Skocz do zawartości

Mokotowscy policjanci zabezpieczyli największy w Polsce, nielegalny zbiór zabytków archeologicznych.


Rekomendowane odpowiedzi

http://www.policja.pl/pol/aktualnosci/170208,Mokotowscy-policjanci-zabezpieczyli-najwiekszy-w-Polsce-nielegalny-zbior-zabytko.html

To największy zbiór zabytków archeologicznych, jaki został zabezpieczony przez Policję i pierwsze aresztowania za przestępstwo przeciwko dobrom o szczególnym znaczeniu dla kultury i dziedzictwa narodowego. Mokotowscy kryminalni pracujący nad sprawą zatrzymali w tej sprawie 33-letniego Romana D. 52-letnią Valentynę D. oraz 60-letniego Andrzeja B. Wstępnie wiadomo, że cała trójka żyła z internetowego obrotu zabytkami pozyskiwanymi z różnych źródeł. Teraz grozi im kara do 10 lat więzienia.

Kiedy policjanci z mokotowskiego wydziału zajmującego się ściganiem przestępstw przeciwko mieniu dowiedzieli się, że na jednym z portali internetowych sprzedawane są zabytki archeologiczne od razu zajęli się sprawą. Prześledzenie aukcji doprowadziło ich do 33-letniego mieszkańca Mokotowa. Obywatel Ukrainy mieszkający od lat w Polsce tłumaczył się, że nie wie nic na temat handlu takimi rzeczami, gdyż on jedynie udostępnił swój rachunek osobisty i założył konto na jednym z popularnych portali internetowych dla znajomego. Za tę usługę od czasu do czasu pobierał kilkuset złotych od zleceniodawcy. Funkcjonariusze jednak nie dali wiary jego tłumaczeniom i zatrzymali go.

W trakcie dalszych czynności policjanci ustalili, że podejrzany 33-latek współpracował z 60-letnim Andrzejem B. będącym konkubentem jego matki. Valentina D. wiedziała o wszystkim i od początku brała udział w procederze. To był rodzinna działalność.

Spokrewnieni wspólnicy założyli kilka kont sprzedażowych na polskich oraz zagranicznych portalach aukcyjnych, na których umieszczali setki przedmiotów mogących pochodzić z wykopalisk z terenu Polski oraz innych krajów wschodnich. Umieszczali na licytacjach amulety, krzyże, bransolety, groty, topory, sierpy, naszyjniki, klamry, nakładki na zbroje, fajki, fibule, dzwonki, spinki oraz setki innych przedmiotów pochodzących z różnych epok. Najstarsze pochodziły nawet z IV wieku p.n.e. Aukcje zaczynały się od kilku złotych, a w niektórych przypadkach kończyły się na kilkudziesięciu tysiącach. Pieniądze spływały na konta i biznes się kręcił dopóki na ich ślad nie trafili policjanci.

Podczas przeszukania mieszkań pomieszczeń na wynajmowanych ogródkach działkowych policjanci znaleźli i zabezpieczyli kilkaset przedmiotów stanowiących zabytki archeologiczne, biżuterię obrazy, trzy komputery, tablet, dwa telefony komórkowe, gotówkę oraz pieczątkę na nazwisko pierwszego zatrzymanego.Wśród dziesiątków elementów archeologicznych kryminalni znaleźli płótno, które może pochodzić od pędzla, nieżyjącego już, znanego, katalońskiego malarza, rzeźbiarza i ceramika Joan’a Miró i Ferrà. Na temat pochodzenia i wartości obrazu wypowie się biegły rzeczoznawca w dziedzinie malarstwa. Pozostałe przedmioty ocenią biegli z dziedziny archeologii.

Policjanci i prokurator wystąpili z wnioskami o zastosowanie środków zapobiegawczych w postaci tymczasowego aresztowania zatrzymanych. Mokotowski sąd przychylił się do nich pozytywnie. I aresztował całą trójkę na 3 miesiące.

Zdaniem policyjnych ekspertów od zabytków z Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji, dowody w sprawie obrotu zabytkami archeologicznymi były zebrane i przygotowane przez funkcjonariuszy w sposób, który nie dawał prokuraturze ani sądowi wątpliwości w podjęciu decyzji o aresztowaniu podejrzanych. Można tu mówić o szerokim zasięgu i ogromnym zysku z obrotu, niezwykle ważnymi dla kultury oraz dziedzictwa narodowego, zabytkami, należącymi do Skarby Państwa. To jak dotychczas największy, nielegalny zbiór zabytków archeologicznych w Polsce.

Teraz za paserstwo umyślne w stosunku do dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury wszystkim aresztowanym grozi kara do 10 lat więzienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sądząc po fotkach, przynajmniej niektóre z przedmiotów metalowych przeszły przez profesjonalne pracownie konserwatorskie. Nie wiem jak to jest na Ukrainie (o ile fanty są z tamtych okolic) ale w Polsce tego typu instytucje funkcjonują praktycznie wyłącznie przy uczelniach i muzeach. Co do jednego przedmiotu, nie ma najmniejszych wątpliwości, że pochodzi z terenu Polski. To coś, co na fotce jest opisane, jako narzędzie z neolitu (po jednej fotografii, bez skali porównawczej ciężko stwierdzić czy i jakie to narzędzie) jest wykonane z krzemienia pasiastego, a ten występuje tylko w jednym miejscu - w rejonie Krzemionek Opatowskich. 
Część przedmiotów rzeczywiście jest dość ciekawa i niepospolita, ale jeśli chodzi np. o resztki fibul, to dziesiątki kilogramów tego zalega w uczelnianych i muzealnych magazynach, więc o jakim tu "szczególnym znaczeniu dla kultury" mowa??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do narzędzi z krzemienia pasiastego, to znajdowano je nawet na Wołyniu, więc z tą Polską bym się nie zapędzał ?

Z tymi "profesjonalnymi pracowniami konserwatorskimi" przy uczelniach tylko - też nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W państwowych   pracowniach konserwatorskich wykonuje się fuchy dla osób prywatnych tak jest w Polsce i pewno na Ukrainie  ,dorabiają sobie do dziadowskich pensji budżetówki żeby przeżyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

biar_1 nie zrozumieliśmy się, ja nie twierdzę, że narzędzie zostało znalezione w Polsce, lecz tylko, że z Polski pochodzi, importy narzędzi z krzemienia pasiastego odnajdywano w sporej części Europy, nie ma natomiast żadnych dowodów na import surowca (brak nieobrobionych konkrecji, tudzież odpadów produkcyjnych) stąd wniosek, że narzędzie musiało powstać na terenach dzisiejszej Polski.
Ponadto, nie spotkałem się dotąd z prywatną pracownią konserwatorską, która zajmowałaby się tak drobnymi zleceniami jak przedmioty ze zdjęć, gra nie warta świeczki po prostu.

abcd - fucha, fuchą ale czy to nie podpada wobec tego pod współudział??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" oraz innych krajów wschodnich "

Parę tygodni temu, na pewnym portali aukcyjnym* znalazłem coś, co chciałem sobie postawić w salonie.. Miało certyfikat/opinię, na przedmiot wystawiany był rachunek- nie "tylko" print-screen czy kopie korespondencji @.

Ale później uznałem, że moja chęć posiadania jest niczym wobec sytuacji, gdy służby sprawdzą, czy nie mam przeterminowanego jogurtu w lodówce, jakiej marki kawę piję i czy myję ręce po skorzystaniu z toalety.

 

* nie na A

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

abcd

Było to coś, co dość masowa na wschód od naszej socjalistycznej Ojczyzny jest produkowane.

Wolałem zapłacić więcej, mając sporo większą pewność, że nie jest to fake. Wystawcą była zagraniczna firma, która działa także stacjonarnie.

Niby nie ma problemu z wwozem do Polski, ale znając fantazję urzędników i służb, mógłbym, nota bene po raz kolejny, robić za pasera ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yeti, skoro masz rachunek, przedmiot jak sądzę nie wykopkowy, nie jest to dzieło sztuki kupione za 1/3 ceny, to masz kryte cztery litery.

A propos, ostatnio widziałem jak poważna zagramaniczna, i to zza tej lepszej granicy firma, sprzedaje gold-leiki z certyfikatem.

Tak że ten...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie