Skocz do zawartości

Lotnicze ciekawostki


Rekomendowane odpowiedzi

10 godzin temu, husky1 napisał:

Dwie warstwy brzozowej sklejki wypelnione balsa nasaczone żywicż i ksztaltowane w cementowych formach byly stosowane juz przez Albatrosa a doprowadzone do perfekcji przez DeHavilland w Mosquito.Mialem przyjemność pomagac w budowie /odbudowie Mosquito w Ontaryjskim Windsor, gdzie wykorzystano kadlub z Nowj Zelandii zwykonany ta sama technologia jak oryginał.

Podtrzymuję, że miałeś fantastyczną przygodę biorąc udział w takim projekcie, tylko pozazdrościć. Ja całym sercem pomagałem przedwojennym mechanikom lotniczym przy ich naprawach sprzętu lotniczego robionego wg tych starych technologii. Jak dla mnie wręcz piękny zapach takiego warsztatu płatowców drewnianych.

Wracając do Mosquito. On już w cementowych formach nie powstawał, a raczej klasycznie na miarę oprzyrządowania technologicznego lat 40. Amerykanie byli zafascynowani Moskitem i amerykańscy fotoreporterzy i dziennikarze lotniczy prawie nie wychodzili z produkcji tych samolotów. Poniżej jest amerykańskie zdjęcie z produkcji Moskitów.

Jedna tylko rzecz. Brytyjskie sklejki lotnicze były fatalnej jakości. I Brytyjczycy dobrze o tym wiedzieli dużo wcześniej, zanim bardzo boleśnie przekonali się o tym w Indiach i Birmie. Dlatego do produkcji Moskitów zamówili sklejki amerykańskie. Kiedyś już gdzieś to tutaj pisałem, więc nie chcę się powtarzać, dlaczego Amerykanie mieli w tamtych czasach najdoskonalsze sklejki lotnicze świata. Olbrzymia kasa (niewyobrażalna w Europie) na B+R zaprocentowała.

Kontrakt na dostawę sklejek do produkcji Moskitów miała amerykańska firma Pluswood Inc. stanowiąca część dużej północnoamerykańskiej korporacji przemysłu drzewnego, w skład której wchodziły firmy Northern Hardwood Veneers Inc., Lullabye Furniture Corporation i Algoma Forest Products Ltd. (ta firma była kanadyjska).

1067087015__1018521kopia.thumb.jpg.88ebda95fb0230581629950ae1b368c0.jpg

Edytowane przez Jedburgh_Ops
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

Brytyjskie sklejki lotnicze były fatalnej jakości. I Brytyjczycy dobrze o tym wiedzieli dużo wcześniej, zanim bardzo boleśnie przekonali się o tym w Indiach i Birmie. Dlatego do produkcji Moskitów zamówili sklejki amerykańskie.

Czy to nie jest tak, że drewno na takie sklejki musi być sezonowane 5 czy 10 laty czy ileś, zanim uzyska odpowiednie właściwości? Dlatego rozwinięcie masowej produkcji w warunkach wojennych nastręczało liczne problemy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 hours ago, Jedburgh_Ops said:

Wracając do Mosquito. On już w cementowych formach nie powstawał, a raczej klasycznie na miarę oprzyrządowania technologicznego lat 40.

Formy początkowo wykonane były z drewna mahoniowego, lecz byl to materiał trudno dostepny w Europie. Dodatkowo stwarzał problemy związane z wilgotnoscia kleju wykorzystywanego do łączenia sklejki z balsą - po prostu wahania wymiarów były zbyt duze, dlatego zastosowano formy cementowe .Tutaj też nie odbyło się bez problemów , ponieważ cement zbyt szybko schładzał drewno i klej - poradzono sobie z tym stosując elektryczne elementy grzejne zalane w betonie.

Przyznam, że ludzie zajmujący się odbudowa tego samolotu mają ogromna wiedzę na jego temat.Byłem kilka razy mocno zaskoczony genialnoscią tej konstrukcji.Nie jest to maly samolot a byliśmy w stanie we dwóch przenieść kadłub maszyny i ustawić go na podstawkach. Posiadam dużo zdjęć i myślę o otworzeniu nowego watku na jego temat.Kadłub pochodzi z Nowej Zelandi i jest to prototyp, dlatego zostal sprzedany z zastrzeżeniem, że samolot zbudowany  z jego wykorzystaniem nie będzie latał- w Kanadzie został on zbadany przrez tamtejsze instytucje lotnicze i stwierdzono, że nic nie stoi na przeszkodzie aby mógł latać W tym samym hangarze trwa remont Avro Lancaster, ktory dlugo stał na cokole jako pomnik- ten niestety nie będzie latal, ale będzie  zdolny do tzw. taxiing.

  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Speedy napisał:

Czy to nie jest tak, że drewno na takie sklejki musi być sezonowane 5 czy 10 laty czy ileś, zanim uzyska odpowiednie właściwości? Dlatego rozwinięcie masowej produkcji w warunkach wojennych nastręczało liczne problemy. 

 

Całe drewno lotnicze to jest najwyższa szkoła jazdy, czy to lite, czy sklejki. Z amerykańskimi sklejkami lotniczymi jest jeszcze taka dodatkowa kwestia, że oni już przed II wojną w olbrzymiej mierze nie uznawali europejskich poglądów na sklejki lotnicze i to zarówno jeśli chodzi o gatunki drewna, jak i klejenie oraz ulepszanie sklejek, żeby miały trwałość w Europie nieznaną. Tak było w USA już od przełomu lat 20./30.

 

U nas w Europie było tak: Najpierw odbywała się klasyfikacja wiekowa na drewno lotnicze. Np. drzewa iglaste na drewno lotnicze muszą mieć minimum 80 lat. Potem ścięte drzewo musi być spławiane albo inaczej moczone. Potem była obróbka drzewa do postaci tarcicy i to już było drewno. Sezonowanie drewna lotniczego odbywało się na dwa sposoby – naturalny i sztuczny. Naturalny trwał latami; sztuczny kilka tygodni. Ale zawsze najwyżej cenione było drewno lotnicze sezonowane naturalnie na powietrzu i przez wiele lat. Takie drewno nigdy nie zrobiło numeru, żeby zwichrować coś w konstrukcji płatowca, bo co się miało w tym drewnie zwichrować w postaci tarcicy to się zwichrowało w toku lat sezonowania, a produkt finalny trzymał idealnie parametry mechaniczne.

 

Teraz popatrzmy: W Europie tak przed wojną, jak i dziś, sklejki lotnicze produkowano z brzozy i buku, a przed wojną dodatkowo z olchy. Amerykanie patrzyli na to inaczej. Owszem, mieli też sklejki brzozowe (trzywarstwowe, wodoodporne), ale na równi z nimi używali lotniczych sklejek jodłowych i mahoniowych, czyli innych niż u nas w Europie. Z jednym Amerykanie zgadzali się z Europejczykami, że mianowicie sklejka lotnicza musi składać się z nieparzystej liczby oklein.

 

Ale to ciągle jeszcze nie w tym rzecz, dlaczego amerykańskie sklejki lotnicze były bezkonkurencyjne. Praojciec tego zjawiska to belgijski naukowiec dr Leo Hendrik Baekeland, czyli wynalazca bakelitu – pierwszej żywicy syntetycznej. Od roku 1889 Baekeland był emigrantem i pracował wyłącznie w USA. Nie miał z lotnictwem nic wspólnego, ale Stany Zjednoczone oszalały na punkcie jego wynalazku. Odkąd wynalazł bakelit to amerykański przemysł chemiczny już nie odpuścił i poszedł za ciosem. Zaczęły powstawać kolejne żywice syntetyczne i rodziły się już technologie „kompozytowe” ówcześnie zwane plastikowymi.

 

Na finał w międzywojniu dogadały się między sobą dwa gigantyczne i przebogate amerykańskie przemysły – chemiczny i drzewny. Rozpoczął się wspólny olbrzymi proces B+R obu tych przemysłów nad drewnem ulepszanym. Całe B+R oczywiście było ze środków własnych obu przemysłów, nie na żadne zamówienie rządowe. Nikomu jeszcze wtedy się nie śniło, jak bardzo entuzjastycznie zostanie to przyjęte w przemyśle lotniczym. Ale lotnictwo bardzo szybko kapnęło się, że nafciarze i drwale robią coś kapitalnego dla lotnictwa i zaczęły się rodzić właśnie te amerykańskie niezniszczalne sklejki lotnicze. Te sklejki to nawet trudno nazwać sklejkami, bo to była jedna wielka chemia. Żartobliwie rzecz ujmując to było fifty-fifty drewno z żywicami syntetycznymi i inną chemią. Były to sklejki niezmiernie elastyczne właśnie dlatego, że to był półplastik/półdrewno. Sklejki idealne do formowania w różne kształty, a nie tylko żeby robić z nich tak proste i płaskie formy geometryczne, jak np. krycie skrzydeł.

 

A najlepszy komentarz historyczny do jakości tych amerykańskich sklejek lotniczych jest taki: Gdy premier Wielkiej Brytanii i prezydent USA dogadali się, że w Birmie trzeba zdecydowanie ruszyć z operacjami specjalnymi, w tym powietrznodesantowymi, to natychmiast zaczęło się rodzić 1st Air Commando Group i cała masa oddziałów Commonwealthu do przerzucania ich szybowcami na tyły Japończyków w Birmie. Początkowo bazą wypadową do tych działań partyzanckich miały być Indie, zanim aliancki atak szybowcowy na birmańskie lotnisko Myitkyina zdobył je. Wiadomo było, że potrzebne będzie dużo szybowców transportowych do tak ambitnych działań nieregularnych, jak byśmy dziś je nazwali. Traf chciał, że Brytyjczycy mieli jakoś blisko, żeby bardzo szybko przerzucić do Indii szybowce Horsa Mk I. I przerzucili je zanim jeszcze Amerykanie przerzucili do Indii swoje CG-4A i TG-5. I co się okazało? Horsa Mk I nie nadawała się do lotu po miesiącu stacjonowania w Indiach. Była kompletnie zjedzona przez termity. Szkoda, że nie ma z tego zdjęć, bo ciekawe, czy od pewnego stadium zeżarcia Horsy przez to robactwo same nie odpadały skrzydła pod własnym ciężarem.

 

A amerykańskie CG-4A i TG-5, wyprodukowane z drewien i płótna lotniczego będących jedną wielką wodoodporną chemią z dodatkowymi zabezpieczeniami przed grzybami, bakteriami, gniciem i insektami parkowały spokojnie i w Indiach, i w Birmie, użytkowane były brutalnie, ale nigdy żaden robal do tego chemicznego amerykańskiego drewna się nie dotknął.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ten wątek to „lotnicze ciekawostki” to Mosquito rzeczywiście pasuje do niego jak ulał. Faktycznie przegapiłem wcześniej, że część procesu technologicznego kadłuba odbywała się za pośrednictwem betonowych foremników. Przepraszam. Sięgnąłem teraz do stosownej literatury z WWII i Husky oczywiście ma rację.

 

Jeszcze coś o tych sklejkach lotniczych, bo do Moskita wciąż ten temat pasuje. Chyba najoryginalniejszą sklejką lotniczą świata była podówczas sklejka cedrowa. Po coś takiego nawet ambitni Amerykanie nie sięgnęli w tamtych czasach. Była to sklejka brytyjska. Konstruktorzy Mosquito projektując go wzorowali się na ich samolocie de Havilland Albatros. Samolot ten miał konstrukcję kadłuba taką samą, jak Mosquito, tylko sklejki były w nim cedrowe i to z najmocniejszego cedru gatunku Port Oxford.

 

Wracając do Mosquito: W lipcu 1943 r. brytyjskie Air Ministry odtajniło pierwsze dokładniejsze opisy na temat produkcji Moskitów oraz fotografie z ich produkcji. Dwie z nich są poniżej. I wtedy właśnie ujawniono to, o czym pisze Husky o tych betonowych foremnikach do wstępnego kształtowania połówek kadłuba. Wzmacnianie i formowanie końcowe kadłuba odbywało się już tak, jak widać poniżej. Ostatnie pasy amerykańskiej sklejki Pluswood pokrywające balsę były kładzione i klejone metodą grawitacyjną, gdy obciążniki każdego pasa sklejki dociągały go do balsy. W tamtych czasach kadłub Moskita zwano konstrukcją typu sandwich. Dobra mama grawitacja była bardzo pożyteczna, bo w ramach profilu przekrojowego kadłuba skonstruowanego na planie półokręgu grawitacja w zakresie 180° ładnie dociągała pasy sklejki. Sandwich kadłubowy musiał być taki: sklejka/balsa/sklejka. Grubość gotowego kadłuba miała wynosić 5/8 cala, czyli ok. 16 mm zważywszy tolerancję wymiarową wynikającą już choćby z tego, że kleili to ludzie, a nie maszyny CNC. W każdym razie zakładano, że kadłub ma mieć grubość 5/8 cala.

 

Czym były zachwycone drugowojenne fachowe media lotnicze w związku z produkcją Moskitów? Dokładnością produkcji i najważniejszym parametrem technologicznym, czyli powtarzalnością wyrobów. Jako były technolog nie dziwię się tym zachwytom. Moskito to przecież w olbrzymiej mierze „rękodzieło”. Tu prawie nic nie było z frezarki lub tokarki, gdzie można sobie nastawić „oporopowrotnik”, żeby nie przejechać jakiegoś wymiaru. No więc media były zachwycone tym, że Moskity produkowały dziesiątki podwykonawców z Kanady i Wielkiej Brytanii, a potem na montażu końcowym jakoś to wszystko pasowało mimo ręcznej roboty. I media miały także wielki szacunek dla ludzi pracujących przy produkcji Moskitów, ponieważ w olbrzymiej mierze nie byli to ludzie przemysłu lotniczego, a jedynie przysposobieni pracownicy przemysłu drzewnego i branży meblarskiej. Czyli wdrożono system kooperacji i doboru kadr jak z produkcji szybowców CG-4A.

 

A popatrzcie na jeszcze jedną ciekawostkę, jak łebscy byli konstruktorzy de Havillanda. Mam na myśli podział technologiczny kadłuba na dwie połówki (patrz poniżej) dzielone wzdłuż osi podłużnej kadłuba i potem scalanie ich. Pod względem podziału technologicznego kadłuba Mosquito to praojciec współczesnej produkcji szybowców kompozytowych oraz małych samolotów general aviation. Wprawdzie nie ten materiał w Mosqiuto, ale idea technologiczna identyczna, jak współcześnie.

 

W roku 1942 zbudowano pierwszy w historii lotnictwa całkowicie kompozytowy szybowiec - Bowlus XTG-12 ówcześnie zwany w prasie fachowej „plastikowym”, bo jeszcze słowa „kompozyty” wtedy nie używano. Mimo że zaprojektował go wybitny konstruktor to jednak nikt nie wpadł (i to w ojczyźnie kompozytów, autoklawów itp.) na taki pomysł technologiczny, jeśli chodzi o kadłub, jak Brytyjczycy w przypadku Mosquito. XTG-12 był robiony tak, jak inne ówczesne całkowicie kompozytowe stałopłaty amerykańskie, czyli owszem, autoklawy i laminaty itd., ale po kawałku. Profile kadłubów powstawały w kilku-kilkunastu częściach i dopiero potem je scalano.

 

_1018524.thumb.jpg.13b25e68bc10bf26dda1f4a9af51e8fe.jpg

 

_1018523.thumb.jpg.eede69a674264ec1b08a737ef7d128eb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Hornet napisał:

Les05...no to niezła jazda była z obu stron....Dzięki za info.

Brytyjczycy po latach przyznali się, że był oficjalny rozkaz aby ratownicze He 59 pomalowane zresztą na biało i oznaczone wielkimi czerwonymi krzyżami, zestrzeliwać nad Kanałem w pierwszej kolejności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, balans napisał:

Brytyjczycy po latach przyznali się, że był oficjalny rozkaz aby ratownicze He 59 pomalowane zresztą na biało i oznaczone wielkimi czerwonymi krzyżami, zestrzeliwać nad Kanałem w pierwszej kolejności.

Nie wiem czy w pierwszej kolejności ale nic się nie dzieje bez przyczyny, skoro podejrzewali, że zajmują się nie tylko ratowaniem ale i obserwacją żeglugi na Kanale, to pretekst mieli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.11.2020 o 19:28, Jedburgh_Ops napisał:

Super. Uwielbiam temat starych śmigieł. ?

To może takie, pewnie nie specjalnie ciekawostka, ale klimatyczne. Acz śmigła jako takiego na zdjęciu nie widać...

zzzz.jpg

Edytowane przez balans
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie