Skocz do zawartości

U-boot dla Polski?


Rekomendowane odpowiedzi

PS

- Musimy też zmienić podejście do obrony Bałtyku z położeniem większego akcentu na okręty podwodne, które muszą być wyposażone nie tylko w elementy obronne, ale także samoloty i środki odstraszania. Ich działanie będzie zintegrowane z walką minową, działaniem rakietowej obrony wybrzeża i lotnictwem - stwierdził minister.

-----------------------
Może problem, że Gulfstream G550 za chińskiego boga się nie mieści w produkowanych okrętach podwodnych?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okręt ratowniczy to są grosze w porównaniu z op. Akurat MON jest w tej dobrej sytuacji, w porównaniu z innymi urzędami, że ma zagwarantowane 2 % PKB. Tyle ma i tyle wydaje. Kryzysu nie ma i na razie takiego nie widać, a więc pieniądze są. Tyle, że nie warto płacić dużą kasę tylko dlatego, bo Francuzi tak sobie życzą wiedząc, że nie ma alternatywy dla ich oferty. Po tym jak Australia zamówiła u nich kilkanaście op, nasze zlecenie na 3 szt straciło na znaczeniu i dlatego mogą sobie windować cenę i stawiać warunki.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Les... błagam...

Amunicji do Leo nie ma...
Śmigłowców nie ma....
Okrętów podwodnych nie ma...
OP tak naprawdę leży...

Ale za to mamy no orzeszki za kilka milionów odnowić :-)

Nie, że za mizerię AM odpowiada, bo NIK pojechał mocno rząd za lata 2014-2016, ale miało być tak pięknie i wspaniale.


PS Grosze... Hmmmm... Ratownik" wg pierwszych kalkulacji ma c.a. 755 mln kosztować- na tyle podpisano umowę.


Post został zmieniony ostatnio przez moderatora Czlowieksniegu 16:46 10-05-2018
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz szklankę do połowy pustą, można i tak.
Ja twierdzę, że pieniądze na zakupy wojsko ma i rozsądnie z nich korzysta inwestując w krajowy przemysł i podpisując kontrakty na niezbędny sprzęt zagranicą (Patrioty).

Amunicji do Leo nie będzie, jeżeli Niemcy czy Francuzi nie sprzedadzą nam licencji, bo nasi spece od tych spraw są za słabi aby udźwignąć temat. Szkoda tylko naszych czołgistów, bo ich doświadczenia z naszą amunicją do Leo nie są budujące. Sprawę produkcji amunicji 120mm chciano powiązać z Caracalami, ale Francuzi na to nie poszli. Skoro nasz przemysł nie jest w stanie wyprodukować skutecznej i bezpiecznej amunicji to może Niemcy pomogą albo Izrael. Nigdy nie miałem dobrego zdania o polskich inżynierach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam babcię która przeżyła atak uboota w minikonwoju na oceanie Indyjskim w 43r. Wiele widziała ale po tym wydarzeniu już nigdy w życiu niczego tak się nie bała jak perspektywy pływania w oceanie pełnym rekinów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/mariusz-blaszczak-zwolnil-inspektora-marynarki-wojennej-oto-powod/9vh7eyh

Szef MON zwolnił inspektora Marynarki Wojennej za słowa o okrętach podwodnych?

Minister obrony Mariusz Błaszczak odwołał ze stanowiska Inspektora Marynarki Wojennej kontradmirała Mirosława Mordela. Wcześniej kontradmirał skrytykował opieszałość resortu w zakupach nowych okrętów podwodnych. Stanowisko niebawem straci też zastępca szefa Inspektoratu Uzbrojenia płk Piotr Imański. Źródła Onetu twierdzą, że to nie koniec zmian personalnych w armii.

* Podczas opuszczenia bandery na ORP "Sokół kontradmirał Mordel powiedział, że "oddala się perspektywa pozyskania okrętu podwodnego nowego typu. Z informacji Onetu wynika, że zapłacił za te słowa stanowiskiem

* Obecnie Marynarka Wojenna ma już tylko dwa 50–letnie okręty podwodne typu Kobben oraz poradziecki okręt ORP "Orzeł, który od 2012 r. jest w remoncie

* 30 czerwca z Inspektoratem Uzbrojenia pożegna się zaś Zastępca Szefa tej instytucji płk Piotr Imański

* MON oficjalnie nie podał powodów odwołania obu oficerów

8 czerwca, w Porcie Wojennym w Gdyni odbyła się uroczystość opuszczenia bandery na okręcie podwodnym typu Kobben – ORP "Sokół. To już kolejny okręt podwodny wycofany ze służby. W ubiegłym roku opuszczono banderę na ORP "Bielik.

Obecnie polska Marynarka Wojenna ma już tylko dwa okręty typu Kobben, które mają jednak powyżej 50 lat i nie są zdolne do działań bojowych. Służą więc tylko do szkolenia załóg.

W służbie jest też poradziecki okręt ORP "Orzeł, który od 2012 r. jest w permanentnym remoncie. Okręt nawet nie może się zanurzać, ponieważ nie ma sprawnych systemów przeciwpożarowych. A jego załoga od dawna się nie szkoli.

Mocne słowa kontradmirała

W Gdyni podczas uroczystościach opuszczania bandery na "Sokole obecny był kontradmirał Mirosław Mordel. Powiedział tam, że jest to nie tylko smutny dzień z powodu opuszczenia bandery, ale przede wszystkim dlatego, że "oddala się perspektywa pozyskania okrętu podwodnego nowego typu.

Z jego wypowiedzi wynikało, że najważniejsze decyzje dotyczące programu Orka, czyli zakupu nowych okrętów podwodnych, zapadały poza nim, "gdzieś w resorcie obrony narodowej. Kontradmirał zaznaczył: "Cena jest tutaj bardzo ważna, ale nie jest to jedyny aspekt przedłużającego się procesu pozyskiwania nowych okrętów podwodnych.

Dowódca odpowiedzialny za Marynarkę Wojenna powiedział głośno to, co jest powszechnie znane: stan polskich sił morskich jest opłakany. Wygląda jednak na to, że kontradmirał Mordel za te słowa zapłacił stanowiskiem.

Dymisja bez podania powodów

Z naszych informacji wynika, że szefowie MON nie podali kontradmirałowi powodu zdjęcia go ze stanowiska Inspektora Marynarki Wojennej. Z komunikatu resortu można się dowiedzieć jedynie, że "Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, z dniem 19 czerwca 2018 roku wyznaczył na stanowisko Inspektora Marynarki Wojennej w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych kontradmirała Jarosława Ziemiańskiego. Wcześniej był on zastępcą kontradmirała Mordela.

Odchodzący dowódca Marynarki Wojennej ma duże doświadczenie w służbie. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej w Gdyni służył na okrętach podwodnych, m.in. jako dowódca ORP "Dzik.

W 2000 roku ukończył kurs sztabowy w Akademii Dowodzenia Bundeswehry w Hamburgu, po czym pracował w Dowództwie Okrętów Podwodnych NATO Wschodniego Atlantyku (COMSUBEASTLANT) w Northwood. W 2004 r. został dowódcą Dywizjonu Okrętów Podwodnych, a potem dowódcą 3 Flotylli Okrętów. 7 marca 2016 roku został Inspektorem Marynarki Wojennej.

Zmiany personalne w Inspektoracie Uzbrojenia

To nie jedyna ważna zmiana personalna. 30 czerwca z Inspektoratem Uzbrojenia pożegna się zastępca szefa tej instytucji płk Piotr Imański. Pierwszy o sprawie napisał Tomasz Dmitruk redaktor DziennikZbrojny.pl i Nowa Technika Wojskowa. Jak wynika z jego informacji, pułkownik decyzją wydaną z upoważnienia ministra obrony zostanie przesunięty do rezerwy kadrowej i skierowany do wykonywania zadań do Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy.

Pułkownik Imański jest doświadczonym oficerem mającym za sobą blisko 35 lat służby. Służył w jednostkach linowych, strukturach NATO i na misjach poza granicami kraju m.in. w Afganistanie. W Inspektoracie Uzbrojenia brał udział w realizacji wielu programów dla modernizacji m.in.: "Wisła, "Regina, "Rak, "Homar. Jaki był powód jego odsunięcia?

Nie powiedzieli mu, dlaczego został zdjęty ze stanowiska. Oficjalnie kończyła mu się kadencja, ale nieoficjalnie za mocno stawiał się otoczeniu. Sprzeciwiał się polityce ręcznego sterowania przy zakupach wojskowych. Wie pani, ekipa w MON się zmieniła, ale metody pozostały te same – mówi wysoki rangą wojskowy, który współpracował z płk. Imańskim.

Nie udało nam się skontaktować z żadnym urzędnikiem Centrum Operacyjnego MON, które odpowiada za kontakty z mediami. Onet wysłał mailem pytania o powody zwolnienia oficerów ze stanowisk. Odpowiedzi nadal nie uzyskaliśmy."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam widok z okien mieszkania na Zatokę Gdańską i dzisiaj tj.20.06.
zobaczyłem przelatujące 3 samoloty i 3 helikoptery a na wodzie kawalkadę okrętów wojennych zamykał ją podwodny, było chyba 11 sztuk, tylko jeden był duży z wysokim dziobem? Oglądałem przez lornetkę, to co płynęło trudno nazwać okrętami były to małe krypy wielkości holownika albo większego kutra rybackiego, czy to była cała potęga morska RP?.Przed wojną było niedużo okrętów, ale takie jak Błyskawica,Grom,Orzeł, Sęp to były najnowocześniejsze jednostki w Europie, pozostałe też nie były zbyt stare.Natomiast to co jest dzisiaj to żenada, kupa złomu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
  • 5 months later...

https://www.rp.pl/Przemysl-Obronny/305269931-U-Booty-plyna-do-Szczecina.html

"U-Booty płyną do Szczecina

Czy leasing używanego U-212 od Deutsche Marine zwiastuje niemiecką wygraną w grze o warte 10 mld zł zamówienie na nowe okręty podwodne?

W grze o warte ponad 10 mld zł zamówienia na trzy okręty podwodne nowej generacji dla Marynarki Wojennej RP od zawsze liczyli się trzej europejscy producenci. Czy tym razem MON daje fory niemieckim U-Bootom?

Wskazywałaby na to przebijająca inne opcje w ostatnim czasie – koncepcja leasingu używanego okrętu U-212 od Deutsche Marine. Jeśli rzeczywiście wypożyczylibyśmy teraz niemiecki okręt, logiczną konsekwencją będzie podpisanie potem kontraktu na dostawy nowych jednostek ze stoczniami Thyssen Krupp Marine Systems (TKMS) z Kilonii.

UTRZYMAĆ KADRĘ

Już w lutym tego roku, prezentując najnowszą edycję wartego 185 mld zł Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych na lata 2017–2026, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak podtrzymał dotychczasową strategię wzmocnienia Marynarki Wojennej. – Nie rezygnujemy z zamiarów pozyskania nowych patrolowców przewidywanych w programie „Miecznik". Jest także przygotowana koncepcja rozwiązania pomostowego, które zapewni utrzymanie kompetencji kadry potrzebnej do służby na okrętach podwodnych – ujawnił szef MON.

Nie rozwinął, niestety, tej kwestii, jednak eksperci zwracają uwagę na kolejne polsko-niemieckie wizyty i spotkania na ministerialnym szczeblu: – U-Booty są na fali – wnioskuje jeden ze znanych analityków. – I nie byłoby w tym nic złego, bo to doskonałe okręty, tyle że cierpi na tym przejrzystość wielomiliardowej transakcji, bo o wyborze dostawcy i strategicznej broni powinien zdecydować bezstronny konkurs – dodaje.

Sprawa odbudowy polskiej floty podwodnej jest wyjątkowo pilna. Eksploatowane dziś w Marynarce Wojennej jednostki starszej generacji dożywają właśnie kresu technicznej przydatności i będą sukcesywnie wycofywane. Powstaje problem utrzymania kompetencji wyspecjalizowanej kadry do czasu pozyskania nowych okrętów podwodnych o klasycznym napędzie uzbrojonych – zgodnie z deklaracjami kolejnych rządów RP – w dalekosiężne pociski manewrujące, czyli klasyczny oręż odstraszania.

W lutym tego roku minister Błaszczak zgodnie ze swym zwyczajem nie podał terminu realizacji okrętowego programu „Orka", największego i najbardziej skomplikowanego projektu modernizacji Marynarki. Z jego realizacją nie spieszyli się zresztą także poprzednicy obecnej koalicji, więc plan zakupu strategicznej broni utrzymuje konsekwentnie kilkuletni poślizg.

Przypomnijmy, że na razie nadal w grze o kontrakty w Polsce są obok TKM francuska korporacja stoczniowa Naval Group (d. DCNS) oferująca klasyczne okręty scorpene, a także szwedzki Saab, który kusi zupełnie nową konstrukcją – okrętem A-26 i budową nad Bałtykiem wspólnego polsko-szwedzkiego stoczniowego klastra, z szansami na partnerski rozwój długo po zakończeniu polskiego kontraktu.

Zainteresowani ostro walczą o polski morski kontrakt stulecia. Francuzi obiecują, że w pakiecie z dostawą okrętów wcześniej zmodernizują i uzbroją polskiego podwodnego „Orła". Podkreślają też, że w odróżnieniu od klasycznych jednostek scorpene, proponowanych przez Naval Group, niemiecki producent nie dysponuje okrętami wyposażonymi w manewrujące pociski.

Dr Rolf Wirtz, prezes TKMS, pytany przez „Rzeczpospolitą" w zeszłym roku o tę kwestię oponował: – Jesteśmy w stanie zintegrować z naszym okrętem każdą wskazaną przez Warszawę rakietę. Nie będzie z tym żadnych problemów, bo robiliśmy to już nie raz na zlecenie klientów – oświadczył kategorycznie.

OSTRA RYWALIZACJA

Na szwedzką koncepcję budowy nadbałtyckiego przemysłowego sąsiedzkiego klastra Niemcy też mają odpowiedź. Andreas Burmester, wiceprezes TKMS ds. produkcji, zapewnia, że jeśli Warszawa wybierze okręty z Kilonii, stoczniowa grupa jest gotowa zainwestować w budowę kompletnej linii technologicznej do montażu „unterseebootów" we wskazanej przez polski rząd lokalizacji. Specjaliści z TKMS dokonali już w naszym kraju przemysłowego rekonesansu. Ich zdaniem optymalnym miejscem, najbardziej racjonalnym z punktu widzenia logistyki i współpracy z kompleksem stoczniowym w Kilonii, wydaje się Szczecin, przekonuje Burmester.

– Wszystkie okręty zamawiane przez Polskę byłyby od początku produkowane po wschodniej stronie Odry, o podziale konkretnych zadań zdecydowałby rachunek koszt-efekt – zapewnia Jan-Christian Feuerbach, wiceszef TKMS ds. sprzedaży i rozwoju rynków.

Niemcy sugerują, by firma stworzona do budowy okrętów w oparciu o ich technologie była przynajmniej na początku nadzorowana przez specjalistów TKMS, jeśli to kiloński koncern miałby wziąć pełnię odpowiedzialności za zintegrowanie broni i wykonanie zamówienia RP.

– To racjonalne podejście – twierdzi Robert Rochowicz, ekspert morski. Analityk zwraca uwagę, że niemiecki koncern jest zainteresowany zagraniczną współpracą, bo w tej chwili firma z Kilonii ma w portfelu kontrakty na kilkanaście podwodnych jednostek i nawet przy pełnej mobilizacji miałaby problemy z ich zrealizowaniem. – Mamy rzadką sposobność, że możemy wybierać między trzema porównywalnymi jakościowo okrętami. Musimy tylko dobrze ją wykorzystać – uważa ekspert militarny Maks Dura.

Do wysłania tego artykułu do druku MON nie odpowiedziało nam na przesłane wcześniej pytania dotyczące okrętowych decyzji."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

https://www.defence24.pl/czwarta-proba-wyremontowania-kobbena

"Zamiast Orki. Czwarta próba wyremontowania Kobbena

Komenda Portu Wojennego Gdynia ogłosiła przetarg na wykonanie naprawy bieżącej okrętu podwodnego ORP „Bielik”. Jest to już czwarte z kolei od stycznia 2018 roku postępowanie w tej sprawie. Za każdym razem nikt nie chciał się podjąć naprawy okrętu, który właśnie ukończył 52 rok służby i dać później na wykonane prace gwarancję.

ORP „Bielik” to okręt podwodny typu Kobben, który służy w Marynarce Wojennej RP od 8 września 2003 roku, ale wcześniej był wykorzystywany przez norweskie siły morskie (od 12 czerwca 1967 roku). Zatrzymanie programu Orka, a co za tym idzie brak nowych okrętów podwodnych powoduje, że ta 52-letnia jednostka pływająca musi być nadal utrzymywana w linii.

By to umożliwić Komenda Portu Wojennego Gdynia, ogłosiła przetarg na „naprawę bieżącą okrętu podwodnego t. Kobben – ORP Bielik”. Wykaz prac do przeprowadzenia obejmuje: dział kadłubowy, dział broni podwodnej i dział obserwacji technicznej, a więc znaczną część wyposażenia okrętu. Szczegółowy ich opis zawarty w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ) ma zostać przekazana tylko wykonawcom zaproszonym do składania ofert, które mają zostać dostarczone do 5 sierpnia 2019 r.

Docelowy wykonawca będzie wybrany w oparciu o trzy kryteria: proponowaną cenę (z wagą 80), okres udzielonej gwarancji na przedmiot zamówienia (z wagą 10) oraz ryzyko poniesienia kosztów wykonania prac nieobjętych zamówieniem podstawowym, a których wykonanie jest niezbędne do prawidłowego wykonania lub zakończenia prac (z wagą 10).

Jak na razie wiadomo jedynie, że naprawa ma być wykonana na terenie Polski oraz, że będzie ona kosztowała ponad 443 000 euro. Może to być jednak wielokrotnie większa suma, ponieważ ORP „Bielik” wymaga naprawy już od ponad półtora roku. Świadczy o tym trzykrotnie powtarzane postępowania przetargowe w 2018 roku (ogłoszone 26 czerwca, 8 sierpnia i 25 września 2018 r.), które ostatecznie nie zakończyły się wyborem wykonawcy (z powodu braku firmy, która podjęłaby się wykonania zakładanych prac i która zgodziłaby się dać gwarancję sprawności dla ponad pięćdziesięcioletniego okrętu).

Tymczasem należy przypomnieć, że już wtedy wykazano w SIWZ konieczność wykonania napraw i wymiany około dwustu (!) urządzeń lub elementów wyposażenia. Po ponad półtora roku ta liczba niesprawności na pewno wzrosła.

A jest wśród nich wykazana wcześniej m.in.: nieszczelność zaworów powietrznych wysokiego ciśnienia, zaworów bezpieczeństwa (które nie otwierają się przy maksymalnych wartościach ciśnienia), niewłaściwe działanie 43 sztuk zaworów wodnych i wodno/paliwowych w systemach zęzowo – balastowym, wyważania i trymowym, w urządzeniu do wyrzucania śmieci, systemie chłodzenia mechanizmów wodą morską, zbiornikach regulacyjnych i wyrzutni pocisków sygnałowych, konieczność wymiany 60 metrów bieżących nieszczelnych rurociągów systemu zęzowo – balastowego, brak możliwości manewrowania optyką w kącie podniesienia peryskopu KOBBEN CK-30 i nieszczelności jego układu hydraulicznego oraz rozwarstwienie uszczelek przednich pokryw wyrzutni torpedowych.

Pomimo tych uszkodzeń okręt nie został wycofany ze służby i nadal w statystykach uważa się go za gotowego do wykonywania zadań."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

http://zbiam.pl/brazylijskie-okrety-podwodne-dla-polski/

"Brazylijskie okręty pod­wodne dla Polski?

23 sierp­nia por­tal Poder Naval poin­for­mo­wał, że Ministerstwo Obrony Brazylii pod­jęło decy­zję o wyco­fa­niu ze służby i wysta­wie­niu na sprze­daż dwóch okrę­tów pod­wod­nych Typu 209‑1400. Wśród poten­cjal­nych chęt­nych wymie­nia się Polskę.

Brazylijczycy ofe­rują na sprze­daż okręty Timbira oraz Tapajo – pierw­szy z nich został wcie­lony do służby w 1996 roku, a drugi w 1999. Według Brazylijczyków, poten­cjalna trans­ak­cja może opie­wać na kwotę 200 – 300 mln dola­rów. Obecnie, zda­niem powyż­szego źró­dła, głów­nymi zain­te­re­so­wa­nymi są dwa pań­stwa – Peru oraz Polska. Kwestia zakupu może być jed­nym z tema­tów roz­mów pre­zy­den­tów Polski i Brazylii w cza­sie tego­rocz­nej wizyty przy­wódcy Brazylii w Warszawie – euro­pej­ski pro­gram obej­muje m.in. Węgry (które są zain­te­re­so­wane z kolei samo­lo­tami Embraer KC-390).

Potencjalny zakup przez Polskę pary okrę­tów Typu 209‑1400 może sta­no­wić roz­wią­za­nie pomo­stowe dla pro­gramu Orka i umoż­li­wiłby wyco­fa­nie obec­nie eks­plo­ato­wa­nego ORP Orzeł oraz pary Kobbenów.

Okręty pod­wodne Typu 209 stały się prze­bo­jem eks­por­to­wym nie­miec­kiego prze­my­słu okrę­to­wego. Dotychczas zbu­do­wano 61 jed­no­stek, które służą w czter­na­stu pań­stwach świata. Co wię­cej, dzięki umo­wie licen­cyj­nej, Republika Korei buduje je na eks­port do Indonezji."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

https://www.defence24.pl/uzywane-szwedzkie-okrety-dla-marynarki-wojennej-rp

"Używane szwedzkie okręty dla Marynarki Wojennej RP?

Coraz więcej sygnałów potwierdza, że polskie Ministerstwo Obrony Narodowej zamiast rozpocząć program „Orka” rzeczywiście zamierza kupić dla Marynarki Wojennej RP dwa używane okręty podwodne. Co ciekawe, nie będą to - jak spekulowano wcześniej - jednostki wykorzystywane przez Singapur lub Brazylię, ale szwedzkie OP typu Södermanland.

Ministerstwo Obrony Narodowej od dłuższego czasu deklaruje, że priorytetem w zakresie modernizacji Marynarki Wojennej jest pozyskanie rozwiązania pomostowego dla okrętów podwodnych. W ostatnim czasie pojawiało się wiele informacji o możliwych źródłach pozyskania tych okrętów.

Nieprawdziwe okazały się pogłoski, że polskie Ministerstwo Obrony Narodowej zamierza zakupić dla Marynarki Wojennej RP dwa brazylijskie okręty „Timbira” i „Tapajó” typu Tupi (niemiecki typ 209/1400), przekazane do służby kolejno: w 1996 roku i 1999 roku. Polscy podwodniacy przypuszczalnie nie otrzymają też dwóch singapurskich okrętów podwodnych typu Archer (ex-szwedzki typ Västergötland): RSS „Archer” (ex. HMwMS „Hälsingland”) i RSS „Swordsman” (ex, HMwMS „Västergötland”) wprowadzonych do służby w 1986 i 1987 roku, które koncern Saab miał odkupić, wyremontować i zmodernizować, a następnie odsprzedać Polsce.

Jest jednak prawdopodobne, że Szwecja zamierza kupić od Singapuru dwa Archery jednak nie dla polskiej, ale dla własnej marynarki wojennej. Natomiast Siły Zbrojne RP mają zamiast nich otrzymać - według nieoficjalnych informacji Defence24.pl - dwa obecnie wykorzystywane przez Szwedów okręty podwodne typu A17/Södermanland: HSwMS „Södermanland” i HMwMS „Östergötland” (wprowadzone do służby w 1989 roku).

Jednostki te mają zostać wcześniej wyremontowane, prawdopodobnie otrzymując przy tym część rozwiązań z nowej generacji okrętów A26 (inne nie są już zresztą dostępne na rynku). Przy czym do 2026 roku oba Södermanlandy mają być przez MW RP leasingowane, a później przekazane na własność. Nieoficjalnie MON nie traktuje tego jednak jako coś, co będzie miało wpływ na ewentualne decyzje w sprawie „Orki” – o ile ten program w ogóle się kiedyś rozpocznie.

Szczegóły tego porozumienia były już uzgadniane wcześniej. Niedawno wizytę w Szwecji złożył podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Paweł Woźny. Brał on udział w spotkaniu Nordyckiego Porozumienia Obronnego NORDEFCO (Nordic Defence Cooperation), które odbyło się 19-20 listopada 2019 r. w Sztokholmie. Nie ma oficjalnych informacji o uczestniczeniu przez niego w rozmowach na temat okrętów podwodnych.

Polsko-szwedzkie rozmowy w sprawie okrętów mają jednak być - według nieoficjalnych informacji - tak zaawansowane, że pojawiła się plotka o planach ujawnienia umowy kupna Södermanlandów już 28 listopada br., przy uroczystym podniesieniu bandery na korwecie patrolowej „Ślazak” w 101 rocznicę odtworzenia Marynarki Wojennej.

Skutki zakupu dwóch starych okrętów podwodnych od Szwecji

Ewentualny zakup dwóch starych, szwedzkich okrętów podwodnych jest tym bardziej prawdopodobny, że będzie „korzystny” dla wszystkich stron zaangażowanych w ewentualny kontrakt. Ministerstwo Obrony Narodowej z zadowoleniem pozbędzie się problemu chwaląc się sukcesem, dając „coś” marynarzom i mogąc już bez problemu zamrozić program „Orka” na co najmniej 10 lat.

Marynarka Wojenna również z ulgą przyjmie kupione dla niej Södermanlandy, ponieważ wielokrotnie zwodzona odsuwanymi terminami rozpoczęcia programu „Orka” przestała się już łudzić, że ktokolwiek w MON na poważnie pomyśli o zakupie dla Polski nowej generacji okrętów podwodnych. Dodatkowo, w przyszłości również nie odczuje trudności, ponieważ będzie miała na czym pływać a nikt nie będzie miał do niej pretensji w przypadku ewentualnych niesprawności – „są to przecież stare jednostki”.

Jedynym „problemem” dla MON i MW RP pozostanie okręt podwodny ORP „Orzeł”, który prawdopodobnie będzie przetrzymywany w obecnym stanie bez jakiejkolwiek zmiany, pomimo że jest to jednostka tylko o trzy lata starsza od Södermanlandów i z dużym potencjałem modernizacyjnym.

Swój interes mają również Szwedzi, którzy mają problemy w utrzymaniu w gotowości operacyjnej starzejących się Södermanlandów. Ponadto skupiają się na modernizacji dwóch okrętów podwodnych typu A19/Gotland i budowie dwóch nowych okrętów podwodnych typu A26. Wymagana przez rząd w Sztokholmie liczba pięciu okrętów podwodnych będzie utrzymana do czasu wprowadzenia nowych jednostek przez zmodernizowanie trzeciego Gotlanda i odkupienie od Singapuru dwóch Archerów, a później ich wyremontowanie i unowocześnienie.

Będzie to o tyle łatwe, że okręty te przed przekazaniem do Singapuru w 2009 i 2010 roku przeszły bardzo głęboką modernizację (do standardu okrętów typu Södermanland). Otrzymały m.in. nową sekcję kadłuba z napędem niezależnym od powietrza AIP. Będą więc spokojnie mogły służyć do czasu wprowadzenia do służby okrętów typu A26. A później będzie je można sprzedać do Polski tworząc tam flotę czterech takich jednostek (powtarzając w ten sposób casus okrętów typu Kobben).

Ważne będą również pieniądze. Z niepotwierdzonych informacji Defence24.pl wynika, że przygotowanie dla Marynarki Wojennej RP dwóch Södermanlandów będzie kosztowało polski MON ponad miliard złotych (około 2,5 mld koron). Te pieniądze pozwolą wesprzeć szwedzką stocznię Saab Kockums. Szwedzka prasa, w tym Dagens Industri, pisała ostatnio że spółka pilnie potrzebuje zamówień w celu umożliwienia płynnego kontynuowania działalności. 

Przy takich „korzyściach dla wszystkich” przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie fakt, że program „Orka” miał dać nowe zdolności Marynarce Wojennej (uzbrajając polską flotę podwodną w coś więcej niż tylko w torpedy) i całym Siłom Zbrojnym RP (poprzez pozyskanie m.in. broni odstraszania) oraz pomóc polskiemu przemysłowi stoczniowemu (który miał otrzymać zamówienia i nowe technologie)."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://radar.rp.pl/modernizacja-sil-zbrojnych/15451-wysluzone-szwedzkie-okrety-dla-marynarki-wojennej?utm_source=rp&utm_medium=teaser_redirect

"Wysłużone szwedzkie okręty dla Marynarki Wojennej

Zamiast nowych okrętów podwodnych, zamawianych w ramach Programu „Orka”, MON kupi i odnowi używane 30 letnie szwedzkie jednostki „Södermanland”.

O decyzji poinformował szef MON Mariusz Błaszczak podczas uroczystości podniesienia bandery na najnowszym patrolowcu ORP „Ślązak”.

Modernizacja okrętów przejętych od sąsiadów zza Bałtyku może kosztować nawet 1 mld zł – twierdzą eksperci.

Tak ma wyglądać słynne i zapowiadane już wcześniej przez ministra Błaszczaka „rozwiązanie pomostowe”. Pozwoli ono marynarskiej kadrze i specjalistom Marynarki Wojennej zachować zdolności do działania na okrętach podwodnych. Zdaniem analityków uzasadni także utrzymywanie portowej i morskiej infrastruktury, która odpowiada za wsparcie bojowe, logistyczne i techniczne podwodnych sił morskich RP.

Kosztowne remonty

Janusz Walczak, ekspert w dziedzinie morskiej broni, twierdzi, że tylko jeden z z dwóch oferowanych Polsce szwedzkich okrętów jest w pełni operacyjny a więc może przenosić uzbrojenie. Drugi wymaga gruntownego remontu. Problem z modernizacją jednostek jest poważniejszy niżby się wydawało. Szwedzkie okręty trzeba przystosować do standardów NATO (Szwecja nie należy do Sojuszu Północnoatlantyckiego).

– Adaptacja do polskich potrzeb jednostek „Södermanland” i modernizacja, a także uzbrojenie, może  podwoić szacowany koszt przejęcia podwodnej broni od Skandynawów – twierdzi Walczak.

Remont jednostek „Södermanland” mają wykonać szwedzkie stocznie Kockums za około 1 mld zł. Dzięki takiemu rozwiązaniu polskie MON będzie mogło kosztowną inwestycję w nowe okręty (ok. 10 mld zł) odsunąć na późniejszy, bliższej nieokreślony termin.

Pomoc dla SAAB Kockums

Pieniądze wydane przez MON na modernizację starych okrętów podwodnych pozwolą natomiast wesprzeć szwedzką stocznię Saab Kockums. Szwedzka prasa, w tym Dagens Industri, pisała ostatnio, że okrętowa spółka pilnie potrzebuje zamówień w celu umożliwienia płynnego kontynuowania działalności.

Szef MON potwierdził w Gdyni, że transakcja została już uzgodniona. Eksperci obawiają się, że jak każda prowizorka – eksploatacja sędziwych szwedzkich okrętów potrwa dekady.

W strategicznym Programie „Orka”, adresowanym dla Marynarki Wojennej, przewidywano pozyskanie trzech nowych jednostek. Mowa o okrętach o klasycznym napędzie i uzbrojonych w dalekosiężny oręż rakietowy. W USA, jeszcze przed 2015 r., podjęliśmy w związku z tym starania o możliwość nabycia  pocisków manewrujących Tomahawk.

Obecnie Marynarka Wojenna eksploatuje ostatnie 2 kilkudziesięcioletnie okręty typu Kobben,  otrzymane z Norwegii i kończące już okres swojej technicznej przydatności. Większy i nieco nowszy okręt „Orzeł”, rosyjskiej konstrukcji typu Kilo, nie spełnia wymogów operacyjnych. Okręt pilnie potrzebuje poważnych i pilnych napraw."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/mariusz-blaszczak-okret-podwodny-ze-szwecji-dla-polskiej-marynarki-wojennej,989974.html

"Używane okręty ze Szwecji. "Decyzję trzeba podjąć w najbliższym czasie" 

Ministerstwo Obrony Narodowej chce ściągnąć używane okręty podwodne ze Szwecji. Negocjacje już się rozpoczęły. Większość obecnie posiadanych jednostek trzeba będzie wycofać, zanim stocznie wybudują nowe. Eksperci, z którymi rozmawiało tvn24.pl, zwracają uwagę, że szwedzkie okręty nie będą tymczasowym rozwiązaniem. – Decyzję o zakupie nowych jednostek trzeba podjąć w najbliższym czasie – podkreślają.

Od prawie kilku lat resort obrony prowadził program zmierzający do pozyskania okrętów podwodnych nowego typu. Wojsko nadało mu kryptonim Orka. Zakup nowych jednostek podwodnych uznano za konieczny, bo flota się starzeje. W kończącą się właśnie dekadę Marynarka Wojenna weszła z jednym wybudowanym w Związku Radzieckim i względnie nowoczesnym ORP Orzeł (wcielonym w 1986 roku) oraz czterema starymi okrętami typu 207 (Kobben). 

Te ostatnie zostały wybudowane w Niemczech na zamówienie Norwegii. Wchodziły do służby w latach 1964-67, ostatnią większą modernizację przeszły na początku lat 90., a na początku obecnego stulecia zostały przekazane za darmo Polsce. Dziś w Marynarce Wojennej są trzy okręty podwodne: ORP Orzeł i dwa Kobbeny, które skończyły już 50 lat: ORP Bielik i Sęp. Dwie pozostałe jednostki tego typu zostały wycofane – ORP Kondor w grudniu 2017 roku, a ORP Sokół w czerwcu 2018 roku. W dodatku, dość pechowo, przedłużał się powrót Orła do służby po remoncie w polskiej stoczni.

Pomost do Orki

O zamówienie w programie Orka ubiegało się trzech dostawców: z Francji, Niemiec i Szwecji.Ponieważ podpisanie umowy odsuwało się w czasie, Ministerstwo Obrony Narodowej zaczęło mówić o tak zwanym rozwiązaniu pomostowym. Miało ono zapewnić Marynarce Wojennej utrzymanie zdolności podwodnych w sytuacji, gdy używanie coraz starszych okrętów stawało się coraz bardziej ryzykowne. Problemem jest zmęczenie materiału, który w zanurzeniu jest poddawany działaniu bardzo wysokiego ciśnienia. 

W ramach rozwiązania pomostowego Niemcy i Szwedzi oferowali Polsce wypożyczenie jednej ze swoich starszych jednostek. Francuzi, którzy w swojej flocie mają tylko atomowe okręty podwodne, a te napędzane klasycznie produkują tylko na eksport, proponowali, że wyremontują i zmodernizują Orła. 

Początkowo rozwiązanie pomostowe było powiązane z zakupem nowych okrętów. Oznaczało to, że gdyby Polska zdecydowała się na przykład na nowe niemieckie jednostki, to tymczasowo otrzymałaby także niemiecki okręt używany. Jednak pod rządami Mariusza Błaszczaka, który szefem MON został w styczniu 2018 roku, resort zdał sobie sprawę, że obie decyzje trzeba od siebie oddzielić. Dziś mowa jest jedynie o rozwiązaniu pomostowym. O zakupie nowych jednostek mówi się jedynie w formie zapewnienia, że kiedyś do niego dojdzie.

Uzbrojenie z leasingu 

W czwartek w Gdyni Błaszczak poinformował, że resort podjął już decyzję. – Analiza wskazała, że najkorzystniejszym rozwiązaniem pomostowym jest współpraca z partnerem szwedzkim – powiedział minister na święcie Marynarki Wojennej. Jest ono obchodzone w rocznicę bitwy pod Oliwą z 1627 roku, w której flota polska pokonała... szwedzką. Minister poinformował też, że MON przystąpiło już do negocjacji. – Tu chodzi o zdolność pomostową, a nie o rozwiązanie docelowe. Rozwiązanie docelowe także zostanie przygotowane i także zostanie wdrożone – zapewniał minister. Bliższych szczegółów szef MON nie podał. Jednak jego wypowiedź była potwierdzeniem informacji podanych dwa dni wcześniej przez branżowy serwis Defence24. Według niego chodzi o dwa okręty podwodne typu A17 – HMS Södermanland i HMS Östergötland. Jednostki mają przejść remont, prawdopodobnie połączony z modernizacją części systemów pokładowych. Do 2026 roku miałyby być wyleasingowane, następnie przeszłyby na własność Polski.

Szwecja ma już doświadczenie w byciu leasingodawcą w przemyśle obronnym. W ten sposób na wyposażenie sił powietrznych Czech i Węgier trafiły myśliwce Gripen. Były to jednak samoloty nowe, w przypadku okrętów mowa jest o jednostkach używanych.

Rozwiązanie na 10-15 lat

Södermanland i Östergötland to najstarsze okręty podwodne na wyposażeniu szwedzkiej marynarki. Stocznia Kockums w Malmö wybudowała w latach 80. cztery takie jednostki. W 2005 roku dwie z nich zostały sprzedane do Singapuru. Dwie najmłodsze, wcielone w roku 1989 i 1990, przeszły gruntowną modernizację w latach 2003-05. W jej ramach kadłuby okrętów zostały rozcięte i zamontowano w nich dodatkową sekcję z silnikiem Stirlinga, czyli napędem niezależnym od powietrza atmosferycznego. Utrudnia to wykrycie zanurzonego okrętu.

Eksperci, z którymi rozmawiał portal tvn24.pl, są zgodni, że Ministerstwo Obrony Narodowej w obecnej sytuacji nie miało innego wyjścia. – Jeśli faktycznie byłoby to rozwiązanie pomostowe, o czym teraz się mówi, to nie byłoby złe – ocenia Tomasz Dmitruk z miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa". – To jedyne rozsądne wyjście, ale ono nie rozwiązuje problemu – dodaje z kolei Maksymilian Dura z Defence24.pl, który pierwszy napisał o planie pozyskania szwedzkich okrętów. Obaj zwracają uwagę, że rozwiązanie pomostowe wcale nie będzie tymczasowe. – Można się spodziewać, że te okręty będą w służbie przez co najmniej 10-15 lat. W tym roku MON poinformowało, że podpisanie umowy na Orkę planowane jest na rok 2023. Jeśli ta data się utrzyma, to oznacza wcielanie okrętów do służby około roku 2029-2030. Do tego trzeba doliczyć szkolenie załóg, co może potrwać nawet do 2032 roku – szacuje Dmitruk.

Następcy? Trzeba myśleć już teraz

Dura dodaje, że dwa szwedzkie okręty będą mogły służyć co najwyżej dekadę, bo dziś mają już po 30 lat, prawie tyle co Kobbeny, gdy trafiły do Polski. – Budowa nowego okrętu podwodnego trwa około siedmiu lat. Oznacza to, że decyzję w sprawie Orki trzeba będzie podjąć w ciągu 3-4 lat. Natomiast przygotowanie takiej umowy to w polskich warunkach dwa lata. Dlatego Ministerstwo Obrony Narodowej będzie musiało już w przyszłym roku rozpocząć ten program – wylicza z kolei Dura. Podkreśla, że szwedzkie okręty typu A17 to jednostki, które się starzeją, a wytrzymałość kadłuba ma swoje granice. Zdaniem Dury resort obrony powinien też szybko podjąć decyzję, czy modernizować ORP Orzeł, który jest niewiele starszy od szwedzkich okrętów.

W ostatnich dwóch dekadach nie brakuje przykładów, że rozwiązania tymczasowe w polskiej Marynarce Wojennej trwają najdłużej. Nie tylko okręty podwodne typu 207 (Kobben), ale także fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry, które dostaliśmy ze Stanów Zjednoczonych na początku XXI wieku, miały pozostawać w służbie krótko, do czasu wybudowania następców. Dziś fregaty dobiegają 40 lat w służbie, okręty podwodne przekroczyły 50 lat. – Jeśli to miałoby być rozwiązanie tylko na okres przejściowy, to być może to ma sens. Tylko że historia pokazuje, że "pomostowe" okręty są używane w polskiej Marynarce Wojennej aż do momentu, gdy nie mogą już wyjść w morze – zwraca uwagę ekspert z "Nowej Techniki Wojskowej".

"Rosjanie będą w kropce"

Czy 30-letnie okręty będą w stanie działać na współczesnym polu walki? – To są okręty lepsze od tego, co mają Rosjanie. Nie od najnowszych rosyjskich jednostek, lecz od tego, co ma Flota Bałtycka – uważa emerytowany komandor porucznik Maksymilian Dura z Defence24.pl. Jego zdaniem szwedzkie okręty już nie za bardzo nadają się do walki z jednostkami nawodnymi, ale w razie konfliktu zbrojnego tych i tak nie będzie na Bałtyku, bo lotnictwo będzie dla nich zbyt dużym zagrożeniem. – Za to doskonale nadają się do tego, by wypłaszać rosyjskie okręty podwodne. Najlepszą bronią przeciwko okrętowi podwodnemu jest inny okręt podwodny. Jeżeli będziemy mieli szwedzkie okręty, to Rosjanie będą w kropce – podkreśla Dura. Jego zdaniem największym minusem szwedzkich jednostek jest brak uzbrojenia innego niż torpedy. Z kolei Dmitruk, który miał okazję być na pokładzie szwedzkiego okrętu podwodnego typu A17, gdy był on w Gdańsku, ocenia, że wyposażenie jednostki odstaje od najnowszych w tej klasie, ale wciąż zapewnia przyzwoity standard i jest dobrze utrzymane. Zaletą okrętów jest także dodany przy okazji modernizacji napęd, który może pracować niezależnie od powietrza."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast kupić jeden nowy, to kupujemy dwa stare, a koszty będą podobne. Brawo MY.

Swoją drogą, to Francuzi proponowali nam wykonanie remontu Orła i jego modernizację, ale to widocznie było zbyt proste dla naszych przygłupów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://www.defence24.pl/sily-zbrojne/wady-i-zalety-pomostowych-okretow-podwodnych-ze-szwecji-analiza

"Wady i zalety „pomostowych” okrętów podwodnych ze Szwecji

Ewentualne pozyskanie ze Szwecji dwóch okrętów podwodnych typu A17/Södermanland wcale nie oznacza, że do Marynarki Wojennej RP trafią stare i nieprzydatne jednostki pływające. Problem polega na tym, że takie rozwiązanie pomostowe pozwala na odsunięcie programu „Orka” tylko o maksymalnie trzy lata i w żaden sposób nie zwalnia z podjęcia decyzji w sprawy przyszłości okrętu podwodnego ORP „Orzeł”.

W czasie podniesienia bandery na korwecie patrolowej ORP „Ślązak” 28 listopada 2019 r., minister obrony narodowej ostatecznie potwierdził, że najkorzystniejszym rozwiązaniem pomostowym, jeżeli chodzi o utrzymanie polskich sił podwodnych, jest współpraca z partnerem szwedzkim. Najprawdopodobniej oznacza to, że zamiast rozpoczęcia programu „Orka” dla polskiej Marynarki Wojennej pozyskane zostaną dwa wykorzystywane obecnie w siłach morskich Szwecji okręty podwodne (OP) typu A17/Södermanland: HSwMS „Södermanland” („Söd”) i HMwMS „Östergötland” („Ögd”) - wprowadzone do służby w 1989 i w 1990 roku.

Jednostki te mają zostać wcześniej wyremontowane i zmodernizowane, prawdopodobnie otrzymując przy tym część zupełnie nowych rozwiązań planowanych do zastosowania na najnowszej generacji okrętach podwodnych typu A26 (które są właśnie budowane dla szwedzkiej marynarki wojennej w stoczni Saab Kockums) oraz już wykorzystywanych na dwóch zmodernizowanych okrętach podwodnych typu A19/Gotland. Prace przygotowawcze do „transferu” mogą trwać od jednego do dwóch lat i będą mogły kosztować ponad 2,5 miliarda szwedzkich koron (ponad miliard złotych) w zależności od wynegocjowanego zakresu modernizacji. Przypuszcza się że do 2026 roku oba Södermanlandy mają być przez Marynarkę Wojenną RP leasingowane, a później przekazane jej na własność.

Czy Szwecja w ogóle potrafi budować okręty podwodne?

Decyzja o pozyskaniu od Szwecji dwóch okrętów podwodnych typu Södermanland wcale nie oznacza, że Polska otrzyma zupełnie nieprzydatne jednostki pływające. Już samo to, że szwedzka marynarka wojenna nadal wykorzystuje okręty typu A17 świadczy o tym, że mają one jeszcze dużą wartość bojową. Wynika to nie tylko z ich w miarę dobrego stanu technicznego, ale przede wszystkim z nadal bardzo wartościowej konstrukcji.

Szwedzi budują bowiem dla siebie okręty podwodne od ponad stu lat (od 1914 r.) i z każdym projektem wprowadzają do nich coraz to lepsze rozwiązania wynikające z: potrzeb operacyjnych, dostępnych w danym momencie technologii oraz wniosków uzyskanych bezpośrednio od użytkownika – szwedzkich podwodników. Jest to więc bez przerwy toczący się proces „ewolucyjny”, który nie tylko wpływa na wysoką wartość bojową sił morskich Szwecji, ale również na wysoki poziom technologiczny szwedzkich zakładów stoczniowych.  

Jedynym momentem stopującym prace w tej dziedzinie był epizod związany z przejęciem stoczni Kockums przez niemiecki koncern TKMS. Szwedom udało się jednak w 2014 r. odzyskać swoje zakłady, które już jako Saab Kockums nie tylko głęboko zmodernizowały okręty podwodne typu A19/Gotland, ale prowadzą obecnie budowę zupełnie nowych jednostek typu A26. Za każdym razem Szwedzi nie zaczynają prac całkowicie od zera, ale rozwijają i unowocześniają wcześniej wprowadzane u siebie (i nie tylko u siebie) rozwiązania.

Ta ewolucja zaczęła się na początku XX wieku, od zbudowania:

  • w 1914 r. dwóch OP typ Svardfisken (wycofanych w 1946 r.);
  • w 1921 r. trzech OP typu Bavern (wycofanych w latach 1942-1944);
  • w 1936 r trzech OP typu Delfinen/B1, w 1946 r. (wycofanych w 1953 r.);
  • w 1943 r. trzech OP typu Neptun/B5 (wycofanych w 1966 r.);
  • w 1957 r. sześciu OP typu Hajen/A10/2 (wycofanych w 1980 r.);
  • w 1962 r. pięciu OP typu Draken/A12 (wycofanych w latach dziewięćdziesiątych);
  • i w 1968 r. pięciu OP typu Sjöormen/A11 (wycofanych w latach dziewięćdziesiątych).

q1xqop_ZdjOPSzwecji.thumb.jpg.3d3e418a5d9ac358d0d4497541595b6d.jpg

Na konstrukcję obecnie budowanej jednostki A26 bezpośredni wpływ mają jednak rozwiązania wypracowane podczas budowy okrętów podwodnych typu: Nacken (A14), Nacken-AIP (A14S), Västergötland (A17) (przebudowanych później na typy: Södermanland i wykorzystywany w Singapurze typ Archer), Gotland (A19) oraz australijskich OP typu Collins.

Czy Polska otrzyma okręty podwodne typu Västergötland czy Södermanland?

Najbardziej interesujące ze względu na ujawnione plany MON są okręty podwodne typu Västergötland. Szwedzi zbudowali w sumie cztery takie jednostki, które zaczęto wprowadzać do linii w 1987 r. Okręty te, jako pierwsze w Szwecji, miały otrzymać (poza standardowymi, dwoma silnikami diesla Hedemora) napęd niezależny od powietrza AIP (Air Independent Propulsion) wykorzystujący tłokowy silnik spalinowy o spalaniu zewnętrznym, pracujący w obiegu zamkniętym (tzw. silnik Sterlinga).

q1xqps_ZdjAIPmetamorfoza.thumb.jpg.20d6b2b7e0b0fedd22e0f9d6da980975.jpg

„O spalaniu zewnętrznym” - ponieważ w rozwiązaniu tym energia cieplna jest wytwarzana w specjalnej komorze znajdującej się poza silnikiem - w procesie spalania standardowego paliwa diesla z wykorzystaniem skroplonego tlenu LOX (Liquid Oxygen). Wytworzone w tym procesie ciepło służy do „podgrzewania” w silniku gazu roboczego (hel), który doznaje wzrostu ciśnienia i przekazuje energię tłokom. Ostatecznie energia mechaniczna tłoków jest przemieniana z wykorzystaniem generatorów na energię elektryczną. Gazy przekazujące ciepło do silnika są później chłodzone (do temperatury 30ºC), mieszane z wodą i wydalane na zewnątrz okrętu. Maja one przy tym wyższe ciśnienie niż otaczające ciśnienie wody morskiej, a zatem mogą być usuwane bez potrzeby użycia sprężarki.

Cechą szwedzkiego rozwiązania jest przede wszystkim niska sygnatura i to zarówno jeżeli chodzi o hałas, jak i obraz termiczny. Silniki Stirlinga są również łatwe w eksploatacji. Wykorzystują one bowiem takie samo paliwo jak typowe silniki diesla oraz ciekły tlen gromadzony w specjalnych zbiornikach. Ponowne uzupełnienie zapasów jest więc bardzo proste i szybkie (trwa od trzech do sześciu godzin – czyli tyle samo czasu, ile trzeba na uzupełnienie paliwa konwencjonalnych OP bez napędu AIP) oraz może być realizowane na morzu (przez standardowe okręty zaopatrzeniowe i bez potrzeby tworzenia dodatkowej, specjalistycznej infrastruktury).

Wadami tego rozwiązania jest mała prędkość (do 6 w) gwarantowana pod wodą na tym napędzie (na akumulatorach podwodna prędkość maksymalna to około 20 w) i konieczność magazynowania dużych ilości tlenu. Prace nad tego rodzaju AIP jednak się na tyle opóźniły, że wszystkie cztery OP typu Västergötland zostały zbudowane bez napędu niezależnego od powietrza. Dwie pierwsze takie jednostki HMwMS „Västergötland” i HMwMS „Hälsingland” zostały przekazane szwedzkiej marynarce wojennej kolejno: 27 listopada 1987 r. i 20 października 1988 r., a w 2005 roku sprzedane do Singapuru, gdzie po wcześniejszej modernizacji służą jako typ Archer pod nazwami: RSS „Archer” i RSS „Swordsman”.

O wiele ważniejsze z punktu widzenia obecnych planów MON są trzecia i czwarta jednostka typu A17: HMwMS „Södermanland” i HMwMS „Östergötland”. Ich budowa rozpoczęła się kolejno w 1985 i 1986 roku, a wprowadzenie do służby w szwedzkiej marynarce wojennej nastąpiło 21 kwietnia 1989 i 10 stycznia 1990 roku. Szwedzi budując te jednostki od początku zadbali o ich podatność modernizacyjną, dzięki czemu po czternastu latach służby przeprowadzono ich gruntowną przebudowę – przy okazji przeklasyfikując je z typu Västergötland na typ Södermanland.

Przebudowa ta  polegała przede wszystkim na przecięciu okrętów i dodaniu zupełnie nowej sekcji kadłuba o długości 12 m z napędem niezależnym od powietrza (opartym o silnik Stirlinga). HMwMS „Södermanland” zmodernizowano w ten sposób w 2004 roku natomiast HMwMS „Östergötland” rok później. Zakres tych prac był tak duży, że kolejny proces unowocześniania można było zaplanować dopiero za 20 lat.

Wartość Södermanlandów na Bałtyku

W polskiej ocenie Södermanlandów najważniejsze jest to, że Szwedzi projektując je zakładali stworzenie okrętów podwodnych idealnych do zwalczania nieprzyjacielskich jednostek pływających na Morzu Bałtyckim. Powstały więc stosunkowo niewielkie okręty o wyporności na powierzchni 1400 ton (przed dodaniem sekcji AIP 1070 ton) i podwodnej 1500 ton (przed dodaniem sekcji AIP 1140 ton), o długości 60,5 m (przed dodaniem sekcji AIP - 48,5 m) oraz szerokości 6,1 m. Na tak płytkim morzu jak Bałtyk Södermanlandy wydają się więc być rzeczywiście rozwiązaniem bardzo przydatnym, tym bardziej, że rozmiary połączono ze znacznym ograniczeniem sygnatury akustycznej i termicznej.

Szwedzkie okręty są więc bardzo trudne do wykrycia – tym bardziej że w zanurzeniu mogą się przemieszczać na bardzo duże odległości. Zastosowany na nim napęd AIP daje bowiem możliwość pozostawania pod wodą prawdopodobnie nawet przez ponad dwa tygodnie (zależy to jedynie od ilości paliwa i ciekłego tlenu). Okręty te są dodatkowo specjalnie przygotowane do działania na wodach płytkich (nawet na tak trudnych akwenach jak pełne skał, zatok i wysp wybrzeże Szwecji) oraz zimnych i zalodzonych. Można je jednak również wykorzystywać na wodach cieplejszych i o większym zasoleniu. To właśnie z tego powodu Södermanlandy wyposażono w zupełnie nowy system chłodzenia z wymiennikami ciepła z kompresorem freonu zamiast starszych systemów bezpośredniego chłodzenia wodą morską.

Dodatkową zaletą Södermanlandów jako polskiego rozwiązania pomostowego jest fakt projektowania ich z założeniem, że przeciwnikiem będą rosyjskie jednostki pływające, a w szczególności rosyjskie okręty podwodne z napędem diesel-elektrycznym. A17 są więc najprawdopodobniej lepsze w manewrowaniu (również dzięki zastosowanym sterom w konfiguracji X) i działaniu na Bałtyku od obecnie posiadanych przez rosyjską Flotę Bałtycką dwóch OP projektu 877 typu Paltus („Dmitrow” i „Ałrosa”), wprowadzonych do służby w 1986 i 1988 r. Paltusy są bowiem większe (mają wyporność podwodną 3020 ton), a dodatkowo są pozbawione napędu niezależnego od powietrza. I nie ma tu znaczenia, że są przy tym bardzo wyciszone, a więc trudne do wykrycia.

Co dwa dni muszą bowiem włączyć silniki diesla, by podładować akumulatory. Dla wyczekujących w zawieszeniu okrętów podwodnych z napędem AIP stają się wtedy idealnym celem. Taka sama sytuacja będzie również w odniesieniu do większych o 1000 ton okrętów podwodnych typu Warszawianka projektu 636.3, jeśli rzeczywiście zostaną one wprowadzone do Floty Bałtyckiej.

Södermanlandy wyczekujące na przeciwnika w ukryciu i to nawet przez kilkanaście dni są dodatkowo w o tyle dobrej sytuacji, że same nie muszą przeprowadzać ataku zdradzając przy tym swoja pozycję. Wystarczy bowiem, że przekażą informację (np. za pomocą pław łączności) o pozycji nieprzyjaciela, by do jego zniszczenia wykorzystać baterie rakiet nabrzeżnych NSM (w odniesieniu do celów nawodnych) lub śmigłowce ZOP (w odniesieniu do celów podwodnych). Szwedzkie rozwiązanie pomostowe daje więc możliwość faktycznego wykorzystania zakupionych przez MON nowych helikopterów dla Marynarki Wojennej, które bez okrętów wskazujących im obiekty ataku byłyby w rzeczywistości mało skuteczne (poszukiwanie, a nie odszukiwanie opuszczanym sonarem okrętów podwodnych na Bałtyku ze względu na kilkumilowy zasięg tych sonarów przypomina szukanie igły w stogu siana).

Pewnym ograniczeniem, biorąc pod uwagę założenia programu „Orka”, jest uzbrojenie szwedzkich okrętów. Są one bowiem wyposażone jedynie w torpedy ciężkie typu 613 (o ładunku wybuchowym o masie 240 kg i zasięgu 20 km) odpalane z sześciu dziobowych wyrzutni kalibru 533 m oraz w torpedy lekkie typu 431 lub 451 odpalane z trzech wyrzutni kalibru 400 mm (każdy okręt A17 może w sumie przenosić dwanaście torped ciężkich i sześć lekkich). W nieokreśloną przyszłość odchodzą więc marzenia MON o broni odstraszania i możliwości zwalczania celów lądowych. W tej dziedzinie uzyskane zostaną więc jedynie zdolności, jakie posiadały okręty podwodne w czasach II wojny światowej.

Lepiej jest już jednak w przypadku działań specjalnych, ponieważ Södermanlandy zostały wyposażone m.in. w nową śluzę dla płetwonurków bojowych. Nowoczesny jest także okrętowy system dowodzenia i kontroli SESUB 960 opracowany i cały czas rozwijany przez Szwedów (koncern Saab). Przypuszcza się, że Polska otrzyma najnowszą wersję tego systemu, co znacząco zwiększa świadomość sytuacyjną i usprawnia działania bojowe. Dane do tego systemu będą dostarczane z peryskopów, radaru Terma, amerykańskiego systemu rozpoznania radioelektronicznego AR-700-S5 oraz niemieckich sonarów firmy ATLAS Elektronik (w tym aktywno-pasywnego kompleksu hydroakustycznego CSU-83/DBQS-21 o maksymalnym zasięgu 29 km).

Nowoczesny jest także system nawigacyjny, ponieważ w marcu 2010 r. stocznia Kockums zawarła umowę z amerykańskim koncernem Northrop Grumman  (zakładami Sperry Marine) na modernizację inercyjnych systemów nawigacyjnych dwóch okrętów podwodnych klasy Gotland i dwóch okrętów podwodnych klasy Södermanland. W ramach tego kontraktu wymieniono więc żyrokompasy „wirujące” na laserowe żyroskopy pierścieniowe RLG (ring laser gyro) Mk39 mod 3C. Jest to system nawigacji inercyjnej dostarczający dokładne informacje o położeniu geograficznym (w tym bezpośrednio do sytemu zarządzania walką SESUB) nawet przy wielodniowym pływaniu w zanurzeniu z gwarantowaną odpornością na wstrząsy i wibracje.

Okręty typu Södermanland są dwupokładowe i posiadają dwa przedziały wodoszczelne podzielone środkową, szczelną grodzią. Przy czym przedział rufowy jest dodatkowo podzielony na trzy strefy pożarowe (centrala elektryczna, siłownia i napęd AIP). Kadłub sztywny (ciśnieniowy) ma okrągły przekrój zakończony ściętymi stożkami. Kadłub dziobowy i rufowy rozciąga się na zbiorniki balastowe. W przednim przedziale na górnym pokładzie rozmieszczono kabiny załogi, kambuz, pomieszczenia magazynowe, łączności i centralę bojową. Na dolnym pokładzie umieszczono natomiast przedział uzbrojenia wraz z wyrzutniami torpedowymi (sterowanymi przez system kontroli broni Ericsson IPS-17), napęd pomocniczy oraz przednią sekcję akumulatorów.

Bezpośrednio za grodzią wodoszczelną znajduje się cylindryczna sekcja ratunkowa z wyjściem ewakuacyjnym. To właśnie do niego może zostać podłączony dzwon lub pojazd ratunkowy w przypadku konieczności wyciągnięcie załogi spod wody. Tędy mogą również wychodzić na zewnątrz komandosi. W przedziale rufowym znajduje się dodatkowo tylna sekcja akumulatorów, napęd niezależny od powietrza, układ napędowy oraz centrum sterowania elektrycznego.

Z możliwościami szwedzkich okrętów podwodnych typu A17 można się było naocznie zapoznać w Polsce pod koniec czerwca 2016 roku podczas wizyty w Gdańsku okrętu podwodnego HMS „Södermanland”. Rozmowy przeprowadzone z członkami załogi (mogącej maksymalnie liczyć 30 osób – w tym 18-22 oficerów oraz 6-10 marynarzy) pokazały, że pomimo niewielkich rozmiarów i przydzieleniu własnej koi tylko dwóm osobom na pokładzie (dowódcy i pierwszemu mechanikowi) warunki bytowe, jakie panują na tym okręcie można uznać nawet za komfortowe. Nie ma więc problemu z wykonywaniem kilkutygodniowych rejsów operacyjnych.

Szwedzki dowódca okrętu zwracał przy tym uwagę na swobodę jaką ma w wykorzystaniu systemu AIP. Dzięki temu silnik Stirlinga może być włączany od razu po zanurzeniu i nie ma żadnych ograniczeń – związanych np. z wysokimi kosztami odtwarzania później gotowości tego systemu do ponownego działania. Tym bardziej, że takie odtworzenie polega tam naprawdę jedynie na dotankowaniu paliwa, co można zrobić również podczas pobytu na morzu i nie trzeba do tego żadnych specjalistycznych instalacji.

Ważne jest także to, że Södermanland są uznawane za jednostki szczęśliwe. Nie są znane żadne poważniejsze wypadki z udziałem tych okrętów. Tylko raz w 2008 roku doszło do zapalenia instalacji elektrycznej na HSwMS „Södermanland”, ale skończyło się na dymie i nie było rannych. Zresztą to właśnie na tego typu okrętach zastosowano w szwedzkiej marynarce wojennej po raz pierwszy specjalistyczną odzież ratowniczą do akcji gaśniczych.

Södermanlandy i ORP „Orzeł” a program „Orka”?

Pomimo niewątpliwych zalet szwedzkiego rozwiązania pomostowego należy zdawać sobie jednak sprawę, że Ministerstwo Obrony Narodowej wcale nie otrzyma dzięki niemu kolejnych dziesięciu lat na odsuwanie programu „Orka”. Nowy okręt podwodny z zgodny wymaganiami stawianymi przez Marynarkę Wojenną RP może być bowiem zbudowany nie wcześniej niż w 6-7 lat po podpisaniu kontraktu. Doliczając do tego potrzebne na postępowanie 24 miesiące widać, że musi się ono rozpocząć nie później niż za dwa-trzy lata.

MON musi pamiętać, że po wprowadzeniu w taki sposób pierwszej „Orki”, 42-letnie wtedy okręty typu Södermanland będą miały praktycznie taką wartość bojową jak obecnie wykorzystywane Kobbeny (ORP „Sęp” i ORP „Bielik”) oraz zaczną być tak samo zawodne. Nie budując nowych „Orek” staniemy więc znowu w punkcie wyjścia.

Södermanlandy nie rozwiązują także problemu okrętu podwodnego ORP „Orzeł”. Najgorszy scenariusz (choć najbardziej prawdopodobny biorąc pod uwagę dotychczasowe procesy bezdecyzyjne MON) zakłada przetrzymywanie tej jednostki w obecnym stanie bez jakiejkolwiek zmiany, do czasu aż będzie ją można po cichu wycofać. Tymczasem jest to okręt zaledwie trzy lata starszy od Södermanlandów i z duży potencjałem modernizacyjnym. Można więc go nadal wykorzystywać chociażby po to, by trenować z nim nowymi okrętami podwodnymi sposoby działania przeciwko najbardziej prawdopodobnemu przeciwnikowi. Problem polega na tym, że tego rodzaju argumentacja jest coraz rzadziej brana pod uwagę – szczególnie w odniesieniu do Marynarki Wojennej RP."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://www.rp.pl/Analizy/312059898-Marek-Kozubal-Czy-MON-wycofa-sie-z-zakupu-uzywanych-okretow-podwodnych.html

"Marek Kozubal: Czy MON wycofa się z zakupu używanych okrętów podwodnych?

Obserwując dotychczasowy styl działania szefa resortu obrony, można ryzykować tezę, że wycofa się z zamiaru zakupu używanych szwedzkich okrętów podwodnych.

Mariusz Błaszczak i szef rządu powinni wziąć na siebie odpowiedzialność za falę krytyki po zapowiedzi zakupu takich maszyn i zdecydować, że starych jednostek – określanych dzisiaj przez niektórych lobbystów jako szwedzki złom, nie chcemy. Przypomnijmy, że tak zachowali się ci sami politycy PiS w poprzednim roku, gdy m.in. pod wpływem lobby stoczniowego – wbrew ustaleniom z Kancelarią Prezydenta – do kosza został wyrzucony projekt zakupu wycofywanych ze służby w Australii fregat.

Błaszczak kilka dni temu w trakcie święta Marynarki Wojennej w Gdyni ogłosił : – Zakończyliśmy proces analityczny, w rezultacie którego doszliśmy do przekonania, że należy zapewnić zdolność pomostową, jeśli chodzi o okręty podwodne. Analiza wskazała, że najkorzystniejszym rozwiązaniem pomostowym jest współpraca z partnerem szwedzkim. (...) Chodzi tu o rozwiązanie pomostowe, a nie docelowe. Rozwiązanie docelowe również zostanie opracowane i wdrożone – poinformował.

Tłumacząc jego słowa na język zrozumiały, zdecydował o negocjacjach w sprawie zakupu okrętów starych, które w istotny sposób nie wzmocnią potencjału Marynarki Wojennej, a ich zadanie ma polegać głównie na podtrzymaniu wśród marynarzy nawyków związanych z obsługą tego typu maszyn.

Chociaż Błaszczak nie podał innych szczegółów, natychmiast niektórzy eksperci dodali, że najpewniej kupimy dwa okręty typu Sodermanland – z których jeden jest tylko magazynem części, i wyremontowane zostaną one w szwedzkiej stoczni za mniej więcej miliard złotych. Ich przekaz jest następujący: kupimy złom, za remont którego zapłaci polski podatnik, a zyska na nim szwedzki stoczniowiec i rodzina znanych szwedzkich przedsiębiorców Wallenbergów. Gdy dodamy do tego przebijającą się pogłoskę, że w tle może być dodatkowo pozyskanie od Szwedów systemu mobilnej komunikacji 5G opartej na Ericssonie, a także, że to pierwszy krok do zakupienia od Szwedów nowych okrętów A26 – to może wyciągnąć wniosek, że MON robi jakiś niejasny deal.

Problem polega na tym, że tak naprawdę nie wiemy, czy MON w ogóle kupi takie okręty i jak będą one uzbrojone. Tym bardziej że pojawiają się równolegle informacje, że różnie dobrze ponownie w medialnym obiegu może się pojawić zakup używanych fregat.

Jeżeli Błaszczak jest odpowiedzialnym politykiem, który w rzeczywisty, a nie deklaratywny sposób chce dbać o bezpieczeństwo państwa, powinien przeciąć spekulacje na ten temat i zacząć tłumaczyć swoje decyzje. Dotychczas bowiem tego nie zrobił.

Bo zapowiedź ewentualnego pozyskania ze Szwecji używanych okrętów w żaden sposób nie popchnęła rozwiązania problemu ponownego przywrócenia do służby okrętu ORP „Orzeł" – co od wielu miesięcy postulują eksperci i wojskowi. Szwedzkie rozwiązanie może nasuwać też pytanie, czy będzie realizowany program „Orka", czyli zakup nowych okrętów podwodnych. Chociaż MON zapewnia, że „z niczego nie rezygnuje", nie jest w stanie wytłumaczyć opinii publicznej, kiedy nad takimi maszynami załopoce biało-czerwona bandera. Brak decyzji w tym zakresie działa na niekorzyść Marynarki Wojennej.

Można odnieść wrażenie, że minister ma problemy z komunikowaniem decyzji. Nie tłumaczy ich, nie wyjaśnia wątpliwości, tylko je ogłasza. W związku z tym, że MON w zasadzie nie rozmawia z dziennikarzami – powstają spekulacje, a przekaz dotyczący zakupu kosztowanego sprzętu dla wojska kształtowany jest przez lobbystów i może być niezrozumiały dla społeczeństwa.

W dojrzałych demokracjach kontakt polityków odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa z mediami jest standardem. Normą są spotkania na offie, gdy politycy tłumaczą swoje decyzje. Nie ujawniając strategii negocjacyjnej, opisują, jakie minimalne cele sobie stawiają, tak aby dziennikarze poznali za i przeciw kluczowych decyzji np. dyslokacji obcych wojsk czy zakupu uzbrojenia.

A jak jest dzisiaj? Gdy na szczycie NATO ogłoszona została decyzja o wydzieleniu do programu „4 razy 30" dwóch polskich eskadr lotniczych, pojawiły się wątpliwości, czy to tylko „zasłona dymna", czy Polska jest w stanie zagwarantować takie siły?

Teraz MON przypomina twierdzę. Można odnieść wrażenie, jakby politycy PiS byli pewni, że tylko oni, a nie media kształtują opinię publiczną."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie