Cały ten projekt jest wprost niesamowity. Właściwie to można by go przyrównać tylko do jednego światowego przedsięwzięcia lotniczego podobnego w swoim charakterze, bo jednostkowego. O ile dzisiejsze latające repliki np. Me 262 albo Jaków-3 powstały w warunkach krótkoseryjnych, czyli umownie „półprzemysłowych”, o tyle dzieło repliki P.11 to wprawdzie superprofesjonalna, ale jednak manufaktura. Dlatego projekt P.11 to unikat w skali świata. Tak, jak japoński milioner Masahide Ishizuka kazał sobie zbudować superwierną (z wyjątkiem silnika, bo nie było wyjścia) latającą replikę myśliwca Zero. Egzemplarz jednostkowy, jakim będzie też polski P.11. Czy wiadomo już, jaki silnik będzie napędzał tego P.11? Szkoda, że ULC jakoś nie ma ochoty wypowiadać się o swoim nadzorze nad budową repliki P.11, bo byłoby to niezmiernie ciekawe.