balans

Gruzinów, którzy zresztą wywołali sami wojnę, to akurat uratował wtedy prezydent, ale Francji. Bo nasz miał tyle do gadania, co Żyd za okupacji...

Ja się ciebie nie czepiam i tym bardziej nigdzie nie wysyłam, bo to prymitywne chamstwo. Mogę więc jedynie odpowiedzieć: A nasz Tyr to straszny cham, miał pół litra wypił sam. Teraz sobie smacznie śpi i o nagich chłopcach śni.

W żadnym normalnym państwie, a nie takim z dykty, paździerza i styropianu, żaden pilot podczas lotu HEAD, nie próbowałby pod presją przełożonych, lądować za wszelką cenę na jakimś pastwisku przy zerowej widoczności. W żadnym normalnym państwie, a nie takim z dykty, paździerza i styropianu nikt by nie dopuścił do tego, aby w kokpicie, który powinien być podczas takiego lotu całkowicie STERYLNY, był ruch jak na Marszałkowskiej podczas szczytu. A odnośnie komisji Millera, to zasiadali w niej najlepsi nasi specjaliści od badania wypadków lotniczych i z dziedzin pokrewnych. A nie tacy jak w komisji świra, którzy chwalili się tym, że na lotnictwie się znają, bo za młodu sklejali modele samolotów, albo sporo latali jako pasażerowie linii lotniczych...

To chociażbyś od czasu do czasu jakiś hangar w czynie społecznym pozamiatał..

Problem w tym, że nie używasz żadnych argumentów, tylko jakieś chore insynuacje, o matuszce Rosyji. Ja przynajmniej kilka lat należałem do aeroklubu i nawet BIIL'a wtedy prenumerowałem. A ty jakie masz doświadczenie związane z lotnictwem?

Znowu zero argumentów, tylko jakieś chore insynuacje. Leczcie się na nogi...

Z fanatycznymi wyznawcami sekty smoleńskiej, podobnie jak z innymi fanatykami, nie da się dyskutować na argumenty, bo oni spijają z ust to co głosi im ich Guru. Przecież było wcześniej z wieży: Nie ma warunków do lądowania. W takiej sytuacji piloci wszystkich państw na świecie w lotach HEAD, nawet z Burkina Faso czy San Escobar, odlecieliby na lotnisko zapasowe. Ale nie w naszym bantustanie z dykty i styropianu, gdzie politykom, którym słoma z butów wystaje, udało się zastraszyć lotników traktując ich tak, jak przed wojną traktowano szoferów... Lądowanie na siłę na nieczynnym lotnisku, z radarem z przed pół wieku, przy praktycznie zerowej widoczności i błędnej wysokości podawanej w kabinie [no właśnie przez kogo?] i nie reagowanie na ostrzeżenia systemów o zbliżającej się ziemi musiało skończyć się katastrofą. Pieprzenie o zamachu na prezydenta, który i tak nie miał wówczas najmniejszych szans na reelekcję, jest jedynie dobre dla religii smoleńskiej, która dała PiS-owi władzę, nie bez pomocy debili z PO. PS. Ja też trochę praktycznie "otarłem się" o lotnictwo w latach 70-tych, w odróżnieniu od większości tych, którzy zasiadali w komisji smoleńskiego świra.

Tą tragiczną katastrofę wyjaśniają trzy zdania: Nie ma warunków do lądowania. Śmiało zmieścisz się. O kurwa!

Czyli dalej będziemy się ośmieszać. Swoją drogą, skoro to był zamach na Prezydenta 1000-lecia, to kto podłożył te ładunki termobaryczne w Warszawie i dlaczego ich nie wykryto podczas rutynowej przed takim lotem kontroli?

Raczej te kilkadziesiąt tysięcy nowoczesnych rakiet ppanc + morze błota o tej porze roku i kilka kiepskich dróg łatwych do zablokowania...

Wojna na Ukrainie właśnie udowodniła, że kiepsko opancerzone pływadełka typu BWP czy nasz "Borsuk", nie dają szansy załodze na przeżycie...

I my tym przekopem udowodnimy niedowiarkom...

Czep się tranwaja, bo z debilami nie dyskutuje.

Miały być silnie uzbrojone fregaty plot, a wychodzi na to, że wyjdzie z tego coś na poziomie dość kiepsko uzbrojonych korwet. Jeżeli w ogóle coś wyjdzie, bo podobno wybraliśmy projekt firmy, która nigdy nie zbudowała fregaty... Nasz MON jest mistrzem świata w wydawaniu miliardów tak, aby za te pieniądze uzyskać jak najmniejszy efekt w postaci dozbrojenia armii. Już nie wiem czy tam sami idioci pracują, czy sabotażyści, czy może ktoś grubo w łapę bierze? https://defence24.pl/sily-zbrojne/rakiety-i-armaty-dla-miecznika-wybrane

Długo miałem cię za normalnego, ale wyraźnie się myliłem...

Mniej więcej to samo napisałem powyżej. Problem w tym, że nawet na fachowych forach czytam, że WOT jest od tego, aby organizować zasadzki na nieprzyjaciela, najlepiej w terenach zurbanizowanych [to już trzecia koncepcja użycia tej formacji]. No i tu się zaczynają schody, bo: Po pierwsze - trzeba mieć czym, no chyba, że chodzi o atak na bagnety... Po drugie - zorganizowanie skutecznej zasadzki uchodzi za wymagające świetnego wyszkolenia i żołnierskiego doświadczenia. Po trzecie - zasadzka w terenie zurbanizowanym w czasie prawdziwej wojny, prawie natychmiast spowoduje nakrycie tego terenu przez artylerię przeciwnika i teren przestanie być zurbanizowany. Wraz z częścią jego mieszkańców zresztą.

Skoro zostałem wywołany do tablicy, to się wypowiem w temacie WOT, ale najpierw porównanie: Kijów posiada coś 250 tysięcy wojska + rezerwę + siły specjalne przeszkolone przez NATO + tysiące nowoczesnych rakiet p.panc, p.lot + granatniki. My posiadamy coś 120 tysięcy wojska, ale liniowego ok. 70 tysięcy, a do tego praktycznie nie mamy już liczącej się rezerwy [nie licząc dziadków]. Mamy kilka oddziałów specjalsów, ale bardziej na misje zagraniczne. Błędem była rezygnacja z poboru [można go było tylko trochę ograniczyć] i obecnie żadna formacja typu NSR, czy niedzielny WOT tego nie zastąpi. Mogą co najwyżej robić za OC czy rodzaj żandarmerii, a nie lekkiej piechoty, bo od tego powinny być świetnie wyszkolone i uzbrojone wojska specjalne.

Tak w temacie wątku pobocznego na temat gazu https://wydarzenia.interia.pl/autor/irmina-brachacz/news-94-tys-zl-za-gaz-w-rodzinnych-domach-dziecka-wytrzymamy-tydz,nId,5831865

Od Macierewicza... Zresztą od dawna to nie jest tajemnicą.

Na wojsko idą gigantyczne pieniądze, ale gdzieś muszą wsiąkać bo efekt marny https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/armia-druzgocacy-raport-dotyczacy-polskiego-wojska/cpdldez,79cfc278

Tak się kupuje samoloty w USA, a nie na kolanach jak nasza republika bananowa.

To już cień dawnego ZAMECHU, który zatrudniał 10000 ludzi i miał wyrobioną markę na całym świecie. Ale dobre i co, bo w latach 90-tych bardzo wiele zakładów u nas zaorano dosłownie do fundamentów.

Elbląg został zaorany 30 lat temu, gdy zlikwidowano tam przemysł. Jedyna szansa dla niego to handel z Kaliningradem i Białorusią. Ale ponieważ z tymi krajami akurat prowadzimy wojnę, to jak nie patrzeć, z tyłu zawsze dupa...

To co jest nam niezbędne jak powietrze, to elektrownie atomowe, bo bez taniej energii jesteśmy skazani wielki kryzys. W ciągu ostatnich kilkunastu lat przynajmniej jedna mogła powstać, a nie rozpoczęto nawet budowy. Obecna władza mogła już kilka lat temu przynajmniej rozpocząć budowę, ale wybrała propagandowe Misie w rodzaju Promów, czy Przekopu do nikąd. Sorry, ale po likwidacji przemysłu w Elblągu, jedyną szansą na rozwój regionu jest handel z Kaliningradem, bo nikt nie będzie inwestował nawet w specjalnej strefie ekonomicznej "na Kresach", bez możliwości wyeksportowania towarów gdzieś stosunkowo blisko, tylko wożenie się z nim przez całą Polskę. Po prostu ekonomia...

Czyli właśnie wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Oby tylko nie skończyło się to upadkiem przemysłu produkującego nawozy sztuczne, bo małe firmy już padają.