-
Zawartość
9 254 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
To pacjent od zawsze, tylko w minionych dekadach ciut lepiej się z tym krył, ale pacjenci są w tym mistrzami. -
KORYTO+ Świnie żrą ino koryto trzeszczy, aby tylko zdążyć nachapać się przed jesienią. Ponad 6,7 mln zł zarobionych nielegalnie przez zarząd Orlenu, z czego 991 tys. przypada na obajtka.
-
Zapewnienie nr...?
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Kowboje, jak tak dalej będą się ociągali ze swoimi samolotami, to stracą niezły przyszły rynek. A Francuzi i Brytyjczycy głupi nie są... -
Trup
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Gdy zobaczyłem, jak się te bomby robi, to... oniemiałem. To jest, kużwa, poziom technologiczny wieku pary. -
Politolodzy coraz częściej mówią, że ponoć jest szykowany projekt nowego NATO bez Węgier i Turcji.
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
A racja, z rozpędu poleciało mi M4, bo różne tam wtedy były i działały. -
66 procent respondentów uważa, że środki przeznaczone przez ministra edukacji Przemysława Czarnka na zakup nieruchomości przez fundacje bliskie Prawu i Sprawiedliwości powinny zostać im odebrane - wynika z sondażu Kantar
-
W przypadku piss wysiadają wszystkie skale otwarte. Wobec piss należy stosować wyłącznie Brzytwę Hitchense'a - „To co ktoś przyjmuje jako prawdziwe bez dowodu, odrzucaj bez dowodu”.
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Cześć Speedy, jak obiecałem tak też rozpakowałem się tuż przed przeprowadzką i dokopałem się do moich zdjęć jednego z Su-22M4, jakie kiedyś fotografowałem, z 19 bombami, które wspomniałem we wcześniejszym poście (wtedy myliłem się o dwie bomby mniej). I znalazłem moje notatki na temat tego samolotu, czyli wiem, jakie miał zadanie i gdzie w jego trakcie przebywał, na jakich dystansach. Co przekłada się na informację, jaki mógłby być zasięg tego samolotu, gdyby był ukraińskim dronem/cruisem. Napisałeś: „No to jednak kłóci się trochę z tym co pisałeś poprzednio na temat maksymalizacji zasięgu. Taka kombinacja, kilkanaście aż bomb, oznacza bardzo duże opory aerodynamiczne i zajmuje węzły dla dodatkowych zbiorników. I w bardziej skomplikowany sposób trzeba by je okablować, żeby wybuchły jednocześnie”. O zasięgu to już decydowałby sobie ukraiński operator hipotetycznych polskich Su-22M4-dronów. Zachodzi tutaj olbrzymia elastyczność zasięgu w funkcji konfiguracji bomb. Su-22M4-dron z ładunkiem prawie 3 ton bomb jest w stanie spokojnie przelecieć 500 km (moje obliczenia masz poniżej). A to już jest szczyt marzeń Ukraińców, skoro żalą się, że nie mogą wydębić od Zachodu broni rakietowej o zasięgu do 300 km. Z kolei po zredukowaniu ładunku bomb do 1000 kg taki dron Su-22M4 mógłby przelecieć 1400 km (wg Wikipedii, jeśli to wiarygodne). Widać więc, że elastyczność zasięgowa jest olbrzymia, a ładunek bomb, jak dla Ukraińców, nadal jest bardzo duży (większy niż w cruise’ie Tomahawku!). Skoro oni robią sobie podczas tej wojny „cruise’y dla ubogich” z dronów Tu-141 i pakują w nie ładunek wybuchowy o masie 100 kg to od razu widać, że Su-22M4-dron to byłby jakiś kosmos dla Ukraińców. Co do metody jednoczesnej detonacji wszystkich np. 19 bomb, jakie wspomniałem – czy naprawdę trzeba by okablować 19 bomb, żeby przy uderzeniu Su-22M4-drona w cel wszystkie bomby wybuchły jednocześnie? Coś mi tu trochę nie gra – czy nie wystarczyłyby w tych bombach zapalniki uderzeniowe, które te bomby i tak mają? Zapalniki mogą też być inne, a nie wymagające okablowania – pracowałem kiedyś przez trzy lata przy doświadczalnych bombach dla Su-22M4, więc wiem, że jest jeszcze inna możliwość i też nie wymagająca innego okablowania, niż to już obecne w tym samolocie. Co do oporów aerodynamicznych – masz rację, ale to niczego nie zmienia. Su-22M4 latają z tymi prymitywnymi tęponosymi bombami od zawsze w wersji załogowej to i poleciałyby w wersji bezzałogowej. Napisałeś: BTW jak można podwiesić 7 bomb pod kadłubem? Kojarzę tylko rosyjskie belki 4- i 6-zamkowe. Czy to by były 2 belki 4-zamkowe z jedną bombą mniej? Poniżej masz ogólny layout uzbrojenia tego konkretnego samolotu, który wspomniałem. Teraz, gdy mam przed sobą zdjęcia tego samolotu, mogę doprecyzować typy i ilość bomb (wcześniej odrobinę się myliłem). Masz tu 7 OFABów 100-120 pod kadłubem; dwa OFABy 250-270 na wewnętrznych belkach podskrzydłowych i 10 OFABów 100-120 na zewnętrznych belkach podskrzydłowych. Razem 19 bomb o wagomiarach 7 × 136 kg + 2 × 266 kg + 10 × 136 kg = łącznie 2844 kg bomb. Poniżej masz to, co Cię bardzo zainteresowało, jak to możliwe, że pod kadłubem jest 7 bomb. Na pierwszym planie masz pięciopak OFABów 100-120, a za nimi jest dwupak OFABów 100-120. Poniżej 5 OFABów 100-120 na zewnętrznych belkach podskrzydłowych. Napisałeś: Jeżeli chodzi o zasięg Su-22M4, jaki sobie znalazłem to jest 1380 km z ładunkiem 1000 kg bomb na małej wysokości. Nie wiem niestety w tej chwili z jaką konfiguracją "paliwową". Ale to można powiedzmy potraktować jako jakiś taki wzorzec. Lot czegoś takiego na dużej wysokości z dużym prawdopodobieństwem zakończyłby się zestrzeleniem. Ruska OPL jest bardzo nierówna, jak pokazuje ta wojna – czasami nie do przebicia się przez nią, a czasami kompromitująca, jak przypadek sprzed paru dni, gdy ukraiński Tu-141 z ładunkiem wybuchowym 100 kg przeleciał nad Rosją 300 km zanim go zestrzelili. Na pewno najgęstsza i najdoskonalsza, jak na ruskie możliwości, jest OPL Mostu Kerczeńskiego, więc mimo że Su-22M4-dron bez problemu doleciałby tam to na 99 proc. zostałby zestrzelony. Masz rację, że lot nie tylko na dużej, ale i na średniej wysokości takiego drona raczej nie wchodzi w rachubę. W grę wchodzi tylko kosiak sterowany czymś à la TERPROM albo TERCOM, ale to oczywiście marzenie ściętej głowy, ponadto współczynnik koszt÷efekt wypadałby wtedy cienko. Teraz o zasięgu tego Su-22M4 z 19 ww. bombami o łącznej masie 2844 kg. Odtworzyłem wszystko na jego temat z moich notatek, bo po prostu byłem tam „na miejscu akcji”. Samolot z tymi 19 bombami miał za zadanie: wystartować z Powidza na poligon Nadarzyce (~165 km) i tam zrzucić towar spod kadłuba i skrzydeł • z Nadarzyc miał polecieć na DOL Września i tam wylądować (~145 km) • z DOL Września miał wrócić do Powidza (~65 km). Razem miał pokonać ~375 km z rezerwą paliwa. Łącznie z procedurami nadlotniskowymi i nad DOL (gdzie piloci czasami przechodzą na drugi krąg, bo nie wychodzi im podejście do lądowania) trzeba liczyć 400 km. Ale to nie wszystko, bo to przecież samolot załogowy, więc musiał mieć obowiązkową rezerwę paliwa. Dlatego gdyby ten Su-22M4 z 19 bombami o masie prawie 3 ton miałby być dronem to spokojnie mógłby dolecieć do celu na dystansie 500 km. Napisałeś: Na małej natomiast, jak się doczytałem, samolot miał specjalny system sterowania SAU-22M3 umożliwiający automatyczny lot z prędkością naddźwiękową na wysokości 50-100 m zgodnie z rzeźbą terenu. To oczywiście nie do Ciebie: Nie wierzę. Ha ha ha, wychodziłoby na to, że wschodnim ojcem konceptu „battlefield air interdiction” jest całkowicie analogowy Su-17M4 (czyli eksportowy Su-22M4) z jego „awioniką” lampowo-popychaczową i bez jakiegokolwiek radaru, oblatany cztery lata po klasycznym „interdictorze” Tornado IDS ucyfrowionym jak na tamte czasy maksymalnie i z radarem oraz inną awioniką do lotów NOE („koszących”). Kto chce może w to wierzyć – ja nie wierzę; to czysta propaganda, taka jak np. propaganda Torów, które kompromitują się obecnie na Ukrainie. F-15E, „interdictor” całkowicie cyfrowy, żeby zaledwie móc zacząć bezpiecznie latać na misje „interdiction” na wysokości 100 stóp (30 metrów) musiał dostać w radarze funkcję mappingu, a potem bardzo długo czekał na kolejną specjalną funkcję w radarze do wizualizacji i omijania linii energetycznych oraz innych przeszkód terenowych, ale jednak szczególnie tych słupów energetycznych. A Iwan na lampach, na paru dajnikach ciśnienia, bez radaru i bez mappingu rzekomo miałby popylać Su-17M4 kosiakiem na wysokości 50 m zgodnie z rzeźbą terenu. Kto chce, niech wierzy; ja nie. Znałem pułkownika O., który tak latał MiG-iem-21, aż pewnego razu wylądował nim w swojej bazie pogiętym od spodu i pomalowanym na zielono chlorofilem, natomiast drzewa pewnej polskiej puszczy miały przemodelowane wierzchołki. Złamał sobie tym bardzo dobrze zapowiadającą się karierę. Pistolet był z niego rewelacyjny i dziś byłby generałem co najmniej dwugwiazdkowym, ale wyszło, co wyszło. W Polsce nikt tak nie latał Su-22M4 na wysokości 50 m, nawet w PRL, gdy przestrzeń powietrzna była zawsze zmilitaryzowana i wojsko robiło wtedy w niej, co chciało, bo żeby sprawdzić i uwiarygodnić możliwość latania na wysokości 50 m zgodnie z rzeźbą terenu to trzeba by przetestować loty na dystansach minimum 300÷400 km i od gór do nizin. Tu nie Nevada, ani nie Szkocja (gdzie to się robi), żeby ćwiczyć i sprawdzać takie możliwości samolotów. Polskie poligony są za małe do takich zabaw i za płaskie. Ale to oczywiście niczego nie zmienia w kontekście ewentualnego przerabiania polskich Su-22M4 na drony-cuise’y. Zrobienie im najprostszej awioniki do lotów NOE wykraczałoby poza przyzwoity współczynnik koszt÷efekt, ale wystarczyłoby dać im to, co Ukraińcy pakują do Tu-141, bo to się sprawdza. Ruscy, jak widać, mają duże dziury w obronie p-lot i kontroli obszaru, skoro przedzierają się na ich tyły Tu-141, więc nie byłoby potrzeby dawać ewentualnym dronom-cruise’om Su-22M4 wyrafinowanej awioniki. Tylko tyle, ile Tu-141 i do widzenia, bilet w jedną stronę. Napisałeś: Ponadto znalazłem informację, że już w latach 90. polskie Su-22 otrzymywały przy remontach jakiś komercyjny lotniczy GPS podłączony do systemu nawigacji w miejsce odbiorników tego naziemnego systemu radionawigacyjnego, o którym pisałem. Czyli w zasadzie duża część pocisku manewrującego, że tak powiem została już zaimplementowana. Jest już raczej wiadome, że ukraińskie Tu-141 pomaga przerabiać na „cruise’y dla ubogich” któreś z państw NATO i głównie podejrzewa się USA. Na pewno nad dronizacją polskich Su-22M4 pracowałaby ta sama ekipa. Zobacz, jakie byłyby korzyści z przekazania Ukrainie wszystkich polskich Su-22M4 i z przerobienia ich na drony, czy jak kto woli cruise’y: ● Nie działałoby żadne prawo lotnicze. Można by dać Ukraińcom zarówno pełnosprawne polskie Su-22M4, jak i takie, które mają silniki już po skończonych resursach, ale sprawne. Wiadomo przecież, że byłyby to drony tylko na około 60÷90 minut lotu. A z resursem jest jak z lekarstwami – nie jest tak, że ostatniego dnia daty ważności lek jest nie do użytku. Wiadomo, że w czasie „P”, gdyby ktoś kogoś wysłał w powietrze na silniku poza resursem to w nagrodę jest prokurator, ale w czasie „W” to tak nie działa. Także w NATO. Gdy jest „W” to nikt nie patyczkuje się z certyfikowaniem różnych „wynalazków” w lotnictwie. Całą wojnę o Falklandy Brytyjczycy odbyli na lotniczych „wynalazkach”, za które w czasie „P” tabuny techników jednostek długo nie wyszłyby z ancla. Tak to działa na każdej wojnie, więc na Ukrainie też nie jest inaczej. ● Polska kupiła tych Su-22M4 aż 90 i 20 dwumiejscowych Su-22UM3K. Ze wszystkich ocalałych polskich Su Ukraina mogłaby sobie złożyć grube kilkadziesiąt dronów. ● Ukraina zyskałaby broń o jakiej marzy, a nie może jej dostać od Zachodu, czyli kilkadziesiąt „cruise’ów” z ładunkiem wybuchowym dużo większym niż ma np. Tomahawk, który ma głowicę konwencjonalną o masie tylko 450 kg. ● Dronizacja polskich Su-22M4 byłaby tym bardziej opłacalna, że wyraźnie widać, iż ruscy mają olbrzymie luki w obronie p-lot i ta słynna ukraińska sztuczna inteligencja do spółki z natowskimi AWACSami oraz 34 satelitami rozpoznawczymi pracującymi teraz dla Ukrainy są zdolne do wytyczania takich tras (np. właśnie dla tych ukraińskich Tu-141), że bardzo duże obiekty bezpilotowe spokojnie mogą przedrzeć się na tak głębokie ruskie tyły, jakie są charakterystyczne dla misji samolotowych w ramach operacji typu „interdiction”. Napisałeś: Jeszcze to co pisałeś o tym stożku dziobowym. Nie zawiodła cię intuicja (a mnie tak - jesteś może modelarzem? Oni zwykle dobrze oceniają czy coś gdzieś się mogło mieścić). Znalazłem sobie przekrój samolotu i pomierzyłem sobie ten element, stożek przechodzący dalej w taki cylindryczny odcinek. Zakładając, że całą tę objętość można by wykorzystać, do dyspozycji byłoby około 350 litrów. Lity blok TNT o takich wymiarach ważyłby ok. 560 kg. W rzeczywistości trzeba by oczywiście odjąć grubość ścianek, poświęcić też trochę miejsca na zapalnik, okablowanie, mocowania i inne cuda, niemniej licząc nawet z bardzo dużym zapasem ostrożności zmieściłby się tam ładunek o masie co najmniej 400-450 kg, może i więcej. Biorąc pod uwagę to co teraz wiem o kierowaniu (GPS) i potencjalnej dokładności trafienia taki ładunek byłby wystarczający w przypadku ogromnej większości celów i można by od biedy nawet zrezygnować z podwieszeń, przez co uzyskałbyś ten swój wielki zasięg (brak dodatkowych oporów; a zasięg max z paliwem wewnętrznym to ponad 1600 km). Tu byłoby olbrzymie pole do popisu dla programu symulującego misje takich Su-22M4-dronów. Determinantą byłby cel ataku. Po prostu ładunek bomb na podwieszeniach albo to, o czym piszesz, czyli wewnętrzne TNT, mogłoby być „ordynowane” pod konkretny cel i jego odległość od miejsca startu drona. Nadal twierdzę, że taki dron Su-22M4 z ładunkiem 2÷3 ton bomb to rewelacja. Świr Husajn miał obsesję „opancerzania” infrastruktury. Miał taką elektrownię konwencjonalną (nie pamiętam teraz gdzie, ale mam do tego notatki robione w czasie, gdy to się działo, tylko nie mogę tych notatek znaleźć), którą kazał pokryć kopułą betonową jak elektrownię atomową. Amerykanie załatwili tę elektrownię dwoma Tomahawkami, a one mają głowice z tylko 450 kg materiału wybuchowego. Jeden taki cruise posłużył do wybicia dziury w kopule tej elektrowni, a za chwilę drugi cruise wleciał przez tę dziurę do środka elektrowni i ją rozproszkował. Już choćby na tle tego widać, co dobrego mógłby zdziałać dron Su-22M4 na dystansach wymarzonych obecnie przez Ukraińców. -
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Do teorii dziennikarza kompletnie nie pasuje jeden fakt - prawie zerowe zdziwienie i oburzenie Rosji na fakt kasacji NS. Coś tu się nie trzyma kupy. Zważywszy, kim ruscy są oraz co mówią i robią to wokół kasacji NS powinna być zbudowana wielomiesięczna olbrzymia kampania mówiąca o ataku na Rosję, o wypowiedzeniu jej wojny itp. A oni tak jakoś cicho przeszli nad kasacją NS do porządku dziennego. -
Okay, dzięki za sprostowanie. Chyba faktycznie coś mi umknęło z CV Zalewskiego.
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Czyli jednak w Chobielinie dawno temu zlikwidowali monopolowy? -
Za mnie pomyślał dzisiejszy sondaż - 2%.
-
Kompas mu się zaciął, jak niejednemu w zorganizowanej grupie przestępczej PiS. Na szczęście kupił sobie nowy.
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Pewnie skanują pa wsiech, żeby doradzić Ukraińcom, gdzie ta mityczna ofensywa dziczy będzie i gdzie w związku z tym są jakieś koncentracje i czego. -
Z Polską 2050 jest ten problem, ze ja nie wiem, co to jest za partia, bo skrzydła w partiach można zrozumieć, ale coś takiego, jak woda i ogień (czyli Hołownia i Gil-Piątek) to już nie. Przeprowadzam się teraz do tej dzielnicy stolicy, gdzie milicja strzela pepancami. W związku z tym jeżdżę na inne bazary, niż kiedyś. Pojechaliśmy na wielkie targowisko płodów rolnych do Konstancina-Jeziornej. A tam poseł Paweł Zalewski chadza i gawędzi z elektoratem. Kretyn Tusk i kretyńskie władze PO wyrzuciły go z PO i Zalewski (spokojny, kompetentny, kulturalny, mądry gość) poszedł do Polski 2050. Pytam go, co on najlepszego narobił, żeby pójść akurat do partii niedefiniowalnej, za to z szefem żałosnym karierowiczem-obsesjonatem na punkcie zdobycia jakiejś władzy. Zawsze obserwowałem Zalewskiego i bardzo go lubiłem, ale nie udała nam się pogawędka na targu. Nie dowiedziałem się, czym jest Polska 2050, bo tego nikt nie wie. A raczej wie - grupą wsparcia dla miodo- i złotoustego słowotoku-bełkotu faceta obłąkanego na punkcie władzy, władzy, władzy.
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
To taki sam przeżarty na wskroś dragami i alkoholem kandydat na dobrego Rosjanina, jak prawilni Rosjanie Steven Seagal i Gérard Depardieu. Komórek mózgowych tam już niewiele, za to pokłady miłości wobec Rosji i Putina niezmierzone. -
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Bardzo ciekawy artykuł z kabaretowej serii „Niet analogów w mirie”. -
-
-
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/poslanka-hanna-gill-piatek-opuszcza-ugrupowanie-szymona-holowni/lrpz0r7,79cfc278 Buahahaha - niech ktoś wytłumaczy, czym jest partyjka Polska 2050? Bacznie obserwuję ją od pierwszych minut jej istnienia i niedobrze mi się robi, jak na to patrzę. Katolicki fundamentalista religijny (teraz po nałożeniu skóry względnego centrysty) Hołownia kogo sobie wziął do swojej partyjki w pierwszych dniach jej tworzenia? Najskrajniejszą lewaczkę i aborcjonistkę Hannę Gil-Piątek. Bo ten złoto- i miodousty koleś wprost oszalał na punkcie władzy. I myślał, że on, katolicki fundamentalista pójdzie pod rękę z najskrajniejszą z najskrajniejszych lewaczek. No i walnęło. Skąd się bierze elektorat takich egzotycznych partyjek, przy których egzotyka polskiej działki na Pacyfiku to szczeniak?
-
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
Wszystkie Reczkałowy, Kożeduby, Gulajewy, Pokryszkiny i inne takie też zawyżały co najmniej x 2, a jeśli nie oni to system propagandy im zawyżał, bo byli potrzebni do prania mózgów ludzi radzieckich. Nie należy mieć złudzeń, że Rosja po tej wojnie otworzy archiwa światowym badaczom do weryfikowania jej strat lotniczych i zwycięstw powietrznych nad Ukraińcami. To się nie wydarzy. Ale jeśli chodzi o Ukrainę to bardzo mi się ona kojarzy z polityką informacyjną argentyńskich sił powietrznych we wczesnej fazie wojny o Falklandy i w fazach późniejszych, co dobrze rokuje dla przyszłych badaczy historii tej wojny na Ukrainie w jej części powietrznej. W Argentynie z czasem doszło do całkowitego otwarcia archiwów wojny powietrznej o Falklandy, a wręcz umożliwiano wywiady z pilotami tam walczącymi. Jak tak sobie patrzę na obecną Ukrainę to silnie kojarzy mi się ona właśnie z Fuerza Aérea Argentina i jej systemem public affairs. Poza tym Ukraina po tej wojnie będzie chciała pokazywać zachodnie standardy zachowań publicznych pod każdym względem, więc w jej przypadku być może będzie można liczyć na otwarcie archiwów obecnej wojny powietrznej. -
Wojna w Ukrainie vol.10
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na karpik → Aktualności, newsy, wydarzenia
I jeszcze jedno. Ta wojna wygenerowała całkowicie nowe, kompletnie nieprofesjonalne i niepoważne zjawisko, jakiego nigdy wcześniej nie było w historii wojen powietrznych. Zjawisko brzmi – „Zestrzeliłeś pilocie lub artylerzysto wrogi samolot lub śmigłowiec to udowodnij to materiałem zdjęciowym lub filmowym, bo inaczej jesteś niewiarygodny”. To kompletna dziecinada za to z olbrzymią siłą przebicia. Za opisywanie tej wojny wzięły się dzieci internetu z Oryksa i kilku innych miejsc Youtubowych nie wyłączając paru Polaków zafascynowanych wojną i strzelaniną. Kanapowo-klawiaturowi wojownicy podniecający się tabelkami strat, a niemający żadnych podstaw do budowania takich tabelek, co najwyżej podstawy szczątkowe. W historii wojskowości jedyne wiarygodne zestawienia zestrzeleń powstają na podstawie kwitów i to wiele lat po danej wojnie, a jeszcze pod warunkiem, że walczące strony umówią się na otwarcie archiwów dla badaczy. Dopiero kwity mogą ewentualnie i w niewielkim stopniu być wspierane materiałem fotograficznym. Czy są jakiekolwiek dowody fotograficzne na to, że np. Cyrk Skalskiego zestrzelił to, co zestrzelił? Nie ma ani jednego takiego dowodu, a aparaty fotograficzne wtedy istniały i korespondenci wojenni też. Ktoś się o coś czepia Cyrku Skalskiego, że jest niewiarygodny? Są jakieś „dowody fotograficzne”, że kpt. Joseph C. McConnell to pierwszy as wojny powietrznej nad Koreą? Nie ma. Są jakieś „dowody fotograficzne”, że kpt. Charles B. DeBellevue to pierwszy as wojny powietrznej nad Wietnamem? Nie ma. Są jakieś „dowody fotograficzne”, że podczas wojny o Falklandy kmdr por. Nigel Ward zestrzelił argentyńskiego Herculesa? Nie ma, a jednak go zestrzelił. Są jakieś „dowody fotograficzne”, że podczas wojny z Irakiem ppłk Gary North zestrzelił MiG-a-25? Nie ma, a jednak go zestrzelił. Dzieci internetu zajęły się relacjonowaniem wojny na Ukrainie, a opinia publiczna daje się temu zjawisku zarówno nabierać, jak i terroryzować i przejmuje od takich niedojrzałych osobników manierę podniecania się wiarygodnością bądź brakiem wiarygodności oświadczeń o zestrzeleniach. Na 98 proc. zestrzeleń z wojny o Falklandy nie ma „dowodów fotograficznych”, a jednak te zestrzelenia miały miejsce. Na 99 proc. zestrzeleń z wojny z Irakiem też nie ma „dowodów fotograficznych”, a jednak miały one miejsce. I tak samo będzie z obecną wojną na Ukrainie mimo ogłupiających opinię publiczną dzieci internetu niezdrowo zafascynowanych wojną.