Skocz do zawartości

Czy Polsce groziła wojna domowa w latach 1981/82?


Rekomendowane odpowiedzi

o po pierwsze nawet z breneki nie ustrzeli czołgu, po drugie myśliwymi byli w zdecydowanej większości ludzie ówczesnej elity władzy, a po trzecie mój znajomy myśliwy musiał zdać wtedy broń i amunicję do milicyjnego depozytu. I tyle w tym temacie."

Skończcie z tymi mitycznymi dwururkami, myśliwi mieli także sztucer, więc broń praktycznie typu wojskowego.

Nie jest też prawdą, że myśliwi to w większości byli ludzie ówczesnej elity władzy". To niestety też są bajki stylu Co to może władza"

Mój ojciec nie był w żadnej partii, natomiast pamiętam doskonale dubeltówka była w domu. Co prawda w sejfie, ale była - raz tylko pamiętam było wezwanie na Wojewódzką w Kielcach, przepytywanie, pouczenie i wszystko.

A gdyby komuś przyszło do głowy tak skorzystać broń do niecnych celów rozbrojenia jakiegoś strażnika albo milicjanta i tak dalej ?

Co do czołgów, jak ci zapewne Balans wiadomo, w pamiętnym czerwcu 1956 roku zniszczono czołgi w Poznaniu. I nie żadnymi renekami" a zwyczajnie butelkami z benzyną.

Nie wiem, kto to opisywał, ale chyba w Szczecinie w 1981 r. miał miejsce incydent kiedy do jakiegoś Skota wrzucono koktail, i zapalono siedzącego tam żołnierza. Wszystko co prawda skończyło się na szczęście bez poważnych konsekwencji.

Acer masz prawo uważać Solidarność za warchołów.
Masz też prawo uważać ówczesne kierownictwo PZPR'u za zbawców Narodu - to są Twoje niezbywalne prawa."

Nie napisałem nigdzie że uważam jak powyżej - jestem tylko zdania, że lepsze mniejsze zło od większego a la zamach stanu w Turcji i circa 10,000 trupów.

EOT
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 254
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Kol balans , walki miejskie to nie Łuk Kurski.
Na odległość do 100 m karabin sportowy jako broń snajpera jest dużo lepszy niż SDW. W dodatku strzela iekonwencjonalną " amunicją. Podobnie sztucer z amunicją półpłaszczową i porządną optyką , czy w zwarciu dubeltówka z nabojem na dzika ( amerykanie stosują strzelby gładkolufowe w wojsku) . Tak samo koktajle Mołotowa- wyglądają prymitywnie ale współczuję czolgistom nimi potraktowanym.
Inną sprawą jest organizacja takiej uchawki"- tutaj zapewne wzięliby górę działaze niepodległościowi" ktorym wyszło by jak zwykle czyli krwawa romantyczna rzeźnia. A na koniec ruszyły by jednostki ACz i posprzątały by...

Owczesna władza rozłamu w wojsku- dokladnie w służbie zasadniczej - obawiała się na wiosnę 1982 roku i dlatego stan wojenny wprowadzono w grudniu 1981.
pozdro Erih
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AD VOCEM Acer.

Nie wszyscy myśliwi mieli sztucery, to chyba była zresztą wyższa szkoła wtajemniczenia" - jeżeli się mylę to sprostuj.

Jeżeli piszę, że większość była ludźmi ówczesnej elity władzy" to nie znaczy - że wszyscy. Bo niejako etatowo byli tam też pracownicy służb leśnych, jak i do dobrego tonu należało mieć też w szeregach przedstawicieli obotników i chłopów" [sam znałem kilku myśliwych, a jeden z nich to chyba miał tylko podstawówkę i jakieś kursy zawodowe]. I tu tylko taka moja uwaga: elity władzy" to nie tylko ministrowie czy sekretarze, ale i powiatowe kacyki, czy też ludzie, którzy na poziomie gminy pełnili jakieś funkcje z nadania władzy [znam miejscowość gdzie na tradycyjnym sobotnim brydżyku spotykała się ówczesna miejscowa elita: sekretarz partii, ksiądz, lekarz i dyrektor jakiegoś miejscowego zakładu].

W 1956 roku to butelką z benzyną można było zniszczyć czołg, bo to były T-34/85, ale już T-55 butelka z benzyną nie ruszała, bo były hermetyczne i odporne na koktajle Mołotowa. Ba nawet SKOT'ów butelka z benzyną nie ruszała, acz pamiętam taki zabawny moment gdy milicyjna polewaczka gasiła takiego SKOTA. A na moje zdziwienie: Przecież mu ten ogień nie zaszkodzi - usłyszałem odpowiedź od kogoś, kto pewnie w wojsku miał do czynienia z pancerami, że owszem nie, ale temperatura wewnątrz wozu wzrasta nieprzyjemnie dla załogi.

Też uważam, że lepsze jest mniejsze zło od większego zła, ale pucz generałów przeciwko Jaruzelskiemu to nam naprawdę w 81/82 roku nie groził, a sami myśliwi by niewiele wskórali...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kol balans , owszem ale kilka tysięcy trupów zamiast kilkunastu to chyba niemiła perspektywa..
PS Jaki pucz generałów ? Chyba tych iepodległościowych". Bo jeżeli o prawdziwych wojskowych chodzi to w moim czarnym scenariuszu najwyższa szarża to kapitanowie rezerwy ... czyli naukowcy po przeszkoleniu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kol. Erih, będę polemizował z Tobą odnośnie potencjału i możliwości bojowych armii" uzbrojonej w karabinki sportowe, broń myśliwską czy też [w hipotetycznie] zdobyczne TT-ki czy Mosiny, przeciwko czołgom i transporterom opancerzonym. Ale zostawmy to na boku, tym bardziej że aż tyle determinacji to w narodzie chyba wtedy nie było.
Polemizowałbym też z Twoim stwierdzeniem, że ówczesna władza obawiała się poboru wiosna 82", bo kiedyś jakiś były zawodowy oficer mi powiedział, że do takich działań wysyła się właśnie młode roczniki, te najbardziej zastraszone i zahukane, te które wykonają każdy rozkaz.
Natomiast chyba się zgodzę z Tobą, że wybrano wtedy mniejsze zło. Bo Ruscy tak czy inaczej by nam nie odpuścili i wcale by nie musieli w tym celu wysyłać czołgów - wystarczyłoby żeby pozakręcali wszystkie kurki i odcięli nas od jakichkolwiek pozostałych dostaw - no to leżymy na całego. Tym bardziej, że zachód zupełnie, ale to zupełnie nie był zainteresowany wówczas zmianą STATUS QUO w Europie. No i na szczęście ten cały stan wojenny nie był tak do końca [jak zresztą wszystko w naszym kraju] tak totalnie na poważnie. Bo on taki jakiś [na szczęście] na pół gwizdka był", co nie znaczy, że nie przyniósł ofiar i różnych tragedii. Ale największą stratą było to, że na prawie osiem lat zahamował jakiekolwiek reformy gospodarcze. Był to po prostu czas dla nas stracony.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyprowadzanie wojska na ulicę to nie jest mniejsze zło. Jedynymi winnymi zapasci gospodarczej i politycznej kraju byli komunisci.
Moskiewski generał dysponował przecież także lotnictwem, a lecących MIG-ów żadną butelką z benzyną lub mysliwskim karabinem się nie zestrzeli. Myslicie, że zawachałby się gdyby zaistniała taka potrzeba? Przecież to on 1989 roku chciał przy pomocy sojuszniczych armii spacyfikowac Niemcy. O jakich walkach miejskich piszecie. Zwróccie uwagę na to, ile z tysięcy zakładów pracy zastrajkowało po 13 grudnia. Solidanosc jako związek zawodowy i - jak mówił statut - społeczny ruch masowego protestu nigdy do walki zbrojnej się nie szykowała. Wojnę ze społeczeństwem prowadzili jedynie komunisci. Od zawsze.
Człowieksniegu - a może jakis psychopatolog zajmie się problemami z dostrzeganiem oczywistych faktów przez niektórych użytkowników forum. Osobliwa jest teoria twierdząca, że jeżeli ktos postrzega mechanizmy historyczne inaczej niż to Tobie pasuje, to jest nieprzystosowany do życia w społeczństwie. Strażnikiem jedynej oficjalnej prawdy w okresie <z tematu wątku> był aparat ucisku. Czy nie jestes zbyt z nim przynajmniej mentalnie związany? Może jednak warto zadac sobie trud i przyznac, że zagrożeniem dla Polaków w 1981/82 roku <tak jak zawsze> byli jedynie komunisci, ze swoim wojskiem, MO, SB, ORMO,komitetami.... . Jeżeli do takiego wniosku dojdziesz, to masz teraz problem z przystosowaniem do życia w społeczeństwie spóźnionych opozycjonistów i/lub neofitów".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JULIAN, to ty masz poważne problemy, wszędzie widzisz komunistów, a do tego siejesz ferment (pewnie celowo) w głowach młodzieży usiłując tu wmawiać na siłę swoje.

Ruscy w 56 też chcieli już wchodzić, tuż, tuż było i reakcja WP była stanowcza, zgrożono po prostu zbrojną konfrontacją. Niewazne jakie kto miał szanse, ale postawiono ruskim alternatywę setek trupów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darda twoje zdanie i stwierdzenia o absurdach" to twoje sprawa i prosze nie próbować mnie umoralniać ani nawracać, nic z tego.

Jeżeli nic ci nie wiadomo na temat zachowania się w 1956 roku, w szczególności Admirała Wiśniewskiego czy Generała Freya-Bieleckiego ( tak, tego było ubeka).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam już swoje lata, już włos siwy pojawia się na czuprynie, ale pamięć dalej dobra niezawodna. 3 albo 4 grudnia 1981 r. jechałem taksówką do szkoły i słuchałem z taksówkarzem nagrań z radomskiego posiedzenia Komisji Krajowej Solidarności. Dzisiaj wiadomo, że niejaki redaktor Małczyński dokonał sprytnego montażu, tym niemniej po wysłuchaniu powiedziałem „no to mamy stan wojenny”, a wtedy taksówkarz zaczął mnie opierdalać na całego i gdyby rąk nie miał zajętych kierownikiem zapewne by mi przywalił. Trzy piękne koleżanki siedzące z tyłu, do dzisiaj mają mnie za bardzo mądrego…

I stało się w ową grudniową noc. Potem zauważyłem, że nasz sąsiad zajmujący się głównie opróżnianiem flaszek z gorzałą, zaczął paradować w mundurze ROMO. Od niego dowiedziałem się, że starzy towarzysze „z dzielni” wstąpili do samoobrony i, że oprócz legitymacji dostali broń. Starzy towarzysze… różne bierutowskie wypierdki jeszcze chcieli porządzić sobie.

W następnym roku, w piękny majowy dzień, udałem się z moją ówczesną miłością, do biura, w którym pracowała jej mamusia. Biuro to eufemizm, bo był to miejski komitet partii. W pokoju, gdzie urzędowała widziałem kosze na bieliznę wypełnione legitymacjami partyjnymi. Tłum ludzi żegnał się z PZPR.

Stan wojenny okazał się operacją doskonałą, udaną, mnóstwo ludzi odetchnęło w Europie i. na świecie.” L'ordre règne à Varsovie”… W słowniku języka używanego przez CIA jest taki termin BLOWBACK – niepożądane skutki własnych działań; w latach następnych okazało się, że skutki jakie spowodował stan wojenny okazały się brzemieniem nie do zniesienia dla Polski i jej ekonomii.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Acer – nie zamierzam Cię „umoralniać”, a tym bardziej na coś „nawracać”, i nie rozumiem Twojego agresywnego (tak to przynajmniej odbieram) tonu.

Chciałbym Cię jednak poprosić o bardziej szczegółowe wyjaśnienie wpływu, jaki postawa przywołanych przez Ciebie oficerów miała na przebieg wydarzeń z 1956 roku.

Żeby nie było – niewielkie i krótkotrwałe ruchy (L)WP w październiku 1956 rzeczywiście miały miejsce. Ba, był nawet rozkaz okrążenia Warszawy…

Tyle, że raczej nie o obronę stolicy jego autorowi chodziło.

Jeszcze raz podkreślę, że pytałem się o materiały źródłowe, bo legendy oczywiście znam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli naród szykowałby się do wojny domowej z komuchami i byłyby spiski w armii, która miałaby być jego główną siłą to ogłoszenie stanu wojennego musiałoby spowodować wybuch wojny domowej.

Spiskowcy w armii dostaliby broń do ręki, wydano by im ostre naboje a cywile spiskowcy mieliby pretekst do odpowiedzi zbrojnej na atak generała i nie możnaby mówić że to oni rozpętali wojnę, bo po zwycięstwie albo klęsce mówiliby że obronili Polskę przed krwawymi represjami i tysiącami skazanych na śmierć lub więzienie w wyniku stosowania prawa stanu wojennego i atakiem armii czerwonej.

Jeśliby przygotowywano jakieś działania to by się przywódcy nie dali wyłapać i internować.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do wojny domowej lub obcej interwencji dochodzi wtedy gdy ewolucja" jest odgórna" - vide Węgry, Czechy, czy w czasach współczesnych Rumunia. Gdy ewolucja" jest oddolna" to władza pacyfikuje społeczeństwo w sposób mniej czy bardziej brutalny i po sprawie...
My mieliśmy to szczęście [lub pecha - zależy od punktu widzenia], że te nasze ewolucje" były oddolne", z jednym tylko wyjątkiem - właśnie z wyjątkiem tej ewolucji" z 1956 roku. Bo tamta ewolucja" jako jedyna w Polsce była odgórna" i to dlatego właśnie doszło wtedy do takich sytuacji, że np gen. Frey-Bielecki chciał bombardować sowieckie kolumny zmierzające na Warszawę, a gen. Komar [ten od KBW] zaczął ściągać oddziały do jej obrony. No i władza zamierzała rozdać też broń robotnikom, np tym z Żerania...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komunikacja miejska, jak wiele spraw, wtedy leżała. We wrześniu 1981 zatrzymałem na stopa nysę; w środku byli związkowcy z Solidarności i paczki z regionalnym biuletynem. Rzucili hasło „Lechu za pół godziny będzie w hali sportowej”, ja im „musze to zobaczyć”. „Ok.” powiedzieli i nadziali mi torbę gazetkami „niech młodzież czyta”.
Przyjechał Lech, przywitał się także z moją skromną osobą i poszliśmy posłuchać, co ma nam do powiedzenia.
Oprócz hasła, że władza już leży na ulicy, reszta to był strumień słów, np. „z zaopatrzeniem są trudności… może jednego dnia będzie kupować jedna ulica, następnego druga.”
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darda, ja wiem, że teraz mówie za dużo, ale ty wiesz najlepiej jak wygladała sprawa możliwości , a przede wszystkich chęci czy też ideologi do siłowej kofrontacjiz władzą.
Kto jak kto ale ty możesz sie wypowiedziec autorytatywnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ilość broni palnej w rękach powstańców 1981 byłaby taka jak w rękach Powstańców 44. Bo jak tak to marny los „rewolucji”. (o rewolucji nie było mowy „socjalizm tak, wypaczenia nie”).

Wojna domowa nic nie zmieniała (poza rozdarciem narodu i ranami na wiele lat), komunizm wchodził w fazę zdychania. Bankructwo ekonomiczne przejawiające się brakiem papieru i sznurka do snopowiązałek. Sam sponsor czyli ZSSR zaczynał rdzewieć, a utrzymywać trzeba było Kubę, Angolę, Viet Nam i wiele innych państw bratnich. Wystarczyło poczekać parę lat.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że mamy mniej więcej jasność. Solidarność jako struktura nie była przygotowana do walki zbrojnej , z resztą po co , walczyli o lepszą wersję socjalizmu. Niemniej jakieś tam plany partyzantki miejskiej istniały i były realne.
Z drugiej ( a właściwie trzeciej- pierwsza to rząd z partią i mocno niemrawym wsparciem ZSRR) strony mamy zwiazkowe doły" plus kolesie spod budki z piwem. Już w 81 było widać wśród nich powolną erozję ideałów zwiazkowych" , po ciężkiej zimie, a na wiosnę 1982 zwłaszcza mógł się tam nagromadzić potencjał wystarczający do wybuchu. Byłoby to niesterowane , oddolne , podatne na działanie demagogow i prowokatorów.. pospolite ruszenie. Oczywiscie nie wróżę mu specjalnych sukcesów - chyba ze za taki uznać kilka tysięcy trupów i szalejącą ( w obawie o własną skurę) bezpiekę.
Oczywiscie warunkiem koniecznym btyła poczatkowa bierność WP. W realu WP nie było bierne , otrzymało jasne rozkazy i je wykonało biorac udział we wprowadzaniu stanu wojennego , ale rozpatrujemy sytuacje teoretyczną.
Śmiem twierdzić ze beż takich , jasnych i nie pozostaweiajacych wątpliwosci rozkazów , wojsko pozostałoby w koszarach i co najwyżej jakiś wartownik z bronią by zdezerterował na stronę buntowników .
Dodatkowym czynnikiem ryzyka byłoby przykręcenie przez ZSRR kurka z surowcami .
Moim zdaniem pewna pulapka tkwi w tytule wątku : wojna domowa zakłada konflikt dwóch , jako tako zorganizowanych i dowodzonych stron. tymczasem Polsce groziła raczej seria krwawych zamieszek , przez nikogo nie sterowanych i nie kontrolowanych. Natomiast podsycanych obustronnie przez extremę i beton przy bierności czy bezradności rządu i Solidarności.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było pzesłanek do wybuchu wojny domowej. Spłeczeństwo w latach 80/81 w znacznej mierze akceptowało pewne cechy tzw. systemu socjalistycznego. Społeczeństwo było stosunkowo jednolite pod względem ekonomicznym, narodowościowym, w dużych miastach wywodzące się w znacznej mierze w pierwszym pokoleniu ze wsi (np. Wałęsa), znające znaczenie tzw. awansu społecznego w okresie PRL-u etc, w pewnym sensie bliskie genetycznie (ONI też wywodzili się w znacznej mierze z tzw. przedwojennych dołów) i mentalnie władzy (populizm, roszczeniowość, słabość intelektualna związana z kiepskim wykształceniem - tu też. się kłania tzw. przyspieszony awans). Powszechna były: świadomość geopolityki (położenie pomiędzy NRD i ZSRR), pamięć historyczna (doświadczenie 1939) - to było 26 lat temu, żyło wówczas pokolenie dziś odchodzące, pamiętające los Polski w czasie wojny. Stąd m.in. takie poparcie dla S" jako ruchu samoograniczającego się. Nikt poważnie wówczas nie myślał o zmianie ustroju, sojuszy etc. Nie było żadnych planów na wypadek rozwiązania tzw. siłowego jak to wówczas mówiono, na pytania co robić jak wejdą, padały mętne odpowiedzi, proponowano co najwyżej strajk. Nie było żadnych planów, czy koncepcji jakiegokolwiek oporu, mówiono jedynie ogólnie o tzw. biernym oporze na wzór np. Czechosłowacji z 1968 r. Pamiętano dobrze lata 1956, 1970, 1976: dlatego kanonem ideowym było dla S": nie wychodzenie z protestem na ulicę. Demonstracje, które maiały miejsce w W-wie czy Łodzi w 81r. były z punktu widzenia ówczesnego prawa w zasadzie legalne, chociaż dochodziło do konfliktu w sprawie trasy etc. Od wiosny 81 społęczeństwo w znacznej mierze było już zmęczone pogarszającą się sytuacją życiową (kartki, puste półki), ponoć blisko 800 tyś. aktywnych także młodych ludzi wybrało emigrację. Narastały nastroje zniechęcenia i apatii - znany jest historykom mechanizm społeczny wg którego rewolucje, powstania i wojny wybuchają nie wtedy gdy jest bardzo źle i nie ma nadzieji (tak było w 81 r.), ale gdy taka nadzieja istnieje (1789 Paryż, 1917 Rosja, 1936 Hiszpania, 1944 W-wa). Nic nie słyszałem o planach partyzantki miejskiej", z rzekomych list proskrypcyjnych i gaz-rurek pokazywanych w dziennikach w pierwszych dniach stanu wojennego smiali się nawet nieco później przedstawiciele władzy (Urban) - jakoś te wojnę" w końcu trzeba było uzasadnić. Jak w każdym społeczeństwie były wóczas gorące głowy i różne wypowiedzi, ale ci tzw. radykałowie wcale nie dominowali w ruchu S".
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak tylko troszeczkę poważniej: zarówno ówczesne elity (rządzący) jak i rządzeni formowało się (kształciło) w społeczeństwie zamkniętym. Pomimo formalnego uspołecznienia, dość powszechnie preferowana postawą był egoizm społeczny, grupowy bądź indywidualny. Zarówno elity jak i społeczeństwo nie było dobrze przygotowane do współpracy, wspólnej organizacji, myślenia w kategoriach prospołecznych czy państwowych. Był wyraźny podział na rządzących i rządzonych. Nie istniało społeczeństwo obywatelskie, S" była pierwszą próbą dla tego typu organizacji. Zarzadzanie wg tzw. nomenklatury, często nie uwzględniające kompetencji. Powszechny brak znajomości języków obcych = brak otwartości, innowacyjności, przedsiębiorczości, aktywności gospodarczej w skali mikro i makro = kryzys społeczy i polityczny. Ale anaalfabetyzm rzeczywiście zlikowidowano :}
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, jak tak patrzę na około, teraz, też nie widze jakoś tego społeczeństwa obywatelskiego, podziały na rządzonych i rządzących czyli żebym sobie zrobił dobrze, a reszta a co mnie to...

Może o to idzie że nie było takiego rozwarstwienia społecznego ?

Z tym wykształceniem, poziomem intelektualnym trudno mi się zgodzić. Już nie o ten analfabetyzm (chociaż to też był jakiś tam sukces narodowy)
Na przykład nasza filmografia - jakie wtedy dzieła powstawały, polska szkoła filmu", literatura, etc.,

Teraz z kolei narzeka się że poziom kształcenia spada, ilość przeważa jakość, poziom ocen spada, itd.

To w końcu jak ma być dobrze - wtedy ograniczony dostęp do szkolnictwa wyższego czy teraz kiedy wszystkich szkół do woli.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie oceny: przeszłość-teraźniejszość, w zasadzie się z kol. zgadzam (do kol. Acera), wspomniane niewątpliwe osiągnięcia (film, sztuka także częściowo nauka) dotyczyły skromniutkich w stosunku do całości elit i nie stanowią o obrazie większości społeczeństwa. Dostępność kształcenia była mniejsza, ale poziom kształcenia na np. uczelniach technicznych - relatywnie wyższy niż dzisiaj, :). Dzisiaj jest wyższy tzw. wskaźnik skolaryzacji, ale poziom kształcenia nie jest równie wysoki. Z rządzącymi mamy wciąż kłopoty :), ale generalnie postęp widać, jest więcej inicjatyw oddolnych.
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kol. Greg1, to co napisałeś to jakaś synteza tamtych czasów. A ja, jako osoba wówczas już mocno dorosła, a więc doskonale pamiętająca tamte czasy w pełni się z nią zgadzam. Tu mam do Ciebie pytanie, jestem mianowicie ciekawy Twojej opinii na temat rozwoju sytuacji w kraju przy założeniu hipotetycznej sytuacji - Jaruzelski nie ogłasza stanu wojennego i co dalej? Bo gdyby tamte wydarzenia miały miejsce jakieś sześć lat później, to by wiadomo było mniej więcej co by było dalej, ale to wszystko działo się jeszcze w epoce Breżniewa.

Mam też pytanie do kol. Darda, jeżeli możesz to uchyl rąbka tajemnicy i napisz gdzie tak świetnie byliście zorganizowani [Region Mazowsze?], bo ja tamte czasy w moim" Regionie, o którym było zresztą wtedy głośno i to przez parę lat, raczej pamiętam jako typowo polską improwizację.

Pozdrawiam
balans
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kol. balans, taka dygresja - w amtych czasach" byłem raczej młodym człowiekiem, 13 XII zastał mnie jako jedynego studenta V r. mojego wydziału na kończącym się strajku uczelnianym, strajk został zawieszony przez NZS w całym kraju chyba 3 dni wcześniej, mieliśmy w poniedziałek przekazać budynki administracji uczelnianej, tylko dlatego jeszcze w nich byliśmy. A ze starszych studentów byłem jedyny, bo dominowały młodsze roczniki (mówiło się że I r. ze strachu przed kolokwiami, wziął gremiany udział w strajku), koledzy i koleżanki z roku już mieli poważniejsze sprawy na głowie (załatwianie pracy, szukanie mieszkań, pierwsze rodziny z dziećmi). Pamiętam co nieco, bo umysł był świeży, chłonny :), w czasie strajku były spotkania m. in. z Bujakiem, Gwiazdą (z małżonką), były pytania i odpowiedzi, mogłem obserwować reakcje i nastroje, np. padało z ust jednego studenta pytanie cytuję: co zrobi S" jak wejdą Sowieci (pamiętam tą formę sowieci", bo wóczas traktowana była jako wyzywająca), pomijając odpowiedzi, które były raczej niejednoznaczne, wymijające, bądź uspojkajające, student został potraktowany jako prowokator - padły w jego kierunku takie określenia. Pamiętam reakcje ludzi po pierwszych nocnych wieściach, że coś się dzieje a mieście", i chyba o 6 czy 7 rano wystapienie gen. J., reakceje ludzi, głosowanie, prawie jednogłośne w sprawie zakończenia strajku - chętnych do walki raczej nie było wielu :).
Odnośnie pytania: historycy (nie jestem nim) unikają gdybania", przyznam, że nie wiem co mogłoby się stać. Pamietam, że 13XII byłem zaskoczony, bo sądziłęm, że władza wprawdzie już ma zdecydowanie dość tej sytuacji, ale wystapi siłowo raczej na wiosnę i raczej w zespole bratnich wojsk, przy czym nie miałem wówczas wątpliwości, że nasze wojsko ludowe stanie po stronie bratnich wojsk. Naprawdę trudno mi coś powiedzieć co nie byłoby czczym fantazjowaniem. Sadzę, że nieogłoszenie stanu wojennego, uniknięcie rowiązania siłowego - z punktu widzenia logiki systemu było po prostu niemożliwe, było tylko kwestią czasu , taktyki, oceny badń socjologicznych (tak, tak, to nie było robione tak tylko, że jakiś gen. powiedział, koniec z tym") kiedy to nastąpi, kiedy wybrać właściwy moment. Wybrano chyba właściwy, sądząc po skali oporu, nijak mającego sie do magicznej liczby 10 mln. człoknków S". System wywodził się z ideologii przemocy, walki: klasowej, z imperializmem, nacjonalizmem, kułactwem i czym tam jeszcze...Gdyby nie zdecydowano się na rozwiązanie siłowe, to scenariusze mogłyby byc różne, lepsze (transformacja pokojowa, konwergencja realnego socjalizmu i gosp. rynkowej, koncesjonowana demokratyzacja - to się juz działo na Węgrzech, był Afganistan, Breżniew zmarł w 1982 r.) i gorsze (marazm, społeczno-ekonomiczny, wieloletnie zaburzenia społeczne, demonstracje, może nawet akty przemocy wobec ludzi władzy i na odwrót). Mimo wszystko nie spodziewałbym się czegoś w rodzaju wojny domowej - nie w ciągu kilku następnych lat, ale kolejne pokolenie młodych ludzi? Kto wie?
Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie