Skocz do zawartości

Koloman

Użytkownik forum
  • Zawartość

    1 696
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez Koloman

  1. No to na początek na dziś........równie piękne kabrio szybowcowe
  2. Błąd: to kapitan Eustachy Levar-Prosty
  3. Mam przykre przeczucia. Prywatne archiwa zazwyczaj niestety kończyły na śmietniku.
  4. To prawda. Załączam więc kilka fotografii CW-IV. Jakość nie najwspanialsza bo to fotografie z prasy.
  5. Trochę informacji o szkole w Polichnie. Materiał z 1933 roku (LOT POLSKI).
  6. a skądże; to plutonowy Antoni Sos-Tatarski
  7. Jamboree 1933 Gödöllő Mało znanym przykładem propagowania polskiego szybownictwa zagranicą był udział polskich szybowników na międzynarodowym zlocie skautowym "Jamboree", który odbył się w dniach 1-15.sierpnia 1933 w węgierskiej miejscowości Gödöllő koło Budapesztu. Wśród ok.1200-osobowej reprezentacji polskich harcerzy znajdowała się grupa "szybowcowa" w której główną rolę grali doswiadczeni instruktorzy szybowcowi: Piotr Mynarski, Stanisław Piątkowski, Kazimierz Kula. Polscy szybownicy pojechali na Węgry z własnymi szybowcami. Oprócz grupy polskiej jedynie gospodarze, Wegrzy, zorganizowali grupę szybowcową. Przed wyjazdem w lipcu 1933 szybownicy przebywali na obozie przygotowawczym w Nowym Sączu. Dosyć interesująco (choć czasem naiwnie bo nie zna dokładnie zagadnień szybowcowych) pisze na ten temat Zofia Kossak: "W cieniu chudego lasku bieleją pospołu namioty polskich i węgierskich szybowników. Zgoda między nimi zupełna, ze strony Węgrów nacechowana pewnym podziwem i uznaniem. Przez ten krótki przeciąg czasu zdążyli się już od naszych wiele nauczyć. Znali i wykorzystywali dotychczas tylko prądy wznoszeniowe, działające pośród, lub w pobliżu wzgórza. Nasi pokazali im, jak posługiwać się prądami termicznymi, ciepłem nagrzanej ziemi, co unosi się rozpierzchłe i bezsilnie zrazu, by na wysokości jakich sześciuset metrów zebrać się w wielką kulę, banię, identyczną z bańką powietrza w wodzie i pomknąć niepowstrzymanym pędem w górę........... Wzbogacony tym doświadczeniem harcerz węgierski, Rotter, pobił wnet dotychczasowy rekord Węgier, wynoszący trzydzieści dwa kilometry, robiąc siedemdziesiąt dwa kilometry. Nie dziwota, że wdzięcznie spogląda na Mynarskiego, Piątkowskiego i Kulę, ludzi-ptaków, co otworzyli mu oczy na powietrzne drogi.................. Przed namiotem-hangarem stoją aparaty węgierskie, a opodal polskie. Węgry posiadają parę latawców typu „Profesor", przyciężkich, lśniących zasobnie lakierem, dwa „Zeglingi" [Zöglingi] własnej roboty i jednego pięknego „Karakana", najnowszy model, zaopatrzony w precyzyjne przyrządy do oznaczania wysokości pędu, kierunku i położenia. Stateczna podłoga matki-ziemi jest-li pod stopami, a pułap nieba nad głową, czy odwrotnie? Bo w gęstej chmurze zdarza się o tym nie wiedzieć. Polskich szybowców jest na Jamboree sześć. Dwa rekordowe typu „Komar" i S.G.28, oba zaopatrzone w te same co „Karakan" przyrządy pokładowe, plus barograf, na którym tajemnicza igła pisze na taśmie okopconej nad naftą szlak lotu. Oba te lśniące, misternie wykończone cacka zwą w Gödöllő popularnie "Czuwaj", od umieszczonego pod skrzydłami napisu. Poza tym dwie dobrze zużyte szkolne „Wrony", jedna najstarszego typu „Czajka" i młoda „Wrona" własnoręcznej, harcerskiej roboty. ........... Zofia Kossak "Laska Jakubowa". Krajowa prasa lotnicza skwitowała udział polskich szybowników na Jamboree tylko taką krótką notatką jak niżej (własnego np.reportażu nie zamiesciła). Ale bardzo ważne jest w niej jak pozytywnie postrzegano polskie szybownictwo na forum miedzynarodowym. "Skrzydlata Polska" nr.9-10/1933 "Echa udziału polskich h a r c e rzy szybownikow w Jamb o re e We francuskim tygodniku „Les Ailes“, w artykule o szybownictwie na Jamboree w Godollo podkreśla p. E. Debord znaczenie i szybki rozwoj idei lotnictwa bezsilnikowego wśrod skautow, ktorego rozpowszechnienie zainicjowali harcerze polscy, węgierscy i austrjaccy. „Po raz pierwszy i ku wielkiemu zdziwieniu związkow francuskich można było widzieć tego rodzaju pokazy h a rcerzy-lotnikow — pisze p. Debord. „W pokazach lotniczych brały udział trzy państwa: Polska, Węgry i Austrja. Prawdę mowiąc ostatni z tych krajow stoi zaledwie u progu działalności lotniczej harcerstwa. Przeciwnie, tam gdzie można się było spodziewać dopiero zapoczątkowanego ru chu, w Polsce i na Węgrzech, znaleziono stowarzyszenia świetnie postawione i cudownie wyszkolone. P. Debord podkreślił rownież skład grupy polskiej, posiadającej 6 szybowcow, w tem dwa rekordowe i udział w Jamboree rekordzisty Polski, p. Mynarskiego, ktory wykonał szereg pięknych lotow." Co ciekawe, poza tą krótką informacją, w krajowej prasie nie znalazłem ani słowa ani fotografii na temat pobytu naszych szybowników na Węgrzech. Jedynie kilka fotografii w NAC (może kiepsko szukałem). A jedyna wiadomość prasowa to ta, podana przez łódzkie "SŁOWO" o sensacyjnym lądowaniu K.Kuli na jednym z placów w Budapeszcie (szybowiec to chyba rozebrali, żeby go stamtąd zabrać). Moze Kolegom uda się coś wiecej znaleźć. A na załączonych fotografiach: -Piotr Mynarski na obozie w Nowym Sączu przed wyjazdem na Wegry, uczestnicy Jamboree: Stanisław Piatkowski, Piotr Mynarski, Kazimierz Kula, transport szybowców na Węgry, loty na Jamboree, wegierski szybowiec Karakan.
  8. Pewnie zniszczyli tablicę takie.....................................
  9. Wiesz, chwalenie swojego, bycie dumnym ze swojego, docenianie swojego to teraz jest uważane przez pewne kregi za nacjonalizm i zasciankowość - jedne z grzechów głównych tego świata, które należy zwalczać.
  10. Taka informacja ze "Skrzydlatej Polski" nr.9-10/1933. Słowianie w Bezmiechowej 10-go sierpnia zakończył się w Beznńechowej pierwszy w Polsce kurs, w którym brali udział cudzoziemcy, a mianowicie siedmiu Czechow i jeden Jugosłowianin. Kurs ten, nieobjęty programem Szkoły, uruchomiony został specjalnie dla grupy zagranicznej, ktora w lipcu ukończyła szkolenie początkowe w Polichnie. Przed przyjazdem do Bezmiechowej goście nasi zwiedzili lotnisko we Lwowie, gdzie w tym czasie odbywały się loty na szybowcach wleczonych za samolotem. Tam zapoznali się z czołowemi polskiemi konstrukcjami szybowcowemi oraz z pilotami wyczynowymi. Kurs w Bezmiechowej trwał 3 tygodnie, od 20.VII do 10.VIII i dał wyniki pozytywne. Sześciu szkolonych uzyskało urzędową kategorję C, zaś jeden kat. C sportową. Ogołem wykonano 276 lotow w czasie ogolnym 15 godzin 24 minut. Należy zaznaczyć, że wszyscy wyszkoleni., z wyjątkiem p. Szpaka, są pilotami szybowcowymi „czystej krwi", t. j. nie byli poprzednio pilotami motorowymi. Tabor kursu składał się z trzech „Wron" oraz jednej „Czajki" kabinkowej. Kilka lotow wykonali uczestnicy kursu na szybowcach ITS i CW-II. W czasie kursu miały miejsce jedynie dwa wypadki uszkodzenia szybowcow. Z powodu braku szybowcow treningowych dużąilość warunkowych lotow żaglowych wykonano na „Wronach". Szybowce tecieszyły się wśrod uczniow ogolną sympatją i uznaniem dla ich doskonałych własności lotniczych oraz praktyczności w użyciu. Pierwszy uzyskał kategorję C p.Szpak, wykonując swoj piąty lot żaglowy na szybowcu ITS w dniu 4.VIII. Cała grupa zachowywała się wzorowo, przynosząc zaszczyt swoim klubom. Wprzyszłym roku spodziewamy się ujrzeć naszych miłych gości na treningu w Bezmiechowej
  11. Dla porównań z naszymi szybowcami szkolenia podstawowego kolejny środkowo-europejski: węgierski Rubik R-07aTücsök z 1938 roku zbudowany w ilości ok.130 egzemplarzy.
  12. To fotografia wstawiona przez bodzia - j.w.
  13. P.S. zapomniałem wspomnieć: Doktor Zbigniew Dalski - pilot w eskadrach wielkopolskich.
  14. Sport lotniczy w tym szybownictwo na Śląsku w okresie przedwojennym to historia fascynująca; entuzjazm i zapał młodzieży śląskiej zajmującej się sportem lotniczym zasługuje na najwyższe uznanie. Już pisałem, że zakładano klub szybowcowy nie mając żadnego szybowca, wypożyczano takowy, zatrudniano instruktora i prowadzono szkolenie. Jednocześnie własnymi siłami budowano szybowiec. Coś wspaniałego! Faktycznie, wkład pracowników kolei (PKP) w rozwój lotnictwa sportowego na Śląsku byl ogromny. Wystarczy popatrzeć na skład władz Aeroklubu Śląskiego w 1934, ilu "kolejarzy" łącznie z Prezesem Ottonem Grosserm. Warto jednak zwrócić uwagę na inne nazwiska: - major Bruno Szonowski - to były Hauptmann Feldpilot k.u.k.Luftfahrtruppe, komendant Fliegerkompanie (Flik 34), komendant obrony powietrznej Wiednia. W Polsce m.in. pilot w 15.EM - inż.Ernest Cieślewski - to były Hauptmann Feldpilot k.u.k.LFT Ernst Zimmermann, komendant Flik 70. W Polsce m.in.organizator i pierwszy dowódca 2.Pułku Lotniczego w Krakowie - komandor Franciszek Dyrna - to były Linienschiffsleutnant k.u.k.Kriegsmarine m.in. na SMS Panther. W Polsce m.in.komandant portu wojennego Modlin. Z szeregów armii austro-węgierskiej wywodzili się dalsi działacze A.Śl. - Hptm.FP - Jan Wierzejski - kierownik lotniska A.Ś, Oblt.BO.Kazimierz Gaszyn (Schmidt), zestrzelił 4 rosyjskie samoloty - radca prawny A.Śl.
  15. Fakt, wygląda solidnie.
  16. Tak na chwilę poza głównym tematem: Tak!! Nie!! Chodzi oczywiście o rdzennych Pomorzaków (a precyzyjnie mówiąc mieszkańców Prus Zachodnich narodowości polskiej) a nie element napływowy po obu Wojnach Światowych.
  17. na Pomorzu też.
  18. Myślę, że mogło tak być. Zauważ, że działo się to na Śląsku. Granica podzieliła rodziny ale i kumpli. Mogło tak być własnie, że kumpel (z niemieckiego Śląska) kumplowi (zza miedzy czyli polskiego Śląska) załatwił "na lewo" trochę rysunków szybowca. Nawet nie w celach komeryjnych czyli zarobku ale jako koleżenską przysługę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie