traper6 Napisano 7 Czerwiec 2009 Napisano 7 Czerwiec 2009 Upsss, pomyłka.Rozchodzi mi się o link podany przez kolegę mahon.
kindzal Napisano 8 Czerwiec 2009 Napisano 8 Czerwiec 2009 Mam taki ciekawy artykul:Pamięć i zapomnienie - To był straszny krzyk. Nikt nie chce umierać. A tam wszyscy wiedzieli, że za chwilę zginą. Płacz i modlitwy szły aż do nieba - mówi Władimir Szafran. Patrzy nieruchomo w dal, jakby wciąż słyszał ten krzyk sprzed sześćdziesięciu lat. W oddalonej o 20 kilometrów od granicy z Polską ukraińskiej wsi Sokół żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają zagładę sąsiadujących z nimi Ostrówek i Woli Ostrowieckiej. Jednak mówić o tym chce tylko jeden człowiek. Kiedy spogląda się na przecinającą Sokół piaszczystą drogę, po której czasem przejeżdża drabiniasty wóz i wzniecając kurz bosymi stopami, idą ubrane w długie spódnice kobiety, można pomyśleć, że czas się zatrzymał. Wiejskim obyczajem na wąskich ławeczkach ustawionych przed chałupami odpoczywają po gospodarskich zajęciach ludzie. Obok siedemdziesięciotrzyletniego Władimira Szafrana usiadły dwie stare kobiety. - Co ty opowiadasz! Co mogłeś usłyszeć? Niczego nie słyszałeś - mówi z gniewem jedna z nich. Ale on się upiera - Pasłem krowy i na ziemie Mazurów poszedłem. Słyszałem te kobiety i dzieci.- Ja tam krów nie pasłam. Więc nie wiem, czy tam się coś stało, czy nie - z dezaprobatą zaciska usta Marta Hapicz. Tak jak Szafran miała w sierpniu 1943 roku kilkanaście lat. Nie jest możliwe, by nie wiedziała, co zdarzyło się za miedzą pól otaczających jej wieś. Uparcie jednak powtarza, że nic nie wie. I że nie wiadomo, czy tam w ogóle jacyś ludzie zginęli. A jeśli tak, to nie trzeba o tym mówić, bo to im życia nie wróci.Rozmawiając z mieszkańcami Sokoła, ma się wrażenie, że ulegli zbiorowej amnezji. Sąsiadujące z nimi wsie zostały starte z powierzchni ziemi, w ciągu kilku godzin wymordowano w nich około tysiąca Polaków. W Sokole nie chce się o tym pamiętać. I tylko niekiedy, w długiej rozmowie, ludziom wymykają się zdania, z których - jak z kawałków mozaiki - można poskładać obraz tego, co zdarzyło się w dwóch polskich wsiach.- Hakami ciągnięto ciała leżących koło lasu ludzi do rowu. Minęło już kilka dni, trzeba było sąsiadów pochować - mówi nieoczekiwanie jedna z Ukrainek. Ktoś inny napomyka, że kiedy baby z Sokoła poszły do Woli Ostrowieckiej i Ostrówek po szmaty i inny dobytek, to już nie wróciły. Bo banderowcy odeszli, a na zgliszcza przychodzili uzbrojeni polscy chłopcy, którzy mścili się za wymordowane rodziny.Trudno rozmawia się w Sokole. Rozmowa rwie się, gdy podchodzi ktoś trzeci. Nikt nie chce wspominać wydarzeń sprzed sześćdziesięciu lat. I tylko Władimir Szafran, który jako trzynastoletni chłopiec poszedł pod las i słyszał śmiertelny krzyk trzystu kobiet i dzieci, mówi: - Należy im się pamięć. I dodaje, akcentując każde słowo: - To była zagłada. Unicestwienie narodu. Gipsowa Madonna stojąc na skraju pola, wyciąga ręce bez dłoni. To wszystko, co pozostało z Ostrówek i Woli Ostrowieckiej. Jest jeszcze cmentarz, zarosły gąszczem krzewów i drzew, gdzie tylko niewielkie wzniesienia świadczą o tym, że były tu groby. Niektóre z nich, najwyraźniej nie tak dawno, ktoś rozkopał i splądrował.Tak naprawdę cmentarzem jest cały teren, na którym rozciągały się dwie duże polskie wsi. Dziś panuje tu martwy spokój. Nawet cisza jest jakby nieruchoma, w gęstych zaroślach, gdzie stoi drewniany krzyż, nie śpiewa żaden ptak. Krzyży jest kilka, ale mogłoby być znacznie więcej, bo przecież ludzie ginęli nie tylko w miejscach masowych mordów, ale i przy swych obejściach, gdy próbowali uciekać lub gdy odnaleźli ich kryjówkę plądrujący wieś ukraińscy chłopi.Jeden z krzyży stoi już pod lasem. To Trupie Pole, tak je dziś się nazywa, bo gdzieś tam pod murawą leżą kości trzystu kobiet i dzieci. Las podszedł już pod pola i nikt z miejscowych nie potrafi, a może i nie chce wskazać miejsca, gdzie zginęły.Kiedy w 1990 roku po raz pierwszy po latach przyjechali tu dawni mieszkańcy Ostrówek i Woli Ostrowieckiej, nie poznali rodzinnych miejsc. Wyszli z autokaru, popatrzyli na pustkę, która rozciąga się tam, gdzie były ich domy. Z okolicznych pól zaczęli iść w ich kierunku chłopi. W odruchu, który jest wspólny wszystkim ocalałym Polakom z Wołynia, chcieli uciekać. Jednak opanowali panikę. Stanęli twarzą w twarz ze swymi dawnymi sąsiadami. Zaczęli krzyczeć: - Mordowaliście nas, spaliliście nasze domy, rozgrabiliście dobytek!- Tak, tak było. Uciekliście w jednej koszuli. Ale teraz żyjecie jak dziedziczka Konczewska przed wojną. A my? Popatrzcie na nas.W Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej nie wierzono, że Ukraińcy mogą na nas napaść. Przecież zawsze żyliśmy z nimi w zgodzie. O tym, co już się stało w innych powiatach Wołynia, nie mieliśmy pojęcia. A jednak czuło się jakieś napięcie. Ludzie mówili, że mają brzydkie sny - mówi Tomasz Trusiuk, który przeżył masakrę jako trzynastoletni chłopiec.Koniec upalnego sierpnia 1943 roku był tu niespokojny. Powtarzano, że w cerkwi w Połapach pop święcił siekiery i noże na przeklętych Lachów". Na drodze prowadzącej do Sokoła widziano dziesiątki wozów z uzbrojonymi mężczyznami. Zagłada przyszła nad ranem 30 sierpnia. Sąsiadujące ze sobą dwie polskie wsie zostały otoczone, rozległy się strzały. Pojawili się Ukraińcy uzbrojeni w pistolety, siekiery i kołki.- Wchodzili do obejść. Pytali, dlaczego się boimy. Przecież są takimi samymi ludźmi jak my. Mówiliśmy sobie: tyle było strachu, a wszystko jest tak dobrze, tak grzecznie - wspomina mająca wówczas dwadzieścia lat Helena Popek.W obu wsiach masowe morderstwo odbyło się zgodnie z precyzyjnie zaplanowanym scenariuszem. Przerażonym Polakom powiedziano, że mają pójść do szkoły na zebranie. Tam mieli się dowiedzieć ważnych rzeczy dotyczących wspólnej walki z Niemcami. Większość uwierzyła. Ci, którzy przeżyli, wspominają, jak uśpiono ich czujność wyreżyserowanymi gestami - głaskaniem dzieci po główkach, opatrzeniem czyjejś rany postrzałowej. Często więc szli do szkoły dobrowolnie. Tych, którzy się opierali, wyciągano siłą.Gdy na placu szkolnym i w szkole w Ostrówkach byli już wszyscy, którym nie udało się ukryć, oddzielono mężczyzn od kobiet i dzieci, które popędzono do kościoła. Ludzie uspokajali się wzajemnie, powstrzymywali przed paniką. Do szkoły w Woli Ostrowieckiej także spędzono ludzi. Gdy ukraiński komendant z patosem opowiadał, jak Polacy i Ukraińcy razem będą walczyć z niemieckim okupantem, w pobliskich zabudowaniach kopano już groby.Po pewnym czasie z obu szkół zaczęto wyprowadzać małe grupki mężczyzn, mówiąc im, że idą na badania lekarskie. Zaczęła się rzeź.- Zamknięto okna, drzwi na ganek, wszystkie wejścia. Trudno już było się łudzić. Ludzie płakali i modlili się na kolanach - mówi Tomasz Trusiuk, który przetrwał ukryty na strychu szkoły w Ostrówkach. Po latach udało mu się precyzyjnie zrekonstruować, jak ginęli jego bliscy. Mordowano ich siekierami i młotem używanym w rzeźni. Tylko nieliczni zginęli od kuli. Te ustalenia potwierdziła później ekshumacja i opinia eksperta. Tak samo zabijano ludzi w Woli Ostrowieckiej, a gdy wykopane w ziemi jamy były już pełne, Ukraińcy obłożyli szkołę słomą, oblali benzyną i podpalili. Do środka rzucono granaty. Zginęło około dwustu ludzi, część z nich spłonęła żywcem.Potem z kościoła zaczęto wypędzać kobiety i dzieci. - Gdy nas wyprowadzano, śpiewaliśmy Pod twoją obronę". Niektóre kobiety błagały, by oszczędzono chociaż dzieci - wspomina Aleksander Pradun. We wsi rozległy się strzały - od strony Równego nadjechali Niemcy, prawdopodobnie namówieni przez znajdujących się w oddziałach Wehrmachtu Ślązaków. Ukraińcy, kryjąc się za kolumną ludzi, zaczęli zmuszać idących do pośpiechu, a tych, którzy nie wytrzymywali tempa, zabijali na miejscu. Gdy kobiety i dzieci zapędzono pod las przy wsi Sokół, kazano wszystkim położyć się na ściernisku. Odrywano od grupy po kilka osób i zabijano pchnięciami bagnetów i strzałami z pistoletów. Wśród morderców ofiary rozpoznawały znajomych z ukraińskich pobliskich wsi.Kiedy Aleksander Pradun zrozumiał, że zaraz umrze, poczuł wielki smutek. Pomyślał, że ma dopiero 13 lat. Pożegnał się z mamą i krewnymi. Zapędzeni na pole pod Sokołem do ostatniego momentu trzymali się razem, chcąc żyć choć parę minut dłużej.Dzisiaj cudem ocalony z rzezi Pradun mieszka po polskiej stronie Bugu, w oddalonej zaledwie kilka kilometrów od granicy Michałówce. Wysoki, zwalisty chłop opowiada o wydarzeniach w Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej bez emocji. A jednak i jemu załamuje się głos, gdy mówi, jak zginęła matka. I po tylu latach pamięta widok sześcioletniej dziewczynki, która poderwała się po serii strzałów i zaczęła biec w kierunku nieżywej już matki. Upowiec strzelił do niej kilka razy, padała, lecz ciągle podnosiła się z okrzykiem mamo", aż wreszcie Ukrainiec dobił ją kolbą karabinu.Tomasz Trusiuk także może mówić o masakrze z pozoru beznamiętnie. Już od lat pięćdziesiątych zaczął przyjeżdżać na Ukrainę, pochodzi przecież z mieszanego małżeństwa i ma ukraińskich krewnych. Starał się dowiedzieć jak najwięcej o tym, co wydarzyło się na Wołyniu w 1943 roku. Rozmawiał z Żydami, którym udało się przeżyć tu holokaust. - Pierwszy trening w zabijaniu Ukraińcy odbyli właśnie na Żydach. Przekonali się, że mord jest nie tylko bezkarny, ale i popłatny. Można zabić człowieka i zagarnąć jego majątek.Kiedy prawie sześćdziesiąt jeden lat temu, po odejściu banderowców, zszedł ze strychu szkoły w Ostrówkach, skierował się do gospodarstwa swego krewnego. Najpierw zobaczył wbitego na sztachety kolegę. Potem znalazł ojca. Z odrąbanymi nogami i rękami. Po paru dniach dowiedział się, że zabił go znajomy, dawny sąsiad, obok którego kiedyś mieszkali w ukraińskiej wsi Równe. - Razem handlowali wieprzkami, razem pili wódkę i kradli drzewo z lasu.Rozmawiamy w mieszkaniu Trusiuka w Lublinie, ale jego pozorny spokój pryska, gdy pytam, czy wydarzenia sprzed lat nie powracają czasem we snach. Zdejmuje okulary i długo je przeciera.- Ja ciągle jestem na wojnie. Uciekam, padam, gonią mnie.Krzyczy przez sen także ponadosiemdziesięcioletnia dziś Helena Popek. A kiedy nie może zasnąć, wspomina po kolei tych, którzy kiedyś mieszkali w jej rodzinnej wsi.- Było sto siedemdziesiąt numerów, to tak liczę sobie, ilu ludzi w naszych Ostrówkach żyło. I ile rodzin zostało wybitych tak, że nie ocalał z nich nikt.To, co się wtedy zdarzyło trwa w pamięci ocalonych z rzezi. Z fotograficzną precyzją wyryły się w niej obrazy i słowa. Dawni mieszkańcy Woli Ostrowieckiej i Ostrówek pamiętają rzeczy porażające swym okrucieństwem i zupełnie błahe. Śmierć najbliższych, dobijanie rannych, ludzi w konwulsjach, krew wypływającą z płytkich mogił. I elegancką uprząż bułanego konia, na którym jechał oficer UPA.Pamiętają ostatnie słowa swych rodziców i znajomych, przywołują zdania: może Matka Boska nakryje nas swym płaszczem", żeby zabił od razu, a nie ranił". Cytują po ukraińsku drwiny morderców, wspominają ich śmiech. Pamiętają paraliżujący lęk, czepianie się życia lub dziwne otępienie i rezygnację. Przed oczami przewija im się film - prawdziwy, lecz zbyt drastyczny, by ktoś zechciał go nakręcić.Trwa też wspomnienie Woli Ostrowieckiej i Ostrówek - istniejących od XV wieku wsi z brukowaną ulicą, drewnianym kościołem. W pamięci żyją też ludzie, którzy tam mieszkali, ich nazwiska i przydomki. Niepamięci sąsiadów z ukraińskich wiosek dawni mieszkańcy Woli Ostrowieckiej i Ostrówek przeciwstawili pamięć absolutną. Ze zdjęć, kiedyś podniesionych z pogorzelisk i przechowywanych jak relikwie, patrzą całe rodziny, odświętnie ubrani rodzice otoczeni gromadką dzieci, babcie z dumą piastujące pulchne niemowlęta. Uwieczniono też ważne wydarzenia z życia wsi, święta, kiedy bawiono się wspólnie z ukraińskimi sąsiadami. Na fotografii z wycieczki do Gdyni jest jeden z nich - Alosza Basiuk z Sokoła, zwany później mordercą Polaków".Gdy rozmawiam z mieszkańcami Sokoła, pytam ich właśnie o niego. - Po wojnie był kierownikiem radiowęzła w Łucku. Szukał swojej żony, ale przepadła bez śladu. Była Polką, Wanda miała na imię, ładna kobieta, z długim warkoczem, w szkole uczyła. W 1943 roku wzięła dzieci i tak po kryjomu wyjechała. I czemuż wyjechała, męża zostawiła?Ja nic nie wiem, co się działo w czasie wojny, miałam wtedy siedem lat - broni się starsza kobieta, spotkana na drodze we wsi Borowoje, dawniej Przekurka. Z pomocą przychodzi jej sąsiadka, potężnie zbudowana bosa baba. - Strasznie było. Co tu Polacy wyrabiali! Palili chałupy, do ziemianek musieli ludzie uciekać. - Nagle patrzy na mnie badawczo: - A wy Polka, tak? Wszystko jasne. Polka. - Na moment milknie, lecz po chwili z impetem zaczyna na nowo: - Wasi zaczęli pierwsi. Banderowcy byli na swojej ziemi. Walczyli w obronie narodu.Starsza kobieta nieśmiało protestuje: - Polacy nie zaczęli. Młodsza kobieta napiera na nią swym ciężarem, głośno wymyśla. Krzyczy też na mnie: - Nie rozgrzebujcie tego, co było. Nie wracajcie. Bo znowu na siebie pójdziemy. Powiedzcie to w Polsce.Iwan Kowalczuk, starszy mężczyzna, który przystanął na chwilę, przysłuchując się rozmowie, próbuje łagodzić: - Nie, nie pójdziemy na siebie. Chyba żeby była wojna.Wszystkiemu winna była wojna. I Niemcy - bo dali broń ukraińskim policjantom, a ci poszli z nią do UPA. A potem Niemcy dali broń Polakom. I napuścili Ukraińców i Polaków na siebie. Tak mówi się dziś w ukraińskich wsiach: Przekurce, Sokole, Równem. Jeśli już chce się o tym cokolwiek mówić.Bezpiecznym tematem jest za to wspominanie tego, co było przed wojną. - Zgodnie żyliśmy - mówią ludzie, którzy nie pamiętają nic z tego, co stało się potem, bo przecież byli za mali, za młodzi. Ale mogą za to opowiedzieć, jak jeździło się do młyna w Woli Ostrowieckiej, jak wspólnie z polskimi kolegami paśli krowy, pamiętają ich imiona, wspominają, jak razem bawili się na weselach i wieczorkach. Dobrze było, powtarzają, i lekki cień uśmiechu pojawia się na ich twarzach.Jest też inny temat, który sprawia, że łagodnieją i najbardziej zacięci. W każdej z ukraińskich wiosek otaczających wymordowane polskie miejscowości był ktoś, kto pomagał Polakom. Schował dzieci, które w panice przybiegły do jego obejścia. Wywiózł znajomych do miasteczka, gdzie stacjonował niemiecki garnizon. Dlatego też we wsi Borowoje, gdy zalewa mnie potok gniewnych pretensji, mówię, że słyszałam o mieszkającym tu człowieku, który przechowywał Polaków. I natychmiast krzycząca na mnie kobieta traci impet. - Tam, w tej chałupie, mieszka Siergiej Stepanowicz. Idźcie do niego koniecznie.Kiedy dziewięćdziesięcioletni Siergiej Zieliński dowiaduje się, że przyjechaliśmy z Polski, zaczyna deklamować. Wiersz o polskim orle, który będzie bronił granic od złych sąsiadów, zachował się w jego pamięci od czwartej klasy przedwojennej szkoły powszechnej. - Sam inspektor z powiatu chciał, bym się dalej uczył, na koszt państwa - mówi z dumą. - Ale ojciec powiedział, że jak się będę uczyć, to kto będzie krowy paść.Gdy zaczęła się masakra w polskich wsiach, do jego obejścia przybiegła Helena Kowalik z dziećmi. Przez kilka dni przechowywał ich w swej chałupie, a potem, by nieszczęścia na dom nie sprowadzić, postanowił odprowadzić ich do teściów. Gdy był już z nimi na obrzeżach wsi, do chałupy przyszedł mąż, który od tygodni pracował jako cieśla w innych wsiach. - Zaczął krzyczeć: Gdzie ich pochowaliście?". Babka go uspokajała: Bolek, oni żyją", ale uwierzył dopiero, gdy ktoś przyprowadził ich z powrotem do chałupy - wspomina Siergiej Zieliński. Patrząc niemal niewidzącymi oczami, dodaje: - A jak było naprawdę? Wy mówicie, że to Ukraińcy mordowali Polaków. A jak przyjeżdżają nasi korespondenci, to mówią, że Polacy wszystko zaczęli.Nie ma woli politycznej, by upamiętnić pomordowanych na Wołyniu. Ich kości, płytko zakopane w jamach, wypłukane przez deszcz, czasem bieleją w miejscach, gdzie kiedyś były wsie. Nie można jednak robić ekshumacji. Bo ekshumacja jest twardym dowodem, że mordów dokonano. A historycy i władze ukraińskie nie chcą takich dowodów. Nie można też dostać pozwolenia na choćby symboliczne mogiły czy krzyże - mówi Leon Popek z lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.Dzisiaj nie byłoby już szans na to, co stało się w 1992 roku, kiedy wraz z grupą dawnych mieszkańców Woli Ostrowieckiej i Ostrówek doprowadził do ekshumacji dwóch zbiorowych mogił. W jednej z nich znalazł drewniany krzyżyk należący kiedyś do dziadka. Leon Popek jest synem Heleny Popek - tej, co krzyczy przez sen, a w bezsenne noce wspomina sąsiadów. Niemal od zawsze wiedział, że będzie historykiem, choć kiedy zaczynał studiować w latach siedemdziesiątych, mogło się wydawać, że prawda o mordowaniu Polaków na Wołyniu nie ujrzy światła dziennego. Jednak już wtedy zaczął zbierać relacje tych, co ocaleli.- Niektórzy bali się mówić. Inni nie byli w stanie. Przekonywałem wtedy: po to przeżyliście, by dać świadectwo.Dokumentowanie zbrodni na Wołyniu było trudne. - Ukraińcy mordowali tak, by nie zostawić świadków. Zdarzało się, że z całej wsi ocalał tylko jeden człowiek. Zapisywanie relacji było wyścigiem z czasem. Gdy ktoś umierał, zabierał do grobu tajemnicę losów wielu ludzi. Ocaleni z wołyńskiej rzezi milczeli przez lata, przekazując wiedzę o tragicznych wydarzeniach tylko najbliższym. Czasem i oni nie byli w stanie uwierzyć.Aleksander Pradun, dawny mieszkaniec Ostrówek, historię dwóch polskich wsi, które przestały istnieć w ciągu kilku godzin, starał się przekazać córce. - A wie pani, że parę lat temu, gdy zaczęto mówić i pisać o tym wszystkim, przyszła do mnie i powiedziała: Nie wierzyłam ci, bo nic takiego nie uczono nas w szkole. A teraz wiem, że mówiłeś prawdę".Post został zmieniony ostatnio przez moderatora pomsee 20:57 14-06-2009
Sobiepan Napisano 8 Czerwiec 2009 Napisano 8 Czerwiec 2009 Strona o Wołyniu:http://wolyn.ovh.org/Zawiera spis miejscowości wraz z opisami niektórych z nich, listą mieszkańców etc.Bezsilność irytuje.
dzieci3 Napisano 8 Czerwiec 2009 Napisano 8 Czerwiec 2009 Twardy grunt mamy jak widać do pojednania.Zawsze i po dziś dzień na granicy widzę naszą k...aprzyjazń" z ich strony.Gdyby nie rodzina nigdy bym tej czerwonej ukrainy"nie nawiedzał.
GeneralRemek Napisano 14 Czerwiec 2009 Napisano 14 Czerwiec 2009 Wiecie, byłem kiedyś na cmentarzy Łyczakowskim. Wszystki Polskie groby były zaniedbane i zarośnięte, ukraińskie odnowione i zadbane. I teraz największa ciekawostka. Obok naszego cmenarza Orląt Lwowskich stały pomniki UPA z wychwalajacymi napisami i bukietami kwiatów. szok!
H2HSnake Napisano 14 Czerwiec 2009 Napisano 14 Czerwiec 2009 ej "czerwonej Ukrainy ie nawiedzał." chyba brunatnej :]Ukraina chyli się ku rozpadowi, ciekawe co z tego powstanie :]tak sobie ostatnio dumałem ze Ukraińcy to przecież nie jest narodowość, a przynajmniej twór sztuczny, a teraz kto mi powie dlaczego :]Moja koncepcja jest taka, że aby umocnić swoją pozycję nacjonaliści Rusińscy zaczęli siłą jednoczyć wszystkie mniejszości w Polsce wschodniej pod nazwą Ukraińcy, czyli ludzie mieszkający U kraja (na granicy,Rzeczpospolitej oczywiście).Więc Ukraińcy jest to po prostu mozaika, Rusinów,Łemków,Hucułów,Bojków i pewnie jakichś Tatarów i Rosjan.Czytałem ciekawy artykuł z pisma Łemkowskiego o przymusowej Ukrainizacji Łemkowskiego kościoła prawosławnego przez jakiegoś popa Grekokatolickiego na Chełmszczyźnie czy gdzieś w tamtych okolicach wlatach 30-tych, podchodzi pod to również ostatnio publikowany na łamach tego forum list od polskich Rusinów, protestujący w sprawie Ukrainizacji z lat przedwojennych.Otóż w pewnym momencie nacjonaliści Rusińscy zaczęli wmawiać tym mniejszościom, że są Ukraińcami (po naszemu kresowianami) i należy im się Samostijna Ukraina (czyli niepodległe Kresy).Sowiecka Ukraina była po prostu kresami ZSRR.Nie jestem pewien sprawy dziedzictwa Ukraińców którzy utrzymują, że historia Rusi Kijowskiej jest właśnie ich historią, a i jednocześnie że Kozactwo i jego dzieje to też Ukraińcy (ale jako naród).Ciekawi mnie fakt czy Rosjanie i Białorusini nie mają przypadkiem takiego samego prawa do uznawania historii Rusi Kijowskiej jako swojej?sorry za OFF topic.BTW bardzo dobry tekst Kindzal
pomsee Napisano 14 Czerwiec 2009 Napisano 14 Czerwiec 2009 H2HSnake nienawiść cię zaślepia. Wykorzystując temat zbrodni Ukraińców na Polakach w na Kresach piszesz idiotyzmy: ak sobie ostatnio dumałem ze Ukraińcy to przecież nie jest narodowość, a przynajmniej twór sztuczny"Odmawianie narodowi - którego przedstawiciele popełnili choćby największe zbrodnie - jego tożsamości i kultury jest w najczystszym szowinizmem, który my Polacy doświadczyliśmy ze strony choćby niemieckiej i ukraińskiej w latach ostatniej wojny.
kindzal Napisano 14 Czerwiec 2009 Napisano 14 Czerwiec 2009 Chyba zbyt wiele książek E. Prusa się naczytal ?
kindzal Napisano 17 Czerwiec 2009 Napisano 17 Czerwiec 2009 W parlamencie Litwy uroczyście otwarto wczoraj wystawę ku czci Ukraińskiej Powstańczej Armii, której żołnierze wymordowali podczas II wojny światowej ponad 100 tysięcy Polaków.http://www.kresy.pl/wydarzenia?zobacz/w-sejmie-litwy-gloryfikuja-upa
8total4 Napisano 18 Czerwiec 2009 Napisano 18 Czerwiec 2009 Litwini wcale nie kryją się z nienawiścią do Polaków..Bardziej by mnie zdziwiło, gdyby tę wystawę otwarto np. w Budapeszcie..pozdro!
kindzal Napisano 19 Czerwiec 2009 Napisano 19 Czerwiec 2009 Polaków mordowali sąsiedzi 28 lutego 1944 ukraińscy nacjonaliści dokonali zbrodni w Hucie Pieniackiej. O mordzie rozmawiamy z Ewą Siemaszko.Super Express": - 65 lat temu w ciągu ośmiu godzin z powierzchni ziemi zniknęła polska wieś Huta Pieniacka położona w przedwojennym województwie tarnopolskim...Ewa Siemaszko: - W 1939 roku zamieszkiwało ją ponad 700 mieszkańców, w czasie wojny nieco ubyło, ale na przełomie 1943 i 1944 r. napłynęła tam spora grupa Polaków mieszkających w okolicznych wsiach i Polaków z Wołynia - uciekali przed pogromami. Wydawało się im, że wieś położona na środku polany w dużym kompleksie leśnym będzie bezpieczna. Ta kalkulacja okazała się złudna...- W pobliżu zdarzały się pojedyncze morderstwa...- To zagrożenie zmobilizowało ludzi do założenia samoobrony. Pomógł im inspektorat Armii Krajowej z miasteczka Złoczów. Tymczasem w okolicy zjawiało się coraz więcej desantowych grup partyzantów sowieckich, które zdobywały żywność dzięki rekwizycjom. W lutym 1944 pojawili się w Hucie Pieniackiej. Polskie miejscowości były obserwowane przez współmieszkańców tych ziem, Ukraińców. Władzom niemieckim doniesiono, że mieszkańcy Huty współpracują z Sowietami, co oczywiście nie było prawdą. 23 lutego pod wsią zjawiła się ekspedycja karna Ukraińców służących w dywizji SS Galizien". Dzięki czujności samoobrony nie udało się im wejść do wsi, a na jej skraju - w wyniku strzelaniny - zginęło dwóch jej członków. Ekspedycję postanowiono powtórzyć, tym razem przy udziale członków UPA i miejscowych chłopów ukraińskich. Wywiad inspektoratu AK wiedział, że jakąś grupę wysłano do Huty Pieniackiej i powiadomił o tym mieszkańców wsi, sugerując, aby ukryto broń i aby młodzi mężczyźni wyszli do lasu, żeby nie prowokować do nierównej walki. I tak się stało. 28 lutego 1944 r. bezbronna wieś została otoczona. Rozpoczęła się rzeź, którą - jak wielu na terenach zamieszkanych przez Polaków, a dziś należących do Ukrainy - trzeba określić terminem genocidium atrox, czyli dzikiego ludobójstwa.- Jak rozumieć ten termin?- Skalpowanie; rozbijanie główek niemowląt o ścianę lub piec; zadawanie ciosów obuchem siekiery w czaszkę; wyrzynanie na czole orła"; wbijanie dębowych kołków pomiędzy żebra; wbijanie bagnetu w skroń; wyłupywanie oczu; obcinanie nosa; obcinanie uszu.- Czy tych metod było więcej?- Nie lubię epatować okrucieństwami, ale pierwszy raz zrobię wyjątek: przebijanie zaostrzonym grubym drutem ucha na wylot drugiego ucha; obrzynanie warg; podrzynanie gardła i wyciąganie przez otwór języka na zewnątrz; podrzynanie gardła i wkładanie do otworu szmaty; łamanie szczęki; rozrywanie ust od ucha do ucha; podcinanie szyi nożem lub sierpem; zadawanie ciosu siekierą w szyję; pionowe rozrąbywanie siekierą głowy; robienie miazgi z głowy przez wkładanie jej w ściski zaciskane śrubą; obcinanie głowy kosą; odrąbywanie głowy siekierą; cięcie i ściąganie wąskich pasów skóry z pleców; obcinanie kobietom piersi i posypywanie ran solą; obrzynanie sierpem genitaliów mężczyznom; przecinanie tułowia na wpół piłą ciesielską; rozcinanie brzucha i wyciąganie jelit na zewnątrz; rozcinanie brzucha i wlewanie do wnętrza wrzątku; rozcinanie kobietom ciężarnym brzucha i wrzucanie do wnętrza potłuczonego szkła; wyrywanie żył od pachwiny do stóp; wkładanie do waginy rozżarzonego żelaza; wkładanie do waginy zaostrzonego kołka i przepychanie go do gardła; wkładanie do waginy szklanej butelki i rozbijanie jej; rozcinanie kobietom przodu tułowia ogrodniczym scyzorykiem; rozcinanie brzucha i wsypywanie do wnętrza karmy dla zgłodniałych świń, które zjadały ją razem z wnętrznościami ofiary; przypalanie wewnętrznej strony dłoni na gorącym blacie kuchni; obcinanie piłą nóg; wieszanie dziecka płci męskiej za genitalia na klamce drzwi; wrzucanie dzieci do studni i w płomienie; wbijanie na pal; rozrywanie tułowia na wpół przez konie... Wiele z tych tortur stosowano incydentalnie, inne powszechnie. W ten sposób na południowy wschód od dzisiejszej Polski zginęło około 120 tys. polskich mieszkańców tych ziem.- Z czego to wynikało?- Z ideologi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, która zakładała wywalczenie niezależnego państwa pod hasłem: Ukraina dla Ukraińców". W tej koncepcji nie mieściły się inne narodowości. Wcześniej Niemcy, przy udziale policji ukraińskiej, dokonali Holocaustu Żydów. Był on elementem rozluźniającym skrupuły - i posłużył jako wzór postępowania wobec Polaków.- Do encyklopedii na całym świecie weszły czeskie Lidice, gdzie okrutnie zamordowano 340 osób i francuskie Oradour-sur-Glane z liczbą 642 ofiar...- Los naszych rodaków z Huty Pieniackiej jest mało znany nawet w Polsce, a przy ostrożnych szacunkach zginęło tam co najmniej 800 osób. Nie, nie było encyklopedii, filmów, pomników - pamięć o nich nieśli w swych sercach ci, którzy przeżyli.- Jak wolna Polska odniosła się do ich pamięci?- Ludzie ci przeżywają głębokie rozczarowanie wszystkimi elitami politycznymi od 1989 aż do dzisiaj. Myśleli, że ta zbrodnia - jak i inne wyrządzone przez ukraiński nacjonalizm - będzie ujawniona, nagłośniona i należycie upamiętniona, tak jak np. zbrodnia katyńska. Tak się nie stało. Okazało się, że tematy historyczne nadal są segregowane na pożądane i i niepożądane politycznie.- Czym sobie zawiniła ta pamięć?- Musimy mieć dobre stosunki z niepodległą Ukrainą i związać ją z Europą, odciągając od wpływów Rosji. Ale przemilczanie ludobójstwa, aby nie urazić partnera, jest nieporozumieniem. Popieramy antyrosyjskie środowiska ukraińskie, które równocześnie otaczają kultem czyny OUN i UPA. A przecież będą one antyrosyjskie również bez naszego poparcia. Zjednywać dla Europy powinniśmy prorosyjski wschód Ukrainy - wrogi wobec tradycji OUN i UPA.- Jakieś przykłady?- Było ich wiele. W ub.r. marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nie dopuścił do wprowadzenia pod obrady projektu uchwały potępiającej ludobójstwo dokonane na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów. Mało tego - poniżył ofiary, zrzucając odpowiedzialność za tę zbrodnię na następstwa 17 września 1939. To skandal. Jeden z najważniejszych ludzi w Polsce całkowicie mija się z prawdą. Kresy najpierw przeżyły dwa lata okupacji sowieckiej, kiedy ukraińscy nacjonaliści siedzieli pod miotłą, a Sowieci mordowali na swój rachunek. Również w ubiegłym roku Lech Kaczyński nie przybył na centralne uroczystości ku czci pomordowanych Polaków 11 lipca - gdy przetoczyła się największa fala mordów. Na szczęście w tym roku prezydent się zreflektował.Ewa SiemaszkoAutorka, z Władysławem Siemaszko, książki Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945"
H2HSnake Napisano 20 Czerwiec 2009 Napisano 20 Czerwiec 2009 H2HSnake nienawiść cię zaślepia. Wykorzystując temat zbrodni Ukraińców na Polakach w na Kresach piszesz idiotyzmy:"e tam, nie czuje nienawiści do tych plemion stepowo-granicznych zwanych dzisiaj popularnie Ukraińcami.Przecież to są fakty.Przed 1 Wojną nie było żadnych Ukraińców jako narodu, nacji, byli natomiast Rusini, którzy są spadkobiercami Rusi Kijowskiej, Łemkowie,Bojkowie,Huculi i pewnie coś tam jeszcze, więc to się rozumie samo przez się.Przecież słowo Ukraina pochodzi od słowa U kraja, U kraju, czyli na granicy, na kresach.Ukraińcy- znaczy ludy kresowe, stepowe, U krainne, zamieszkujące granice (inna sprawa jakiego państwa).Tak swoją drogą dzisiejsi Rusini mówiąc ze Małopolska Wschodnia to od zawsze były ziemie ukraińskie, maja rację, bo to zawsze były ziemie graniczne :]tylko sąsiad po prawej stronie się zmieniał.Kocham góry i jak tylko mogę uciekam na łono natury.Często na szlakach można spotkać kobiety sprzedające różne regionalne smakołyki.Tak trafiłam na kobietę sprzedającą PODOLSKIE ROGALE.Zaczęłam pytać gdzie mieszkała.Dobrowody, to 4 km od Netreby, rodzinnej wsi mojego dziadka.Niestety rozmowa stała się bardzo nieprzyjemna.Ta pani była Ukrainką o bardzo nacjonalistycznych poglądach.Wyzwała mnie i męża od LACHÓW, poszczuła psem, przybiegł jej plemiannik, tak go nazywała, młody mężczyzna, bardzo agresywny i nie mówiący słowa po polsku.Rozumielismy kazde słowo.Był z Ukrainy a jego zadaniem była edukacja patriotyczna wygnanych Rusinów.Na szczęscie przyjechała wycieczka i udało nam się dołączyć do tej grupy.Miałam wrażenie, że edykator miał ochotę zrobić lekcję pokazową jak traktować Lacha.Ilu takich edukatorów przyjeżdza?Kto jest Ukraińcem a kto Polakiem?Kamiński to własnie taki Polak.Serdecznie pozdrawiam.Iwona K."
H2HSnake Napisano 20 Czerwiec 2009 Napisano 20 Czerwiec 2009 Oczywiście mam świadomość ze moje wywody mogą brzmieć jak nasączone nienawiścią do wszystkiego co Ukraińskie", ale tak nie jest, ze swojej strony nie czuję do nich nienawiści,przecież tam sa tysiące normalnych ludzi, artystów, naukowców, ludzi wykształconych którzy brzydzą się nacjoanlizmem Ukraińskim,czego nie mogę powiedzieć o neo Banderowcach, ale to nie reprezentacja narodu a zaledwie parę jego procent.Odmawianie narodowi - którego przedstawiciele popełnili choćby największe zbrodnie - jego tożsamości i kultury jest w najczystszym szowinizmem,"widzisz i tu jest kwestia sporna, czy to aby naród? czy zlepek narodów? sam widziałem oświadczenie strony Ukraińskiej, że słowo Rusin uważają za obraźliwe, zatem jakim prawem roszczą sobie prawa do tradycji i kultury Rusi Kijowskiej?Można to wyczytać na początku książki Polska-Ukraina,trudna odpowiedź w ustaleniach.Więc jakiemu narodowi ja odmawiam jego tradycji i kultury?czy dumaniem nad jakąś sprawą odbiera się komuś jakieś prawa? nie sądzę żebym posiadał aż taką moc.Uważam, że każdy naród, czy to Rusini, czy Łemkowie czy Bojkowie mają prawo do swojej tożsamości tradycji i kultury, ale Ukraińcy to nie naród czy,nacja według mnie.Gdybym uznał ich jako odwieczną nację to bym myślał tak samo jak Dmytro Doncow twórca nacjonalizmu Ukraińskiego.To on stworzył pojęcie nacji Ukraińskiej , czyli wszelakich mniejszości na terenach Rzeczpospolitej,głównie Rusinów.Rusini prowadzili przymusową Ukrainizację, czego dowodem są zapiski w czasopismach Łemkowskich czy list przedstawiciela polskich Rusinów alarmujący o tym procederze.Oczywiście w rzeczywistości nazwa Ukraińcy przyjęła się w świadomości społeczno historycznej i nic tego nie zmieni, dlatego można sobie tylko podumać czym nie czyni się nikomu krzywdy.
antykor-art Napisano 20 Czerwiec 2009 Napisano 20 Czerwiec 2009 H2HSnake próbujesz rozmyć temat czy do ciebie nie docierają powyższe opisy? Mi też trudno to zrozumieć. W każdym narodzie są bandyci, ale tu mamy do czynienia z ludożercami nieczułymi na cierpienie innych, bo tak się zachowuje ludożerca, i tak to trzeba traktować. Każda armia ma zazwyczaj szczytne idee i morderstwa popełnia jakby pod przykrywką, a ideologią UPA było mordowanie Polaków bo Ruskich się bali. Zapewniam Cię, że w żadnym narodzie nawet w Afryce nie znalazło by się tylu zwyrodnialców, chcących walczyć pod dowództwem takich bandytów.Ideologia Hitlerowska to ideał w porównaniu do tego co się tu czyta. Nie wiem jak można porównywać Ukraińców do Ruskich. Ruscy zawsze mieli silną armię, silną władzę i chęć podporządkowania się władzy absolutnej, dlatego nie byli mściwi, bo nigdy nie czuli się zagrożeni. A tutaj mamy do czynienia z ludożercami dwudziestego wieku. Trudno nazwać człowiekiem kogoś, komu satysfakcję daje mordowanie innych na różne sposoby i kierującego się taką ideologią.
balans Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 A co Was tak dziwi? Przecież to myśmy sami wywołali te upiory przeszłości! A po kiego licha żeśmy wspierali tą ich całą Pomarańczową Rewolucję" żeby tylko nazłość Rosjanom zrobić!To nie można było przewidzieć wcześniej, że ich nacjonalizm będzie budowany na antypolskości, bo ich krótka historia to historia powstań chłopskich przeciwko polskiej szlachcie i rezanie Lachów podczas II Wojny Światowej! Podobnie zresztą dzieje się na Litwie, ale z wiadomych powodów na zdecydowanie mniejszą skalę, acz i tam nas szykanują. Jedynie z Białorusią się nam nie udało, bo tam miejscowy watażka ma poparcie wsi, czyli większości obywateli. Za co pewnie mamy duży minus u starszych braci w wierze za oceanem, bo nic nie zarobili na prywatyzacji ich majątku narodowego...
kindzal Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 W odróżnieniu do co niektórych dyskutantów, nie jestem wróżką, więc trochę mnie to wszystko dziwi...
balans Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 A mnie wcale nie dziwi, bo demony zaczęły tam się już budzić przed tą całą Pomarańczową Rewolucją". Przed oczami mam jeszcze demonstrację we Lwowie pokazaną u nas w telewizorni. Wyglądali naprawdę groźnie - nasi łysogłowi" przy nich to małe pikuś".Jest tylko moim zdaniem jeden pozytyw tej całej sytuacji - upadł kolejny mit, jeden z wielu jakimi się karmimy. Mit międzymorza/międzymurza sięgający korzeniami jeszcze XIX wieku. Mit o wiodącej roli Polski odgrodzonej od Rosji murem" państw z nami zaprzyjaźnionych, a de facto od nas uzależnionych. No i dobrze, bo czas najwyższy zadbać o nasze interesy na zachodzie, zamiast snuć fantasmagorie o potędze na wschodzie...
kindzal Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 Czy rok 1920 jest Twoim zdaniem mitem ?A jak chcesz zadbać o interesy na zachodzie i jakie to interesy są ?
balans Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 Ad.1 To zależy co masz na myśli! Bo jeżeli masz na myśli wygraną wojnę z silniejszym przeciwnikiem to był wielki sukces. A jeżeli masz na myśli nasz zamysł strategiczny - czyli budowę właśnie międzymorza/międzymurza to była kosztowna porażka mitu.Ad.2 A to bardzo proste; szukając doraźnych sojuszników dla osiągania własnych interesów narodowych. Trywializując chodzi o wyciągnięcie jak największej kasy z UE na rozwój naszego kraju. Bo tylko silne gospodarczo, a więc i politycznie kraje liczą się na tym świecie, reszta karmi się mitami i dawną świetnością i nikt ich poważnie nie traktuje...
pomsee Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 Rok 1920 paradoksalnie okazał się końcem marzeń o międzymorzu. Nie powstało żadne państwo ukraińskie a Polska włączyłą tereny ZUNR do swoich granic tworząc potężne ognisko konfliktu Pol-ukr. który wybuchł w sprzyjających okolicznościach czyli podczas wojny.
zibol Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 Pewnie nasza wina, jak się nie wie o nastawieniu, Ukraińców. Ta wojna szła nie o miedzymorze tylko o strefę buforową, jak to jest i dziś....
Himalaya Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 A można prosić o jakieś szczegóły tego nastawienia Ukraińców?
zibol Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 Od olewania po powszechną wrogość nawet dla Petlury...
balans Napisano 21 Czerwiec 2009 Napisano 21 Czerwiec 2009 No to mamy ufor", a więc powinniśmy się cieszyć...
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.