Skocz do zawartości

Jedburgh_Ops

Użytkownik forum.
  • Zawartość

    11 174
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops

  1. Tyle tylko, że spektakularność takich przedsięwzięć i ich gigantomania nie szły w parze z myślą perspektywiczną, strategiczną (umysłowość taka sama, jak z amerykańskim szybownictwem paramilitarnym lub wojskowym, czyli rzeczami nieistniejącymi prawie do Pearl Harbor). Nie tylko w US Army z takich wież nie korzystano, ale w ogóle w jakichkolwiek amerykańskich organizacjach paramilitarnych. Amerykańskie siły zbrojne bardzo nieśmiało zaczęły myśleć o jakichś wojskach typu „airborne” dopiero od maja 1939. Nazywano je roboczo a to „Air Infantry”, a to „Air Grenadiers”. I nadal nic z tego nie wynikało. Dopiero od 2 stycznia 1940 r. zaczęto myśleć o jakimś studium ewentualnego użycia jakiejś piechoty przerzucanej drogą powietrzną. I najlepsze, co wymyślono, to nie spadochroniarstwo, ale wojska typu „air landing”, czyli zwykła piechota załadowana do samolotów transportowych i w jakiś magiczny sposób (nie niepokojona przez wroga) lądująca na jego tyłach. Zero spadochroniarstwa. Takie ćwiczenia przeprowadzono we wrześniu 1940 z 2. Dywizją Piechoty. Dopiero 1 lipca 1940 r. ruszyła inicjatywa badawcza US Army pn. Parachute Test Platoon. I dopiero to zaczęło mieć coś wspólnego z amerykańskim spadochroniarstwem wojskowym. A u nas? LOPP w roku 1935 rzuciła znakomite hasło „Młodzież na spadochrony” i polscy pionierzy spadochroniarstwa zaczęli szkolić instruktorów. W każdej polskiej miejscowości LOPP rozwiesiła plakaty informacyjne o rodzącej się powyższej inicjatywie. Ruszyła też na ten temat kampania w radiu i w prasie. Zanim powstały wszystkie wieże spadochronowe to w Legionowie od roku 1936 skakano z balonu na uwięzi. Na pokazach w Holandii w 1937 r. trzej spadochroniarze LOPP dali pokaz skoków z samolotu i było to przyjęte z dużym zainteresowaniem. Tak więc gigantyczne amerykańskie wieże spadochronowe nie są w stanie niczym Polsce zaimponować, ponieważ z wojskowego punktu widzenia był to potencjał całkowicie zmarnowany, a jedynie rozrywkowy.
  2. Jak dotychczas „najtajniejszą” wieżą dla nas w tym wątku pozostaje wieża w Ostrowi Mazowieckiej (brak zdjęć?). Należała do najwcześniej zbudowanych, bo w 1936 r. Jest o tyle ciekawa, że postawiono ją głównie dla tamtejszej Szkoły Podchorążych Piechoty. Ciekawe, czy to przypadek, czy też podchorążówka do pewnego stopnia miała służyć jako kuźnia kadr dla ewentualnych polskich wojsk „airborne”?
  3. A podobno jesteśmy krajem wykluczenia ludzi niepełnosprawnych...
  4. Super, dziękuję, tych informacji mi brakowało.
  5. A czy wiadomo, z jakich samolotów te dywersyjne grupy specjalne skakały?
  6. Paramilitarna LOPP była jedną z najlepiej na świecie przygotowanych organizacji, aby być przedszkolem, matecznikiem, zapleczem, czy jak tam sobie to nazwiemy polskich DPD, gdyby oczywiście II RP dłużej pożyła w świętym spokoju i jeszcze baczniej obserwowała, co ruscy i Übermensche robią w takiej materii. I gdyby WP II RP rzeczywiście chciało mieć jakieś DPD, choć zaraz zrobiłby się problem z brakiem samolotów desantujących. Ale co najmniej dwa podręczniki spadochroniarstwa LOPP też wydała, więc razem z tymi wszystkimi wieżami naprawdę stworzyła niezły potencjał do spadochroniarstwa wojskowego II RP. Gdyby rzecz jasna ta II RP pożyła choć do połowy lat 40. Dziś to już tylko można sobie porozważać w ramach „historii alternatywnej”. Ale potencjał był i to jest fakt, bynajmniej nie „alternatywny”.
  7. Ciekawe, że te wszystkie wieże organizowała LOPP, ale nie miała ona jednego wzoru wieży, tylko co wieża to inna konstrukcja i wysokość. Zero standaryzacji. A to przecież musiało być nieekonomiczne. Zamiast zapłacić zespołowi inżynierskiemu raz za jeden wzór ogólnopolskiej wieży to trzeba było płacić za zaprojektowanie każdej wieży z osobna. LOPP chyba za bogata nie była...
  8. Mój najulubieńszy - obok może dwóch innych - samolot szkolno-treningowy tamtych lat. Zdjęcie cenne, bo od nadmiaru zdjęć PWS-26 w locie głowa rozboleć człowieka nie może. Lotnictwo bojowe nudzi mnie niepomiernie, ponieważ najciekawsze rzeczy dzieją się wyłącznie w szkolnictwie lotniczym, więc dzięki za tego pewuesiaka.
  9. Tak, racja. Pewnie zabrakło jej dlatego, że uruchomiona pięć minut przed wojną (18 maja 1939, jeśli dane internetowe są prawidłowe). Pozdrowienia!
  10. PS. Mapa wież z pierwszej strony tego wątku jest super (bo daje chociaż ogólne pojęcie), ale jest niekompletna. Skoro jest na niej wieża np. w Bielsku-Białej (rok budowy 1938, chyba że internety się mylą), a nie ma na mapie wieży w Radomiu (rok budowy 1936, jeśli internety się nie mylą) to coś z tą mapą jest lekko nie halo.
  11. (Czas edycji postu do 15 minut to bezsens, mało gdzie tak jest). Jeszcze jedno pytanie: Czy wiadomo, czy z tej mapy wież trzy wieże planowane rzeczywiście powstały?
  12. Czy wiadomo, z którego roku jest mapa wież w poście z 3 czerwca ub.r.? Jeśli wiadomo, to czy wiadomo coś o tym, czy po dacie publikacji tej mapy przybyły jakieś następne wieże? Pozdrowienia!
  13. Racja. II RP jaka była, taka była, ale chyba nie zawsze składała się z indolencji. Chyba nikt nie uwierzy, że do nikogo z Polski nie dotarło to, co ruscy pokazali na pokazach w Tuszyno w roku 1938. Polaków oczywiście tam nie zaproszono, ale zaproszono Amerykanów i Brytyjczyków, a oni roztrąbili na cały świat, co tam zobaczyli, bo byli w szoku. A zobaczyli wielki pokaz ruskich wojsk powietrznodesantowych. Tym bardziej więc w Polsce mogła istnieć myśl, że każdy rodzaj szkolenia szybowcowego i spadochronowego jest kwestią ważną i przyszłościową.
  14. Formoza dobrze myśli. Polskie PWSzyb – rzekłbym – było wybitne w skali świata. Przed wojną to nie Polacy uczyli się szybownictwa w Stanach Zjednoczonych, ale Amerykanie uczyli się szybownictwa w Polsce. To, że II RP nie zdążyła – bo nie było jej to dane – skonstruować szybowców transportowych to już zupełnie inna sprawa wykraczająca poza ten wątek. I to samo dotyczy dobrej idei II RP, aby wyszkolić jak najwięcej ludzi w zakresie spadochroniarstwa. Dobrze przeczuwano, że to może być przyszłościowe. Dla przykładu – nie za mądrzy Amerykanie, jak przystąpili do II wojny, to musieli się płaszczyć i „na dzień dobry” dawać stopnie poruczników i kapitanów cywilnym strażakom-spadochroniarzom US Forest Service, aby tylko było komu stworzyć dywizje powietrznodesantowe. II RP dobrze czuła, że inwestycje w wieże spadochronowe to może być coś bardzo pożytecznego. U późniejszych aliantów zachodnich tak nie było i pod tym względem polska myśl paramilitarna biła Zachód na głowę.
  15. Mam wrażenie, że stała za tym taka sama (bardzo dobra) myśl przewodnia, jak w przypadku (znakomitego moim zdaniem) PWSzyb.
  16. Jejku, kiedyś dziewczyna (w czasie deszczu) podkusiła mnie, żebyśmy weszli na wieżę spadochronową w Radomiu. Na mokrych stopniach już na samej górze pośliznąłem się i zacząłem spadać ze schodów, ale w ostatniej chwili złapałem się czegoś, żeby „nie oddać skoku” bez spadochronu. Na szczęście pierwszy normalny skok było mi dane oddać wiele lat później, ale już z An-a-2
  17. Dobre!!! Ciekawe tylko, czy: a) na ten korkociąg polegający na locie na pozakrytycznych kątach natarcia? b) na korkociąg do flaszki zważywszy, jak lotnicy II RP chlali na umór?
  18. Ten wątek jest o tyle rewelacyjny, że są np. Amerykanie, którym wydaje się, że to oni nauczyli skakać 1. SBSpad. Haha, dobre sobie. A tymczasem II RP miała więcej wież spadochronowych niż Stany Zjednoczone i Wielka Brytania razem wzięte. Mam pytanie: Czy zachowała się jakaś informacja, czy sto procent polskich wież powstało z inicjatywy LOPP, czy może bywały wieże fundowane także przez jakieś inne czynniki społeczne, samorządowe, inne urzędowe?
  19. Formozo, Znakomity wątek! Dostajesz ode mnie Order Bohaterów Pracy Forumowej i kliknięcie w serduszko lajków, czy jak to tam się zwie. Jako miłośnik spadochroniarstwa (już nie skaczący) śledzę ten Twój wątek z zapartym tchem. Dziękuję i pozdrawiam - J_O
  20. Szukał "złotego pociągu", znalazł malowidła sprzed 500 lat http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,24509182,szukal-zlotego-pociagu-znalazl-malowidla-sprzed-500-lat.html#s=BoxOpImg3
  21. W żadnej polskiej wersji ustrojowej nie da się żyć bez propagandy W warunkach usterzenia motylkowego nie występuje żadna „większa zwrotność samolotu”. Ten wynalazek to tylko upierdliwość dla konstruktorów, bo trzeba było dochowywać gigantycznych starań, aby samolot z usterzeniem motylkowym miał odpowiednią sterowność na dużych kątach natarcia i przy prędkości minimalnej. Korzyści z tego usterzenia były żadne, a tylko problemy. Korzyść wynikająca z powodu obniżenia masy samolotu (na skutek zaniku usterzenia pionowego) nie była warta koszmarnych problemów z mechaniką lotu takiego statku powietrznego.
  22. Wygląda jak profil laminarny...
  23. Czy ja wiem, czy to taka ciekawostka? Najgorszy szybowiec transportowy w historii, kapotujący zawsze i wszędzie, źle wyważony, ze źle obliczonym kątem przodowania podwozia, po prostu konstruktorskie dno.
  24. A do tego „KARABIN” MP 40! Fajny karabin! Też taki chcę! Taki klawy krótki i poręczny karabin, kto by takiego nie chciał!
  25. Rzecz nie pierwszej świeżości w sensie daty wypadku, ale pierwszej świeżości jeśli chodzi o ujawnienie jego zapisu. Zawsze warto pokazywać, jak się mści brak ostrożności w lotnictwie. http://www.youtube.com/watch?v=qHMhsD8OFCs
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie