-
Zawartość
9 879 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
33
Zawartość dodana przez Jedburgh_Ops
-
Widzisz to, co ja? Kupa luda skacze na dwóch spadochronach - główny + zapas. Chyba to są jakieś testy, pytanie tylko, czego? Albo testy do certyfikacji „Polskiego Irvina”, albo może to są te wspomniane przeze mnie dziś skoki z dodatkowym obciążeniem?
-
Fascynujące, kto promował te luźne workowate kombinezony dla spadochroniarzy, a była to tendencja ogólnoświatowa. Szkoda, że prawie nic nie zachowało się z dokumentów LOPP, a jeśli już to po domach jej byłych działaczy, bo może coś by było na taki temat. Amerykanie też na tę chorobę cierpieli, ale krótko, bo Parachute Test Platoon wyśmiał te wory i komórki doświadczalne dotąd szyły ubiory spadochroniarskie, aż zaczęły one satysfakcjonować skoczków US Army.
-
Luftwaffe. Ciekawostki z aukcji - część 3
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na bodziu000000 → Marynarka, Lotnictwo i okolice
W zasadzie fajne, ale czy to przypadkiem nie jest fake? -
-
Ta mapka jest rewelacyjna. Bardzo mnie ciekawi, ile wspólnego z tymi desantami miała wyłącznie LOPP, a ile wyłącznie Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy? Jeśli to się w ogóle da rozgraniczać, bo z tego, co się pisze, to te dwa podmioty nierzadko się przenikały w swojej działalności i chyba też w tych desantach. Do tej mapki warto dodać komentarz. Polska – jak zawsze ostatnia sierota pod względem PR – nie potrafiła i nadal nie potrafi zadbać o swój wizerunek pod względem spadochroniarstwa tamtych czasów. Amerykanie i Brytyjczycy puchną z dumy, jakich to oni nie mieli podczas II wojny spadochroniarzy i czego to oni nie potrafili w kwestii skakania. A mieli,… od 1942 r., czyli w stosunku do II RP byli znacznie opóźnieni. Tymczasem II RP miała od przełomu 1937/1938 spadochroniarzy LOPP (więc wojskowych chyba też?), którzy: • wykonywali skoki grupowe do 60 skoczków; • skoki na wodę („water landings”); • skoki z opóźnionym otwarciem spadochronu („delayed opening parachute jumps”); • skoki na celność lądowania („style and accuracy landings”); • skoki nocne; • skoki z obciążeniem (czyli jak z drugowojennych desantów alianckich). W latach 1937-1939 wykonano w Polsce 52 skoki grupowe, w tym siedem skoków w składach 40-60 skoczków.
-
Ogólnie rzecz biorąc spadochron „Polski Irvin” był bardzo dobry. Na te trzy wypadki to dwa są wyłącznie w kategorii „czynnik ludzki”. Jeden podchorąży wyskoczył z balonu na uwięzi i w ogóle nie podjął próby otwarcia spadochronu. Drugi wypadek to - jak to w Polsce - „szarża ułańska” na pokazach. Gość (na dodatek instruktor spadochronowy) wyskoczył i postanowił otworzyć spadochron z takim opóźnieniem, aby widownia zamarła. I przeszarżował, a widownia faktycznie zamarła, bo człowiekowi „zabrakło już powietrza” do wypełnienia czaszy. Tylko jeden z tych wypadków śmiertelnych spowodował wynalazek do Irvina, tzw. smoczek.
-
Wojskowy polonus Benjamin T. Anuskewicz (późniejszy pułkownik US Army) to był człowiek-instytucja. Tu jest o nim więcej http://www.poles.org/db/A_names/Anuskewicz_BT/Anuskewicz_BT.html Pomagał II RP jak tylko mógł. Główne PR dla Polski przed Nowojorską Wystawą Światową 1939-1940 robił właśnie ówczesny mjr Anuskewicz. Ale takich ludzi było wtedy więcej, np. płk Joseph E. Barzynski, płk John J. Tyssowski, płk Francis Fronczak, płk George A. Wardinski, ppłk Michael B. Fibich, mjr Frank Migdalski, mjr Leon Szymanski i in. Gdy 11 października 1939 r. odbywał się w Nowym Jorku Pulaski Military Ball to „nasi” przyszli ze wszystkich rodzajów wojsk amerykańskich sił zbrojnych, nie wyłączając tych najbliższych Fordowi, czyli USN i USMC.
-
Jesteś Formozo niesamowity. Zdjęć samego tylko RWD-8 skonstruowanego do skoków spadochronowych znalazłeś więcej, niż Tadeusz Królikiewicz, Andrzej Morgała i Andrzej Glass razem wzięci. RWD-8 z mostkiem do skoków istniał od 1938 r. W listopadzie tego roku był testowany w Grodnie i Toruniu podczas – ponoć – spadochronowych kursów podstawowych, jak się podaje w literaturze, a to by oznaczało, że trochę coś się kłóci w informacjach o tym samolocie. „Kurs podstawowy”, czyli mówiąc językiem LOPP kurs I stopnia nie obejmował jeszcze skoków z jakiegokolwiek samolotu, a tylko 100 skoków z wieży. Nawet kurs II stopnia nie obejmował skoków z RWD-8 tylko z większych samolotów. Dopiero kurs III stopnia zawierał w sobie wysokowyczynowe skoki, jakich nawet nie przechodzili spadochroniarze alianccy podczas II wojny, w tym wreszcie skoki z RWD-8. Nie mam pojęcia, jak autorzy mogą pisać, że kursanta podstawowego można było wsadzić do RWD-8 i kazać mu z niego wysiadać w powietrzu bez wcześniejszego obycia w powietrzu i nabrania odwagi do wysiadki z samolotu? Powyższy RWD-8 ochrzczony „Wawrzyniakiem” (SP-BJT) to pierwszy lub jeden z pierwszych erwudziaków z mostkiem do skakania. Nie zachowała się informacja, ile takich spadochroniarskich RWD-8 powstało. Jeśli każda sekcja spadochronowa LOPP miała przynajmniej jeden taki samolot na województwo to być może było tych samolotów 16-17, ponieważ przed wybuchem wojny każdy Wydział Lotniczy okręgów wojewódzkich LOPP miał już sekcję spadochronową.
-
Znalazłem coś, co daje porównanie z epoki. Wprawdzie nie dostrzegam podziału na wypadki śmiertelne i inne, ale mimo wszystko jakieś przybliżone pojęcie ta tabela daje. Odnosi się wrażenie, że LOPP trzymała poziom nie odbiegający od cywilizowanego świata.
-
Wpadkowość Wypadkowość operacji powietrznych zawsze jest interesująca. Na ww. 5033 skoki spadochronowe LOPP z samolotów w latach 1936-1939 wydarzyły się trzy wypadki śmiertelne. Oznacza to, że jeden wypadek przypadał średnio na 1678 skoków. Czy to jest dużo, czy to jest mało? Trzeba by mieć dane o wypadkowości w spadochroniarstwie z tamtych czasów w innych państwach, aby móc porównywać ze sobą rzeczy porównywalne. Jeśli ktoś takie dane ma to zapraszamy. Można tylko powiedzieć, że trzeba pamiętać, iż mamy do czynienia z czasami pionierskimi spadochroniarstwa wyczynowego i wojskowego. W takich czasach wypadkowość zawsze jest wysoka, bo przecież nie inaczej było w innych dziedzinach aeronautyki. Tutaj można sobie porównać, jak to się ma do czasów współczesnych https://uspa.org/Find/FAQs/Safety
-
Popatrzmy sobie na ciekawostki dalej. Udziałem naszych skoczków wyczynowych z LOPP było doświadczenie… Fallschirmjägerów. Taki samolot, jak Junkers Ju 52/3mg3e lub 4e nie był „marzeniem” skoczka spadochronowego (bo żaden Ju 52 nie mógł nim być), niemniej polscy harcerze-spadochroniarze wyczynowi LOPP ponownie dali popis skakania na Węgrzech 24 kwietnia 1938 r. Zostali tam zaproszeni z okazji 25-lecia skautingu węgierskiego. Tym razem pojechała tam czwórka skoczków LOPP: Władysław Burgchardt, Stanisław Jara, Tadeusz Puchajda i Tadeusz Kondracki. Tak, jak w przypadku ww. holenderskiego samolotu Werkspoor Jumbo znowu oddano do skoków samolot linii lotniczych, ponieważ samolotów specjalizowanych dla spadochroniarzy nikt wtedy w regionie nie miał poza III Rzeszą rzecz jasna. Podstawiono więc Ju 52 węgierskich linii lotniczych Magyar Légiforgalmi R.T. (w skrócie zwanych MALÉRT). I nasi skoczkowie uświetnili węgierską uroczystość skautingową. Trudno powiedzieć, z jakiego samolotu skakali, ale musiał to być jeden z trzech następujących: Ju 52/3mg3e, rej. HA-JUA; Ju 52/3mg3e, rej. HA-JUB; Ju 52/3mg4e, rej. HA-DUR.
-
Jeszcze mała ciekawostka do powyższego, bo ktoś może być zdziwiony, że to przecież nie był samolot do przewozu spadochroniarzy. Ano nie był. Polscy harcerze-spadochroniarze LOPP to już była wtedy światowa I liga, która skakała nie na linę desantową, ale wykonywała skoki ze swobodnym opadaniem. W LOPP obowiązywały trzy normy skoków wyczynowych: Skoki z opóźnionym otwarciem spadochronu do 15 sekund; do 25 sekund; powyżej 40 sekund. Któryś z nich (raczej któryś z dwóch pierwszych) wykonali wtedy nasi skoczkowie.
-
Cały ten wątek jest fascynujący, ale zarazem obnażający umysłowość decydentów II RP. Jedno światłe, ambitne, obserwujące trendy światowe środowisko (LOPP) wypruwa sobie żyły, aby II RP stanowiła światową czołówkę pod względem gotowości do natychmiastowego utworzenia elitarnych wojsk „airborne”, a drugie środowisko (WP) nie dostrzega tych olbrzymich i bardzo mądrych wysiłków i nic nie robi w tym kierunku, aby wysiłki środowiska pierwszego nie szły na marne. Według danych LOPP w latach 1936-1939 wykonano w Polsce 5033 skoki spadochronowe z samolotów. Jak na ówczesne czasy jest to wynik niezły. Potencjał do polskich wojsk „airborne” był. Pytanie tylko – cóż z tego? Nawet gdyby wojska lądowe WP były na tyle światłe i ambitne, aby stworzyć choć jedną DPD to niby z czego miałaby ona skakać? Przecież nie z antycznych F-68, ani z RWD-8. Zakupienie przez LOPP samolotu Bellanca J-300 Special od braci Adamowiczów, aby wykonywać z tego samolotu skoki spadochronowe „jaskółki nie czyniło”. Niestety nic za tym nie poszło z braku woli, mądrości, pieniędzy [niepotrzebne skreślić]…
-
Who knows, could be... jak mawiają towarzysze zza oceanu. Jak sobie przypomnę moje kursy do latania czy skakania to takie rzeczy nie trwają przecież miesiąc lub dwa. Nie ma informacji, kiedy wspomniany kurs instruktorski pod kierunkiem Forda się zaczął, ale jeśli zaczął się - powiedzmy - w środku roku to spokojnie mógł dojechać do pierwszych śniegów, które wtedy występowały normalnie, nie tak jak dziś. Moim zdaniem postać ze zdjęcia mogłaby być Fordem.
-
Jeszcze nie wiem. Małżonka właśnie w tej chwili śpiewa gospel i wróci do domu za dwie godziny. Pewnie dopiero jutro spojrzy na nasz marsz...
-
Z powojennych wspomnień ostatnich żyjących działaczy LOPP wynika tak jakby, że był zatrudniony tylko na czas wyszkolenia polskich instruktorów Irvinów.
-
O rrrrrrrrrrrrety! Ja to jestem muzyczna noga, ale moja żona śpiewa, gra i dyryguje to zaraz ją poproszę, żeby mi to zaśpiewała. Piękne dzięki! Liczyłem na YT, że może ten marsz tam istnieje, ale niestety nie. Cała nadzieja, że wysłucham tego od małżonki
-
Ha! ? Czyżby to był słynny „Marsz spadochroniarzy” - muzyka i słowa Adama Kowalskiego?
-
Pokazuję coś, z czego ówcześni polscy spadochroniarze wyszkoleni przez LOPP mogli być dumni. Jest to holenderski samolot Werkspoor Jumbo zbudowany w jednym egzemplarzu, ale bardzo dobrze służącym w KLM aż do zniszczenia samolotu w niemieckim bombardowaniu w maju 1940 r. 11 sierpnia 1937 r. trzej harcerze-skoczkowie spadochronowi wyszkoleni w LOPP dali świetny pokaz skoków z tego samolotu nad holenderskim lotniskiem Vliegveld Ypenburg. Skoczkami tymi byli: Władysław Burgchardt, Stanisław Jara i Tadeusz Puchaja. Ich skok nad Vliegveld Ypenburg wywołał entuzjazm 30-tysięcznej widowni pokazów lotniczych.
-
Właśnie specjalnie go pokazałem, jak wyglądał. Wprawdzie człowiek w pilotce zaczyna wyglądać trochę jak specjalnej troski, ale kto wie - część zdjęć ze skoków metodą zrywu ze skrzydła masz dobrze opisaną, ale inna część jest bez personaliów skoczka. I być może wśród tych zdjęć jest główny instruktor polskich kursantów (przyszłych instruktorów), czyli Mr. Ford?
-
Fakt! To mi nie przyszło do głowy, a to jest możliwe. Jest jeszcze coś. To oczywiście tylko moja teoria, ale w międzywojniu była w US Army taka postać, która zwała się mjr Benjamin T. Anuskewicz, który był bardzo aktywnym działaczem polonijnym i współpracował z polską ambasadą w Waszyngtonie i z rządem II RP. Taki gość na pewno był dobrze zorientowany w różnych osiągnięciach amerykańskich sił zbrojnych i mógłby ewentualnie polecić Forda Polsce.
-
Fakt, lubię te rzeczy. Kolana już nie te, co kiedyś, ale skoro mam papierek mówiący, że jestem przeszkolony w skakaniu to jeszcze zamierzam zrealizować ostatnie marzenie i skoczyć z C-47 w Holandii, bo tam się z tego skacze. Ale to tak na marginesie.
-
W 1927. Nazywało się to „I specjalny kurs instruktorów spadochronowych” i odbył się on w Warszawie. W tym to roku - po wcześniejszym zatwierdzeniu przez IBTL Irvina dla II RP - Departament Lotnictwa MSWojsk. zorganizował ten kurs mający na celu wyszkolenie polskich instruktorów właśnie w zakresie eksploatacji Irvinów. Na kurs złożyły się zajęcia teoretyczne i skoki metodą zrywu ze skrzydła. Zryw odbywał się oczywiście z F-68, bo te trupy były idealne do tego. Bardzo ciekawe, skąd II RP wytrzasnęła tego Lymana H. Forda? Czy przez polski ataszat wojskowy w Waszyngtonie, czy jakimiś innymi kanałami np. przez szybowników, którzy bardziej kumplowali się ze środowiskiem międzynarodowym, w tym amerykańskim? A może po prostu wzięto go z mediów? Gość był lepszym „pistoletem” i niczego się nie bał. Skakał ze wszystkiego, co się ruszało w powietrzu i był z tego słynny. Był jednym z trzech takich sławnych spadochronowych narwańców US Navy.
-
W tym rewelacyjnym wątku jest sporo zdjęć spadochroniarzy skaczących tzw. metodą zrywu ze skrzydła. Kierownikiem polskiego kursu takiej metody skakania był słynny amerykański instruktor spadochronowy Lyman H. Ford. Ciekawe, czy jest uwieczniony na jakiejś fotografii? Była to postać ikoniczna dla amerykańskiego i nie tylko spadochroniarstwa, bo jak widać udzielał się jako instruktor także na świecie. Fanatyk skoków spadochronowych o niespożytej energii. Już jako chorąży US Navy został przeszkolony w spadochroniarstwie w roku 1923. W 1925 był już instruktorem skoków spadochronowych ze sterowców. Od roku 1931 bywał współautorem i autorem patentów w konstrukcji spadochronów. W latach 40. wiceprezes i prezes słynnego producenta spadochronów Pioneer Parachute Company, Inc. Poniżej - Lyman H. Ford jeszcze jako Chief Petty Officer US Navy.
-
Wieże spadochronowe w okresie międzywojnia.
temat odpowiedział Jedburgh_Ops → na formoza58 → IIRP - Wojsko Polskie 1918-1939
Czas najwyższy wyjaśnić, skąd to szokujące zjawisko się wzięło. Polskich przedwojennych skoczków spadochronowych obowiązywały badania lekarskie, ale nie wszystkich. Kogo obowiązywały ten musiał je przejść w warszawskim Instytucie Badań Lekarskich Lotnictwa. System szkolnictwa spadochronowego był podzielony na trzy stopnie. W stopniu I skakać mogli wszyscy bez żadnych ograniczeń wiekowych i zdrowotnych, ponieważ nie podlegali obowiązkowym badaniom i chyba tylko stąd widoczny powyżej gentleman postanowił targnąć się na skok z wieży wykorzystując lukę prawną wobec polskich spadochroniarzy także tych „wieżowych”. Wątpić zresztą należy, że jest to skoczek choćby tylko ze stopnia I LOPP, a jedynie wykonuje on skok rekreacyjny. Takich skoków dla osób nie stowarzyszonych w LOPP również nie obejmował przepis o badaniach lekarskich. Bariera wieku (minimum 18 lat) i wymóg badań lekarskich w IBLL obejmował dopiero skoczków II stopnia szkolenia.