Skocz do zawartości

Kontrowersje" w sprawie Kurasia Ognia"


sebo_sek

Rekomendowane odpowiedzi

Ogień" był bandytą - Napisał Leszek Konarski, tygodnik „Przegląd” w wydaniu 9/2012


Górale z Nowego Targu cieszą się, że Instytut Pamięci Narodowej wreszcie ma konkurencję i dzięki temu ludzie dowiedzą się prawdy o działalności oddziału

partyzanckiego Józefa Kurasia Ognia" w latach 1945-1947 na Podhalu, Orawie i Spiszu. Gdy 10 lat temu krakowski oddział IPN zwrócił się do świadków tamtych

wydarzeń, chętnie przekazywali swoje relacje i opisywali, jak byli przez Ognia" nękani, zastraszani, grabieni, ilu niewinnych ludzi zamordowano. Efekt ich

szczerych relacji był taki, że 13 sierpnia 2006 r. zostali zaproszeni do Zakopanego na uroczystość odsłonięcia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego pomnika

Ognia" i jego poległych podkomendnych. Żaden z zabierających głos przedstawicieli IPN ani major WP, który w czasie apelu poległych odczytał ponad 90 nazwisk

ogniowców", nie wspomnieli o kilkukrotnie większej liczbie ludzi, którzy przez Ognia" stracili życie. Nawet w trakcie mszy z udziałem prezydenta,

poprzedzającej uroczystość, nikt się za nich nie pomodlił. Postawienie Kurasiowi pomnika w Zakopanem i zrobienie z jego odsłonięcia patriotycznej

uroczystości o randze państwowej tak bardzo zdenerwowało Słowaków mieszkających po obu stronach polskiej granicy, że odpowiednik polskiego IPN, Ústav Pamäti

Národa w Bratysławie, postanowił zająć się sprawą nowego polskiego Janosika. Nie mogli pojąć, jakim sposobem człowiek, który był zwolennikiem czystek

etnicznych, który chciał Polski bez Słowaków, Rusinów i Żydów, który terroryzował, zabijał i okradał ludność na terenie polsko-słowackiego pogranicza, został

szlachetnym bohaterem, mordującym wyłącznie przedstawicieli władzy ludowej. Słowaccy historycy przyjechali do Polski, zapoznali się z dokumentami

zgromadzonymi w archiwach IPN, spisali relacje wielu osób, w 2009 r. przysłali ekipę filmową, która zrealizowała 33-minutowy film dokumentalny akątki

zapomniane przez Pana Boga". Został on pokazany tylko w telewizji słowackiej. Jego polska" premiera odbyła się w sierpniu 2010 r. w Instytucie Polskim w

Bratysławie. Słowacy pokazali w nim zupełnie innego Kurasia, nieprzypominającego tego opisywanego przez nasz IPN, i dlatego film do polskiej telewizji nie

trafił.

Słowacy nadal zbierają materiały dotyczące Kurasia. Po raz pierwszy postać tego samego człowieka oceniają historycy dwóch sąsiadujących ze sobą państw. W

Polsce powojenne losy oddziału partyzanckiego Józefa Kurasia Ognia" bada Maciej Korkuć z krakowskiego oddziału IPN, natomiast pracami słowackich badaczy

kieruje Lubomir Durina z UPN w Bratysławie. Dla polskiego historyka Kuraś to zasłużony przywódca antykomunistycznego podziemia, odważnie walczący z władzą

ludową. Natomiast słowacki historyk uważa, że oddział Ognia" to banda, która wprawdzie miała na swoich sztandarach hasła walki o wolną Polskę, ale przy

okazji terroryzowała góralskie wsie, grabiła i mordowała niewinnych ludzi, realizowała program czystek etnicznych, nienawidziła Słowaków, Rusinów i Żydów.

Trudno jednak się spodziewać, że pracownicy dwóch narodowych instytutów pamięci, położonych po obu stronach granicy, zespolą wysiłki i wspólnie postanowią

szukać prawdy. Za państwowe pieniądze zawsze będzie ona różna.


Przysięgli na Biblię

16 marca 1990 r., po wieczornej mszy, na plebanii kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Targu zjawiło się ośmiu mężczyzn, byłych żołnierzy Armii

Krajowej z terenu Podhala, wszyscy w wieku ok. 70 lat. Zapowiedzieli wcześniej, że przyszli przekazać parafii bardzo ważny dokument i poświadczyć na Biblię,

że wszystko, co napisali, jest prawdziwe. Chcą to potwierdzić przed Bogiem. Zostali przyjęci przez proboszcza Franciszka Juraszka i wikarego Henryka Paśkę.
– Stół nakryłem białym obrusem, położyłem krzyż i Biblię, zapaliłem świece – wspomina jedyny żyjący świadek tego wydarzenia, ks. Henryk Paśko, obecnie

proboszcz parafii św. Jadwigi Królowej przy ul. Ludźmierskiej w Nowym Targu. – Wszystkich tych mężczyzn znałem osobiście, bo byłem kapelanem nowotarskich

akowców. To byli bardzo zacni ludzie, godni zaufania, ogromnie dla Polski zasłużeni, o wspaniałych życiorysach. Wszyscy już zmarli, nie żyje też ks.

Juraszek. Tylko ja zostałem.

Kpt. Jan Kacwin, pseudonim Juhas", prezes nowotarskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, jeden z założycieli tutejszej Komisji Historii

Wojskowości oraz oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, położył w pobliżu Biblii dziewięciostronicowy dokument z podpisami wszystkich przybyłych na

plebanię. Gdy zbliżyli się do stołu, Jan Kacwin powiedział, że te kartki to jest ich testament, do wiadomości Pana Boga. Cudem przeżyli zarówno hitlerowską

okupację, jak i Ognia". Mają już swoje lata, nie wiedzą, jak długo pozostaną jeszcze na tym świecie. Są przekonani, że gdy odejdą ostatni świadkowie

powojennych wydarzeń, w Polsce zacznie się tworzenie legendy wokół postaci Józefa Kurasia. Dokument składają w depozycie w nowotarskiej parafii, bo tu będzie

bezpieczny. Mają nadzieję, że zostanie odczytany na Sądzie Ostatecznym. Podpisali się, położyli ręce na Biblii i przysięgli, że wszystko, co napisali,

odpowiada prawdzie. Następnie ks. prałat Franciszek Juraszek na dole dziewiątej strony, pod podpisami ośmiu akowców, napisał, że 16 marca 1990 r. był

świadkiem złożenia przysięgi przez osoby podpisane pod dokumentem i poświadcza to swoim podpisem.

Ks. Franciszek Juraszek, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w latach 1976-2001, były duszpasterz nowotarskiej Solidarności", zmarł w 2009 r.

Wraz z jego śmiercią w tajemniczy sposób zniknął z plebanii dokument byłych akowców. Nikt z obecnie pracujących tu księży nie jest w stanie powiedzieć, co

się z nim stało. Komuś musiało na tym bardzo zależeć. Nowotarscy akowcy widocznie to przewidzieli i dlatego pozostawili kopie tego dokumentu swoim rodzinom.

Jedną z tych kopii pokazałem ks. Henrykowi Paśce.
– Mogę tylko stwierdzić, że jest to kserokopia oryginalnego dokumentu. Brakuje na niej jedynie podpisu ks. Franciszka Juraszka. Nie mam pojęcia, co się stało

z oryginałem. Proszę wybaczyć, ale nie powiem panu nic o Kurasiu, bo jest to w naszym regionie dalej wielka, niezabliźniona rana. Całą sprawę powinniśmy

powierzyć do rozstrzygnięcia Panu Bogu i bożemu miłosierdziu.


Nawet IPN nie oczyści

Kpt. Jan Kacwin, ostatni z ośmiu mężczyzn składających przysięgę, były żołnierz IV batalionu 1. Pułku Strzelców Podhalańskich AK, po wojnie aresztowany i

więziony, długoletni prezes koła Światowego Związku Żołnierzy AK, został odprowadzony na cmentarz 2 grudnia 2011 r. Nie doczekał sesji Rady Powiatu

Nowotarskiego, na której miała być omawiana sprawa postawienia w Waksmundzie koło Nowego Targu pomnika Józefa Kurasia Ognia". Wolał widocznie odejść

wcześniej.

O tym, co kpt. Kacwin mógł sądzić o planach postawienia pomnika Józefowi Kurasiowi, można tylko wnioskować z jego wcześniejszych wywiadów udzielonych

miejscowej prasie, gdzie o Ogniu" mówił: andyta", egatywna postać", dezerter AK działający na własną rękę", my walczyliśmy o Polskę wolną,

demokratyczną, wielu z nas było na Sybirze, w więzieniach stalinowskich, jednak nie mordowaliśmy, nie grabiliśmy zwykłych ludzi".

Byli akowcy z Podhala od wielu lat protestowali przeciwko wszelkim formom gloryfikowania postaci Ognia" po 1989 r., słali liczne pisma do gazet, do IPN,

domagali się wyjaśnienia pospolitych zbrodni popełnionych przez oddział Ognia". Powołali Stowarzyszenie Pamięci im. 1. Pułku Strzelców Podhalańskich, które

zajęło się zbieraniem relacji i dokumentów o zbrodniach ludzi Ognia" na byłych żołnierzach AK. W Zakopanem zablokowali nazwanie imieniem Józefa Kurasia

jednej z ulic na osiedlu Pardałówka. Ale zapobiec postawieniu Kurasiowi pomnika nie zdołali. Tyle że nie dopuścili do usytuowania go w centrum miasta. Pomnik

najpierw miał stanąć w centrum, u zbiegu ul. Kościuszki z al. 3 Maja, potem zaproponowano park im. Józefa Piłsudskiego, koło pomnika Grunwaldzkiego. Dzięki

protestom, że marszałek nie byłby zadowolony z takiego towarzystwa, stanął w mniej eksponowanym miejscu przy ul. Kościuszki, naprzeciwko dworca PKS.

Kilka lat temu byli akowcy z Podhala nie dopuścili do przegłosowania uchwały o zgodzie Rady Miasta Nowego Targu na pomnik Kurasia w centrum miasta oraz na

powstanie ulicy Ognia". W tych działaniach popierali ich szczególnie mieszkańcy Waksmundu i Ostrowska, wsi, które najbardziej ucierpiały w wyniku powojennej

działalności partyzanckiego oddziału Kurasia. Gdy ich mieszkańcy dowiedzieli się, że 22 kwietnia 2001 r. w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim

Żoliborzu ma się odbyć uroczystość poświęcenia tablicy mjr. Józefa Kurasia, napisali do prymasa Józefa Glempa list z prośbą o opamiętanie się, nierobienie

bohaterów z osób, które mają krew na rękach. Nic nie pomogło, kolejne tablice, mające tworzyć atmosferę świętości wokół Ognia"”, zostały umieszczone w

kościołach w Licheniu, w Rabce i – aż trzy – w Juszczynie koło Makowa Podhalańskiego.

Nowotarskim akowcom udało się zablokować nazwanie szkoły podstawowej w Waksmundzie imieniem Józefa Kurasia. Chodzili i zrywali z parkanów ulotki zwolenników

nowego patrona, na których Kuraś był przedstawiany jako porucznik Piłsudskiego", jako ten, kto zagonił sowietów pod Kijów", choć w 1920 r. miał tylko pięć

lat. A gdy SB chciała go aresztować, wrócił do lasu, aby walczyć o wolną Polskę, nie komunistyczną, nie żydowską".

Kombatantom z Podhala nie udało się obronić tablicy wiszącej przez lata na górnej stacji kolejki na Gubałówkę, upamiętniającej funkcjonariuszy UB i KBW oraz

Bogu ducha winnego maszynistę tej kolejki, Zachara Szumlańskiego, którzy w tym miejscu zginęli w wyniku zasadzki zorganizowanej przez oddział Ognia". Nie

pomogły argumenty, że zginął kolejarz niemający nic wspólnego z żadną stroną politycznego konfliktu. Tablicę poddano lustracji i polecono ją zdemontować.

Ofiary Ognia" mają tylko jeden niewielki pomnik w Nowej Białej, tuż koło budynku ośrodka zdrowia, i aż dziw bierze, że IPN jeszcze nie interweniował.

Zachował się na nim napis informujący, że jest to pomnik Ofiar II Wojny Światowej i Zamordowanych Mieszkańców Nowej Białej przez bandę Ognia".

29 grudnia 2011 r., dokładnie miesiąc po śmierci kpt. Jana Kacwina, który przez wiele lat sprzeciwiał się robieniu z Kurasia bohatera narodowego, radni gminy

Nowy Targ, przewagą tylko jednego głosu, wydali zgodę na ustawienie na koszt warszawskiej Fundacji Pamiętamy" pomnika Józefa Kurasia i jego partyzantów na

prywatnej działce należącej do rodziny Kurasiów w Waksmundzie, przy szlaku na Turbacz. W głosowaniu wzięło udział 21 radnych, siedem osób głosowało za

przyjęciem tej uchwały, sześć było przeciwnych, a osiem wstrzymało się od głosu.

Wójt gminy Nowy Targ Jan Smarduch odczytał wniosek Fundacji Pamiętamy" i powiedział, że osobiście nie ma nic przeciwko budowie pomnika, gdyż jest to

inicjatywa prywatna, gminy nic to nie kosztuje i ma on zostać ustawiony na prywatnym gruncie. Potem przedstawiciele fundacji – Grzegorz Wąsowski, kiedyś

działacz Ligi Republikańskiej, oraz Kazimierz Krajewski, kierownik Referatu Badań Naukowych i Zbiorów Bibliotecznych Instytutu Pamięci Narodowej – tłumaczyli

radnym, że czarną legendę Ognia" stworzyła bezpieka, a prawda jest zupełnie inna: Kuraś nikogo nie mordował bez powodu, karał śmiercią tylko kolaborantów i

donosicieli.

– Nie tłumaczcie nam, że był bohaterem – ostro zareagował najstarszy wiekiem radny, Jan Leśnicki z Gronkowa. – Bohaterem był w czasie wojny, a po wojnie był

zwykłym mordercą. Jestem zdziwiony tym, że nie zapytaliście mieszkańców Podhala ani tutejszych historyków, co myślą o Ogniu". Tutaj ludzie mają o nim

zupełnie inne zdanie niż wy.

Inny radny, Józef Pietraszek z Krempach, uznał, że decyzja o stawianiu pomnika Kurasiowi to byłoby na Podhalu rozdrapywanie ran, które po Kurasiowych mordach

jeszcze się nie zagoiły.Przeciwnicy pomnika w Waksmundzie tłumaczyli, że Ogień" zabił wielu niewinnych ludzi, może i w szczytnych celach, ale nawet IPN nie

jest w stanie go oczyścić z pospolitych morderstw. A poza tym co to za moda stawiania pomników na prywatnych gruntach? Uchwała przeszła chyba tylko dzięki

głosowi radnego Łukasza Gromady, który stwierdził, że decyzja radnych i tak nie ma tu większego znaczenia. Teren jest prywatny i bez względu na to, co

zadecydują, pomnik i tak powstanie.Tuż przed głosowaniem odczytano negatywną opinię w sprawie pomnika, nadesłaną przez Towarzystwo Słowaków w Polsce, oraz

dwie opinie pozytywne, które nadeszły z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Warszawie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowacki protest

W piśmie skierowanym do wójta Nowego Targu Jana Smarducha mieszkający w Polsce Słowacy nalegają na odroczenie uchwały o postawieniu Józefowi Kurasiowi pomnika, bo jest to ich zdaniem działanie polityczne, dalekie od realiów historycznych. Zamiast stawiać monumenty, należy najpierw wyjaśnić dużo spraw związanych z powojenną działalnością Kurasia na terenie Podhala, Spisza i Orawy. Od wielu lat Słowacy domagają się wyjaśnienia m.in.:

• uprowadzenia i obrabowania 16 kwietnia 1946 r., a następnie zamordowania w obozie Ognia" pod Turbaczem czterech mieszkańców Nowej Białej: Jana Szczurka,
Jana Kraka, Józefa Chałupki i Jana Łapszańskiego,
• zastrzelenia 24 stycznia 1946 r. w Trybszu Pawła Bizuba, śmiertelnego postrzelenia jego syna Jakuba oraz obrabowania ich gospodarstwa,
• zamordowania 12 listopada 1946 r. w Niedzicy Michała Kuźla, ojca sześciorga dzieci, oraz obrabowania go,
• dokonania w latach 1945-1947 ok. 120 napadów rabunkowych na ludność cywilną Spisza, szczególnie w Krempachach, Nowej Białej, Dursztynie, nakładania nakazów zapłaty kontrybucji na spiskie miejscowości i dokonywania grabieży mienia.

Członkowie Zarządu Głównego Towarzystwa Słowaków w Polsce uważają, że u nas wszystko jest postawione na głowie, najpierw historycy i prokuratorzy IPN powinni zbadać wszelkie zbrodnie Kurasia i dopiero potem zadecydować, czy zasłużył na pomnik.

– IPN nie chce słyszeć o faktach, które nie wpisują się w tworzoną przez niego własną wersję historii najnowszej – uważa Ludomir Molitoris, sekretarz generalny Towarzystwa Słowaków. – Piszemy, podajemy fakty, nazwiska, daty, kogo i gdzie oddział Ognia" zamordował, prosimy o wszczęcie śledztwa. Odpowiadają nam, że te czyny uległy przedawnieniu. Nie chcą nawet podjąć się wyjaśnienia, dlaczego ci ludzie zginęli.

W dniach od 9 do 11 marca 2007 r. IPN zorganizował w Nowym Targu konferencję naukową Wokół legendy »Ognia«".

– Pojechałem na tę konferencję i nagle widzę, że jest to akademia ku czci Józefa Kurasia, wielkiego bohatera, i nawet dyskusji nie przewidziano – wspomina Ludomir Molitoris. – Gdy chciałem dojść do mikrofonu, zaczęto mnie szarpać za marynarkę i omal nie pobito. Mimo wszystko wybiegłem na scenę i powiedziałem, co myślę o takich konferencjach, na których nie można niczego wyjaśniać, bo organizatorzy wszystko już wiedzą.

Po raz drugi Molitoris nie został dopuszczony do głosu w listopadzie 2008 r. na konferencji w Nowym Targu, poświęconej relacjom między Polakami a Słowakami w latach 1938-1948, której organizatorem był też IPN we współpracy ze Słowacką Akademią Nauk i Słowackim Instytutem Historycznym. Gdy chciał zapytać o Józefa Kurasia i o jego zbrodnie popełnione na Słowakach, prowadzący obrady ks. dr hab. Józef Marecki, starszy specjalista Referatu Badań Naukowych IPN, zażądał, aby opuścił salę.

– Powiedziałem, że jestem oficjalnym reprezentantem mniejszości narodowej słowackiej w Polsce, i powołałem się na art. 35 konstytucji. Te argumenty do ks. Mareckiego nie trafiły, musiałem opuścić salę.


Krzyża nikt nie ruszy

Gdyby prokuratorzy IPN chcieli się zająć zbrodniami Kurasia, pracy mieliby na wiele lat, bo ludzie z Waksmundu, Ostrowska, Łopusznej, Ochotnicy, Szaflar, Gronkowa czy z Nowego Targu dużo wiedzą. Niewielu chce o tym mówić. Jak już wspominają, to proszą, aby nie ujawniać ich nazwisk. Może nadal paraliżuje ich strach przed niewielką grupką jeszcze żyjących żołnierzy Ognia"?

Tak opisali mi, co się działo w Gronkowie 31 grudnia 1945 r.

Tego dnia oddział Ognia" wszedł do wsi wieczorem. Zapytali spotkanego przy domu 36-letniego Władysława Zagatę-Łatanka, ojca czworga dzieci, gdzie mieszkają Kudasikowie. Gdy ten odwrócił się, aby wskazać drogę, dostał śmiertelny strzał w głowę. Kudasików nie zastali, więc poszli do domu Wojciecha Leśnickiego-Barana, gdzie zastrzelono 32-letniego Stanisława Zagatę-Łatanka. U Szewczyków przy kolacji siedziała cała pięcioosobowa rodzina. Wyprowadzili do ogrodu Józefa Szewczyka i go zastrzelili. W domu Grońskiego-Pocwy też trwały ostatnie przygotowania do powitania Nowego Roku. Ludzie Ognia" weszli do izby i strzelili w sufit, aby pokazać, kto tu rządzi. Zapytali, czy jest Leon Zagata-Łatanek. Gdy 18-letni chłopak potwierdził swoją obecność, wyprowadzili go na zewnątrz i zastrzelili. Jego 21-letni brat Bronisław Zagata-Łatanek rzucił się na Ognia" z krzykiem: a co zamordowałeś mi brata?". Natychmiast dostał serię z automatu. W drodze powrotnej ludzie Ognia" zastrzelili jeszcze 28-letniego Władysława Krzystyniaka. Prawdopodobnie zabili go, bo powiedział im: Dobrze się wam paść ludzką krzywdą".

Mieszkańcom Gronkowa do dzisiaj nikt nie wyjaśnił, dlaczego ci ludzie zginęli. Dla IPN to zabójstwa pospolite, uległy już przedawnieniu i sprawców nie można ścigać. Można karać tylko za zbrodnie komunistyczne, choć i tu byłoby dużo pracy. Jako komendant Milicji Obywatelskiej i szef Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu Józef Kuraś wyłapywał akowców, przesłuchiwał ich, skazywał na więzienie i wysyłał na Sybir – co pod przysięgą stwierdzają byli akowcy w po raz pierwszy ujawnionym przez nas dokumencie, który ktoś wykradł z plebanii w Nowym Targu. Czy to nie zbrodnie komunistyczne, które nie uległy przedawnieniu?

Poza tym gronkowianie są oburzeni, że pomnik Ognia" będzie w kształcie krzyża.

– My to wiemy – tłumaczy mi jeden z górali – na Podhalu wszyscy szanują krzyż i gdyby go ktoś ruszył, to wielkie larum będzie. Dlaczego tylko nasadzili na krzyż czapkę, czemu Kościół na to pozwala? Krzyż to nie wieszak na garderobę. Ale uwidzicie za kilka lat, jak poumierają ostatni świadkowie, to go zrobią świętym. Poczekajcie jeszcze kilka lat.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież tu w najmniejszym stopniu nie chodzi o prawdę historyczną, ale o podtrzymanie mitu rycerza na białym koniu, walczącego tylko i wyłącznie z komunistami.
Ja nie mam nic przeciwko żołnierzom wyklętym, ale rozpatrujmy każdy przypadek przez pryzmat indywidualnych zasług i grzeszków i nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. Chcąc poznać prawdę o działaniach ogniowców, trzeba by przeanalizować każdy dzień z ich dziennika bojowego i wystawiać ocenę tylko i wyłącznie na podstawie faktów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo Ameryki raczej nikt tu już nie odkryje. Fakty historyczne są dość dobrze znane. Spór toczy się o ich interpretację. ZBOWID-owcy i ich mentalni uczniowie widzą w każdym Wyklętym bandytę zabijającego sołtysów, bo tak się naczytali w czerwonych książeczkach".
Sprawę komplikuje fakt, że akurat Ogień" był rzeczywiście postacią dość kontrowersyjną. Większość ludzi interesujących się historią ma wyrobione na ten temat zdanie i raczej nikt nikogo nie przekona.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Guzik...
Wiesz, jak sądzę, że są trzy rodzaje prawdy- w przypadku Ognia, obie strony odpowiadają adwersarzom tym trzeci rodzajem prawdy...
I tak, jak prawdopodobnie między bajki włożyć można mityczny notatnik, tak bardzo interesująca jest zawartość ak'owskiego estamentu". Choć, oczywista oczywistość, nawet gdyby ujrzał światło dzienne, momentalnie pojawią się głosy, że to ten Niemiec co o wszystkim zapomina go napisał i że to tylko oszczerstwa i złośliwości...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega-założyciel napisał wyraźnie, że tekst jest ciekawy i warty przemyślenia. I choćby po to. Poza tym na Forum jest wielu młodych, którzy o Kurasiu nie słyszeli. Mają więc okazję coś poczytać, zainteresować się tematem.

Ciekawych artykułów nigdy nie za dużo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale po co przytaczać kolejny raz te same argumenty i kontrargumenty? Naiwnością byłoby wierzyć, że ofiarami Ognia nie padali ludzie, których jedyną winą było to, że podjęli pracę w MO i dostali przydział na jakiś kiepsko obsadzony posterunek, który był łatwym celem dla leśnych. Wiadomo przecież, że wasz obóz będzie przytaczał chwalebną listę zlikwidowanych konfidentów, a krewni ofiar, pamięć o swoich bliskich. Sumienie, to nie czarno biały film.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jesteście w stanie podać jakąś w miarę obiektywną książkę w temacie Ognia"?

Mam jakąś książkę pt. Bedzies wisioł za cosik. Godki podhalańskie" i część rozdziałów jest poświęcona Kurasiowi ale czeka jeszcze na swoją kolejkę czytania.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie