Skocz do zawartości

T-34


Karski

Rekomendowane odpowiedzi

Wynalazek pana Christiego

Człowiek, który zdecydował o tym, że T-34 był tak doskonale sprawdzającą się maszyną, wcale nie był Rosjaninem. Więcej - on nawet nigdy nie był w Rosji. Nazywał się Walter Christie i był amerykańskim konstruktorem. Pod koniec lat 20. skonstruował zawieszenie czołgu, które umożliwiało ciężkiej maszynie poruszanie się zarówno na kołach, jak i na gąsienicach. Nowatorstwo tej konstrukcji polegało na tym, że podwozie miało koła zawieszane niezależnie od siebie - były to koła o dużej średnicy, które dodatkowo opasano grubym gumowym bandażem. Para przednich kół wyposażona była w zwrotnicę, z której napęd przekazywany był na tylną parę kół nośnych.

Wynalazkiem pana Christiego nie był zainteresowany rząd USA, bo w owym czasie taka konstrukcja była Amerykanom niepotrzebna. Za to Rosjanie zainteresowali się tym pomysłem, wykorzystując go później w swych czołgach BT (bystrohodnyj tank), które - jak chce Wiktor Suworow - miały podbić Europę w 1941 roku. Czołgi te mogły w każdej chwili zrzucić gąsienice i jechać na kołach Christiego jak samochód po dowolnej autostradzie. W 1941 roku okazało się jednak, że kto inny będzie jeździł czołgami, i to wcale nie po autostradach, ale po rosyjskich wertepach. Tysiące czołgów BT zostało zniszczonych latem owego pamiętnego roku, a tysiące innych wpadło w ręce Niemców. W zmienionej sytuacji geopolitycznej (Rosjanie kochają eufemizmy) czołg taki jak BT nie mógł się na nic przydać. Potrzebna była inna konstrukcja. Nowy projekt gotowy był już od 1937 roku, ale jego masowa produkcja szła opornie. To, co wyprodukowano w 1939 roku, nie nadawało się do walki, organizacja produkcji w fabrykach w Charkowie i Stalingradzie nie była najlepsza. Wszystko układało się nie tak, jak powinno. Przed atakiem Niemiec na ZSRR Rosjanie nie mieli do dyspozycji uniwersalnego czołgu, walczyli na trudnym terenie Finlandii ciężkimi czołgami typu KW, które czyniły spore spustoszenie w szeregach nieprzyjaciela, mieli też dziesiątki tysięcy czołgów BT. W nowych warunkach żadna z tych maszyn nie spełniała swojego zadania. W 1941 roku okazało się jednak, że do zaprojektowanej w 1937 roku konstrukcji nazwanej T-34 można dołożyć zawieszenie Christiego, a jeśli do tego zawieszenia doda się jeszcze szerokie gąsienice, otrzyma się zgrabną i skuteczną maszynę, która znacznie przewyższa możliwościami czołgi nieprzyjaciela.

Czołg, który nie kłaniał się pociskom

Początkowo użycie czołgu T-34 w walce przynosiło opłakane rezultaty. Wynikało to z faktu, że blachy czołgu wykonane były ze stali czołgopodobnej" - jak już wspomniałem, Rosjanie kochają eufemizmy - po prostu oszczędzano na blasze. Miało to taki skutek, że pierwsze T-34 pękały od uderzeń niemieckich pocisków jak wydmuszki. Wkrótce jednak błąd naprawiono i wtedy okazało się, że T-34 nie ma sobie równych. Jego pancerz wykonany z ustawionych pod kątem stalowych płyt dawał mu przewagę podobną do tej, jaką zapewniał układ jezdny. To prawda, że armaty niemieckich Tygrysów miały większy kaliber i mogły zniszczyć T-34 nawet z odległości półtora kilometra. Ale co z tego, skoro czołg musiał być dobrze trafiony - dobrze, to znaczy tak, żeby pocisk nie ześlizgnął się po pochyłym pancerzu lub by się od niego nie odbił. Radzieckie czołgi wyposażone w armatę kalibru 76 mm nie miały takiego zasięgu ognia ani takiej siły jak niemieckie, ale wystarczyło, że znalazły się blisko wroga, a każdy ich celny strzał przebijał prostopadle ustawione blachy Tygrysów. T-34 mógł niesłychanie łatwo znaleźć się blisko czołgów niemieckich, bo umożliwiał mu to wynalazek Waltera Christiego. Zwrotna i bardzo szybka maszyna poruszała się po polu walki jak żaden inny czołg z tamtej epoki. Cięższy o ponad 20 ton Tygrys nie miał takich możliwości, jego niezrozumiale skomplikowany układ jezdny pozwalał na jazdę po względnie równym i raczej łatwym terenie. Obydwie maszyny spotkały się po raz pierwszy w 1942 roku. Tygrys nie nadawał się na rosyjskie warunki. Jego przewaga w początkowej fazie walki wynikała tylko z dużego kalibru działa (88 mm) i z faktu, że mógł ostrzeliwać nieprzyjaciela z dużych odległości.

T-34 miał jeszcze jedną ważną przewagę nad niemieckimi czołgami. Większość czołgów z drugiej wojny światowej miała wąskie gąsienice, był to efekt źle rozumianej oszczędności. Wiadomo było, że czołg jadący na wąskich gąsienicach spali mniej ropy, a produkcja takich gąsienic pochłonie mniej stali. Nie był to sposób myślenia, który mógł umożliwić wygranie wojny. T-34 poruszał się sprawnie nawet w wielkim błocie. Na swych szerokich gąsienicach przemieszczał się bez problemu przez każdy teren.

W lipcu 1943 roku, w czasie trwania słynnej bitwy na Łuku Kurskim, pod wsią Prochorowka spotkało się 850 radzieckich czołgów i 450 czołgów niemieckich. Po początkowych sukcesach wynikających ze potwornej siły ognia Niemcy zaczęli tracić przewagę właśnie ze względu na małą mobilność swych maszyn. Duże znaczenie miało na pewno to, że Rosjanie walczyli z większą determinacją. Aby skutecznie zniszczyć Tygrysa, T-34 musiał podjechać do niego na odległość kilkuset metrów - stwarzało to duże niebezpieczeństwo, ale dawało także większe możliwości. To był normalny sposób prowadzenia walki za pomocą rosyjskich czołgów - podjechać blisko i przy użyciu ognia, wykonując szybkie manewry, zniszczyć jak najwięcej czołgów nieprzyjaciela. W czasie bitwy na Łuku Kurskim determinacja Rosjan była tak wielka, że zdarzały się przypadki taranowania niemieckich czołgów przez radzieckie, kiedy Rosjanom zabrakło amunicji. T-34 miał na pokładzie ok. 40 pocisków. Nie był to duży zapas, więc opowieści o tym, że pozbawione możliwości strzelania załogi decydowały się na śmierć, byle tylko zniszczyć wroga, nie wydają się całkowicie bezpodstawne.

Prostota logistyki

O przewadze radzieckiej broni pancernej nad niemiecką zdecydowała także logistyka. W czasie drugiej wojny światowej Rosjanie walczyli na masową skalę właściwie tylko jednym typem czołgu - T-34. Maszyna ta była masowo produkowana w zakładach za Uralem. Zmodyfikowano ją, zwiększając kaliber działa do 85 mm, co jeszcze bardziej poprawiło skuteczność czołgu. Części do tej maszyny były zestandaryzowane i można było je dostarczyć w dowolne miejsce na froncie w bardzo krótkim czasie. Nie miało znaczenia, czy transport łożysk musi dotrzeć nad Bałtyk czy pod Kijów, to były ciągle te same łożyska do tych samych czołgów. Nie było problemu logistycznego, który pojawiał się w czasie dostaw części do niemieckich maszyn - duża różnorodność sprzętu i części powodowała, że nie wszystkie elementy dało się zastąpić innymi. Poza tym transport zapasowych elementów przez ogarniętą wojną Europę - gdzie działały grupy partyzanckie, przy masowych bombardowaniach - to nie było to samo co transport analogicznych elementów po stronie przeciwnej. Skala trudności była o wiele większa.

Chwała T-34 nie przeminęła wraz z drugą wojną światową, długo jeszcze był to najlepszy czołg średni na świecie. Rosjanie wyprodukowali jeszcze kilka udanych konstrukcji pancernych, takich jak T-55 czy ciężki czołg o symbolu IS (Iosif Stalin). Jednak radziecki przemysł wojenny zawsze już będzie kojarzył się z jednym tylko typem czołgu - T-34.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Kol.Karski dobry tekst ale na lata 70 ubiegłego wieku. Z czołgami T-34 pierwszych odmian np T-34 76 dosyć skutecznie walczyły pancer III i IV a skuteczność pochyłego pancerza w T-34 to mit. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kolego Rso nie do końca sie z kolegą zgodzę, T-34 to bardzo dobra konstrukcja jak na tamte czasy, natomiast skuteczność działania zależna była też od wyszkolenia czołgistów, zgrania załóg, łączności i dowodzenia oddziałami a to u Ruskich szwankowało. Braki w tej dziedzinie nadrabiali zaciętością i ilością wprowadzanego do walki sprzętu i ludzi. Jak widać przy takim podejściu do sposobu walki wykonywanie niezawodnych maszyn mijało się z celem, łatwiej było zastąpić zniszczony czołg dwoma kolejnymi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy w którym roku.Wyszkolenie załóg t-34 na początku wojny oraz brak lepszej taktyki od niemieckiej sprawiała że ruski przegrywały.Szkolenie załogi czołgu trwało czasami co najmniej 1 godzinę.Sytuacja poprawiła się po roku 1942.
Sam czołg t-34 jest uznawany za najlepszą konstrukcję IIwś przez jego prostotę konstrukcji a szczególnie dobra była wersja z działem 85mm.No i należy wspomnieć że fabryki produkowały ich bardzo dużo.Czołgami które mogły się z nimi równać były: PzkpfwIV i wyżej a specjalną konstrukcją zaprojektowaną do tego celu była Pantera.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

T-34 to bardzo dobra konstrukcja jak na tamte czasy"

Tak? I co miał dobrego? Gruby pancerz o kiepskiej jakości i silną na lata 194-41 armatę. Cała reszta mogła być dobra, gdyby była właściwie zaprojektowana i wykonana. Ale nie była ani dobrze zaprojektowana, ani wykonana, w tym problem.

Pzdr

Grzesiu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsza w tym czołgu była PROSTOTA i to było najlepsze."
Nie. Wbrew pozorom T-34 był trudniejszy w eksploatacji od porównywalnych czołgów niemieckich czy amerykańskich, co ciekawe w 1940 roku komisja radziecka określiła go też jako trudniejszy technologicznie od PzKpfw III.
Co do pancerza to był pierwszy czołg z pochyłym pancerzem."
Zupełnie nieprawda. Pochyły pancerz stosowano już laaaata wcześniej, a T-34 akurat posiadał układ opancerzenia zainspirowany przez francuski czołg FCM-36.

A zresztą liczyła się ilość a nie jakość."
Ciekawe, czy będąc czołgistą na T-34 też tak byś uważał?

Silnik drodzy koledzy był na tamte czasy doskonały.Do dzisiaj te silniczki chodzą na kuterkach bałtyckich."
Jedno napisałeś słusznie - DZISIAJ. Przeciętny silnik wojennego T-34 był fatalnie jakościowo wykonanym rzęchem, który po kilkuset, a w porywach nawet po kilkudziesięciu godzinach pracy mógł się nadawać tylko na złom. Olej spalał szybciej niż paliwo i z założenia nie dawał nominalnej mocy.

A nie zapominajmy że to silnik lotniczy z czasów Iwś."
A propos - słyszałem już tę wersję, masz może jakieś konkrety? Bo znając historię konstruowania jakichkolwiek silników czołgowych w ZSRR w latach międzywojennych, która była w zasadzie pasmem klęsk, niepowodzeń, porażek i pomyłek, plus że wszystkie w zasadzie silniki benzynowe stosowane w czasie wojny w radzieckich czołgach były konstrukcji zachodniej, nie chce mi się jakoś wierzyć, że nagle ni stąd ni zowąd W-2 zrobili samodzielnie?

Pzdr

Grzesiu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

T-34 był tak rewelacyjny, że sam minister obrony" marsz. Kulik po uruchomieniu produkcji zażadał jej wstrzymania do wprowadzenia nowego ulepszonego modelu T-34M. Główną modernizacją była rezygnacja z zawieszenia CHristiego, zmiana kształtu opancerzenia i zwiększenie powierzchni użytkowej w środku.
Zresztą testy w Aberdeen w 1942 potwierdziły to. T-34 po przejechaniu 343 km zepsuł się na amen i posłużył za cel.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na szybko kilka uwag do artykułu:

Pod koniec lat 20. skonstruował zawieszenie czołgu, które umożliwiało ciężkiej maszynie poruszanie się zarówno na kołach, jak i na gąsienicach. Nowatorstwo tej konstrukcji polegało na tym, że podwozie miało koła zawieszane niezależnie od siebie - były to koła o dużej średnicy, które dodatkowo opasano grubym gumowym bandażem."
A wcale, że nie. Podwozie typu Christie to podwozie z kołami zawieszonymi indywidualnie na wahaczach z resorami w postaci sprężyn śrubowych - w l. 1940. zupełny anachronizm. Duże koła z bandażami to bynajmniej nie wymysł Christiego.

Para przednich kół wyposażona była w zwrotnicę, z której napęd przekazywany był na tylną parę kół nośnych."
Ebezedeura. Przednie koła jezdne były skrętne, napędzane były tylne jezdne, owszem, lecz nie od przednich jezdnych, a od tylnych kół napędzających gąsienice.

Czołgi te mogły w każdej chwili zrzucić gąsienice i jechać na kołach Christiego jak samochód po dowolnej autostradzie."
Z tym, że to zrzucenie w każdej chwili" trwało około pół godziny.

Nowy projekt gotowy był już od 1937 roku, ale jego masowa produkcja szła opornie."
Bzdura do kwadratu. W 1937 roku w ZSRR nie wprowadzono do produkcji żadnego nowego typu czołgu (patrz niżej).

mieli też dziesiątki tysięcy czołgów BT."
Bzdura do sześcianu. Mieli dwadzieścia kilka tysięcy (23 000 -24 000, dokładną liczbę trudno ustalić) czołgów w ogóle. BT wszystkich wersji niecałe 5300.

To, co wyprodukowano w 1939 roku, nie nadawało się do walki, organizacja produkcji w fabrykach w Charkowie i Stalingradzie nie była najlepsza.
E, a jaki nowy czołg średni wyprodukowano w 1939 roku?

W 1941 roku okazało się jednak, że do zaprojektowanej w 1937 roku konstrukcji nazwanej T-34 można dołożyć zawieszenie Christiego, a jeśli do tego zawieszenia doda się jeszcze szerokie gąsienice, otrzyma się zgrabną i skuteczną maszynę, która znacznie przewyższa możliwościami czołgi nieprzyjaciela."
A to już bardzo interesujące, bo T-34 produkowany był seryjnie już od 1940 roku, a od samego samiusieńkiego początku powstał jako czołg rodziny BT z zawieszeniem Christie (A-20 -> A-32 -> A-34). Zresztą ten nie-Christie czołg z 1937 roku, wspomniany już uprzednio, powstał li tylko w umysłach autorów z o2. W 1941 roku to akurat chciano z T-34 to zawieszenie Christiego wywalić (jak wspomniał Maxikasek) - patrz czołg A-43 vel T-34M.

Początkowo użycie czołgu T-34 w walce przynosiło opłakane rezultaty. Wynikało to z faktu, że blachy czołgu wykonane były ze stali "czołgopodobnej "
Akurat jakość stali zawsze była kiepska - przede wszystkim T-34 posiadał szereg poważnych błędów konstrukcyjnych, które czyniły go wyjątkowo bezużytecznym w walce, skutecznie niwelując zalety grubego pancerza, silnej armaty i potencjalnie dobrego silnika.

Jego pancerz wykonany z ustawionych pod kątem stalowych płyt dawał mu przewagę podobną do tej, jaką zapewniał układ jezdny."
Pancerz tak, archaiczny układ jezdny był zaś jednym z najgorszych elementów T-34.

To prawda, że armaty niemieckich Tygrysów miały większy kaliber i mogły zniszczyć T-34 nawet z odległości półtora kilometra. Ale co z tego, skoro czołg musiał być dobrze trafiony - dobrze, to znaczy tak, żeby pocisk nie ześlizgnął się po pochyłym pancerzu lub by się od niego nie odbił."
Akurat w przypadku pocisków z czepcami ochronnymi i tępogłowicowych to niewielki problem. Zwłaszcza w zderzeniu ze słabą jakością pancerza.

Radzieckie czołgi wyposażone w armatę kalibru 76 mm nie miały takiego zasięgu ognia ani takiej siły jak niemieckie, ale wystarczyło, że znalazły się blisko wroga, a każdy ich celny strzał przebijał prostopadle ustawione blachy Tygrysów."
Wyjątkowo bzdurny argument - ale skoro brak innych...

T-34 mógł niesłychanie łatwo znaleźć się blisko czołgów niemieckich, bo umożliwiał mu to wynalazek Waltera Christiego. Zwrotna i bardzo szybka maszyna poruszała się po polu walki jak żaden inny czołg z tamtej epoki."
Bzdura. T-34 akurat był w terenie ze zględu na swe wszelakie niedociągnięcia konstrukcyjne (silnik, transmisja, zawieszenie) czołgiem powolnym i mało zwrotnym - był pod tym względem gorszy od czołgów np. niemieckich i amerykańskich, co stwierdzono w ZSRR już podczas wojny. Powtórzę jeszcze raz - zawieszenie Christie było tu wadą, a nie zaletą!

Cięższy o ponad 20 ton Tygrys nie miał takich możliwości, jego niezrozumiale skomplikowany układ jezdny pozwalał na jazdę po względnie równym i raczej łatwym terenie."
A właśnie na odwrót - układ jezdny był taki ze względu na znakomite własności jazdy terenowej. Tylko co się tak tego tygrysa czepiliśmy jak łysy tramwaju? Wszak odpowiednikami T-34 były PzKpfw IV i pantera?

T-34 miał jeszcze jedną ważną przewagę nad niemieckimi czołgami. Większość czołgów z drugiej wojny światowej miała wąskie gąsienice, był to efekt źle rozumianej oszczędności. Wiadomo było, że czołg jadący na wąskich gąsienicach spali mniej ropy, a produkcja takich gąsienic pochłonie mniej stali. Nie był to sposób myślenia, który mógł umożliwić wygranie wojny. T-34 poruszał się sprawnie nawet w wielkim błocie. Na swych szerokich gąsienicach przemieszczał się bez problemu przez każdy teren."
Bla bla bla... T-34 wyróżniał się małym naciskiem jednostkowym jedynie w pierwszych wersjach z l. 1940-41. Potem gąsienice zwężono (tak, tak), czołg utył i jego nacisk stał się całkiem przeciętny. Ponadto gąsienice T-34 były przy swej szerokości zbyt cienkie i podatne na zerwanie, do czego dodatkowo dokładały się nieustające od dziesięciu z górą lat radzieckie kłopoty technologiczne z produkcją gąsienic.

Pzdr

Grzesiu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!
Jeśli można tak na szybko, z głowy, czyli z niczego", dorzucić kilka uwag o sowieckich silnikach dużej mocy...
W zasadzie większość z tych silników miała jakiegoś bezpośredniego przodka" w postaci silnika zachodniego (licencje lub bezlicencyjne kopie), jedynie rodzina silników Mikulina, począwszy od AM-34, aż do AM-42 to dzieło tegoż konstruktora. Gdzieś w tle pojawia się przodek" w postaci niemieckiego silnika BMW-IVF, produkowanego pod nazwą M-17, ale kto miał do czynienia z deską kreślarską wie, że konstruktor prawie nigdy nie projektuje niczego od zera". Z tej właśnie rodziny silników wywodzi się diesel W-2 i tu właściwie należałoby szukać powiązań z silnikiem lotniczym. Zresztą część czołgów T-34 w początkowym okresie produkcyjnym napędzana była właśnie silnikami M-17, produkowanymi dla czołgów BT.
Jeśli chodzi o jakość wykonania - wyroby sowieckiego przemysłu maszynowego nigdy nie wyróżniały się przesadną jakością. W przypadku silników przekładało się (i przekłada) na krótsze resursy, znaczne przewymiarowanie elementów, czy zwiększone zużycie materiałów eksploatacyjnych.
Dzisiaj silniki W-2 sprawują się nie tylko na bałtyckich kutrach, czy maszynach drogowych (kto widział na drogach czy lotniskach pługi wirnikowe na bazie ZIŁa-157 lub 131 - one właśnie napędzane są tym silnikiem) - silnik W-46 czołgu T-72 to nic innego, jak dalekie rozwinięcie W-2 z dodanym doładowaniem.
Pozdrawiam - Szarubek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do kol. Grzesio:A zresztą liczyła się ilość a nie jakość."- tak napisałem i uważam to za prawdę bo w tamtym okresie tak było.Ciekawe, czy będąc czołgistą na T-34 też tak byś uważał?" Trochę nie rozumiem pytania będąc czołgistą chciałbym żeby mój czołg był jak najlepiej wykonany ale w realu było inaczej.Byłem kiedyś w muzeum gdzie stał kadłub czołgu pzkpfw III i porównywając wykonanie samego kadłuba i wieżyczki do kadłuba i wieżyczki T-34 to jest o wiele lepiej wykonana no ale wygląd się nie liczył.
A nie zapominajmy że to silnik lotniczy z czasów Iwś."-Jeśli to nieprawda to w programie Discowery World Kłamią.

Najlepsza w tym czołgu była PROSTOTA i to było najlepsze."-moja pomyłka chodziło mi o to że chłop wyrwany z pola mógł nim kierować po godzinnym szkoleniu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę nie rozumiem pytania będąc czołgistą chciałbym żeby mój czołg był jak najlepiej wykonany ale w realu było inaczej."
Ależ to bardzo proste pytanie. Napisałeś, że liczy się ilość, a nie jakość - więc ja ciekaw jestem, czy chciałbyś po prostu walczyć na czołgu, który sam w sobie był źle zaprojektowany, a dodatkowo jeszcze jakość jego ucierpiała na skutek masowości, uproszczeń procesu produkcyjnego i obniżenia jakości produktu finalnego, a jego jedyną zaletą jest liczebność? Wszak masowość T-34 była okupiona dramatycznymi stratami ponoszonymi przez te czołgi. Zauważ, że czołg T-34 mógł być i czołgiem masowym i całkiem dobrym - vide T-34M. Stał się zaś czołgiem dobrym" przez swą masowość właśnie - dobrocią okupioną dziesiątkami tysięcy poległych czołgistów. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że pomimo katastrofalnej jak na warunki zachodnie awaryjności, przeżywalność T-34 na froncie była tak mała, że z reguły nie zdążyły się nawet zepsuć (średnio 67 km przebiegu, 8 dni służby i 1-3 ataki)? Rzeczywiście chciałbyś walczyć na czołgu, którego w zasadzie jedyną zaletą jest to, że jest go dużo - ergo, mając świadomość, że Ty wkrótce zginiesz, ale po Tobie przyjdą następni? Zwłaszcza, że T-34 był w ogóle nie przemyślany pod kątem przeżywalności załogi (niczym nie osłonięte zbiorniki paliwa w przedziale bojowym, brak trwałego oddzielenia przedziału silnikowego)?

chodziło mi o to że chłop wyrwany z pola mógł nim kierować po godzinnym szkoleniu."
To zupełny i nieprawdziwy mit. T-34 był czołgiem trudnym w eksploatacji (vide aberdeeński raport Chłopowa tudzież poświęcona testom T-34 i KW konferencja GBTU z września 1943) i wymagał bardzo dobrze wyszkolonego kierowcy, zwłaszcza ze względu na wyjątkowo źle zaprojektowany i jeszcze gorzej wykonany układ przeniesienia napędu. A akurat brak wykwalifikowanych kierowców był permanentną bolączką oddziałów pancernych RKKA - co już bezlitośnie ujawniło się we wrześniu 1939 roku, gdy kierowcy właśnie byli jedną z głównych przyczyn wysokiej awaryjności czołgów; jeszcze w czasach pokoju 1940/41 roku okazało się, że kierowcy właśnie masowo zażynają nowiutkie T-34. W czasie wojny było już tylko gorzej - tak ze względu na kłopoty kadrowe, jak i spadek jakości czołgów.

Jeśli to nieprawda to w programie Discowery World Kłamią."
Bardzo często w każdym razie plotą androny.

Pzdr

Grzesiu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do kol.Grzesia Napisałem że dla NICH liczyła się ilość a nie jakość ,dla mnie to totalny absurd żeby przekładać ilość nad taktykę i życie ludzkie.A co do tego że czołg mógł prowadzić chłop to znowu w programie powiedzieli:...ten czołg mógł prowadzić każdy."Sory za wszelkie nieprawdziwe informacje z mojej strony zostały spowodowane brakiem wystarczającej wiedzy.
pzdr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to byl normalny czolg-ani jakis cud, ani badziew-zupelnie porownywalny do innych z epoki.Taki 'ruski sherman'-uniwersalna masowka i tyle.
A ze konstrukcje nie braly sie znikad-wiec kazdy czolg byl rozwinieciem poprzednich i jednoczesnie mial sporo zerzniete od konkurentow.Ani to nowosc ani ewenement.
Sam chocby peryskop byl bardzo podobny do polskiego z 7tp, a czolg 7tp byl wzorowany na vickersie a vickers .....itd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A, ale tych NICH" to chyba nie napisałeś jednak. ;-) Ale jeśli tak, to wszystko się mniej więcej zgadza. Może nie tak w 100%, bo w 1940 roku wojskowi bardzo mocno protestowali przeciwko pchaniu T-34 do produkcji. Niestety dla nich i dla radzieckich czołgistów Stalin okazał się bardziej skłonny poprzeć drugie stronnictwo, połączone siły narkomatu przemysłu średniego i konstruktorów z Charkowa - i tet poszedł do masowej produkcji.
Ciekawostką niejaką jest też to, że T-34 w założeniu nigdy nie miał być tym, czym się stał - czołgiem podstawowym. Ta rola, następcy T-26, przypaść miała lżejszemu T-50, T-34 zaś przewidziany był jako średni czołg wsparcia (manewrowy) w miejsce T-28.

Pzdr

Grzesiu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie