Skocz do zawartości

Pociąg z diamentami znaleziony pod Wałbrzychem? Niewykluczone!


Sobiepan

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 254
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
A mnei najbardziej dziwi takie poruszenie władz.
Wg mnie skończy się na skandalu bo chłopaki o ile faktycznie wiedza co i jak zostaną zastraszeni i będą musieli podać lokalizację.

Idą wybory a dla topiącej się sitwy będzie okazja do ulokowania kasiory w rzekomych dobrach złota.

Ktoś powiedział że służby specjalne już robią obczaję, po tylu przekrętach wcale bym się nie zdziwił jeśli chodzi o taką zawartość to zobaczcie po wydobyciu ile sztabek po drodze będzie do cichego rozdania.

A już pociąg jest zaminowany i stwarza zagrożenie no proszę a po 45 roku do dziś jakoś nikomu nic się nie stało.

Zobaczcie czemu od razu wysłali leśniczych na obczaję terenu aby czasem po cichaczu nie wyczaić miejscówy. Im mniej osób się dowie im mniej sprawa będzie nagłośniona tym więcej podzielą między sobą.

Wg mnie najtaniej będzie jakiś odwiert zrobić i będą szabrować po cichaczu to co się da.

Zabawne jest to że o ile faktycznie ten pociąg tam jest to chociaż zostanie kupa złomu do odrestaurowania i będzie może w jakimś muzeum choć jeden pociąg pancerny :)

A jeśli nawet wydobędą kiedyś te złoto to zostanie tego trochę żeby oddać tym co się upomną znając nasz rząd :) żydki się wzbogacą.

A chłopaki mogą zapomnieć o tych 10% :/ przykre ale tak może być.

Jeśli to czytacie miejcie to na uwadze ze jeśli chodzi o gruba kasę pazerność ludzka nie zna granic i pilnujcie się.
Jeśli będą chcieli was wyd...ać bo to jest bardzo prawdopodobne miejcie w razie W jakieś zabezpieczenie materiałów i asa w rękawie.
A i polecam to w swoim czasie rozgłośnić w Discovery / National (ale zagranicznym) i niech wykupią prawa do emisji dokumentu chociaż na tym zarobicie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może jakaś mała giełda" domniemanych lokalizacji w zanim pojawią się jakieś kolejne przeciek ws. skarbu. Ja obstawiam:
- rejon zamku Książ w przypadku znaleziska jedynie w obrębie samej Gminy Wałbrzych,
a jeśli chodzi o powiat: to bardziej prawdopodobna wydaje mi się jakaś lokalizacja w rejonie Jedliny-Zdroju a dokładniej:
-rejon tunelu pod Wołowcem.
Obawiam się, że jak odkrywcy nie przestraszą się współpracy, to niestety nawet we wskazanym miejscu nic się nie znajdzie. Pomijając już poruszaną tu kwestie jakie koszty poniesie za sobą sama akcja poszukiwawczo/wydobywcza i kto za to będzie miał zapłacić, druga sprawa to dyskusyjne znaleźne w przypadku posiadania jedynie informacji o skarbie, a nie posiadanie czegoś w ręku.
No chyba, że znalazcy są pewni w 100% odnośnie tego skarbu i czekali tylko z podaniem informacji aż zmieni się w Polsce prawo odnośnie znaleźnego" ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już są przecieki, w jakimś programie informacyjnym poinformowali, że zgłaszający już nie chcą znaleźnego i jutro pokażą umiejscowienie pociągu.
Trochę dziwne, że tak sami z własnej ie przymuszonej" woli poszli na współpracę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W środę władze Wałbrzycha spotkają się z pełnomocnikami poszukiwaczy, którzy wiedzą, gdzie jest zaginiony legendarny pociąg - dowiaduje się Radio ZET.

W czasie spotkania może zostać przekazana informacja, gdzie pod ziemią znajduje się niemiecki pancerny pociąg z 1944 roku. Pełnomocnicy odkrywców zapewniają, że poszukiwacze nigdy nie uzależniali wskazania miejsca ukrycia pociągu od tego, czy dostaną gwarancję znaleźnego, bo tę kwestię i tak regulują przepisy prawa.

Jeśli okaże się, że złoty pociąg rzeczywiście został odnaleziony, stanie się to światową sensacją. Według różnych relacji - skład wyruszył w listopadzie 1944 r. z zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie. Niemcy, w obawie przed nadciągającą Armią Czerwoną, załadowali do wagonów całe złoto zdobyte w trakcie wojny, a także kosztowności i największe dzieła sztuki z europejskich muzeów. Pociąg miał je wywieźć do Wałbrzycha. Nigdy tam jednak nie dotarł…

http://wiadomosci.radiozet.pl/Wiadomosci/Kraj/Walbrzych-Spotkanie-w-sprawie-zlotego-pociagu-00009984
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale i...


Znalazcy „złotego pociągu” złożą doniesienie do prokuratury.

Znalazcy „złotego pociągu” złożą doniesienie do prokuratury. W rozmowie z nami znalazca z Wałbrzycha ujawnił, że zostanie wydane oświadczenie w tej sprawie.
Znalazcy „złotego pociągu” złożą doniesienie do prokuratury na Starostwo Powiatowe w Wałbrzychu. Chodzi m.in. o ujawnienie mediom przez władze powiatu wałbrzyskiego treści pisma, które zostało złożone przez kancelarię prawną z Wrocławia, posiadającą pełnomocnictwa znalazców - wałbrzyszanina i obywatela Niemiec. Z treści dokumentu wynika, że w zamian za ujawnienie lokalizacji dotyczącej ukrycia przez Niemców pod koniec wojny pociągu pancernego, który „mieści w sobie także przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne”, znalazcy żądają znaleźnego w wysokości 10 proc. wartości znaleziska.

Tataj przeczytacie o sprawie „złotego pociągu” z Wałbrzycha

– Do prokuratury zostanie przez nas złożone doniesienie na Starostwo Powiatowe w Wałbrzychu. W ciągu najbliższych dwóch dni zamierzamy również opublikować stosowne oświadczenie w tej sprawie – mówi nam wałbrzyszanin, który miał odkryć miejsce, w którym ukryto pociąg.

W rozmowie z nami znalazca nie chciał natomiast komentować doniesień, które pojawiły się w niektórych mediach o tym, że ze swoim wspólnikiem zamierzają ujawnić miejsce ukrycia pociągu rezygnując równocześnie ze znaleźnego. Znalazca potwierdził natomiast, że nadal aktualne pozostaje spotkanie jego pełnomocników z władzami Wałbrzycha, gdzie pociąg miał zostać ukryty. Wcześniejszy kontakt kancelarii prawnej z Wrocławia ze Starostwem Powiatowym w Wałbrzychu miał być efektem pomyłki. Przedstawiciele kancelarii wiedzieli bowiem, że muszą się spotkać ze starostą, który administruje terenem gdzie dokonano znaleziska. Prawdopodobnie nie wiedzieli jednak, że Wałbrzych jako byłe miasto wojewódzkie również ma status powiatu, ale grodzkiego, a nie ziemskiego. Tym samym prezydent Wałbrzycha jest zarazem starostą grodzkim.

Po tym jak do Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu zostało oficjalnie złożone pismo o ukrytym pociągu pancernym, starosta Jacek Cichura, jak twierdzi w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców powiadomił o sprawie: wojsko, policję, straż pożarną, prokuraturę i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

– W dniu 20 sierpnia br. wpłynęło do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego pismo ze Starostwa Powiatowego w Wałbrzychu. Aktualnie analizujemy tę sprawę pod kątem właściwości rzeczowej ABW – czytamy w oświadczeniu przesłanym nam z biura prasowego ABW.


http://walbrzych.naszemiasto.pl/artykul/znalazcy-zlotego-pociagu-zloza-doniesienie-do-prokuratury,3488628,art,t,id,tm.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 naszych ustaleń wynika, że obecnie istnieją dwie lokalizacje, w których miał zostać ukryty pociąg. Pierwsza na terenie Walimia.

– Otrzymałem zapytania od mieszkańców, dlaczego przy niedawno remontowanej drodze w pobliżu cmentarza, ktoś prowadził w maju odwierty – wyjaśnia Adam Hausman, wójt Walimia. – Potwierdziliśmy, że rzeczywiście ktoś bez naszej zgody wykonał w tym miejscu sześć odwiertów.

Co ciekawe odwierty wykonano w pobliżu suchej studni, która według osób zajmujących się historią Walimia pełniła w przeszłości funkcję szybu wentylacyjnego. Poniżej ulokowanego na wzgórzu cmentarza istniała w przeszłości stacja kolejowa. Na niemieckiej mapie z 1926 r. zaznaczono biegnące od stacji torowisko, które łączy się ze wzgórzem. Jeśli Niemcy rzeczywiście ukryli na terenie Walimia pociąg z cennym ładunkiem, to prawdopodobnie stoi on właśnie tutaj.

– Mieszkający w Walimiu Paul Schymura twierdził, że 5 maja 1945 r. władze zakazały mieszkańcom opuszczanie domów i nakazały szczelnie zasłonić w nich okna – mówi Łukasz Kazek, radny Walimia i pasjonat historii Gór Sowich. – W tym dniu na głównej drodze Walimia stanął szpaler żołnierzy niemieckich, którzy pilnowali by mieszkańcy nie wyglądali ze swoich domów. Mimo to Schymura przez uchyloną zasłonę miał widzieć jak przez miasto przejeżdżało kilkanaście ciężarówek.

Walim nie jest jedynym miejscem w regionie, gdzie może stać niemiecki pociąg z cennym ładunkiem. Drugim miejscem jest tunel, który miał istnieć przy linii kolejowej pomiędzy Świebodzicami i Wałbrzychem. Sprawą od ponad pół wieku zajmuje się Tadeusz Słowikowski z Wałbrzycha. Zgromadził na ten temat liczne relacje świadków, m.in. niemieckiego kolejarza i autochtonów, którzy podobno widzieli tunel. Potwierdzenie tego, że mógł istnieć Słowikowski znalazł również m.in. w archiwach wojskowych. Z tego źródła uzyskał np. dokument świadczący o tym, że w miejscu gdzie miał istnieć tunel była bocznica kolejowa przy obecnej linii nr 274 z Wrocławia przez Wałbrzych do Jeleniej Góry. Obecnie po bocznicy i tunelu w tym miejscu nie ma śladu. Kilkanaście lat temu Słowikowski uzyskał zgodę PKP na prowadzenie wykopalisk w tym miejscu. Po trzech dniach prac zgoda została cofnięta. Kolej twierdziła, że wykopaliska i poszukiwacze stwarzali zagrożenie dla pociągów kursujących po pobliskiej linii nr 274."

http://walbrzych.naszemiasto.pl/artykul/zloty-pociag-ukryty-w-walbrzychu-czy-walimiu-zdjecia,3484830,artgal,t,id,tm.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro mowa jest o pociągu pancernym ukrytym pod koniec 1944 lub na początku 1945 roku to może znawcy Panzerzugów pokusili by się o określenie numeru denata. Niemcy, zwłaszcza pod koniec wojny, nie mieli takich pociągów zbyt wiele. Chyba, że chodzi o jakiś składak, który pociągiem pancernym formalnie nie był.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

łoty pociąg" to nie wszystko - pod Wałbrzychem pełno skarbów. On oddaje je dawnym właścicielom

Łukasz Kazek odnajduje na Dolnym Śląsku poniemieckie pamiątki. A potem szuka ich właścicieli. Jedni mu dziękują: Jest pan dobrym człowiekiem". Inni nie mogą poradzić sobie z przeszłością. Proszą: Niech pan nigdy nie dzwoni".

Spotykamy się w domu jego dziadków przy głównej drodze w dawnej wsi Wüstewaltersdorf, która dziś nazywa się Walim. Dwuskrzydłowe drzwi z zabytkową klamką, dębowa szafa. Łukasz mieszka z żoną i córką w Warszawie, ale co tydzień wsiada do pociągu i wraca tutaj. Pokazuje mi kilka pudełek z dokumentami, torbę ze sztućcami nie do pary i kolorowe szklane butelki z porcelanowymi korkami.

- Kiedy pierwsi Polacy sprowadzili się do Walimia, nikt nie przypuszczał, że zostanie tu na dłużej - mówi. - Wyobraź sobie, że jemy to śniadanie w 1945 roku. Po skończonym posiłku wyrzucamy porcelanowe talerze przez okno, łamiemy krzesła i rozpalamy nimi ognisko. Ludzie byli przekonani, że Niemcy zaraz wrócą i wszystko zabiorą. Trzeba im zaszkodzić, a tak najłatwiej.

Wojciech Szczeciniak, dziadek Łukasza, sprowadził się do Walimia trzy miesiące po zakończeniu wojny. Po latach opiekował się Łukaszem, kiedy rodzice szli do pracy: razem zbierali grzyby. Opowiadał o historii. - Z szabru w okolicy słynąłem, nawet mnie najmowano, abym pryciał po domach i skrytki znajdował poniemieckie, ale na groby nie chodziłem.

Szli miedzą przez pole i wbijali metalową laskę w sterty kamieni. W czasach pokoju rolnicy przechowywali tam ser, kiełbasę, mleko. Później w tych polnych lodówkach Niemcy ukrywali porcelanowe talerze, srebrne łyżki, czasem - dokumenty.

Für meine liebe

Pierwsze znalezisko Łukasza to zdjęcia i listy z niemieckiego Gasthausu. W skrytce było też kilkadziesiąt paczek z ubraniami, obrusami, kartami dań. Były ukryte w podwójnym stropie. Znalazł je, gdy w wakacje dorabiał w ekipie remontowej. Wziął paczkę z książkami i dokumentami. Z ciekawości.

Poszedł do liceum w Wałbrzychu, studiował historię we Wrocławiu, potem pedagogikę w Wałbrzychu. Przez kilka lat pamiątki leżały zapomniane.

Do czasu, aż rada gminy postanowiła wystawić na starym cmentarzu pomnik pamięci. Mieszkańcom Walimia obu narodowości. Przyjechali niemieccy mieszkańcy. I Łukasz. Wziął ze sobą dokumenty, by odnaleźć właścicieli. Wśród książek - Patologia ciąży" z dedykacją: Für meine liebe Erica Wilnner. Okazało się, że Erica to koleżanka jednej z pań, które przyjechały na uroczystość. Podręcznik wrócił do właścicielki, a kilka tygodni później Łukasz odebrał telefon. Wynajęty tłumacz przekazał podziękowania: - To książka od narzeczonego, dziś jesteśmy małżeństwem. Studiowaliśmy razem na Uniwersytecie Wrocławskim. On - chirurgię, ja chciałam być położną. Książka była prezentem na gwiazdkę. Czuję się, jakbym miała kilkadziesiąt lat mniej. Jest pan dobrym człowiekiem.

Jedzą nas wszy

Idziemy na dawny dworzec kolejowy. Dzisiaj w budynku są mieszkania. Obok - szopa. Wcześniej był tu szalet.

- Tutaj, w podwójnym stropie nad ubikacją, znalazłem listy Karla - pokazuje Łukasz.

Karl był synem zawiadowcy stacji. Pisał do ojca z frontu: Drogi tato! Polacy rozgromieni, nie stanowią już problemu. Wierzę - i wszyscy tu wierzymy - że nasze łodzie podwodne zrobią porządek z angielską flotą!".

To list z 24 września 1939 r. Dwa lata potem sytuacja się zmieniła.

Siedzimy w błocie, jedzą nas wszy. Marzę o domowym cieście".

Łukasz odnalazł mężczyznę po trzech latach. Chciał oddać mu listy.

- Był zdziwiony. Mówił, że jaja sobie robię i mam 30 sekund, żeby wytłumaczyć, o co chodzi - opowiada. - Uwierzył, dopiero gdy przeczytałem mu jeden z listów. Nie chciał ich. Ile masz lat? Masz marzenia, rodzinę, plany? Ja w twoim wieku byłem na wojnie. Sześć lat na wojnie, a później siedem w ruskiej niewoli. Zmarnowałem młodość" - mówił. Poprosił, żebym nigdy już nie dzwonił. Nazwisko Karla i listy mogę opublikować dopiero po jego śmierci.

- Skąd będziesz wiedział, że nie żyje?

- Zostawiłem mu adres. Co roku wysyła pustą kartkę, taką zwykłą widokówkę. Ostatnią - w lutym tego roku. Jak zawsze bez słowa.

Podczas spaceru po Walimiu zaczepia nas mężczyzna: - Tamten ze wsi chce mur przy dębie rozbierać - mówi. - Przecież musimy być!

- Musimy być - potwierdza Łukasz. - Zadzwonisz po mnie?

Mówiona historia ziemi

Stary dąb to świetny punkt orientacyjny; z taką wskazówką łatwo po latach odnaleźć skrytkę. Najlepsze są te miejsca, które niewiele się zmieniają - potężne głazy, wielkie drzewa, cmentarze, ale też krzewy owocowe. Porzeczki smakują tak samo Polakom, jak smakowały Niemcom. Nikt ich nie zetnie.

Ale groby ścięli. Gdy nowi mieszkańcy zrównali z ziemią ewangelicki cmentarz, łopatami rozbijali słoiki z kosztownościami. Zdjęcia, dokumenty i przedwojenne książeczki oszczędnościowe uznali za niewiele warte. Rzucili w kąty, teraz sami oddają Łukaszowi.

Czasem Kazek spotyka poszukiwaczy skarbów z wykrywaczem metali. Nie wchodzą sobie w drogę.

- Jeśli ktoś chce całe pole zejść w poszukiwaniu metalowej beczki na mleko albo guzików - proszę bardzo. Ale ja uważam, że take skarby można wykopać później, najważniejsze są opowieści. Ludzie są coraz starsi. Zostało niewiele czasu na rozmowę.

Dlatego Łukasz - poza tym, że znajduje i oddaje Niemcom znaleziska - zaangażował się w projekt Historia mówiona ziemi wałbrzyskiej". Wydał książkę ze wspomnieniami dziadka, porządkuje stare cmentarze, nagrywa programy dokumentalne, dokumentuje Walim sprzed lat. W tym roku wywołał stare, ale już powojenne klisze, które znalazł na strychu w jednym z budynków. To kilkadziesiąt zdjęć: młoda para pozuje przed domem, mężczyźni idą środkiem brukowanej ulicy na mecz, ktoś zimą spaceruje w zaspach po kolana. Zdjęcia zrobił Filip Rozbicki, jeden z pierwszych polskich osadników, organista i miłośnik fotografii. Udało się odnaleźć ludzi z klisz, jeszcze żyją, choć mają po 90-95 lat.

Pech Gerharda Dintera

Kolejne znalezisko: miłosna korespondencja z czasów wojny światowej. Niemiecki oficer Gerhard Dinter, pisał do swojej narzeczonej:

Moja kochana, Mała Edith! (...) Jak się czuje moje Serduszko? Mam nadzieję, że pomimo złego czasu czujesz się dobrze. Jeżeli tak dalej zostanie, to mogę być szczęśliwy. Właśnie pod wpływem emocji zrobiłem kleks. Przepraszam cię za to. Co u ciebie jeszcze słychać? Bardzo za tobą tęsknię, ale muszę zrezygnować z urlopu. (...) Już nie wierzę, że kiedyś dostanę urlop. Tyle razy się rozczarowałem. Chyba chodzi za mną pech. Ale mam nadzieję, że niedługo dostanę od ciebie piękny list. Poczta musi w końcu mnie dostrzec".

Łukasz próbował odszukać kochanków. Znalazł Gerharda - na cmentarzu wojskowym w Kleve w Niemczech. Nie przeżył wojny. Zmarłych łatwiej odnaleźć - są na listach ofiar. A Edith? Jeśli żyje to ma dzisiaj 95 lat.

Piżamy koło sadu

Większość niemieckich mieszkańców Walimia, z którymi rozmawiał Łukasz, długo nie zdawała sobie sprawy z wojennych zbrodni nazistów.

- Przez jakiś czas mieszkali w Walimiu razem z Polakami. Nie wiedzieli, czemu mają wymalowane na plecach swastyki, po co te opaski z napisem Pole" i dlaczego nie mogą chodzić chodnikiem razem z resztą mieszkańców. Słuchali radia, czytali niemieckie gazety, a tam - propaganda, piękna wojna. Żadnych obozów śmierci. Jedna z byłych mieszkanek opowiadała Kazkowi, jak do Walimia przyjechali więźniowie z Gross-Rosen. Budowali most po kolana w wodzie, był listopad. Nie wszyscy przeżyli. Myślałam wtedy, że jeśli los się odwróci, nas spotka jeszcze gorsza kara".

Niemcy chcieliby odwiedzać rodzinne strony, ale boją się wracać do dawnych mieszkań.

Kazek: - Poznałem mężczyznę, który dzisiaj mieszka w Nowym Jorku. Ma na imię Ditmar. W trakcie wysiedleń miał 12 lat. Wrócił, chciał zobaczyć rodzinny dom. Wszedł i od razu przypomniał sobie: tu stała kołyska brata, tam sekretarzyk... a tutaj ojciec zastrzelił trzech więźniów z transportu.

Inny mężczyzna, Rudi, opowiedział Łukaszowi, jak w 1943 roku zbierał jabłka w sadzie niedaleko stacji kolejowej. O transporcie więźniów mówił, że wyglądali komicznie". W pasiastych piżamach! Prosili go o jedzenie, ale nie dał. Starsi mówili mu, że to złoczyńcy i mordercy. Nie można im pomagać.

Łukasz: - Zawsze, kiedy spotykam się z kimś po raz pierwszy i oddaję mu rodzinne pamiątki, podkreślam: mój dziadek był więźniem Birkenau. Pytam, czy wiedzą, co to za obóz. Widzę po twarzach, że wiedzą.

http://wyborcza.pl/1,87648,18623269,zloty-pociag-to-nie-wszystko-pod-walbrzychem-pelno-skarbow.html#ixzz3jqEaMapz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gorzej jak okaże się że pociąg jest,ale transport był inny
jak np ewakuacja" obozu lub jakiejś filii i miast kasy itp będzie parę wagonów mumii...
Czemu by nie mieli wjechać w tunel,odstrzelić wjazdów..
Cel ten sam-ukrycie/zatarcie śladów...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie