Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
3 minuty temu, bodziu000000 napisał:

Kolejny artykuł, tym razem z Ilustracji Polskiej (1932r)

szyb.jpg

Na zdjęciu drugim od góry jest fajna chwiejnica. Jeszcze nie o tylu stopniach swobody, jak późniejsze, ale już dobrze kombinowano, żeby był jakiś choćby wstępny „symulator lotu”.

Napisano (edytowane)

Inicjatywa oczywiście bardzo cenna, ale Andrzej Glass powinien takie rzeczy spisywać i sprowadzić to wszystko do postaci wielkiej książki, bo literatura na takie tematy jest nader skromna, a jeśli już coś jest to jest  to rozstrzelone po dziesiątkach jakichś niszowych źródeł z ostatnich 80-90 lat. I w 95 proc. przypadków jest to pisane przez laików, amatorów typu reporterzy, dziennikarze, redaktorzy newsroomów, fotoreporterzy itp.

Mieliśmy polską legendę formatu światowego, jeśli chodzi o szybowcowych pilotów doświadczalnych, światowego guru w tej dziedzinie bardzo szanowanego na wszystkich kontynentach, nie było takiego szybowca świata, którym on by nie latał począwszy od konstrukcji międzywojnia aż po najnowsze i też prawie nic z tej unikatowej wiedzy po nim nie zostało poza paroma jego artykułami, skromnym współautorstwem jednej książki i - dopóki żył - jego uczestnictwem w kilku glassówkach. Żadne państwo świata nie miało i nie ma takiego szybowcowego pilota doświadczalnego i to wszystko się zmarnowało w sensie informacyjnym. Kto go znał, a miałem tę przyjemność przez pół wieku, to coś tam uratował z tej jego unikatowej wiedzy, ale to wciąż „nie to”, żeby taką kapitalną wiedzę spisywać, bo to sam guru powinien zrobić.

Edytowane przez Jedburgh_Ops
Napisano
10 godzin temu, Sedco Express napisał:

Bezmiechowa w Bieszczadach lata 30-te XX w.

Spece określą typy szybowców ?

1932 r.Bezmiechowa - Bieszczady.png

1933 r. Bezmiechowa.png

Ten szybowiec na pierwszej fotografii to byłaby Czajka II

Napisano

W jednym z kwietniowych numerów tygodnika ilustrowanego "ŚWIATOWID" z 1926 roku podano informację o zbudowaniu przez

koło LOPP dworca osobowego Poznań szybowca "Ikar".

Ciekawe jest, czy szybowiec ten zbudowano na podstawie jakiś konkretnych planów, czy przeprowadzono próby wzlotu?

A może służył jedynie jako propagandowa atrapa.

 

Ikar.jpg

Napisano
W dniu ‎2019‎-‎12‎-‎09 o 20:51, Koloman napisał:

Dużym sukcesem okazał się start ekipy polskich szybowników kierowanej przez pułkownika Camillo Periniego na miedzynarodowych zawodach szybowcowych w Rhön-Wasserkuppe zorganizowanych przez NSFK w dniach 25.07 - 08.08.1937.

Te zawody uważane są za I.Szybowcowe Mistrzostwa Świata.

Na sześć startujących ekip Polska zajęła drugie miejsce za Niemcami  wyprzedzając Szwajcarię, Wlk.Brytanię, Austrię i Czechosłowację.

W klasyfikacji indywidualnej w pierwszej 10-ce oprócz Niemców (5 zawodników) znalazło się 2 Szwajcarów (4. i 9. miejsce) i 3 Polaków; Baranowski (7.miejsce), Żabski (8.miejsce) i Mynarski (10.miejsce).
Oprócz tego polscy szybownicy otrzymali nagrody specjalne: Mynarski - za najdłuższy przelot 351 km (wspólnie z Reitsch i Dittmarem) i Żabski za najwiekszą osiągniętą wysokość (3295m).
Dużym zainteresowaniem cieszyły się polskie szybowce PWS 101.
Poniżej plakat zawodów, notatka prasowa z miesięcznika "Luftwelt" oraz fotografie szybowca PWS 101 i polskiej ekipy przed startem na zawodach w Wasserkuppe wykonane przez reportera koncernu prasowego Ilustrowanego Kuriera Codziennego (ze zbiorów NAC).

Plakat.jpg

Luftwelt_1937_09_1.jpg

Luftwelt_1937_09-2.jpg

PWS 101 nad Wasserkuppe.jpg

Wasserkuppe. PWS 101 przed startem.jpg

Wasserkuppe. Polska ekipa przed startem.jpg

Obiecałem wcześniej komentarz do tego postu. Komentarz jest nie tyle do postu, co do informacji w nim zawartych, które są po prostu zjawiskiem obiektywnym, tak więc nie komentuję tego, co ktoś napisał.

Dla Polaków smutnym zjawiskiem z tamtego okresu jest to, że już od tych nieoficjalnych I Szybowcowych Mistrzostw Świata rozpoczyna się nachalna niemiecka propaganda, jakoby szybowiec Göppingen Gö 3 Minimoa był „najlepszym szybowcem świata” w okresie międzywojennym. Jest to trzecia prawda tischnerowska, chociaż Niemcy do dziś tak twierdzą, bo taka jest u nich propaganda do dziś, a polskiemu środowisku lotniczemu i publicystycznemu to wisi, żeby z tym polemizować.

Gö 3 był szybowcem wrednym w pilotażu. Tego już Niemcy nie podkreślają. I nie ja tak twierdzę, bo go nie pilotowałem, mimo że mam uprawnienia do pilotowania szybowcowych gratów reprezentujących poziom techniczny i technologicznych tamtych lat, ale twierdził tak szybowcowy pilot doświadczalny inż. Jerzy Śmielkiewicz, którego znałem pół wieku, a on latał tymi Gö 3 wystarczająco długo i intensywnie, żeby móc to stwierdzić.

Następna sprawa: Niemcy od lat 30. do dziś pieją z zachwytu, że Gö 3 był pierwszym szybowcem świata z balastem wodnym. W sensie produkcyjnym jest to prawda. Czego jednak Niemcy już nie mówią i nie piszą to nie podkreślają, że to oni wynaleźli balast wodny w szybowcu, bo tego nie wiadomo kto to wynalazł. Równie dobrze może to być wynalazek polski. Zważywszy, jaka była wtedy intensywność i częstotliwość kongresów ISTUS i że wyłącznie Polska i Niemcy grały na tych kongresach pierwsze skrzypce to wynalazek balastu wodnego mógł być wynalazkiem polskim, niemieckim, albo polsko-niemieckim; mógł być po prostu czymś międzynarodowym wynikającym z przemyśleń kongresów ISTUS.

I kolejna sprawa: Gö 3 „najlepszym szybowcem świata” w okresie międzywojennym? Dobre sobie. Cała prawda wyszła podczas 12. Otwartych Szybowcowych Mistrzostw Stanów Zjednoczonych (28 czerwca – 13 lipca 1941 r.). Na 11 rozegranych konkurencji (wszystkie z udziałem Gö 3 i Orlika II) Gö 3 tryumfował nad Orlikiem II cztery razy, a Orlik II tryumfował nad Gö 3 też cztery razy. Ale to nie wszystko, bo należy dopowiedzieć istotny czynnik. W mistrzostwach tych Gö 3 pilotował szybowcowy mistrz Stanów Zjednoczonych i wielokrotny rekordzista kraju i świata Chester Decker, podczas gdy polskiego Orlika II pilotował pilot wprawdzie profesjonalny (inż. lotniczy William Putnam), ale na pewno nie wybitny, jak Decker.

A dziś polskich publicystów lotniczych od siedmiu boleści guzik obchodzą takie sprawy i jak dzieci dajemy się pompować propagandą także współczesnych niemieckich autorów publikacji szybowcowych jakoby Gö 3 był najlepszym szybowcem świata lat 30. i 40. Polski przedwojenny PWS-101 był drugim szybowcem świata z balastem wodnym i w niczym nie ustępował Gö 3 bo nawet Orlik II bił jak chciał Gö 3 w rękach w miarę dobrego pilota.

Tyle chciałem dodać do informacji o nieoficjalnych I Szybowcowych Mistrzostwach Świata.

Napisano
15 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

Tyle chciałem dodać do informacji o nieoficjalnych I Szybowcowych Mistrzostwach Świata.

Bardzo interesujący komentarz,  przeczytałem z wielką ciekawością.

 

15 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

A dziś polskich publicystów lotniczych od siedmiu boleści guzik obchodzą takie sprawy

Oj, Kolego, bardzo przykro to stwierdzić; a gdzie Ty masz polskich publicystów lotniczych? Nawet tych od siedmiu boleści.

Znacząca ilość polskiej publicystyki lotniczej kręci się wokół zagadnień związanych z II-ą Wojną Światową i udziałem w niej polskich lotników. Jedynie kilku autorów podejmuje tematy związane z lotnictwem okresu międzywojennego; ppłk.Kopański, dr.Niestrawski, prof.Malak, Ksiądz Kulczyński, dr.Olejko i to chyba wszyscy (przepraszam tych,których pominąłem). Osobną pozycję zajmuje oczywiście inż.A.Glass ze swoimi fundamentalnymi dziełami.

Brakuje historii eskadr lotniczych, historii pułków, komunikacji lotniczej, rajdów lotniczych i zawodów (to znaczy książka jest napisana ale nikt nie chce jej wydać).

A szybownictwo? to niszowy temat w niszowym dziale jakim jest lotnictwo XX-to-lecia. Smutne.

 

 

Napisano

Przede wszystkim nie ma tego, co jest najciekawsze - szkolnictwa lotniczego w II RP. A to ono zawsze w każdym kraju jest najciekawsze, bo tylko w szkolnictwie najwięcej się dzieje. Tam są najciekawsze techniki szkoleniowe i najciekawsze wypadki. To, co później robią wyszkoleni piloci to są nudy na pudy w porównaniu z tym, co się dzieje w szkolnictwie. Tam zawsze kipi od pomysłowości, wynalazczości, zmienności sytuacji we wszystkim - w technice, technologii, metodyce szkolenia i wypadkowości. Takie numery, jakie potrafi wykręcić uczeń-pilot to są trudno wyobrażalne w późniejszym lotnictwie „normalnym”. I tak jest do dziś. System szkolnictwa musi być przygotowany na każdego „sprawnego inaczej” emocjonalnie i umysłowo, żeby nie pozabijał innych i siebie, a głównie instruktorów. Szkolnictwo lotnicze to jest istny cyrk, żeby odsiać ludzi nie nadających się do latania i jeszcze uchronić ich i siebie (jako instruktora) od śmierci. Nie ma nic tak fascynującego, jak szkolnictwo lotnicze. A ono rozpoczyna się (w zdrowym systemie) wyłącznie od szybownictwa.

I tu wracamy do Twojego ostatniego zdania z powyższego postu. Wśród tej mikroskopijnej liczby publicystów lotniczych podejmujących tematykę lotnictwa w II RP nie ma ani jednego pilota. Ci ludzie robią, co im się wydaje za słuszne i ciekawe, ale kompletnie nie czują lotnictwa, latania i co w nim jest naprawdę najciekawsze, a niejednokrotnie najbardziej ryzykowne. A na pewno nie jest to lotnictwo operacyjne, tylko wyłącznie szkolnictwo.

Jeśli ktoś nie docenia tego, czym jest szybownictwo, i na czym w związku z tym naprawdę polega szkolnictwo lotnicze i później „normalne” lotnictwo, to nie powinien się brać za jakiekolwiek pisanie o lotnictwie. Czy to przypadek, że o szybownictwie jednym głosem mówili/mówią Charles Lindbergh oraz współcześni kapitanowie liniowi Robert Pearson i Chesley Sullenberger? Nie przypadek. Ostatni dwaj z wymienionych zawsze w wywiadach podkreślali, że gdyby nie byli pilotami szybowcowymi to nigdy w życiu nie uratowaliby tylu istnień ludzkich, ile uratowali.

Napisano
Godzinę temu, Koloman napisał:

... i to chyba wszyscy (przepraszam tych,których pominąłem).

Wojciech Mazur jest absolutnie najlepszy (w kwestiach ogólnolotniczych i organizacyjnych), potem jest Wielki Kanion Kolorado i rozpoczyna się II liga i ligi kolejne. Moim przynajmniej zdaniem. Aczkolwiek w dziedzinie techniki i technologii lotniczej międzywojnia to rzecz jasna Andrzej Glass jest mistrzem nad mistrzami, potem jest znowu Wielki Kanion Kolorado i po Glassie i Kanionie rozpoczyna się liga II, III, IV i okręgówka.

?

Napisano

" Wśród tej mikroskopijnej liczby publicystów lotniczych podejmujących tematykę lotnictwa w II RP nie ma ani jednego pilota. Ci ludzie robią, co im się wydaje za słuszne i ciekawe, ale kompletnie nie czują lotnictwa, latania i co w nim jest naprawdę najciekawsze, a niejednokrotnie najbardziej ryzykowne. "

Nie zgadzam się !

Robią  nie tyle "co im się wydaje" ale robią tak jak należy ! By pisać o historii lotnictwa, kampaniach lotniczych czy też o personelu nie potrzeba jak sądzę przeszkolenia lotniczego (bycia pilotem, szybownikiem) ale odpowiedniego wykształcenia (historyk) chociaż nie jest to wymóg i przede wszystkim dostępu do archiwów, źródeł etc.

" Wojciech Mazur jest absolutnie najlepszy (w kwestiach ogólnolotniczych i organizacyjnych) " - ale tylko w tym temacie !

 

Napisano
2 godziny temu, Sedco Express napisał:

Nie zgadzam się !

Robią  nie tyle "co im się wydaje" ale robią tak jak należy ! By pisać o historii lotnictwa, kampaniach lotniczych czy też o personelu nie potrzeba jak sądzę przeszkolenia lotniczego (bycia pilotem, szybownikiem) ale odpowiedniego wykształcenia (historyk) chociaż nie jest to wymóg i przede wszystkim dostępu do archiwów, źródeł etc.

Nie masz racji i to fundamentalnie, wręcz dramatycznie, ale to temat nie związany z tym wątkiem.

_______________________________________________________________

 

Skoro już jednak zostałem przywołany w poście inaugurującym ten wątek to polecam dwa rzadkie, wręcz unikatowe przypadki, gdy autorzy publikacji poświęconych staremu szybownictwu (także z międzywojnia) doskonale wiedzą o czym piszą, jak piszą i co piszą, ponieważ obaj byli pilotami, w tym szybowcowymi i na dodatek bardzo lubili szybownictwo, a to niekoniecznie jest tak, że jak się jest pilotem to lubi się także szybownictwo. Sporo bardzo niemądrych ludzi traktuje je jako zło konieczne przed jak najszybszym szkoleniem samolotowym. Dwóch autorów, których zaraz polecę, to fatalne zjawisko nie dotyczy (jeden z nich był nie tylko dobrym pilotem szybowcowym, ale też przez dekady wręcz inspektorem bezpieczeństwa lotów). Ich publikacje na omawiany tutaj temat biją na głowę większość im podobnych światowych publikacji na temat międzywojennego szybownictwa (może z wyjątkiem tych autorstwa Petera Ockera, też pilota, w tym szybowcowego). Polecam więc to, co o starym szybownictwie pisali Józef Zieleziński i Ryszard Witkowski. Im naprawdę można zaufać.

Napisano
30 minut temu, Jedburgh_Ops napisał:

Nie masz racji i to fundamentalnie, wręcz dramatycznie, ale to temat nie związany z tym wątkiem.

_______________________________________________________________

 

Skoro już jednak zostałem przywołany w poście inaugurującym ten wątek to polecam dwa rzadkie, wręcz unikatowe przypadki, gdy autorzy publikacji poświęconych staremu szybownictwu (także z międzywojnia) doskonale wiedzą o czym piszą, jak piszą i co piszą, ponieważ obaj byli pilotami, w tym szybowcowymi i na dodatek bardzo lubili szybownictwo, a to niekoniecznie jest tak, że jak się jest pilotem to lubi się także szybownictwo. Sporo bardzo niemądrych ludzi traktuje je jako zło konieczne przed jak najszybszym szkoleniem samolotowym. Dwóch autorów, których zaraz polecę, to fatalne zjawisko nie dotyczy (jeden z nich był nie tylko dobrym pilotem szybowcowym, ale też przez dekady wręcz inspektorem bezpieczeństwa lotów). Ich publikacje na omawiany tutaj temat biją na głowę większość im podobnych światowych publikacji na temat międzywojennego szybownictwa (może z wyjątkiem tych autorstwa Petera Ockera, też pilota, w tym szybowcowego). Polecam więc to, co o starym szybownictwie pisali Józef Zieleziński i Ryszard Witkowski. Im naprawdę można zaufać.

Nie zgadzam się z Tobą.

By pisać o historii lotnictwa, konstrukcjach lotniczych, opisać działania bojowe lotnictwa i osoby (biogramy) nie trzeba być lotnikiem, tak samo jak historyk sztuki opisujący twórczość jakiegoś malarza w nie musi być artystą - malarzem !

Napisano

" doskonale wiedzą o czym piszą, jak piszą i co piszą, ponieważ obaj byli pilotami ..."

Ksiądz R.Kulczyński doskonale wie o czym pisze (Eskadry Wlkp.), co pisze a niestety nie jest pilotem tylko... duchownym !

Napisano

Trzymaj się szybownictwa, albowiem wyłącznie o tym jest ten wątek.

Zawsze możesz założyć gdzieś tutaj odrębny wątek wielbiący historyków i innych publicystów, którzy proponują zwać się autorami publikacji „lotniczych”, mimo że nie mają do tego ani profilowego wykształcenia, ani osobistego doświadczenia z czymkolwiek, co lotnicze, po prostu nie mają do tego żadnych, najmniejszych kwalifikacji.

Nikt Ci nie broni wielbić takich ludzi, ale to nie tutaj. Tu jest tylko o tym, o czym zdecydował ojciec-założyciel tego wątku. A jest to wątek wyjątkowo ciekawy z dziesiątków, jeśli nie setek powodów i można to wykazywać nieustannie i wieloaspektowo.

Napisano
W dniu ‎2019‎-‎12‎-‎11 o 14:29, bodziu000000 napisał:

"Szybowiec Wrona bis, wykonany w Państwowej Szkole Rzemieślniczo-Przemysłowej w Olkuszu"

46774.jpg

Była to wspaniała epoka, która na całym świecie wygenerowała szybowce o takim właśnie designie. Epoka wspaniała, jak pozwoliłem ją sobie nazwać, ponieważ ten design szybowców był genialny z kilku powodów.

Po pierwsze - takim szybowcem praktycznie rzecz biorąc nie da się zrobić tzw. cyrkla podczas lądowania. Żeby zrobić „cyrkla” takim szybowcem to już trzeba by się wyjątkowo postarać wraz z jakąś złą intencją. „Cyrkiel” to jeden z najpopularniejszych błędów uczniów-pilotów. Jest to uderzenie końcówką skrzydła o ziemię w fazie dobiegu stałopłata. W przeważającej większości przypadków kończy się to ukręceniem kadłuba i kasacją sprzętu, jeśli ma to miejsce w szybowcach o nisko osadzonych skrzydłach, czyli przejściowych, wyczynowych, wysokowyczynowych.

Po drugie - były to szybowce idealne do robinia z nich tzw. chwiejnic o trzech stopniach swobody, które odzwierciedlały wszystkie trzy osie, wokół których porusza się stałopłat, czyli wokół osi X (przechylenie), osi Y (pochylenie) i osi Z (odchylenie). Jeśli chwiejnica była na szczycie wzgórza (a tak zazwyczaj bywało) to uczeń-pilot otrzymywał w postaci takiej chwiejnicy swój pierwszy i niezwykle profesjonalny „symulator lotu”. Kolosalnie obniżało to koszty szkolenia i podnosiło jego bezpieczeństwo.

Po trzecie - taki chwiejnicowy „symulator lotu” stanowił idealną podstawę do tego, aby zrobić z niego symulator już przez duże „S”. Robili to głównie Amerykanie. Przed chwiejnicą z takim szybowcem ustawiali specjalnie zaprojektowane wielkogabarytowe śmigło, które nadawało pęd powietrza o prędkości lotu takiego szybowca, zatem uczeń-pilot miał pełną symulację tego, jak szybowiec reaguje na wychylenia poszczególnych powierzchni sterowych.

Po czwarte - taki chwiejnicowy „symulator” rewelacyjnie uczył dwóch bardzo ważnych manewrów poprawiających pilotowi ścieżkę schodzenia do lądowania. Dawał całkowite bezpieczeństwo przećwiczenia tych manewrów „na sucho” i oswojenia ucznia-pilota z zupełnie innym opływem powietrza niż w locie ustalonym, gdy jest cisza i spokój, nic się nie trzęsie i nie huczy na szybowcu. Chodzi o ześlizg kierunkowy i ześlizg nakierunkowy. Uczniowie-piloci często boją się tych manewrów, ponieważ wrażenia akustyczne i wibracyjne ich deprymują, ponadto boją się, że stracą więcej wysokości niż zamierzali. W toku normalnego szkolenia na naukę obu tych ześlizgów traci się kilkanaście-kilkadziesiąt lotów w zależności od talentów ucznia-pilota. A w takiej chwiejnicy można było spokojnie, najtaniej i najbezpieczniej przećwiczyć to na ziemi i na dodatek z pełną symulacją zachowań szybowca. Do dziś nie ma takich symulatorów, które uczyłyby pilotów szybowcowych tych manewrów bardzo praktycznych już po ostatnim zakręcie obowiązkowego kręgu nadlotniskowego.

Napisano
6 godzin temu, Jedburgh_Ops napisał:

Trzymaj się szybownictwa, albowiem wyłącznie o tym jest ten wątek.

Zawsze możesz założyć gdzieś tutaj odrębny wątek wielbiący historyków i innych publicystów, którzy proponują zwać się autorami publikacji „lotniczych”, mimo że nie mają do tego ani profilowego wykształcenia, ani osobistego doświadczenia z czymkolwiek, co lotnicze, po prostu nie mają do tego żadnych, najmniejszych kwalifikacji.

Nikt Ci nie broni wielbić takich ludzi, ale to nie tutaj. Tu jest tylko o tym, o czym zdecydował ojciec-założyciel tego wątku. A jest to wątek wyjątkowo ciekawy z dziesiątków, jeśli nie setek powodów i można to wykazywać nieustannie i wieloaspektowo.

OK, więc trzymam się szybownictwa.

Jeden z jak to określiłeś "wielbionych" ludzi mimo, że nie ma najmniejszych kwalifikacji, profilowego wykształcenia i kwalifikacji etc. (co ma przysłowiowy "piernik do wiatraka" ?) poruszył (m.in.) tematykę szybownictwa i chyba jako jedyny dotąd autor opisał całościowo "II Wszechpolski Konkurs Szybowcowy". Służę nazwiskiem gdybyś był zainteresowany.

 

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie