Skocz do zawartości

Zrównał z ziemią cenną willę. Teraz ma ją odbudować


Rekomendowane odpowiedzi

Inwestor, który zrównał z ziemią jedną z najcenniejszych willi Konstancina, musi ją odbudować. Za samowolę odpowie też przed sądem. Grozi mu nawet pięć lat więzienia. Tak poważne konsekwencje nie dotknęły wcześniej żadnego niszczyciela zabytków w Warszawie i okolicach.
Zwykle jest tak, że kary za rozbiórkę budynku bez wymaganych zezwoleń kończą się zwykle na symbolicznym mandacie w wysokości 500 zł. Julisin nie był jednak zwykłą willą, a jego zburzenie trudno uznać za zwykły wandalizm. Konserwatorzy, historycy architektury, obrońcy zabytków i lokalni społecznicy jednogłośnie okrzyknęli to barbarzyństwem.

Otoczona ogrodem luksusowa modernistyczna willa przy ul. Żółkiewskiego była jedną z najcenniejszych rezydencji Konstancina. Powstała w latach 30. XX w. według projektu znakomitego architekta Czesława Przybylskiego (to jego ostatnie dzieło) dla Gustawa Wertheima, pierwszego dyrektora tramwajów elektrycznych w Warszawie. Na organizowane tu bale i koncerty zjeżdżały elity towarzyskie przedwojennej stolicy. W czasie okupacji rezydencję zajął niemiecki gubernator Ludwig Fischer, a po wojnie - Bolesław Bierut. Potem Julisin pełnił funkcję domu dziecka i szpitala uzdrowiskowego.

Ostatni właściciel - spółka Konstancin Real Estate Management - miał pozwolenie na modernizację willi i dobudowę do niej krytego basenu. Zamiast tego we wrześniu 2008 r. otoczył budynek wysokim parawanem z zielonego brezentu, by od ulicy nie było widać, co się za nim dzieje. Kiedy zza zasłony zaczęły wyjeżdżać ciężarówki z gruzem, mieszkańcy Konstancina podnieśli alarm.

Ale było za późno. Po Julisinie została tylko dziura w ziemi. Na rozbiórkę nie było zgody ani konserwatora zabytków, ani nadzoru budowlanego. Prezes spółki Witold Sadowski tłumaczył nam, że dom był kompletną ruiną. Współpracujący z nim architekt Anatol Kuczyński powiedział: - W każdej chwili groził zawaleniem. Cała substancja - kompletny gnój. Nie mieliśmy obowiązku informować o tym konserwatora, bo willa nie była w rejestrze zabytków. A sytuacja wymagała szybkich działań.

Tych argumentów nie przyjęła do wiadomości ówczesna wojewódzka konserwator zabytków Barbara Jezierska. Miała wykonaną dwa lata wcześniej kartę ewidencyjną Julisina ze zdjęciami domu w dobrym stanie. Zawiadomiła policję i prokuraturę o samowoli, a inwestorowi wydała nakaz odbudowy willi. Ten zaś zaraz po zakończeniu rozbiórki wystąpił do starostwa w Piasecznie o zalegalizowanie wykonanych już prac. Starosta zażądał od spółki okazania zgody konserwatora. Ale wojewódzka konserwator na legalizację samowoli się nie zgodziła. Jej decyzję podtrzymało Ministerstwo Kultury, do którego inwestor się odwołał.

Skargi inwestora oddalił też Wojewódzki Sąd Administracyjny (w lipcu 2010 r.) i Naczelny Sąd Administracyjny (w końcu grudnia 2011 r.). Wyroki obu sądów są dla spółki druzgocące. Potwierdzają bowiem, że Julisin, choć sam nie figurował w rejestrze zabytków, stał na terenie Konstancina wpisanym do tego rejestru, a więc znajdował się pod ochroną. Zburzenie takiego obiektu wymagało zgody konserwatora. Z kolei stan budynku, jeśli nawet groził katastrofą, nie zwalniał inwestora z uzyskania pozwolenia nadzoru budowlanego na rozbiórkę. Nie mając tych uzgodnień, spółka Konstancin Real Estate Management zburzyła dom bezprawnie - orzekły sądy.

Podobnego zdania jest Prokuratura Rejonowa w Piasecznie. - Zakończyliśmy postępowanie w sprawie rozbiórki willi i 29 listopada skierowaliśmy do tutejszego sądu rejonowego akt oskarżenia przeciw winnym tego czynu - mówi zastępca szefa prokuratury Artur Wańdoch.

Za zniszczenie zabytku grozi inwestorowi kara od grzywny do pozbawienia wolności do lat pięciu.

Na dodatek kilka dni temu do wojewódzkiego urzędu konserwatorskiego dotarła decyzja Ministerstwa Kultury z 31 stycznia tego roku odrzucająca odwołanie spółki Konstancin Real Estate Management od nakazu odbudowy Julisina. Taki nakaz wydała jeszcze w lipcu 2010 r. Barbara Jezierska. Teraz resort podtrzymał decyzję byłej konserwator, przesuwając tylko o rok termin jej realizacji - na koniec 2014 r.

- To nasz sukces i przestroga dla inwestorów chcących burzyć zabytki, zamiast je remontować - komentuje Barbara Jezierska. - Spółka może się oczywiście znów odwoływać do WSA i NSA, ale nic nie wskóra, bo sądy administracyjne już raz uznały, że dokonała samowoli.

Z właścicielem Julisina nie udało nam się skontaktować.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli powoli...
Ja się będę cieszył jak willa będzie odbudowana ( co i tak nic nie zmieni bo to nie będzie oryginał).
Czy ktoś dobierze się do 4 liter temu architektowi co określił ją jako szrot?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony takie nakazy odbudowy mogą prowadzić do przegięć w drugą stronę. Okaże się nagle, że bardziej opłacalne jest zburzenie zabytku bez pozwolenia i jego odbudowa niż finansowanie remontu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobna sprawa była w Łodzi i nic,to samo nad morzem [oba tematy poruszane na naszym forum].Ten przypadek jest trochę inny trafił na kogoś kto nie chciał koperty.Reszta podobnych historii potoczy się już ''normalnie''
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma przecież obowiązku kupowania zabytków. Inwestor podpisując umowę zgadza się na zobowiązania w niej zawarte. Jeżeli decyduje się na złamanie warunków umowy ponosi tego konsekwencje. Ot i cała filozofia. Tylko do tej pory, problemem była zwyczajnie egzekucja prawa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje to niszczę no to pojechałeś kolego he he każdy kupujący wie co go czeka gdy kupi zabytek ,gdyby prawo nie chroniło zabytków i miejsc pamięci to już dawno stały by tam reale tesca inne badziewie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szwejku; gdyby prawo nie ''chroniło'' zabytków, to nie niszczono by ich na taką skalę jak obecnie...
W tej chwili zabytek to wrzód na d.., nie można przy nim palcem tknąć, żeby się ktoś nie doczepił.
Jakby wystrzelić w kosmos wszystkie WKZ to ludzie zaczęliby w spokoju zabytki remontować, a tak jest jak jest i inaczej nie będzie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieruchomości wpisane do rejestru są z reguły tańsze od tych bez nadzoru konserwatora.Można także na ich remont uzyskać pomoc państwową,obniżenie bądź zwolnienie z podatków.
Kilka lat temu we Wrocławiu były wystawione na sprzedaż dwie kamieniczki wpisane do rejestru.Cena była dużo niższa od tych obiektów bez wpisu.Długo nie szły aż ktoś kupił tanio i usyskał od konserwatora opinię że obiekty nie są ąz tak bardzo cenne i można je wyburzyć.Można powiedzieć granda ale wszystko zgodnie z przepisami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To,że spółka miała gdzieś przepisy prawa budowlanego nie ma najmniejszej wątpliwości.Trzeba zadać jednak pytanie dlaczego w ciągu dwóch lat od chwili sporządzenia dokumentacji WKZ nie dokonał wpisu do rejestru zabytków.Czy ta willa po modernizacji i przybudowie krytego basenu nadal była by zabytkiem?
W moim mieście jeszcze stoi budynek dworca kolejowego z 1865r Kolej już dawno nie przewozi ludzi,budynek został opuszczony i w końcu przejęło go miasto ale tylko po to aby go wyburzyć i postawić w tym miejscu jakieś plastikowo-blaszane wiaty.Wniosek lokalnego stowarzyszenia do WKZ został odrzucony,bo jak stwierdziła pani inspektor został on otynkowany,przebudowano okna i wnętrze,oraz pozbawiono ozdób.Dodała jeszcze,że nie zna przypadku gdzie budynek który nie jest zabytkiem został nim ponownie bo to jest nieopłacalne ale ,będą sprzyjać ewentualnej odbudowie.
Pytanie jak?Podejrzewam,że po takiej decyzji władze miasta nie będą miały większych problemów z uzyskaniem decyzji o wyburzeniu.
Dla ciekawych tak kiedyś wyglądał http://lueben-damals.de/bahnhof.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie