Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    11 174
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Bardzo to ciekawe, tym bardziej, że to przed wojną. Jak mnie uczyli latać to kazali trenować na kiju od szczotki koordynację ruchów drążka sterowego i stóp na pedałach steru kierunku. Na badaniach lotniczo-lekarskich po wojnie zaprzestano badania tego typu koordynacji, jak na zdjęciu. Badania u psychologów zawsze były najdłuższe ze wszystkich innych, ale jak raz z badania tego typu koordynacji wycofano się. I raczej słusznie, bo ta maszyna to trochę przerost formy nad treścią. Niezdolność ucznia-pilota do koordynacji ruchów na sterownicach instruktor jest w stanie stwierdzić po pierwszych kilkunastu lotach z uczniem. Bardzo ciekawe zdjęcie ?
  2. A to dobre. Jak to każdy, kto może, robi biznes na swoich narodowych narzędziach do unicestwiania innych. Ruscy na wódeczce Kałasznikow - ktoś w Azji (Nepal?) na fajurkach marki Gurek
  3. Nie ma w tym żadnej przesady. II RP to nie USA i nie Niemcy z kulturą posiadania w międzywojniu - nie jako czegoś nadzwyczajnego - radia, lodówki i aparatu fotograficznego. W Polsce do lat 60. aparat fotograficzny w gospodarstwie domowym to było wielkie halo, a w latach późniejszych ruskiego Zenitha TTL trzeba było zdobywać w „kolejce społecznej”. W 1939 r. ceny aparatów fotograficznych Kodaka na rynku zaczynały się od dwóch dolarów, a w wojskowym sklepie PX od 25 centów. W samych tylko Stanach Zjednoczonych aparaty fotograficzne na rynek komercyjny robiło pięć firm. Jak z takimi sprawami było w Polsce to każdy zorientowany w historii raczej chyba wie.
  4. Przekleństwo aliantów, czyli niefartowny most w Arnhem c.d. Jak już państwo z USAAF nie popisało się 30 września, to USAAF jednak się zawzięły, że ten cholerny most skasują. Ale gadać to sobie można. Wyprawy bombowe szły na ten most 3, 5 i 6 października 1944 r. I nic. Most jak stał, tak stał. Wreszcie 7 października dobito gada. Poszło wtedy ponad 300 bombowców B-26 i A-20 przeciwko różnym mostom w Holandii i Niemczech.
  5. Podejdę do tematu po lotniczemu. Gdy już okazało się, że operacja Market Garden to klapa, to państwo alianci postanowili wobec mostu w Arnhem zastosować filozofię psa ogrodnika – „ja nie będę miał, ale i ty nie będziesz miał”. Tyle tylko, że nie okazało się to takie proste i szybkie. Jest sobota 30 września 1944 r. USAAF-owska 387. Grupa Bombowa dostaje rozkaz skasowania mostu drogowego w Arnhem. Wysyła w tym celu 14 bombowców B-26. Chyba kpt. John Yossarian dowodził akcją, bo z 14 bombowców zaledwie 11 bomb spadło w okolicy mostu nie uszkadzając go. Gdzie spadły pozostałe bomby i ilu Übermenschów (jeśli w ogóle), a ilu niewinnych Holendrów zabiły to już chyba dziś nikt nie odpowie.
  6. Dobry wątek, jakoś go wcześniej nie wykryłem. Ale oglądanie mojego ulubionego Glider Pilot Regiment w upokorzeniu to ździebko nie na moje nerwy. No nic, przyłączę się do tego wątku na dniach.
  7. Czy ktoś wie, w którym miejscu w Grudziądzu zrobiono to zdjęcie?
  8. Wieża kompletnie nie w stylu inż. Koziołka, czyli „ojca” polskich wież spadochronowych...
  9. Na hasło „pathfinderzy” większości osób wydaje się, że pathfinder = Europa, front ETO, D-Day, 82. i 101. DPD. A to tak nie działa. Największe tryumfy system Rebecca/Eureka święcił na froncie CBI, tylko że pies z kulawą nogą o tym pisze.
  10. Teraz widzę. że do drugiego postu z serii Draculi nie załadował mi się schemat parapacków, żeby z grubsza wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Nadrabiam zatem...
  11. Operacja Dracula – Gurkowie-spadochroniarze Na koniec bohaterowie tej akcji. W tle samolot Douglas C-47B-1-DL Skytrain.
  12. Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT, finał Szerszy przegląd sytuacji 8 km na południowy zachód od Elephant Point nad Zatoką Martaban. Wspólne zrzutowisko Gurków i zasobników „parapacków”.
  13. Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT c.d. Tu wreszcie USAAF-owscy cargomasterzy mogli się popisać celnością swoich działań. Na zdjęciu widać ostatnich desantowanych Gurkhów i pierwsze parapacki uwolnione z pylonów samolotów C-47. Zasada była taka, że najpierw następował zrzut spadochroniarzy, potem zaś zasobników z zaopatrzeniem, czyli parapacków.
  14. Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT c.d. Patfinderzy oznaczyli zrzutowisko sygnalizacją dymną (widać w tle zdjęcia) i Gurkowie wysypują się z amerykańskich samolotów.
  15. Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT c.d. Rozpoczyna się gurkhaski desant na Rangun.
  16. Operacja Dracula – udział Gurków, DESANT Gurkowie już w drzwiach C-47 i gotowi do skoku nad zaplanowanym zrzutowiskiem. W głębi kabiny amerykański jumpmaster noszący na głowie wkładkę do hełmu M1 – bardzo rzadką wkładkę firmy Westinghouse, która jako jedyna podczas II wojny produkowała te wkładki w kamuflażu. W zasadzie jedyni amerykańscy żołnierze, jakich widać wyposażonych w te wkładki to żołnierze na Dalekim Wschodzie, a głównie w Birmie. Ale nie to jest najważniejsze. 1 maja 1945 r. o godz. 2.30 w nocy ww. 317th Troop Carrier Squadron USAAF zrzucił 20 spadochroniarzy-pathfinderów mających przygotować zrzutowisko. Chwilę później inny C-47 z ww. CCG zrzucił dwa tzw. zespoły VCP (Visual Control Party). Wszyscy ci ludzie mieli wspierać prawidłowość desantu. Desant właściwy wystartował z Akyab o godzinie 3 nad ranem. Był złożony z 39 samolotów C-47 USAAF. Pogoda była wredna, lał deszcz, a podstawa chmur była na 450 m. Do zrzutowiska desant doleciał o godzinie 6.35. Desant miał mieć dużą osłonę myśliwców amerykańskich, ale ze względu na podłą pogodę piloci P-51 „nie dali rady” i pogubili się. Ale nie wszyscy. Sześciu zawziętych nie poddało się i faktycznie odprowadziło desant do końca. Poziom wyszkolenia w USAAF (w USN i USMC zresztą też) w lotach bez widoczności był bardzo różny i niektórzy piloci „wymiękali” w podłej pogodzie, ale inni nie.
  17. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, finał przygotowań Tu już żarty się skończyły. Wszystkie C-47 są gotowe do startu z podłączonymi do pylonów parapackami, a Gurkhowie szykują się do wejścia na pokłady samolotów, aby desantować się nad tzw. Elephant Point w Rangunie. W tle samolot Douglas C-47A-90-DL Skytrain USAAF. Chociaż bitwę tę określa się mianem bitwy o Elephant Point to de facto spadochroniarzy zrzucono 8 km na południowy zachód od Elephant Point nad Zatoką Martaban.
  18. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania c.d. Po odprawie kapitana Williama Culpa załogi C-47 dokonują ostatniej indywidualnej odprawy przed desantem. Samolot tu widoczny to Douglas C-47B-1-DL Skytrain. Załoga samolotu jest już w pełni gotowa do lotu bojowego, ponieważ jest w lotniczych hełmach przeciwodłamkowych M3.
  19. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania c.d. Wspólna odprawa przed desantem dla dowódców załóg USAAF i Gurków. Prowadzi ją bardzo doświadczony kpt. USAAF William Culp – weteran normandzkiego D-Day przerzucony z Europy na front dalekowschodni.
  20. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania c.d. Gurkowie są już na miejscu i chodzą po lotnisku.
  21. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Akyab, przygotowania Zlot samolotów C-47 USAAF mających stąd właśnie wziąć udział w desancie na Rangun. Na pierwszym planie samolot-pathfinder z anteną wczesnego typu do pathfinderskiego systemu Rebecca.
  22. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, finał przygotowań Załadunek Gurków przed odlotem na lotnisko Akyab w Birmie. W tle samolot Douglas C-47B-1-DL Skytrain USAAF.
  23. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, przygotowania c.d. Zbiórka Gurków-spadochroniarzy.
  24. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, przygotowania c.d. „Parapacki” gotowe i podwieszone pod samolotami C-47. Teraz czas na omówienie z Gurkami desantu w Rangunie.
  25. Operacja Dracula – udział Gurków, lotnisko Kalaikundah, przygotowania c.d. Ciąg dalszy przygotowań do desantu na Rangun. Zasobniki „parapacki” spakowane i podłączane przez techników USAAF pod samolotami C-47 szykowanymi do desantu. Przy okazji warto spojrzeć, jak to działało w C-47. 1 maja 1945 r. to już nie były operacje powietrznodesantowe z frontów MTO i ETO. Zaopatrywanie z powietrza spadochroniarzy w trakcie desantów w północnej Francji, w południowej Francji i w Holandii to była prawie granda, albo granda. Co innego już było w Europie w operacjach „Repulse” i „Varsity”. Tam już wyciągnięto wnioski z wpadek wcześniejszych. Rangun i 1 maja 1945 miały to szczęście, że kumulowały w sobie wszystkie doświadczenia IX TCC USAAF w Europie i tym razem zadbano, aby zaopatrywanie spadochroniarzy z powietrza było tak idealne, jak tylko się dało. Pokładowy USAAF-owski cargomaster miał tylko jeden przełącznik elektryczny, aby grzmotnąć cały towar w sześciu parapackach za jednym zamachem. Robiono to z lotu prawie koszącego (jak w europejskiej Operacji „Repulse”) i celność zrzutu parapacków była idealna. Ponadto na froncie CBI bardzo dobrze działało to, czego w ogóle nie było w europejskich USAAF. Bardzo celnych zrzutów zaopatrzenia dokonywały tzw. L-Birdy, czyli samoloty łącznikowe.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie