Skocz do zawartości

Syn Józefa Kurasia Ognia" pozwał państwo. Chce miliona złotych


Rekomendowane odpowiedzi

  • 3 weeks later...
  • Odpowiedzi 63
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Napisano

Czyli mamy sponsorować synalka, za to że jego tatuś nawywijał w czasie wojny i po niej tak, że w końcu dorobił się czapy (która czekała na niego z obu stron).

Pięknie, no po prostu pięknie.

 

  • 1 year later...
Napisano

Syn żołnierza wyklętego chce 10 mln zł odszkodowania. Sprawę ponownie rozpatrzy sąd

Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu startuje ponownie proces, jaki wytoczył mieszkający na Podhalu syn Józefa Kurasia "Ognia". Józef Kuraś (junior) domaga się 10 mln zł odszkodowania za śmierć ojca w 1947 r. Wówczas funkcjonariusze UB otoczyli partyzanta uważanego dziś za "żołnierza wyklętego" i zmusili go do tego, by targnął się na swoje życie.

Po raz pierwszy pozew rodziny Józefa Kurasia "Ognia" - przeciwko Polsce - trafił do sądu w 2017 r. Proces trwał dwa lata i został oddalony. Sąd z Nowego Sącza stwierdził, że nie znalazł on uzasadnienia w przepisach ustawy z 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. W związku z tym wypłacenie odszkodowania jest niemożliwe. Wydający wyrok przypomniał też, że nie można mówić o tym, że to funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa zabili Józefa Kurasia "Ognia" bo przecież to on sam się postrzelił podczas obławy i zmarł kilka dni później w nowotarskim szpitalu.

Z wyrokiem tym nie zgodził się jednak zarówno syn "Ognia" jak i prokurator, który także uczestniczył w postępowaniu. Oboje złożyli niezależne od siebie apelacje do wyroku, więc sprawa trafiła do wyższej instancji.

Proces trwał od 2019 r. do marca 2021 r. Sąd przez długi czas nie zwoływał posiedzeń, bo czekał na opinię Instytutu Pamięci Narodowej na temat osoby Józefa Kurasia "Ognia". Ostatecznie została ona opracowana i trafiła do sądu pod koniec zeszłego roku.

IPN podtrzymał w niej swoje dotychczasowe stanowisko, według którego mjr Józef Kuraś "Ogień" działał na rzecz niepodległościowego państwa polskiego. Historycy twierdzą też, że Kuraś targnął się na swoje życie, bo wiedział, że nie ucieknie już z obławy UB, która po złapaniu poddałaby go torturom, a następnie straciła.

Proces rusza na nowo

- W tej sytuacji 21 marca Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił wcześniejszy wyrok, uznając, że pozbawienie się życia przez Józefa Kurasia "Ognia" było jednak zdeterminowane przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa - mówi Tomasz Szymański, rzecznik krakowskiego sądu.

- Należy również uznać, że wobec partyzanta toczyła się namiastka postępowania karnego, które zmierzało do postawienia mu zarzutów. UB prowadziło też czynności prowadzące do jego ujęcia i zabicia. Nie budzi też wątpliwości jego działalność na rzecz Państwa Polskiego. Z tego powodu UB go ścigało. Do rozważenia przez SO w Nowym Sączu pozostaje sprawa zakładania przez niego lokalnych struktur UB - dodaje.

Sprawa ponownie trafiła do Nowego Sącza. Pierwszą rozprawę zaplanowano na wtorek 15 czerwca. Syn Kurasia będzie domagał się 10 mln zł odszkodowania.

Bohater czy zbrodniarz?

Bezspornym dla historyków jest fakt, że urodzony 23 października 1915 r. w Waksmundzie koło Nowego Targu góral, przez całą wojnę walczył zaciekle z okupantem. Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. był podoficerem Wojska Polskiego, walczył przeciw jednostkom niemieckim i słowackim. Później został żołnierzem Organizacji Orła Białego i ZWZ. W 1941 r. związał się z regionalną organizacją o nazwie Konfederacja Tatrzańska. W czerwcu 1943 r. Niemcy zamordowali jego ojca, żonę i 2,5-letniego syna, a następnie podpalili zabudowania, nie pozwalając ich gasić. Kuraś przyjął wówczas pseudonim "Ogień". Był wtedy żołnierzem oddziału partyzanckiego Armii Krajowej.

Tu jednak zaczynają się na jego życiorysie "rysy". W pewnym momencie usunięto go bowiem ze struktur AK i wówczas związał się z partyzantką komunistyczną. Po wojnie Kuraś tworzył struktury Milicji Obywatelskiej i był szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu. Cześć historyków twierdzi, że w tym czasie miał denuncjować swoich byłych kolegów z AK. Po krótkiej służbie w organach państwa komunistycznego powrócił "do lasu", tworząc grupę walczącą z komunistycznymi władzami na Podhalu.

To nie koniec kontrowersji. "Ognia" oskarża się bowiem o liczne kradzieże, morderstwa, w tym osób narodowości żydowskiej, rusińskiej i słowackiej. Odpowiednik polskiego IPN na Słowacji uważa go wręcz za bandytę.

https://www.onet.pl/informacje/onetkrakow/podhale-czy-rodzina-bylego-partyzanta-dostanie-odszkodowanie/zpdb623,79cfc278

Napisano

Nie spodobał się mój wpis? Za mało postępowy? Zrozumieć jedną linijkę tekstu nie jest trudno. Każdy da radę, no może prawie każdy.

Napisano
3 minuty temu, balans napisał:

Za zakładanie struktur MO i UB na Podhalu należy się co najwyżej najniższa emerytura...

Dezercja z tych struktur powoduje wydalenie dyscyplinarne i nic z tego tytułu się nie nalezy.

Napisano
22 minuty temu, hipolit-O4 napisał:

Czasem blisko bohaterowi do bandyty a bandycie do bohatera.Zasługi nie mogą być przepustką do bezkarności.

A Kmicic był bohaterem czy bandytą? Dla kolegi pytam.

Napisano
32 minuty temu, les05 napisał:

A Kmicic był bohaterem czy bandytą? Dla kolegi pytam.

Był bohaterskim bandytą - czasem bardziej bandytą, a czasem bardziej bohaterem. A zresztą to postać fikcyjna, acz trochę wzorowana na Samuelu Kmicicu. Takie czasy wtedy były, że wszyscy rabowali, ale o tym się raczej nie mówi tym bardziej w szkołach. Na ten przykład powszechnie wiadomo, że Szwedzi podczas Potopu strasznie Rzeczpospolitą złupili, tak że się już z tego nie podźwignęła. Ale nie wspomina się o tym, że wojska konfederacji anty-szwedzkiej wcale nie były lepsze od Szwedów, bo równie gorliwie łupili rodaków pod pretekstem karania z posądzenia, że wysługiwali się Szwedom. Takie jaja były wtedy...

Napisano
44 minuty temu, balans napisał:

Był bohaterskim bandytą - czasem bardziej bandytą, a czasem bardziej bohaterem. A zresztą to postać fikcyjna, acz trochę wzorowana na Samuelu Kmicicu. Takie czasy wtedy były, że wszyscy rabowali, ale o tym się raczej nie mówi tym bardziej w szkołach. Na ten przykład powszechnie wiadomo, że Szwedzi podczas Potopu strasznie Rzeczpospolitą złupili, tak że się już z tego nie podźwignęła. Ale nie wspomina się o tym, że wojska konfederacji anty-szwedzkiej wcale nie były lepsze od Szwedów, bo równie gorliwie łupili rodaków pod pretekstem karania z posądzenia, że wysługiwali się Szwedom. Takie jaja były wtedy...

Gdyby nie słaba rączka Wołodyjowskiego pamiętano by zdrajcę i bandyte.Twarda czaszka dała literacką szanse.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie