Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    9 034
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Jedburgh_Ops

    Tank Hunter

    Gdy się chce prowadzić taką działalność, jak Kłanino, to nie wolno zapominać, jakiego narodu i państwa jest się synem. A Kłanino niestety zapomniało. Tu nie Wielka Brytania i nie Szwajcaria z gigantyczną wielowiekową kulturą prawną. Tu kultura prawna jest zerowa, jej tradycje także zerowe, aparatem urzędniczym rządzi wyłącznie pycha, arogancja, niekompetencja i „spychologia”, a czasami wręcz złośliwość, żeby „prywaciarz” przypadkiem nie miał za dobrze. Do takiej działalności, jaką prowadzi Kłanino, nie wolno brać takich śmieciowych dokumentów, jaki obecnie doprowadził do omawianej sytuacji. Bo ten dokument to śmieć. On brzmi tak, jak gdyby ktoś dostał dokument ze zgodą na wzięcie pożyczki, tylko ten dokument ani słowem nie wspominałby tego, kto tę pożyczkę ma spłacać. Dokument na wydobycie szczątków Pantery w Jasienicy zabezpiecza jedynie na wypadek przyjazdu policji na miejsce wykopaliska i jej interwencji. Przed niczym więcej ten dokument wysmażony w typowo polskim stylu „na odwal się” nie zabezpiecza. W tym właśnie miejscu zacne i fajne Kłanino zapomniało, synami jakiego jest narodu i państwa. Ten dokument jest porażająco śmieciowy poprzez to, że brak w nim jakiegokolwiek postanowienia o tym, co dalej ma się dziać z wykopaliskiem, do kogo ono będzie należało i jaka ma być dozwolona skala wykorzystania tego wykopaliska w ramach pożytku publicznego. A teraz „dzięki” temu jest pasztet, jaki jest. Ten śmieciowy dokument jest niczym innym, jak zaproszeniem do zabawy w rodzaju „co kto wymyśli to jego”. Aparat państwa ma nieograniczone pole do interpretacji tego dokumentu i do tępienia kłanińskiego muzeum. Od aparatu rakotwórczego dla obywatela polskiego państwa nie wolno brać takich pseudodokumentów, które niewiele mówią, za to są generatorem olbrzymich i rozłożonych na lata problemów. O tym niestety Kłanino zapomniało.
  2. Jedburgh_Ops

    Tank Hunter

    Batalia prawników będzie toczyła się o to, co to znaczy „planowane wydobycie”? Mistrzem precyzji konserwator nie był wydając poniższy dokument. Jest on napisany niechlujnie, na bazie gotowca i bez zagłębiania się w szczegóły, a to one w tym przypadku są najważniejsze. Wygląda na to, że nie ma ani słowa o tym, kto po „planowanym wydobyciu” ma być dysponentem wydobytej rzeczy, jak również ani słowa o prawach dysponenta do wykorzystania wydobytej rzeczy w procesie odbudowy historycznego pojazdu. Na logikę, albo jak kto woli w domyśle, wygląda na to, że „wydobywca”, czyli Kłanino, powinien być dysponentem, ale w państwie PiS logika nie znajduje zastosowania, więc pokazany przez Mateusza Delinga dokument będzie teraz przedmiotem dowolnej interpretacji aparatu państwa. Dla kłanińskiego muzeum wielka nauczka na przyszłość - nie brać takich nieprecyzyjnych dokumentów „jak leci”, tylko precyzyjnie uzgadniać treść dokumentu przed jego wystawieniem, aby nie było nawet najmniejszego poletka na czyjeś subiektywne interpretacje. Nie może być tak, że ma się kwit na „planowane wydobycie”, a po wydobyciu nie wiadomo, do kogo ma należeć wydobyta rzecz i jakie są prawa dysponenta do dalszego przetwarzania wydobytej rzeczy.
  3. Piękne zdjęcie! Kolejny raz widać bardzo cenioną w Polsce przedwojennej i powojennej niemiecką pomiarową dyszę kombinowaną Askania Ldü 41.
  4. Jedburgh_Ops

    Tank Hunter

    Panie Mateuszu, zespół adwokatów, jaki zorganizowałem, jest do dyspozycji.
  5. Jedburgh_Ops

    Tank Hunter

  6. Jedburgh_Ops

    Tank Hunter

    Wydobył z rzeki i przywłaszczył części czołgu. Grozi mu osiem lat więzienia Ciężki kawałek chleba wybrał sobie Pan Mateusz zważywszy miejsce jego zamieszkania i obywatelstwo. Zawsze to będę mówił (i pisałem o tym w tym wątku wcześniej) - jak zakładać muzeum militariów w Polsce to wyłącznie z zasobami w stu procentach pochodzącymi z legalnych zakupów możliwych do udowodnienia. Takie jest moje muzeum militariów amerykańskich. Oczywiście widać w filmach Tank Huntera, że Kłanino w olbrzymiej (a chyba raczej w głównej) mierze bazuje na zakupach, ale mimo wszystko, gdy się żyje w chorym państwie to lepiej nie dotykać się do wykrywacza i łopaty.
  7. Brejza pokazał wydatki podkomisji Macierewicza. Tyle kosztowało nas śledztwo w sprawie katastrofy w Smoleńsku 25 baniek na usłyszenie w pokładowym zapisie 190-decybelowego wybuchu bomby, który - co za złośliwiec - nie nagrał się. Agent wrogich Polsce sił Macierewicz (w PRL będący pod ochroną elitarnego Biura Studiów SB ściśle związanego z KGB) powinien te 25 baniek zwrócić do budżetu z własnej kieszeni, ewentualnie z pomocą córeczki, której też się dobrze wiedzie przy korycie PiS. A sekta PiSowskich prymitywów klaszcze i piszczy na dźwięk i widok tego agenta.
  8. Raczej powinno być „próba szczotki”. Uczniom-pilotom Instruktorzy zawsze doradzają (niebezpodstawnie), aby synchronizację ruchu nóg (ster kierunku) i rąk (lotki) na sterownicach do wykonania zakrętu ćwiczyć na kiju od szczotki. Na początek zaleca się, aby te ruchy wykonywać jednocześnie. Dopiero później już sam człowiek się przekonuje, że na większości stałopłatów, jeśli nie na wszystkich, zawsze lepiej o 0,5-1 sek. wcześniej wcisnąć pedał steru kierunku a dopiero po tym czasie kończyć zakręt lotkami. Ja przynajmniej tak wolę. Fajne zdjęcie
  9. Takafuro, No i oczywiście nie zapomnij o szczycie Twojej tegorocznej choinki bożonarodzeniowej. Mam wielką nadzieję, że nie zawiedziesz swojej partii i na szczycie choinki nie będzie lewacka gwiazda, jaką wszyscy Polacy mocowali w latach PRL, ale że na Twojej choince zgodnie z linią partii PiS i SS-mańskiego Frontu Narodowego będzie jakże bliski sercom wszystkich Polaków symbol poniższy. Frohe Weihnachten
  10. Takafuro, Ponieważ oficjalnie, rządowo i urzędowo partia PiS ma za sojusznika partię powołaną do życia przez członków Waffen-SS (jak wspomniano powyżej), a szefowa tej partii (mimo że jest nikim, osobą prywatną) jest przez PiS podejmowana zgodnie z honorami protokołu dyplomatycznego to mam nadzieję, że nie zawiedziesz swojej partii PiS i z Twoją tegoroczną choinką bożonarodzeniową będzie alles in Ordnung. Mam dla Ciebie bardzo dobrą wiadomość. Rynek jest przygotowany na strategiczny i już istniejący sojusz PiS z nazistowskim – założonym przez SS-manów – Frontem Narodowym. Choineczkę będziesz miał na narodowosocjalistycznym wypasie. Gott mit uns, takafuro
  11. Jakie życie jest piękne, gdy można komuś złośliwie, prymitywnie, z tępej głupoty dopierniczyć, a zarazem nie ma się zielonego pojęcia, o czym się pisze, nieprawdaż? Nie musisz potwierdzać, jakie życie jest wtedy piękne, bo wszyscy to u Ciebie widzą na tym forum. Nie masz najmniejszego pojęcia, co wypisujesz. Autentyczność e-maili Dworczyka – i całych ciągów logicznych z nich wypływających w ramach korespondencji „Do Wiadomości” – potwierdziła oficjalnie i pod personaliami cała wierchuszka nomenklatury PiS oraz jej kumple – Jarosław Kaczyński, Patryk Jaki, Jacek Sasin, Wojciech Myślecki, Krzysztof Skórzyński. Co jeszcze będziesz podważał pisowcu? Może to, że francuski Front Narodowy (strategiczny przyjaciel Kaczyńskiego) to nie partia założona przez „kombatantów” Waffen-SS? Ucz się, to się dowiesz, jak SS-mani zgrupowani wokół SS-mana Pierre'a Bousqueta zakładali i współzakładali obecny neonazistowski Front Narodowy, do którego ślini się teraz PiS. A może będziesz pisowcu podważał schizofrenię Kaczyńskiego? Od tego są wprawdzie specjaliści i oni by mu pomogli, ale to nie znaczy, że normalna część społeczeństwa będzie się nabierała na wyjątkowo wredne psychomanipulacje Kaczyńskiego dla idiotów, że z jednej strony apoteoza Powstania Warszawskiego i mamusi oraz oszustwo, że mamusia rzekomo „walczyła w Powstaniu Warszawskim”, podczas gdy całe PW przesiedziała w Starachowicach, a z drugiej strony, na przekór „bohaterskiej” mamusi i w ogóle bogoojczyźnianego mitu PW bratanie się teraz z neonazistowską francuską partią założoną przez Waffen-SSmanów, z których być może niejeden pacyfikował Powstanie Warszawskie. To są zjawiska w sam raz dla troglodyterki PiS, co to szczytem dobrostanu dla niej jest, aby tylko wieczorem była flaszka, sucha krakowska i jakiś mecz piłki kopanej z podobną troglodyterką na trybunach.
  12. Marine Le Pen - strategiczna partnerka J. Kaczyńskiego. Szefowa francuskiego Frontu Narodowego, partyjki założonej przez ochotników do Waffen-SS. Czy można się dziwić, że Waffen-SS tak silnie wkroczyło do plugawej, antysemickiej i antypolskiej polityki PiS? Wszak pisowski minister Dworczyk rozkazał kierowanie się przez PiS mottem Waffen-SS „Meine Ehre heißt Treue”. Sieg heil panie Kaczyński.
  13. Z pogrzebu jeszcze nikt się nie zaśmiał, buraku. Z heroicznej Bitwy o Krzesło Lecha Kaczyńskiego i z innych jego „dokonań” nikt nie zabroni się śmiać. Buraku.
  14. Korea Północna. Mieszkańcy nie mogą się śmiać ani pić alkoholu. No to - ku chwale ojczyzny - pół drogi do Korei Północnej już pokonaliśmy, bo u nas też nie wolno się śmiać.
  15. Znaczy tego trzeciego, który był w 36. SPLT? Spox - ufoszczaki po 70 latach oddały pięć Avengerów z załogami to i naszych oddadzą.
  16. Kolejny artysta kabaretowy w stand-upie smoleńskim. Powinien opublikować następny artykuł naukawy, tym razem z dziedziny akustyki. Ludzkie rozmowy to poziom 40-50 dB. I one w smoleńskim Tupolewie nagrały się do ostatniego ułamka sekundy przed zderzeniem z ziemią. Wybuch bomby to rząd 170-190 dB i patrzcie państwo... nie nagrał się panu doktorowi habilitowanemu.
  17. Kliniska. Najtrudniejszy polski DOL. Piloci go nie lubią, inni się go boją, tak czy inaczej DOL nielubiany, ale świetny z taktycznego punktu widzenia, bo jako DOL bardzo dobrze chroniący sprzęt latający, ale dlaczego to już nie będę opisywał. DOL bardzo trudny. Niejednego widziałem odchodzącego na drugi krąg, albo mającego tarapaty na dobiegu. Wręcz robiłem (legalnie) zdjęcia tych tarapatów i mam je do dziś (legalnie). DOL w stylu bardzo trudnych szwedzkich DOL-i. Z pewnych przyczyn wątpię, aby przy dokładności ruskich systemów nawigacyjnych takie np. Kalibry trafiły w ten DOL. I bardzo dobrze, o to przecież chodzi. Takich DOL-i Polsce trzeba, tylko że sprawę tę dawno zarżnięto, bo od (jeśli dobrze liczę) 1994 r. już się DOL-i nie ćwiczy, a w każdym razie nie na DOL-ach. Jeśli się ćwiczy, to może MON robi to po cichu i się nie przyznaje, ponieważ jest jedno takie lotnisko w Polsce, gdzie zawsze z pewnych względów ćwiczono DOL-e zanim wypuszczało się pilotów na te DOL-e prawdziwe. Na tym lotnisku w pewnym sensie nadawano pilotom wstępne uprawnienia do lądowania na DOL-ach prawdziwych. Ale nie wiem, czy to nadal tak działa. Ponieważ miałem szczegółowo wytłumaczone, dlaczego DOL Kliniska jest taki trudny to nie dziwię się, że piloci go nie lubią mając pewne obawy o dobre lądowanie na nim. Też bym się go obawiał, bo tu można się spodziewać różnych numerów, a im lżejszy samolot tym gorzej. I jak raz wojskowość nie ma nic do tego. Czy to samolot wojskowy, czy to cywilny, bez znaczenia, każdy miałby stres, żeby tam dobrze wylądować, bo taka jest z kilku przyczyn specyfika tego DOL-u. Tylko An-26 spokojnie tam lądował i śmigłowce. Z myśliwcami nie musi, ale może być inaczej. Temat definitywnie kończę, bo to kompletnie inna bajka, niż ten wątek forum.
  18. Wiesz, ilu świrów od 1985 r. wciąż „bada” wypadek amerykańskiego cywilnego DC-8, który rozbił się, gdy przewoził żołnierzy 101. DPD US Army? Wiesz ilu foliarzy to bada i ile jest teorii spiskowych na ten temat?
  19. Jak najbardziej.
  20. Tak, wiem. Dochnal nazywał Polskę Badziewolandem. To tylko kwestia czasu kiedy w Badziewolandzie będzie następny wypadek polskiego śmigłowca lub samolotu z VIPami.
  21. Prosisz mnie o odpowiedź, więc odpowiadam. Na wstępie tylko zaznaczę, że ja tutaj niczego nie „uważam” w tej sprawie, jak napisałeś, bo tutaj nie ma czego „uważać”, ponieważ jest to sytuacja zero-jedynkowa bez najmniejszego poletka na czyjeś subiektywne opinie. Tutaj wręcz nie wolno niczego „uważać”, bo to jest jasna, klarowna, przejrzysta sytuacja organizacyjna i prawna. Prawem Lotniczym zajmuję się od 17. roku życia – gdy po raz pierwszy zdałem egzamin państwowy z tego prawa – poprzez lata następne, aż do dziś. Tak więc ja tutaj niczego nie „uważam”. Prawo Lotnicze jest takim samym prawem, jak każde inne, i tak samo jest przymus przestrzegania Prawa Lotniczego, jak każdego innego prawa. Z Prawem Lotniczym się nie dyskutuje, tak jak nie dyskutuje się z udowodnionymi na sto procent faktami. A fakty są takie, że za wypadek w Smoleńsku w stu procentach odpowiada organizacja przestępcza, która stanowiła część 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Pierwszą częścią tej organizacji przestępczej w 36. specpułku byli oficerowie z uprawnieniami instruktorskimi upoważnieni do nadawania określonych uprawnień członkom załóg lotniczych pułku, którzy to oficerowie-instruktorzy fałszowali pilotom uprawnienia do latania w zdefiniowanych przez prawo warunkach i procedurach. Drugą część organizacji przestępczej w 36. specpułku stanowili członkowie personelu latającego przyjmujący od przestępców z grupy pierwszej uprawnienia lotnicze im nienależne, ponieważ nie przechodzili żadnych szkoleń ani egzaminów, o jakich mówiły sfałszowane uprawnienia. Tym sposobem spośród 4 członków załogi Tupolewa spod Smoleńska aż 3 nie miało uprawnień do wykonania tego lotu, bo mieli je i nieaktualne, i sfałszowane. Informację o tym znajdziesz wszędzie w necie, w tym oczywiście w raporcie rządowym. Tylko technik pokładowy miał prawo zasiąść w swoim fotelu podczas lotu do Smoleńska. Reszta, czyli I pilot, II pilot i nawigator byli przestępcami nie mającymi prawa usiąść za sterami tego samolotu. W raporcie rządowym, który Ci podlinkowałem jest sformułowanie „Kontrola Techniki Pilotażu”, czyli w mojej branży po prostu KTP. Poczytaj sobie w tym raporcie, jaką KTP mieli (tzn. nie mieli) obaj piloci Tupolewa. Standardowo KTP zdaje się raz na rok, albo częściej, jeśli pilotowi dochodzą jakieś nowe uprawnienia. Jest to normalny egzamin państwowy o randze najwyższej. Wiesz, co ja – pilot cywilny – miałbym za fakt, gdybym bez aktualnej KTP wsiadł choćby do szybowca i wystartował? Nie dość, że dożywotnio straciłbym jakiekolwiek uprawnienia do pilotowania czegokolwiek, to jeszcze miałbym wytoczoną sprawę z Kodeksu Karnego, Art. 174, § 1 (Kto sprowadza bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8). Obaj piloci Tupolewa i nawigator to przestępcy. Gdyby przeżyli tę katastrofę wówczas byliby sądzeni z Kodeksu Karnego, Art. 173, § 1 (Kto sprowadza katastrofę w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10) oraz § 3 (Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12). Dla cywilów (podkreślam – tylko dla cywilów) nie da się zrozumieć tych ludzi w żadnej logicznej i etycznej kategorii, ponieważ w sposób przestępczy zgodzili się wykonywać obowiązki załogi lotniczej bez stosownych kwalifikacji, egzaminów i uprawnień mając tym samym za nic bezpieczeństwo przewożonych ludzi, ale także swoje. Dlaczego nastąpił u nich zanik instynktu samozachowawczego to już pytaj o to psychologów wojskowych. Ja odpowiedź bardzo dobrze znam, bo od 17. roku życia przez dekady miałem do czynienia z ludźmi polskich wojsk lotniczych i znam doskonale mentalność tej grupy zawodowej. Takie rzeczy są możliwe tylko w Polsce. Angela Merkel przez warunki pogodowe miała zniweczoną niejedną ważną wizytę rządową, bo ona dobrze wiedziała, że na pokładzie samolotu vipowskiego Luftwaffe jest nikim. Drugim po bogu jest wyłącznie dowódca samolotu i to on zawsze wychodził do Merkel z oświadczeniem, że nie wylądują tu, gdzie mieli, ale muszą wylądować setki kilometrów dalej, ponieważ warunki atmosferyczne przekraczają możliwości zarówno awioniki samolotu, jak i nawigacyjnego wyposażenia lotniska. Merkel nigdy nawet nie zbliżyła się do kabiny pilotów, aby o coś zapytać, czy poprosić. W normalnych państwach VIP na pokładzie wojskowego samolotu vipowskiego jest tylko workiem, któremu się oświadcza, co się wydarzy, albo co się nie wydarzy, i VIP musi tego grzecznie słuchać i akceptować to, a nie żeby zaczął rządzić pilotem-dowódcą. Na pokładzie samolotu VIP jest nikim, tylko balastem. Prezydentem, premierem, królem może sobie być 1 cm za drzwiami samolotu, ale nie w nim. Identycznie działa to w USA, UE i we wszystkich innych cywilizowanych krajach. Polska krajem takim nie jest. W Polsce lotnicze przewozy VIPów to jest standard relacji fornala z parobkiem plus furmanka. Fornal drze mordę z rozkazami do parobka trzymającego lejce, co ma się dziać w danej fazie jazdy furmanki. Nie wyciągnięto wniosków z katastrofy CASY z VIPami, nie wyciągnięto wniosków z katastrofy smoleńskiej z VIPami. Zawsze jest fornal drący mordę do parobka, jak ma wyglądać lot i lądowanie. Po raz kolejny system relacji fornal-parobek miał miejsce w locie prezydenta Dudy w roku 2020, a sprawie ukręcono łeb. Tutaj nigdy nic się nie zmieni. Tutaj w lotach z VIPami zawsze będzie obowiązywało sakramentalne „jakoś to będzie” i „zmieścisz się, śmiało!”. Polski trep wysysa to z homosovieticusowskim mlekiem. Osobiście znam najlepszych polskich vipowskich wojskowych pilotów śmigłowcowych, którzy zawsze wozili po Polsce prezydentów, premierów, papieża i całą wierchuszkę Układu Warszawskiego. Ci ludzie całe zawodowe życie byli zmuszani za sterami do łamania przepisów lotniczych i do ryzykownych lądowań w najróżniejszych miejscach do tego nieprzeznaczonych. Polski trep, a już szczególnie, gdy dostaje pierwszą, drugą, trzecią gwiazdkę generalską ma to we krwi i mieć będzie po wsze czasy. Dla nich pilot-dowódca statku powietrznego to parobek, który ma słuchać rozkazów, podczas gdy generał przewożony samolotem jest na czas lotu tak samo nikim, jak ww. kanclerz Merkel i inne światowe głowy państw. Zapytałeś mnie powyżej także: „Czy uważasz, że załoga legalnie posiadająca takie papiery byłaby realnie o tyle lepsza, że mogłaby 10.IV zachować się lepiej?” Odpowiadam: Mimo przestępczości części 36. specpułku i 3/4 załogi Tupolewa to ten lot do Smoleńska zakończyłby się takim samym finałem, jakim się zakończył, nawet gdyby te 3/4 załogi nie było przestępcami i miałoby papiery w porządku. Żadne papiery nic by nie dały, skoro dowódca samolotu to mięczak nie potrafiący zamknąć kabiny, nie wpuszczać do niej nikogo i nie potrafiący – jako jedyny na pokładzie decydent z mocy prawa – zgodnie z prawem oświadczyć, jaką podjął decyzję co do lądowania i gdzie ono się odbędzie. Nieumiejętność zrobienia tego to też jest kolejne przestępstwo, bo do tego nie potrzeba żadnych wstemplowanych w dziennik pilota uprawnień. Dowódca statku powietrznego pozwalający pomiatać sobą w sensie decyzyjnym też jest przestępcą. Lot do Smoleńska (nawet z w pełni legalnymi papierami załogi) byłby do pewnego stopnia (ale podkreślam – tylko do pewnego stopnia) kopią katastrofy amerykańskiego wojskowego Boeinga 737 (CT-43A), który w 1996 r. zderzył się z górą w Chorwacji wioząc na pokładzie amerykańską delegację rządową na czele z sekretarzem handlu. W tym locie także miało miejsce złe dowodzenie, błędy pilota i zła procedura podchodzenia do lądowania na przyrządy. Podobieństwo do Smoleńska znaczne, mimo że kultura latania vipowskiego w USAF jest niedościgniona dla Polaków. Tylko że wiesz co? Amerykanom taka wpadka, żeby lot o statusie rządowym zakończył się katastrofą przydarzył się w tej Chorwacji po raz pierwszy od 53 lat. Wcześniej ostatni taki przypadek mieli w roku 1943, gdy spadł im samolot z VIPami US Army i FBI. A w Polsce mamy ciąg: ● 2003 – katastrofa śmigłowca premiera Millera ● 2008 – katastrofa CASY ● 2010 – katastrofa Smoleńska ● 2020 – afera z lotem prezydenta Dudy bez kontroli obszaru powietrznego (łeb afery ukręcony) Nikt nie wskaże najbardziej upadłego państwa Afryki lub innego kontynentu o tej skali kompromitacji w przewozach lotniczych członków aparatu państwa. Polska dzierży tutaj ośmieszający nas rekord świata, którego nikt nigdy nie pobije, bo to jest niemożliwe. Na koniec coś Ci jeszcze powiem. Jak wspomniałem, przez dekady – będąc cywilem – to jednak przez różne zbiegi okoliczności miałem mniej lub bardziej ścisłe związki z ludźmi polskiego lotnictwa wojskowego. Bywałem też na ćwiczeniach DOL, w tym także tych najtrudniejszych na DOL-u prawie ekstremalnym. I to właśnie tam piloci nauczyli mnie najmądrzejszej lotniczej sentencji, jaką poznałem – „Pilotów starych i odważnych nie ma. Są tylko piloci starzy i mądrzy”. I to jest idealne podsumowanie katastrofy smoleńskiej. Kpt. Arkadiusz Protasiuk zderzył się w Smoleńsku nie tylko z ziemią, ale przede wszystkim z powyższym porzekadłem. Bo zderzył się z nim i przed samym lotem, i dużo wcześniej.
  22. Uuuuuaaaaa, jak nic ustawa wpadnie do pomidorówki i zatonie. No chyba, że kluski wydobędą ją na powierzchnię.
  23. Jedburgh_Ops

    Tank Hunter

    Dzisiejszy odcinek, screenshot z niego i moje pytanie do znawców starych narzędzi. Pytanie: Czy ktoś wie, czy te małe imadełka ręczne (czerwona strzałka) to był jakiś wynalazek ogólnoświatowy, europejski, czy szkopski-przedwojenny? Zawsze mnie te imadełka lekko fascynowały, bo to jednak trzeba trochę ruszyć głową, żeby odpowiednio dobrać i stolerować gwintownik oraz narzynkę, aby śruba motylkowa pracowała na łukowato wygiętym gwintowanym trzpieniu. Polska tuż po wojnie uruchomiła produkcję takich ręcznych imadełek - nazywały się PJFa - o różnym rozstawie szczęk. Ja mam takie bardzo stare PJFa 32, z tego co widzę bardzo rzadkie, bo dominują (jeśli już to w ogóle jest z zasobów tuż powojennych) rozstawy od 40 mm w górę. A więc czy ktoś wie, czy w przedwojennej Polsce też były takie małe ręczne imadełka, czy PRL skopiował to z narzędzi drugowojennych Übermenschów?
  24. W tym akurat przypadku nie całkiem tak jest. Wojsko nie olało pracy prokuratorów i rozpędziło na cztery wiatry oszukańczy 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego wraz z fałszerzami uprawnień załogi, która spowodowała wypadek w Smoleńsku nie mając uprawnień do wykonania tego lotu, bo mając je właśnie sfałszowane.
  25. Niesamowite i niezmiernie rzadkie. Dobrze, że jest z tego nie tylko to zdjęcie, ale także film (w Twoim następnym poście), bo na podstawie tylko zdjęcia można by pomyśleć, że pilot przekroczył warunki użytkowania samolotu i za ostro wyrwał w górę, czego nie wytrzymał dźwigar. Ale film pokazuje, że tak nie było, bo wznosił się łagodnie. Ktoś tym samolotem musiał jednak szaleć przez lata, żeby doprowadzić do takiego zmęczeniowego złamania dźwigara przy normalnym wznoszeniu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie