Skocz do zawartości

Niezwykłe znalezisko dotyczące Twierdzy Modlin


Rekomendowane odpowiedzi

Niezwykłe znalezisko dotyczące Twierdzy Modlin
Butelkę, w której ukryty jest dokument historyczny - prawdopodobnie akt kapitulacji Twierdzy Modlin z września 1939 r. - wykopali we wsi Kurozwęki (woj. świętokrzyskie) historycy z Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. O znalezisku poinformował rzecznik MWP Dawid Dziama.
Butelkę z dokumentem zakopał w 1939 r. 13-letni wówczas Antoni Kiljanka. Dokument, który prawdopodobnie jest aktem kapitulacji, przekazał jego rodzinie porucznik Wojska Polskiego - jeden z obrońców Twierdzy Modlin. Prosił o ukrycie go w bezpiecznym miejscu. Antoni zwinął dokument i umieścił w butelce, którą następnie zakopał na terenie rodzinnej posesji. Po 70 latach o zakopanym dokumencie pracownicy muzeum dowiedzieli się od Edwarda Sputowskiego, nauczyciela z Radomia.

Jak poinformował Dziama, butelka z dokumentem zostanie przewieziona do Warszawy do muzeum. Tam specjaliści zdecydują, kiedy i w jakich warunkach można będzie otworzyć butelkę, tak by wydobyć z niej dokument nie uszkadzając go. Dopiero wtedy okaże się, czy - tak jak przypuszczają historycy - faktycznie jest to oryginalny, spisany po polsku akt kapitulacji Twierdzy Modlin. Drugi oryginalny akt kapitulacji, spisany w języku niemieckim, przechowywany jest w niemieckim archiwum wojskowym.

Rzecznik MWP wyraził nadzieję, że przed 29 września - 70. rocznicą kapitulacji twierdzy - specjaliści potwierdzą, iż jest to zaginiony dokument.

Twierdza Modlin znajduje się u zbiegu Wisły i Narwi, około 30 km na północny-zachód od Warszawy. Uważana jest za jedną z największych i najlepiej zachowanych twierdz w Polsce. Pierwsze fortyfikacje na tym terenie powstały w czasie potopu szwedzkiego w 1655 r. Budowę twierdzy rozpoczęto z rozkazu Napoleona I. W latach 1807-1812 powstał jej zasadniczy zrąb. Wielokrotnie później rozbudowywany.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego Twierdza Modlin była ważnym garnizonem i magazynem. Znajdowała się tam m.in. Szkoła Podchorążych Broni Pancernych i Centrum Wyszkolenia Saperów. Pełniła też rolę poligonu fortecznego.

We wrześniu 1939 r. garnizon twierdzy stanowiła początkowo 8 Dywizja Piechoty, później dołączyły do niej oddziały Armii Modlin. Stacjonował tam też sztab tej Armii. Wojska niemieckie podeszły pod twierdzę 10 września. Trzy dni później do obrońców dołączyli żołnierze z oddziałów Armii Łódź, dowodzonej przez generała Wiktora Thommee, który objął dowództwo Obozu Warownego Modlin. Oblężenie przez przeważające siły niemieckie trwało dwa tygodnie. Twierdza, atakowana, ostrzeliwana i bombardowana z powietrza, skapitulowała 29 września 1939 r. - dzień po kapitulacji Warszawy.

http://wiadomosci.onet.pl/2682,2042863,niezwykle_znalezisko_dotyczace_twierdzy_modlin,wydarzenie_lokalne.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak panowie. Tak. Tylko w normalnym panstwie znalezisko to nalezalo by do wlasciciela terenu. A tu mamy wspaniale odzyskanie czegos z prywatnego terenu (z reszta wciaz w posiadaniu rodziny osoby ktora byla w posiadaniu dokumentu...)
Skarb Panstwa. Komuna.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaka inna sprawa????? Dajmy na to twój pradziad zakopał na swoim podwórku akt własmności ziemi na której stoi twój dom i nagle wpadaja z muzeum i odkopują butelke z tym dokumentem. Chciałbyś go mieć bo to rodzinna pamiatka i ważny urzędowy dokument (dalej to wszystko czysta hipoteza nijak się mająca do stanu prawnego bo są jeszcze księgi wieczyste)i mówią Ci a teraz drogi panie twój dom należy do nas. Własnośc prywatna powinna być uszanowana, a pąństwo powinno mieć tylko możliwość pierwokupu w wypadku znalezienia znaleziska. Obecne przepisy to normalna komuna pora to zmienić.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lew, to akt kapitulacji Twierdzy Modlin, a nie akt własności domu. Jestem prawnikiem i uznaję te zasady dot. dokumentów, czołgów, karabinów. Uważam także, że próba nakładania regulacji na poszukiwania z wykrywką na terenie prywatnym to czysty idiotym. Niemniej dokument o tak doniosłym znaczeniu historycznym, w kraju, w którym puszczono z dymem większość archiwów, to jest kompletnie inna sprawa.

Znam takie przypadki, gdy okazuje się, że są tak ważne dokumenty znajdywane i wrzucane do szuflady, bo o moje i tyle". Do diabła z historią, z patriotyzmem. Każdy ciągnie do siebie, bo o moje i nie dam ruszyć". Gówniarstwo w czystej postaci.

Tymczasem ani ty Lew_1988, ani kuczman nie wiecie jaki był status poszukiwań, na jakim terenie to zrobiono i jakie było stanowisko właściciela, ale oczywiście komuna!".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam
Spieszę poinformować, iż życzeniem osoby, która ów dokument schowała (70 lat temu) było przkazanie znaleziska do MWP w Warszawie. W tym właśnie celu skontaktowano się z muzeum i wskazano miejsce zakopania butelki z cenną zawartością.

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Butelka z kapitulacją twierdzy Modlin?
Artur Farbiszewski
2009-09-20,

Co kryje butelka po okocimskim porterze, którą 70 lat temu 13-letni Antek zakopał pod szopą, koło stodoły? Akt kapitulacji twierdzy Modlin z września 1939 roku? Odpowiedź być może poznamy już za kilka dni. A może nie poznamy jej nigdy

Jest koniec września 1939 roku. Po kapitulacji podwarszawskiej twierdzy Modlin, jeden z jej obrońców, porucznik Zygmunt Sanecki, dowódca 8. kompanii 36. Pułku Piechoty Legii Akademickiej, nim trafi do niewoli, wydaje ostatni rozkaz. Do jego wykonania wybiera szeregowego Władysława Chojnę. Poleca mu dostarczyć siostrze Saneckiego dokument na przechowanie. Chojna do zadania nadaje się jak nikt inny, bo tak jak siostra porucznika mieszka w Kurozwękach w świętokrzyskiem. Kurier przemierza kilkaset kilometrów. Kiedy dociera na miejsce? - Ani dnia, ani nawet miesiąca nie pamiętam. Wiem, że śniegu jeszcze nie było - wspomina dzisiaj Antoni Kilijanek, siostrzeniec Saneckiego i główny bohater tej historii. Żołnierz oddaje adresatce przesyłkę. Ta woła 13-letniego Antka: - Synu, weź i schowaj w bezpieczne miejsce.

Chłopak jest przejęty. Nie śmie przeczytać dokumentu, a może to emocje biorą górę nad naturalną w takiej chwili ciekawością. Ważne zadanie - ukryć dokument powierzył nie byle kto, wuj, żołnierz, oficer. Główkuje, w końcu sięga po butelkę po porterze Okocim. (Wtedy uważałem, że taka z ciemnego szkła będzie najlepsza"). Dokument zwija w rulon, wkłada i zatyka mocno korkiem z gazety. (Sam się sobie dziwię, czemu zatkałem czymś takim? Ale kto mógł wiedzieć, że to tyle lat przeleży w ziemi?") Tylko gdzie ukryć? Najlepiej zakopać, tak, pod szopą, blisko stodoły. Kopie półmetrowy dół, powinno starczyć. Młodego chłopaka taka tajemnica musiała strasznie uwierać. Nie chciał pochwalić się kolegom, zaimponować? - Nie, nikomu nie powiedziałem. Naprawdę wziąłem sobie do serca prośbę wuja, który polecił: przechowajcie a po wojnie oddajcie historykom wojskowości.

Ale kto by myślał o butelce, wojna zamiast się kończyć, szaleje naokoło. W 1944 roku przez Kurozwęki przechodzi front, wieś zostaje spalona a ludność wysiedlona. W ocalałym miejscowym kościele Rosjanie urządzają stajnię. Ale nie niszczą, a nawet pozwalają zabrać, co się da. - Antońku, czy mógłbyś przewieźć? - prosi ksiądz. Ojciec daje synowi konie i furmankę. - I ja tą furmanką sześć razy, niech pan sobie wyobrazi sześć razy tam i z powrotem, przez tę linię frontu woziłem do zakonu sióstr szarytek dobytek nasz, kościelny i żywność dla ludzi - mówi Kilijanek.

Tak butelka w ziemi doczekała wyzwolenia.

Po wojnie Antoni wyjeżdża do Warszawy na studia. Kończy wydział mechaniczny na Politechnice Warszawskiej i trafia do zakładów w Świdniku. W Lublinie poznaje przyszłą żonę, Krystynę, studentkę medycyny. W 1956 roku przyjeżdżają do Radomia, do rodzinnego domu Krysi, pobierają się.

Po śmierci matki i kuriera Chojny, tajemnicę zna już tylko Antek. Wuj o losie dokumentu nic nie wie, wojnę spędza w niewoli. - Wrócił cały i zdrowy, ale... - przez chwilę siostrzeniec przedwojennego oficera szuka właściwych słów - to nie był ten sam człowiek. Miał zachwianą równowagę - wyjaśnia. Zachwiać równowagę mogło zdarzenie z oflagu, do którego doszło tuż przed wyzwoleniem obozu. - Podzielili ich na dwie grupy. Pierwszą zapędzili do stodoły, podpalili i wystrzelali ich. Wuj był w tej drugiej. Nie zdążyli się nimi zająć, bo nadeszli Rosjanie - opowiada Kilijanek. A może po prostu wuj zapomniał. Tak czy inaczej, ani tuż po wojnie, ani później, aż do śmierci porucznika Saneckiego kilka lat temu, rozmowy o dokumencie z Modlina nie było.

Płyną lata, wojna to już historia. Może pora odkopać butelkę? - Tylko, że ja sam nie dałbym już rady. Mówiłem kilka razy synowi i wnukowi wuja. Oni na to, że za daleko, że jeszcze przyjdzie czas. I tak sobie szło - mówi Kilijanek. O Kurozwękach jednak nie zapomina. Odwiedza rodzinne groby, wnukom pokazuje słynny pałac, o którym Żeromski pisał w Popiołach". Tylko, że pałac dla młodych to straszne nudy, nie to co pobliska, jedyna w Polsce, hodowla bizonów.

Jest sierpień 2009 roku. Edward Sputowski, emerytowany nauczyciel i miłośnik historii wpada do Kilijanków na sąsiedzką kolacyjkę. Jak to przy wódeczce, wspominają stare czasy. Tak od słowa do słowa gospodarz postanawia zdradzić tajemnicę dzieciństwa. Opowiada o wuju, obrońcy Modlina, o dokumencie, który po kapitulacji twierdzy dostarczył jesienią 1939 roku z rozkazu wuja żołnierz i o zakopanej butelce.

Sputowski nie zamierza zwlekać i pisze do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Ci zaraz dzwonią, chcą się spotkać, załatwiają delegację na wyjazd do Kurozwęk. W poniedziałek 14 września zabierają Kilijanków i jadą. Po zabudowaniach gospodarczych ani śladu. W ich miejscu krzewy i spore drzewa. Gdzie tu butelka? 82-letni Antoni chodzi, rozgląda się, w przybliżeniu określa (z pomocą mieszkańców) położenie stodoły i szopy, pod fundamentem której jako 13-letni Antek zakopał dokument. Muzealnicy sprowadzają koparkę. Powoli, delikatnie przeczesują ziemię. W końcu jest, brązowa butelka po okocimskim przedwojennym porterze, a w niej zwinięty w rulon papier!

Krystyna Kilijanek: - Jak już byliśmy na miejscu, to tak sobie myślałam: tyle szumu, ci panowie z muzeum, jeden taki był chory na zapalenie płuc, ledwo żył. Jaki to wstyd będzie, kiedy nic się nie znajdzie. Bo ja powiem szczerze, nie wierzyłam ani trochę, że się uda. Mąż, owszem wspominał kiedyś dawno temu. Ale nie zwracałam specjalnej uwagi. A tu jest, po 70 latach. Strasznie nas ciekawi, co może być w środku?

Co jest w środku

Artur Farbiszewski: - Co jest w środku?

Michał Mackiewicz, pracownik działu historii wojskowości Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie: - Nadal nie wiadomo. Ze względu na możliwość uszkodzenia bezcennej pamiątki, butelka pozostaje zamknięta. I pozostanie w tym stanie w laboratorium w Wilanowie przynajmniej do przyszłego czwartku, 24 września. Istnieje prawdopodobieństwo, że choć dokument tworzy wizualną całość, bo widać ewidentny rulon w środku, to jest w złym stanie. Być może nie będziemy go więc wyciągać przez szyjkę, tylko postaramy się odciąć dno. Nie chcemy jednak niszczyć butelki, bo sama w sobie jest cennym zabytkiem. Na Allegro taka sama osiągnęła 600 zł. Może się okazać i tak, że po wyjęciu dokumentu treść będzie nie do odczytania. Wtedy postaramy się jakoś to zabezpieczyć i zachować w takiej formie, w jakiej jest. Być może za 50 lat pojawią się techniki, które pozwolą z tego papieru coś odczytać.

Pojawiła się informacja, że butelka może zawierać polski egzemplarz aktu kapitulacji Modlina.

- Być może. Na razie nie wiemy nic, to są spekulacje. Ale skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby dokument przesłać, rozkazać jego ukrycie, wychodzę z założenia, że na pewno coś znaczy. Pamiętajmy, że przed podpisaniem samej kapitulacji, toczyły się rozmowy dotyczące jej warunków. Generał Thommée wymógł na Niemcach, żeby żołnierze nie szli do niewoli. Oficerowie mieli zatrzymać szable oficerskie i po sprawdzeniu dokumentów zostać zwolnieni do domu. Jak wiemy, Niemcy tego nie dotrzymali. Oczywiście fantazjujemy, ale być może to są dokumenty z tym związane. Dla nas najważniejsze teraz jest prześledzenie losów samego Saneckiego w twierdzy Modlin. W popularnych opracowaniach, które zdążyłem przejrzeć, jego nazwisko nie pada. Natomiast wiemy, że żołnierze 36. pułku przedostali się do Modlina, więc on jak najbardziej mógł tam być.

Czy jest możliwe, że akurat jemu, porucznikowi, generał Thommée powierzyłby tej rangi dokument?

- Proszę pamiętać, że sytuacja twierdzy była dramatyczna. Wielu rannych, ludzie wyczerpani, sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Niewykluczone, że Sanecki w takiej chwili został oficerem ordynansowym, że mógł być świadkiem podpisania aktu. Zresztą do takiego zadania porucznik jak najbardziej się nadawał. Nie jest to wysoka szarża, ale jednak jest to oficer.

Jak często trafiają się Wam, muzealnikom takie gratki jak ta?

- W ciągu ostatnich dwóch lat trafiło do nas kilka arcyciekawych składów broni z września 1939 roku, znalezionych na terenie Warszawy. Ale ta butelka jest wyjątkowa. Znalezienie jej wydawało się zupełnie nieprawdopodobne, bo żadnym wykrywaczem nie dało się przecież zlokalizować. To cud. Modlę się, żeby udało się cokolwiek odczytać.

Historia obrony i kapitulacji Modlina

Klęska armii "Poznań i "Pomorze skomplikowała położenie Warszawy i Modlina. [...] Napływ oderwańców pozwolił wprawdzie, po reorganizacji na uzupełnienie stanów osobowych załóg do 85 000 oficerów i żołnierzy w Warszawie i 35 000 w Modlinie, ale drastycznie pogorszył i tak już trudną sytuację zaopatrzeniową i kwatermistrzowską. [...]

Niemcy, po nieskutecznej próbie szturmu [twierdzy - red.] podjętej 18 września przez 228. Dywizję Piechoty gen. Hansa Suttnera, rozpoczęli metodyczne oblężenie, przygotowując kolejny atak długotrwałymi bombardowaniami artyleryjskimi oraz nalotami, szczególnie wyniszczającymi, wobec słabej obrony przeciwlotniczej.

Gen. Thommée, chcąc uniemożliwić przeciwnikowi zajęcie dogodnych pozycji wyjściowych, prowadził aktywną obronę, toteż na przedpolu toczyły się bezustannie lokalne walki. Główną bolączką obrońców była konieczność dowozu amunicji z oddalonych o 12 km Palmir, znajdujących się już poza strefą twierdzy. [...]

Niemcy, uznając Modlin za cel drugoplanowy w porównaniu z Warszawą, wyznaczyli szturm generalny twierdzy dopiero na 28 września. Miał go prowadzić X Korpus gen. Ulexa. Po wstępnym przygotowaniu artyleryjskim i lotniczym nastąpiło jednak zawieszenie broni. Przyczyną była wiadomość o poddaniu Warszawy. Generał Thommée stwierdził, że o honorowej kapitulacji, jaką podpisał nazajutrz, zadecydowały: "brak amunicji, żywności, wody oraz wyczerpanie załogi, a także niedostatek medykamentów i niemożność zapewnienia coraz liczniejszym rannym elementarnej choćby pomocy lekarskiej. W obronie twierdzy poniesiono stosunkowo niewielkie straty - 1300 oficerów i żołnierzy zabitych i zmarłych oraz 4500 rannych."

Paweł Piotr Wieczorkiewicz, Kampania 1939 roku, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 2001

Źródło: Gazeta Wyborcza

http://wyborcza.pl/1,75248,7059070,Butelka_z_kapitulacja_twierdzy_Modlin_.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Echh jak mnie to przeraża, że niby wolna Polska i wiele takich rzeczy pochowanych a starsi już ludzie, powiernicy tych tajemnic, albo nie żyją, albo umrą zapominając o sprawie, albo dalej się UB boją, albo machają rękami - Jak już byliśmy na miejscu, to tak sobie myślałam: tyle szumu, ci panowie z muzeum, jeden taki był chory na zapalenie płuc, ledwo żył. Jaki to wstyd będzie, kiedy nic się nie znajdzie. Bo ja powiem szczerze, nie wierzyłam ani trochę, że się uda. Mąż, owszem wspominał kiedyś dawno temu. Ale nie zwracałam specjalnej uwagi" ot choćby jak ta kobiecina - o po co tyle trudu, paaaaaanie, to nie warte nic..."

echh... dlatego cieszmy się z butelczyny!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
posiadałem kilka podobnych,w języku niemiecki i rosyjskim,akty zawsze zabierali wygrani,na jednym po niemiecku był adres zamieszkania .informacja dla przyszłego znalazcy że osoba jest ranna i dni są policzone,to samo na rosyjskim,widać że media lubią robić z mózgu wodę,od tego są.osobiście uważam że wiadomość lekko przesadna.rosyjską kartkę posiadam,pozdrawiam,robert.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
Odświeżę trochę temat ale zainteresowały mnie dalsze losy owej butelki. Niestety nigdzie nie natknąłem się na jakieś informację czy udało się odczytać zawartość. Postanowiłem zapytać u źródła czyli w MWP gdyż to oni są w posiadaniu owej butelki. W dniu dzisiejszym otrzymałem odpowiedź z MWP od Pana dr Michała Mackiewicza, który jest kustoszem warszawskiego muzeum. Poniżej tekst maila, który otrzymałem.

Witam Pana!

Z przykrością informuję, że zagadka wciąż pozostaje nierozwiązana. Przeprowadziliśmy oczywiście wszelkie niezbędne ekspertyzy wydobytego z butelki dokumentu (m.in. robili to specjaliści z Biblioteki Narodowej), ale ryzyko jego zniszczenia podczas ewentualnej próby rozwinięcia jest ogromne. Nie postanowiliśmy jeszcze, czy podejmiemy się próby odczytania czegokolwiek (prawdopodobieństwo, iż coś będzie w ogóle do odczytania jest iluzoryczne), czy też zachowamy rulonik w takim stanie, w jakim znajduje się obecnie i nie umieścimy go z powrotem w butelce. Myślę, że na początku przyszłego roku wyjaśni się to ostatecznie.

Pozdrawiam serdecznie
Michał Mackiewicz
Dział Historii Wojskowości
MWP w Warszawie"

To tyle. Szkoda a zapowiadało się interesująco.
Pozdro.J"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie