-
Zawartość
9 400 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
PiSowskiej szumowiny ciąg dalszy. To, że PiSowski minister finansów od Polskiego Wału - jako jedyny w skali świata - nie miał wyższego wykształcenia to już wiadomo. Ale oszustów „magistrów” i „doktorów” PiS nie brakuje w wielu innych przypadkach.
-
Tiaaa, jak tak dalej pójdzie, to w 2025 odrodzony będzie ZSMP, dzieci obejmie - jak już było - prenumerata prestiżowego periodyku Мурзилка, a polskojęzyczne radio będzie nadawało kultowe Пусть всегда будет солнце. Chyba nikt nie wierzy w androny o artykule 5. NATO i że za Gdańsk ktoś z Zachodu będzie umierał...
-
Taki oto mamy „nadmiar” pilotów SPRP, ale pani porucznik to nie obchodzi, bo rodzenie kolejnych dzieci ważniejsze. A głupi podatnik za to płaci. Wojskowy pilot poszukiwany w... urzędzie pracy
-
Propaganda PiSowskiej szumowiny leży i kwiczy. Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński hucznie zapowiadali zakup czołgów "Abrams" z USA. Zgodnie z zapowiedzą Ministra Obrony Narodowej, maszyny powinny trafić do nas już w drugiej połowie 2022 roku. Tak się raczej nie stanie, a na dodatek okazuje się, iż pojazdy nie będą nowe
-
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Black Hawk down. -
Wracam do tematu kilka razy poruszonego w tym wątku. Bezczelność tej parki nie ma granic, jak się okazuje, bo temat powraca. Cytat z tego marketingowo-celebryckiego bełkotu: „Wymagający zawód nie przeszkodził jej jednak w tym, by spełnić się również w roli matki i żony”. No jakaż niepomierna szkoda. że „wymagający zawód” nie przeszkodził tej pani w wypełnianiu zadań, na które umówiła się z głupim, naiwnym polskim podatnikiem, który to głupi, naiwny polski podatnik sfinansował tej pani całe wykształcenie, wyszkolenie i operacyjne doszkolenie licząc na jej stałą obecność na straży granicy powietrznej III RP. A dziś, gdy zawierucha na wschodzie możliwa jest w każdej chwili, każdy pilot SPRP jest na wagę złota. A tu piloci myśliwscy - zadowoleni z siebie - dzieci kołyszą, są dumni ze swojego organizmu, tylko nie z kontroli obszaru powietrznego III RP, a kretyńskie media z tego faktu się cieszą.
-
Boty z Pakistanu, Urugwaju i Mali lajkują konto Obajtka to niby dlaczego nie może sobie grać „Deutschland, Deutschland über alles”...?
-
TMD, Tłumaczka Willy'ego Messerschmitta zmarła 29 listopada 2017 r., a pochowana została na stołecznym Cmentarzu Północnym 11 grudnia 2017 r. Ja się z nią przez 46 lat widywałem 4-6 razy w tygodniu – Ty nigdy w życiu. Miałeś tyle czasu, ile żyjesz na tym świecie, aby z nią porozmawiać i dowiedzieć się wszystkiego o spotkaniu Willy'ego Messerschmitta z ekipą techniczną polskiej kadry narodowej w szybownictwie, bo Messerschmittowi chodziło nie tyle o pilotów, co o konstruktorów i współkonstruktorów Zefira, ponieważ nie tylko SZD i Szuba mieli swój wkład w ten szybowiec. Nie mówiąc już o tym, że mój ojciec, który też coś skonstruował do Zefira, również brał udział w tym spotkaniu. Żyje jeszcze ostatni członek ekipy technicznej polskiej kadry narodowej w szybownictwie tamtych czasów. Z nim też nigdy się nie kontaktowałeś – ja się z nim widzę albo co najmniej słyszę raz w tygodniu. Więc nie opowiadaj temu forum jakichś typowych dla glassówek opowieści emocjonalnych treści, że Ty – którego wtedy na świecie nie było – wiesz lepiej, gdzie był, co robił, z kim się spotykał Willy Messerschmit podczas Szybowcowych Mistrzostw Świata.
-
Zapewniasz? :-) Byłeś już wtedy na świecie? :-) Byłeś tam w Lesznie :-) Pracowałeś w Lesznie z Messerschmittem jako jego asystent, tłumacz, ktoś inny? :-)
-
Spróbuj zachować powagę w tym wszystkim. Możesz podać z personaliów tę „masę” amerykańskich pilotów i konstruktorów, jacy rzekomo przyszli zobaczyć Orlika II na NYWF 1939-1940? A tu jest ten gigantyczny artykuł w Soaringu z sierpnia 1939 r. jak to rzekomo był opisywany Orlik II pod wpływem jego obecności na Nowojorskiej wystawie. Naprawdę gigantyczny artykuł i od razu „widać”, jak to rzekomo Amerykanie „odkryli” obecność Orlika II na Nowojorskiej Wystawie Światowej.
-
Wygrałem kiedyś aukcję na oryginalne dokumenty z 15. Szybowcowych Mistrzostw Stanów Zjednoczonych w 1948 roku. MacCready jak na tamte czasy zgarnął ładną sumkę dzięki naszemu Orlikowi II. Wygrał w tych mistrzostwach Bendix Aviation Corporation Distance Award (1. miejsce) - zgarnął 500 $; wygrał Stroukoff Award - zgarnął 250 $; zajął 2. miejsce w Beechcraft Speed Event - zgarnął 200 $; zdobył nagrodę Elmira Junior Association of Commerce - zgarnął 100 $; wygrał nagrodę New York State Aviation Council - zgarnął - 50 $; wygrał nagrodę Pioneer Parachute Company - zgarnął 200 $. Nasz Orlik II potrafił ładnie na siebie zapracować, żeby się chłopakowi zwróciły koszty imprezy i jeszcze coś zostało...
-
Wiesz, to jest język szowinizmu i nacjonalizmu w miejsce języka obiektywizmu. Ze mną tak nie porozmawiasz. Wszyscy się „kompromitują” tylko nie światowe kuriozum – polski Aeroklub czy to przedwojenny, czy to powojenny, który nigdy nie miał rzecznika prasowego i nigdy nie miał sekcji public relations zdolnej do wysyłania do światowych mediów ogólnolotniczych i szybowcowych komunikatów prasowych i innych feature stories w choćby jednym obcym języku. Cały świat się „kompromituje”, cały świat się zawziął na te biedne, pokrzywdzone Aerokluby II RP, PRL i III RP organicznie niezdolne do dbania o swoje publicity i do wykrztuszenia choćby słowa w obcym języku do światowych mediów na temat dorobku i sukcesów polskiego szybownictwa. To jest taki język niektórych glassówek, dlatego nigdy na nie nie chodziłem i nie chodzę, bo to strata czasu. Wystarczy zobaczyć relacje filmowe z tych imprez, jakie tam czasami są postaci, jak się zachowują, co wygadują, a czasem wręcz wykrzykują jakieś nacjonalistyczne androny. Gdy podczas 11. Szybowcowych Mistrzostw Świata w Lesznie prof. Willy Messerschmitt z własnej nieprzymuszonej woli przyszedł do polskiej ekipy porozmawiać, a głównie przyszedł do inż. Szuby (członkini mojej najbliższej rodziny była tłumaczką), aby bardzo wylewnie pogratulować mu Zefitra to każdy normalny Aeroklub świata karmiłby się takim faktem przez długie miesiące i światowe media byłyby o tym poinformowane. Byłyby porobione press packi na ten temat i byłby do tego serwis fotograficzny, żeby to był materiał wprost do publikacji. A co się stało? Nic. Pies z kulawą nogą ani w mediach polskich, ani w zagranicznych nie dowiedział się, że taka wybitna postać światowego lotnictwa, jak Messerschmitt docenił polskiego konstruktora szybowcowego tak dalece, że przyszedł do niego z gratulacjami i ogólnie porozmawiać o tym szybowcu. Niech zgadnę – w myśl Twojego języka – kto się wówczas „skompromitował”, przez co nikt o tym fakcie nie wie w żadnych mediach. Oczywiście „skompromitował” się Willy Messerschmitt, bo to on powinien pobiec do światowych mediów i ogłosić to, jak gratulował Szubie Zefira i jaki to nietuzinkowy szybowiec. No bo przecież nie strona polska powinna to światu ogłaszać. Taka jest logika tego, co piszesz. Jedyne „public relations” Aeroklubu powojennego to półsłużbowe/półprywatne relacje niektórych inżynierów z Zarządu Głównego Aeroklubu z dziennikarzem „Skrzydlatej Polski” Januszem Wojciechowskim. Po czym gdy się okazało, że ów redaktor wysysa z palca różne rzeczy to nawet te szczątkowe półoficjalne kontakty się urwały, bo nikt z ZG nie chciał się ośmieszać. Taka to była i jest dbałość władz Aeroklubu o rzetelną i obszerną informację o polskim szybownictwie. Powojenny Zarząd Główny Aeroklubu przez pół wieku prenumerował lotniczą prasę amerykańską, brytyjską, szwajcarską i zachodnioniemiecką. Oczywiście ta prasa jest – że zastosuję Twój język – całkowicie „skompromitowana”, ponieważ w życiu nic nie napisała o dorobku polskiego szybownictwa. Nic natomiast nie ma sobie do zarzucenia ZG Aeroklubu, który nigdy w jakimkolwiek obcym języku nie wysłał do tych mediów ćwierci komunikatu prasowego o polskim szybownictwie. Nie chcąc pisać o polskim szybownictwie cały lotniczy świat się „kompromituje”, tylko na przykład nie sekretarz generalny Aeroklubu, który razem ze swoją rodzinką roztrwonił i rozkradł wszystkie pieniądze mozolnie uzbierane przez poprzednich sekretarzy, a głównie jednego, na wykup kamienicy przy stołecznym Krakowskim Przedmieściu 55 stanowiącej przez pół wieku siedzibę ZG Aeroklubu, w efekcie czego ZG wylądował na peryferiach miasta w przysłowiowej komórce pod schodami. Sama cześć i chwała dla władz Aeroklubu, także za promocję polskiego szybownictwa, a reszta świata „kompromituje” się nie pisząc o polskim szybownictwie. Taka jest poetyka Twojej wypowiedzi. Ale mam dla Ciebie dobrą informację. W chwili wylądowania na bruku ZG Aeroklubu wreszcie po raz pierwszy w jego historii ruszył system public relations. Do aeroklubowej kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu 55 wprowadził się burdel Cocomo i wreszcie media zaczęły coś o tym miejscu relacjonować i to obszernie. Dziś tam jest już tylko pierogarnia i wraz z tym system PR upadł. Ale oczywiście „kompromituje” się cały lotniczy świat nie chcący pisać o polskim szybownictwie. I tego się trzymaj, tylko już nie ze mną.
-
Dzisiejszy Ship Hunter
-
Do kogo należy wrak niemieckiego lotniskowca Graff von Zeppelin, leżący na dnie Bałtyku?
-
PS Co tam mówić, że niemiecka goebbelsowska propaganda kompletnie wyrżnęła ze światowej „świadomości szybowcowej” cały dorobek polskiego przedwojennego szybownictwa, jeśli sami tylko Rosjanie też to zrobili. Oba te kraje zgotowały – pod względem public relations – polskiemu szybownictwu 1 IX '39 i 17 IX '39. Nie mam teraz czasu przekopywać się przez moją bibliotekę, żeby znaleźć wiele przedwojennych i wojennych publikacji szybowcowych, jakie mam, pilota szybowcowego, który nazywał się Alexis Dawydoff (Rosjanin z amerykańskim obywatelstwem), a który był właśnie zapalonym pilotem szybowcowym, sponsorem nagród na różnych zawodach szybowcowych, dziennikarzem i publicystą regularnie i często podejmującym w zachodnich publikacjach lat 30. i 40. XX w. bardzo szeroką tematykę szybownictwa. Nie pałał miłością do ZSRR, raczej był antysowieckim dysydentem, zarazem pisał o szybownictwie bardzo obiektywnie. Jeśli jacyś radzieccy piloci szybowcowi zdobywali jakiś rekord, no to fakty były, jakie były i trudno je było w mediach przemilczać, jeśli reprezentowało się obiektywizm, a Dawydoff taki był. Sam on jeden bezwiednie wyrżnął ze świadomości ludzi Zachodu polskie szybownictwo relacjonując to, co się w światowym szybownictwie dzieje w okresie międzywojennym. Kto wiedział, że trzeba się do niego zgłaszać z ciekawymi informacjami z branży szybowcowej, ten wiedział i się zgłaszał i były potem artykuły Dawydoffa. Polacy ani nie wiedzieli, ani im na tym nie zależało, tak jak im nie zależało na promocji Orlika II na Nowojorskiej Wystawie Światowej 1939-1940. Przypuszczam, że Dawydoff w międzywojniu mógł opisywać jeszcze innych radzieckich pilotów szybowcowych, niż podałem powyżej z mediów zachodnich lat 40. A teraz popatrzmy, jakie było polskie anty-public relations na rzecz polskiego szybownictwa. Jest końcówka roku 1945. Amerykańska wytwórnia szybowcowa Schweizer Aircraft Corporation wydaje broszurę na temat szybownictwa. Jej ostatnia strona to wykaz światowych osiągnięć na polu szybownictwa oraz rekordów kraju i świata. W ramach tego wymienia się 10 mistrzów amerykańskich, 8 radzieckich, 5 niemieckich i… jednego polskiego – Wandę Modlibowską. Nikt nie ma zielonego pojęcia, że laureatem pierwszego w historii FAI Medalu Lilienthala – i za co – jest Tadeusz Góra. Nikt nie ma pojęcia, bo Polakom to wisi i powiewa, aby przy tak gigantycznym dorobku polskiego szybownictwa z okresu międzywojennego nie dać się przytłoczyć Niemcom i Rosjanom. W międzywojniu dramatycznie Drugiej RP brakowało takich zagranicznych publikacji, jak ta, a którą moja żona przetłumaczyła dla tego forum. I dlatego mamy dziś, co mamy – my kompletnie nie istniejemy w światowej „świadomości szybowcowej”, że mieliśmy przed II wojną jakiekolwiek sensowne szybownictwo.