Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    9 911
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Piloci to co innego, bo to elita. Piloci zawsze są w najwyższej cenie do wrogiej propagandy. Pojmani wrodzy piloci to zawsze asy w grze. Co robiła arabska dzicz z pojmanymi np. RAFowcami Adrianem J. Nicholem i Johnem Petersem? Najpierw katowanie, a potem za łeb i przed kamerę telewizyjną i dawaj zmuszać ich do potępiania własnego rządu i całego bandyckiego Zachodu, bo jak nie to wracamy do piwnicy-katowni. Ktoś ma wątpliwości, że ruskie bydło nie zastosowałoby ww. metod Husajna, gdyby tak dorwali zachodniego pilota z zestrzelonego ukraińskiego samolotu? To tylko temu niedojrzałemu youtubowemu dziecku OSINTu od czołgów tak się wydaje, bo gdy torturowano Nichola i Petersa to owo dziecko miało 5 lat. Nie zastanawia mnie. Raczej oficjalnie wiadomo, że wszystkie kraje NATO graniczące z Rosją i Ukrainą są centrami szkoleniowymi dla ukraińskich sił zbrojnych. Mówi się o tym dość otwarcie w polskich mediach i to ustami polskich pułkowników i generałów.
  2. Chyba wszyscy tutaj mamy świadomość, jakim niewyobrażalnie gigantycznym prezentem dla Kremla byłoby zestrzelenie ukraińskiego samolotu z pilotem nie mówiącym ani słowa po ukraińsku za to mającym ukraińską legitymację wojskową i ukraiński nieśmiertelnik na szyi. Pożywka dla dziczy na długie miesiące, jeśli nie kwartały. Kotkow zaraz by wszedł na mównicę i miał swoje performance; nawalona Zacharowa orgazmów by dostawała omawiając atak faszystów Zachodu na bogobojną Rosję itd., itp. Dlatego to niedojrzałe dziecko Youtuba od pół roku ogłaszające, że już, już, już za chwilę Ukraińcy dostaną F-16, a tak w ogóle to być może szykuje się grupa pilotów NATO ukraińskiego pochodzenia, którzy dostaną drugie obywatelstwo i ruszą w tych F-16 do walki z ruskimi chyba stuknęło się w głowę o lufę Leoparda, bo to dziecko w czołgach się specjalizuje, nie w lotnictwie i nie w wyobraźni o konsekwencjach politycznych różnych posunięć wojskowych.
  3. Tak jest. Szczególnie jedno polskie dziecko youtuba, które wypłynęło na tej wojnie, rzuciło etatową robotę i zajęło się autopromocją swojej osoby, już prawie sformowało lotniczy korpus ochotniczy na Ukrainę według niegdysiejszej koncepcji Flying Tigers. Ileż on już razy promuje tezę, że zachodni piloci ukraińskiego pochodzenia dostaną drugi paszport, ukraiński, i że wsiądą w F-16 i będą walczyli z ruskimi za ojczyznę swoich dziadów czy pradziadów.
  4. Ale co to jest za afera? No bądźmy poważni. Prawdziwa afera to były ośmiorniczki za 99 zł. To są dopiero afery mające moc zmiatania rządu PO-PSL.
  5. Orban chce zmian granic? "Jego dementi jest niewiarygodne. Powstała nowa mapa Węgier" Prowadzimy tutaj Poczet Pacjentów. Kandydatura nie do pominięcia.
  6. Bym se zakładnął, ale tam nikt niczego mądrego nie napisze, ze mną włącznie, bo nie ma na podstawie czego. A jako ojciec-założyciel wątku musiałbym chyba zaprzestać pracy i cały czas poświęcać na prostowanie głupot wygadywanych przez te youtubowe osintowe misie z okienka i wypisywanych przez dziennikarzy innych mediów. Dla tych ludzi szkolnictwo lotnicze to kompletna abstrakcja, a tytuły inżynierów-pilotów wojskowych biorą się z bazaru, tak jak MBA kupowane w szkółce PiS po trzech miesiącach. Dla tych ludzi nie istnieje żadna medycyna lotnicza i instytut medycyny lotniczej selekcjonujący kandydatów do wojskowego szkolenia lotniczego; dla tych ludzi nie istnieje czas studiów w akademii sił powietrznych. Gdyby wierzyć w te wszystkie ploteczki pociesznych osintowców z YT, wypowiadane takim protekcjonalnym tonem dla maluczkich, iż „ptaszki ćwierkają, że…” to ukraińscy piloci szkolą się już od dawna na Mirage’ach 2000, F-15, F-16 i A-10. Ci ludzie w ogóle nie mają włączonego jakiegokolwiek lotniczego myślenia, wiedzy i wyobraźni. Gdyby te wszystkie głupoty tych misiów z osintowego okienka miały być prawdziwe to Ukraina musiałaby mieć przed 24 lutego 2022 grube setki nadmiarowych pilotów tylko czekających na wyjazdy zagraniczne w celu szkolenia się na czterech wspomnianych typach samolotów. Albo nagle po 24 lutego przez pół roku nadano na Ukrainie setki tytułów inżynierów-pilotów ludziom, którzy 25 lutego zgłosili się ochotniczo do systemu szkolnictwa lotniczego. No bo od pół roku przecież ci ludzie latają już czterema typami zachodnich samolotów bojowych. Szkolnictwo lotnicze jest najciekawszą dziedziną lotnictwa, bo tam zawsze najwięcej się dzieje, najwięcej jest inicjatyw, innowacyjności, a także najwięcej jest różnego rodzaju zagrożeń i metod ich eliminacji. Dlatego nie można sobie z tej dziedziny lotnictwa robić kompletnych jaj, jak ma to miejsce u tych misiów z osintowego okienka youtubowego i innych takich „fachowców” z mediów. Z powodzeniem można zakładać, że zginęło już co najmniej 15-20 proc. ukraińskich pilotów odrzutowych samolotów bojowych. Reszta, jaka została, musi być na Ukrainie i walczyć i jeszcze muszą mieć zmienników. Prawidłowa proporcja w cywilizowanych siłach powietrznych to dwóch pilotów na jeden samolot (w Polsce proporcja poza zasięgiem możliwości) i wątpić należy, że Ukraina jest zdolna do utrzymania takiego parametru. Ukraińska infrastruktura lotniskowa i ogólnie sił powietrznych zniszczona. Część kadry instruktorskiej akademii sił powietrznych Ukrainy na pewno walczy, a w każdym razie podratowuje stany osobowe po młodszych pilotach już poległych. Cała część dydaktyczna do kształcenia i szkolenia studentów-pilotów na pewno jest kompletnie zdezorganizowana, a może i uszkodzona w jakiejś części. Walczą także (jak widać na filmikach) ukraińskie samoloty szkolno-bojowe L-39M1, więc nawet samolotów do nauki pilotażu tam brakuje. Normalne wojskowe szkolnictwo lotnicze leży na łopatkach na Ukrainie. No więc skąd nagle te rzekome nieprzebrane tabuny ukraińskich pilotów kształconych i szkolonych do statusu „combat ready”, którzy wg osintowych dzieci internetu jakoby latają już od pół roku na Mirage’ach 2000, F-15, F-16, A-10? Co, Ukraina wysłała w świat pierwszo-, drugo-, trzecio-, czwartorocznych studentów swojej akademii sił powietrznych sprzed 24 lutego 2022, żeby w pół roku na mocy jakiegoś cudu nadać im gdzieś tytuły inżynierów-pilotów i w prezencie na dokładkę status „combat ready”, gdy pilot „combat ready” to jest kapitan, ewentualnie późny porucznik przed awansem kapitańskim? Zabitych pilotów Ukrainie ubywa, a samolotów nie ubywa, bo samolotowe i śmigłowcowe donacje trwają i pilotów Ukraina potrzebuje tu i teraz, u siebie, więc skąd się biorą – według mediów i osintowych dzieci internetu – te mityczne setki pilotów uczące się na dwóch kontynentach walczyć w zachodnich samolotach bojowych? Dlatego ziomuś nie założę wątku o ukraińskim szkolnictwie lotniczym czasu wojny od 24 lutego 2022, mimo że on jest wybitnie fascynujący i wyjątkowo tajemniczy. Nie założę, bo po pierwsze nic wiarygodnego o tym nie wiadomo; po drugie nie mam czasu na użeranie się z głupotami osintowych dzieci internetu, albo takich kanapowych lotniczych wojowników klawiatury z portalu Defence 24, jak ten, który twierdzi, że dla pilota to jest olbrzymi problem przejść z samolotu z przyrządami wyskalowanymi w systemie metrycznym na samolot z przyrządami wyskalowanymi w anglosaskim systemie miar. Skąd się tacy głupcy biorą i jeszcze mają robotę dziennikarza w medium wojskowym? W byłych demoludach codziennie latają tysiące pilotów i instruktorów-pilotów, którzy w tygodniu roboczym latają wszystkim, co się da z przyrządami wyskalowanymi w obu wspomnianych systemach miar. Mogę takiego głupka poznać ze słowackim pilotem (weteranem z Afganistanu), który ma swoją dużą firmę lotniczą na Słowacji i jest pilotem szybowcowym, motoszybowcowym, samolotowym i śmigłowcowym, często bywającym w Polsce. Zrobił kiedyś ze mną autorotację w Hughesie 269 (z tymi „strasznymi” anglosaskimi przyrządami), a po lądowaniu wsiadł do Zlina (z naszymi „ukochanymi” metrycznymi przyrządami) i gdzieś poleciał. Gość lata kompletnie wszystkim z całego świata bez względu na to, jakie to coś ma przyrządy, czy anglosaskie, czy metryczne. Tacy sami piloci są w Polsce i we wszystkich demoludach. A dureń z portalu Defence 24 kreuje problem, jaka to jest masakra, gdy trzeba się przesiąść z wysokościomierza wyskalowanego w metrach na wysokościomierz wyskalowany w stopach. Dlatego wątku o wojskowym szkolnictwie lotniczym na Ukrainie czasu wojny nie będzie, chyba że zaczną się ukazywać jakieś pierwsze wiarygodne informacje na taki temat to wówczas można pomyśleć o tym.
  7. Czyli orzeł będzie Twój. No cóż, zobaczymy
  8. Indeks Nędzy dla Polski osiągnął najwyższą wartość od 17 lat A pisowcy się cieszą.
  9. Tak to jest, jak się mieszka w posiadłości i pałacu Montaż Spiec Banku (czyli KGBowskiej mafii sołncewskiej) otrzymanych prawie za friko i jest się kompletnie oderwanym od rzeczywistości. Wtedy masło jest po 2,80. A pisowska nędza i tak głosuje na coś takiego.
  10. https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,29450739,rosyjskie-cwiczenia-w-obwodzie-kaliningradzkim-uderzenia-bombowe.html#s=BoxOpImg5
  11. „Teledysk” z 8 lutego. Dziś 9 lutego. Najpóźniej jutro ta panna nie robi u obajtka. Jeśli to nie performance'owy fejk ten filmik. Ale i tak dobry.
  12. To się nazywają towarzysze broni. Ani nie spojrzą na kumpla, czy żyje i jest do odratowania. Ile setek jest takich filmów...
  13. Od dawna marzy mi się tu podwątek akademii sił powietrznych Ukrainy, jak ona funkcjonuje od wybuchu wojny, jak szkoli, czy szkoli, czy w ogóle istnieje, czy jest zbombardowana i jest rozparcelowana po zaprzyjaźnionych państwach, czy nie itp. To jest kapitalny temat, ale Ukraina pilnuje się, żeby nic o tym nie mówić i oczywiście nie dziwota.
  14. To pacjent od zawsze, tylko w minionych dekadach ciut lepiej się z tym krył, ale pacjenci są w tym mistrzami.
  15. KORYTO+ Świnie żrą ino koryto trzeszczy, aby tylko zdążyć nachapać się przed jesienią. Ponad 6,7 mln zł zarobionych nielegalnie przez zarząd Orlenu, z czego 991 tys. przypada na obajtka.
  16. Zapewnienie nr...?
  17. Kowboje, jak tak dalej będą się ociągali ze swoimi samolotami, to stracą niezły przyszły rynek. A Francuzi i Brytyjczycy głupi nie są...
  18. Gdy zobaczyłem, jak się te bomby robi, to... oniemiałem. To jest, kużwa, poziom technologiczny wieku pary.
  19. Politolodzy coraz częściej mówią, że ponoć jest szykowany projekt nowego NATO bez Węgier i Turcji.
  20. A racja, z rozpędu poleciało mi M4, bo różne tam wtedy były i działały.
  21. 66 procent respondentów uważa, że środki przeznaczone przez ministra edukacji Przemysława Czarnka na zakup nieruchomości przez fundacje bliskie Prawu i Sprawiedliwości powinny zostać im odebrane - wynika z sondażu Kantar
  22. W przypadku piss wysiadają wszystkie skale otwarte. Wobec piss należy stosować wyłącznie Brzytwę Hitchense'a - „To co ktoś przyjmuje jako prawdziwe bez dowodu, odrzucaj bez dowodu”.
  23. Cześć Speedy, jak obiecałem tak też rozpakowałem się tuż przed przeprowadzką i dokopałem się do moich zdjęć jednego z Su-22M4, jakie kiedyś fotografowałem, z 19 bombami, które wspomniałem we wcześniejszym poście (wtedy myliłem się o dwie bomby mniej). I znalazłem moje notatki na temat tego samolotu, czyli wiem, jakie miał zadanie i gdzie w jego trakcie przebywał, na jakich dystansach. Co przekłada się na informację, jaki mógłby być zasięg tego samolotu, gdyby był ukraińskim dronem/cruisem. Napisałeś: „No to jednak kłóci się trochę z tym co pisałeś poprzednio na temat maksymalizacji zasięgu. Taka kombinacja, kilkanaście aż bomb, oznacza bardzo duże opory aerodynamiczne i zajmuje węzły dla dodatkowych zbiorników. I w bardziej skomplikowany sposób trzeba by je okablować, żeby wybuchły jednocześnie”. O zasięgu to już decydowałby sobie ukraiński operator hipotetycznych polskich Su-22M4-dronów. Zachodzi tutaj olbrzymia elastyczność zasięgu w funkcji konfiguracji bomb. Su-22M4-dron z ładunkiem prawie 3 ton bomb jest w stanie spokojnie przelecieć 500 km (moje obliczenia masz poniżej). A to już jest szczyt marzeń Ukraińców, skoro żalą się, że nie mogą wydębić od Zachodu broni rakietowej o zasięgu do 300 km. Z kolei po zredukowaniu ładunku bomb do 1000 kg taki dron Su-22M4 mógłby przelecieć 1400 km (wg Wikipedii, jeśli to wiarygodne). Widać więc, że elastyczność zasięgowa jest olbrzymia, a ładunek bomb, jak dla Ukraińców, nadal jest bardzo duży (większy niż w cruise’ie Tomahawku!). Skoro oni robią sobie podczas tej wojny „cruise’y dla ubogich” z dronów Tu-141 i pakują w nie ładunek wybuchowy o masie 100 kg to od razu widać, że Su-22M4-dron to byłby jakiś kosmos dla Ukraińców. Co do metody jednoczesnej detonacji wszystkich np. 19 bomb, jakie wspomniałem – czy naprawdę trzeba by okablować 19 bomb, żeby przy uderzeniu Su-22M4-drona w cel wszystkie bomby wybuchły jednocześnie? Coś mi tu trochę nie gra – czy nie wystarczyłyby w tych bombach zapalniki uderzeniowe, które te bomby i tak mają? Zapalniki mogą też być inne, a nie wymagające okablowania – pracowałem kiedyś przez trzy lata przy doświadczalnych bombach dla Su-22M4, więc wiem, że jest jeszcze inna możliwość i też nie wymagająca innego okablowania, niż to już obecne w tym samolocie. Co do oporów aerodynamicznych – masz rację, ale to niczego nie zmienia. Su-22M4 latają z tymi prymitywnymi tęponosymi bombami od zawsze w wersji załogowej to i poleciałyby w wersji bezzałogowej. Napisałeś: BTW jak można podwiesić 7 bomb pod kadłubem? Kojarzę tylko rosyjskie belki 4- i 6-zamkowe. Czy to by były 2 belki 4-zamkowe z jedną bombą mniej? Poniżej masz ogólny layout uzbrojenia tego konkretnego samolotu, który wspomniałem. Teraz, gdy mam przed sobą zdjęcia tego samolotu, mogę doprecyzować typy i ilość bomb (wcześniej odrobinę się myliłem). Masz tu 7 OFABów 100-120 pod kadłubem; dwa OFABy 250-270 na wewnętrznych belkach podskrzydłowych i 10 OFABów 100-120 na zewnętrznych belkach podskrzydłowych. Razem 19 bomb o wagomiarach 7 × 136 kg + 2 × 266 kg + 10 × 136 kg = łącznie 2844 kg bomb. Poniżej masz to, co Cię bardzo zainteresowało, jak to możliwe, że pod kadłubem jest 7 bomb. Na pierwszym planie masz pięciopak OFABów 100-120, a za nimi jest dwupak OFABów 100-120. Poniżej 5 OFABów 100-120 na zewnętrznych belkach podskrzydłowych. Napisałeś: Jeżeli chodzi o zasięg Su-22M4, jaki sobie znalazłem to jest 1380 km z ładunkiem 1000 kg bomb na małej wysokości. Nie wiem niestety w tej chwili z jaką konfiguracją "paliwową". Ale to można powiedzmy potraktować jako jakiś taki wzorzec. Lot czegoś takiego na dużej wysokości z dużym prawdopodobieństwem zakończyłby się zestrzeleniem. Ruska OPL jest bardzo nierówna, jak pokazuje ta wojna – czasami nie do przebicia się przez nią, a czasami kompromitująca, jak przypadek sprzed paru dni, gdy ukraiński Tu-141 z ładunkiem wybuchowym 100 kg przeleciał nad Rosją 300 km zanim go zestrzelili. Na pewno najgęstsza i najdoskonalsza, jak na ruskie możliwości, jest OPL Mostu Kerczeńskiego, więc mimo że Su-22M4-dron bez problemu doleciałby tam to na 99 proc. zostałby zestrzelony. Masz rację, że lot nie tylko na dużej, ale i na średniej wysokości takiego drona raczej nie wchodzi w rachubę. W grę wchodzi tylko kosiak sterowany czymś à la TERPROM albo TERCOM, ale to oczywiście marzenie ściętej głowy, ponadto współczynnik koszt÷efekt wypadałby wtedy cienko. Teraz o zasięgu tego Su-22M4 z 19 ww. bombami o łącznej masie 2844 kg. Odtworzyłem wszystko na jego temat z moich notatek, bo po prostu byłem tam „na miejscu akcji”. Samolot z tymi 19 bombami miał za zadanie: wystartować z Powidza na poligon Nadarzyce (~165 km) i tam zrzucić towar spod kadłuba i skrzydeł • z Nadarzyc miał polecieć na DOL Września i tam wylądować (~145 km) • z DOL Września miał wrócić do Powidza (~65 km). Razem miał pokonać ~375 km z rezerwą paliwa. Łącznie z procedurami nadlotniskowymi i nad DOL (gdzie piloci czasami przechodzą na drugi krąg, bo nie wychodzi im podejście do lądowania) trzeba liczyć 400 km. Ale to nie wszystko, bo to przecież samolot załogowy, więc musiał mieć obowiązkową rezerwę paliwa. Dlatego gdyby ten Su-22M4 z 19 bombami o masie prawie 3 ton miałby być dronem to spokojnie mógłby dolecieć do celu na dystansie 500 km. Napisałeś: Na małej natomiast, jak się doczytałem, samolot miał specjalny system sterowania SAU-22M3 umożliwiający automatyczny lot z prędkością naddźwiękową na wysokości 50-100 m zgodnie z rzeźbą terenu. To oczywiście nie do Ciebie: Nie wierzę. Ha ha ha, wychodziłoby na to, że wschodnim ojcem konceptu „battlefield air interdiction” jest całkowicie analogowy Su-17M4 (czyli eksportowy Su-22M4) z jego „awioniką” lampowo-popychaczową i bez jakiegokolwiek radaru, oblatany cztery lata po klasycznym „interdictorze” Tornado IDS ucyfrowionym jak na tamte czasy maksymalnie i z radarem oraz inną awioniką do lotów NOE („koszących”). Kto chce może w to wierzyć – ja nie wierzę; to czysta propaganda, taka jak np. propaganda Torów, które kompromitują się obecnie na Ukrainie. F-15E, „interdictor” całkowicie cyfrowy, żeby zaledwie móc zacząć bezpiecznie latać na misje „interdiction” na wysokości 100 stóp (30 metrów) musiał dostać w radarze funkcję mappingu, a potem bardzo długo czekał na kolejną specjalną funkcję w radarze do wizualizacji i omijania linii energetycznych oraz innych przeszkód terenowych, ale jednak szczególnie tych słupów energetycznych. A Iwan na lampach, na paru dajnikach ciśnienia, bez radaru i bez mappingu rzekomo miałby popylać Su-17M4 kosiakiem na wysokości 50 m zgodnie z rzeźbą terenu. Kto chce, niech wierzy; ja nie. Znałem pułkownika O., który tak latał MiG-iem-21, aż pewnego razu wylądował nim w swojej bazie pogiętym od spodu i pomalowanym na zielono chlorofilem, natomiast drzewa pewnej polskiej puszczy miały przemodelowane wierzchołki. Złamał sobie tym bardzo dobrze zapowiadającą się karierę. Pistolet był z niego rewelacyjny i dziś byłby generałem co najmniej dwugwiazdkowym, ale wyszło, co wyszło. W Polsce nikt tak nie latał Su-22M4 na wysokości 50 m, nawet w PRL, gdy przestrzeń powietrzna była zawsze zmilitaryzowana i wojsko robiło wtedy w niej, co chciało, bo żeby sprawdzić i uwiarygodnić możliwość latania na wysokości 50 m zgodnie z rzeźbą terenu to trzeba by przetestować loty na dystansach minimum 300÷400 km i od gór do nizin. Tu nie Nevada, ani nie Szkocja (gdzie to się robi), żeby ćwiczyć i sprawdzać takie możliwości samolotów. Polskie poligony są za małe do takich zabaw i za płaskie. Ale to oczywiście niczego nie zmienia w kontekście ewentualnego przerabiania polskich Su-22M4 na drony-cuise’y. Zrobienie im najprostszej awioniki do lotów NOE wykraczałoby poza przyzwoity współczynnik koszt÷efekt, ale wystarczyłoby dać im to, co Ukraińcy pakują do Tu-141, bo to się sprawdza. Ruscy, jak widać, mają duże dziury w obronie p-lot i kontroli obszaru, skoro przedzierają się na ich tyły Tu-141, więc nie byłoby potrzeby dawać ewentualnym dronom-cruise’om Su-22M4 wyrafinowanej awioniki. Tylko tyle, ile Tu-141 i do widzenia, bilet w jedną stronę. Napisałeś: Ponadto znalazłem informację, że już w latach 90. polskie Su-22 otrzymywały przy remontach jakiś komercyjny lotniczy GPS podłączony do systemu nawigacji w miejsce odbiorników tego naziemnego systemu radionawigacyjnego, o którym pisałem. Czyli w zasadzie duża część pocisku manewrującego, że tak powiem została już zaimplementowana. Jest już raczej wiadome, że ukraińskie Tu-141 pomaga przerabiać na „cruise’y dla ubogich” któreś z państw NATO i głównie podejrzewa się USA. Na pewno nad dronizacją polskich Su-22M4 pracowałaby ta sama ekipa. Zobacz, jakie byłyby korzyści z przekazania Ukrainie wszystkich polskich Su-22M4 i z przerobienia ich na drony, czy jak kto woli cruise’y: ● Nie działałoby żadne prawo lotnicze. Można by dać Ukraińcom zarówno pełnosprawne polskie Su-22M4, jak i takie, które mają silniki już po skończonych resursach, ale sprawne. Wiadomo przecież, że byłyby to drony tylko na około 60÷90 minut lotu. A z resursem jest jak z lekarstwami – nie jest tak, że ostatniego dnia daty ważności lek jest nie do użytku. Wiadomo, że w czasie „P”, gdyby ktoś kogoś wysłał w powietrze na silniku poza resursem to w nagrodę jest prokurator, ale w czasie „W” to tak nie działa. Także w NATO. Gdy jest „W” to nikt nie patyczkuje się z certyfikowaniem różnych „wynalazków” w lotnictwie. Całą wojnę o Falklandy Brytyjczycy odbyli na lotniczych „wynalazkach”, za które w czasie „P” tabuny techników jednostek długo nie wyszłyby z ancla. Tak to działa na każdej wojnie, więc na Ukrainie też nie jest inaczej. ● Polska kupiła tych Su-22M4 aż 90 i 20 dwumiejscowych Su-22UM3K. Ze wszystkich ocalałych polskich Su Ukraina mogłaby sobie złożyć grube kilkadziesiąt dronów. ● Ukraina zyskałaby broń o jakiej marzy, a nie może jej dostać od Zachodu, czyli kilkadziesiąt „cruise’ów” z ładunkiem wybuchowym dużo większym niż ma np. Tomahawk, który ma głowicę konwencjonalną o masie tylko 450 kg. ● Dronizacja polskich Su-22M4 byłaby tym bardziej opłacalna, że wyraźnie widać, iż ruscy mają olbrzymie luki w obronie p-lot i ta słynna ukraińska sztuczna inteligencja do spółki z natowskimi AWACSami oraz 34 satelitami rozpoznawczymi pracującymi teraz dla Ukrainy są zdolne do wytyczania takich tras (np. właśnie dla tych ukraińskich Tu-141), że bardzo duże obiekty bezpilotowe spokojnie mogą przedrzeć się na tak głębokie ruskie tyły, jakie są charakterystyczne dla misji samolotowych w ramach operacji typu „interdiction”. Napisałeś: Jeszcze to co pisałeś o tym stożku dziobowym. Nie zawiodła cię intuicja (a mnie tak - jesteś może modelarzem? Oni zwykle dobrze oceniają czy coś gdzieś się mogło mieścić). Znalazłem sobie przekrój samolotu i pomierzyłem sobie ten element, stożek przechodzący dalej w taki cylindryczny odcinek. Zakładając, że całą tę objętość można by wykorzystać, do dyspozycji byłoby około 350 litrów. Lity blok TNT o takich wymiarach ważyłby ok. 560 kg. W rzeczywistości trzeba by oczywiście odjąć grubość ścianek, poświęcić też trochę miejsca na zapalnik, okablowanie, mocowania i inne cuda, niemniej licząc nawet z bardzo dużym zapasem ostrożności zmieściłby się tam ładunek o masie co najmniej 400-450 kg, może i więcej. Biorąc pod uwagę to co teraz wiem o kierowaniu (GPS) i potencjalnej dokładności trafienia taki ładunek byłby wystarczający w przypadku ogromnej większości celów i można by od biedy nawet zrezygnować z podwieszeń, przez co uzyskałbyś ten swój wielki zasięg (brak dodatkowych oporów; a zasięg max z paliwem wewnętrznym to ponad 1600 km). Tu byłoby olbrzymie pole do popisu dla programu symulującego misje takich Su-22M4-dronów. Determinantą byłby cel ataku. Po prostu ładunek bomb na podwieszeniach albo to, o czym piszesz, czyli wewnętrzne TNT, mogłoby być „ordynowane” pod konkretny cel i jego odległość od miejsca startu drona. Nadal twierdzę, że taki dron Su-22M4 z ładunkiem 2÷3 ton bomb to rewelacja. Świr Husajn miał obsesję „opancerzania” infrastruktury. Miał taką elektrownię konwencjonalną (nie pamiętam teraz gdzie, ale mam do tego notatki robione w czasie, gdy to się działo, tylko nie mogę tych notatek znaleźć), którą kazał pokryć kopułą betonową jak elektrownię atomową. Amerykanie załatwili tę elektrownię dwoma Tomahawkami, a one mają głowice z tylko 450 kg materiału wybuchowego. Jeden taki cruise posłużył do wybicia dziury w kopule tej elektrowni, a za chwilę drugi cruise wleciał przez tę dziurę do środka elektrowni i ją rozproszkował. Już choćby na tle tego widać, co dobrego mógłby zdziałać dron Su-22M4 na dystansach wymarzonych obecnie przez Ukraińców.
  24. Do teorii dziennikarza kompletnie nie pasuje jeden fakt - prawie zerowe zdziwienie i oburzenie Rosji na fakt kasacji NS. Coś tu się nie trzyma kupy. Zważywszy, kim ruscy są oraz co mówią i robią to wokół kasacji NS powinna być zbudowana wielomiesięczna olbrzymia kampania mówiąca o ataku na Rosję, o wypowiedzeniu jej wojny itp. A oni tak jakoś cicho przeszli nad kasacją NS do porządku dziennego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie