Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    9 907
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Szybowcowych i samolotowych też, ale faktycznie później rozmiłował się w śmigłowcach i taki wizerunek postaci wybitnej w tej dziedzinie już mu pozostał. Ale tak jest - Ryszard Witkowski to klasa sama dla siebie. Tyle tylko, że w ojczyźnie bylejakości i „jakoś to będzie” i tak nikt go nie posłucha.
  2. Jedburgh_Ops

    Tank Hunter

    Lubię człowieka i bardzo szanuję za to, co robi, ale do tak fajnego programu założyć tak beznadziejny hełm...? Naprawdę, jest już w Polsce tyle porządnych, wręcz wczesnych głębokich hełmów M1... Ale program jak zawsze super. Klasa sama dla siebie. Tacy np. ruscy mają chyba tysiące filmików z okolic tego stylu, ale Tank Hunterowi to mogą buty czyścić.
  3. Niby tak. Tylko że temat zrobił się jak z filmu dla dorosłych. Prezes dochodzi już ponad 10 lat... i nic. Trzeba by pójść z nim do jakiegoś specjalisty...
  4. Osoby nie związane zawodowo z lotnictwem nie mają jakiegokolwiek, najbledszego, najzieleńszego pojęcia o tym, co zostaje z ludzi po katastrofie samolotu komunikacyjnego. Był już w najnowszej historii taki przypadek samolotu komunikacyjnego, który spadając do ziemi przekroczył barierę dźwięku (nie, nie Concorde) i gdy w nią uderzył to z ludzi nic nie zostało. Nie było trumien, ponieważ nie było co do nich włożyć. Smoleńsk jest podobny, tylko nikt nie chce o tym mówić
  5. Kompletnych prymitywów, troli i świrów nigdzie nie brakuje, jak tych dwóch z tego forum. Weź na przykład historię lotu Arrow Air Flight 1285. Tam też jest fafnaście teorii spiskowych, ponieważ zginęła masa żołnierzy US 101st Abn.
  6. Życzę wielkiego powodzenia i dalszych owocnych obrad z kabaretowymi postaciami w rodzaju Franka Taylora. Widziałem mikroskopijne ludzkie szczątki po jednym z Iłów-62 Lotu i naprawdę życzę wielkiego powodzenia. W Iłach żaden silnik nie przeleciał przez kadłub robiąc po drodze atomizację z ludzi.
  7. W tym kraju nic do nikogo nie dociera spośród takich spraw. Nie ma na co liczyć. W innym dalekim kraju to za to wszystko ludzie odpowiedzialni za łamanie procedur nigdy by nie wyszli z pierdla w Leavenworth, bo dostaliby za to potrójne dożywocie. A w kraju nadwiślańskim nic z tych rzeczy - przeciwnie, tutaj wypuszcza się na fora on-line internetowych świrów, jak dwóch tutejszych.
  8. Hłe, hłe, ależ tu są fajne rzeczy. Opisane tu rozrabianie kleju Certus to... prawdę powiedziawszy nie wiem, co to jest? Wynalazca kleju Certus zawziął się przecież, że nigdy nie ujawni jego receptury i zabrał ją do grobu. Więc do dziś ten Certus to jest mniej więcej Certus. A żeby cellon rozcieńczać acetonem? O ile ja pamiętam to cellon był/jest na bazie nitro i tym też go się rozcieńczało. Mylę się?
  9. Super plakat. Niestety niektórym gościom tego się nie przetłumaczy aż do dziś. Wspominałem o tym już wcześniej. Nas uczono na przykładzie jednego głupka, który wleciał w cumulonimbusa, tam mu połamało szybowiec, a gdy gość wyskoczył ze spadochronem w tej chmurze to wylądował po wielu godzinach w sąsiednim województwie jako denat w pokrywie lodowej.
  10. Super. Dzięki za odpowiedź. ? Ech... ileż takich smaczków musiało być w tym archiwum Kazimierza Plenkiewicza, które ocalało z pożogi wojennej. Dekady temu znałem dwóch gości z mediów, którzy mieli do tego archiwum nieograniczony dostęp, ale co się z tym archiwum w końcu stało...?
  11. Fajny artykuł z paroma interesującymi wątkami, aczkolwiek napisany językiem nieco amatorskim. Kto to jest „specjalista od lotów na niskich wysokościach” to konia z rzędem temu, kto wie, o co chodzi? Tak jest nazywany w tym artykule kpt. Michał Blaicher. Najprawdopodobniej chodzi o utalentowanie Blaichera w lotach żaglowych, bo to jest jedyna w szybownictwie sytuacja, gdy rzeczywiście można długo latać na wysokościach nawet kilkudziesięciu metrów, a nawet kilkunastu, bo i takie zdjęcie znam z tamtych czasów (nie z Polski). Bardzo ciekawe także, iż kierownikiem V Krajowych Zawodów Szybowcowych był pułkownik Camillo Perini. Mieliśmy już wtedy tak wybitnych w skali świata pilotów szybowcowych, że to raczej któryś z nich powinien być takim kierownikiem. Tymczasem Camillo Perini nie zapisał się w historii, jako pilot z jakimś choć odrobinę znaczącym dorobkiem szybowcowym. Byłbym bardzo wdzięczny za Wasz komentarz na temat Periniego w tym przypadku? Czy uczynienie go kierownikiem tych zawodów mogło być na przykład funkcją honorową w uznaniu... no właśnie, ewentualnie czego, bo raczej nie dorobku szybowcowego?
  12. Jakieś wyjątkowo niefartowne lądowanie jak po kapotażu, który też zabija i to nierzadko. Te spadochrony nie są projektowane do tego, aby samolot lądował właśnie jak po kapotażu. Najwyraźniej w tym przypadku spadochron złapał wiatr i zadziałał jak żagiel przewracając samolot o 180°, bo piszą, że mimo wszystko przyglebił na brzuchu.
  13. Pod tym względem wzorcem z Sèvres jest klasa robotnicza SZD w Bielsku-Białej, która na własne życzenie wykończyła żyłę złota, czyli jedną z dwóch najlepszych wytwórni szybowców na świecie. A dziś byłaby ona niekwestionowanym światowym numerem 1, ponieważ niemiecka konkurencja wysiadła i zdechła na widok tego, co obecnie zrobili dawni specjaliści SZD pracujący już na swoim. Mieli za szefa w SZD gwiazdę formatu światowego, który wszystko był zdolny załatwić dla firmy (i zawsze załatwiał dzięki osobistym chodom), bo znał wszystkich na świecie w branży, ale klasa robotnicza miała pomysł tylko na nieustanne strajkowanie. I tak wykończono SZD.
  14. Bardzo możliwe. Rok 1925 to był taki ważny rok dla polskiego szybownictwa. Może nie rok jakiegoś wielkiego przełomu, ale dość silnej refleksji nad tym, co idzie nie tak, a co względnie dobrze i co poprawiać. Na pewno czuł się za to współodpowiedzialny Związek Lotników Polskich w Poznaniu, który nie miał dobrej ręki do typowania terenów pod zawody szybowcowe. Ale to oczywiście nie zarzut, bo wtedy cały świat tego się uczył. Ale być może Związek Lotników Polskich w Poznaniu robił chociaż co w jego mocy, aby promować szybownictwo i stąd inicjatywy wystawiennicze?
  15. Gdy się tylko ruszy łopatką to czego to nie można wykopać spod ziemi...
  16. Mały płodozmianowy przerywnik polsko-międzynarodowy. Tych dysz Askania Ldü 39 używaliśmy w szybownictwie zarówno przed wojną, jak i po niej. Po wojnie były demontowane jako „trofiejne” z szybowców, jakie szkopstwo porzuciło u nas. Ta dysza miała duży sukces komercyjny na świecie. Amerykańska firma Bendix też robiła sensowne dysze pomiarowe małych prędkości dla szybownictwa, niemniej wielu amerykańskich budowniczych szybowców jednak decydowało się na dysze Ldü 39. Poniżej amerykański przedwojenny szybowiec wysokowyczynowy Ross R-2 Ibis wyposażony w taką właśnie dyszę.
  17. Szybowiec z prawej to nie Miś, lecz Rywal. Jak na Misia to nic w tym szybowcu się nie zgadza: ani profil sekcji nosowej; ani podwozie; ani zastrzały skrzydeł; ani obrys usterzenia poziomego. Jest to stuprocentowy Rywal. Miś miał toporny dziób - ten ma elegancko wyprofilowany. Miś miał jedną grubą i osobliwie wyprofilowaną płozę - ten ma dwie cienkie. Miś nie miał zastrzałów - ten ma. Miś nie miał prostokątnego obrysu usterzenia poziomego - ten ma. Budowniczy Rywala nie miał z nim daleko na tę wystawę, ponieważ także był z Poznania. Szybowiec skonstruował Tadeusz Garstecki, a wykonał go warsztat stolarski Kazimierza Wrońskiego.
  18. Jak dla mnie super informacja, nie wiedziałem o tym. Bardzo dziękuję!
  19. Faktycznie, racja. Jakoś bardziej mi z tamtych czasów utkwił w głowie ST-7, no ale z tym to skakałem, a z ratowniczym na szczęście nie. Bardzo dziękuję za przypomnienie.
  20. Temat teoretycznie jest ciekawy. Wprawdzie nie słyszałem o dodawaniu jakiegoś odsetka siły nośnej w szybowcach poprzez odpowiednio wyprofilowane zastrzały, ale nikt nie wie stu procent rzeczy nawet ze swojej ulubionej dziedziny, więc jeśli ktoś coś o tym słyszał to informacja mile widziana. Ale tak ogólnie rzecz biorąc to konstruktorzy miewali pomysły w tym stylu, o jakim wspomniałeś. Piszę teraz z głowy, czyli z czegoś mniej wiarygodnego, ale wydaje mi się, że gdzieś chyba czytałem, że np. skrzydełka w podwoziu Lysandera miały wnosić jakiś mikroskopijny odsetek siły nośnej do samolotu. I to samo wydaje mi się, że czytałem o Mi-24, że te jego boczne skrzydła na pylony do uzbrojenia też dają jakąś siłę nośną.
  21. Tak, masz rację. To będzie Irvin, bo II RP Irvinami stała. W tutejszym świetnym wątku o spadochroniarstwie II RP o ile pamiętam chyba tylko jeden spadochron nie był Irvinem. One (te ratownicze Irviny) już wtedy były bardzo płaskie i niewiele różniły się od tych spadochronów, jakie były u nas po wojnie produkcji Legionowa (to nazw tych legionowskich-ratowniczych teraz zapomniałem).
  22. Ucz się niedouczony człowieczku. Fatalnie zapomniałeś o byciu ojkofobem. KC PiS ci nie wybaczy.
  23. Mój najukochańszy szybowiec tamtych czasów A jaki rewelacyjny spadochron, znaczy jaki płaski, prawie taki, z jakimi latało się w latach np. 80. (nie pamiętam teraz, jak one się nazywały, chociaż oczywiście nosiłem toto). Rosjanie, z ich też nie najgorszym szybownictwem, takich nowoczesnych spadochronów ratowniczych wtedy nie mieli.
  24. I mamy w Żabusiu dopiero trzecią w tym wątku niemiecką dyszę pomiarową firmy Bruhn-Werke G.m.b.H.
  25. Ode mnie Bodziu dostajesz za te przewspaniałe zdjęcia Nagrodę Pulitzera. Nawet Andrzej Glass nie wynalazł takich fajnych zdjęć (może wynalazł, ale nie dał) do jego książki o Antonim Kocjanie. Brawo. To naprawdę rewelacyjna ozdoba tego wątku. ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie