-
Zawartość
9 024 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
Ten, który nie może dojść, nawet nie ma pojęcia, do jakiej farsy doprowadził to wszystko i że załatwił sobie i bratu wieczne pośmiewisko. Wczoraj obejrzałem dwugodzinne przedstawienie teatralne, w którym są odwołania do „miesięcznic” smoleńskich, tylko w krzywym zwierciadle. W spektaklu świetnej reżyserki są one nazwane „wskrzesiętnicami”. -
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na les05 → Aktualności, newsy, wydarzenia
„Laluś”, bohater propagandy PiS, wydał Żyda i zabijał partyzantów żydowskich -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Będzie rzeczą interesującą poznanie, kto lub co zawiodło, ponieważ francuski system kształcenia i szkolenia pilotów śmigłowcowych jest wyjątkowo dobry i przez dłuższy czas miałem okazję poznawać go. Tam pilotów (a już szczególnie tych latających w górach) zazwyczaj szkolą śmigłowcowi piloci doświadczalni. W Polsce też jest mała grupa pilotów śmigłowcowych wyszkolonych przez pilotów doświadczalnych Eurocoptera (obecnie Airbus Helicopters). To jest inne (lepsze) szkolenie niż przez zwyczajnych instruktorów. -
Lotnicze ciekawostki
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na bodziu000000 → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Bo to indyjskie śmigłowce i to Hindusi tak mają poukładane w głowach. -
To może zacznijmy od spraw prostszych. Skoro w gestii Związku Strzeleckiego i jego Oddziału Lotniczego (ile było takich oddziałów?) znajdowały się statki powietrzne to czy istniało coś takiego, jak odznaka pilota Związku Strzeleckiego lub jakaś inna odznaka odzwierciedlająca fakt, że dany strzelec jest związany ze sprawami lotnictwa i/lub latania? Wiadomo coś na taki falerystyczny temat?
-
Z tych też powodów ten olbrzymi tekst, który przygotowuję będzie w niektórych aspektach wariantowy ze względu na różne doniesienia związane z lotem lub lotami Orlika. Omówię wszelkie możliwe scenariusze wydarzeń, żeby wszystko było jasne bez względu na to, które relacje o Orliku są bliższe prawdy.
-
W tym wątku forum obaj z Grzegorzem wnieśliście już i tak bardzo ciekawe informacje o związkach Związku Strzeleckiego z lotnictwem. Takie informacje nie chadzają po mediach, bo chyba wszyscy traktują ZS jako coś z zakresu sił lądowych. A jak się okazuje niekoniecznie tak bywało. Historia Orlika ze Strzyżewic jest - przynajmniej jak dla mnie - niesamowita. Liczne uzasadnienia w podlinkowanym wątku. Byłoby świetnie, gdyby do tutejszego wątku zgłosił się ktoś zajmujący się historią ZS i gdyby spróbował zrelacjonować związki ZS z lotnictwem i czy te związki miały jakieś cechy wybijania się na nurt poboczny, nieco autonomiczny w ówczesnym polskim lotnictwie? Bo takie odnosi się wrażenie, gdy patrzy się na niezwykłą historię szybowca Orlik ze Strzyżewic (nie mylić ze słynnym Orlikiem konstrukcji Antoniego Kocjana).
-
No to wszystko już wiadomo, co się stało w dniu oblotu Orlika, a dzięki Waszym bardzo cennym - a wręcz fundamentalnie ważnym - informacjom uzupełniającym o związkach ZS z lotnictwem to już wszystko jest ułożone w spójną całość. Z tekstem z „Kompresu” nie ma to nic wspólnego. To wszystko jest wytłumaczalne na poziomie superprecyzyjnym, tylko inaczej niż w gazecie. Teraz tylko cierpliwości, bo to będzie z mojej strony bardzo długi tekst. Ale niebawem będzie
-
Niezmiernie ważne pytania byłyby takie, jak należy to rozumieć: 1. Czy ta pani powoziła końmi, których zadaniem było tylko doholowanie szybowca na miejsce startu? 2. I pytanie o znaczeniu fundamentalnym - czy powoziła końmi w sensie dosłownym do startu, czyli końmi już mającymi za zadanie poderwanie szybowca w powietrze? Jeśli chodzi o to drugie to już wszystko na sto procent wiadomo, co się stało w trakcie oblotu tego szybowca, chociaż prawdę powiedziawszy to i tak wiadomo, jakakolwiek nie byłaby odpowiedź, niemniej i tak warto to wiedzieć. Wszystko opiszę i wytłumaczę, popracujemy sobie na różnych parametrach, ale proszę o cierpliwość, bo to będzie długi tekst i potrzebuję na niego być może kilka dni, a jeszcze do tego po drodze muszę zrobić trochę pracy researcherskiej.
-
Świetne informacje ? Tylko gdzie w takim razie szukać przedwojennych, czy jakichkolwiek innych powojennych informacji o doświadczeniu Związku Strzeleckiego na polu szybownictwa, a przede wszystkim o tym, jak wyglądało szkolnictwo lotnicze (szybowcowe) w ZS? W Skrzydlatej Polsce ZS nie był promowany, jako ciało związane z szybownictwem. Tymczasem informacja o jakichś kursach teoretycznych z zakresu pilotażu prowadzonych w ZS byłaby fundamentalnie ważna dla oceny tego, co stało się ze strzyżewickim Orlikiem. Ja to i tak superprecyzyjnie i wręcz wymiernie niebawem opiszę, bez „politykowania”, jak padła o to prośba, a jedynie po lotniczemu, niemniej dla sprawy byłoby ciekawe wiedzieć, czy ZS uczył swoich członków czegokolwiek w zakresie kilkunastu dziedzin, z jakich pilot szybowcowy musiał zdawać egzaminy państwowe, albo czy wręcz członkowie ZS odbywali już praktyczne szkolenia szybowcowe za sterami i w powietrzu?
-
To jeszcze nie jest ten mój grubszy post, jaki zapowiedziałem powyżej, ponieważ potrzebuję na niego dużo więcej czasu (parę rzeczy muszę sobie też obliczyć i sprawdzić), ale tymczasem zahaczę o powyższe. Zarówno to, co w cytacie powyżej, jak i wszystko inne, a co związane z budową omawianego szybowca, jest kompletnie jak z kosmosu, jeśli chodzi o proces powstawania tego szybowca. Dlatego tak cenne byłoby, aby zgłosił się do tego wątku specjalista historii Związku Strzeleckiego. Cały proces projektowania i budowy tego szybowca wygląda tak, jak gdyby prowadzili go kosmici, którzy wylądowali na planecie Ziemia w roku 1935, a najpóźniej w styczniu 1936 r., jak raz wylądowali w Polsce, ale nikt im nie powiedział, że: 1. Jest rok 1936. Polska ma jedno z dwóch najwybitniejszych w skali świata szybownictwo, ex aequo z Niemcami. 2. Słynny i prestiżowy ISTUS (Internationale Studienkommission für motorlosen Flug) istnieje od roku 1930, a od roku 1932 jego członkiem jest Polska. I że jest ona niekwestionowaną gwiazdą ISTUS, bo bez niej ISTUS byłby tylko organem propagandowym ds. promocji szybownictwa III Rzeszy, a tak ISTUS – wyłącznie dzięki Polsce – był ciałem prawdziwie naukowym na polu szybownictwa. 3. W roku 1936 Polska ma już całą masę szybowców przejściowych, projektowanych przez profesjonalistów, a nie amatorów, i nie ma potrzeby projektowania takich nowych szybowców, a już szczególnie amatorskich. 4. W związku z powyższym, można zwrócić się do różnych polskich wytwórni albo konstruktorów lotniczych z prośbą o możliwość zakupu planów ich szybowców przejściowych, aby „nie wyważać otwartych drzwi”, mieć gotowy profesjonalny plan szybowca przejściowego, nie projektować go od zera, tylko budować to, co już jest wydmuchane w tunelu aerodynamicznym i sprawdzone w praktyce codziennego latania. A tymczasem co mamy? Mamy coś, co wygląda, jak gdyby między Związkiem Strzeleckim a środowiskiem polskich szybowników istniały jakieś animozje, albo w ZS istniały jakieś niezdrowe ambicje rywalizowania z polskim środowiskiem lotniczym na polu szybownictwa. I w konsekwencji mamy: A. Szybowiec przejściowy bezsensownie projektowany przez amatorów od zera w państwie, które było mistrzem świata w tego typu konstrukcjach szybowcowych. B. Fakt projektowania i budowy szybowca ukrywany przed mediami lotniczymi, gdy powinno być na odwrót i fakt taki powinien być promowany. C. Oblot mozolnie projektowanego i równie mozolnie budowanego szybowca Orlik jest porażającą amatorszczyzną do potęgi n (szczegółowo opiszę to później), co jest konsekwencją odizolowania się środowiska Związku Strzeleckiego od środowiska lotniczego i od profesjonalistów szybowcowych. O co tu może chodzić? Konia z rzędem temu, kto to rozumie.
-
Jako człowiek zajmujący się historią międzywojennego i wojennego szybownictwa mogę budowę Orlika przyrównać do przykładów ze świata. Budowa amatorskiego szybowca szkolenia podstawowego, czyli takiego o designie „kadłubowej ramy” (jak np. w szybowcu SG-38) i pod warunkiem, że nie był on konstruowany od zera, tylko miało się jego plany typu „zrób to sam” trwała zazwyczaj 3-6 miesięcy w zależności od ilości osób budujących taki szybowiec i tempa zdobywania do niego stosownych materiałów. W przypadku strzyżewickiego Orlika czas budowy obstawiam na minimum 3 kwartały do roku, a może nawet dłużej, ponieważ do tego szybowca nie było kompletnie nic, podczas gdy reprezentuje on zupełnie inną klasę, niż szybowce podstawowe. Strzyżewickiego Orlika najpierw trzeba było od zera zaprojektować, potem narysować plany 1:1, zebrać entuzjastów do jego budowy, zebrać fundusze na budowę, dobrać i zebrać materiały, zbudować choćby podstawowe oprzyrządowanie technologiczne i w końcu budować ten szybowiec w warunkach całkowicie amatorskich bez żadnego profesjonalnego oprzyrządowania technologicznego do budowy czegokolwiek, co miałoby latać. Ile mogła kosztować budowa Orlika? Dokładnie to już się nie dowiemy. Ale choć odrobinę coś z czymś można jednak porównywać. Plany i instrukcję do budowy amerykańskiego szybowca szkolenia podstawowego Northrup sprzedawano w USA przed wojną za 3 dolary. Według przedwojennego kursu dolara wynosił on 5,18 zł za 1 USD. Orlik nie był szybowcem podstawowym, tylko bardziej zaawansowanym, więc - oczywiście mniej więcej - jego plany byłyby droższe wg cen światowych. Z kolei na przykład szybowiec szkolenia podstawowego Mead Rhon Ranger jako zestaw do samodzielnego montażu kosztował w międzywojniu 89,50 USD, a jako szybowiec fabrycznie zmontowany kosztował 445 USD. Ale to tylko szybowiec podstawowy. Natomiast strzyżewickiego Orlika z powodzeniem można porównywać do szybowca przejściowego Baker McMillen Cadet II, który kosztował 650 USD. Ale trzeba pamiętać, że nie ma prostych porównań i przełożeń między strukturą dochodów ludności i cen rynkowych w II RP i USA. Na to należy brać poprawkę. Dla przykładu - miesięczne uposażenie podporucznika US Army wynosiło przed wojną 150 USD (czyli na nasze 150 x 5,18 = 777 zł), a takie samo uposażenie podporucznika WP wynosiło 206 zł (czyli 39,77 USD). Tak więc na tę strukturę siatki płac i cen rynkowych trzeba brać poprawkę.
-
Przygotowuję bardzo obszerny komentarz do wydarzeń związanych z tym Orlikiem, więc cierpliwości. Dzięki Twoim postom i bardzo ciekawym informacjom uzupełniającym mogę powiedzieć, że – jak to się mówi potocznie – „nic nie trzyma się kupy” w tekście na „Myśliwcach”, który jest przedrukiem z gazety „Kompres”. To jest wszystko kompletny absurd. Przepraszam, ale szybownictwem (praktycznie i teoretycznie), szkolnictwem szybowcowym, a głównie wypadkowością w nim, zarówno w aspekcie historycznym, jak i współczesnym, zajmuję się 41 lat, więc nie jestem w stanie przyswoić informacji z „Myśliwców”/„Kompresu”. Te gazetowe rzeczy to są „opowieści dziwnej treści”, nie pisane przez ludzi lotnictwa, a najcenniejsze informacje tak naprawdę pochodzą od Ciebie w Twoich postach. I to wyłącznie one urealniają całą sytuację związaną z tym szybowcem.
-
Moim zdaniem mogli. Środowisko aeroklubowe prędzej miałoby dostęp do takiej literatury fachowej, o jaką podejrzewam budowniczych Orlika, niż sami ci budowniczowie.
-
Tak, to jest niezwykłe, że ówczesne polskie media lotnicze tak jakby nic nie wiedziały o budowie tego szybowca. Bo nie ma cudów - gdyby wiedziały to na pewno by go opisały zważywszy to, jak nieraz starannie Skrzydlata Polska opisywała budowę mniej interesujących i dużo prostszych szybowców szkolenia podstawowego. A szybowców przejściowych - traktowanych w tamtych czasach także jako klubowe-zawodnicze - nigdy nie było za dużo i każda nowa konstrukcja, szczególnie taka do amatorskiej budowy, powinna być opisywana przez media lotnicze. Trochę to wygląda tak, jak gdyby z jakiegoś powodu budowniczym tego Orlika nie zależało na wsparciu zarówno idei jego budowy, jak i na wsparciu doradczym i rzeczowym płynącym ze środowiska lotniczego. Bo trochę trudno sobie wyobrazić, że budowniczowie Orlika nigdy nie słyszeli o Skrzydlatej Polsce. Jest to bardzo dziwne. Dopiero czasopismo ogólnowojskowe przygotowało jakiś skromny materiał o tym szybowcu, a przecież pierwsza powinna być Skrzydlata Polska, bo to ona była głównym polskim promotorem rozwoju szybownictwa i budowy szybowców czy to fabrycznych, czy amatorskich. Naprawdę bardzo nietypowa sytuacja, że informacja o Orliku poszła kanałami wojskowymi, a nie lotniczymi.
-
Lotnicze ciekawostki
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na bodziu000000 → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Jak nic przyleciał uczyć się od Polaków budowy kosmodromów i podboju kosmosu. -
Smoleńsk - rosyjskie kłamstwa
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na G1ml1 → Aktualności, newsy, wydarzenia
-
W tym przypadku mamy tutaj gigantyczne nieporozumienie. Orlik ze Strzyżewic, a Orlik Antoniego Kocjana to jak zamek Yale, a Zamek w Malborku. Szybowiec przejściowy o takiej konstrukcji, jak Orlik strzyżewicki nie może być „prototypem” wysokowyczynowego Orlika Kocjana będącego jednym z 3-4 najlepszych szybowców wysokowyczynowych ówczesnego świata spośród konstrukcji wdrożonych do produkcji seryjnej. Zbieg okoliczności w kwestii nazw obu szybowców nie ma nic wspólnego z ich rodowodami, przeznaczeniem, konstrukcją i osiągami.
-
Nie wiem, ile osób czyta ten wątek, ale niekoniecznie muszą go czytać tutejsi znawcy spraw Związku Strzeleckiego, a na pewno tacy tutaj są. Dlatego doradzałbym założenie bardzo krótkiego wątku pt. „Związek Strzelecki a sprawy aeronautyki” w dziale „II RP - Wojsko Polskie 1918-1939”. I nic w tym wątku nie pisać, tylko dać link-odsyłacz do wątku tutejszego i jedynie poprosić forumowiczów o zajrzenie tutaj i zapoznanie się z historycznym problemem, jaki tu jest. Być może to się sprawdzi, bo pod względem jednego aspektu szybownictwa Druga RP stanowiła w międzywojniu kuriozum w skali świata. Szkoliła na szybowcach podchorążych piechoty. Już nieraz na tym forum okazywało się, że koledzy zajmujący się w zasadzie tylko, albo głównie, wojskami lądowymi II RP mają przy okazji wiedzę inną o szybownictwie, niż ludzie zajmujący się lotnictwem. Więc może komuś dobrze znającemu historię ZS coś obiło się o uszy lub oczy na temat znajomości spraw szybowcowych w ZS.
-
Lotnicze ciekawostki
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na bodziu000000 → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Za to można sobie wyobrazić, jaka to była „przyjemność” obcowania ze strumieniem zaśmigłowym z odległości 1,5 m... -
Bo tak właśnie było w warunkach startów szybowcowych za koniem lub końmi. To było takie szybownictwo dla ubogich w szybownictwie amatorskim. Na szczeblu klubów szybowcowych nikt tego nie stosował, bo ryzyko utraty szybowca było za duże. Skuteczniejsze i bezpieczniejsze były w tamtych latach (wciąż w ramach „szybownictwa dla ubogich”) starty szybowców za motocyklem lub samochodem, albo z dachu samochodu, ale to już wymagało znacznych inwestycji, albo posiadania kolegów z jakimś takim pojazdem. Silnik daje prędkość jednostajnie przyspieszoną, a koń, to koń, może zrobić każdy dowolny numer podczas rozpędzania się z liną holowniczą szybowca przytroczoną do siodła. Jak będzie chciał to nawet się zatrzyma, a wówczas dla pilota szybowca przeciągnięcie i uszkodzenie - jeśli nie rozbicie - szybowca gotowe. W międzywojennym świecie wyłącznie Amerykanie propagowali starty szybowcowe za koniem lub końmi, ale wiadomo - u nich dobry, wytrzymały i szybki koń to monokultura hodowlana tak wtedy, jak i dziś. W tamtych czasach na amerykańskiej prowincji kto nie miał dobrego konia to praktycznie nie istniał zawodowo, a nierzadko i społecznie,, coś jak dziś wykluczenie cyfrowe. I właśnie dlatego start szybowcowy za koniem to nie jest ot taki sobie start. Amerykanie bardzo boleśnie przekonali się o tym, gdy w statystykach wypadkowości szybowcowej zajmowali w międzywojniu pierwsze miejsce na świecie. W końcu chociaż trochę dopracowali te konne starty. Konie ciągnęły szybowce przez bloczek albo system bloczków, które solidnie stabilizowały kierunek ciągu nawet jeśli koniowi zmuszonemu do galopu z liną holowniczą zachciałoby się zmienić nieco kierunek biegu. Jak to mogło być w Strzyżewicach? Pewnie już się nie dowiemy. W Polsce nigdy nie promowano startów szybowcowych za końmi. Jeśli budowniczowie Orlika stosowali ten rodzaj startu to z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że miało to miejsce pod wpływem jakiejś amerykańskiej publikacji szybowcowej, ponieważ ani ISTUS, ani FAI, ani Aeroklub Polski nie zalecały, nie promowały tego rodzaju startu szybowcowego ze względu na jego możliwą niestabilność, nieprzewidywalność i zdanie się na los, a zdanie się na los to nie jest profesjonalizm lotniczy. Amerykanie to co innego - oni żyli wtedy we własnym światku szybowcowym, bardzo mało udzielali się na arenie międzynarodowej i stosowali aż 14 technik startu szybowcowego w tamtych czasach, co w Europie było kompletnie niewyobrażalne.
-
Na temat Związku Strzeleckiego nie wypowiem się, ponieważ to już nie moja specjalizacja, ale na pewno są tu forumowicze, którzy są nieźle zorientowani w zakresie ZS. Uderzyło mnie jednak coś innego i to niesamowicie! Start szybowca za koniem/końmi to znowu nie europejska szkoła latania szybowcowego. Nie twierdzę, że nikt nigdy i nigdzie w Europie tego nie stosował na niewielką albo mikroskopijną skalę, ale jak powiadam to nie jest szkoła europejska. A jaka w takim razie jest? Amerykańska i to jedna z podstawowych. Przez całe międzywojnie Amerykanie promowali w prasie (nawet nie tylko lotniczej) start szybowcowy za koniem albo końmi. Była to technika startu albo bezpośrednio za koniem/końmi, albo poprzez bloczek wbity w grunt. Coś mi tu pachnie w tym Orliku znacznymi wątkami zagranicznymi, jeśli chodzi o cały pomysł na ten szybowiec, a później na latanie nim.