-
Zawartość
9 412 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
Pamiętajmy, że tak naprawdę nic nie wiadomo o tym tragicznym dla Polski zdarzeniu i nadal trzeba je postrzegać tak, jak każdy wypadek mający miejsce w ośrodku powietrznym. Czyli wiemy, że nic nie wiemy, dopóki nie wypowie się komisja powypadkowa, jeśli będzie miała pozwolone powiedzenie prawdy. Były gadki, że spadły dwa pociski rakietowe, teraz są gadki o jednym pocisku, tyle że nikt nie zdementował dwóch eksplozji. Dziś śmigłowiec i drony miały szukać krateru po drugiej eksplozji i ewentualnych szczątków czegoś, co go spowodowało. Pamiętaj, że po tym zdarzeniu jesteś/wszyscy jesteśmy obiektem obróbki aparatu rządowego public affairs (PA). PA to odpowiednik cywilnego/komercyjnego public relations (PR), które może być zarówno superuczciwe, jak i oszukańcze. PA w rządzie i wojsku – czyli to, co teraz obserwujemy – ma swoją potężną specyfikę i nie jest to fach dla ludzi lubiących każdego ranka spojrzeć w lustro przy goleniu. Gdy jesteś superuczciwy, jako szef od PA w wojsku to kończysz tak, jak płk RAF Niall Irving podczas 1st Gulf War, czyli jesteś wyrzucony na kopach za rzetelność, uczciwość, wiarygodność, dokładność tłumaczenia tego, co się stało i za przepraszanie, że coś poszło nie tak. Zawsze pamiętaj o tym, że jesteś teraz obiektem różnych politycznych manipulacji po zdarzeniu w Przewodowie. Co do strącania przez samolot S-300 – jest tak, jak napisał Beaviso. Pokładowa broń rakietowa klasy powietrze-powietrze nie ma zdolności zestrzeliwania pocisków rakietowych w rodzaju S-300. Lotnicze pokładowe pociski pow-pow mają jedynie możliwość zestrzeliwania pocisków cruise, które latają z prędkością okołodźwiękową i lecą lotem ustalonym, jak samolot. Takie pociski klasy pow-pow mają Izraelczycy i mają Amerykanie, w tym jest pocisk, który Polska zapewne kupi do F-35A, bo on był niejako konstruowany dla tego samolotu.
-
Miała być rechrystianizacja całej Europy przez PiS. Zacny poseł i europoseł PiS Grzegorz Tobiszowski z partii będącej strażnikiem tradycyjnych wartości rodzinnych i katolickich. Poseł tak zacny, że obfotografujący się z biskupami. Poseł tak zacny, że aż od tej rechrystianizacji rozwiódł się z żoną w ramach wartości rodzinnych i katolickich. Tak zacny, że aż własna córka musiała sądownie wystąpić przeciwko zacnemu ojcu o alimenty, bo tatuś niespecjalnie był zainteresowany utrzymaniem córki, która jeszcze nie była samodzielna. Tak zacny, że od tych wartości rodzinnych i rechrystianizacyjnych zafundował sobie konkubinę; konkubinę ze świata przestępczego. Zacnemu europosłowi Tobiszewskiemu właśnie aresztowano konkubinę. Ale dostała ofertę bycia świadkiem koronnym, więc są i dobre wiadomości dla tradycyjnych wartości rodzinnych.
-
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
M_M - daj sobie spokój. Facet nie ma zielonego pojęcia, o czym pisze. Przepisy bezpieczeństwa lotów podczas pokazów lotniczych są na całym świecie ujednolicone z tej prostej przyczyny, że każde państwo obserwuje inne państwa w kwestii pokazów i jest niepisane ogólnoświatowe porozumienie o wymianie doświadczeń w skali całego świata, jeśli chodzi o normy bezpieczeństwa pokazów. Tak samo działa to w Polsce, która jest w tym międzynarodowym systemie monitoringu i standaryzacji przepisów bezpieczeństwa podczas pokazów lotniczych. Miałem okazję współpracować z dwoma inspektorami bezpieczeństwa ULC odpowiedzialnymi za organizację pokazów i wiem, jak to dobrze działa - przynajmniej na poziomie organów nadzoru lotniczego. Bo jak pilotowi palma odbija to już żadne ULC, czy FAA nic na to nie mogą poradzić. Wtedy z prokuratorem spotyka się ten pierwszy (wspomniany przeze mnie w powyższym poście), do którego wchodzi się jako do pierwszego podczas rokrocznych badań lotniczo-lekarskich. I wtedy on ma problem, jakim cudem dał pozwolenie na latanie temu, komu nie powinno się pozwolić latać. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Miał nalot gigantyczny, ale - przykro to powiedzieć - życiowy nalot pilota czasami o czymś świadczy, a czasami niestety nie świadczy kompletnie o niczym. O tym, kim jest pilot świadczy wyłącznie ten, do którego wchodzi się jako do pierwszego podczas badań lotniczo-lekarskich. Na razie sobie zmilczę kto jest tym pierwszym, aczkolwiek oświadczenie NTSB o tym, co będzie badane w związku z tym wypadkiem budzi po prostu obrzydzenie. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Zajmij się pissowski męcie swoim Jackiem „für Wehrmacht” Kurskim z jego dwoma wujami w Wehrmachcie, a nie lotnictwem, bo Donald „für Deutschland” Tusk to jest uboga sierotka na tle twoich idoli. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Bo ty masz zielone pojęcie o takich sprawach... Lepiej zajmij się dalszą promocją twojej partii piss, a nie zawracaj głowy temu forum. -
No ale że co? No bądźmy kulturalni. To jest tylko piękna kontynuacja - pissowski Jacek Kurski, mający dwóch wujów w Wehrmachcie, razem z pissowskim towarzyszem Pietrzakiem wspaniale kontynuują tradycje Josepha Goebbelsa. On tam na chmurce ze swastyką jest z nich bardzo dumny.
-
Ta plugawa rechocząca mierzwa jeżdżąca po całej Polsce na wybroczyny resztek umysłowości kaczyńskiego jest już zidentyfikowana. To są autokary prawie zawsze tej samej recho-klaki, które to autokary jeżdżą za kaczyńskim.
-
-
Jest już analiza prawna. Oba te babska i ci hojni darczyńcy finansowi na ich rzecz będą sądzeni z artykułów 228 i 229 Kodeksu Karnego. Oczywiście nie teraz, ale za 11-12 miesięcy.
-
Metody działania piss. Jacek Kurski wygenerował historię o dziadku Tuska służącym w Wehrmachcie. Temu samemu Jackowi Kurskiemu nie przeszkadza, że miał dwóch wujów służących w Wehrmachcie.
-
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
A tak w ogóle to moje gratulacje dla pazernych na pieniądze idiotów robiących pokazy ostatnimi latającymi B-17. W zaledwie 11 lat trzy rozbite i skasowane B-17 z licznymi ofiarami śmiertelnymi 13 czerwca 2011 – rozbity B-17G-100-VE 2 października 2019 – rozbity B-17G-85-DL 12 listopada 2022 – rozbity B-17G-85-DL Ale nic to, zostało idiotom jeszcze siedem latających B-17, więc jest co rozbijać. -
Jakież dziwaczne przypadki spotykają nas w życiu… W ostatnią niedzielę w ciągu 5 minut dowiedziałem się o lotnictwie ukraińskim w tej wojnie więcej, niż od tabunu polskich pułkowników, generałów i osintowców mówiących o tym od lutego br. A gdzie się tego dowiedziałem? W polskim kościele. Nie do wiary, a jednak… Na jeden dzień występów przyjechał do polski zespół sześciu Ukrainek będących żonami żołnierzy walczących teraz z Rosją. Cztery z nich to panie grające i śpiewające, jedna to ich menedżerka i jedna prowadząca stoisko z płytami zespołu. Zespół miał jednodniowe występy w stołecznym kościele pw. Ofiarowania Pańskiego. Mamy tam zaprzyjaźnionego proboszcza i wikarego. Wiedzieliśmy z żoną, że ten koncert będzie, więc na niego poszliśmy, ale nie mieliśmy pojęcia o tym, kim są te Ukrainki. Po wejściu do kościoła (jak raz była przerwa w występie Ukrainek) rozdzieliliśmy się i moja żona poszła do tego zespołu porozmawiać z nim, bo sama śpiewa i dyryguje, a do mnie podszedł nasz znajomy ksiądz i – co nieco o mnie wiedząc – mówi do mnie: „Ty, weź se idź pogadaj z tym zespołem, bo tam jest żona ukraińskiego pilota, który lata jakimś MiG-iem, czy czymś takim”. Pomyślałem sobie – no tak, „weź se idź pogadaj” i niby co mam powiedzieć? Może „dzień dobry, która z pań to żona pilota, bo ja chciałbym się czegoś dowiedzieć”? Nawet przez sekundę nie akceptowałem dobrej rady znajomego księdza, no bo niby jak i w imię czego zrealizować tę „dobrą radę”? Wyszedłem z zakrystii i idę w stronę prezbiterium, gdzie był ten zespół wraz z całą aparaturą nagłośnieniową. Tam moja żona – wcześniej nic niewiedząca, że to same żony wojskowych, w tym żona pilota – jest w ferworze dyskusji z paniami. Widząc mnie zbliżającego się do ławek, gdzie chciałem sobie usiąść i czekać na występ Ukrainek żona macha do mnie i mówi – „Chodź, chodź, tu jest żona pilota to sobie porozmawiacie, powiedziałam pani, że ty też pilot, tylko że cywilny”. Zacząłem się śmiać, no bo to jakieś kompletne jaja. W parominutowej rozmowie mojej żony z tym Ukrainkami jakoś samo wyszło, że one to żony żołnierzy, a w tym żona pilota. No dobra, jak już samo to wyszło, no to podchodzę do zespołu. Wszystkie panie dobrze mówiły po polsku, bo też śpiewają m.in. po polsku. I od tej chwili dowiedziałem się takich różnych rzeczy, że nawet nie będę tego opisywał szczegółowo, bo nie wolno pomagać wiadomo komu. Pani była nad wyraz rozmowna – tak rozmowna, że sama mi powiedziała takie rzeczy, o jakie chciałbym ją zapytać, ale nie śmiałbym. Jest żoną pilota MiG-a-29. Pani w wieku ~45-47. Rozmawiała ze mną takim fachowym językiem, jak gdyby była doświadczoną dziennikarką/publicystką lotniczą, albo sama była oficerem lotnictwa. Z tego, co mi przez te 5 minut powiedziała to można było czytać mnóstwo rzeczy zarówno między wierszami, jak i bezpośrednio. Powiedziała np. coś takiego: „Wie pan, oni latają tymi MiG-ami, ale nieraz żyją jak zwierzęta, nie mają się gdzie i jak nawet umyć i ogolić”. No to w takim razie wiadomo, skąd oni latają, ale to w końcu nie nowina. Na zakończenie powiedziała mi: „Proszę pana, wy sobie nie wyobrażacie, jak my wszyscy czekamy na F-16. Mój mąż to nie, bo na szkolenie wzięli tylko najmłodszych. Przecież naszych pilotów już od tak dawna szkolą na F-16. Dlaczego nam ich nie dają? My wam Polakom tak zazdrościmy, że je macie. Przecież nasi są już tak dobrze wyszkoleni w…” – tu pani wymieniła dwa państwa na dwóch kontynentach. Miałem niezłą przygodę w tę niedzielę.
-
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Wysłuchałem konferencji prasowej NTSB, podczas której mówiono m.in. o tym, co będzie badane po tym wypadku. Cytat z gościa z NTSB – badane będzie: • aiframe and engine standard • airworthiness • operations • air traffic control • aircraft performance Czyli nie będą badane kompletnie żadne czynniki, jakie doprowadziły do śmiertelnych w skutkach wypadków lotniczych z 9 lutego 1982 r., albo z 24 czerwca 1994 r., albo z 21 sierpnia 1994 r., albo z 19 grudnia 1997 r., albo z 31 października 1999 r., albo z 29 listopada 2013 r., albo z 24 marca 2015 r. Czyli NTSB będzie sobie badała ten wypadek pod tezę. Pod tezę całkowicie, absolutnie całkowicie chroniącą pilota Craiga Hutaina. Nie ma to jak układy i układziki w każdej branży, lotniczej nie wyłączając. A gdy się widzi filmy z tego wypadku to pierwsze skrzypce w śledztwie powinna grać policja, a dopiero drugie NTSB. Ale tak nie będzie, jak głosi NTSB. Niepoważne i nieprofesjonalne. I nieuczciwe – przynajmniej jak na razie, bo może nadejdzie tam czas refleksji. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
@ M_M Skala gigantycznego nieprawdopodobieństwa tego wypadku jest taka, że niezmiernie interesują mnie wieloletnie relacje pilota Craiga Hutaina z kimś z załogi B-17, albo ze sponsorami tego B-17, ale także wszystkie inne relacje Hutaina z załogą tego samolotu - wszystkie towarzyskie, rodzinne, biznesowe, lotnicze, wszelkie emocjonalne. Oczywiście nikt nigdy o tym się nie dowie. Absolutnie nie dziwię się, że ten wypadek jest już w necie nazywany „atakiem kamikaze”. Wyjątkiem by to nie było w najnowszej historii lotnictwa. NTSB może sobie mówić, co chce, ale coś tu śmierdzi... Hutain nie robił niczego takiego, co odbierałoby mu widzenie B-17. A wręcz przeciwnie, miał King Cobrę dobrze obróconą wokół osi Y, żeby widzieć B-17. -
Jakieś 2-3 miesiące temu tłumaczył to płk Lewandowski (z powołaniem się na kwity) i to nikogo w kacapii nie oburza i nie interesuje. Żeby trafić w czołg artyleria NATO potrzebuje do 2 pocisków 155 mm. Żeby zniszczyć czołg artyleria ruskiej szumowiny potrzebuje 150-200 pocisków i to jest u nich normalne i jest wręcz wpisane do instrukcji.
-
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Wypadek jest tak nieprawdopodobny, że żeby rozwikłać jego przyczyny potrzebne będą uprawnienia śledcze nie takie, jakie ma NTSB. Ja w każdym razie nie wierzę, żeby była podana dokładna przyczyna wypadku, a nawet jeśli jakaś będzie - bo musi być - to będzie podana z „ochroną dobrego imienia” co najmniej jednego uczestnika wypadku. Czekam kiedy debile od tych pokazów lotniczych oldtimerów rozwalą do końca zasoby tych historycznych konstrukcji. Właściciele tych oldtimerów są organicznie niezdolni do nauczenia się czegokolwiek i do wyciągania jakichkolwiek wniosków. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Klasyczne przekleństwo pokazów lotniczych. Przestałem je tolerować i oglądać dekady temu widząc, jaka palma pilotom na pokazach odbija. -
Katastrofy i wypadki lotnicze
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na macvsog → Marynarka, Lotnictwo i okolice
Bycie lub nie bycie na pokazach w US nie ma nic do tego wypadku, do którego trwa symfonia dorabiania mu ideologii do najprostszych faktów. P-63 nie jest ciasnym zakręcie. Leci z niewielkim pochyleniem i przechyleniem, a to pochylenie tym bardziej dawało idealną widoczność tego, co przed nosem. Nie ma żadnej możliwości, żeby pilot P-63 nie widział B-17, chyba że doznał udaru, zawału czy czegoś w tym rodzaju, chociaż może być jeszcze jedna przyczyna też z zakresu nauk bliższych medycynie. Wypisywanie teraz w całym necie, że pilot P-63 chyba nie widział B-17 to robienie głupców z pilotów myśliwskich czasu II w.ś., którzy atakowali bombowce m.in. z takiej pozycji, jaką miał P-63 względem B-17. Więc co - atakowali bez widoczności celu? Badając ten wypadek powinno się skoncentrować na medycynie lotniczej (a głównie na jednej z jej dziedzin), bo nikt nie uwierzy, że w P-63 poszły jednocześnie popychacze lotek, steru kierunku i steru wysokości i że pilot nie mógł zejść z kursu kolizyjnego z B-17. -
To jest stety/niestety specyfika niemieckiej techniki. Miałem kiedyś okazję obserwowania przez pięć lat, jak różne rzeczy dla wojska z zakresu awioniki i łączności dla lądówki robią w jednej firmie maszyny ruskie, chińskie, francuskie, szwajcarskie, amerykańskie i niemieckie. Ruskie i chińskie – bardzo tanie w zakupie – psuły się średnio raz na trzy tygodnie, ale były tak proste, że nawet nie trzeba było sprowadzać do nich części, tylko te części sama sobie robiła firma-użytkownik tych maszyn. Maszyny francuskie i szwajcarskie – średnio drogie w zakupie – psuły się bardzo rzadko, w rozsądnych granicach, a ich serwisowanie może nie było najtańsze, ale też mieściło się w granicach ekonomicznie akceptowalnych. Urządzenie amerykańskie nie zepsuło się nigdy, przynajmniej w latach mojej obserwacji. Maszyna niemiecka to odrębna historia. Była tak potwornie droga, że musiało się na nią zrzucić kilka firm współpracujących z tą, która jej używała. Stopień skomplikowania tej maszyny był taki, że była po wielokroć większa od pozostałych. Długo się nie psuła, ale jak już to nastąpiło to musieli do niej przyjechać specjalni mechanicy z RFN, a koszty naprawy były masakryczne. Doszło w końcu do tego, że maszynę tę sprzedano, bo koszty jej utrzymania przewyższały korzyści płynące z użytkowania tej maszyny. Coś się obawiam, że PzH 2000 może być z tej samej wycieczki, co znana mi niemiecka maszyna wspomniana powyżej.
-
Z przyczyn zawodowych obserwowałem to zjawisko z dużym zainteresowaniem. Nie od razu okazało się, że Krab na realnej wojnie sprawuje się lepiej, bo nie od razu okazywały się różne rzeczy w związku z PzH 2000. Potężny aparat niemieckiej komunikacji marketingowej solennie zapracował na wizerunek „najlepszości na świecie” PzH. Miała mieć m.in. najwyższą szybkostrzelność, najlepszy automat ładowania, miała być nabita słynną niemiecką mechaniką precyzyjną, miała być mistrzostwem świata w ergonomii stanowisk pracy załogantów itp., itp. I może to wszystko ma, tylko że jest dobra na poligon, a nie na wojnę, jak się teraz okazało. PzH jest przekombinowana i zawodna już choćby z jednego powodu - ma za dużo współpracujących ze sobą części, a geniusz zawsze tkwi wyłącznie w prostocie. Wojskowi Zachodu na takie przekombinowane urządzenia wojskowe, niepotrzebnie skomplikowane mają od zawsze dobre określenie - Rube Goldberg Machine.
-
Viva Polonia!!! Nie mam czasu tłumaczyć teraz z ukraińskiego - jakiego uczą nas mieszkające z nami dwie Ukrainki - ale szkopskie PzH 2000 to jest zero w porównaniu do polskich Krabów. Kraby wygrywają z przereklamowanymi PzH 2000 wszystkim - funkcjonalnością, bezawaryjnością, niezawodnością, user-friendly, celnością (przy użyciu np. Excaliburów nie certyfikowanych przez durne WP) itd. I mówią to nie jacyś ukraińscy amatorzy, tylko przedwojenni oficerowie ich artylerii.
-
„Kultura osobista”, nie chamstwo, oraz „miłość bliźniego” Jarosława Kaczyńskiego i jego partii. Kto nie głosuje na tę societę ten jest: • hitlerowcem - © Jarosław Kaczyński • zdradziecką mordą - © Jarosław Kaczyński • agentem śpiochem - © Jarosław Kaczyński • kanalią - © Jarosław Kaczyński • przestępcą - © Jarosław Kaczyński • elementem animalnym - © Jarosław Kaczyński • współpracownikiem Gestapo - © Jarosław Kaczyński • tym, co stał po stronie ZOMO - © Jarosław Kaczyński • następcą IV Departamentu MSW - © Jarosław Kaczyński • chamską hołotą - © Jarosław Kaczyński
-
Ależ dajmy pożyć naszemu przyjacielskiemu, sympatycznemu współforumowiczowi „Kazikowi S.”. Ponieważ dziennikarzem, publicystą i wydawcą mediów wojskowo-lotniczych jestem od roku 1985 i przeżyłem już groźby niezliczonych procesów sądowych (nigdy żadnego nie było), pobicia i zabicia, więc z dużą ciekawością czekam, jaką ofertę „czegoś” ma dla mnie „Kazik S.”? To naprawdę niezwykle interesujące. Zasmucająca wiadomość dla „Kazika S.” jest taka, że odkąd napisałem kiedyś artykuł o tym, jak polscy piloci śmigłowcowi szkolili juntę etiopską na Mi-24 i ta junta wykorzystała polskie szkolenie do mordowania tymi śmigłowcami własnego narodu to dostawałem potem telefony bardzo elegancko poświęcone temu, że zostanę zabity za ten artykuł. A jakoś żyję i na takie groźby, jak „Kazika S.” patrzę z całą tolerancją, życzliwością i sympatią. Takie groźby spływają po mnie, jak po kaczce (ufff, chyba znowu będzie kolejny proces za nazwanie tego miłego zwierzątka). Po donosie „Kazika S.” na mnie z olbrzymią przyjemnością stanę przed… tu mam kłopot z tym, jak to „coś” nazwać? W normalnym państwie – z pełnym szacunkiem dla naszej zacnej państwowości – należałoby to „coś” nazwać niezależnym sądem, ale ponieważ tutejsze państwo (chwilowo, tylko do końcówki roku 2023) normalnym nie jest, więc tego „czegoś”… z ubolewaniem nie wiem, jak nazwać, ponieważ to „coś” nie ma właściwej sobie nazwy zważywszy, że tutejsze państwo (jeszcze) jest w UE. Z przyjemnością będę wypatrywał „smutnych panów”, którymi grozi mi „Kazik S.”. Przed tak zwanym „sądem” tego czegoś, co teraz zwie się polską państwowością, z przyjemnością stanę razem z tymi, którzy kłamstwa, brednie, kompletne androny i oszustwa wygłaszane na temat posiadanej przez Polskę broni rakietowej wygłaszane przez szefa tego państwa obnażyli publicznie, bo w mediach. Czyli staniemy przed „sądem” ja, Michał Likowski, Marek Świerczyński, Michał Fiszer, Maksymilian Dura i Bartosz Głowacki. Jaka olbrzymia szkoda, że będę ich musiał powołać na świadków okłamywania polskiego społeczeństwa przez osobnika znającego się najlepiej zarówno na wojskowości, jak i na ginekologii polskich (nierodzących) 25-latek.
-
Speedy, take it easy, of course, ale przy okazji sprawdź sobie dla dobrego humoru to, co mów o polskim (bo nie greckim) pi er kwadrat stary, homoseksualny, brudny, niedomyty, obsypany łupieżem dziad i o pociskach Patriot.