Skocz do zawartości

Czy to ta sama maszyna?


Rekomendowane odpowiedzi

Prośba do JOTES

Ja jeszcze raz (natrętnie -przyznaję) w sprawie tych zdjeć przedstawiajacych dużą ilośc zniszczonych czołgów niemieckich na ulicach Mszczonowa.
Przejżałem całą zawartość forum i niestety to co znalazłem to jedynie adresy strony z ebay, które są już nieaktualne.
Jeśłi masz jakieś skany, które mogą przedstawiać mszczonowska masakrę to będę bbbbb bardzo wdzięczny.
Mój adres to -

mszczonow1(małpa)neostrada.pl
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 76
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Do jazlowiak, JoncA i wszystkich innych

Taka sławna ta konserwa ;) i w końcu w Mszczonowie ją rozpruli
Jako mieszkaniec tego miasteczka mam przynajmniej tą satysfakcję, że jedno z najdramatyczniejszych fotek września – oczywiście z punktu widzenia Niemców (patrz fotka z czołgistą 145-ki)została wykonana właśnie w Mszczonowie. Podczas wojny zginęło ok. 50% mszczonowian, a zabudowa miasta została zniszczona w 80%. Dawny Mszczonów to my już tylko na zdjęciach możemy oglądać. Dlatego chwała Wam Forumowicze, że tyle unikatowych ujęć udało Wam się odnaleźć. Dzięki Wam „mszczonowski wrzesień” przestaje być już tak tajemniczy jak jeszcze do niedawna się wydawało.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że zdjęcia otwierające ten wątek przedstawiają tę samą maszynę nie budzi wątpliwości.

Nie daje mi jednak spokoju pytanie, dlaczego na jednym zdjęciu numer na wieży jest wyraźny, a na drugim prawie niewidoczny. JoncA sugeruje różne typy błon fotograficznych lub zastosowanie kolorowych filtrów. Wydaje się to logiczne i prawdopodobnie tak było, ale...

Materiał ortochromatyczny, o ile dobrze pamiętam, nie widzi jedynie koloru czerwonego. Z kolei działanie filtrów jest następujące:

jasnożółty - ściemnia niebieski
żółty - silnie ściemnia niebieski
ciemnożółty - bardzo silnie ściemnia niebieski
żółtozielony - ściemnia niebieski i czerwony
zielony - rozjaśnia zielony, ściemnia czerwony
pomarańczowy - silnie ściemnia niebo, powiększa kontrasty
jasnoczerwony - bardzo silnie ściemnia niebo, eliminuje mgłę
niebieski - ściemnia czerwony

Koloru białego na fotografii nie ściemni nic. Przy założeniu, że numer był żółty, musiałby być zastosowany nieużywany praktycznie filtr fioletowy. Najczęściej stosowanym filtrem w praktyce amatorskiej był filtr żółty.

Ale, w takim razie, jakiego koloru był ten numer???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, ma ktoś rysunek tego czołgu w rzucie z góry? Jeśli tak to proszę o wklejenie. Narysuję trójwymiarowy model wieży i poeksperymentujemy z oświetleniem. Może numer jest mało widoczny bo leży w innej płaszczyźnie niż krzyż? To tylko takie moje domysły...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Darda - masz racje, ale mi bardziej chodzi o pokazanie wplywu calej masy czynnikow na odbitke foto, a nie rozwazania teoretyczne bo i tak niewiele z tego wyjdzie, gdy mamy do czynienia w ostatecznym rachunku z jpg, czort wie z jaka kompresja gdzies po drodze i jakąs obrobką. A na marginesie -zaden z filtow nie dziala wybiorczo - zolte sciemniajac niebieskosci zarazem rozjasniaja kolor zolty itd. (mowimy oczywiscie o procesie pozytywowym - czyli juz o efekcie na odbitce). Tenze niebieski bez filtra bedzie z blony orto na odbitce prawie bialy, a z blony panchro szary.Czerwony z orto bedzie czarny, a z panchro szary.Po przefiltrowniu zoltym z blony orto niebieski bedzie szarawy, a panchro - silnie szary.
No i to, na co zwraca zabek wyzej Pajak - inna plaszczyzna numeru i krzyza.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szarokość wieży wyszła mi większa, więc nałożyłem tylko bok. Napis 145" jest dobrze widoczny. Myślę, że trzeba zmienić oświetlenie i trochę się tym pobawić - może uda się uzyskać efekt jak w oryginale (o ile moje dywagacje mają jakiś sens).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoncA, Pająk – dziękuję za próby rozwiązania tego problemu.

Jakiś czas temu przez różne fora przewaliła się dyskusja, jakiego koloru naprawdę były oznaczenia na niemieckich czołgach w 1939. Dyskutanci różnie interpretowali zdjęcia „czarno – białe”, ale nie przypominam sobie (może to przeoczyłem), by ktoś podjął sprawę materiału orto i filtrów. A sprawa jest ciekawa, bo zdjęć kolorowych jest mało, a i one niekoniecznie oddają prawdziwe kolory.

Dotyczy to oczywiście nie tylko malunków na czołgach, ale w ogóle kolorów różnych rzeczy uwiecznionych na starych fotografiach :-)
Ale to już powinien być chyba inny wątek…

Pozdrawiam, Darda
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JoncaA, w czym to rysujesz? Corel?
Szukam jakiegoś dobrego programu do rysowania w 3D (jak już pisałem w innym wątku chcę odtworzyć PZInż. 403 Lux-Sport). Z dostępnych u mnie w pracy tylko CATIA się nadaje, ma nawet specjalny moduł do karoserii. Nie wiem jak to chodzi bo jeszcze się jej nie uczyłem. Więc jakbyś mi mógł coś polecić to będę wdzięczny.
Kończę bo to nie na temat.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeby juz skonczyc z dygresjami a boku tematu". Na ten kolorowy rysunek nalozylem tym razem zolty filtr (soczewka 70%) i zamienilem na skale szarosci. Efekt obok - wieza sie cofnela", numer w cieniu jest jeszcze mniej kontrastowy, a krzyz jeszcze pojasnial.
Dorzuce jeszcze, ze dla oddania walorow wazny procz kliszy jest tez rodzaj papieru (papier miekki daje inne efekty niz normal, hard czy super hard)
Odp. Pajakowi :Corel, poczciwy 9,0, Te wszystkie wyrafinowane cadopodobne programy sa dla mnie zbyt wyrafinowane - wole wlasne piorko i wegiel, bo przynajmniej wiem co robie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
Chlopaki z Mszczonowa, czy szukacie tylko zdjec czy tez wspomnien z Mszczonowa? Bo mam fragment z ksiazki dr Eichelbauma pt. Schlag auf Schlag", opisujacy wspomnienia podoficera niejakiego Eckerta.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Kiler;)
Jasne, że baaaaardzo chętnie skorzystamy z takich wspomnień. To najrzadsze i najchętniej przez nas pochłaniane pamiątki, których jest bardzo, bardzo mało. Dzięki Wam Forumowicze mamy też sporo fotek drugowojennych i informacji o Mszczonowie. Więc jeśli miałbyś chwilkę czasu i ochotę podesłać takie wspomnienia, to bylibyśmy niezmiernie dźwięczni".
Pozdrawiam Wszystkich Forumowiczów
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
W koncu zmusilem sie, wszystko przepisywane recznie przeze mnie :(

Fragment z ksiazki dr Eichelbauma p.t. Schlaug auf Schlaug" - a mianowicie wspomnienia dr Eckerta, podoficera jednej z kompanii propagandowych lotnictwa niemieckiego, który dostał sie do niewoli 11 wrzesnia w Mszczonowie i przez 7 dni maszerował z oddzoałem polskim, kluczącym nocami w terenie, zalanym już przez wroga. W opisie wypadków mszczonowskich, pisarz niemiecki daje pewien wyraz podziwu dla pułkownika polskiego, który potrafił nieoczekiwanie opanować zajęte od kilku dni miasteczko, a następnie przedzierać sie tak długo w gąszczu nieprzyjaciół, :mimo napadów lotniczych i czołgowych, oraz coraz większych strat".
Epizod, przedstawiony przez dr Eckerta, nie obejmuje całej tragedii Mszczonowa, która w dziejach kampanii wrześniowej zdobyła sobie miejsce bohaterstwem, brawurą, i ofiarą krwi.
Do Mszczonowa, odległego od Warszawy zaledwie o 49 km., szła szosą sochaczewską przez Żyrardów armia gen. Rómmla, wycofująca się z łodzi. Za Żyrardowem po pierwszych 5 km, krajobraz staje sie falisty; po obydwóch stronach szosy wyrastają dość rzadkie lasy. Pozostały okopy, samotne mogiły, do niedawna widoczne w rowach resztki drutów i rozbitych wozów - to świadectwo przemarszu walczących wojsk. Dojeżdżając do Mszczonowa, widzi się nieuszkodzony budynek nieczynnej od kilku lat fabryki zapałek, a na wzgórzu bieleją wśród drzew ściany parafialnego kościoła. Miasteczko właściwie przestało istnieć, rynek, domy przy ulicach przylegających do rynku są doszczętnie spalone - wszędzie gruzy, riuna, pustka. Ludzie skupili sie poza obręb śródmieścia w nielicznych niezniszczonych przez pożar i bombardowanie domach.
Dnia 6 września stanął gen. Rómmel w Mszczonowie. Sztab zajął domy leżące przy szosie warszawskiej, żołnierze zaś rozmieszczeni zostali w całym miasteczku. W południe zaczął się atak lotniczy - nieprzyjaciel wykrył postój naszego wojska. Żołnierz polski nie mógł odpocząć, padły pierwsze ofiary, lada godzina mogły nadejść nacierające niemieckie oddziały zmotoryzowane.
O godzinie 16 nieprzyjacielski nalot powtórzył się ze straszliwą siłą - atakowano sztab, bomby kruszyły domy. W zburzonym punkcie sanitarnym siostry znalazły śmierć razem z rannymi -gen. Rómmel został ranny w rękę. Wojsko polskie po skończonycm nalocie opuściło Mszczonów dążąc do Warszawy.
Wieczorem miasto przeszło do rąk wroga. Ludzie rozbiegli się, lub ukryli w zakamarkach własnych domów, ciała poległych złożone niepogrzebane na cmentarzu kościelnym. Przepływały fale Niemców. Za służbę narodową rozstrzelany został ksiądz wikary ś.p. Włądysław Gołędowski.
W niedzielę dnia 10 września zakwaterował w miasteczku niemiecki oddział pancerny. Na rynku stało ponad 30 wozów pancernych. Nieoczekiwanie nocą z 10 na 11 września mieszkańców Mszczonowa wyrwały ze snu strzały, zgiełk walki i blask płomieni palonych wozów. Oddział polski złożony z kawalerii, piechoty i artylerii pod dowództwem pułkownika spadł jak burza na niespodziewających się uderzenia Niemców. Dwaj oficerowie niemieccy śpiący w plebanii, wyciągnięci z łóżek i stawieni przed pułkownikiem, stali się jeńcami.
Tak brawurowo, na tyłach wroga umiał polski pułkownik odzyskać miasto, pokonać oddział nieprzyjacielki i zdobyć jego sprzęt. Musiał jednak prowadzić swych żołnierzy dalej, aby ich wyprowadzić z matni. 11 września rano Mszczonów żegnał po raz drugi polskie wojsko, aby przyjąć męczeństwo i odpowiedzialność za wspólną sprawę. Tego samego dnia wieść o porażce sprowadziła na Mszczonów zemstę Niemców. Za pomoc wojsku polskiemu zostali rozstrzelani m. in. ś.p. ksiądz Józef Wierzejski, burmistrz Aleksander Tański, dr. Stanisław Zacharewicz. Leżą oni we wspólnej mogile na kościelnym cmentarzu. Wszyscy mieszkańcy Polscy zostali spędzenie do kościoła i zamknięci, a Żydzi przepędzeni z miasta na szosę. Wówczas podpalono miasto, pożar zniszczył domy, które ocalały w czasie bombardownia. Na plebani spalono stare księgi palafialne z 16 i 17 wieku.
W środę 13 września mieszkańcy Mszczonowa grzebali poległych i tych, którym nie dane było uczestniczyć w obronie Warszawy i tych , którzy oddali życie w kmiecicowym zgonie swego pułkownika.


To tyle, jeśli zrobiłem błędy niezgodne z pisownia w oryginale, to przepraszam. Mam nadzieje, że sie to przyda i że nie znaliście tych wspomnień.
Kiler
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niniejszy WĄTEK FORUM pragnę uzupełnić tekstem, pochodzącym z mszczonowskich kronik Lucjana Chojnowskiego. Zamieszczony tekst to wspomnienia porucznika Stanisława Pińskiego, który był dowódcą zwiadu konnego 31 pułku piechoty. Pułk ten 10 września 1939 roku na krótko odbił Mszczonów z rąk hitlerowskich. Porucznik Piński przesłał swe wspomnienia Lucjanowi Chojnowskiemu w związku z organizacją w 1977 roku uroczystych obchodów 600 –lecia Mszczonowa.
PiotrRadz

Wspomnienia dowódcy zwiadu konnego 31 pułku piechoty
porucznika Stanisława Pińskiego
spisane przez autora w kwietniu 1977 roku.

Bardzo żałuję, że nie mogę skorzystać z zaproszenia Komitetu Obchodu 600-lecia Mszczonowa. Miałem osobiście podzielić się z mieszkańcami zorganizowaniem i przebiegiem ataku o świcie 11 września 1939 - na stacjonujące w Mszczonowie niemieckie wojska pancerne. Niestety pogorszenie się stanu mego zdrowia uniemożliwiło mi przyjazd na spotkanie.
Jako dowódca plutonu zwiadu konnego 31 pułku piechoty brałem czynny udział w przygotowaniu do akcji jak i uderzeniu na miasto.
Aby wyjaśnić jak do tego doszło muszę się sięgnąć wstecz.
Uderzenie Niemców na Polskę było tak silne, że mimo bohaterskiej obrony i zadawania wrogowi ciężkich strat wojska nasze zaczęły się wycofywać w głąb kraju. Zadecydowały o tym dwa zasadnicze czynniki: wielka przewaga-w powietrzu /samoloty bombardujące l zwiadowcze/ i na ziemi /zmasowana armia pancerna, zmotoryzowana piechota/. Tego nam brakowało. Pod ciągłym bombardowaniem z powietrza szos i dróg odwrotowych ponosiliśmy ciężkie-straty. Wiele jednostek dziesiątkowanych szło w rozsypkę. Panika. Niektórzy oficerowie porzucali swe oddziały uciekając na własną rękę.
31 pułk piechoty wycofywał się w pełnym składzie i mimo przemęczenia, niedospania i wygłodzenia odgryzał się Niemcom na prawo i lewo. Była to głównie zasługa dowódcy - pułkownika Wincentego Wnuka, świetnego stratega, człowieka o stalowej woli oraz w dużym stopniu oficerów, którzy umieli natchnąć żołnierzy duchem walki.
Wskutek ciągłego bombardowania z nieba i ziemi przestała istnieć łączność telefoniczna a radiostacja pułkowa od pierwszego dnia wojny niezdatna była do użytku. Cała więc działalność zwiadowcza, tj. utrzymywanie łączności z naszymi wojskami l zdobywanie wiadomości o ruchach armii niemieckiej spadła na mój mocno uszczuplony pluton zwiadowczy. W pierwszych dniach wojny byliśmy w tylnej straży pułku. Jeden jedyny raz. Wtedy właśnie, w czasie przeprawy przez Wartę, zostaliśmy ostrzelani z karabinów maszynowych pięciu czołgów niemieckich ponosząc duże straty.
Dziewiątego września, w nocy, minęliśmy palące się Skierniewice, a o świcie wkroczyliśmy do Puszczy Mariańskiej. Było tam już dużo wojska wszelakiego rodzaju broni. Ludzie przeważnie z rozbitych jednostek, błąkający się, zdezorientowani, bezradni.
Dostałem polecenie od dowódcy pułku spenetrowania lasu l ściągnięcia ludzi pragnących w dalszym ciągu walczyć z najeźdźcą. Szczególną uwagę miałem zwrócić na armatki przeciwpancerne, niezawodną broń w zwalczaniu czołgów. Plon był obfity. Uzyskałem kilka tak potrzebnych działek z pełną obsługą i amunicją, trochę szeregowych, kilkunastu oficerów a nawet dwie baterie artylerii z jaszczami amunicyjnymi.
Pułkownik Wnuk zarządza odprawę oficerską. Wobec wytworzonej niepomyślnej sytuacji postanawia wycofać pułk za Wisłę na drugą linię obronną około 80 km powyżej Warszawy. Przewidujemy marszrutę; z Puszczy Mariańskiej przez Mszczonów, przecięcie szosy Warszawa-Radom koło Tarczyna, Drwalew, rejon Pilicy pod Warką, po przejściu przez rzekę l wielkimi lasami do przeprawy w okolicy Ryczywołu.
W tym czasie otrzymujemy wiadomość, że w Mszczonowie kwaterują niemieckie wojska pancerne. Zapada decyzja zaskakującego uderzenia o świcie 11-go września od strony Puszczy. Aby odnieść pełny sukces należałoby również uderzyć wzdłuż szosy od strony Rawy Mazowieckiej, uniemożliwiając w ten sposób ucieczkę czołgów niemieckich.
Otrzymałem polecenie spenetrowania terenu w kierunku na Skierniewice. W razie spotkania tam naszego wojska miałem namówić dowództwo na współdziałanie w ataku na Mszczonów.
Wyruszyłem w drogę o zmroku. Nieboskłon płonął czerwienią pożarów. Kluczyliśmy w różnych kierunkach. W pewnej chwili usłyszałem dalekie-metaliczne zgrzyty. Takie właśnie odgłosy mogą wydawać gąsienice małych czołgów. Zostawiłem swych ludzi pod kępą drzew, a sam ruszyłem zbadać, co to za wojsko. Zamajaczył pas drzew sugerujących bliskość szosy. Usłyszałem niewyraźne głosy. Niemcy czy Polacy?... Podjechałem jeszcze bliżej, a gdy usłyszałem głośne k... twoja mać", wyskoczyłem na szosę. Trafiłem na piechotę i tankietki. Dowódca w przedzie. Odnalazłem go w łaziku. Kolumna stanęła. Zameldowałem się i wyłuszczyłem propozycje pułkownika Wnuka. Przyjęta była z aplauzem. Piąta rano. Byłem uradowany. Wróciliśmy do miejsca postoju. Pułku już nie było. Pozostawiony łącznik podprowadził nas.
Wojsko stało na piaszczystej, wąskiej leśnej drodze, wyciągnięte w długi wąż. Dowództwo na przedzie spoczywało na trawie pod kapliczką. Ciekawy jestem czy kapliczka ta nadal istnieje? - No, nareszcie... Nie mogliśmy się doczekać - odezwał się pułkownik, który po zdaniu przeze mnie raportu zarządził marsz do przodu. Po niejakim czasie kończył się las. Na niebie zaświtał brzask. Zakazane zostały rozmowy l palenie, posuwaliśmy się jak duchy. Miasto niewidoczne, spowite ścielącą się mgłą. Od prawej strony zamajaczył ciemny kwadrat. Zatrzymaliśmy się. Iść dalej - groziło nam natknięcie się na ewentualnych wartowników. Cichy rozkaz pułkownika: armatki p.panc. do przodu". Ustawiły się rzędem w pełnej gotowości bojowej. Było coraz jaśniej, ale miasto nadal niewidoczne.
Pada komenda: ognia! Poleciały w dal świetlistymi smugami pociski armatek. Tak szczęśliwie się złożyło, że któryś z pierwszych pocisków trafił w skład benzyny. Buchnął płomień na wysokość kilkudziesięciu metrów. Stało się widno jak w dzień. Teraz można było już celować. Na ulicę wypadali Niemcy w bieliźnie, wyskakiwały z opłotków czołgi trafiane celnymi strzałami armatek. Z wieży kościelnej z ustawionego tam karabinu maszynowego poszybował pionowo w górę sznur czerwonych pocisków-alarmowych. Gdy zbrakło celów przerwano ogień.
Pułkownik wysłał mnie na szosę zobaczyć co się dzieje z obiecanym współdziałaniem. Pusto, dużo czołgów niemieckich umknęło. Za to z daleka zaczęły padać pociski artyleryjskie rozrywając się tuż przed miastem. Dlaczego umówione wojsko nie spełniło swej powinności, czyj był ogień artyleryjski - tego się nigdy nie dowiemy.
Ciemny prostokąt widziany z daleka był ogrodem plebani?! Dom ten wybrali sobie na kwaterę oficerowie niemieccy. Daleko od szosy, przy bezdrożu - tu miało być najbezpieczniej. Gały sztab poddał się bez obrony. Osiągnęliśmy niezmiernie cenną zdobycz. Mapy sztabowe Polski. Na wojnę zaopatrzeni byliśmy wyłącznie w mapy Niemiec. Zbożne marzenia toczenia wojny wyłącznie na ich terytorium.
Pułkownik Wnuk doskonale zdawał sobie sprawę, że niedługo należy się spodziewać niemieckiego ataku. Pozostawanie w Mszczonowie nie miało sensu. Wymaszerowaliśmy do lasu na linii naszej wytyczonej marszruty. Wysłany podoficer na zwiad łazikiem pułkownika doniosły że w Mszczonowie są już Niemcy i że zamordowali księdza. Nad lasem cały dzień krążyły liczne samoloty wroga. Przysporzyły wielkiego strachu wziętym do niewoli oficerom niemieckim, którzy często rozpłaszczali się na ziemi w obawie ostrzelania.
Jeśli ciekawi jesteście mili mieszkańcy, czy przeszliśmy na prawy brzeg Wisły - odpowiem krótko: nie. Rzeka, tak z jednej jak i drugiej strony, była już obsadzona przez Niemców, a na całym obszarze na południe od Warszawy - poza nami nie było już żadnej jednostki Wojska Polskiego. Otoczeni byliśmy ze wszystkich stron. Niemcy z furią nas atakowali. Broniliśmy się w lasach ciągnących się od Warki aż po Puszczę Kozienicką.
W jednym z takich uderzeń ze wszystkich stron zostałem ciężko ranny i dostałem się do niewoli. W szpitalu oficerskim w Radomiu dowiedziałem się, że pułkownik Wnuk, widząc beznadziejność dalszej walki, kazał zniszczyć broń i rozwiązał pułk. Sam zaś na czele oficerów wyruszył w górę Wisły, kierując się ku granicy węgierskiej. Przeszli ją w 1940 pułkownik Wnuk walczył już we Francji.

mgr inż. Stanisław Piński
Kwiecień 1977
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 years later...

jak wszystkim wiadomo pułk został rozbity nieopodal Augustowa w puszczy kozienickiej...

czy przeszli Wisłę - tak (około 60 osób) jestem w trakcie ustalania trasy tych którym udało się przekroczyć szosę Augustów - Kozienice

sztandar był ukryty w okolicy leśniczówki 4 kopce (po wojnie podjęty przez jednego z żołnierzy, obecnie w muzeum WP w Warszawie)

co do rozbrojenia to z tego co słyszałem od zaufanych to było podjęte 12 lat temu i jak to powiedzieli rozeszło się

co dziwne nie wyszła nawet jedna odznaka pułkowa

bazuję na książeczce która została został wydana z okazji odsłonięcia pomnika (niestety nie jest w sprzedaży)

zawiera ona baaardzo dużo zeznań oficerów 31 psk od dnia mobilizacji do ostatnich dni pułku

jest też sporo o Mszczonowie (nie czytałem gdyż interesowały mnie ostatnie dni pułku) jutro je prześledze i napiszę co jest na temat owych czołgów z Mszczonowa

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak na szybk bo juz 1sza w nocy :)

realacja majora Bolesława Raczkowskiego:

[...]Przekroczyłem granicę węgierską dnia 21.X.1939 roku między Solinka Roztoki grn. indywidualnie z Dcą 31 p. S.Kan. ppłk. Wnukiem Wincentym. Kpt. Sitnym Feliksem, por. Zarembą Janem ppor.Sławińskim Stanisławem z 31 p. S.Kan.[...]

(pisownia oryginalna z książki Witolda Adamskiego Kampani wrześniowa 1939 31 pułku Strzelców Kaniowskich na terenie powiatu kozienickiego w relacjach oficerów 31 pSK"


w realcjikpt. Aleksandra Ogrodnika jest dokładny opis odnośnie owych dwóch czołgów (są nawet nazwiska strzelcó którzy w nie trafili ;p) ale to fragment dość długi więc wklepi go jutro

pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie