedzeń.

“To dobry kierunek, jestem gorącym zwolennikiem pojednania polsko-rosyjskiego, ale musi ono spełniać kilka oczywistych warunków. (…) Nie może np. być tak, że dla oficjalnych przedstawicieli Rosji polski opór przed Hitlerem jest wyrazem sojuszu polsko-hitlerowskiego, jak dziś twierdzi propaganda kierowana osobiście przez premiera Putina” – zaznaczył.

W opinii prof. Nowaka, szanse na prawdziwe pojednanie polsko-rosyjskie pojawiły się w 1992 r., kiedy ówczesny prezydent Borys Jelcyn przywiózł do Warszawy dokumentację dotyczącą zbrodni katyńskiej. “Stwierdził, że była to zbrodnia sowiecka, nad którą on jako prezydent Federacji Rosyjskiej, będącej prawnym spadkobiercą Związku Sowieckiego, głęboko ubolewa i przeprasza Polskę. To było otwarcie szansy na pojednanie w prawdzie” – ocenił Nowak.

Jego zdaniem, “testem na uczciwość premiera Putina byłoby natychmiastowe zaprzestanie propagandy antypolskiej i choćby symbolicznie zwrócenie Polsce zagrabionych w 1939 roku przez Armię Czerwoną skarbów polskiej historii”. “Chodzi mi o największy zasób polskich archiwaliów państwowych zagrabionych przez Armię Czerwoną (…) To jest archiwum m.in. prezydenta Rzeczypospolitej, Polskiej Organizacji Wojskowej, Sejmu, polskiego wywiadu – ogromny zbiór bezcennych dokumentów, najcenniejsze polskie archiwum zrabowane w XX wieku, które znajduje się w Moskwie. Gdyby Putin chciał pojednania, po prostu przywiózłby to archiwum albo ogłosił datę jego zwrotu. To byłby sprawdzian uczciwości słów Putina” – uważa Nowak.

Błędem polskiej polityki historycznej nazwał Nowak zaproszenie Putina na uroczystości z okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. “W wywiadzie dla telewizji niemieckiej w 2005 roku Putin powiedział, iż Niemcy i Rosja – jako dwaj gospodarze Europy Wschodniej – mieli prawo dać niepodległość małym krajom, co zrobili w 1918 roku i mieli prawo, aby im ją odebrać, co zrobili w roku 1939 roku. (…) Zapraszanie człowieka, który mówi coś takiego, jest błędem” – podkreślił prof. Nowak. Przyznał jednocześnie, że Polska z Rosją powinny i muszą ze sobą rozmawiać, ale nie na tematy historyczne. “Musimy rozmawiać o polityce i gospodarce, dlatego można było zaprosić Putina w innym terminie, nie związanym z rocznicami historycznymi” – ocenił Nowak.

http://www.kresy.pl/wydarzenia?zobacz/nowak:-rosja-nie-jest-gotowa-do-dialogu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu się muszę z Kindzalem zgodzić - zamiast zapraszać Putina należało wysłać na Moskwę ten nasz reprezentacyjny szwadron kawalerii i te bardzo liczne i dobrze opłacane elitarne oddziały kapelanów wojskowych. No i odciąć im raz na zawsze gaz i ropę i zakazać polskim firmom handlowania z Rosją.

A nie wiedzą z kim mają do czynienia!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

satysfakcjonuje mnie dzisiejsza oświadczenie IPNu,które pozwolę sobie tutaj przytoczyć:

W ostatnich dniach mamy do czynienia z podjętą przez media i niektóre instytucje w Rosji bezprecedensową próbą podważenia wyników badań naukowych, opartych o rzetelną podstawę źródłową. Szczególny niepokój wzbudza fakt, iż w kampanii tej biorą udział przedstawiciele instytucji państwowych, na czele ze Służbą Wywiadu Zagranicznego Rosji i członkami prezydenckiej Komisji dla Przeciwdziałania Próbom Fałszowania Historii na Szkodę Interesów Rosji. Forsowanie twierdzeń ewidentnie nieprawdziwych i kłamliwych w imię bieżących interesów politycznych nie służy prawdzie historycznej i dialogowi, nie służy ani Rosji, ani Polsce – krajom i narodom których relacje historyczne są szczególnie nasycone emocjami. Wobec takich działań Instytut Pamięci Narodowej nie może przejść obojętnie, bowiem podstawową jego misją jest troska o zachowanie pamięci o dziedzictwie XX-wiecznej historii Polski, w tym o najtragiczniejszym w naszych dziejach okresie II wojny światowej, kosztach cywilizacyjnych okupacji niemieckiej i sowieckiej, walce o wolność oraz o skutkach dyktatury komunistycznej.

1. Dla celów propagandowych wciąż przywoływana jest wyjaśniona w pełni kilka lat temu sprawa losu jeńców sowieckich, zmarłych w obozach jenieckich w Polsce w latach 1919-1921. Niestety, sprawa ta podnoszona jest za każdym razem, gdy pojawia się problem sowieckiej odpowiedzialności za Zbrodnię Katyńską. Dzieje się tak od 1989 r., gdy Michaił Gorbaczow nakazał „Akademii Nauk ZSRR, Prokuraturze ZSRR, Ministerstwu Obrony ZSRR, Komitetowi Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR, by wspólnie z innymi instytucjami i organizacjami przeprowadziły do 1 kwietnia 1991 r. prace badawcze celem ujawnienia materiałów archiwalnych, dotyczących wydarzeń i faktów z historii sowiecko-polskich stosunków, w wyniku których poniosła straty Strona Sowiecka”. Postępowanie takie należy uznać za niedopuszczalną próbę zrównywania świadomej, drobiazgowo zaplanowanej zbrodni popełnionej na rozkaz najwyższych władz Związku Sowieckiego z tragicznym losem jeńców, zmarłych z różnych przyczyn, przede wszystkim epidemii tyfusu i złych warunków bytowych. Epidemia ta ciężko doświadczyła wówczas także Polaków. Pojawiające się nieustannie propagandowo zawyżone szacunki liczby zmarłych jeńców sowieckich nie mają nic wspólnego z opartymi na źródłach ustaleniami naukowych. Wyniki badań naukowych wskazują, iż liczba ta nie przekraczała 17 tysięcy. Problematyka ta została wszechstronnie wyjaśniona w znanych w Polsce i Rosji monografiach Z. Karpusa. Polska dokumentacja dotycząca tej sprawy jest w pełni dostępna dla badaczy rosyjskich, czego niestety nie można powiedzieć o dokumentacji Zbrodni Katyńskiej, w tym zwłaszcza o ustaleniach rosyjskiego śledztwa w tej sprawie.

2. Podobny charakter noszą próby świadomej dezinformacji związanej z podpisaną 26 I 1934 r. między Polską a Niemcami Deklaracją o niestosowaniu przemocy. Deklaracja ta była dyplomatycznym uzupełnieniem zawartego dwa lata wcześniej polsko-sowieckiego Układu o nieagresji, w 1934 r. przedłużonego do 1945 r. Obydwa dokumenty były wyrazem podstawowej zasady polskiej polityki zagranicznej w owym czasie, opierającej się na zasadzie zachowania równego dystansu do Niemiec i Związku Sowieckiego, w tym nie uczestniczenia w sojuszach skierowanych przeciwko drugiemu z sąsiadów. Pojawiające się ostatnio stwierdzenia, jakoby Deklaracji towarzyszył tajny protokół są kłamstwem. Kłamstwo to odwołuje się do spreparowanego dokumentu podrzuconego francuskiej prasie w 1935 r. przez wywiad sowiecki. Przypomnieć w tym miejscu należy, iż Polska kilkakrotnie odrzuciła propozycję wstąpienia do paktu antykominternowskiego oraz zawarcia antysowieckiego sojuszu, co proponowały Niemcy. Polska została zaatakowana przez Niemcy we wrześniu 1939 r. dlatego, że wcześniej odmówiła wspólnego z Niemcami marszu na Moskwę. W tym kontekście obecne oskarżenia rosyjskie brzmią szczególnie groteskowo.

3. W ostatnich dniach usiłuje się również usprawiedliwić zawarcie paktu Ribbentrop-Mołotow (który raczej należałoby nazywać paktem Hitler-Stalin). Pojawiają się argumenty, iż dzięki temu porozumieniu Związek Sowiecki zyskał czas na przygotowanie do wojny, lub wręcz zapobiegł okupacji niektórych terenów przez Niemcy. Tezy te mają charakter ahistoryczny. Z udostępnionej w ostatnich latach dokumentacji sowieckiej wyraźnie wynika, iż zawierając ten układ (i wypełniając jego postanowienia do ostatnich godzin przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej), Stalin liczył na realizację własnych planów strategicznych. Tezy te, w rozmowach dyplomatycznych wygłaszane już po ataku Niemiec na ZSRR 22 czerwca 1941 r., po raz pierwszy w druku pojawiły się w wydanej w 1948 r. propagandowej publikacji „O fałszerzach historii”. Fragment dotyczący paktu Ribbentrop-Mołotow został naniesiony na maszynopisie odręcznie przez Stalina, podobnie jak zarzut zawarcia przez Polskę antysowieckiego sojuszu z Niemcami.

4. Służba Wywiadu Zagranicznego Rosji oskarża polskiego ministra spraw zagranicznych (w latach 1932-1939) Józefa Becka o rzekomą współpracę agenturalną z Niemcami. Jest to niedopuszczalne pomówienie autora historycznego przemówienia w polskim Sejmie z 5 V 1939 r. Przypominam, iż w odpowiedzi na żądania Niemiec, godzące w suwerenność państwa polskiego minister Beck odpowiedział: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor!”. Józef Beck jako minister spraw zagranicznych koordynował szereg działań polskiej dyplomacji, których efektem w 1939 r. były brytyjskie gwarancje dla Polski i uzyskanie pewności, iż Francja wypełni zobowiązania sojusznicze, a w konsekwencji wypowiedzenie Niemcom wojny przez Francję i Wielką Brytanię 3 września 1939 r. Tym samym runął plan Hitlera uczynienia wojny z Polską konfliktem lokalnym i izolowanym (był to jeden najistotniejszych motywów traktatu Ribbentrop-Mołotow). Józef Beck po klęsce został internowany w Rumunii, skąd planował przedostać się dalej na Zachód. Naciski niemieckie na władze rumuńskie spowodowały, iż stało się to niemożliwe aż do końca wojny. Minister Józef Beck w swoich działaniach kierował się wyłącznie polską racją stanu.

5. W rosyjskich archiwach do dnia dzisiejszego znajdują się dziesiątki zespołów archiwalnych najważniejszych instytucji państwa polskiego, organizacji społecznych i politycznych, w tym m.in. Sztabu Głównego Wojska Polskiego (w tym zwłaszcza jego Oddziału II), Ministerstwa Spraw Wojskowych, Korpusu Ochrony Pogranicza i Straży Granicznej, Policji Państwowej, Biura Inspekcji przy Generalnym Inspektoracie Sił Zbrojnych, Komisarza Generalnego RP w Gdańsku, Instytutu im. Józefa Piłsudskiego, Polskiej Organizacji Wojskowej, Legionów Polskich, Związku Strzeleckiego, Naczelnego Komitetu Narodowego, Rady Regencyjnej i Tymczasowej Rady Stanu. Zostały one zagrabione w czasie wojny przez Armię Czerwoną. Są to akta fundamentalne w badaniach nad dziejami II Rzeczpospolitej i walk Polaków o niepodległość. Przypadająca w tym roku 70. rocznica wybuchu II wojny światowej stanowi doskonałą okazję do rozwiązania tej sprawy i podniesienia kwestii zwrotu zagrabionych archiwów.

Nadzieję wzbudza fakt, iż opisane powyżej działania nie cieszą się pełną akceptacją całego społeczeństwa rosyjskiego, a wielu rosyjskich historyków gotowych jest do otwartej debaty nad trudnymi elementami naszej wspólnej historii. Instytut Pamięci Narodowej, jako największa polska placówka naukowa zajmująca się najnowszą historią wyraża pełną gotowość do udziału w takiej dyskusji. Musi ona jednak być oparta o nieskrępowany dostęp do zachowanych archiwów, oraz opierać się na prawdzie i poszanowaniu faktów historycznych.

dr hab. Janusz Kurtyka Prezes Instytutu Pamięci Narodowej

http://www.rp.pl/artykul/2,356545_IPN_odpowiada_na_rosyjskie_proby_falszowania_historii.html


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 05:56 01-09-2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz Kindzal, od lat lansujesz tu na forum tezę, że naszą polską Racją Stanu jest mieć jak najgorsze stosunki z naszymi sąsiadami, ba praktycznie z całą Europą, a z Rosją to już wręcz powinniśmy prowadzić otwartą wojnę. Bo wg. Ciebie tak naprawdę Europa jest nam do niczego nie potrzebna, a Rosja to nasz wróg, którego należy z całą determinacją zwalczać gdzie tylko się da. Mamy wszak wg. Ciebie wypróbowanych sojuszników [USA, Gruzja i Izrael], którzy w razie czego staną za nami murem! Ja uważam, że to droga do nikąd, bo nawet supermocarstwo jakim jest USA wyraźnie zaczyna ostatnio łagodnieć" w relacjach międzynarodowych.

Co gorsza aby udowodnić swoje tezy to jawnie manipulujesz! Najpierw mocno ocenzurowałeś wypowiedź Putina do Polaków, a następnie cytujesz [i to po dwa razy] wybrane dzieła" pasujące do twojej ideologii.

A ja mówię: poczekajmy co dzisiaj powie Putin, bo wg. wielu osób ma to być przełomowe w relacjach polsko-rosyjskich - oby tak się stało!

Ale zdaję sobie sprawę, że nawet jeżeli faktycznie Putin wyciągnie rękę do zgody, to pewnie i tak to skomentujesz po swojemu, że to plucie w twarz" bo przecież nie padł przed nami na kolana i nie prosił o przebaczenie....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak balans liczę na to, że Putin powie słowa, które będą stanowić początek drogi pojednania Polski z Rosją choć zapewne nie usłyszymy do końca tego co chcielibyśmy usłyszeć. Pojednanie z Rosją jeśli w ogóle jest możliwe (ze względu na rosyjskie i polskie poczucie godności) będzie na pewno trudne ale jest po prostu polską racją stanu.
Żeby tylko Pan Prezydent z jakąś niespodzianką nie wyskoczył.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No jak się bawimy w kontrowersyjne zdjęcia to to chyba jest jedno z lepszych: na zdjęciu Adolf Hitler składa hołd przed symboliczną trumną marszałka Piłsudskiego w Berlinie. Warto też przypomnieć, że po zajęciu Krakowa, Hitler nakazał gubernatorowi Frankowi (który notabene uczestniczył osobiście w pogrzebie marszałka wraz z Goringiem) postawienie warty honorowej żołnierzy Wehrmachtu.. Oj, żeby tylko nie wyciągneli tego Rosjanie:))

Pozdrawiam

VW

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo jest i pleśń" i odzynki"...

Bo gdybyśmy nie wzięli udziału wspólnie z Hitlerem w rozbiorze Czechosłowacji, to Rosjanie utraciliby obecnie 90% argumentów. A tak to jeszcze dodają: co od nas chcecie, przecież nasza Duma potępiła Pakt Ribbentrop-Mołotow.

P.S.
Wystąpienie Putina mnie również odrobinę rozczarowało, odrobinę bo niewiele więcej się po nim spodziewałem, acz przez wielu komentatorów zostało uznane jako przejaw pragmatyzmu i łagodzenia kursu. Tym bardziej, że przedstawiciel Rosji usłyszał wcześniej z ust naszego Pana Prezydenta, że atak na Gruzję to drugie... Monachium. Pomijając już takie szczegóły; czyli kto kogo zaatakował w Gruzji i to że ten wątek nijak się miał do II Wojny Światowej - w komentarzach pojawia się raczej opinia, że Putin zachował zimną krew jaka przystoi przywódcy wielkiego kraju. A co mnie rozczarowało najbardziej? Chyba to że mógł się bardziej zdecydowanie odnieść do zbrodni w Katyniu, a On poza jakimiś ogólnikowymi stwierdzeniami o warunkowym dostępie do rosyjskich archiwów, przez ten temat się praktycznie prześlizgnął".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... Hitler Piłsudskiego bardzo cenił i podziwiał. Niektórzy nawet twierdzą ze się go po prostu bał. Akurat nie wyznaję jakiegoś kultu Piłsudskiego ale osobiscie uważam że był to jeden z najwybitniejszych jak nie najwybitniejszy polityk ówczesnej Europy. Miał niebywały instynkt polityczny a poza tym był świetnym dowódcą.
A to ze wystawił wartę? Myśle ze był to gest obliczony na jakąś reakcję polaków - ale nie wiem na jaką.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polska w oczach wywiadu sowieckiego

Piotr Gontarczyk

Zaprezentowana 1 września w Moskwie książka „Sekrety polskiej polityki” roi się od przekłamań i plotek. Większość informacji w niej podanych jest wątpliwa, dyskusyjna lub zupełnie nieprawdziwa — pisze historyk



Zbiór dokumentów wydanych pod redakcja emerytowanego generała SWR (a wcześniej funkcjonariusza KGB) Lwa Filipowicza Sockowa składa się ze wstępu i około 70 dokumentów z lat 1935-1945 mających pokazać nieznane rzekomo oblicze polskiej polityki. Dobór tych archiwaliów jest dość dziwny: zdecydowana większość z nich pochodzi z 1937 r., z pozostałych lat jest jeden dokumentów, kilka, albo wcale. Niezwykle ciekawy okres sojuszu niemiecko-sowieckiego (1939-1945) zupełnie pominięto.

Oczywiście historyk winien cieszyć, się, że do obrotu naukowego wchodzą kolejne, nieznane wcześniej dokumenty. Szczególnie dotyczy to ważnych dla polskiej historii dokumentów sowieckich służb specjalnych, które w ogóle nie są udostępniane polskim historykom. Ale żeby można było potraktować je poważnie i wykorzystywać w nauce, publikacja takich archiwaliów musi spełniać elementarne kryteria wiarygodności. A tak nie jest - choćby dlatego, że cała publikacja jest przygotowana niestarannie, niechlujna.

W książce nie ma sygnatur archiwalnych, ani najprostszych informacji dotyczących pochodzenia prezentowanych dokumentów. Wiele z nich nie posiada nawet przybliżonych informacji kiedy w ogóle powstały. Część z nich nie posiada żadnych dat ani cech kancelaryjnych, które pozwoliłyby choć w przybliżeniu ustalić, jakiego pochodzą okresu. Autorowi w tej materii ufać nie sposób: dokumenty dotyczące armii gen. Andersa umieścił on w rozdziale dotyczącym 1938 roku.

Są w książce SWR informacje naprawdę ciekawe. Choćby to, że w najbliższym otoczeniu min. Józefa Becka funkcjonował niezwykle groźny sowiecki agent
Nie wiadomo też, czy mamy do czynienia oryginałami, czy z odpisami sporządzonymi przez agenturę; nie jesteśmy w stanie ocenić, jak treść tłumaczeń przedkładanych Stalinowi ma się do treści ich polskich, niemieckich czy angielskich oryginałów. Tak niechlujne podejście do podstawowych zasad rzemiosła nie nastraja zbyt optymistycznie, tym bardziej, że dalej jest już tylko gorzej. W dokumentach roi się od dziur, opuszczeń, z którymi miał problem albo autor albo wcześniej tłumacze. W tekście znajdują się dopiski. Czy wykonano je w latach 30-tych, czy dokonano ich w redakcji?

Oczywiste błędy, pomyłki, poprzekręcane nazwiska. Autor opracowania nie potrafił ich skorygować bo nie ma większego pojęcia o opisywanych w nich wydarzeniach i nie zawsze wie o kogo chodzi. Brak mu podręcznikowej wiedzy na temat losów Polski w czasie II wojny światowej, za to ma kłopoty z geografią. Pisze na przykład: „likwidacja przez hitlerowców suwerennego państwa polskiego i zamiana jego terytorium w Generalne Gubernatorstwo Trzeciej Rzeszy – to cena za porażająco krótkowzroczną polskich polityków”. Można zrozumieć, że były funkcjonariusz wywiadu KGB nie bierze pod uwagę ziem zaanektowanych przez Związek Sowiecki. Ale co z ziemiami, które nie były Generalnym Gubernatorstwem, tylko weszły w skład Rzeszy albo Litwy, a potem ZSRS?

Innym przykładem stopnia znajomości polskiej polityki przez gen. Sockowa jest także sprawa Jana Szembeka. Wspomniany w latach 30. należał do grona najważniejszych polskich dyplomatów i należał do najbliższych współpracowników Józefa Becka. Jego nazwisko mówi coś autorowi wyboru, jeśli mowa o dokumentach z lat 30-tych. Kilka lat później, pojawia się, — bez żadnego przypisu czy korekty – niejaki „Kombek”, który z niczym się autorowi nie skojarzy. Gdyby Sockow mniej więcej wiedział, czym się zajmuje, wpadłby na to, że chodzi o tą samą osobę.

Jednym z najważniejszych elementów pracy historyka jest właściwa krytyka źródeł historycznych: informacje pojawiające się w dokumentach trzeba konfrontować i weryfikować. W opisywanej książce nie ma śladu próby podjęcia tego rodzaju działalności. Stąd znajdują się w nie niej dokumenty ciekawe, pochodzące głównie od wysoko agenta uplasowanego na szczytach polskiego MSZ, ale i całkiem bezwartościowe. Wiele innych podaje szereg informacji wątpliwych, dyskusyjnych lub zupełnie nieprawdziwych.

W jednym z raportów sowieckiego wywiadu sporządzonych na podstawie doniesień agentury i w 1935 r. przedłożonych Stalinowi można na przykład przeczytać: „Sikorski jest przekonany o istnieniu tajnego porozumienia wojskowego [Polski i Niemiec] na mocy którego sprawa polskiego Pomorza zostanie ostatecznie rozwiązana z korzyścią dla Niemiec. Wedle przekonania Sikorskiego Polska zostawi sobie linie kolejową Katowice – Gdynia, która będzie łączyła Polskę z morzem, natomiast sama Gdynia zostanie wolnym miastem. ”

Bardzo trudno ocenić, jaką drogą powyższe opinie trafiły do sowieckiego wywiadu. Są prawdziwe czy przekłamane? Bo trudno uwierzyć, by jakikolwiek poważniejszy polski polityk mógł podobne rozwiązania brać poważnie pod uwagę. W innym dokumencie można przeczytać, że największym zagrożeniem wewnętrznym dla polskiego rządu był w 1938 sojusz „legionistów” ze środowiskiem Obozu Narodowo Radykalnego, którym ma rzekomo kierować gen. Marian Januszajtis.

Pomijając już kwestię, że Januszajtis był związany z Stronnictwem Narodowym, a nie z ONR, to możliwość obalenia rządu przez „piłsudczyków”i „oenerowców” wydaje się dość wątpliwa. Także wiele innych informacji zebranych przez sowiecki wywiad drogą agenturalną i zaprezentowanych w książce budzi niemożliwe do zweryfikowania wątpliwości, roi się od przekłamań i plotek.

Ale najbardziej charakterystyczną cechą omawianego zbioru jest ustawiczne mijanie się gen. Sockowa z istotą i treścią zaprezentowanych dokumentów. W jednej z ostatnich publicznych wypowiedzi stwierdził on, że publikuje dokumenty pozwalające na inne spojrzenie na Polskę lat. 30. II Rzeczpospolita zdefiniował wówczas jako kraj zafascynowany ideologią hitleryzmu i krytykujący zachodnie liberalne demokracje.

Po przejrzeniu zbioru można zorientować się, o jaki dokument chodzi. Jest to sprawozdanie ambasadora Polski w Niemczech Józefa Lipskiego, który w 1937 był obecny na zjeździe NSDAP. W dokumencie tym znajduje się szereg informacji na temat przebiegu imprezy i pojawiających się na niej, tak interesujących Polskę, wątkach związanych z polityką międzynarodową.

Niemal na koniec raportu Lipski wspomniał o wystąpieniu ministra propagandy Rzeszy, Josefa Goebbelsa: „z charakterystycznych dla nas momentów jego mowy chciałbym zauważyć, że wymieniając państwa, które wysyłają zaopatrzenie dla Hiszpanii, Goebbels wymienił Francję, Czechosłowację a także angielskie, holenderskie i szwajcarskie firmy. Mówiąc o państwach, które występują przeciwko komunizmowi, wymienił on Włochy, Japonię, Anglię, Węgry, Polskę, Brazylię, Brazylię, Turcję i Portugalię. Krytykując liberalizm państw zachodnich i określając je jako naiwne w stosunku do bolszewickiego niebezpieczeństwa, Goebbels użył niemieckiego przysłowia ”.

Zaliczenie Polski do grupy krajów lepiej rozumiejących istotę ZSRR i komunizmu specjalnej ujmy jej nie przynosi, a liberalizm krytykował tu Goebbels, a nie Lipski. No i w ogóle trudno traktować omawiane wystąpienie jako wizytówkę polskiej polityki lat 30. Wszak Józef Goebbels wszak nie był ministrem propagandy Polski, tylko III Rzeszy.

I tak to jest z nauka Sockowa. Wcale nie jest ważne, czy ważne, czy Kali zjeść krowa, czy Krowa zjeść Kali. Ważne, żeby był Kali i krowa.

Zważywszy na prezentowane wyżej horyzonty intelektualne gen. Sockowa trudno się dziwić zaprezentowanej przez niego wizji historii. Dość dokładnie wyłożono ją we wstępie, przed zbiorem wybranych dokumentów. Można tam przeczytać, że Polska nie była zainteresowana zatrzymaniem agresywnej polityki Hitlera, ponieważ wspólnie z nim wybierała się na wschód, czyli na Związek Sowiecki. To między innymi miało stać się główną przyczyna fiaska rozmów anglo-francusko-sowieckich z sierpnia 1939 r.: „Polska zajęła stanowisko wykluczające możliwość porozumienia między ZSRR, Anglią i Francją przy uczestnictwie strony polskiej. W związku z tym cała polityczna odpowiedzialność można obciążyć Polskę, a raczej jej kierownictwo, które w kategorycznej formie odrzuciło możliwość stworzenia antyhitlerowskiego frontu w 1939”.

Taki schemat nijak ma się do faktu, że przecież II Rzeczpospolita była w 1939 r. sojusznikiem Francji i Wielkiej Brytanii. Rzecz to dość oczywista, ale gen. Sockow i w tej kwestii ma wyraźny problem. Zapytany publicznie przez jednego z dziennikarzy, „czy w 1939 r. Polska miała jakieś plany wojny z Niemcami wspólnie z Francją i Anglią” dość wymownie odpowiedział: „nie wiem”.

W dalszej części omawianego wstępu można przeczytać, że także po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej i zawarcia przez Polskę porozumienia z Moskwą i utworzenia Armii Polskiej w ZSRR „antysowiecka” działalność polskiego wywiadu nie uległa żadnej zmianie: „kiedy służby specjalne krajów sojuszniczych, uważały za swoje główne zadanie pracę przeciwko Niemcom, polski wywiad zgodnie z decyzjami swojego londyńskiego rządu polski wywiad był zaaferowany postanowieniami o działalności wywiadowczej w ZSRS.”

Nie tak daleko od powyższych wywodów jest interpretacja działalności polskiego zbrojnego podziemia działającego w okupowanym kraju, którego aktywność sprowadzała się do walki z ZSRS: „stało się faktem, że dla wspieranych przez rząd na wychodźstwie zbrojnych formacji działających polski, celem akcji były radzieckie wojska zbliżające się do granic Niemiec. Ta sytuacja stała się przedmiotem korespondencji Stalina do rezydenta USA w której mówiło się o tym, że terrorystyczne akty polskich bojowców w stosunku do żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej czynią z nich współpracowników poplecznikami Niemców”.

Do serwowania podobnych sensacji Służbie Wywiadu Zagranicznego nie było potrzebne odtajnianie jakichkolwiek dokumentów. Nie można było wziąć sięgnąć po prezentujące bez porównania wyższy poziom dzieła sowieckiej propagandy z czasów ZSRS?

W zaprezentowanych dokumentach SWR znów pojawia się motyw tajnego porozumienia, które Polska miała jakoby podpisać z Niemcami. Przekonywujących dowodów na istnienie takiego dokumentu nigdzie w książce nie ma. Wprawdzie mówi się o nim tu i ówdzie, ale to tylko efekt działalności sowieckiego wywiadu. Nie jest bowiem wielką tajemnicą, że za publikacją wspomnianego protokołu stała INO (Innostrannyj Oddzieł) GUGB NKWD, czyli jedna z poprzedniczek obecnej Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji.

Sprawa staje się wręcz groteskowa: SWR próbuje dziś pisać historie Polski na podstawie dokumentów, których treść jest skutkiem prowadzonej przez tę służbę w latach 30. wymierzonej w Polskę dezinformacji.

Także na inne „dowody” zaprezentowane przez gen. Sockowa to materiał zgoła groteskowy. O działalności szpiegowskiej prowadzonej przez wywiad armii gen. Andersa przeciwko ZSRS mają świadczyć instrukcje w sprawie zasad budowy wywiadu Związku Walki Zbrojnej na ziemiach polskich. Sęk w tym, że w prezentowanych dokumentach stoi czarno na białym, że wywiad ten miał być skierowany przeciwko Niemcom, a wyniki jego pracy miały być przekazywane ZSRS.

Kolejny dowód na „antysowieckie” i „antyalianckie” oblicze armii gen. Andersa” to instrukcje dotyczące ochrony tajnych dokumentów i własnych szeregów przed niezwykle agresywnymi i brutalnymi próbami penetracji polskiego wojska przez NKWD. No właśnie, skoro przy tym jesteśmy: jednym było wolno, a drugim nie?

Jako dowód „antysowieckiej działalności” w książce zaprezentowano też dokumenty świadczące o tym, że polskie władze usiłowały ustalić skalę penetracji przez NKWD polskiego podziemia na Kresach Wschodnich w latach 1939-1941. Innym „odtajnionym” dowodem są dokumenty mówiące o przygotowań o wybuchu w stosownej chwili narodowego powstania.

Ale co to co za tajemnica, skoro strategia Armii Krajowej została opisana w tysiącach książek i uczą się o tym dzieci w polskiej szkole? No i właściwie dlaczego chęć wybicia się Polaków na niepodległość i odbudowa własnego państwa jest traktowana przez SWR jako plany wybitnie ‘antysowieckie”?

Do książki wybrano dokumenty, które mają rzucić cień podejrzenia na najwyższych polskich na oficerów, jakoby współpracowali oni (lub przynajmniej się kontaktowali) z Niemcami. Jednym z nich jest w książce gen. Marian Kukiel. Tyle, że informacje zebrane na ten temat przez sowiecki wywiad nie wykraczają poza ramy domysłów i plotek.

Jednym z głównych negatywnych bohaterów książki jest płk Jan Kowalewski, jeden z najzdolniejszych ludzi polskiego wywiadu tamtych czasów, który w książce SWR został przedstawiony jako niemal niemiecki agent. Tymczasem jego kontakty z przedstawicielami Węgier, Rumunii i Włoch (operacja „Trójnóg” – prowadzona za wiedzą władz polskich i Brytyjczyków) miały na celu osiągnięcie szeregu korzyści dla Polski i jej aliantów, a wręcz spowodowanie wystąpienia tych krajów z wojny po stronie Niemiec. W ramach tzw. Akcji Kontynentalnej prowadzono rozmaite gry operacyjne i rozmowy polityczne, w tym również rozmowy z niemiecką opozycją antyhitlerowską.

Pokazanie tych działań jako „odtajnioną prawdę kompromitującą Polskę” może budzić troskę o kondycję SWR. O Akcji Kontynentalnej można co nieco poczytać w „Wikipedii”. Wystarczy wrzucić „Jan Kowalewski” w wyszukiwarkę „Google”.

Książka gen. Sockowa do nauki wnosi niewiele i nie będzie zaczątkiem żadnej rewolucji. Co wcale nie świadczy tym, że nie jest ona ciekawa. Jest w niej sporo ciekawych informacji, które mogą być, po odpowiedniej filtracji, wykorzystane przez polskich historyków. Niektóre z nich można uznać za znaczące.

Z tym, że dotyczą one nie Polski, tylko działań, jakie przeciwko naszemu krajowi prowadził dawny Związek Sowiecki. Nie ma już najmniejszych wątpliwości, że w najbliższym otoczeniu min. Józefa Becka funkcjonował niezwykle groźny agent OGPU/NKWD, dzięki któremu polska polityka zagraniczna była dla Moskwy w zasadzie przejrzysta. Wiadomo też w Polsce, o kogo może chodzić: na podstawie niedyskrecji innych autorów mających dostęp do archiwów sowieckiego wywiadu można uznać, że niemal najprawdopodobniej chodzi o szefa referatu wschodniego w MSZ Tadeusza Kobylańskiego.

Książka ukazuje też, jak tragiczne dla sprawy polskiej konsekwencje niosła za sobą działalność jednej z siatek wywiadu sowieckiego w Wielkiej Brytanii (tzw. „piątka z Cambridge”). Nie tylko na bieżąco przekazywali oni Moskwie ważne tajemnice brytyjskie i polskie, ale byli tak dobrze uplasowani i wpływowi, że mogli wpływać na politykę Brytyjczyków w sprawie Polski.

Ale stosunkowo najwięcej „Sekrety polskiej polityki” mówią o intencjach i kondycji intelektualnej zarówno gen. Sockowa jak i SWR. Jedno i drugie dobrze ilustruje sprawa dokumentu, który został zamieszczony w książce jako ostatni. Powstał on w 1945 r. i mówi o bliskim sercu Polaków Powstaniu Warszawskim. Z informacji uzyskanej drogą „jedna Pani drugiej Pani w maglu” NKWD dowiedziało się, że pewien oficer polskiego wywiadu miał zostać aresztowany w czasie Powstania bo „rabował złoto”. Zamieszczając owo „cudo” w swojej książce gen. Sockow zatytułował je następująco: „Informacja o działalności ludzi na stanowiskach w czasie Warszawskiego Powstania”.

Taką metodologia opisu historii daje się w różne kierunki rozwinąć. Także do opisu najnowszej historii Rosji i poprzedników SWR. Można na przykład wydać wielkie dzieło pt. „Wielka Wojna Ojczyźniana Związku Radzieckiego” grafiką do złudzenia przypominającej opasłe tomiska z czasów ZSRS. Ale treść byłaby już nowa: polskie dokumenty na temat działalności Armii Czerwonej w Polsce w latach 1944-1945: budziki na szyjach, znikające rowery, morderstwa, gwałty kobiet i dzieci; przypadki utonięć w kadzi ze spirytusem czy zatruć chemikaliami, które może i na pierwszy rzut oka przypominały alkohol. Smak i intencje pomiędzy tego rodzaju przedsięwzięcia do złudzenia przypominałyby „odkłamywanie historii Polski” a la gen. Sockow i towarzysze z SWR. Ale byłyby też dwie fundamentalne różnice: w polskim wydaniu byłby nie jeden, a kilkaset tomów dokumentów, a informacje w nich zwarte byłyby prawdziwe.

http://www.rp.pl/artykul/357553.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardzo dobrze, że ten cały Sockow się ośmieszył.
Powinniśmy zadbać o to aby rzeczowa polemika z jego dziełem" ukazała się na łamach rosyjskiej prasy. Na to powinny się znaleźć środki finansowe np. z naszego MSZ-tu. Byle tak przy okazji nie obrażać ich uczuć narodowych, bo na tym punkcie są bardzo przeczuleni.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie